Armin. Uniwersum Oczy Królowej III - ebook
Armin. Uniwersum Oczy Królowej III - ebook
Armin, genialny wynalazca i przedsiębiorca, właściciel największej fabryki robotów w Języku, ma wszystko to, czego mógłby pragnąć biznesmen jego pokroju. Znajdujący się na najwyższym poziomie życia, wśród samej elity bogaczy, jest ulubieńcem Wielkich Rządzących, a jego wynalazki przynoszą mu sławę i ogromne zyski. Jego najnowszy projekt – robot Wojownik, od razu przykuwa uwagę Wielkich Rządzących, ale również królowej Eleny, która także zamawia jego produkty. Armin bez skrupułów jest gotów zaopatrzyć na wojnę obie strony konfliktu, bo dla niego liczy się przede wszystkim zysk. Czy jego bezstronność okaże się wystarczająca, aby utrzymać przychylność obu stron? I jaką rolę odegra w tym jego nowa sekretarka, która ukrywa przed nim pewną tajemnicę…? „Armin” to trzecia część serii “UNIWERSUM Oczy Królowej”, rozgrywająca się w futurystycznym świecie znanym już czytelnikom z sagi “Oczy Królowej”.
| Kategoria: | Science Fiction |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 9788397467231 |
| Rozmiar pliku: | 668 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dopiął elegancką marynarkę i zasiadł za biurkiem. Kiwnął na robota, a ten podjechał do niego, stając na wprost. Błysnął oczami.
– Czy życzysz sobie coś jeszcze? – spytał miłym, kobiecym głosem. – Może podać coś do picia?
– Nie – odparł, zerkając w hologramy przed sobą. – Zaraz zacznie nadawać.
Wtem rozległo się ciche kliknięcie. Robot błysnął oczami.
– Otrzymałam powiadomienie od królowej – powiedział robot. – Chciałaby z tobą porozmawiać.
On uśmiechnął się i oparł się wygodnie o skórzane oparcie fotela. To była prawdziwa skóra, nie syntetyki. Armin dbał o to, aby wszystko w jego firmie było na najwyższym poziomie.
– Dawaj ją – polecił.
Robot zaświecił oczami i tuż przed nim pojawił się hologram pięknej kobiety. Królowa siedziała na tronie razem z królem. Obok niej stał jej główny generał, dowódca wszystkich wojsk, ubrany na czarno. Zastanawiał się, dlaczego pokazała się w towarzystwie swojej świty.
– Pani… – Armin ukłonił się królowej, a ta skinęła nieznacznie głową. – To dla mnie zaszczyt.
– Skontaktowałam się z tobą, aby przekazać ci osobiście moje podziękowanie za tak szybką i sprawną dostawę towaru – odezwała się.
Miała spokojny, ale mocny głos. Mówiła pewnie, a jednocześnie elegancko.
– Jesteśmy bardzo zadowoleni z twojego produktu. Roboty działają bez zarzutu. Dziękuję również za drobiazg dla mnie… – dodała, pokazując na złotą kolię wysadzaną diamentami.
– Lubię dbać o moich najlepszych klientów – odparł kurtuazyjnie.
– Nie trzeba było, ale przyjmuję ten prezent – odparła zachowawczo. – Przekażę go dla biednych, których nie brakuje w moim kraju – dodała.
– To bardzo szlachetne z twojej strony, pani – powiedział. – Mam nadzieję, że nie obawiałaś się, że ukryłem tam jakiś ładunek wybuchowy…
Królowa uśmiechnęła się dystyngowanie.
– Oczywiście, że nie – odparła. – Poza tym moi technicy sprawdzili wcześniej wszystko, zanim to do mnie trafiło.
– Pani, jesteś bardzo ostrożna – zauważył.
– Muszę być.
– Pani, mnie nie musisz się obawiać – powiedział. – Ludziom takim jak ja, zależy głównie na interesach. My nie jesteśmy po żadnej ze stron i nie interesujemy się waszą politykę. Wasze wojenki, to nie nasza sprawa. My tylko chcemy zarobić, to wszystko.
Ona pokiwała głową. Bacznie mu się przyglądała.
– Mnie zależy na dobrych stosunkach ze wszystkimi – dodał. – Zwłaszcza z takimi klientami, jak ty, pani.
– Mnie też zależy na dobrych stosunkach ze wszystkimi – odparła dyplomatycznie. – I cieszę się, że ta transakcja miała miejsce.
Armin zerknął na króla, który siedział po jej prawej stronie. Król Gaspar milczał. Armin słyszał o nim te wszystkie fantastyczne historie, które opowiadali między sobą ludzie i przecież sam był świadkiem tego, jak Gaspar zdobył Oczy Królowej i pokonał Olegga. Relację z tego wydarzenia emitowano na cały świat. Również i on, w swoim biurze, mógł sam na własne oczy ujrzeć miażdżącą klęskę Wielkich Rządzących. A ich główny generał, Gunter, nie miał sobie równych. Niedawno on i jego ludzie krwawo rozprawili się z wojskiem Wielkich Rządzących z Nerek, którzy chcieli zaatakować granicę Oczu. Całą armię wycieli w pień w jedno popołudnie. To wystarczająco zamknęło usta Mirowi i innym Wielkim Rządzącym z Nerek.
Armin naraz zrozumiał, czemu królowa ukazała się w ich towarzystwie. To był cichy pokaz siły i ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Niewidzialna wojna trwała, choć z pozoru wszystko wyglądało poprawnie, a królowa była nawet w stanie prowadzić interesy z kimś takim jak on, bogatym i wpływowym przedsiębiorcą. A on, jak wąż, lawirował pomiędzy pajęczymi nićmi intryg jakie tkali Wielcy Rządzący i nie dawał się wciągać w ich gierki. Wolał pozostać z boku i wspierać tych, których opłacało mu się wspierać. Pieniądze nigdy mu nie śmierdziały, zwłaszcza te płacone w terminie. A królowa Elena należała do tych solidnych klientów, którzy nigdy nie zwlekali z zapłatą.
– Pani, cała przyjemność po mojej stronie – powiedział, znów się przed nią kłaniając.
– Zapłata wyjdzie do ciebie jeszcze dziś pociągiem – powiedziała królowa. – Dwieście ton orionu, tak jak się umawialiśmy.
