Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Atlantyda pod Krakowem - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 października 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Atlantyda pod Krakowem - ebook

To powieść niczym Kod Leonarda, choć tym razem skarb ukryty jest w podziemiach Nowej Huty.

Jest lipiec 2023 roku. Architekt Daniel Cisowski pozornie ma wszystko, czego potrzeba do szczęścia – pasję, którą realizuje, kochającą rodzinę, znajomych, pieniądze.

Niespodziewanie mężczyzna, próbując walczyć o najmłodszą dzielnicę Krakowa – Nową Hutę, zostaje wciągnięty w tajemnicę ukrytego skarbu. W więziennej celi zdesperowany Daniel próbuje uciec w nierzeczywisty świat. Okazuje się, że ma on do wypełnienia misję, której celem jest odnalezienie zakopanych niegdyś skrzyń i przywrócenie pamięci o poprzednich pokoleniach. Musi się spieszyć, bo ktoś depcze mu po piętach.

A jeśli to prawda, że żyłeś już wcześniej? Czy nie wykorzystałbyś w obecnym życiu wiedzy z przeszłości? To jak sen, który śnisz i dzięki któremu możesz zmienić bieg wydarzeń w swoim prawdziwym życiu, nie popełnić błędów, poświęcić sobie więcej czasu, kochać mocniej, rozmawiać więcej, by nie żałować, że jest już za późno. Wiedza z przeszłości być może pozwoliłaby ci zyskać coś lub kogoś wyjątkowego w przyszłości. Zastanawiałeś się kiedyś nad tym?

Anna Zając – autorka bloga o prezentach, która zdobywając swój nepalski pięciotysięcznik postanowiła zmienić coś w swoim życiu. W czasie macierzyństwa zawalczyła o swoje „Ja” pisząc książkę o dzielnicy swojego dzieciństwa, w której zostawiła serce. Z wykształcenia architekt, z zamiłowania twórczyni pokazów multimedialnych. Ciekawi ją też świat ezoteryki.

Kategoria: Sensacja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7942-408-5
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Dziękuję za wsparcie mężowi Wojtkowi – dzielnemu, cierpliwemu i nader mądremu mężczyźnie mojego życia. Każdego dnia uczy mnie, skąd czerpać siłę. Mojej córeczce Kamili dziękuję za uczenie mnie prostego pojmowania świata oraz miłości do samej siebie. Macierzyństwo jest przystankiem w moim pospiesznym życiu architekta, który pomaga mi zastanowić się nad sensem życia. Dziękuję też rodzicom. Mama zaszczepiła we mnie zamiłowanie do pisarstwa, tata do architektury. Nauczyli mnie wytrwałości w dążeniu do celu. Chcę podziękować też Adze M. za bycie przy mnie w trakcie mojej burzliwej przemiany.

Za trudy w redagowaniu tekstu – ukłon dla Ani D.

Książkę zaś dedykuję samej sobie – walczyłam nią o swoje „ja”.

Mam nadzieję, że uda mi się przekazać ci, Drogi Czytelniku, ciekawą historię. Życzę i Tobie, byś oddał się swoim pasjom, nawet na przekór innym. Pielęgnuj swoje oryginalne „ja”. Pałac, który zbudujesz na tym fundamencie, sięgnie nieba. I pamiętaj, samo budowanie jest jak tort. Cel jest jak wisienka na nim.

Rozdział 1. Zapach ziemi

Jest listopad 2025 roku. Zapada zmierzch, cienie zalewają Nową Hutę, ale Daniel nie poddaje się. Kopie już od paru godzin zwykłą sztychówką. Zapach mokrej, świeżej ziemi przechodzi jego nozdrza na wskroś. Jest początek listopada, jest mu coraz chłodniej. Ręce mu zgrabiały, a uczucie niepewności co chwilę przyprawia go o ścisk w żołądku. Z głębokiego dołu widzi już gwiazdy. „Nie poddam się. Skrzynia gdzieś tu musi być – myśli, przypominając sobie wszystkie wskazówki. – A jeśli to wszystko to wytwór mojej wyobraźni?”

