- W empik go
Apostata - ebook
Apostata - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 190 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Aniołom swoim Bóg rozkazał o tobie,
aby cię strzegli na wszystkich drogach
twoich.
Psałterz Dawida.
Chwała wielkiemu Stwórcy Jechowe,
I Barankowi najświętszemu
I Duchowi niepojętemu,
Dziś im niosę radości nowe:
Stróż ulubieńca w Trójcy jedynego
A pana ziemi człowieka,
Wysoko nad nas podniesionego,
Którego nasza opieka
Strzeże w dzień, w nocy z miłosierdzia Pana
Od podejść złego szatana.
Milijonowa chwała – chwała – chwała,
Tobie Wszechmocny – wzniosłe uwielbienie,
Milijonowe dobroci uczczenie,
Szle Ci przezemnie Twoja ziemia cała!….
* * *
To wygłosiwszy anioł, obrócił się w stronę,
Gdzie miały miejsce dusze z czyszca wypuszczone;
Było ich wielkie mnóstwo w rozległym przestworzu,
Więcej niż kropel wody, ziarnek piasku w morzu;
W postaciach całkiem ludzkich, a te tłumne roje
Tworzyły ruch wspaniały – każden prace swoje
Trzymając w ręku jako niegdyś godło siebie,
Dążyli w mleczna drogę – co pod niebem, w niebie,
Płynęła milijonem gwiazd, i na tych światach
Składali prac swych plony, w długich ziemskich latach
Zdobyte – niższym od się w umysłach stworzeniom.
Dalej ku szerszym nieba rzucone przestrzeniom,
W pięknym porządku stały twory ludzkiej ręki,
Arcydzieła mające cechę, kształt i wdzięki,
Jaką im myśl, duch ludzki w swej twórczości nadał
I wiekami na globie w boską urnę składał.
Tu koło nich się snuli ich mistrzowie śmiali,
O własnych twarzach, tylko jak anieli biali,
Patrząc nań wraz z miłością i zadowoleniem;
Albo spoiwszy ręce, jak białym strumieniem,
Unosili się w górę na różne planety
A za każdym szedł promień jak ogon komety.
Dalej w świetle tysiącem barw cudnych płonącem
Podlatywali inni i krążąc za słońcem,
Chuśtali się na jego złocistych promieniach,
Śpiewając ziemskie pieśni, które po przestrzeniach,
Dzwięczały słodziej, milej, gdy byli w oddali,
A ich pień i anieli z lubością słuchali.
Bliżej wielkiej światłości jaż w sędziwych latach,
Przechodzili się męże w purpurowych szatach,
W podobnych im młodzieńcy i dziewicze grona,
Mając w pół obnażone piersi i ramiona,
Na których wyrastały drobne krwawe kwiatki;
Koło nich szli wyrostki nawet małe dziatki,
Wszystkich śliczne oblicza promieniło męstwo
Poświęceń – nad przemocą najwyższe zwycięztwo
Dalej w powietrzu tłumy od poprzednich różne,
Układały się w wzniosłe odcienia pobożne,
Ich postacie tak były piękne w swej przeźroczy,
Że ściągały na siebie samych niebian oczy,
Z ich ust, źrenic, promienie w górę się wznoszące,
Były miłością Boga wiecznie pałające,
Modlitwą myśli, uczuć, słów szczytnych, przez które
Sam jeden człowiek wyższy nad całą naturę. –
W otoczeniu tych istót na miejscu osobnym,
Stał mąż w kwiecie młodości z obliczem nadobnym,
Z złotym włosem do ramion a na okół głowy,
Miał koronę z brylantów świetnych w kształt cierniowy
W ręku gałązkę palmy a pod jego stopy
Słał mu się krzyż rozciągły, jak dwa światła snopy,
Z ust jego szły wyrazy z błyskawic złożone,
Na wszystkie świata krańce, i tam odtworzone
W milijon milijonów słów, swem brzmieniem złotem:
"Jam drogą, prawdą, życiem, niebiańskim żywotem".
Przy nim dziewica matka – cud cudów w postaci,
Królowa cherubinów i ziemskich swych braci
Ludzi – wsparta o ramie Syna, a pod nogi
Miała rzucony sobie srebrzysty, dwu rogi
Księżyc jasny, około którego połowy,
Wił się zdeptany przez nią ów wąż Adamowy,
Ten, co zazdrościł Stwórcy człowieka istoty,
Szatan strącon za pychę w królestwo ciemnoty.
Anioł śnieżne na piersiach skrzyżowawszy ręce,
Skłonił się kornie, nisko w uczucia podzięce,
Że oglądać miał szczęście dwie wielbione twarze
W samym przybytku światła bożego pożarze,
I rzekł: "Z kraju gdzie pierwsi Cyryl i Metody
Przyszli ogłaszać słowa pokoju i zgody,
Z Bogiem wraz z wszechludzkością – za co ty jedyny
Baranku zniosłeś męki, gładząc świata winy,
Przybywam – by przed twoim dziś obliczem bożem
Przedstawić jednę duszę, której jestem stróżem,
Wzlatującą ku Bogu na skrzydłach twej wiary,
Pałającą miłością do wszelkiej ofiary,
Na twój wzór, choćby przyszło zrzec się człowieczeństwa,
Miłości jego bytu, znieść bóle męczeństwa,
By przeciw kłamstwom czarta mężnie czoło stawić,
Za prawdę oddać życie i śmierć błogosławić,
Bliźnim w braterstwie wiary przyświecać pochodnią
Światła z ciebie wziętego, jak gwiazdą przewodnią. –
Za tę miłość podniosłą ku tobie zwróconą,
Napełniam duszę jego rozkoszą spragnioną,
Przez tyle geniuszów przesyłanych ziemi,
Co wzbiwszy się nad poziom natchnieniami swemi,
Zwolna stawiali ludzkość na tej wysokości,
Do jakiej ty ją wiedziesz Baranku miłości!
Że mimo wytężenia duchowej potęgi,
Nigdy wyżej nie wzleci od twej boskiej księgi;
A w cofania się od niej na ciemne bezdroże,
Tylko pada w przepaście nieszczęść i krwi morze,
W zapasach swoich srogich przez piekło wzniecanych,
Plamiąc twą śliczną ziemię krwią z ciał poszarpanych,
Narzędziami zbój czerni – ogniem, mieczem krwawym,
Na co musim anieli patrzeć okiem łzawym,
O nowym posłannictwa nieba marząc cudzie,
By nad srogość bydlęcą raz wznieśli się ludzie.
Ja zachwytem dobrego, piękna, poświęcenia,
Ożywiam ją i budzę z zgubnego złudzenia,
Za którym rwą się zmysły przez młodzieńcze ciało,
I mówię jej w natchnieniu: "śmiało naprzód, śmiało!
Nie dojdzie szczytu pragnień umysł wąchający,
Tu Baranek miłości, tu Chrystus walczący,
Tu początek razem kres wszystkiego, co czeka
Na ziemi, w niebie, w piekle istotę człowieka!"..
Pochylił się głęboko wielką czcią przejęty,
Cheruby zaśpiewali: święty, święty, święty!
Melodyją podniosłą arcymistrzów ziemi,
Muzyką planet i słońc, gdy ruchami swemi
Trącając w przestrzeń, dźwięczą jak harfą niebiańską
Nastrojoną milijon razy ręką Pańską,
Organem wichrów i burz chuczących w pustyniach,
Chórem pieśni pobożnych nuconych w świątyniach,
Jękiem ofiar niewinnych pod przemocą zgiętych,
Z tych tonów płynął Stwórcy chór aniołów świętych.
* * *