Królowa dotknęła palcem w powietrzu i przed nim pojawił się hologram z umową.
– Pani, gdyby wszyscy płacili mi w terminie tak jak ty, świat stałby się lepszym miejscem – powiedział, uśmiechając się.
– Być może – odparła królowa wymijająco. – To wszystko, co chciałam ci przekazać. Teraz żegnam cię.
– Do zobaczenia, pani – powiedział. – I polecam się na przyszłość.
– Nie wykluczam tego – odparła, po czym hologram zgasł.
Armin odetchnął głęboko i oparł się o zagłówek fotela.
– Czy życzysz sobie coś jeszcze? – spytał robot.
– Przynieś mi kawę – polecił. – A i mamy już tych nowych pracowników?
– Dziś zgłosiło się trzynastu kandydatów, oto ich profile – powiedział robot, a z jego korpusu wyświetlił się hologram.
Armin przerzucił hologramy palcem w powietrzu, oglądając twarze kandydatów. Byli to mężczyźni i kobiety, głównie w wieku około dwudziestu do trzydziestu lat, o niskich statusach.
– Chrześcijanie? – zapytał.
– Niestety ich identyfikatory nie podają takich danych – odparł robot.
– No tak – stwierdził, przeciągając się.
Zatrzymał hologram na twarzy jednej z kobiet. Miała ciemnobrązowe włosy o rdzawym odcieniu przycięte równo do linii szczęki. Zwrócił na nią uwagę, bo miała bardzo ładne oczy i w przeciwieństwie do innych profili, pogodną, niemal uśmiechniętą twarz.
– Mają kwalifikacje? – spytał, przyglądając się hologramowi.
– Wszyscy przeszli kurs z obsługi maszyn na poziomie dostatecznym – oznajmił robot. – Pięciu kandydatów ukończyło instruktaż montażowy – dodał, a pięć twarzy pojawiło się naraz u góry hologramu. – Trzy osoby zdały pozytywnie egzamin na operatora wózków transportowych.
Kolejne trzy hologramy z twarzami osób wyświetliły się po boku. Ariel przypatrzył im się po kolei. Byli to głównie sami mężczyźni. Kobieta, której zdjęcie pozostawił sobie na środku, nie ukończyła żadnych wyższych kursów.
– No dobrze – stwierdził, zamykając hologramy. – To przyślij ich tutaj na rozmowę. Zobaczę, co to za jedni.
Robot błysnął oczami.
– Właśnie wysłałam powiadomienie na ich identyfikatory – powiedział. – Będą tu w przeciągu godziny w gabinecie numer trzy.
– Doskonale, Alexandro – powiedział do robota. – A teraz połącz mnie z Wielkimi Rządzącymi.
– Oczywiście.
Korpus robota znów rozbłysnął i zapaliła się czerwona lampka. Po chwili ujrzał hologram mężczyzny z jednym stalowym okiem podłączonym urządzeniem do skroni.
– Witaj, Jordanie – przywitał go.
Mężczyzna uśmiechnął się krzywo.
– Armin, cóż za niespodzianka – stwierdził bez entuzjazmu.
– Co słychać w wielkim świecie? – zagadnął. – Dawno nie miałem od was żadnych wieści.
– To, co zwykle w wielkim świecie, a więc wielkie interesy i wielkie pieniądze – skwitował Jordan.
– Właśnie, dobrze, że mi przypomniałeś… – Armin zaczął z ociąganiem. – Pamiętasz ten duży przetarg, który dla was wygrałem na roboty wojskowe obsługujące autoloty?
Jordan nie odpowiedział.
– W zeszłym miesiącu wysłałem wam dwadzieścia sztuk prototypu mojego najnowszego modelu i do tej pory nie otrzymałem płatności.
Jordan wydął wargi.
– I kontaktujesz się ze mną tylko po to? Dlaczego nie przekażesz tego naszej sekretarce? – prychnął.
Armin uśmiechnął się szeroko.
– Ależ mój drogi przyjacielu, oczywiście, że to robiłem, trzy razy, w tym za trzecim razem wysłałem jej kwiaty, aby raczyła przyspieszyć transakcję – powiedział gładko. – Pokazać ci? To były róże…
Nacisnął palcem w powietrzu i pojawił się hologram kobiety trzymającej bukiet czerwonych róż.
– Powiedziała, że załatwi sprawę w ciągu trzech dni – dodał.
Zamknął hologram, a twarz mu spoważniała.
– To było tydzień temu.
– Dostaniesz swoje punkty, nie martw się – powiedział Jordan. – Obecnie mamy napięty grafik, wdrażamy nowy projekt i potrzebujemy czasu, aby wszytko ze sobą powiązać. Rozumiesz, jak niepewna jest obecnie sytuacja w mieście, prawda?
– Ależ oczywiście, ja wszystko rozumiem, sam mam głowę zawaloną różnego rodzaju transakcjami niecierpiącymi zwłoki, jak ta ostatnia z królową Eleną… – powiedział lekko.
Zobaczył, że Jordan drgnął nieznacznie.
– Z nią też ubijasz interesy? – spytał z nutką zdumienia.
Armin uśmiechnął się szeroko.
– Ja ubijam interesy z każdym, kto nie szczędzi grosza na moje produkty – powiedział. – I kto płaci w terminie… Czego niestety nie mogę powiedzieć o was…
– Jeszcze mi powiedz, że bardziej wolisz interesy z nią niż z nami, a pęknę ze śmiechu – powiedział, ale wcale nie wyglądał jakby miał się roześmiać. Jego oczy były lodowate, a twarz napięta.
Armin zaśmiał się krótko.
– Nie możecie mi zabronić interesów z królową – powiedział.
– Nikt ci niczego nie zabrania… – zaczął.
– Tak samo jak nie możecie w nieskończoność migać się od płacenia za mój towar – dodał. – Nie chcę się narzucać, bo mam wrażenie, że wciąż mówię to samo, ale mam obecnie duże wydatki, będę otwierał nową linie produkcyjną, zatrudniał nowych pracowników, sam wiesz, wielkie biznesy potrzebują wielkiej kasy. No więc… kiedy dostanę moje punkty?
– Wkrótce – odparł Jordan i rozłączył się.
– Kretyn – skwitował Armin.
Oparł się w fotelu i spojrzał przez okno. Ze sto pięćdziesiątego trzeciego piętra, na którym znajdował się jego apartament, miał widok na wszystkie hale produkcyjne. Patrzył na kłębiące się dymy z kominów i na strumyczki autolotów dostawczych przelatujących w tę i z powrotem od hal do magazynów. Widział rzesze ludzi spieszących do pracy na drugą zmianę ruchomym chodnikiem i drugą grupę wracającą z pierwszej zmiany. Wszystko to dostrzegał z oddali, jak na ruchomym obrazku. Wyglądało to jak dobrze pracująca maszyna, w której każdy trybik znał swoje miejsce i spełniał swoje zadanie. A na samym szczycie on, władca tej krainy maszyn, która przynosiła mu tak kolosalne zyski.
Popatrzył dalej, w stronę miasta. Widział stąd inne wieżowce, wokół których krążyły autoloty jak roje owadów. Dalej znajdował się najbardziej charakterystyczny budynek w Języku, Biblioteka.
– Alexandra, gdzie moja kawa? – zapytał, nie odwracając oczu od wieżowców.
– Tutaj – oznajmił robot miłym głosem.
Robot postawił napój na szklanym stoliku obok jego fotela. Armin sięgnął po niego i upił łyk. Skrzywił się.
– Dlaczego to takie wstrętne? – zapytał.
– Przykro mi, że nie spełniam twoich oczekiwań – odparł robot.
Westchnął. Popatrzył na miasto pod nim, a potem znów jego wzrok zaczął sięgać w dal, ponad wieżowcami. Delikatna mgła zaczęła powoli przysłaniać miasto. Nie cierpiał mgły. Wolał widzieć wszystko aż po kraniec horyzontu, aż do punktu, w którym niebo stykało się z ziemią. To dlatego kazał wybudować sobie tak wysoki wieżowiec.
Spojrzał na swoje biurko i otworzył hologram z ostatnimi rozliczeniami. Zobaczył rząd tabelek. Zyski i wydatki, ale głównie zyski i to ogromne, po ostatniej udanej transakcji z królową Eleną. Orion, który od niej dostanie zostanie wykorzystany do produkcji najnowszego modelu robota, niezniszczalnego Wojownika. Machinalnie popijając kawę zastanawiał się, kto pierwszy będzie chciał go od niego kupić, Wielcy Rządzący, czy… ona?
Już dawno nie miał tak dobrej passy i to pomimo kryzysu energetycznego, który dotknął cały świat, po tym jak chrześcijanie zniszczyli kopalnię kryształów w Sercu. Okazało się, że alternatywne źródło energii w postaci syntezy zużytych części robotów wystarczało do wygenerowania prądu. Potem dołożył do tego bloki solarne, które wybudował wcześniej na czas kryzysu. Blok wysokości kilkudziesięciu pięter, całkowicie pokryty panelami słonecznymi, skupiał na sobie promienie słońca jak olbrzymi kwiat w swoje płatki. Przed kryzysem handlował energią wyprodukowaną przez te panele, ale gdy trzeba było zaciskać pasa, sam zaczął z niej korzystać. Został jednym z nielicznych, którzy nie musieli dokładać do interesu, aby przetrwać.
Popijając kawę, przyglądał się tabelkom. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Wszystko miał pod kontrolą. To dawało mu taką satysfakcję, że nie potrzebował już niczego innego. Miał już wszystko, mógł teraz jedynie zarabiać i korzystać z tego, co miał. Mógł się tym najeść do syta.
– Kandydaci czekają w gabinecie numer trzy – odezwał się naraz robot.
Armin wzdrygnął się. Ręka mu zadrżała, a kawa wylała się na nieskazitelnie białą marynarkę.
– Dzięki za przypomnienie, Alexandro – stwierdził, odstawiając pustą filiżankę.
Ściągnął z siebie marynarkę.
– Przynieś mi drugą – powiedział, pokazując na poplamione ubranie. – A to zabierz mi stąd do pralni.
– Oczywiście.
Robot chwycił marynarkę i wyjechał z gabinetu. Armin w tym czasie dokończył czytać sprawozdanie wydatków i dochodów. Tak go to pochłonęło, że nawet nie zauważył, kiedy robot zjawił się tuż przy nim z czystą marynarką.
– Kandydaci czekają w gabinecie numer trzy – powtórzył tym samym tonem.
Armin potarł skronie, powracając ze świata wykresów i tabel do świata rzeczywistego.
– Kto…? Aha, dobrze – mruknął.
Wciągnął na siebie marynarkę, dopiął mankiety i spojrzał jeszcze raz na tabele. Wyświetlił model prototypu maszyny, którą będą składać nowi pracownicy.
– Jestem ciekaw, czy ci pajace z Nerek będą chcieli się zemścić na królowej za tamtą krwawą masakrę – mruknął, przyglądając się hologramowemu modelowi. – Bo jeśli tak, to moim cacuszkiem rozprawią się z nią w kilka chwil. Ciekawe… Ciekawe, kto pierwszy się na to skusi – powiedział sam do siebie.
– Kandydaci czekają… – zaczął znów robot.
– Tak, wiem, wiem, chodźmy do nich – przerwał mu.
Wyszedł ze swojego biura, a robot cicho sunął za nim, unosząc się kilka centymetrów nad ziemią. Wsiedli do windy, a ta zawiozła ich na sam dół, na parter, tam, gdzie czekali kandydaci. Robot otworzył drzwi gabinetu numer trzy, a Armin wszedł za nim pewnym krokiem. Grupka trzynastu osób siedziała, każdy przy swoim pulpicie i czekała z napięciem. Na jego widok wszyscy wstali. On machnął ręką, aby usiedli.
– Siadajcie, siadajcie – powiedział zdawkowo.
Omiótł ich wzrokiem. To były te same twarze, które niedawno widział na hologramach. Wypatrzył zaraz ładną twarz kobiety o krótkich, ciemnobrązowych prostych włosach, siedzącej z tyłu. Nie wyróżniała się niczym na tle innych, a jednak od razu ściągnęła jego spojrzenie. Patrzyła na niego tak jak wszyscy, z nieśmiałą niepewnością. W końcu to on sam, wielki Armin, założyciel największej fabryki robotów, miał ich dziś przesłuchiwać.
Armin lubił to zajęcie, choć w nawale obowiązków nie zawsze miał czas, aby osobiście przesłuchiwać każdego nowo zatrudnionego pracownika. Ale dziś wyjątkowo postanowił, że sprawdzi, z kim będzie miał do czynienia. Chciał być pewien swoich ludzi. Lubił mieć wszystko pod kontrolą.
– Witajcie, na pewno wiecie kim jestem, ale jeśli ktoś jeszcze z was mnie nie zna, to myślę, że to jest ten moment, w którym powinien opuścić ten gabinet – powiedział na wstępie.
Nikt się nie poruszył. Uśmiechnął się półgębkiem.
– Dobrze, skoro już mnie znacie, to pozwólcie, że teraz ja poznam was – powiedział. – Zacznę od ciebie. Kim jesteś, jaki jest twój status i jakie masz szkolenie.
Mężczyzna siedzący najbardziej na lewo wstał i przedstawił się.
– Nazywam się Trevor, jestem mechanikiem, pracuję od trzech lat w zawodzie, to znaczy pracowałem, bo po kryzysie energetycznym jestem pół roku bez pracy – powiedział. – Skończyłem kurs obsługi maszyn, wózka transportowego i znam się na pilotażu autolotów.
Armin z korpusu robota wyświetlił jego hologram przed sobą i porównał dane z jego identyfikatora z tym, co przed chwilą mężczyzna powiedział.
Spojrzał na niego.
– Jesteś przyjęty – oznajmił.
Mężczyzna wyglądał na zdumionego.
– Co…? Ja? Tak szybko? – spytał zdziwiony.
– Tutaj się nie marnuje czasu – odparł Armin z uśmiechem. – Przejdź do pokoju numer pięć, tam ci wszystko wytłumaczą, co masz dalej zrobić.
– Ja… oczywiście. Dziękuję, panie – powiedział Trevor bardzo przejęty.
Przeszedł przez gabinet i zniknął za drzwiami.
– Teraz ty – oznajmił Armin, pokazując na kobietę, która siedziała obok Trevora.
– Ja jestem Daniela, przybyłam tu z Płuc – powiedziała wstając.
– Z Płuc? – Armin udawał zaskoczonego, sprawdzając jej identyfikator. – To kawał drogi stąd. Co cię skłoniło do przybycia do Języka?
– Pan… To znaczy pańska firma – poprawiła się. – Zawsze chciałam pracować w takiej firmie.
– Czemu akurat w mojej? – spytał, sprawdzając ją. – Przecież w Płucach też macie fabrykę robotów.
– Ale pan ma najlepszą – oznajmiła pewnie.
Armin przyjrzał jej się. Nie lubił tanich pochlebców, a kobieta wyglądała na taką, która pochlebstwami chciała sobie utorować drogę do awansu. Nie dał jednak poznać po sobie, że o cokolwiek ją podejrzewa.
– Masz tutaj napisane, że wcześniej pracowałaś w świątyni – stwierdził, czytając jej dane. – Można wiedzieć w jakim charakterze?
– Byłam… tancerką – odpowiedziała, wahając się tylko o sekundę.
Obrzucił ją spojrzeniem. Jak na jego oko była zbyt gruba na tancerkę, ale nie powiedział o tym ani słowa.
– Praca w fabryce jest ciężka, myślisz, że dasz sobie radę? – zapytał.
– Oczywiście.
Wyglądała na pewną siebie, trochę zbyt pewną jak na jego gust. I trochę zbyt bezczelną. Spojrzał jeszcze raz na jej dane.
– Ukończyłaś tylko jeden kurs z obsługi maszyn – zauważył. – A co jeśli kierownik produkcji będzie chciał kogoś do pomocy przy montażu silników?
Wzruszyła ramionami.
– To poprosi kogoś innego – odparła.
Armin ściągnął usta.
– Rozumiem – stwierdził, zamykając jej hologram. – Przejdź do pokoju numer dwadzieścia.
– Ja też zostałam przyjęta? – spytała podekscytowana.
– Nie.
Mina jej zrzedła.
– Co, ale jak to? – spytała zdumiona.
– Tak to, następna osoba – powiedział, przechodząc do kolejnej kobiety.
– Ale… ale ja mam wszystkie kwalifikacje! – zawołała oburzona.
– Ale ja już z tobą skończyłem, możesz wyjść – uciął.
Dziewczyna z rumorem odsunęła swoje krzesło i opuściła gabinet z nadąsaną miną.
– Ty? – spytał kolejną kobietę.
Ta wstała pospiesznie.
– Nazywam się Amanda, jestem z poziomu F, przeniosłam się do centrum w poszukiwaniu pracy, kiedy ukończyłam dwadzieścia jeden lat i przestałam mieć opiekuna – powiedziała jednym tchem. – Usłyszałam, że w ArminRobot jest nabór pracowników, więc się zgłosiłam, no i…
Wyglądała na zmieszaną i przestraszoną. Armin przyjrzał jej się, sprawdzając jej dane z hologramu.
– Pracowałaś już kiedyś w takiej fabryce? – zapytał ją.
– Nie, proszę pana – bąknęła.
– A chciałabyś tu pracować?
Pokiwała głową, ale nie ośmieliła się spojrzeć mu w oczy.
– Co? Nie usłyszałem? – spytał.
– Tak, chciałabym – powiedziała niepewnie. – Ale… Ale ja też nie mam kwalifikacji do montażu silników – wydusiła z siebie.
Armin spojrzał na nią.
– Nie martw się, wszystkiego się nauczysz – stwierdził. – A na początek będziesz pracować na taśmie, to najlżejsza praca w fabryce, dobrze?
Ona podniosła na niego wzrok, jakby nie dowierzała temu, co usłyszała.
– Co…? Ja…?
– Przejdź do pokoju numer pięć, tam cię zarejestrują.
– To znaczy… To znaczy, że ja dostałam pracę? – spytała.
– Tak, idź, czekają na ciebie – powiedział.
– Och…
Dziewczyna poczerwieniała na twarzy.
– Dziękuję, panie, postaram się pana nie zawieść – powiedziała z zapałem.
– Wiem, a teraz idź.
Ona skłoniła mu się i poszła pospiesznie do wyjścia. Armin przeszedł do następnej osoby.
Rozmawiał z nimi jeszcze przez kilkanaście minut. Musiał przyznać, że świetnie się odnajdywał w takich wywiadach. Czasem wystarczyło mu tylko kilkanaście sekund, aby rozpracować człowieka i jego intencje. Wiedział, że niekiedy pierwsze wrażenie mogło zmylić, ale wówczas posiłkował się danymi z identyfikatora. Odrzucił jeszcze kilka osób, które przyszły tu z czystej ciekawości, albo tak jak ta niedoszła tancerka, chcieli małym kosztem dużo zarobić. Nie lubił takich leni i cwaniaków. Wiedział z doświadczenia, że tacy ludzie potrafili rozbić nawet dobrze zgrany zespół. A u niego w fabryce przede wszystkim się pracowało, a nie liczyło na profity. To dlatego ArminRobot osiągało takie wyniki.
Na sam koniec zostawił sobie ładną dziewczynę, na którą wcześniej zwrócił uwagę. Zostali sami, tylko on i ona oraz robot, który wyświetlał jej profil z korpusu. Armin przeczytał dokładnie informacje z jej identyfikatora.
– To powiedz coś o sobie – zaproponował.
Kobieta wstała powoli. Przyjrzał jej się. Była bardzo zgrabna, choć wcale tego nie podkreślała ubraniem. Miała na sobie prostą bluzkę i spódnicę sięgającą nieco powyżej kolan. Wyglądała pospolicie, choć poruszała się niczym prawdziwa dama.
– Nazywam się Mari, jestem z poziomu E, mieszkałam na obrzeżach Języka w dzielnicy dziesiątej, ale po śmierci opiekunów przeniosłam się bliżej w poszukiwaniu pracy – powiedziała.
Miała miły głos i spokojny sposób mówienia. Popatrzył na nią z ciekawością.
– Mów dalej – zachęcił.
– Pracowałam wcześniej w fabryce ubrań, ale zrezygnowałam z niej po tygodniu.
– Można wiedzieć dlaczego? – zapytał.
Zobaczył delikatną zmianę na jej twarzy.
– Nie podobało mi się zachowanie niektórych przełożonych względem pracownic – powiedziała dyplomatycznie.
– A może to im się nie spodobało twoje zachowanie? – spytał prowokacyjnie, chcąc ją sprawdzić.
– Być może – odparła. – W każdym razie na tym polu nie mogliśmy dojść do porozumienia i odeszłam – powiedziała.
– Czy z mojej fabryki też odejdziesz, gdy nie spodoba ci się jakieś zachowanie kierowników? – zapytał. – Albo moje?
Ona delikatnie przygryzła dolną wargę. Widział, że starała się zachować kamienną twarz, ale coś z jej emocji odbiło się na jej obliczu.
– Niewykluczone – odparła.
Uniósł brew.
– A jakie to zachowanie tak cię odstręczyło? – drążył, coraz bardziej ciekawy.
– Dwuznaczne propozycje wobec kobiet – powiedziała zwięźle.
Armin zlustrował ją spojrzeniem.
– Zdajesz sobie sprawę, że niekiedy takimi propozycjami można dostać awans? – spytał, znów chcąc ją sprowokować.
– Tak, to też mi proponowano – odparła.
– I?
– To nie w moim stylu.
Uśmiechnął się lekko. Sprawdził znów jej dane.
– Masz tu napisane, że przez pół roku pomagałaś w Centrum Rozwoju Dzieci, ale nie ma nigdzie informacji o tym ile zarabiałaś – zauważył.
– Pracowałam za darmo – powiedziała.
– Za darmo?
Spojrzała w bok, zmieszana.
– Potrzebowali kogoś do pilnowania najmłodszych dzieci, a ja akurat nie miałam innego zajęcia, więc postanowiłam im pomóc.
– Pokaż mi swoje dłonie – zażądał, podchodząc do niej.
Ona posłusznie wysunęła ręce przed siebie. Armin uchwycił lekko jej nadgarstek i obrócił jedną jej rękę opuszkami palców do góry.
– Masz zbyt delikatne dłonie, nie nadają się do pracy z maszynami – stwierdził.
Puścił jej rękę, a na zwiesiła głowę.
– Rozumiem – powiedziała przygaszonym tonem.
Odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia.
– Zaraz, a ty dokąd? – zapytał, zatrzymując ją tym pytaniem w miejscu.
– Powiedział pan, że się nie nadaję do pracy… – bąknęła.
– Powiedziałem, że twoje dłonie nie nadają się do pracy z maszynami – stwierdził. – Ale myślę, że do innej pracy nadadzą się idealnie.
Ona obróciła się do niego.
– Do jakiej? – spytała.
Armin cmoknął.
– Widzisz tego robota? – spytał, pokazując na Alexandrę. – To jest mój najnowszy model, najlepszy robot domowy. Potrafi sprzątać, gotować, prać, obsługiwać ludzi, ma nawet wbudowany system uczenia się i potrafi udawać ludzkie emocje – wymienił. – Nieudolnie, ale pracuję nad nim.
Kobieta przysłuchiwała mu się, pocierając nerwowo dłonie.
– Niestety, muszę to przyznać ze wstydem, nawet najlepszy robot nie zastąpi człowieka i jego złożonej osobowości – powiedział. – Już dawno o tym myślałem, ale dziś podjąłem decyzję. Potrzebuję prawdziwej sekretarki, a nie robota, kogoś, kto ogarnie za mnie mój kalendarz spotkań, zajmie się moim biurem i wszystkimi kontrahentami, którzy dniem i nocą dobijają się do mnie, nie dając mi ani spać, ani żyć.
Mari zamrugała zaskoczona. Widział, że zrozumiała, co miał na myśli.
– Ja miałabym być…?
– Zaczniesz od jutra – powiedział. – Dostaniesz wszystkie uprawnienia i będziesz mogła zarządzać Alexandrą. Ona będzie za ciebie robić cięższe rzeczy, ty zajmiesz się głównie obsługą mojego biura.
Kobieta wyglądała na bardzo zmieszaną.
– Oczywiście stawka będzie znacznie wyższa, niż ta dla pracowników fabryki – dodał. – Myślę, że sto punktów na godzinę w ośmiogodzinnym systemie pracy powinno cię usatysfakcjonować.
– Sto na…? – wyjąkała.
– Jeśli nie masz innych pytań, zapraszam do pokoju numer pięć.
– Ale… ja nie jestem pewna, czy posiadam odpowiednie kwalifikacje do takiej pracy… – powiedziała.
Armin przyjrzał jej się.
– Cenię sobie ludzi z zasadami, a ty wyglądasz mi właśnie na taką osobę – stwierdził. – Takich ludzi wolę trzymać blisko siebie.
– Ale…
– Poza tym widać, że nie zależy ci na zysku i potrafisz się poświęcać dla innych, a takie osoby trudno przekupić – dodał. – Dlatego uważam, że nadasz się na tę funkcję idealnie. Masz jeszcze jakieś pytania?
Zobaczył, że zarumieniła się cała i nerwowo podrapała się w szyję.
– Ja… No cóż… Jestem zaskoczona – powiedziała. – Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy…
Armin przyglądał jej się z uśmiechem.
– Przyjdź jutro o ósmej na sto pięćdziesiąte trzecie piętro. Alexandra będzie tam na ciebie czekać i we wszystko cię wdroży. Prawda, moja droga? – zagadnął odwracając się do robota.
– Oczywiście – odparł uprzejmie robot.
Mari dygnęła lekko.
– Dziękuję, panie – powiedziała tylko, po czym odwróciła się i poszła do wyjścia.
Armin patrzył za nią jak wychodzi z gabinetu.
– To co? – spytał robota. – Jakie masz jeszcze dla mnie na dziś atrakcje?
– O godzinie dwunastej trzydzieści masz umówione spotkanie w siedzibie Banku Punktów w sprawie nowej regulacji opłat i uchwaleniu podatków w związku z nadchodzącym Świętem Biblioteki – poinformował robot.
– Ech, zdziercy, nie dadzą człowiekowi zarobić – mruknął. – Ciekawe, co tym razem wymyślili. Dobrze, przygotuj mój autolot.
Robot błysnął oczami.
– Właśnie wysłałam techników, aby go sprawdzili – powiadomił.
– Doskonale, a zatem chodźmy.
Opuścili gabinet i wjechali na dwunaste piętro. Na specjalnie przystosowanym do tego ogromnym tarasie widokowym znajdowały się garaże z wszystkimi jego autolotami. Armin przeszedł do dwuosobowego ścigacza. Siadł za sterami, a robot usiadł obok niego. Nie ufał mu na tyle, aby pozwalać mu pilotować. Roboty sprawdzały się w mechanicznych czynnościach, ale w locie trzeba czasem podejmować decyzje sprzeczne z logiką i opłacalnością, zwłaszcza kiedy szybko zmienia się sytuacja.
Uruchomił silnik, kopuła garażu otworzyła się nad nim i wystrzelił w powietrze. W kilka minut doleciał do budynku Biblioteki.
– Witaj, Armin – powiedział robot, witając go przed wejściem.
– Witaj, Monica, wspaniale wyglądasz – powiedział. – Widzę, że nic się nie starzejesz.
– Jestem najnowocześniejszym robotem z twojej produkcji, ja nigdy się nie starzeję – odparł robot uprzejmym głosem.
– Otóż to – stwierdził Armin.
Spotkanie z największymi biznesmenami w mieście przebiegało tak jak zazwyczaj. Najpierw gratulowali sobie swoich sukcesów, przemilczając porażki lub znacznie je umniejszając, potem dyskutowali o nowych stawkach za energię, gdzie Armin chwalił się tym, jak wspaniale rozwija się jego blok solarny. Wielcy Rządzący pojawili się na chwilę na spotkaniu w formie wirtualnych hologramów i jednogłośnie uchwalili podwyższenie podatków. Opłaty wzrosły dwukrotnie w porównaniu do zeszłego roku. Nikt nie był z tego powodu zadowolony, ale nie ośmielono się tego skomentować w ich obecności.
– Jak wiecie, sytuacja jest trudna i wszyscy potrzebujemy środków – powiedział Oscar, jeden z Wielkich Rządzących. – Rada Nadzorcza pracuje obecnie nad nowym projektem, który pomoże nam wyjść z tego kryzysu. Nie ukrywamy, że mamy na myśli przede wszystkim zrujnowanie chrześcijańskiej królowej, która coraz bardziej załazi nam za skórę. Nie możemy na razie zdradzić szczegółów, ale już teraz mogę powiedzieć, że będziemy do tego potrzebować ciebie, Armin…
Armin drgnął zaskoczony. Wstał, kłaniając się przed hologramem.
– Jestem do waszej dyspozycji – powiedział.
– Rada jest bardzo zadowolona z prototypu robota, którego im przesłałeś – powiedział Oscar.
– Och, czyżby? Nie spodziewałem się tego – odparł. – Sądziłem, że projekt się nie spodobał i to dlatego zwlekacie z zapłatą… – dodał.
Kilku z jego znajomych biznesmenów wymieniło znaczące spojrzenia. Wiedział, że nie tylko on miał problemy z egzekwowaniem płatności od Wielkich Rządzących.
– Kiedy nasz projekt będzie gotowy, zgłosimy się do ciebie – powiedział Oscar. – I zapłacimy z góry.
– Bardzo miło mi to słyszeć – odparł Armin.
– To wszystko, co rada miała wam do przekazania – oznajmił Oscar. – Raporty z dzisiejszego zebrania wraz z nowymi cennikami opłat zostaną wam przekazane jeszcze tego wieczoru. Chwała Kronosowi!
Wszyscy wstali.
– Jemu chwała! – odparli zgodnie.
Hologram zniknął, a biznesmeni zaczęli rozmawiać między sobą, teraz dopiero ośmielając się otwarcie krytykować nowe stawki.
– Ktoś tutaj musiał się wykazać przed Wielkimi Rządzącymi – skwitował jeden z jego znajomych, spoglądając na niego z uśmiechem. – Czyżby nasz pan od robotów dostał ofertę życia?
Armin uśmiechnął się pewnie.
– Drogi Sergiuszu, ja takie oferty otrzymuję przynajmniej raz w miesiącu – odparł zdawkowo.
Ale w duchu cieszył się z tej nowej propozycji. Nie dał jednak tego po sobie poznać. Świat wielkich biznesów nie rozpieszczał i nie miał co liczyć na przyjacielskie względy. Ci, którym dziś ściska ręce, mogą jutro wbić mu nóż w plecy. Dlatego trzymał się na dystans i wszystkie komplementy przyjmował pół żartem.
Wyszedł wcześniej ze spotkania. Dostał powiadomienie na identyfikatorze o zepsutej maszynie i natychmiast skontaktował się z mechanikiem.
– Panie, produkcja głowic stanęła – powiedział mechanik z hologramu, kiedy Armin pospiesznie wracał autolotem do biura.
– Czego potrzeba? – spytał.
– Nowych części, ale te kosztują przynajmniej dwadzieścia tysięcy od sztuki, a zatrzymały się trzy taśmy. Razem to będzie jakieś osiem… nie, dziesięć części zamiennych.
– Zamów je jeszcze dziś, punkty nie grają roli – odparł, parkując autolot na tarasie swojego wieżowca. – Czy przyszła nowa dostawa z Nerek?
– Nie, panie, mieli znów opóźnienia z powodu zamieszek w mieście, to ci przeklęci chrześcijanie znowu zablokowali drogi – odparł mechanik.
Armin westchnął.
– W takim razie Lord Klaudiusz będzie musiał sobie poczekać na dostawę – stwierdził. – Alexandra, wyślij kwiaty jego żonie i przekaż moje najszczersze przeprosiny – powiedział, zwracając się do robota.
– Oczywiście – zgodził się robot.
– Czy to wszystko, Marcel? – spytał mechanika.
– To wszystko, panie.
– Poinformuj mnie, kiedy przyjdą części.
– Tak jest, panie – oznajmił mechanik i Armin zamknął hologram.
Wysiadł z autolotu.
– Alexandra, zanim dostarczysz kwiaty…
– Już przekazałam informację kurierowi – oznajmił robot świecąc oczami. – Kwiaty zostaną dostarczone za godzinę pod dom pani Very.
– …zrób mi kawę – dokończył zdanie. – Tylko tym razem smaczną, nie te ochłapy co ostatnio. Czy potrafisz to dla mnie zrobić?
– Oczywiście – zgodził się automatycznie robot, sunąc za nim cicho korytarzem w stronę wind.
Armin potarł skronie.
– No tak – mruknął. – Alexandra, jakie masz jeszcze dla mnie na dziś atrakcje? – spytał.
– Twój wieczór nie zawiera żadnych dodatkowych planów – odparł robot.
– Niemożliwe, czyżbym miał czas dla siebie? – powiedział, wchodząc do swojego gabinetu. – W takim razie połącz mnie z Rajmundem, muszę mu powiedzieć o nowym projekcie na roboty bojowe z orionu. Ale najpierw kawa!
– Oczywiście – usłyszał ten sam mechaniczny głos.
Usiadł w fotelu i wziął głęboki oddech. Spojrzał przed siebie na panoramę miasta. Było późne popołudnie. Po chwili zjawił się robot z kawą. Armin spróbował jej odrobinę i skrzywił się.
– Lepiej ci wychodzi zarządzanie cyfrowe całą fabryką, niż zrobienie jednej porządnej kawy – mruknął.
– Przykro mi, że nie spełniam twoich oczekiwań – odparł uprzejmie robot beznamiętnym głosem.
– Łącz mnie z Rajmundem – mruknął.
Robot stanął na wprost niego, a z jego korpusu wystrzelił obraz. Armin na moment zamknął oczy, dopiął marynarkę i zaraz spojrzał prosto w hologram.
***
Do późno omawiali szczegóły nowego projektu. Armin przedstawił Rajmundowi wizualizację Wojownika, robota bojowego, którego stworzył sam od podstaw. Rajmund był jego najlepszym technikiem i dobrym znajomym, z którym przeprowadzili już wiele udanych transakcji. Cenił go za rzetelne podejście do pracy i drobiazgowość. Zlecał mu zawsze najtrudniejsze prace, ale i też najsowiciej go nagradzał. Wiedział, że może na nim polegać.
– Myślę, że całość może dobrze zadziałać – stwierdził hologramowy Rajmund, przechadzając się w formie trójwymiarowego obrazu po jego gabinecie. – Ale najpierw trzeba by je wypróbować w walce.
Armin okrążył dookoła trójwymiarowy model robota. Zdjął wcześniej marynarkę, podwinął rękawy koszuli i na bieżąco korygował hologramowy model, analizując z Rajmundem każdą jego najmniejszą część.
– Pytanie gdzie – powiedział Armin.
– Nie masz tam jakichś zamieszek w Języku? – spytał Rajmund ze śmiechem. – Zawsze można by wykorzystać takie roboty do tłumienia rozrób.
Armin uśmiechnął się półgębkiem.
– Na razie mamy tu spokojnie, aż za spokojnie chciałoby się powiedzieć – mruknął. – Chociaż nasi czcigodni przywódcy ostatnio coś przebąkiwali o nowym ataku na królową.
– To dlatego tak się pospieszyłeś z tym projektem – powiedział Rajmund.
Armin spojrzał w oczy hologramowej postaci mężczyzny stojącego przed nim.
– Wiesz, wolę trzymać rękę na pulsie – stwierdził. – A nuż wyskoczą z jakąś wojenką, a wówczas ja będę gotowy i od razu będę mógł wystawiać rachunki.
Rajmund zaśmiał się cicho.
– Ty to byś mógł nawet własnych rodziców sprzedać – powiedział wesoło.
– Zależy ile by kosztowali… – powiedział z nutką wesołości.
Rajmund znów się roześmiał.
– Wiesz, żarty żartami, ale prawda jest taka, że Wielcy Rządzący rzeczywiście coś szykują – powiedział Armin poważniejąc. – Dziś mieliśmy spotkanie w Bibliotece z całą ekipą. Wyznaczyli mnie na swojego biznesowego wspólnika. Spodobały im się roboty – dodał znacząco. – A wiesz, co to może oznaczać.
– Ale chyba nie ośmielą się zaatakować otwarcie królowej, po tym jak jej armia rozgromiła tych z Nerek? – spytał Rajmund.
– Kto ich tam wie? – odparł. – Ważne, żeby kupowali moje roboty. A kto wygra, to jest mi już zupełnie obojętne.
– Kochanie, jeszcze rozmawiacie…? – odezwał się naraz delikatny, kobiecy głos gdzieś zza hologramu.
Rajmund, ten hologramowy, obejrzał się za siebie.
– Skarbie, mówiłem ci, że omawiam teraz ważne sprawy – odparł mężczyzna.
– Ach, ale już czekamy na ciebie z kolacją, ja i dzieci, a one chciały ci opowiedzieć, co robiły dziś w dziecięcej uczelni… – nalegała kobieta.
Słychać było tylko jej głos.
– Dobrze, zaraz przyjdę – odparł Rajmund. – Tylko nie wchodź tu, kiedy prowadzę rozmowy – dodał ciszej.
Ona odpowiedziała coś niezrozumiale i zaraz ucichła. Hologramowy Rajmund stanął znów na środku jego gabinetu. Armin przyglądał mu się zza trójwymiarowego modelu robota.
– Wybacz to – powiedział zmieszany.
– Wracając do tematu – podjął znów Armin. – Co myślisz o tym korpusie? Nie wydaje ci się zbyt lekki? – spytał, pokazując mu model samego korpusu, który odłączył od całości robota i zawiesił w powietrzu przed nimi.
Rajmund przyjrzał się konstrukcji.
– To zależy, do czego będą służyć – stwierdził. – Bo jeśli jako armia na wojnę w walce wręcz, to może być i lżejszy korpus, wówczas robot będzie bardziej zwrotny. Ale jeśli będzie to robot komercyjny, na przykład do ustawianych walk, to wtedy można by go nieco podrasować i zrobić mu dodatkowe wspomagacze tu… tu… i tu – powiedział, dotykając w powietrzu odpowiednich punktów na modelu.
– Nie przegrzeje się? – spytał Armin.
– Tak myślisz?
– To może być za duże obciążenie – stwierdził.
– Dlatego warto się zastanowić pod jakiego klienta będziemy je produkować – powiedział Rajmund. – Bo jeśli zainteresowani są nimi Wielcy Rządzący, to na pewno nie chodzi im o robota sprzątającego, czy podającego drinki.
– A oni na pewno będą chcieli wykorzystać je w walce – powiedział. – Więc można by je trochę odchudzić, na przykład w tym miejscu, co myślisz? – spytał, spoglądając na mężczyznę, ale w tej samej chwili na hologramie przed nim pojawiła się jakaś mała dziewczynka, która zaczęła biec do Rajmunda.
– Tatusiu, kiedy wreszcie przyjdziesz…? – zawołała, dopadając do kolan mężczyzny.
– Klara, na litość… Chodź tutaj – powiedział Rajmund i wziąwszy ją na ręce, przeszedł z nią poza czujnik komunikatora.
Armin popatrzył przed siebie, bo naraz oboje zniknęli.
– Ile razy mam ci powtarzać, że nie wolno przeszkadzać tatusiowi, jak tatuś rozmawia przez hologram, co? – usłyszał poirytowany głos Rajmunda.
– Ale tatusiu… Już się nie mogłam ciebie doczekać… – usłyszał cichutki głos dziecka. – I chciałam ci pokazać mój obrazek, który zrobiłam…
– Zaraz przyjdę, a teraz idź do mamy, już! – ofuknął ją i naraz znów pojawił się przed nim jego trójwymiarowy obraz.
Spojrzał na Armina przepraszająco.
– Słuchaj, chyba musimy już kończyć, bo oni mi nie dadzą spokoju – powiedział zmęczonym głosem. – Wrócimy do tego innym razem, co?
– Nie ma sprawy – odparł. – Poza tym już chyba wszystko omówiliśmy. Dostawa orionu powinna przyjść lada dzień, a wtedy dopiero zabierzemy się za produkcję. Zatrudniłem dziś paru nowych pracowników i będę mógł otworzyć tamto skrzydło, które remontowałem zeszłej jesieni, więc wszystko się akurat zgra w czasie.
– W takim razie wyślę ci moich ludzi, którzy pomogą ci w montażu.
– Dzięki, przydadzą mi się na pierwszą serię próbną – odparł Armin.
Usłyszał znów w tle jakieś piskliwe okrzyki dzieci. Zobaczył jak Rajmund spogląda na coś, co tylko on widział u siebie w mieszkaniu.
– Och, te dzieciaki… Teraz już naprawdę muszę lecieć, trzymaj się – powiedział.
– Ty t…
Hologram zgasł, zanim zdążył dokończyć słowo i wszystko ucichło. Armin został sam w swoim gabinecie z trójwymiarowym modelem robota. Za oknem zapadła już noc, a miasto błyszczało od świateł neonów. Podszedł do ogromnego okna i popatrzył w dal. Przyglądał się wirującym wokół wieżowców autolotom, a potem olbrzymim ekranom publicznym. Emitowały właśnie jakiś program rozrywkowy, ale niespecjalnie go to interesowało. Oparł się ramieniem o chłodne szkło i na moment przymknął oczy. Miał wrażenie jakby zeszło z niego jakieś napięcie, które sztucznie podtrzymywał przez cały dzień. Poczuł się naraz strasznie zmęczony.
Przejechał dłonią po twarzy.
– Alexandra, jaki stan produkcji na dziś? – zapytał, nie otwierając oczu.
Usłyszał jak robot, który przez cały czas stał cicho w rogu pomieszczenia, teraz wysuwa się do przodu.
– Dziś wyprodukowano dwadzieścia dwa tysiące części do robotów, oraz trzynaście tysięcy sztuk gotowych produktów komercyjnych – oznajmiła mechanicznie, błyskawicznie przeliczając raporty z całej fabryki, które spływały wprost do jej procesora. – Uszkodzone modele w liczbie trzy sztuki. Nadwyżka produkcji wynosi jeden i pół procenta.
Armin pokiwał głową, nadal nie otwierając oczu.
– Prześlij mi to na moje biurko, porównam to z poprzednim miesiącem.
– Oczywiście – odparł robot.
– A teraz wyjdź, chcę zostać sam – powiedział, otwierając oczy i patrząc na światła miasta. – Nie kontaktuj mnie już z nikim na dziś.
– Oczywiście – zgodził się robot.