Po kolejnym kwadransie Daniel jest zrezygnowany. Kopie jeszcze chwilę, ale zaczyna padać deszcz. Zbiera w pośpiechu sprzęt i zostawia rozkopaną ziemię. Wsiada zły do zimnego, wilgotnego samochodu. Z ciężkim westchnięciem przekręca kluczyk w stacyjce. Nie cierpi tego uczucia porażki. Przepełnia go uczucie pustki, a brak planu sprawia, że czuje się bezradny. Tak długo czekał na tę chwilę. To miało odmienić jego życie. Choć stanął na nogi, liczył, że los wreszcie się do niego uśmiechnie. Będzie musiał zrobić to jeszcze raz. Znowu stać się małą, zagubioną dziewczynką.Rozdział 2. Walka o Modrą Wodę

Lipiec 2023 roku. W sali konferencyjnej Urzędu Miasta Krakowa było coraz duszniej. Szpitalny wygląd nie inspirował do niczego. Miętowe ściany wcale nie napawały świeżością, pionowo zwisające żaluzje były mocno wybrakowane, olbrzymi stół, a przy nim na zniszczonych biurowych fotelach cała śmietanka krakowskich architektów. Daniel usiłował jeszcze raz zebrać myśli i walczyć. Z drugiej strony chciał jak najszybciej opuścić to przygnębiające miejsce.

– Panie Danielu, wniosek o uznanie Nowej Huty jako miasta przechodzi dalej. Przecież o to panu chodziło. Niech pan już da spokój swoim idyllicznym pomysłom.

– To, że dzielnica będzie teraz autonomicznym miastem, jest podstawą jej dalszego rozwoju. Gdy była częścią Krakowa, nie inwestowaliście w nią. Pod względem urbanistycznym jest przecież idealna. Ma największe perspektywy rozwoju. Spójrzcie chociażby na Park Technologiczno-Przemysłowy w Branicach.

– Chce pan sobie zrobić autoreklamę?

– Nie! Chcę pokazać wam wszystkim, jak bardzo Nowa Huta potrzebuje zmian. To jak strzepnięcie pokomunistycznego kurzu. Skoro funkcje kombinatu uległy diametralnym zmianom, dlaczego nie pójść za ciosem i nie pozbyć się raz na zawsze tej obciążonej peerelowskim wspomnieniem nazwy? – Wiedział, że niewiele wskóra swoimi teoriami. Miał wrażenie, że stoją za tą sprawą większe pieniądze. Nikt z zebranych nie patrzył mu prosto w oczy.

– Powtarzam panu, autonomiczne miasto tak, ale zmiana nazwy na Modrą Wodę nie ma racji bytu! Nie można ot tak zmieniać nazwy. – Stary urzędnik z podwójnym podbródkiem popatrzył po wszystkich, szukając aprobaty.

– Jak to nie?! Do niedawna nikt nie przejmował się Nową Hutą. Uznaliście ją za najniebezpieczniejszą część Krakowa. Pomimo badań socjologów wskazujących Podgórze i Bieżanów jako bardziej niebezpieczne dzielnice.

– Większość mieszkańców nie wyraziła potrzeby zmiany nazwy. Sam pan zbierał te dane. Wynika z nich jasno, że wynik jest niejasny. – Urzędnik zarechotał z ironicznej gry słów, jaka mu wyszła.

– Drogi panie, po pierwsze był to zogniskowany wywiad grupowy. A większość badanych odpowiedziała pozytywnie. Ludzie chcą pozbyć się wszystkiego, co kojarzy im się z przeszłością.

– Przypomnę panu, że do zmian potrzebna jest przeważająca większość. Są ludzie, którzy utożsamiają się z tą nazwą i nic przeciwko niej nie mają. – Urzędnik denerwował się coraz bardziej.

– Zorganizujmy badania socjologiczne wśród mieszkańców. Zapytajmy ich, co o tym sądzą! – Daniela olśniło.

– Ha, ha, ha! Najpierw zróbmy głosowanie wśród nas, czy tego chcemy.

Daniel popatrzył po wszystkich i już znał wynik głosowania. Średnia wieku była bardzo wysoka, a większość ze zgromadzonych stała murem za panem z podwójnym podbródkiem. „Cholera – pomyślał – gdyby był dziś przy mnie Oskar… Nie mam takiej siły przebicia w pojedynkę”. Wsparł głowę o ręce i pochylił się, przeczesując włosy palcami.

Zaczęło się głosowanie. Stary urzędnik uśmiechnął się szyderczo, nie zliczając nawet podniesionych rąk.

– No i jak, panie Danielu? Da pan już spokój? Chyba sobie pan za dużo pozwala, będąc w tej komisji. – Urzędnik znów rozglądnął się po wszystkich, szukając aprobaty krytyki młodego architekta.

– To nie ma znaczenia. Walczę o dobrą sprawę. Mam takie samo prawo do głosu jako architekt co pan jako urzędnik.

– Skąd w ogóle pomysł na taką nazwę? – Pan Podwójny Podbródek próbował odwrócić uwagę.

– Już tłumaczyłem, wszystko jest w dokumentach. – Daniel nabrał powietrza do płuc i powoli je wypuścił. – Modra Woda, ponieważ Zalew Mogilski, który powstał na dawnych Łąkach Nowohuckich, przybrał taki właśnie kolor. Modry. Jak państwo zapewne wiedzą, jest to związane z występowaniem na tym obszarze czarnoziemów. Według mojego wstępnego rozeznania mieszkańcom najbardziej do serc przypadła ta właśnie nazwa.

– Mówi pan zapewne o tej połowie mieszkańców, która wyraziła taką chęć?

– Tak, o tej młodszej ich części, która chce nowego, i o tej starszej, która chce pozbyć się blizn politycznych i społecznych.

– Dlaczego w takim razie nikt wcześniej o to nie prosił? Nowa Huta ma prawie siedemdziesiąt pięć lat.

– Z tego samego powodu, z jakiego dopiero teraz walczy się o jej autonomię. Ci ludzie po prostu do tego dojrzeli. Chcą zrzucić łańcuchy niewygodnej przeszłości. Uatrakcyjnić i uaktywnić miejsce, w którym mieszkają. Znaleźć pracę.

– Ja rozumiem zmieniać nazwy ulic, nawet w Nowej Hucie zmieniono ich parę. O! Choćby aleja Planu 6-letniego to dziś aleja Jana Pawła II albo aleja Rewolucji Październikowej to dziś aleja Generała Andersa. Ale o zmianie nazwy miast czy dzielnic nie słyszałem.

– W takim razie wygląda na to, że nie bardzo pan szukał. Gdyby znał się pan nieco na toponimii, wiedziałby pan, że było wiele przypadków zmiany nazw miejscowych, w tym nawet nazw państw. – Daniel z dumą rozglądnął się po sali.

– Państw? Proszę o przykłady. – Pan Podwójny Podbródek pocierał ze zdenerwowania nos, nie lubił, gdy wychodziła na jaw jego niewiedza. A nazwy tej nawet nie znał.

– Proszę bardzo. – Daniel miał chwilową przewagę. – Kampucza na Kambodżę, Cejlon na Sri Lankę, Rodezja na Zimbabwe. Mam wymieniać dalej?

– Proszę o przykłady miast. Co mi pan tu o zapyziałych państwach opowiada.

– Nowy Amsterdam dziś jest Nowym Jorkiem. Pewnie ten przykład już coś panu mówi?

– Oczywiście, że mówi, ale ja proszę o przykład polskiego miasta!

– Proszę bardzo, Kętrzyn był kiedyś Rastemborkiem.

– Mądrala się znalazł – prychnął z oburzenia urzędnik.

– Z ciekawostek dorzucę tylko Rynek Główny w Krakowie, który w czasie wojny nosił nazwę Adolf Hitler Platz.

– To akurat wiedziałem. – Pan Podwójny Podbródek zachowywał się jak mały chłopczyk wywołany do tablicy.

– Panowie, panowie! Więcej powagi. Kłócicie się jak dzieci. Wystarczy tych popisów. To nie zabawa w „państwa, miasta”. To poważne spotkanie! – wtrącił się jeden z profesorów. – Proszę nas już nie dręczyć. Sprawa jest przegłosowana.

– No właśnie. – Urzędnik ucieszył się ze wsparcia. – Może pan próbować innych sposobów na zmianę nazwy Nowej Huty. Naszej przychylności pan nie zyska. – Popatrzył po wszystkich, by upewnić się, że nadal ma w nich wsparcie.

Większość zebranych spuściła wzrok, by ukryć zakłopotanie. Spotkanie zostało oficjalnie zamknięte i wszyscy zaczęli się zbierać do wyjścia, robiąc niemożliwy hałas odsuwanymi krzesłami.

W tym momencie Daniel w kieszeni marynarki, w której szukał telefonu, dotknął jakiegoś papierowego rulonika. „Co to?” Rozejrzał się w poszukiwaniu właściciela liściku, ale nie widział nikogo podejrzanego. Otworzył go więc delikatnie. Na wyrwanej z zeszytu kartce było napisane:

Proszę walczyć o tajemnice tej dzielnicy, panie Danielu!

Niech Pan będzie czujny.

I tyle. Żadnego podpisu, wskazówki, o co chodzi. Nic. „To przecież normalne, że będę bronił Nowej Huty pod każdym względem” – pomyślał z oburzeniem. Po słownej potyczce z urzędnikiem w jego krwi nadal buzowała adrenalina. Zwinął szybko papierek i włożył go do rudej kieszeni swojej zamszowej kurtki. Chwilę później zbiegał po ogromnych schodach z wyżłobionego od starości lastrika. Rozmyślał o decyzjach podjętych na spotkaniu: „Dobrze, że chociaż zostaniemy uznani za osobne miasto. To oznacza więcej inwestycji i możliwości działania”.

Cisowski od dawna chciał zmienić stereotyp miejsca, w którym mieszkał. Chciał, by ludzie nie byli anonimowi dla siebie, ale by połączyli swoje siły i stworzyli coś wspólnego. Minęły już czasy, gdy „zło” wylewało się na ulice razem z cieniami przy zachodzącym słońcu. Niektórzy zaczynali dumnie mówić o Nowej Hucie: „młodsza siostra Krakowa”, i to było dla niego pocieszające. Ale nawet mimo to najbardziej decyzyjni ludzie w Krakowie nie zauważali drzemiącego tutaj potencjału. Przyklejono mu łatkę Hutasa, młodego gniewnego architekta z Nowej Huty.

Początkowo odrzucano jego projekty. Nie raz miał ochotę wyjechać i stać się wreszcie kimś. Wiedział jednak, że tak naprawdę nie walczy o sławę czy pieniądze, ale o miejsce, w którym się wychował. Za cel postawił sobie pokazanie światu potencjału, który kryje się w tej ziemi. Danielowi marzyło się nocne życie, jakim tętniły centrum Krakowa czy Kazimierz. Piwnice, kamienice pełne rozmawiających ludzi. Gwar i ogólna wesołość. To było to, czego brakowało Nowej Hucie. On sam chciał pracować za dnia, a wieczorem spędzać beztrosko czas z rodziną i przyjaciółmi. Chciał połączyć te dwa światy.

Ocknął się z rozmyślań i spojrzał na zegarek.

– O cholera, jak późno! Miałem jeszcze wpaść do rodziców.

Chwilę później siedział w wagonie, rozmyślając o tym, co się dziś zdarzyło. Metro pędziło ciemnym tunelem, zbliżając się do końcowego przystanku pod placem Reagana w Hucie. Na peronie uderzył Daniela zimny powiew powietrza. „Lipcowe wieczory…” – pomyślał, porównując ten orzeźwiający chłód z tym z klatek schodowych bloków z wielkiej płyty. To właśnie tam najczęściej bawił się z kolegami w upalne dni.

Nawet nie wiedział, kiedy znalazł się pod blokiem rodziców. Pukał do drzwi, ale nikt mu nie otwierał. Sięgnął po zapasowe klucze, które zawsze przy sobie nosił. Zamek przeskoczył i Daniel uchylił stare drzwi. Do jego nozdrzy wdarły się zapachy z dziecięcych lat. Świeża pościel, ciasto z brzoskwiniami i boazeria w długim przedpokoju.

– Mamo!? Tato!? Jesteście?

Odpowiedziały mu cisza i ciemność. Daniel poczuł narastający niepokój. Jego myśli się rozszalały. Oczami wyobraźni widział już to, co najgorsze. Z drugiej strony starał się myśleć logicznie. Pomimo że rodzice zaprosili go na kolację, zastał puste mieszkanie? Wszedł szybkim krokiem głębiej i zapalił światło w salonie.

„Gdzie oni się podziali? – pomyślał. – Przecież nie wychodzą o tej porze z domu”. Serce zaczęło mu mocniej bić. Biegał po całym domu, wchodząc do kolejnych pomieszczeń i zapalając w nich światło. Kuchnia. Łazienka. Nic. Uchylił przymknięte drzwi do sypialni. Widział tylko zarys okna. Po ścianach przebiegały światła samochodów z ruchliwej ulicy. Gdy jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności, zobaczył zarys jakiejś postaci. Coś poruszyło się w ciemnościach. Był gotowy zaatakować intruza.

„Coś stało się rodzicom” – do głowy wpadła mu niechciana myśl. Nie myśląc wiele i poddając się adrenalinie, uderzył ręką po prawej stronie, by trafić w włącznik światła. Chybił. Ręce zaczęły mu się trząść. Po omacku przejechał dłonią w górę i pstryknął plastikowy włącznik.

– Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam! Jeszcze raz! Jeszcze raz! Niech żyje, żyje nam! – rozległo się dookoła.

Daniel ze stresu nie rozpoznawał osób, ale jego serce i umysł powoli zalewały euforia i poczucie ulgi. Wszyscy byli bardzo bliscy jego sercu. Tata Daniela należał do klasy robotniczej i jeszcze parę lat temu pracował w hucie. Kiedyś nie był z tego dumny, ale dziś w natłoku ludzi wykształconych liczy się fach w ręku. Daniel postawił na wiedzę, a jego projekty pozwalały mu na życie w luksusowej kawalerce. Lubił być niezależny i działać. Jego tata zawsze mówił: „Chodzić! Ruszać się! Nie stać!”. A on powtarzał to jak mantrę, gdy chciał się do czegoś zmobilizować. Rozejrzał się teraz dookoła i głęboko westchnął, przeczesując ręką włosy. Dziś kończył czterdzieści dwa lata. Cieszył się, że ma jeszcze oboje rodziców, siostrę Oliwię, żonę Darię i garstkę przyjaciół – to był dla niego najlepszy prezent. Ci wszyscy ludzie dawali mu poczucie przynależności do czegoś bezcennego. Popatrzył na oświetlone świeczkami twarze, które czekały niecierpliwie, aż pomyśli życzenie. Był zadowolony z życia, ale chciał czegoś więcej. „Hmm… niech spotka mnie coś niesamowitego!” – pomyślał i dmuchnął z całej siły.

– Do takiej ilości świeczek trzeba mieć nie lada płuca – dodał głośno.

Po pokoju rozszedł się zapach dymu. Mama Daniela zaświeciła resztę lamp, zmieniając atmosferę z nastrojowej na radosną. On zaś skorzystał z tego, że jest w centrum uwagi i powiedział:

– Słuchajcie, chcę powiedzieć to głośno: jesteście wspaniali! I choćby nie wiem co się jutro działo, zawsze będę was kochał. A teraz prezentyyy! – Na jego twarzy pojawiła się czysta dziecięca ciekawość i beztroska radość.

Po gwałtownym skoku adrenaliny przyszło rozluźnienie. Gdy rozdzierał kolejne papiery pakunkowe, by dostać się do tego, co skrywają, siostra Oliwia poinformowała go ze smutkiem:

– Daria dzwoniła, że nie zdąży przyjść. Musiała zostać dłużej w pracy.

– Mhmm… – mruknął szybko, nie przerywając rozpakowywania prezentów.

Dwa z nich miały związek z zapachami, które uwielbiał. Pierwszy należał do rzadkiej odmiany kawy z Afryki, którą dostał od rodziców. Do zrobienia tego trunku używał starodawnej kawiarki, choć było go stać na najdroższe ekspresy ciśnieniowe. Drugi zaś zapach, którym się delektował, to książki. Dostał je od siostry. Lubił wtykać nos pomiędzy kartki. Od swojego przyjaciela Pawła dostał bilet na seans w kinie w technologii 5D. Daniel bardziej cieszył się z technologii wielowymiarowości filmu niż z jego fabuły. Widzowie mogli między innymi wdychać zapachy odpowiadające konkretnym scenom w filmie. Hologramy bohaterów nie były dla niego nowością. Sam posiadał jeden na własny użytek w domu. Gdy podziękował każdemu z osobna za prezent, zauważył, że połowa tortu szwarcwaldzkiego zniknęła. Mama dostrzegła jego niepokój i od razu podała mu talerz z jego porcją, mówiąc:

– Daniel, pozwolisz na słówko do drugiego pokoju?

– Jasne! Co się stało?

Odpowiedzi jednak nie usłyszał. Zrozumiał, że to jakaś poważniejsza sprawa do przedyskutowania na osobności. Mama Daniela przymknęła za sobą drzwi do sypialni i zaczęła z niepokojem:

– Był tu jakiś pan i pytał o ciebie.

– O mnie? Jaki pan?

– Nie wiem. Był uśmiechnięty, wzbudził zaufanie. Taki starszy, siwy.

– Mówił, że mnie zna?

– Nie. Ale dał mi to. Kazał ci to przekazać. Mówił, że będziesz wiedział, o co chodzi.

Mama Daniela wyciągnęła z kieszeni fartucha kopertę. Daniel domyślił się, że informacja może mieć związek z wcześniejszą, którą dostał po spotkaniu w Urzędzie Miasta. Charakter pisma tylko to potwierdził:

Dunbar otworzy puszkę Pandory ze wschodu.

Jest Pan jedynym, który może ją zamknąć raz na zawsze.

– Dawno temu tu był?

– Jakiś kwadrans przed tobą. Chciał dać ci to osobiście, ale się spieszył.

– Skąd wiedział, że tu będę? – Daniel zadał to pytanie bardziej sobie niż mamie.

– Nie wiem, kochany, zaskoczył mnie. Myślałam najpierw, że to ty. Czekaliśmy na ciebie w ukryciu, ale dzwonek do drzwi dzwonił i dzwonił. Wiedziałam, że masz klucze. Poszłam więc sprawdzić, kto to. Wydawał się sympatycznym starszym panem. – Mama Daniela była coraz bardziej zdenerwowana. – Co to za wiadomość? Czy to coś złego?

– Jeszcze nie wiem, ale się dowiem. Nie martw się. – Ucałował ją w czoło i przytulił. Z oparcia krzesła podniósł zamszową kurtkę i szybkim krokiem ruszył do reszty towarzystwa.

– Wybaczcie mi, ale już późno. Jeśli nie macie nic przeciwko, pożegnam się.

Gdy wyszedł, nabrał powoli w płuca chłodnego lipcowego powietrza. Popatrzył w gwiazdy i ruszył w stronę swojego mieszkania, które mieściło się kilka ulic dalej. Rozmyślał o tajemniczym starszym panu i jego wiadomościach. „Co może mieć ze sobą wspólnego niejaki Dunbar, wschód i Nowa Huta?”

Nim się obejrzał, był już na klatce schodowej w swoim bloku. Było już późno, więc wszedł cicho i prawie szeptem spytał:

– Daria, jesteś?

Cisza. Wszedł do salonu. Przez głowę przemknęła mu myśl o kolejnej niespodziance. W mieszkaniu nie było nikogo. Na szklanej ławie leżał pakunek. Podłużny z aksamitną czerwoną kokardą. Pomyślał z uśmiechem, że może to kolejna erotyczna zabawka. Daria ostatnio lubiła kupować takie gadżety. Nie bardzo mu się to podobało. Odbierał to jako ostrzeżenie przed nudą. Odpakował prezent i nie mógł uwierzyć. Było jeszcze gorzej, niż myślał.

– Co?! Jestem aż tak stary?

------------------------------------------------------------------------

Toponimia – nauka badająca znaczenie nazw miejscowych (przyp. aut.)
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: