Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Arumugam książę indyjski - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
31 grudnia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Arumugam książę indyjski - ebook

‘Arumugam’ to powieść misyjna opowiadająca o nawracaniu Hindusów na chrześcijaństwo. Powieść zaczyna się od sceny, w której śmiertelnie chory syn radży bezskutecznie jest leczony przez pogańskich lekarzy. Gdy stan jego zdaje się być beznadziejny, jeden z nich zwraca się do władcy tymi słowy: „Jeśli książę chcesz ocalić życie syna, przywołaj którego z chrześcijańskich kapłanów. - Jak to - odparł zdumiony radża - nawet wy, czciciele dawnych bóstw naszych, śmiecie mi radzić, abym szukał ratunku u wrogów mej wiary? Czyż Brama mnie za to nie ukarze? - Potężny władco - odpowiedział lekarz indyjski - spomiędzy wszystkich złych duchów, mających silną władzę i brojących złe na ziemi, jest zapewne wąż najzawziętszym nieprzyjacielem Bramy i jego wielbicieli. Biali przeto Bramini zachodu, którzy jedyni mają władzę nad wężem, nie mogą być nieprzyjaciółmi Bramy. Jeszcze raz ci przeto radzę, przywołaj jak najprędzej białego Bramina, jeśli nie chcesz, aby ci twój syn umarł skutkiem złości węża. - Niechże tak będzie - zawołał radża - zawołajcie białego Bramina”. A co było dalej czytelnik dowie się po przeczytaniu całej książeczki. Ów „biały bramin” to oczywiście katolicki misjonarz, o którego przygodach dowiemy się z rozdziałów: Choroba i powrót do zdrowia, Prośba Arumugama, Pięć lat pomiędzy chrześcijanami, Dobry uczynek i jego następstwa, List z Cejlonu, Pomiędzy bałwochwalcami, Nowa próba, Stanowcza godzina, Z nawałnicy do portu.

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7950-883-9
Rozmiar pliku: 472 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1. Choroba i powrót do zdrowia.

W pałacu bogatego i znakomitego księcia indyjskiego Ramy wielki był smutek i przerażenie. Jedyny syn radży (t. j. księcia), którego po długiej bezdzietności gorącemi modłami i hojnemi ofiarami wybłagał u bóstwa Bramy, ciężką złożony był chorobą. Łoże bladego i wychudłego chłopca otaczała liczna służba, chłodząc rozpalone oblicze chorego palmowemi wachlarzami. Tuż przy łożu siedział sam radża i trzymał w ręku gorącą dłoń umierającego dziecka, jak gdyby chciał wstrzymać uciekające życie jego, a łzą zwilżone oko spoczywało z obawą i troską na twarzy chłopczyka, strawionej cierpieniem. Usta księcia szeptały cichą modlitwę do bożyszcza, który jednakowoż głuchy być się zdawał na jego prośby. Z każdą bowiem godziną puls chłopca stawał się coraz słabszym, a z obecnych kapłanów i lekarzy indyjskich nikt nie wątpił, że chory następnej nocy życie zakończy.

W tem zbliżył się cichym krokiem jeden ze sług do radży i skłoniwszy się aż do samej ziemi, szepnął mu do ucha:

„Panie, poskromiciele żmij stoją przede drzwiami, czekając na twe rozkazy.“

Książe przebudził się jakby ze snu ciężkiego i spojrzawszy na sługę, rzekł:

„Niechaj wejdą!“

Po chwili rozwarła się zasłona z ciężkiej materyi, i weszli poskromiciele żmij, padając przed radżą na twarze. Książe zaś wskazując palcem na umierające dziecię, rzekł:

„Patrzcie, dziecię moje umiera na nieznaną chorobę, którą zesłał na nie zły duch. Nie szczędziłem ani modłów, ani ofiar mym bogom Szywie, Wisznu i Bramie, ale ani kapłani nie zdołali go uzdrowić, ani zapisywane przez mych doktorów lekarstwa nic nie skutkują. Czyż możecie zakląć złego ducha, aby odjął od chłopca chorobę?“

„Tak jest Panie,“ odpowiedzieli kuglarze, „dokazać tego możemy; ale duch nie wyleczy naraz twego syna, chyba powoli, stopniowo, i wtedy dopiero, gdy mu złożysz odpowiednią ofiarę ze złota i mleka.“

Z pogardą i powątpiewaniem spojrzeli lekarze na oszustów, którym widocznie nie chodziło o nic innego, jak o sowite łapowe, po którego odebraniu nigdyby się na oczy nie pokazali. Ich sztuka bowiem była czystem oszustwem, i żyli tylko z łatwowierności ziomków. Radża jednak postanowił wszystkich chwycić się środków, aby tylko ocalić życie dziecka, rzucił kuglarzom wór pełen złota i kazał słudze przynieść złotą misę pełną słodkiego mleka, ulubionego napoju wężów.

Po przyniesieniu i postawieniu półmiska na podłodze usiedli dwaj zażegnacze na kobiercu, postawili przed sobą kosze z jadowitemi żmijami i zaczęli z cicha grać na fletach. Na odgłos ich gry żmije lubiące muzykę, wychyliły łby z koszów, poczęły się wkoło oglądać i widłowato rozłupanemi języczkami sięgać po mleko. Potem wydobyły się z koszów, przyczołgały do półmiska i poczęły chciwie chłeptać słodkie mleko. Napoiwszy się do syta, wzniosły ogon do góry i poczęły się w takt poruszać w tę i ową stronę. Wszystkich oczy były zwrócone na żmije i ruchy ich, gdy w tem rozległ się po sali krzyk głośny. Przerażeni obecni spojrzeli na chorego chłopca, który tak głośno wrzasnął, a wytrzeszczywszy oczy i drząc na całem ciele, przypatrywał się tanecznym żmij poruszeniom. Przelękły radża przytulił chłopca do siebie i starał się go uspokoić. Gdy mu się to nie udało, wpół gniewny, wpół przelękły spojrzał na kuglarzy i pytał, co to ma znaczyć. Ci gestem ręki dali znać, aby się zachował spokojnie i poczęli coraz prędzej i głośniej grać na swych fletach, skutkiem czego i żmije coraz szybsze wykonywały ruchy. Chory chłop — czyk jeszcze raz przeraźliwie zakrzyknął, zaczął się miotać i drgać tak gwałtownie, że stojący przy nim lekarze do ucha sobie szeptać poczęli, że już kona.

Przy drugim okrzyku dziecka przestraszone żmije podniosły gniewnie łeb, wydęły gardziele i rzuciły się nagłym skokiem ku łożu chorego. Radża rozjątrzony powstał i kopnięciem nogi odrzucił jadowity gad w kąt sali, mówiąc:

„Przeklęte oszusty, zabijacie mi dziecko, zamiast je uzdrowić. Precz mi z oczu, albo każę was osmagać!“

Na skinienie księcia porwała się służba na bezecnych kuglarzy, ale ci nie czekając pochwycili żmije za ogon i poczęli nimi wywijać ponad głową tak gwałtownie i szybko, że nikt się do nich nie śmiał zbliżyć, poczem spiesznie, porwawszy półmisek i worek z pieniędzmi wymknęli się z pałacu.

Zaledwie wyszli, uspokoił się chłopiec, którego strach przed wężami wprawił był w stan rozdrażnienia. Znużony i wycieńczony padł na łoże i zawarł powieki. Radża tym — czasem wzdychał głęboko i boleśnie, widząc, że nadzieja,jaką pokładał w poskromicielach wężów, całkowicie go zawiodła. Wkrótce przystapił do niego jeden z indyjskich lekarzy, miły starzec z siwuteńką głową i pomacawszy puls chorego) odezwał się do księcia:

„Jeśli książę chcesz ocalić życie syna, przywołaj którego z chrześcijańskich kapłanów. Tym białym duchownym — Żaden wąż zaszkodzić nie może , owszem są im posłuszne; już się bowiem kilkakrotnie i u wielu przez lekarzy opuszczonych chorych przekonałem, że posiadają sztukę rzucenia uroku na węża.“

„Jak to,“ odparł zdumiony radża, „nawet wy, czciciele dawnych bóstw naszych, śmiecie mi radzić, abym szukał ratunku u wrogów mej wiary? Czyż Brama mnie za to nie ukarze?”

„Potężny władzco, ” odpowiedział lekarz indyjski, „z pomiędzy wszystkich złych duchów, mających silną władzę i brojących złe na ziemi, jest zapewnie wąż najzawziętszym nieprzyjacielem Bramy i jego wielbicieli. Biali przeto Bramini zachodu, którzy jedyni mają władzę nad wężem, nie mogą być nieprzyjaciołmi Bramy. Jeszcze raz ci przeto radzę, przywołaj jak najprędzej białego Bramina, jeśli nie chcesz, aby ci twój syn umarł skutkiem złości węża. ’“

„Niechże tak będzie,“ zawołał radża, „zawołajcie białego Bramina.“

Po krótkim czasie stanął przy łożu książątka katolicki misyonarz w białej sutannie, z krzyżem na piersiach. Radża wskazał mu chorego i rzekł:

„Biały mężu, syn mój umiera, zatruty tchnieniem ducha wężowego; moi Bramini i poskromiciele wężów nie wiedzą rady na jego chorobę. Słyszałem, że złe duchy są ci posłuszne. Proszę cię więc, zaklnij je, ocal mego jedynaka i ulubieńca.“ Rzekłszy te słowa, nieszczęśliwy ojciec zasłonił twarz dłonią i wybuchnął płaczem rzewliwym.

Wzruszony jego boleścią misyonarz, rzekł: „Książę, poproszę Boga, Stworzyciela nieba i ziemi i jedynego władzcę życia i śmierci, aby pobłogosławić raczył lekom moim i wrócił twemu dziecku zdrowie i życie. “

„Cóż za to żądasz?“ zapytał radża.

„Niczego dla siebie nie żądam,“ odrzekł misyonarz, „Bóg bowiem, który mnie w nie — przebranej łasce uczynił sługą Swoim i dał mi władzę nad złymi duchami, nakazał mi, abym tej władzy, której mi udzielił darmo, używał dla dobra mych bliźnich takie bezpłatnie. Jednej ci jednak udzielę rady, jaką dał Daniel prorok pogańskiemu królowi Nabuchodonozorowi: Dawaj jałmużnę, odzież, i pożywienie ubogim, głodnym i nagim, gromadzącym się przed bramami twego pałacu, a może Bóg odpłaci ci miłosierdziem miłosierdzie, jakie im okażesz.“

Ze zdumieniem spojrzał pogański książę na misyonarza, poczem rozkazał każdemu z biednych, stojącym przy pałacowej bramie, dać po bochenku chleba, srebrnej monecie i jednej szacie. Potem prosił księdza usilnie, aby natychmiast przysposobił dla chorego lekarstwo łagodzące jego cierpienia.

„Czy wierzysz,“ zapytał misyonarz, „że mój Bóg twoje dziecko uzdrowić może?“

Radża wstrzymał się przez chwilkę z odpowiedzią, poczem rzekł stanowczo:

„Tak jest, wierzę, gdyż ten przyjaciel, (przyczem wskazał sędziwego lekarza indyjskiego), który mnie nigdy nie okłamał, zaręczył mi za to.“

„Błogo ci,“ rzekł ksiądz, „jeśli bowiem masz silną wiarę, nic nie jest niepodobnem. “

Potem ukląkł przy chorym chłopcu, wyciągnął stułę, przywdział ją i przytknął jej koniec do głowy dziecka: uczyniwszy nad nim znak krzyża świętego, dotknął ręką czoła dziecka i odmówił tak głośno modlitwę w języku hindustańskim, że go wszyscy zrozumieć mogli.

Za przykładem kapłana ukląkł i radia, skrzyżował ręce na piersiach, a na skinienie jego przyklękła cała służba, Bramini i le — karze, słuchając nabożnie słów modlitwy katolickiego księdza. Po modlitwie otworzył chłopczyk mdłe oczy, a widząc nad sobą schylone łagodne i poważne oblicze misyonarza, wlepił w niego wzrok zdziwiony, potem pochwycił jego dłoń, wzniósł z wysileniem głowę i pocałował go w rękę. Ten widok wzruszył wszystkich obecnych i rozczulił poczciwego misyonarza. Obróciwszy się do sług, polecił im kapłan przynieść soli i wody. Stawiono jedno i drugie przed nim w srebrnych naczyniach, on zaś pobłogosławiwszy jedno i drugie, rzucił cokolwiek święconej soli we wodę, kazał mu ją wypić, w końcu pokropił łoże i całą salę. Po kilku minutach zapadł chłopczyk w sen spokojny i orzeźwiający.

W milczeniu i spokojnie wyszli z komnaty Bramini, lekarze i słudzy; radża zaś ze łzami w oczach chwycił księdza za rękę i zawiódł go do sąsiedniego pokoju. Tam w te do niego odezwał się słowa:

,,Nie okłamano mnie, wy biali księża Chrystusowi macie rzeczywiście władzę nad złym duchem. Teraz wierzę, gdyż widziałem to na własne oczy. Jeżeli mój syn odzyska zdrowie, żądaj, czego chcesz, wszystko ci dam.“

„Mój książę,“ rzecze misyonarz, „już raz ci oświadczyłem, że podarunków nie przyjmuję. Jednego tylko żądam.“

„Cóż takiego?“ zapytał ciekawie radża.

„Abyś synowi, jeśli wyzdrowieje, nie zabronił być wdzięcznym Bogu, który mu przywrócił zdrowie.“

„Wymagasz zatem, abym swemu jedynemu synowi i spadkobiercy pozwolił zostać chrześcijaninem! “

„Nie o to prosiłem, lecz jedynie o to, aby chłopiec wdzięcznym był Bogu, który go wyleczył.“

„Owszem, niechaj mu będzie wdzięcznym, niechaj mu wystawi świątynię, niechaj go nawet i pozna, jeśli tego potrzeba, ale czcicielem niech nigdy nie będzie, gdyż ma być mym następcą i spadkobiercą.”

„A więc przyrzekasz mi, że synowi nie wzbronisz poznać Boga naszego, jeśli takie będzie jego życzenie?“

„Tak jest, przyrzekam.“

„Dobrze więc; będę błagał Boga, aby to życzenie powstało w sercu twego dziecięcia, a ziszczenie tego życzenia będzie moją jedyną nagrodą,“ oświadczył kapłan i pożegnał zdziwionego radżę.

Misyonarz wrócił do klasztoru, zwołał wszystkie dzieci indyjskie, nawrócone na chrześcijaństwo, które do niego chodziły na naukę i opowiedział im to zdarzenie, wzywając je, aby prosiły Boga o zdrowie małego poganina Arumugama i o wzniecenie w nim chęci poznania i umiłowania wiary chrześcijańskiej. Chłopcy poszli zaraz na modlitwę; jedni poklękli przed Najśw. Sakramentem w ołtarzu, drudzy przed posągiem Matki Boskiej w ogrodzie i poczęli gorliwie błagać Najwyższego o zdrowie i nawrócenie Arumugama.

Nazajutrz kazał radża przywołać księdza do pałacu. W drodze zapytał sługę, który mu towarzyszył, jak się ma młody książę.

„O wielki biały Braminie,“ odpowiedział zagadnięty, „lepiej ty to wiesz ode mnie, ty, któremu Bóg udzielił władzy nad złymi duchami. Panicz nasz jest prawie całko — wicie zdrów. Gorączka go opuściła, spał dobrze, a jak się obudził, spojrzał wesoło wkoło siebie, i zapytał, gdzieś się podział. Stary pan kazał swemu zarządcy napisać list, który ci wręczyłem.“

Gdy misyonarz przestąpił progi pałacu, wyszedł radża na spotkanie jego, pozdrowił go z szacunkiem i rzekł: „Wielki Braminie, dziękuję ci. Syn mój wyzdrowiał. Pójdź i patrz.“ To mówiąc, pochwycił księdza za rękę i wprowadził go do pokoju, w którym mały Arumugam siedział na wezgłowiach i z radością ku niemu ręce wyciągał.

„Ojcze!“ zawołał, „wszakże cię tak nazywają czciciele Krzyża? Oswobodziłeś mnie od złego węża, który mnie chciał życia pozbawić i przywróciłeś mi zdrowie. Serdecznie ci dziękuję.“

Kapłan pobłogosławił chłopca i rzekł: „Nie ja cię uzdrowiłem, lecz Bóg mój.“ Potem zapytał misyonarz, czy chory już jadł. „Nie,“ odpowiedział mu radża, „nie chciałem mu nic dać, nie poradziwszy się poprzednio ciebie.“

Ksiądz rozkazał mu przynieść cokolwiek pokarmu, pobłogosławił go i pozwolił się nieco posilić choremu, który przychodził coraz więcej do sił. Radża prosił misyonarza, aby i inne potrawy pobłogosławił i tym sposobem zapobiegł, iżby mu nie za — szkodziły. Kapłan uspokoił księcia, mówiąc: „nie miej obawy, książę, nic mu nie zaszkodzi, bylebyście poprzednio wszystkie potrawy pokropili poświęconą przezemnie woda.“

Usłuchano jego rady. Po kilku dniach Arumugam odzyskał siły, i na wielką pociechę i radość ojca biegał po wszystkich ścieżkach i ustroniach ogrodu, skacząc i śpiewąjąc. Z okna przypatrywał mu się zadu — many radża i pomyślał sobie: „Co za szczęście, że wyzdrowiał; byleby mu się teraz nie zachciało prosić mnie, abym mu pozwolił poznać Boga chrześcijan.“2. Proźba Arumugama.

W dniach następujących po odzyskaniu zdrowia Arumugama przychodził misyonarz na usilne prośby radży do pałacu, błogosławił chłopca i gawędził z nim. Opowiadał mu o Europie, leżącej daleko na zachód, gdzie ludzie jeżdżą na przechadzkę końmi, nie wołami jak w Indyach, a w zimie chodzą po zmarzłej wodzie. Radża cieszył się z ciekawości chłopca, a nawet sam się chętnie przysłuchiwał opowiadaniom i opisom kapłana cudzoziemca. Nigdy go jednak nie pozostawiał sam na sam z Arumugamem. Obawiał się bowiem, ażeby misyonarz chłopcu nie przypomniał, o co ma ojca prosić. Jego myśl była taka: „Jeśli biały Bramin jest mężem Bożym, toć Bóg wysłucha modlitwy jego, a moje dziecko spowoduje do prośby, która wyjdzie i jemu i mnie dobre.“

Gdy pewnego dnia misyonarz znowu się obszerniej rozwiódł o osobliwościach Europy, a chłopiec jego opowiadania słuchał z natężoną uwagą i jaśniejącemi oczyma, radża nagle zagadnął syna: „Kochane dziecko, jutro obchodzić będziemy uroczyście twoje wyzdrowienie. Pozwalam ci prosić o to, co cię najwięcej obchodzi, i przyrzekam, że prośby twej wysłucham, jakąkolwiek ona będzie.“ Radża spodziewał się, że chłopiec go poprosi o pozwolenie odbycia podróży po Europie, o której mu takie dziwy opowiadano, i tej prośby byłby chętnie wysłuchał, ponieważ sam miał nie małą ochotę poznać wielką i potężną Anglię, a przytem zwiedzić inne kraje Europy.

Słysząc te słowa księcia począł Arumugam klaskać z radości w dłonie i zawołał: „Drogi ojcze, jednego tylko pragnę; pozwól mi przyłączyć się do białego Bramina i przy nim zamieszkać. Służba nasza powiadała nam, ie kapłan, który mnie wyleczył, ma tutaj w Tryczynapalli wielki dom z pięknymi obrazami i ogrodem, gdzie się chłopcy bawią i uczą wszystkich sztuk i wiadomości kwitnących w Europie. Chciałbym być tak uczonym, jak biali Bramini.“

Słowa te Arumugama mocno zastanowiły radżę; na chwilę zamilknął i spojrzał poważnie i z zadumaniem na syna. Ale chłopiec wołał: „Wszakże mi przyobiecałeś, ojcze, spełnić każde moje życzenie. Powołuję się na twoją obietnicę, dotrzymaj słowa.“ „Niechże będzie, jak chcesz,“ rzekł radża, „com ci przyobiecał, tego dotrzymam, jeśli koniecznie przytem obstajesz. Chcesz Więc mnie, matkę i siostry opuścić? Czyż nie pomyślałeś o tem, jak bolesne mi będzie rozstanie się z tobą?“

„Ojcze,“ odparł chłpiec, ściskając rodzica, „co tydzień będę do ciebie przychodził i powiem ci, czegom się nauczył. Jakąż będzie twoja radość!“

Radża przytulił dziecię do piersi i rzekł rozczulony: „Uczyń, jak mówisz, synu, a te — raz idź do matki i do sióstr i powiedz im, cośmy postanowili.“

Z okrzykiem radości wyszedł chłopiec z komnaty, radża zaś przystąpił do misyonarza i tak się do niego odezwał: „Biały mężu! widzisz, oddaję ci, co mam najdroższego na ziemi. Czy będziesz strzegł moje dziecko od wszystkiego złego, a uczył je dobrego?“

„Przyrzekam ci to, zacny książę,” odpowiedział kapłan.

„Czy przyrzekasz mi także nie nalegać na niego, aby został chrześcijaninem?“ mówił dalej radża, „albowiem pod tym tylko warunkiem powierzam ci syna.“

„Panie,“ odpowiedział misyonarz, „twój syn tego się tylko u mnie uczyć będzie, do czego ma ochotę. Gdyby miał zapragnąć poznać naszą naukę i obyczaje, nie mogę mu tego odmówić, ani zamknąć przed nim drzwi naszego Kościoła, gdy nasz Bóg jest Bogiem całej ludzkości.“

„Dobrze,“ rzecze radża, „wróć więc po niego jutro i zabierz go ze sobą, aby go kształcić w sztukach i umiejętnościach, ale wymawiam sobie, abyś mu pozwolił chodzić do mnie co tydzień.“

„Każdej godziny i każdego dnia może do ciebie wrócić, jeśli taką będzie jego wola,“ odparł misyonarz.

„Dziękuję ci,“ rzekł radża i dodał: „teraz rad jestem, że wyraził tę prośbę. Podróż bowiem do mroźnej Europy byłaby zaszkodziła zdrowiu jego.“

Misyonarz dziękował w duchu Panu Bogu, że natchnął serce chłopca tem życzeniem. Przewidywał bowiem, te ta pogańska rodzina, która w wyleczeniu chłopca z ciężkiej niemocy, już doznała łaski Bożej, dostąpi za sprawą tego dziecka jeszcze większego błogosławieństwa niebios.

Gdy Ojciec Franciszek — takie było bowiem imię misyonarza — wrócił do domu, zwołał wszystkich wychowańców większych i mniejszych i rzekł do nich: „Dzieci, szczerą była wasza modlitwa, zgadnijcie, co się jutro stanie z małym Arumugamem.“

„Zostanie chrześcijaninem,“ zawołało kilku z nich.

„Byłoby to trochę za szybko,“ odpowiedział Ojciec Franciszek, „ale nie ustawajcie w modlitwach, a może i do tego przyjdzie. Jutro będzie waszym współuczniem i kolegą.“

„Hura!“ zakrzykneli wszyscy radośnie, podskakując jak sarny. Skoro się cokolwiek uspokoili, ojciec Franciszek tak dalej mówił: „Słuchajcie pilnie, co wam powiem. Gdy Arumugam jutro przybędzie, przyjmij — cie go serdecznie; ale pamiętajcie, że jest jeszcze małym poganinem i nic nie wie o chrześcijaństwie. Jeżeli przeto odmawiać będzie swoje pogańskie modlitwy i odprawiać swe zabobonne obrzędy, nie śmiejcie się, nie szydźcie z niego. Przecież on temu nie winien, że się urodził bałwochwalcą; bolałoby go wasze szyderstwo i odstręczyłoby go od chrześcijaństwa. Cokolwiek więc czynić będzie, zostawcie go w spokoju. Jeśli zaś was zapyta, jakie mają znaczenie obrazy w domu i w kaplicy, wtedy pouczcie go i opowiadajcie na jego zapytania tak, jak was uczy katechizm. Przedewszystkiem starajcie się modlitwą i dobrym przykładem wyjednać mu łaskę Boga, aby został chrześcijaninem. Czy uczynicie to?“

„Tak, ojcze, chętnie uczynimy czego żą — dasz!“ zawołali wszyscy jednogłośnie.

„Dobrze więc,“ zakończył ojciec Franciszek. „Idźcie przeto i przysposóbcie wszystko na jego przyjęcie; wejdzie on do oddziału średniego; liczy bowiem lat dwanaście. “

„Hura,“ wrzasnął mały Pietrek, żwawy chłopczyna, na którego twarzy szkliła się para ognistych oczu, „wtedy będzie ze mną w jednym oddziale!“

Ojciec Franciszek podniósł palec, pogroził małemu krzykaczowi, a cała rzesza rozproszyła się jak stado wróbli. Jedni pobiegli do swych ław i książek i zaczęli je porządkować; wstyd ich bowiem ogarniał na samą myśl, że mały poganin mógłby zauważyć nieład w ich rzeczach. Drudzy podskoczyli do ogrodu, zrywali kwiaty i gałązki, aby przystroić izdebkę spodziewanego kolegi. Inni wykrawali papę i wypisywali na niej wielkiemi głoskami: „Witaj Arumugamie! “

Imię to mocno ich korciło. „Pfe!“ za — wołał mały, żółtawy Hindus, zadzierając noska, „cóż to za cudackie imię! Brzmi ono tak, jakby wszystkie chude krowy Faraona poczęły razem ryczeć: mu-mu-mu!...“

„Nie!“ zawołał inny, „imię to jest daleko gorsze, jest ono wynalazkiem dyabła, gdyż Arumugam jest pogańskim bałwanem o sześciu twarzach.“

„Szkoda, że nie ma siedmiu twarzy,“ napomknął trzeci, „wtedy bowiem przypominałby siedm grzechów śmiertelnych,“

„Posłuchajcie,“ przemówił jeden z najgłówniejszych malarzy z pędzlem w ustach, „posłuchajcie tylko, trzeba to urządzić inaczej i poganinowi nadać przyzwoite imię.“

„Tak, tak!“ wrzasnęli drudzy. „Jakże było na imię wyleczonemu synowi królika w Ewangielii świętej?“

„Tego wcale niema w Ewangielii,“ odpowiedział malarz.

„I owszem,“ wtrącił jeden z malców, „nazywał się Korneliuszem.“

„Co mi tam gadasz!“ zawołał pierwszy, „był to zupełnie inny setnik.“

„Wszystko jedno,“ odezwał się malec, „Arumumumu powinien otrzymać chrześcijańskie imię. Ale jakie się wziąść do rzeczy?“

„Rzecz prosta,“ odpowiedział malarz. „Ochrzcimy go, to wcale nie trudno, wszak żeśmy się tego niedawno uczyli w katechiźmie. “

„Tak, u wtrącił drugi, „ale chrzcić go nie wolno, chyba w razie ostatecznej potrzeby. “

„Oho,“ zawołał inny, „na to nie trzeba czekać długo. Czarny Pietrek przyprowadzi go swemi psotami do ostateczności.“

„Dajie mi pokój,“ mruczał Piotr, zatrudniony przy swem biórku. Szukał bowiem w swej szufladzie i wyciągał obrazki święte i posążki Matki Boskiej, św. Józefa, św. Piotra i anioła stróża, aby co piękniejszego wybrać i darować Arumugamowi; ale na nieszczęście wszystko było uszkodzone, jednemu świętemu brakło nogi, innemu ramienia itd. Wybór był trudny.

Chłopcy zaczęli się cisnąć do stolika Pietrka, gdy wtem nadszedł ojciec Franciszek. Wszyscy wrócili do swych zajęć, a Piotr zaczerwienił się pod same uszy. Spostrzegł to ks. Franciszek, przystąpił i zapytał go po cichu: „Cóż to robisz Piotrze?“

„Ach, Ojcze Franciszku,“ rzecze chłopiec zawstydzony, patrząc na poniszczone obrazki; „postanowiłem być przyjacielem Arumugamunda, i chciałem mu ofiarować najpiękniejszy z mych posążków, ale wszystko jest połamane.“

„Bardzo dobrze czynisz, Pietrku,“ rzecze O. Franciszek, „ale tymczasowo nie dawaj mu chrześcijańskich obrazków; bo on nie rozumie ich znaczenia i uważałby je za bałwany pogańskie. Ale powiem ci, co możesz uczynić. Powieś tę ładną kropielniczkę w jego komórce. Święcona woda wyleczyła go. Możesz mu powiedzieć, co ta kropielnica znaczy.“

Jak strzała wymknął się chłopiec z izby i wykonał rozkaz księdza. Ks. Franciszek poszedł za nim, zabrał go ze sobą do nowej izdebki Arumugama, wziął go na bok i rzekł: “Pietrku, sądzę, że ci na prawdę chodzi o przyjaźń Arumugama, ale jeśli chcesz z nim przestawać i być mu pożytecznym, winieneś się całkowicie zmienić. Przyrzecz mi pozbyć się dzikości i uporu, nie kłócić się z kolegami, nie psocić im się i spokojnością i pilnością nowemu przyjacielowi dawać dobry przykład. Czy mi to przyrzekasz? w interesie ocalenia duszy młodego poganina?“

„Tak jest, Ojcze Franciszku, przyrzekam i tą razą słowa niezawodnie dotrzymam,“ odparł Piotr.

O. Franciszek uczynił znak krzyża św. na czole pacholęcia i modlił się w sercu, aby Bóg, działający wielkie rzeczy nawet przez dzieci, skierował dzikie, ale szlachetne serce chłopca do dobrego.

Gdy Piotr wrócił do kolegów i spostrzegł ich szydercze spojrzenia, nie mógł się powstrzymać od przechwałek. “Drwijcie sobie,“ zawołał z dumą, “nie mazgałem, nie bazgrałem, ani malowałem jak wy, nie wiłem wieńców; ale mimo to zaniósłem, co może być najlepszego, do izdebki Arumugama.“

„Cóż to takiego, pokaż-no!“ wołali chłopcy i pobiegli zobaczyć.

Ujrzawszy prześliczną kropielniczkę ze słoniowej kości i błyszczącej muszli perłowej, wrócili przejęci zazdrością i rzekli: „Piotrze nie przechwalaj się; nie byłbyś wpadł na ten pomysł, gdyby cię nie był na niego naprowadził O. Franciszek.“

„Naturalnie,“ rzekł Piotr z uniesieniem. „Usłuchałem rady O. Franciszka. Na przyszłość wszystko uczynię, co on mi powie, bo od dzisiaj będę innym człowiekiem.“

Chłopcy spojrzeli po sobie, jakby odurzeni, a Piotr powrzucał swoje posążki tak nagle do szuflady, że te potraciły resztę rąk i nóg. Na szczęście nikt tego nie widział, bo naraz odezwały się trzy uderzenia dzwonu na kurytarzu. Chłopcy pozbierali swoje sprzęty. Następnego poranka przywdziali swe najlepsze szaty, gdyż w tym bowiem dniu obchodzono przybycie nowego ucznia i miano go uroczyście przyjąć.

W pałacu radży odbył się równocześnie smutny obrzęd rozstania. Zaproszono na obiad wszystkich krewnych i znajomych. Stawili się ochoczo, aby małemu Arumugamowi powinszować odzyskanego zdrowia i obsypać go podarkami. Podczas obiadu oświadczył radża zebranym, że Arumugam oddany zostanie do szkół i wstąpi do kolegium białych księży, aby się wykształcić na uczonego i zdolnego człowieka. Wszyscy mocno się dziwili, niektórzy nawet radzili księciu, aby tego nie czynił. Ale ten przeciął dalsze dyskusye i spory oświadczeniem, że to jest zrządzeniem Bramy i niezmiennem postanowieniem. Arumugam ledwo mógł do — czekać chwili, w której miał rozpocząć nowe życie. Gdy mu wreszcie dał znak ojciec, porwał się od stołu, uściskał matkę i rodzeństwo, oświadczył krewnym serdeczne dzięki, powiedział wszystkim „do zobaczenia“ i wyszedł z ojcem ze sali. Nasamprzód zawiódł radża syna przed domowy ołtarz, na którym stał posąg bożka Rawany z 11 głowami i 20 ramionami, otoczony płonącemi lampami. Skłoniwszy się przed nim, zdjął biały sznur bawełniany z rąk bożyszcza, obwinął nim prawe ramię i pierś Arumugama, przewiązał go pod lewą pachą i w te do chłopca przemówił słowa:

„Synu, noś ten święty sznur Bramy; jest on oznaką twego wysokiego rodu i symbolem twej wiary. Wejdziesz teraz w dom czcicieli Krzyża. Naucz się od nich wiadomości pożytecznych, ale wystrzegaj się ich namów. Gdyby cię chcieli spowodować do ubóstwienia Krzyża, nie czyń tego, gdyż by ci to wyszło na zgubę.“

Arumugam nic z tego nie zrozumiał, co mu ojciec mówił; pojąć nie mógł, czemu ma się wystrzegać misyonarza, w którym pokładał bezwzględne zaufanie. Milczał więc tylko, spoglądając na ojca z pewnem zdziwieniem. Może radża odgadł z oczu chłopca, że jest o wiele za młodym, aby miał zrozumieć jego przestrogę. Uśmiechnął się przeto i rzekł: „nie patrz na mnie z taką obawą i zdziwieniem, chciałem ci tylko powiedzieć, abyś nie został chrześcijaninem, a reszta się znajdzie.“

Po tych słowach zeszli obaj ze schodów i wsiedli na stojącego przed wrotami słonia, który miał ich zanieść do odległego o godzinę drogi kolegium. Towarzyszył im orszak sług, niosący w ozdobnych skrzyniach wyprawę książątka. Mieszkańcy Tryczynapali patrzeli ze zdziwieniem na ten pochód, zmierzający ku domowi misyonarzy.

„Idzie, idzie!“ rozległ się krzyk w szeregach młodzieży, zgromadzonej w przedsionku kolegium, gdy ogromny słoń stanął przed bramą i ukląkł, aby radża z synem wygodnie mogli spuścić się z siodła. Podczas gdy O. Franciszek przyjmował radżę, chłopcy otoczyli Arumugama, witając go radośnie. Potem wprowadzono ojca z synem do ogrodu, gdzie w cienistym przestronnym namiocie przysposobionych było kilka siedzeń. Chłopcy przywitali nowego kolegę śpiewem i muzyką, a Arumugam szepnął ojcu do ucha: „Powiedz ojcze białym Braminom, aby i mnie uczyli muzyki. “ Potem rozpoczęła młodzież grę w piłkę, a Arumugam uwijał się ze śmiechem między nimi i zawarł ze wszystkimi znajomość. Po chwili wsiadł radża na słonia, widocznie zadowolony z tego, co widział, i wrócił do swego pałacu.

Gdy wieczorem Arumugam, znużony grą, przez O. Franciszka zaprowadzony został do swej izdebki, zawołał wesoło: „Ojcze Franciszku, ach, jak szczęśliwy jestem! Ale...“ w tem nagle zadumał się.

„Cóż ci się stało? Powiedz mi! Cóż ci dolega i co cię niepokoi?“ odrzekł misyonarz.

„Czyż to prawda,“ pytał Arumugam, „że chcesz mnie uczynić chrześcijaninem i czcicielem krzyża?“

„Któż ci to powiedział?“ zapytał ze zdziwieniem O. Franciszek.

„Ojciec mnie napominał, abym się nie dał nakłonić do przyjęcia twej wiary,“ od — powiedział dobrodusznie Arumugam.

„Synku,“ rzekł łagodnie ksiądz, „twój ujciec cię dlatego tu oddał, abyś wyszedł na uczciwego człowieka i czegoś się tu na — uczył. Reszta się znajdzie.“

„To samo mówił mi ojciec,“ zauważył Arumugam.

Pobłogosławiwszy chłopca przed udaniem się na spoczynek, pożegnał go O. Franciszek, poszedł do kaplicy, uklęknął przed Przenajświętszm Sakramentem i długo się modlił: „O Jezu, Zbawicielu mój, Panie i Boże! Pobłogosław chłopcu, ojcu i całemu domowi jego, pobłogosław duszom wszystkich dzieci, które mi powierzyłeś, aby Ci poznali, umiłowali i dostąpili kiedyś zbawienia wiecznego.“
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: