Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Aru Shah i Drzewo Życzeń - ebook

Tłumacz:
Data wydania:
12 sierpnia 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,90

Aru Shah i Drzewo Życzeń - ebook

Wojna między dewami a demonami zbliża się nieuchronnie i Innoświat pozostaje w stanie najwyższej gotowości. Czternastoletnia Aru Shah i jej przyjaciele otrzymują zadanie uratowania dwóch nieznanych im osób – jedna z nich zna słowa przepowiedni, która może zadecydować o zwycięstwie lub porażce w wojnie. Okazuje się, że osoby te, bliźniaczki, są kolejnymi siostrami Pandawami, a według przepowiedni jedna z pięciu sióstr jest fałszywa…

Kiedy bohaterom nie udaje się utrzymać w tajemnicy przepowiedni i poznaje ją Śpiący, ich niebiańscy nauczyciele domagają się, by drużyna Pandawów na pewien czas zaprzestała działań przeciwko niemu. Aru jednak uważa, że aby przywrócić Pandawom dobre imię, muszą odnaleźć Kalpawrikszę, drzewo spełniające życzenia, które wyłoniło się z Oceanu Mleka. Jeśli Aru zdoła dotrzeć do drzewa przed Śpiącym, być może – wypowiadając jedno jedyne życzenie – odmieni los całego świata.

Aru, uważaj, czego sobie życzysz, bo może się to spełnić…

Trzeci tom Kronik Pandawów z nowymi, wyjątkowymi postaciami, złowrogimi demonami i wspaniałymi czarodziejskimi krainami jest tak barwny i pełen radości jak Holi, ulubione święto Aru.

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66173-60-6
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1 Aru Shah nie jest Spider-Manem

Aru Shah miała wielki piorun i bardzo chciała go użyć.

– Proszę, nie, Shah – błagał jej przyjaciel Aiden. – Jeśli porazisz nasze obiekty wadźrą… cała misja na nic.

– Daj spokój – prychnęła Aru. Miała nadzieję, że w jej głosie słychać było więcej pewności, niż jej miała w sobie. – Jestem córką boga piorunów. Elektryczność to moja specjalność.

– Wczoraj włożyłaś widelec do tostera – przypomniał jej Aiden.

– Tylko na sekundę, bo toster uwięził moje śniadanie i odmawiał wypuszczenia go na wolność.

Podmuch wiatru uderzył w tył głowy Aru. Odwróciła się – prosto na nich leciał wielki orzeł z szafirowymi piórami. Ptak wylądował z impetem na ziemi i w rozbłysku niebieskiego światła przemienił się w Brynne, duchową siostrę Aru i córkę boga wiatru.

– Ani śladu celów – oświadczyła Brynne. – A poza tym Aiden ma rację. Ja też ci nie ufam, jeśli chodzi o elektryczność.

– Ta rozmowa nie dotyczyła ciebie! – zaprotestowała Aru.

– Ale i tak ją słyszałam. – Brynne poklepała się znacząco w głowę. – Miałam przez sekundę orle uszy, nie pamiętasz?

Obok Aidena stała Mini, córka boga zmarłych. Ścis­kała kurczowo D.D., Destrukcyjną Dandę, i rozglądała się niespokojnie.

– Mogłaś sama się porazić prądem przez ten widelec! – skarciła Mini przyjaciółkę. – A wtedy byś…

– Umarła? – wyrwało się jednocześnie Aidenowi i Brynne.

Mini skrzyżowała ramiona.

– Chciałam powiedzieć, że doznałaby ciężkich oparzeń, doszłoby do zatrzymania akcji serca, nie wykluczam też śpiączki… i tak, być może również śmierci.

Brynne przewróciła oczami.

– Dość już o tych tosterach – ucięła. – Potrzebujemy planu, aby uratować cele, i to szybko.

Trzy siostry Pandawowie i Aiden stali na ulicy, wpatrując się w oświetlony diabelski młyn górujący nad centrum Atlanty. Za diabelskim młynem wznosiły się jasne drapacze chmur. Samochody trąbiły i posuwały się metr po metrze w korku na ulicy za nimi (była godzina szczytu), a ludzie w samochodach zupełnie nie zwracali uwagi na czworo dzieci dzierżących świecącą broń.

Hanuman, ich instruktor walki o małpim obliczu, i Bu, ich gołębi mentor, powiedzieli im, że gdzieś na diabelskim młynie jest dwóch ludzi potrzebujących pomocy. Dziewczyny nie miały pojęcia, jak wyglądają, ale przekazano im, że ma tam być wieszczek.

„Ale dlaczego ktoś ukrył tam wieszaczek?” – spytała wtedy z roztargnieniem Aru.

„Nie chodzi o wieszaczek” – westchnął Bu.

Och.

No tak, owszem, wieszaczek i wieszczek to dwie zupełnie różne rzeczy.

Wieszczek to ktoś, kto widzi przyszłość i przepowiada ją; Innoświat zaś już od wieków czekał na ważną przepowiednię. Jeśli pogłoski mówiły prawdę, wieszczek miał taką moc, że mógł wskazać zwycięzcę w wojnie dewów z asurami, którymi dowodził obecnie Śpiący. Jak jednak wyjaśnił Bu, z przepowiedniami nie jest tak prosto. Dają o sobie znać tylko w obecności pewnych istot – zwykle tych, których dotyczą. Bu wierzył, że tę przepowiednię mogli usłyszeć tylko Pandawowie lub żołnierze Śpiącego. Sukces każdej ze stron zależał od tego, czy przeciwnik nie pozna treści proroctwa.

Aru spojrzała niechętnie na wydłużające się późnozimowe cienie. Tak wiele się zmieniło w ciągu ostatniego roku, odkąd wyprawili się do Oceanu Mleka… Miała teraz czternaście lat. Urosła kilka centymetrów, włosy sięgały jej już do ramion, a ostatnio zaczęły na nią pasować buty mamy… ale nadal wolała chodzić boso. W świetle wczes­nego wieczora kwiaty derenia lśniły jak gwiazdy, które zahaczyły się o ciemne gałęzie. Z wiśni wzdłuż ulic opadały różowe płatki, a wilgotny pyłek na asfalcie wyglądał jak płatki złota.

– Próbowałam tam polecieć, żeby ich wypatrzyć, ale niektóre kabiny są ciemne, no i szczelnie zamknięte – mówiła Brynne. – Ja po prostu nie rozumiem, dlaczego ktoś, kto widzi przyszłość, miałby się ukrywać w diabelskim młynie.

– A zwłaszcza w takim nieruchomym i bez pracownika, który go obsługuje – dodał Aiden.

– Może ten ktoś chciał mieć lepszy widok? – podsunęła Mini.

– Licho wie. W każdym razie najpierw musimy uruchomić machinę, żeby móc się dostać do zamkniętych kabin – powiedziała Brynne. – Jeśli walnę w niego wiatrem…

– Ale przecież wtedy może się przewrócić! – wykrzyknęła Aru.

– A kiedy spróbujemy go uruchomić za pomocą wadźry, możemy usmażyć wieszczka! – prychnęła Brynne.

Mini przygryzła wargę, przesuwając wzrok z Aru na Brynne.

– A może… jest jakiś inny sposób?

Aiden skinął głową.

– Bri może wykorzystać wietrzną pałkę, żeby delikatnie wprawić w ruch młyn – zaproponował. – Ja będę patrolował…

– Nie mamy czasu się cackać! – przerwała mu Aru.

– A może obydwie wleziemy na diabelski młyn, a ja za pomocą D.D. przeskanuję kabiny? – zaproponowała Mini.

– Wleziemy na diabelski młyn?! – Aru aż się zatchnęła. – Czy ja wyglądam na Spider-Mana?

– No, czasami nosisz taką piżamę… – Mini wzruszyła ramionami.

Brynne prychnęła.

– Jaką piżamę? – zainteresował się Aiden.

„Przerwać tę rozmowę! – wrzasnął mózg Aru. – Powtarzam, przerwać rozmowę!”

– Ruszmy się wreszcie – powiedziała szybko.

Brynne uśmiechnęła się szeroko i zakręciła pałką nad głową. Z broni buchnęło jasnoniebieskie światło. Zaskrzypiał metal. Ogromne koło zaczęło się powoli obracać.

– Jazda! – zawołała Brynne.

Aru popędziła do diabelskiego młyna – prawie siedemdziesięciometrowej instalacji z obrotowymi zamkniętymi kabinami. Wszystko się w niej gotowało z napięcia, gdy wbiegała po schodkach i sięgała do pierwszej szprychy w kole. Metalowe pręty były śliskie – niedawno padał deszcz – i pachniały żelazem. W normalnej sytuacji w życiu by się nie zgodziła, żeby się wspiąć na coś takiego, ale jej spersonalizowane buty Pandawy miały w komplecie magiczne przyssawki na podeszwach – dzięki nim teoretycznie nie miała prawa spaść.

Przygotowywali się do tego przez cały tydzień i rozumieli, o jaką stawkę toczy się gra. Nie było dnia, żeby Aru nie usłyszała czegoś o zwiększonej aktywności demonów w świecie śmiertelników. Nikt jednak nie widział do tej pory osoby stojącej za tym chaosem: Śpiącego. Jej ojca. Aru żałowała, że nie potrafi go postrzegać tylko jako potwora. W jej myśli ciągle wdzierały się wspomnienia i niekiedy Śpiący nie przypominał w nich tego, kim był teraz – jawił się jej jako tata, którym był dla niej w przeszłości. Człowiek, który ją nosił na rękach i tulił do siebie. Choć trwało to tylko godzinę.

Aru zawahała się; straciła pewny chwyt na śliskim pręcie. Zimny wiatr uderzył ją w twarz, a jej wzrok padł na ziemię ponad trzydzieści metrów niżej. Z tej wysokości rzędy latarni wyglądały jak odległe sznury gwiazd, kępy drzew przypominały kupki zmiksowanych brokułów.

– Wszystko w porządku? – zawołała Mini z niższej szprychy koła.

„Spokojnie, Shah” – powiedziała do siebie. Przecież trenowały takie rzeczy. Poradzi sobie.

– Tak. Jestem Aru. – Uśmiechnęła się z wysiłkiem i sięg­nęła do kolejnej szprychy.

Pod wpływem następnego zimnego podmuchu włosy zasłoniły jej oczy.

„Wspinasz się na diabelski młyn – pomyślała Aru. – Wiesz, kto robi takie rzeczy? SUPERBOHATEROWIE. I facet z tego filmu Pamiętnik, ale przede wszystkim superbohaterowie”.

– Superbohaterki – szepnęła do siebie i wyciągnęła rękę do następnego pręta.

Zaczęła też nucić pod nosem. Bolały ją ręce, zęby jej szczękały. Kiedy podniosła wzrok, zdała sobie sprawę, że znajduje się na wysokości drapaczy chmur.

– Czy ty śpiewasz? – spytała z niedowierzaniem Mini, która ją właśnie doganiała.

Aru zamknęła usta.

– Nie.

– Bo to brzmiało jak „Spider-Man, Spider-Man… robi wszystko, co umie Spider-Man”. Jestem prawie pewna, że ta piosenka ma cokolwiek inny tekst.

– Wiatr ci szumi w uszach.

Mini, która zawsze była zwinniejsza niż Brynne i Aru razem wzięte, minęła Aru i wdrapała się wyżej.

– Myślałam, że boisz się wysokości – zdziwiła się Aru.

– Jasne, że tak! – odparła Mini. – Boję się wielu rzeczy… ale technika ekspozycji bardzo pomaga w leczeniu zaburzeń lękowych. Może na moją osiemnastkę zrobimy sobie razem seans skydivingu, no wiesz, podniebnego nurkowania ze spadochronem.

– Razem?!

– Patrz, Aru! Pierwsza zamknięta kabina!

Pięć metrów od nich, za wąską metalową kładką, znajdowała się szklana kapsuła, taka na dwie osoby. Czerwone drzwi były szczelnie zamknięte, wewnątrz panowała ciemność. Aru obróciła nadgarstek i wadźra przemieniła się z bransoletki we włócznię; w górę jej ręki popłynął elektryczny dreszcz.

– Tylko nie spal misji – mruknęła do siebie Aru.

To od nich zależał los Innoświata… Aru wycelowała w drzwi i wypuściła piorun…

Bum!

Piorun uderzył w zawiasy wejścia do kabiny. Drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem, odsłaniając… nic. Kabina była zupełnie pusta. Mini podniosła D.D., która teraz przybrała kształt składanego lusterka. Kiedy przesuwały się wzdłuż szprychy do kolejnej kabiny, przyssawki ich butów odrywały się od mokrego metalu z nieprzyjemnym mlaskaniem. Aru otworzyła dłoń i wadźra pofrunęła z powrotem do niej.

– No to w górę – powiedziała jej właścicielka.

Przeszły ostrożnie po kładce bliżej środka koła, a potem podciągnęły się do wyższej szprychy. Kiedy przesuwały się wzdłuż szprychy do kolejnej kabiny, Aru skrzywiła się na odgłos mlaskania wydawany przez przyssawki jej butów na mokrym metalu. Otworzyła piorunem drzwiczki, a Mini przeskanowała wnętrze kabiny za pomocą D.D.

– Pusto – powiedziała, marszcząc brwi.

Trzecia wyglądała tak samo – nikogo w niej nie było. Po otwarciu czwartej Aru o mało nie odskoczyła gwałtownie do tyłu – z sufitu kabiny opadła nagle i zadyndała przed jej twarzą para tenisówek przywiązana do pasa bezpieczeństwa.

Był to jednak tylko głupi dowcip – dzieło ostatniego pasażera.

Drzwi zatrzasnęły się z głośnym łomotem.

Aru popatrzyła do góry. Została im jeszcze tylko jedna kabina. Serce zabiło jej mocniej. Zamknęła oczy, wyobrażając sobie, że słyszy szum niewypowiedzianych przepowiedni, odbijających się echem w noc. Powietrze wydawało się zimniejsze i jakby cięższe.

– Ostatnia – szepnęła Aru.

Wspięła się na palcach, żeby lepiej widzieć; przyssawki na jej podeszwach oderwały się od śliskiej metalowej kładki. Gdy ścisnęła w ręce piorun, diabelski młyn gwałtownie drgnął… i runęła w prawo. W brzuchu poczuła nieprzyjemne łaskotanie, w ostatniej chwili zdołała złapać metalowy pręt i dyndała teraz w powietrzu, a jej nogi zwisały nad pustką.

Mini wrzeszczała i trzymała się kurczowo pręta.

Demony nas znalazły! – posłała do nich telepatycznie Brynne, wyraźnie spanikowana. – Uważajcie!

Aru spróbowała rozbujać się nogami – bez skutku. Diabelski młyn znów drgnął – jeden raz, ale dzięki temu zdołała wyrzucić stopy do góry i zaczepić się o pręt. Przekręciła się, aż w końcu udało się jej przykucnąć na powierzchni szprychy, a potem wstała chwiejnie i jej buty ponownie przylgnęły z mlaśnięciem do metalu.

Zaryzykowała rzut oka w dół… i szybko tego po­żałowała.

Demony przestały się zajmować Aidenem i Brynne – wpatrywały się w Aru i Mini.

– Żyjesz?! – zawołała Aru do Mini. – Zaczyna się robić nerwowo!

Oczy Mini zaokrągliły się ze strachu, ale dziewczyna zagryzła wargę i skinęła głową. Aru ostrożnie przesunęła się po powierzchni szprychy prowadzącej do ostatniej kabiny, trzy metry dalej. Kabina wyglądała na pustą, jak wszystkie inne, ale powietrze wokół niej wydawało się dziwnie zniekształcone. Mini zamknęła lusterko.

Zdecydowanie ktoś jest w środku – posłała myślą Mini. – To na pewno są ci, których szukamy. Ostrzeżemy ich, że zaraz rozwalimy im drzwi?

Aru potrząsnęła głową.

Może być z nimi ich porywacz.

To co, na trzy?

Aru skinęła głową.

Raz… Dwa… Trzy!

Aru rzuciła wadźrą – piorun przeciął zawiasy i powrócił do jej ręki. Zaskrzypiał metal i drzwi uchyliły się, odsłaniając kłąb czarnych lian wijących się jak węże.

– Wypuść wieszczka! – krzyknęła Mini. – A, i tę drugą osobę też! I nic nie kombinuj, bo jesteśmy uzbrojone!

Unosząc wadźrę, Aru już miała powiedzieć: „I niebezpieczne!”, gdy diabelski młyn znów drgnął i zdążyła z siebie wykrztusić jedynie:

– I niebezpie… aaaa!

Kłębiąca się masa nagle znieruchomiała. Przez splątane liany przebiło się zielone światełko – jakby jakiś owłosiony potwór właśnie otworzył jedno oko.

– Niebezpie-aaaa? Istnieje w ogóle takie słowo? – spytał wyniośle żeński głos.

– Czy to ty jesteś wieszczką?! – zawołała Mini, przekrzykując wycie wiatru.

Przez chwilę panowała cisza.

– Być może.

Aru zachwiała się, chociaż przyssawki jej butów mocno przylegały do kładki. Wyciągnęła ręce na boki, łapiąc równowagę; wadźra owinęła się wokół jej nadgarstka i przybrała kształt bransoletki. – Więc chodź z nami… jeśli chcesz żyć.

Znów zapadła cisza.

– Tu jest nam dobrze – odparł wyniosły głos. – Dziękuję, ale nie.

– Serio? – oburzyła się Aru. – Jesteśmy tu, żeby was uratować! Powinniście okazać choć trochę wdzięczności! I jak w ogóle się znaleźliście w diabelskim młynie?

W kłębie pnączy przeprowadzono szeptem rozmowę.

– Ukryłyśmy się tutaj – odezwał się inny, łagodniejszy głos. – Czy jesteś może Aru Shah?

Aru nie odzywała się przez chwilę.

– Tak… – odparła w końcu.

Pnącza rozsunęły się, odsłaniając dwie identyczne ciemnoskóre dziewczynki wyglądające na jakieś dziesięć lat. Jedna miała na sobie sukienkę w kwiatki i błyszczący żakiet. Wśród dziesiątków cienkich warkoczyków na jej głowie tkwił mały diadem. Druga, z warkoczami do ramion, nosiła koszulkę w paski i ciemne dżinsy. Aru w jednej chwili zrozumiała, kim są – widziała je we śnie.

– To wy… – szepnęła Mini, zanim Aru zdążyła otworzyć usta. – Widziałam was we śnie!

Aru odwróciła szybko głowę.

– Zaraz. Co? Ty też je widziałaś?

Dziewczynka w diademie prychnęła niecierpliwie.

– Odwiedziłyśmy wszystkich Pandawów – wyjaśniła.

– Porozmawiamy o tym później – zadecydowała Aru, wyciągając rękę. – Na razie musicie iść z nami.

Dziewczynka w diademie zmrużyła lodowatoniebieskie oczy.

– Najpierw musicie nas uratować. Bo to właśnie widziałaś w swojej wizji, prawda, Sheela?

– Uhu – powiedziała Sheela z roztargnieniem, odliczając na palcach… Trzy, dwa, jeden.

– Uratować was przed… – zaczęła mówić Mini, ale zanim zdążyła skończyć pytanie, nad ich głowami rozległo się mokre plaśnięcie.

Aru cofnęła się nerwowo. Rakszas o ciele człowieka i głowie byka, który opuścił się nad nimi z pręta głową w dół, wydał z siebie straszliwy ryk. Dziewczynka w diademie odkaszlnęła lekko, skrzyżowała ramiona i wskazała na demona.

– Przed nim.Rozdział 2 Jak buty Brynne pożegnały się z tym światem

Rakszas z głową byka zeskoczył z pręta i warknął:

– Ta przepowiednia należy do wzniosłej wizji Śpiącego! Wydajcie mi wieszczkę, a może oszczędzę wasze młode życia.

– Może? – powtórzyła Aru. – Średnio korzystna ta umowa.

Rakszas parsknął śmiechem.

– Dziewczynko, twoje szczęście się skończyło. Daj mi ją.

Aru zerknęła na piorun błyszczący jej na nadgarstku. Gdyby udało się skłonić demona, żeby ustawił się w odpowiednim miejscu…

Wytrącił ją ze skupienia jęk Sheeli ściskającej się za brzuch. Jej lodowatobłękitne oczy jarzyły się blaskiem.

– Nikita! To się stanie już zaraz!

Nikita chwyciła siostrę za rękę.

– Jesteś pewna?

– T-tak… – Sheela cała drżała.

– Powstrzymaj się jeszcze chwilę – błagała jej bliź­niaczka.

Rakszas uśmiechnął się upiornie.

– Mów, wieszczko. Co widzisz?

Aru ogarnęła panika. „Nie, nie, nie!” – pomyślała. Nikt poza Pandawami nie może tego usłyszeć!

– Nic mu nie mów! – wrzasnęła.

Poprzez połączenie telepatyczne Pandawów rozległ się głos Brynne:

PRZYGOTUJCIE SIĘ!

Mini przykucnęła.

– Trzymajcie się! – krzyknęła do bliźniaczek.

Obracając nadgarstek, Nikita utworzyła w drzwiach ochronną osłonę z czarnych lian.

Aru niemal opadła szczęka. „Co, do li…”

– Aru! – wrzasnęła Mini.

Silny podmuch wiatru przycisnął Aru do ściany kabiny. Chwyciła odruchowo najbliższe pnącze. Kątem oka zauważyła światła samochodów sto metrów niżej i przewróciło się jej w żołądku. Mini, trzymając się mocno metalowego dźwigara, zmieniła D.D. z lusterka w pałkę. Fioletowe światło wystrzeliło z końca dandy – wystarczyłaby chwila, a uformowałoby się wokół nich w ochronną tarczę, ale rakszasa nigdzie nie było widać.

Wiatr ucichł, a w głowie Aru zabrzmiał głos Brynne:

Udało mi się go powalić?

To ja o mało nie zostałam powalona! – odwarknęła Aru.

Mówiłam, żebyście się przygotowały!

No, ale ja nie zdążyłam!

Rozległ się niski, groźny warkot; włoski na karku Aru zjeżyły się. Szprycha, na której stała ona i Mini, wzbogaciła się nagle o kilka wgnieceń, jakby ścisnęły ją niesłychanie silne niewidzialne palce.

Rakszas zmaterializował się ponownie – jedną ręką trzymał się kładki, zwisając pod nimi.

– Pożałujecie tego – warknął.

Machnął drugą ręką i w stronę Aru poszybował kawałek onyksu w kształcie litery S. Wił się w locie, rzucając cienie, które utrudniały jej skupienie wzroku. Mini zawinęła nad głową dandą i ciemne plamy przeciął promień fioletowego światła. W blasku roztaczanym przez ten promień Aru spostrzegła coś jeszcze – z cieni wysuwały się macki. Jedna owinęła się wokół kostki Mini, a druga wsunęła się pod jej trampki, próbując podważyć przyssawki.

– Mini, uważaj! – wrzasnęła Aru.

Sięgnęła po wadźrę, ale nie zdążyła. W jednej sekundzie Mini trzymała uniesioną wysoko D.D., w drugiej machała bezładnie rękami, lecąc do tyłu i krzycząc.

Aru bez chwili wahania skoczyła w górę z metalowej szprychy. Zimne powietrze wdarło się do jej płuc, utrudniając nabranie oddechu.

Nad sobą usłyszała rechot rakszasa.

– Pa, pa, Pandawowie!

„Właśnie zeskoczyłaś z diabelskiego młyna! – wrzas­nął mózg Aru. – Dlaczego w ogóle przyszło ci coś takiego do głowy?!”

Aru zacisnęła mocno powieki, a potem zwinęła dłoń w pięść.

– Wadźra! – zawołała.

Ciepło powędrowało w górę jej ręki; wadźra ożyła i zeskoczyła z nadgarstka dziewczyny, zmieniając się w deskorolkę z piorunów. W powietrzu trzasnęła elektryczność – tuż pod stopy Aru podleciała deskorolka. Dziewczyna otworzyła oczy i popędziła na wadźrowej deskorolce przez wieczorne niebo.

Mini spadała gwałtownie, wirując pięć metrów niżej.

Jej pełne paniki myśli zadudniły na kanale telepatycznym Pandawów.

PRZEPRASZAM, ŻE NIE WYCZYŚCIŁAM WCZORAJ ZĘBÓW NICIĄ. OBIECUJĘ, ŻE NIGDY WIĘCEJ O TYM NIE ZAPOMNĘ! I BĘDĘ ZJADAĆ WSZYSTKIE WARZYWA Z TALERZA! BŁAGAM, BŁAGAM, BŁAGAM…

Popatrz do góry! – zawołała Aru przez ich połączenie umysłowe.

Wyciągnęła rękę, próbując chwycić rozpostarte palce Mini, ale ta wciąż wirowała w powietrzu i wymykała się jej z zasięgu. Z każdą sekundą ziemia rosła w oczach. Widać już było latarnie uliczne i czerwone światła tylne samochodów na autostradzie.

Przyspieszając, Aru przechylała wadźrę do przodu – aż udało jej się złapać Mini. Mini objęła mocno Aru, a wadźra deskorolka śmignęła z powrotem w górę, w kierunku diabelskiego młyna.

– Co teraz zrobimy? – spytała Mini. – Słyszałaś ją! Wieszczka nie da rady dłużej utrzymać w sobie przepowiedni, a wtedy cała nasza misja na nic! Rada…

Nie dokończyła – z jej ust wyrwał się paniczny okrzyk. Aru popatrzyła tam, gdzie Mini skierowała przerażony wzrok – na rakszasa. Obrócił dłoń i w powietrzu pojawił się ogromny miecz. Złapał go i zaczął ciąć z rozmachem pnącza Nikity. Jeśli rakszas dostanie w swoje łapy Sheelę, Innoświat zostanie skazany na zagładę… Nie można na to pozwolić!

Czas jakby zwolnił. Zmysły Aru wyostrzyły się. Czuła zimne światło odległych gwiazd. Słyszała szczęk, gdy miecz rakszasa uderzał w metal. W jej nozdrza wdarł się metaliczny zapach burzy sprzed kilku godzin.

– Mam plan – powiedziała, przypominając sobie o umiejętności tworzenia iluzji, którą miała Mini. – Mini, możesz zrobić tak, żeby ich kabina wyglądała tak samo jak wszystkie pozostałe?

Ręka Mini zacisnęła się na jej ramieniu. Aru posłała telepatycznie wiadomość do Brynne:

Będziemy potrzebować jeszcze jednego takiego silnego podmuchu.

W potwierdzeniu wysłanym przez Brynne poczuła ton zadowolenia.

Nie ma sprawy.

Daleko w dole zabłysło niebieskie światło. Jednocześnie Aru usłyszała, jak Mini szepcze: „Ukryj”, i w powietrzu wybuchła fioletowa migotliwa chmura, niczym kolorowe kryształki cukru. Poobijana kabina bliźniaczek znów stała się widoczna, gdy diabelski młyn zaczął się obracać – powoli, a potem szybko i coraz szybciej, aż światełka na nim rozmyły się w świetliste strugi. Aru nie byłaby już w stanie powiedzieć, w której kabinie ukryły się bliźniaczki. Rakszas wypuścił pręt i zaczął spadać, uderzając kolejno w szprychy. Łeb byka obijał się o metalowe pręty.

– Trzymaj się mocno! – zawołała Aru do Mini.

Ruszyła wadźrę z miejsca i deskorolka zanurkowała ostro, opadając ku ziemi. Aru i Mini zeskoczyły z niej na chodnik. Brynne i Aiden już biegli na ich spotkanie. Brynne zakręciła pałką jak mażoretka i diabelski młyn znieruchomiał ze zgrzytem.

Rakszas walnął o ziemię obok jednej z kabin. Usiadł, potrząsając głową.

– Na próżno się staracie – warknął, gdy powoli się podnosił na nogi. – Wiem, że tu są… a wy przybyliście za późno.

Aiden uniósł jeden z jataganów, ale Brynne dała mu znak, żeby się wstrzymał. Demon pokuśtykał do kabiny. Kiedy dotarł do drzwi, Aru zmieniła wadźrę we włócznię i uniosła ją.

Poczekała, aż Mini kiwnie jej głową, a potem nabrała powietrza w płuca, wycelowała i rzuciła. Elektryczność zafalowała wokół drzwi akurat w chwili, w której rakszas chwycił metalowy uchwyt. Zawył – błyskawica przeszyła jego ramię, powalając go na kolana. Wadźra powróciła do wyciągniętej ręki Aru. Aiden, Brynne i Mini wycelowali jednocześnie swoją broń w demona.

Rakszas uniósł łeb, przyciskając rękę do piersi. Kabina za nim dymiła, a przez otwór po wysadzonych w powietrze drzwiach nie widać było nikogo.

– Co zrobiłaś wieszczce?! – wrzasnął rakszas, gramoląc się na nogi. – Muszę mieć tę przepowiednię!

Podniósł znowu kamień w kształcie litery S, ale Aru zareagowała szybciej. Jej piorun rozpostarł się w trzeszczącą sieć, która opadła na demona, całkowicie go pokrywając. Rakszas zaszamotał się, próbując wyciągnąć miecz, ale sieć trzymała go mocno.

– Przykro mi, że nie widzisz, dokąd iść – powiedziała Mini, obracając D.D. i tworząc wokół rakszasa migoczącą iluzję.

– Przykro mi, że tak miota tobą wiatr – warknęła Brynne i machnęła pałką, posyłając na demona zimny podmuch wiatru.

Aiden skoczył do przodu i rzucił świecący jatagan na beton.

– Przykro mi, że upadłeś – rzekł z uśmiechem.

Rakszas potknął się o ostrze. Wydał z siebie straszliwy ryk, a zaraz potem uderzył głową o słup telefoniczny i upadł, tracąc przytomność.

Aiden, Brynne i Mini opuścili broń i otoczyli demona. Wadźrowa sieć zacisnęła się jeszcze raz na rakszasie, a potem oderwała się od niego i powróciła do Aru, osiadając na jej ręce jako bransoletka.

– To. Było. Niesamowite! – oświadczyła Mini.

– Poprawka – stwierdziła Brynne, chowając pałkę. – To my jesteśmy niesamowici.

Pokazała ruchem głowy trzech innych rakszasów, których ona i Aiden pozbawili wcześniej przytomności i zawlekli na pobocze.

– No jasne – zgodziła się Aru.

– A nie zapomnieliśmy aby o kimś ważnym? – wtrącił Aiden. – Czyli o wieszczce? I o tej piekielnie istotnej przepowiedni?

Mini wskazała kabinę – trzecią od tej przy samej ziemi, która nadal dymiła. Brynne przywołała podmuch wiatru, a ten delikatnie wprawił w ruch diabelski młyn. Kiedy koło się zatrzymało, Mini machnęła D.D. i powietrze przed jedną z kabin zafalowało i skręciło się, jakby ktoś zrywał zasłonę – i przed ich oczami stanęła kabina spowita w czarne pnącza. Z jej środka pulsowało słabo zielone światło.

– Możecie już wyjść! – zawołała Aru.

Światło nagle zgasło i pnącza zaczęły się cofać z mokrym, ssącym dźwiękiem, takim, jaki mogłyby wydawać macki puszczające ofiarę. Aru uniosła dumnie głowę. Udało im się. Uratowali bliźniaczki i pokonali rakszasów, dzięki czemu przepowiednia nie dostała się w szpony Śpiącego. Aru uśmiechnęła się szeroko na myśl o tym, jakie miny zrobią członkowie rady, kiedy przed nimi staną.

Dwa dni przed tym zadaniem Aru podsłuchała, jak Bu głośno ich bronił: „Pandawowie są już gotowi na wszystko! Postawiłbym na to własne pióra!”.

„Nie martw się, Bu – pomyślała teraz Aru. – Nic nie grozi twoim piórom”.

A poza tym Aru zobaczyła właśnie swoje odbicie w kałuży deszczu i stwierdziła, że jej włosy całkiem nieźle wyglądają. Czyli dodatkowy plus!

Aiden poruszył się obok niej. Jak zwykle sięgał po aparat fotograficzny, który nazwał Cienistogrzywym. Ale tym razem… tym razem wycelował obiektyw w… nią? Aru doznała wrażenia, jakby po jej skórze zsuwał się stos gorących igieł – brzmiało to okropnie, ale w rzeczywistości to uczucie było dziwnie przyjemne. Założyła włosy za ucho, ustawiając się tak, aby lepiej było widać wadźrę, i przesunęła się całkiem przed Aidena.

Aiden podniósł głowę i rzucił jej spojrzenie.

– Aru?… – rzekł pytająco.

Nie drgnęła.

Obojętność, jak powiedziała jej apsara Urwaśi, stanowi klucz do sukcesu we wszystkich sprawach dotyczących chłopców.

– Aru – powtórzył z naciskiem Aiden.

– Hmm? – mruknęła.

– Możesz się przesunąć? Zasłaniasz mi diabelski młyn.

Aru opadły ramiona. Zalała ją fala zakłopotania. Cofnęła się… i właśnie wtedy otworzyły się drzwi kabiny. Nikita, elegancko ubrana bliźniaczka, dała wytworny krok naprzód. Zaraz po niej z kabiny wytoczyła się niezdarnie Sheela o bladej, spoconej twarzy.

– Ostrożnie, ostrożnie! – przestrzegła Mini. – Kabiny nieźle się bujały… Może się wam kręcić w głowie. I możecie mieć mdłości.

Mini podała rękę Sheeli, ale Nikita stanęła przed siostrą, odtrącając dłoń Mini jak muchę.

– Żadnych macanek – warknęła Nikita.

Brwi Brynne powędrowały w górę.

– Eee, że co, przepraszam? A może by tak jakieś wyrazy wdzięczności?

Sheela jęknęła i ścisnęła się za brzuch, chwiejnie stając przed Brynne.

– Przepowiednia! – powiedziała Brynne z nagłym zrozumieniem głosie. – Chce ci się wyrwać właśnie teraz?

– Eee, Bri, lepiej może… – odezwał się zaniepokojony Aiden.

BLEEE! Sheela zwymiotowała na buty Brynne.

Aru skrzywiła się.

– No i… za późno.

Aiden pstryknął zdjęcie. Brynne miała taką minę, jakby chciała rzucić diabelskim młynem w jadące ulicą samochody.

– Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłaś – warknęła. – Nie wiesz, kim jesteśmy?

– Pandawami – rzekła Nikita. Po czym uniosła wysoko głowę i złapała siostrę za drżącą rękę. – Tak jak my.Rozdział 3 Nowym przyjaciołom mówimy: Nie!

Aru zagapiła się na bliźniaczki. Jeszcze więcej Pandawów? Oczywiście wiedziała, że istnieje ich jeszcze dwójka. Ale czy musiały się pojawić właśnie teraz? Aru już sobie wyobrażała, jak konieczność zarządzania pięcioma Pandawami naraz doprowadzi Bu na skraj wytrzymałości. I tak już ostatnio narzekał, że musi zacząć przyjmować suplementy na lotki, ponieważ przez Pandawów siwieją mu pióra. Oj, nie spodobało mu się, kiedy Aru zwróciła mu uwagę, że przecież już wcześniej był siwy… bo taki kolor mają pióra gołębi.

– Nie zostałyście chyba jeszcze uznane, co? – spytała Mini.

– Oczywiście, że nie – stwierdziła Brynne, czyszcząc buty wietrzną pałką. – Gdyby tak było, otrzymałyby w dowód tego jakiś przedmiot. Podniosła swoją broń jako przykład, a potem zwróciła się do bliźniaczek. – Czy wasz duchowy ojciec w jakikolwiek sposób dał wam o sobie znać?

Nikita i Sheela potrząsnęły głowami.

Brynne uniosła brew.

– W takim razie dlaczego myślicie, że jesteście Pandawami? Może po prostu macie pewne umiejętności. Poza tym jesteście zdecydowanie za małe, a w ogóle to nie ma czegoś takiego jak Pandawa przepowiadający przyszłość.

Nikita zmrużyła gniewnie oczy.

– Nie ma też czegoś takiego jak dziewczyna Pandawa – odcięła się.

Aru nie mogła się powstrzymać i mruknęła pod nosem:

– Trafiony, zatopiony!

Brynne przewróciła oczami.

– No naprawdę, Aru, przecież one mają… po jakieś osiem lat.

– Dziesięć! – oburzyła się Nikita.

– O, to wszystko zmienia – odparła sarkastycznie Brynne.

Na diademie Nikity wyrosły krwawoczerwone róże, które wycelowały ciernie w kierunku Brynne.

– Okej, okej – powiedziała Aru, stając między dziewczynami. – Zostawmy w spokoju te kolczaste kwiatki…

– Trujące kwiatki – sprostowała Sheela, poruszając dłonią nad płatkami.

– I zbliżasz tak do nich rękę? – żachnęła się Mini. – Przecież możesz sobie…

– Równie dobrze wszyscy moglibyśmy teraz umrzeć – przerwał Aiden. – Może są Pandawami, a może nie… Rada to wyjaśni. Ważniejsze pytanie brzmi: co zrobimy z tymi typami? – Wskazał jataganem czterech nieprzytomnych rakszasów.

Aru poczuła ucisk w sercu. Rakszasowie potrafili rejestrować to, co się działo wokół nich, nawet jeśli byli nieprzytomni. Jeśli puszczą ich wolno, Śpiący może się dowiedzieć o czymś bardzo istotnym… Aru absolutnie nie chciała, aby do ich wroga dotarło, że dołączyła do nich dwójka potencjalnych Pandawów. Zwłaszcza że jedna z nowych Pandawów znała dotyczącą go przepowiednię.

Kolejny zimny podmuch wiatru musnął jej skórę. Aru wzdrygnęła się, rozglądając się wokół. Zapadł już zupełny mrok. Jeśli Śpiący czekał na powrót swoich żołnierzy, zapewne już się zorientował, że długo nie wracają…

Być może postanowi wysłać kolejnych.

Musieli się stąd zabierać. I to szybko.

– Powinniśmy zabrać rakszasów do Niebiańskiego Dworu – oświadczyła Aru. – Niech rada się nimi zajmie.

– Mamy zabrać wrogów na nasze terytorium? – zdumiała się Brynne. – Nie ma mowy, Shah!

– Ale wiedzą faktycznie za dużo – powiedziała Mini, przygryzając wargę.

Brynne burknęła coś pod nosem. Co w jej języku oznaczało: „No dobra, w porządku”.

– To prawda – rzekł Aiden. – Ale jeśli chcemy ich zabrać, jak to zrobimy? Na Nocnym Bazarze obowiązują surowe przepisy dotyczące bezpieczeństwa. Bliźniaczki mają mniej niż dwanaście lat, więc nie mogą podróżować legalnie przez portal bez pozwolenia rady. Co oznacza, że naszą jedyną opcję przejścia do Innoświata stanowi jakaś magiczna martwa strefa. A kto wie, jak daleko stąd może się taka znajdować…

– Jeden kilometr sto pięćdziesiąt metrów – przerwała mu Brynne, podnosząc dwa palce. Była córką boga wiatru, dzięki czemu mogła w każdej chwili precyzyjnie określić potrzebne im współrzędne dowolnego miejsca. – To dziesięć minut spacerkiem.

– Magiczna martwa strefa – powtórzył z namysłem Aiden, rozcierając skronie. – To oznacza, że wadźra nie będzie tam działać. Ani D.D, ani Gogo. Brynne jest silna, ale przecież nie da rady unieść sama czterech doros­łych rakszasów.

– Wyzwanie przyjęte – oświadczyła Brynne, podwijając rękawy.

– Wyzwanie nieprzyjęte! – zaprotestowała Mini. – Możesz sobie nadwyrężyć kręgosłup, a poza tym nie mamy jak ich związać.

Przez chwilę wpatrywali się w rakszasów, a potem Sheela odchrząknęła i popukała swoją siostrę w ramię.

– No dooobrze – powiedziała teatralnym tonem Nikita. – Niech będzie.

Sheela uśmiechnęła się promiennie.

– Ja się tym zajmę – oznajmiła Nikita, robiąc krok do przodu.

Wyciągnęła rękę i z jej palców trysnęło zielone światło. Chodnik zadrżał – chwasty między płytami chodnikowymi zaczęły się wydłużać, mnożyć i rozrastać na zewnątrz, aż uformowały się w cztery prostokątne poduszki na ziemi. Puszyste dmuchawce – czy „chwasty życzeń”, jak lubiła je nazywać Aru – wyskoczyły z ziemi, powiększyły się cztery razy i podtoczyły się pod poduszki, tworząc kółka. Z diademu Nikity wyrosły liany i wydłużyły się na dwa metry, a potem oderwały się i owinęły wokół każdego rakszasa, mocno go wiążąc. Następnie same wciągnęły nieprzytomne ciała na roślinne wózki. Na koniec z wszystkich czterech wózków Nikity wyrosły grube sznury do ciągnięcia, które zakwitły małymi różowymi i białymi kwiatami.

– Voilà – powiedziała dumnie Nikita. – Transport, bezpieczeństwo i oczywiście odrobina piękna.

Dziesięć minut później Aru zaczął dręczyć głęboki niepokój o obywateli Atlanty. Ani jeden przechodzień nawet okiem nie mrugnął na widok czworga dzieci ciągnących ulicami śródmieścia pnącza splątane w tobołki o kształcie ludzkich sylwetek.

– Czy kogoś tu niepokoi, że nikogo to nie niepokoi? – spytała Aru.

Brynne prychnęła:

– Mieszkam w Nowym Jorku. Wierz mi, to, co tu się dzieje, to nic.

– Może nas nie widzą? – spekulowała Mini. – Jest przecież noc.

– Albo postanowili nas nie widzieć – podsunął Aiden. – Naruszyłoby to ich wyobrażenie o rzeczywistości, więc po prostu to ignorują.

Gdy minęli róg ulicy, przy którym grupa motocyklistów gazowała silniki, Aru postanowiła przetestować teorię Mini.

– Fajne motocykle! – zawołała. – A ja mam demona!

– Każdy z nas jakiegoś ma! – odwrzasnął facet z imponującym, jaskrawozielonym wąsem. – Siema!

I odjechał.

Gdy Aru odwróciła się, otwierając usta, żeby powiedzieć jakiś żart, ujrzała, że bliźniaczki naradzają się, przytulone do siebie.

– Naprawdę, Nikki, wszystko jest w porządku – szeptała Sheela.

– Nic nie jest w porządku! – warknęła Nikita. – Chcemy tego od tak dawna i ja po prostu…

Nagle przerwała. Kiedy podniosła przed chwilą głos, czerwone róże w jej wianku zwinęły się w ciasne pączki – wyglądało to zupełnie jak wtedy, kiedy ktoś przyciska zaciśniętą w pięść dłoń do ust, bo powiedział coś, czego nie zamierzał.

Aru popatrzyła na Brynne, a potem na Mini i Aidena. Wszyscy przystanęli.

– Sheela, nadal źle się czujesz? – spytała łagodnie Mini, wyciągając do niej rękę.

Sheela spojrzała na Mini. Wyraz szoku na jej twarzy ustąpił zaskoczonemu uśmiechowi. Sheela powoli wyciąg­nęła rękę do Mini, ale nagle stanęła między nimi Nikita.

– Ja się nią zajmę – warknęła.

– Ale Nikki… – zaprotestowała Sheela.

– Nie! – powiedziała jej bliźniaczka.

– Wiecie co, ja rozumiem zasadę: „Żadnych nowych przyjaciół”, ale my naprawdę jesteśmy po waszej stronie – wtrąciła Aru.

Sheela uśmiechnęła się do niej, ale Nikita tylko wykrzywiła twarz w ponurym grymasie.

– Już to nieraz słyszałam – syknęła.

Idąca kilka kroków przed nimi Brynne wskazała duży betonowy wiadukt po drugiej stronie ulicy.

– Wejście do martwej strefy jest tam, w cieniu.

Aru spojrzała z niechęcią na ciemność pod wiaduktem. W świetle stojącej niedaleko latarni można było dostrzec leżące na ziemi w nieładzie niebieskie plastikowe pojemniki i podarte śpiwory.

– Eee, a czy ktoś z nas był kiedykolwiek w magicznej martwej strefie? – spytała niepewnie Mini.

– Ja – odparł Aiden. – Raz.

– Widziałam martwą strefę w twoim śnie – odezwała się cicho Sheela.

– Widzisz nasze sny? – upewniła się z niepokojem w głosie Aru.

Przez chwilę zastanawiała się, czy bliźniaczki wiedzą o dręczącym ją ciągle koszmarze… tym, w którym zdradzała wszystkich sobie bliskich, tak jak zapowiedział to Śpiący.

Sheela jednak potrząsnęła głową.

– Nie martw się, nikomu nie powiemy o tym, jak w twoich snach Aiden…

„NIE! – zawył alarm w głowie Aru. – NIE, NIE, NIE!”

– Wasi rodzice nie nauczyli was żadnych manier czy co? – warknęła Brynne. – To było naprawdę nie w porządku.

Sheela zamilkła. Opuściła głowę.

– Nasi rodzice są…

Ale Nikita rzuciła jej wymowne spojrzenie, uciszając ją, i zanim Aru zdążyła zapytać, o co chodzi, Aiden przynaglił je gestem.

– Chodźmy tam, póki możemy.

Ciągnąc za sobą wózki z rakszasami, przebiegli przez ulicę i zatrzymali się w plamie żółtego światła rzucanego przez latarnię. Jasny krąg kończył się nagle, jak przecięty nożem, półtora metra od cienia padającego od wiaduktu. Nad ich głowami betonowy wiadukt huczał od kół przejeżdżających samochodów. Wilgotne powietrze pachniało… zastojem, jakby w tym miejscu trwało nieruchomo już od bardzo dawna. Zwykle powietrze w pobliżu magicznego portalu było w pewien sposób zniekształcone albo miało się w nim wrażenie, że człowieka przeszywa dreszcz, jak gdyby ktoś szarpnął strunę skrzypiec i fale rozchodzącego się od niej dźwięku nigdy nie zagasły. Aru niczego takiego tutaj nie wyczuwała.

Wadźra niespokojnie wierciła się na jej nadgarstku.

– Wkrótce będziemy w Innoświecie – uspokoiła Aru swój piorun.

Nikita wskazała sznur z pnącza ciągnięty przez Brynne.

– Tylko go nie urwij, bo nie będę w stanie go naprawić, kiedy przejdziemy przez portal.

Aru spojrzała przez ramię na owiniętego pnączami demona leżącego nieprzytomnie na jej wózku. Przeszył ją dreszcz niepokoju. Jak długo jeszcze rakszasowie pozostaną nieprzytomni?

Gdy ruszyli dalej, długi cień wiaduktu zaczął się zmieniać. Skurczył się, przekształcił w kwadrat, a następnie oderwał się od ziemi i przeistoczył w drzwi o ostro zarysowanych konturach.

Oczy Sheeli, idącej obok Aru, zabłysły słabym, chłodnym światłem.

– Musimy przez nie przejść – powiedziała. Jej głos brzmiał dziwnie, jakby nakładał się na niego drugi głos. – I to już.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: