Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • nowość
  • promocja

Artefakty Uranosa. Triumf królowej Serca. Tom 4 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
12 listopada 2025
3379 pkt
punktów Virtualo

Artefakty Uranosa. Triumf królowej Serca. Tom 4 - ebook

Lor popełniła największy błąd w życiu. By go naprawić, podjęła się niebezpiecznej misji. Mroczny król Aurory, Rion, obdarzony nieznaną dotąd mocą, poprzysiągł sobie odszukać ją i zniszczyć. W dodatku królowa Serca będzie musiała stawić czoło konsekwencjom swojej dzikiej, nieokiełznanej magii, która przysparzają jej coraz więcej wrogów.

By ocalić zagrożony kontynent i uratować Nadira, Lor będzie musiała odnaleźć zagubione arki Artefaktów. Ale czy w walce o najwyższą stawkę sama nie zaczyna przemieniać się w potwora? Czy nie powtórzy błędów swej babki? Królowa Serca stanie przed próbą, która rozstrzygnie wszystko.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8425-768-5
Rozmiar pliku: 3,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD AUTORKI

Drogie Czytelniczki,

jestem bardzo podekscytowana, mogąc powitać Was z powrotem w Uranosie. Będziecie mogły poznać zakończenie serii, która przejęła kontrolę nad moim życiem i zupełnie je zmieniła. Wiem, że zakończenie Losów króla Słońca mogło być dla was trudne i bardzo mi przykro, ale teraz zobaczycie, w jaki sposób to wszystko złączy się w całość.

Triumf królowej Serca był najtrudniejszą powieścią, jaką przyszło mi do tej pory napisać (mam wrażenie, że to samo mówiłam ostatnim razem, ale zakończenie serii okazuje się o wiele większym wyzwaniem, niż mogłoby się wydawać). To również najdłuższa napisana przeze mnie książka, ale mieliśmy sporo do zrobienia… zresztą same zobaczycie.

Każde słowo pisałam z nadzieją, że będziecie kochać tę serię aż do ostatniej strony. Tak było w moim przypadku i jestem bardzo usatysfakcjonowana zakończeniem, jakie dla nich wszystkich stworzyłam.

Lor uda się na swoją najbardziej szaloną przygodę, więc nie spadnijcie z krzeseł, bo to będzie jazda bez trzymanki.

Poniżej przeczytacie ostrzeżenia dotyczące treści finałowego tomu Artefaktów Uranosa. Dziękuję, że udałyście się ze mną w tę podróż.

Obiecałam wam szczęśliwe zakończenie… oto i ono.

Uściski

NishaROZDZIAŁ PIERWSZY. LOR

Gdzieś poza granicą Afelionu

Moje serce biło teraz poza moim ciałem, wykrwawiało się na bezlitosną ziemię, na której klęczałam.

Szlochając, tuliłam się do Nadira, przyciskałam ucho do jego klatki piersiowej, siłą woli próbując zmusić jego serce, by zaczęło bić. Pozostawało jednak ciche i bezczynne, jak drewno osmalone przez pożar, pozbawione życia, powoli zmieniające się w proch.

Wstęgi mojej karmazynowej magii wtłaczały się przez jego kończyny, napotykając jedynie ziejącą pustkę w klatce piersiowej. To nie miało sensu. Magia ześlizgnęła się z niego, a ja z trudem chwytałam się resztek jego duszy, która teraz wlewała się w glebę.

Wywierając na siebie taki nacisk, ryzykowałam utratę kontroli nad magią leczniczą, która w każdej chwili mogła przemienić się w rozelektryzowaną błyskawicę, zdolną narobić znacznie większych szkód.

Trudno mi było jednak uwierzyć, że byłabym w stanie jeszcze pogorszyć tę sytuację.

Krzyczałam. Płakałam. Pozwalałam płynąć każdej łzie. Błagałam niebiosa i boginię, by go uratowały. Zaoferowałam im moją duszę w zamian za jego życie. Byłam gotowa zrobić wszystko.

Wizja rozmazała mi się w kącikach oczu, zrobiło mi się niedobrze, a w tyle gardła poczułam żółć. Na czoło wystąpiły mi kropelki potu, a ja miałam wrażenie, jakby świat przewrócił się do góry nogami. Swój krzyk czułam w każdym nerwie ciała; atakował moje uszy, krótkie włoski na ramionach i karku stawały dęba. Bolała mnie skóra, a nawet włosy. Ból w klatce piersiowej powodował, że miałam wrażenie, jakby manipulowały mną ogromne ręce, wykręcające moje ciało w przeciwnych kierunkach, niemal rozrywając mnie na pół.

Gdzieś z tyłu głowy wiedziałam już, że Rion i jego armia nadal są blisko. Chociaż się ukryliśmy, nadal musiałam uważać. Wkrótce obudzą się pod stworzoną przeze mnie kopułą, chyba że ich również zabiłam. Ale coś mi podpowiadało, że ostateczne pozbycie się króla Zorzy nie przyjdzie mi tak łatwo.

Miał w swoim posiadaniu arkę Serca. Jeszcze kilka dni temu w ogóle nie wiedziałam o jej istnieniu, ale ona należy do mnie. I chciałam dostać ją z powrotem. Coś mi mówiło, że wręcz jej potrzebowałam.

Przypomniałam sobie, jak wyglądała, gdy wylądowała w moich wyciągniętych dłoniach, oraz to, czym Empirium podzieliło się ze mną w Zanikaniu. Wirulencja. Ten czarny połyskujący kamień, który widziałam wielokrotnie, kiedy z Nicości wpatrywałam się w Twierdzę Zorzy, obiecując sobie, że ją zniszczę.

Czy arki powstały z tej samej substancji?

Wspomnienie duszącej czarnej magii Riona wniknęło w moje niespokojne myśli. Jakie mroczne moce płynęły w jego żyłach? Z jakimi siłami igrał król Zorzy? Czy to o to w tym wszystkim chodziło?

Pan Podziemi był pierwszym królem Zorzy podczas Drugiej Ery. Użył wirulencji, by próbować zniszczyć Zerrę, a teraz Rion położył swoje łapska na arce Serca. Zamierzał mnie unicestwić z jej pomocą? Ale dlaczego? A może byłam tylko punktem planu prowadzącego do jakiegoś innego celu?

Czy Rion wiedział, że śpi w łożu otoczonym czarną magią?

Czy wirulencja byłaby w stanie ożywić Nadira? Wczołgałabym się na czworakach w samo serce gór Beltza, jeśli tego byłoby trzeba, aby znów powrócił.

– Nadirze – szlochałam, mocząc jego koszulę łzami. – Przepraszam. Przepraszam.

To moja wina. Byłam bezmyślna i impulsywna, nie zastanawiałam się, kto może być w pobliżu, gdy uwolniłam swoją moc. Rion i jego straże musieli zapłacić za to, że znów mnie tknęli.

Bardzo ci dziękuję, że powiedziałeś mi, gdzie ją znaleźć.

Słowa Riona wróciły do mnie, usłyszałam je w głowie głośno i wyraźnie.

Ale nie miałam zamiaru w nie uwierzyć. Jeśli Nadir mnie wydał, miał ku temu jakiś powód. Nie miał wyboru. Nigdy nie zrobiłby tego z własnej woli. Musiałam w to wierzyć, po tym wszystkim, co przeszliśmy. W końcu mu zaufałam i teraz, przy pierwszej próbie, nie miałam zamiaru się zawahać.

Szlochałam, trzymając w pięściach materiał koszuli Nadira i zastanawiałam się, jak w ogóle miałam teraz żyć. Jak mogłabym istnieć bez niego?

Magia bulgotała pod moją skórą, przyciągała mnie do niego niczym palce szukające kropli wody na pustyni. To samo ogromne przyciąganie czułam, zanim w końcu przyznaliśmy, kim dla siebie jesteśmy. Czyżby moja magia również odczuła tę stratę?

Niczyje serce nie złamało się na tyle kawałków co moje. Nie istnieje liczba na tyle duża, bym mogła policzyć odłamki, które naciskały na moją skórę od wewnątrz. Zostałam sama. Wrzucona na fale bezdennego morza, w którym będę tonąć przez całą wieczność.

Mój towarzysz. Zabiłam mojego towarzysza.

– Pomocy! – wrzasnęłam, jakby ktokolwiek mógł sprawić, że to przestanie być prawdą. Poczułam szarpnięcie w żołądku i potworne pulsowanie w czaszce, które uderzało w jej kruche ściany. – Zabierz mnie teraz – szepnęłam. Nie mogłam żyć dalej, wiedząc, że to ja mu to zrobiłam.

Moje serce żyło teraz poza mną, odsłonięte, widoczne dla wszystkich, by mogli zobaczyć, jakim stałam się potworem.

Płakałam bez końca, czekając, aż dusza wypłynie z mojej piersi, a wszystkie emocje i uczucia ulecą ze mnie i zostawią mnie otępiałą, pustą i załamaną.ROZDZIAŁ DRUGI

Oj, przestań beczeć – rozległ się stanowczy głos, przywołując mnie do zdławionej ciszy. Gwałtownie podniosłam głowę i zdałam sobie sprawę, że nie byliśmy już w lesie, do którego zaciągnęłam Nadira. – To takie… flegmiaste.

Znaleźliśmy się w ogromnym, okrągłym pomieszczeniu, którego podłoga zrobiona była z błyszczącego materiału przypominającego marmur, ale składającego się tylko z jednej olbrzymiej płyty. Otaczały nas okna, wpuszczając do środka delikatne białe światło, które niemal zdawało się brzęczeć. Bardziej to czułam, niż słyszałam – tuż za moimi zębami coś jakby lekko wibrowało.

Choć nie była to ta sama komnata, w której poznałam Empirium, coś mi podpowiadało, że znalazłam się z powrotem w Zanikaniu. Nie miałam jednak pojęcia, czy to dobrze, czy źle.

Biorąc pod uwagę moje szczęście ostatnimi czasy, zapewne było to jednak coś kurewsko złego.

Stała przede mną kobieta w srebrzystej sukience, której zwiewne warstwy omiatały podłogę. Jej opalone ramiona były odsłonięte, a blond włosy układały się w loki niemal do samej talii. Na głowie nosiła srebrny diadem, który okalał jej śliczną twarz w kształcie serca. Para przeszywających akwamarynowych oczu wpatrywała się we mnie chłodno.

Wyglądała znajomo, ale chwilę zajęło mi stwierdzenie dlaczego. To dawna królowa Afelionu, która nie pomogła swoim ludziom i „zgłosiła się na ochotnika”, by zostać boginią.

– Zerra – szepnęłam, a kobieta przechyliła głowę na bok, patrząc na mnie, jakbym była kupą rozsmarowaną na jej bucie.

– Wezwałaś mnie. – Z gracją rozpostarła ramiona. – Oto więc jestem.

Rozejrzałam się w poszukiwaniu Empirium i ich dziwnego, zmieniającego się ciała, które składało się z wielu osób, ale wyglądało na to, że w komnacie była tylko nasza trójka.

– A więc to jest mężczyzna, do którego jesteś tak przywiązana – powiedziała Zerra, pociągając nosem. Eleganckim ruchem kucnęła i otaksowała go wzrokiem od stóp do głów. Chwilę zajęło mi zrozumienie jej słów. Czy ona wiedziała, kim jestem? Kim jest Nadir?

Wyciągnęłam rękę i chwyciłam jej szczupły nadgarstek. Sprawiała wrażenie delikatnej jak ptak, ale powietrze wokół niej cuchnęło chaosem, wiedziałam więc, że nie należy jej lekceważyć.

– Możesz mu pomóc? – zapytałam, gdy wyrwała nadgarstek z mojego uścisku.

Była bogiem. Jeśli ktokolwiek był w stanie to zrobić, to właśnie ona.

– Proszę. Spieprzyłam sprawę. Straciłam kontrolę nad swoją magią i…

Nozdrza Zerry rozszerzyły się, po czym bogini odepchnęła się od podłogi i wstała, a następnie cofnęła się o dwa ostrożne kroki.

– Mogę mu pomóc – powiedziała beznamiętnie, jakby właśnie nie zaproponowała mi liny ratunkowej, utkanej z połyskującej złotej nici.

– Dziękuję – powiedziałam, przygotowana, by oddać w zamian własne życie i cokolwiek innego, czego będzie domagać się Zerra. – Proszę. Zrobię wszystko, jeśli mu pomożesz.

Usta Zerry wykrzywiły się w uśmiechu, na widok którego się wzdrygnęłam.

– Owszem. Tak właśnie będzie, Lor.

Zamrugałam, raz jeszcze zauważywszy złowieszczą aurę jej piękna. Czekałam na warunki, które postawi przed moją przyszłością. Naszą przyszłością. Ścisnęłam ramię Nadira z nadzieją, że wie, ile jestem w stanie zrobić, by to naprawić.

– Co? – zapytałam w końcu, bo Zerra nie przestawała przyglądać mi się wciąż tym samym wyniosłym spojrzeniem. – On nie oddycha. Pospiesz się. Czego chcesz?

Zerra machnęła ręką.

– Nie martw się. Dopóki jest ze mną, przebywa w stanie zawieszenia. Kiedy postanowię go wskrzesić, nic mu nie będzie. Zupełnie jakbyś nigdy go nie zabiła.

Te słowa rozluźniły coś w moim sercu, ale miałam wrażenie, że to nie może być takie proste. Byłam pewna, że zanim to wszystko dobiegnie końca, będę musiała przejść wiele mostów. Przytuliłam go, czując, jaki zrobił się zimny, i widząc, jak bardzo zbladł. Przesunęłam palcem po jego brwi, muskałam opuszkami jego policzek, a moje oczy wypełniły się łzami. Zerra obserwowała nas, pomiędzy jej brwiami pojawiła się zmarszczka.

– Co sprawi, że postanowisz go wskrzesić? – zapytałam, zniecierpliwiona zaciskając zęby.

Zerra splotła dłonie na wysokości talii, zrobiła kilka powolnych kroków w lewo, a następnie zawróciła. Serce podeszło mi do gardła i musiałam stłumić w sobie chęć krzyknięcia na nią, żeby się, kurwa, pospieszyła.

– Arki – powiedziała po kilku chwilach, a części układanki zaczęły wskakiwać na miejsca.

– Arki. Cloris Payne nam o nich opowiadała.

– Wysoka Kapłanka Cloris – poprawiła Zerra. – Masz szanować jej pozycję i zwracać się do niej zgodnie z jej tytułem.

Pokręciłam szyją, żeby nie przewrócić oczami. Pieprzoną Cloris Payne uszanuję, kiedy świniom wyrosną rogi jak u jednorożców.

– W porządku. Opowiadała nam o nich Wysoka Kapłanka Cloris.

Zerra pochyliła brodę, jakby to ją zadowoliło. Ale tylko trochę. Cała jej postawa przypominała drwinę w ludzkiej formie. To miała być bogini kontrolująca nasze życia? Ta słaba, małostkowa kobieta?

– Nie posiadam arki Serca, jeśli o to ci chodzi.

– Wszystko w swoim czasie – odpowiedziała.

Postanowiłam nie zastanawiać się, co to miało znaczyć. Teraz liczył się wyłącznie Nadir.

– Arkę ma w posiadaniu król Alluvionu.

Westchnęłam, czując narastające w skroniach napięcie. Wiedziałam już, dokąd prowadzi ta rozmowa.

– Chcę, żebyś ją dla mnie pozyskała – powiedziała.

– No jasne. Wtedy go ożywisz?

Zerra zacisnęła usta i skinęła głową.

– Wtedy go ożywię.

– A jeśli nie uda mi się odnaleźć arki?

Zmarszczyła nos i przechyliła głowę eleganckim, kocim ruchem.

– Wtedy twój partner umrze.

Na te słowa moja klatka piersiowa ścisnęła się, jakby ktoś związał mi żebra grubymi żelaznymi łańcuchami.

– Wskrześ go od razu – błagałam. – On pomoże mi je znaleźć. A jeśli nam się to nie uda, znajdziemy inny sposób, by ci się odpłacić. Masz moje słowo.

Zerra przeszła niespiesznie kilka kroków. Miałam wrażenie, że chciała doprowadzić mnie do szału. Robiłam wszystko, żeby powstrzymać swój temperament. Była moją jedyną nadzieją, nie mogłam więc jej podpaść.

Jeśli to w ogóle było możliwe.

Po tej jednej interakcji i znając na temat jej przeszłości niewiele faktów, podejrzewałam, że jakakolwiek dobra strona tej królowej zmienionej w boginię już dawno spłonęła i obróciła się w proch.

– Nie – odpowiedziała. – Nie podoba mi się ten pomysł.

– Ale Nadir wie więcej ode mnie na temat władców i ich królestw – odparłam. – Będzie dla mnie ogromną pomocą. Dzięki niemu o wiele szybciej znajdę arki.

Starałam się modulować głos tak, by brzmieć pewnie, choć moje wnętrzności topiły się, tworząc sadzawkę pełną żalu.

– Żebyście knuli przeciwko mnie? – zapytała. Zmarszczyłam brwi, myśląc o ostatniej rzeczy, którą przekazało mi Empirium. Chciało zastąpić Zerrę… Nagle jego ostatnie słowa uderzyły mnie z siłą sztormowej fali.

Królowa bez królestwa.

Chciało, żebym to ja pełniła tę funkcję. Przynajmniej tak mi się zdawało.

Czy Zerra o tym wie? Czy jestem dla niej zagrożeniem?

To było wyjątkowo podejrzane. Trudno było uwierzyć, że Zerra zupełnym przypadkiem znalazła mnie kilka chwil po mojej rozmowie z Empirium. Ale ono raczej jej o tym nie powiedziało. A jeśli powiedziało, to dlaczego?

Pokręciłam głową, udając, że nie mam pojęcia, o co chodzi.

– Nie wiem, co masz na myśli. Dlaczego miałabym przeciwko tobie knuć?

Nie chciałam tej roli. Co więcej, nie istniało nic, czego pragnęłam mniej niż tego, zupełnie jak dawni władcy, którzy również odmówili. Chcieli wrócić do domu i pomóc swoim poddanym podnieść się po katastrofach, które niszczyły ich ziemie. Ja pragnęłam tego samego. Wrócić do Serca i zająć należyte mi miejsce.

Zignorowałam cichutki, upominający głos w mojej głowie, mówiący, że może to wcale nie było moje przeznaczenie, nawet jeśli tego właśnie chciałam.

Ale to nie był problem na teraz.

Czy powinnam jej powiedzieć, że nie mam zamiaru zajmować jej miejsca? Uwierzyłaby mi? A jeśli o niczym nie wie, a ja wszystko bym jej zdradziła?

– Nie zrobilibyśmy tego – powiedziałam. – Nawet nie wiem, jak mielibyśmy tego dokonać.

– Takie są moje warunki. Pojedziesz do Alluvionu, wkradniesz się w łaski Cyjana i dowiesz się, gdzie jest jego arka.

– To wszystko? – zapytałam, czując nagły przypływ nadziei. To dałabym radę zrobić.

– Nie, to nie wszystko – parsknęła, jakbym była wręcz najgłupszym człowiekiem, jakiego spotkała. – Potem ją dla mnie ukradniesz.

Wstrzymałam kolejne zmęczone westchnienie, którym byłabym w stanie wywrócić całą tę komnatę. Wszyscy czegoś ode mnie chcą. Rion. Atlas. Cloris. A teraz… ta bogini, z której jest chyba niezła suka. A co gorsza, wydaje się niebezpieczna. Jak nóż zwisający mi nad głową.

– I wtedy przywrócisz życie Nadirowi?

– Tak – odparła. – Decyduj się. Męczy mnie już ta rozmowa. Równie dobrze mogę mu od razu pozwolić umrzeć. To naprawdę nie ma dla mnie żadnego znaczenia.

Powiedziała te słowa beztroskim tonem, ale smakowały jak kłamstwo.

Empirium opisało, ile trudu sobie zadała, by odzyskać arki. Nie robiłaby tego, gdyby nie miały one znaczenia. Rozdarła całego Uranosa w ich poszukiwaniu, próbując je zniszczyć, a teraz znów miała zamiar ich szukać.

Dlaczego myślała, że mnie uda się je znaleźć, skoro jej kapłanki zawiodły? Dlaczego poprosiła o to właśnie mnie? Zauważyła szansę, gdy ją wezwałam, wiedząc, że będzie mogła użyć Nadira jako środka perswazji? A może to wszystko zbieg okoliczności?

Ale czy to w ogóle miało jakieś znaczenie teraz, kiedy chodziło o jego życie?

– Gdzie będzie Nadir podczas mojego pobytu w Alluvionie?

– Tutaj, ze mną – odpowiedziała Zerra. – Spodziewałaś się, że urządzę mu paradę?

Poczułam na języku gorzki smak gniewu.

– Muszę wiedzieć, że będzie bezpieczny.

Zerra przewróciła oczami.

– Naprawdę nie masz innego wyjścia, droga Lor. Albo zaakceptujesz moją ofertę, albo odeślę cię do Uranosa i przekonasz się, czy dasz sobie radę sama. Ale musisz zrozumieć, że w tym drugim przypadku on umrze.

Jeśli Zerra wie o planach Empirium, być może właśnie wchodziłam w pułapkę. Nie wiedziałam też, czy dotrzyma słowa, zdawałam sobie jednak sprawę, że nie mam jej nic innego do zaoferowania. Jeśli nie spróbuję, Nadir z całą pewnością umrze.

Machnęła ręką nad jego ciałem, jakby był kłodą tarasującą jej drogę. Jakim cudem bogini mogła być kimś tak bezdusznym? Przypomniałam sobie, że była rozpuszczoną młodą królową zmuszoną do przyjęcia tej roli. Żaden z niej łaskawy duch, choć tak nam ją przedstawiano. Nie zrealizowała potencjału, który zobaczyło w niej Empirium. Być może nie wiedziała, że można żyć inaczej.

– W porządku – powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Moja misja była praktycznie niemożliwa do wypełnienia, ale zrobiłabym wszystko, by ocalić mojego towarzysza.

Poza tym, przecież nie mogło być aż tak źle, prawda?

Przesunęłam dłonią po twarzy.

Kiedy stałam się tak dobra w oszukiwaniu samej siebie?

– Przeczuwałam, że to powiesz – odrzekła, uśmiechając się sztucznie. – Masz pięć dni.

– Co? To za mało!

Jednak sekundę później otoczenie zniknęło, błysnęło białe światło, a ja leżałam twarzą w piasku. Silny wiatr mierzwił mi włosy i szarpał ubranie.

Wyplułam piasek i przeturlałam się, a moim oczom ukazał się bezmiar kryształowego, błękitnego oceanu, ciągnącego się aż po horyzont. Usiadłam i rozejrzałam się. Zerra musiała upuścić mnie w Alluvionie.

Przynajmniej tyle dla mnie zrobiła. Naprawdę musiała pragnąć tej arki.

– Co za suka – powiedziałam, wycierając piasek z ust, ale przez to kolejne ziarnka przedostały się na mój język. Próbowałam je wypluć, ale uwięzły mi między zębami i w gardle.

Skrzywiłam się, czując ból w każdej kończynie i mięśniu. Walka i pogoń w pałacu Słońca, próby uzdrowienia Nadira i emocjonalny ciężar utraty towarzysza sprawiły, że poczułam, jakby wypełniono mnie toną ołowiu.

W oddali zauważyłam swój cel. Na brzegu stał migoczący pałac stworzony najprawdopodobniej ze szkła morskiego, które błyszczało w słońcu – dom króla Alluvionu.

Wbiłam w niego wzrok, zastanawiając się, jak to wszystko rozpocząć. Pójść tam i się przedstawić? Powiedzieć Cyjanowi, kim jestem? Czy w ogóle by mi uwierzył? A jeśli tak, to czy przywitałby mnie z otwartymi ramionami, czy oczernił, z uwagi na to, co zrobiła moja babka? Może tak jak wszyscy zechce mnie do czegoś wykorzystać. Będę mogła powierzyć mu swoje sekrety? Czy władcy Uranosa wiedzą, że wróciła dziedziczka Serca?

Z trudem się podniosłam i otrzepałam piasek z liberii pałacu Słońca. Pomyślałam o Nadirze w jego czarnych ubraniach, o tym, jak odmówił włożenia tego samego uniformu podczas naszej misji, gdy mieliśmy porozmawiać z Lustrem. Położyłam rękę na piersi, czując, jak narasta w niej szloch, zupełnie jakbym była w stanie powstrzymać serce przed wykrwawieniem się przez żebra. Ale dla Nadira musiałam być silna.

Próbowałam wyprostować pomięte ubrania i palcami rozczesać kołtuny we włosach. Potarłam dłońmi twarz, jakbym miała dzięki temu wyglądać lepiej. Musiałam sprawiać wrażenie, że zostałam wyrzygana przez ocean.

– Nie mogłaś dać mi jakichś czystych ubrań? – krzyknęłam w niebo, ale w odpowiedzi otrzymałam jedynie złowieszczą ciszę.

Zerra pewnie obserwowała mnie, delektując się każdą chwilą.

– Pieprzeni bogowie – burknęłam pod nosem, idąc przez miękki piasek, który już wypełniał mi buty i obcierał skórę.

Pomyślałam o plażach Afelionu i dniu, w którym zwisałam na linie ponad wodą. Doszłam do wniosku, że nienawidzę plaż, piasku i może nawet oceanu, chociaż był ładny. Ten pewnie też był wypełniony śmiercionośnymi, faeżernymi stworzeniami.

Zdjęłam buty i przeklęłam, bo gorący piasek natychmiast poparzył mi stopy.

Tak, nienawidzę pieprzonej plaży.

A w zasadzie to nią gardzę.

Poruszałam się szybko, próbując znaleźć ulgę od tej przeklętej połaci rozpalonego piasku.

W końcu pojawiła się przede mną kamienna ścieżka prowadząca w kierunku pałacu. W oddali zauważyłam parę strażników przy bramie.

Wyglądało na to, że nie miałam wyjścia – musiałam tam podejść i się im przedstawić. Może i mogłabym spróbować się tam wemknąć, może załatwić sobie pracę w pałacu, tak jak Willow w Afelionie, ale zegar tykał, a czasu miałam przerażająco mało, zaledwie pięć dni. Musiałam być bezpośrednia.

Ruszyłam ścieżką. Kamienie były ciepłe, ale przynajmniej nie parzyły mi stóp. Gdy zbliżyłam się nieco do bramy, zatrzymałam się, znów próbując przygładzić włosy, by chociaż w jakimś stopniu przypominać królową, którą niby jestem. Ale byłam niemal pewna, że nic to nie dało.

Rozważałam założenie butów, ale moje stopy całe były pokryte piaskiem, i wcale nie miałam na to ochoty.

Wyprostowałam się więc tylko, próbując wyglądać na pewną siebie.

Jak to mówią, udawaj, aż ci się uda.

Miałam przeczucie, że zostanę największą na świecie oszustką.

Wypuściłam powietrze i pomaszerowałam do bramy, z butami zwisającymi z dłoni i wysoko uniesioną brodą. Kurczowo trzymałam się obietnicy Zerry, choć wiedziałam, że czeka mnie porażka.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij