- W empik go
Atypowy - ebook
Atypowy - ebook
Gorąca opowieść o miłości w rytmie hip-hopu.
Gdy po sześciu latach Ania rozstaje się z chłopakiem, wszystko, na czym do tej pory budowała swoje życie, przestaje istnieć. Na szczęście ma obok siebie oddaną przyjaciółkę Patrycję, która każdego dnia stara się podtrzymywać ją na duchu i odganiać czarne myśli. To właśnie ona pewnego wieczoru zabiera Anię na hip-hopowy koncert, podczas którego dziewczyna poznaje Atypowego, znanego rapera. Mimo że oboje mają za sobą bolesne przejścia, niemal natychmiast dają się porwać zauroczeniu. Ania wierzy, że nowy związek w końcu przyniesie jej spełnienie marzeń o wielkiej miłości, więc bez zastanowienia decyduje się na przeprowadzkę z ukochanym. Nie wie jeszcze, że Atypowy ma poplątaną przeszłość i związane z nią tajemnice, które wkrótce położą się cieniem na ich wspólnym życiu...
Zbliżamy się do wejścia klubu „Arana”. Ochrona sprawdza bilety, nas kierują na górę do strefy VIP. Klub jest już cały zapchany ludźmi. Połowa z nich to dzieciaki o dziesięć lat młodsze ode mnie.
W trakcie wypalania papierosa i prób dodzwonienia się do Patrycji zauważam, że jakieś pięć metrów ode mnie stoi jakiś mężczyzna i zerka na mnie. Jest wysoki, o średniej budowie ciała, łysy, wydaje mi się, że ma niebieskie oczy, choć ciężko z tak daleka zobaczyć. Ubrany w czerwony dres, pod rozsuniętą bluzą przebija się biała koszulka, a na klatce piersiowej wisi pasek od saszetki założonej na ukos. Na odsłoniętych przedramionach widać liczne ciemne tatuaże, sięgające aż do palców.
Nagrywam się Patce i biorę duży łyk piwa, po czym odpalam następnego papierosa. A wtedy słyszę męski, niski głos.
– Coś się stało? Chłopak cię zostawił?
Zamieram. On faktycznie ma niebieskie oczy, i to całkiem ładne.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8313-704-9 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
To był zwykły dzień, zwykły jak każdy inny, nudny, ale ostatnio moje życie tak właśnie wygląda.
Po rozstaniu z chłopakiem po sześciu latach związku ciężko jest funkcjonować samej. Człowiek przez ten czas nauczył się żyć we dwoje, robić wszystko z myślą o drugiej osobie – ale chyba tylko ja tak myślałam.
Z myśli wyrwało mnie pukanie do drzwi. A któż by inny? Oczywiście, że to ona, Patrycja – moja nieoceniona przyjaciółka, od pewnego czasu wiernie wysłuchująca o moich załamaniach nerwowych.
– No cześć! Ruszaj się, idziemy na miasto! Masz trzydzieści minut!
– Daj mi spokój, nigdzie nie idę.
– Anka, nie denerwuj mnie. Leć pod prysznic i wychodzimy. Nie będziesz całe życie gnić w tym domu. Od kiedy z powrotem zamieszkałaś u mamy, zachowujesz się, jakbyś się rozwiodła po dwudziestu latach małżeństwa, a masz dopiero dwadzieścia pięć lat. Trzeba się cieszyć, że ten dupek zniknął z twojego życia. Nie to, że go nie lubiłam od początku. Choć w sumie to prawda.
– Daj mi spokój, nigdzie nie idę. Po pierwsze nie mam ochoty, po drugie ja tego dupka kochałam i to nie jest takie proste, żeby po sześciu latach o kimś zapomnieć. Jestem nieogarnięta i nie mam motywacji, by to zmienić.
– Trzeba było tak od razu! Już wyciągam z torebuni twoją motywację. Bierz to i leć się szykuj. Śmigamy na miasto poszukać ci w miarę normalnego faceta.
Przecież ta kobieta nie da mi żyć. Poszła już do kuchni i nalewa moje ulubione piwo somersby rosé. Biorę duży łyk i idę pod prysznic. Boże, gdzie ona znowu chce mnie wyciągnąć… Już nie raz wychodziłyśmy na miasto, na imprezę czy do klubu, i zawsze kończyło się tak samo. Patrycja ulega pierwszemu lepszemu Alvaro i zostawia mnie samą, znikając gdzieś z nim, a później słucham, jaki to on nie był cudowny w łóżku, ale się z nim nie zwiąże, bo lubi być niezależna. I oczywiście nie ma zamiaru uprawiać seksu z jednym facetem do końca życia. Kocham ją za to, za tę jej szczerość i bezpośredniość.
– Halo, ile można siedzieć w tym kiblu!
– Już, to był twój pomysł, więc teraz czekaj cierpliwie.
Wreszcie wychodzę z łazienki. Muszę iść się napić, bo nie zniosę jej gderania na trzeźwo.
– Wyprostujesz mi włosy. – Robię najsłodszą minkę, jaką potrafię, bo wiem, że moja kochana przyjaciółka jest najlepszą fryzjerką na świecie.
– Siadaj, zrobimy cię na bóstwo. Wszyscy faceci będą się za tobą oglądać.
– Ty zwariowałaś, daj mi spokój. Ostatnią rzeczą, na jaką mam ochotę, to mężczyźni i randki.
– A ogoliłaś się? No, wiesz, tam i tu. – Pokazuje na moje krocze i nogi.
– Szalona, ja nie mam zamiaru z nikim się przespać!
– A szkoda, bo chodzisz spięta, jakbyś miała kij w dupie.
– Jaka, kurwa, miła. Wiesz co, dzięki. Twoja przyjaciółka właśnie przechodzi najgorszy czas w swoim życiu, a ty wiesz, jak jej jeszcze dopierdolić.
– Dobra tam, ja tu próbuję rozluźnić atmosferę, a ty się doszukujesz głębszej interpretacji. Gotowa?
– Już, tylko się ubiorę. O, popatrz, nie mam się w co ubrać. Zostaję w domu!
– Nie wkurwiaj mnie!
– Jezu, ale co mam założyć?
– Mmmm, pomyślmy… Może coś sexy?
– A nie mogę założyć czarnych spodni i czarnej koszulki?
– Walnę cię zaraz.
– No już dobra.
Niech jej będzie. Ładnie się ubiorę, pójdę z nią, napiję się i wrócę do domku pod kołderkę, założę słuchawki i nie wyjdę stąd przez tydzień.
Zakładam czarne, opięte dżinsy i przewiewną bluzkę z odkrytymi plecami i falbanką na dole, z wycięciem na piersiach w kształcie litery „A”. Do tego czarne szpilki na niedużym obcasie i oczywiście mała czarna torebka na ramię.
– Może być, czy za mało sexy?
– Może być, choć mogłaś się bardziej postarać.
– Mam brać skórę?
– Daj spokój, jest koniec czerwca, a ty chcesz się ugotować?
– Ale później może być zimno.
– Później to jakiś przystojniak cię rozgrzeje.
– Głupia!
– Dobra, chodź, bo się spóźnimy. Zaraz dwudziesta pierwsza.
– Gdzie się spóźnimy? Miałyśmy iść na miasto.
– I idziemy przecież.
Brzmi to podejrzanie.
Wychodzimy z bloku i zmierzamy w stronę dworca. Gdzie ona mnie prowadzi? Mijamy przejście dla pieszych i już chyba wiem. Przed nami znajdują się trzy kluby.
– Aha, to jest to twoje wyjście na miasto?
– Przecież jesteś na mieście, o co ci chodzi?
– Może o to, że nie wspomniałaś, że idziemy do klubu!
– Oj tam, wiedziałam, że się nie zgodzisz, dlatego ci nic nie mówiłam. Uwaga, idziemy na koncert! Fajnie, prawda? Tu są bilety, trzymaj jeden.
– No kurwa, patrzcie, zapomniała mi powiedzieć, że idziemy na koncert. Stój, muszę zapalić.
Ale mnie wkurzyła. Wyciągam z torebki biało-zielone opakowanie cienkich winstonów i jednego odpalam.
– Słuchaj, nie denerwuj się, będzie super. Powinnaś się cieszyć, bo nie idziemy na koncert disco polo, tylko hip-hopu, a ty lubisz słuchać tej muzyki, prawda?
– Nie podlizuj się. Pamiętasz, co się działo na ostatnim koncercie, czy ci przypomnieć? – Patrzę na nią pytającym wzrokiem.
– Ale to było trzy lata temu! Nie patrz tak na mnie! Okej, wiem, poszłam z jakimś kolesiem, chyba miał na imię Filip, i zostawiłam cię, ale to już się więcej nie powtórzy.
– Yhy, spróbuj tylko mnie zostawić na ułamek sekundy, to już nigdy nigdzie z tobą nie pójdę.
– Okej, pal to szybciej i idziemy.
– Czekaj, czyj to w ogóle koncert?
– Yyyy, sprawdzę na bilecie.
– To ty nawet nie wiesz, na czyj koncert idziemy? Nie no, super, ktoś się mnie zapyta, jak się bawię i jakie mi się podobają utwory tego artysty, to ja powiem: „Wiesz co, nie wiem, bo nigdy nie słyszałam i moja szurnięta psiapsi mnie tu zaciągnęła podstępem”.
– W sumie tak możesz odpowiadać – mówi i śmieje się głośno.
– Wiesz co, właśnie opadło mi wszystko, co możliwe.
– Ej, daj spokój. Nikt cię nie będzie o takie rzeczy pytać, bo mamy bilety VIP i idziemy na górę. Tam jest mniej ludzi. A raper nazywa się Atypowy, znasz?
– Nie, pierwsze słyszę. Dobra, chodź, jak już tu jesteśmy.
Gaszę papierosa i zbliżamy się do wejścia do klubu „Arana”. Stoi tam ochrona i sprawdza bilety, nas kierują na górę do strefy VIP. Klub jest już cały zapchany ludźmi. Połowa z nich to dzieciaki o dziesięć lat młodsze ode mnie. Po prawej stronie znajduje się scena, nad nią są balkony, z których mogą oglądać koncert wszyscy ze strefy VIP. Po lewej jest bar rozciągający się niemal na całą długość sali. Barman już zaczyna robić drinki.
Nagle Patrycja łapie mnie za rękę i ciągnie w kierunku schodów, które są podświetlane na czerwono, w tle zaczyna lecieć muzyka.
W całej strefie VIP stoją budki półkola – wyglądają jak muszle. Wewnątrz są wygięte w łuki kanapy, a na środku znajduje się okrągły stolik. Na samym końcu strefy jest bar.
– Super, już myślałam, że będę musiała zapierniczać na dół po drinki.
– Co tam mówisz?! – krzyczy do mnie Patrycja.
– Nic, nic.
Wykładzina jest bordowa, tak jak muszle i bar. Przy balkonach, z których widać scenę, znajdują się popielniczki.
– Czyli można tu palić. Chociaż tyle dobrego.
– Nie marudź, idę po drinka. Chcesz coś?
– Tak, weź mi sex on the beach.
– Okej, zaraz przyjdę.
– Tylko przyjdź, a nie staniesz i będziesz wyrywać barmana!
– Okej, okej.
Mimo że jest dziesięć muszli, od razu idę zarezerwować jedną z nich. Nie widzi mi się stanie przez cały koncert.
Gdy zajmuję miejsce, z kieszeni spodni wypada mi bilet. Schylam się, by go podnieść, i widzę, że nie jest to koncert jednego artysty, a trzech. Ja ją zamorduję, jak tu przyjdzie. Okej, pierwszy jest Atypowy, ale później grają jeszcze Biały i Teno. No świetnie, będę tu musiała siedzieć do rana. W moim kierunku zmierza Patrycja z uśmiechem na twarzy i z dwoma drinkami w ręku – jeden w kolorach pomarańczy i grejpfruta z nadzianymi na kieliszku truskawkami i mango, a drugi niebieski z palemką i ozdobiony ananasem.
– Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć, że to jest koncert więcej niż jednego rapera?
– Naprawdę?
– Nie, na niby, nie denerwuj mnie!
– Ojejku, no zapomniałam. Nie jęcz, tylko pij, będzie ci lepiej. O, słyszysz? Zaczyna się. Tłum krzyczy. Chodź do balkonu albo na dół, zabawimy się.
– A nie możemy tu zostać, napić się i tu się zabawić? Pliss, gdy wejdzie na scenę ten drugi, to tak zrobimy. Na razie chce mi się pić. Chociaż raz zróbmy tak, jak ja chcę – przekonuję ją ze słodką minką.
– No dobra, niech ci będzie.
Koncert się zaczyna. Oczywiście Patrycja jeszcze kilka razy próbuje mnie namówić na swój plan, ale jej się nie udaje.
Jest głośno, czuć energię, jaka unosi się przy scenie, lecz nie mam ochoty się bawić. Te sześć lat z Piotrkiem to kawał czasu i nieważne, jak później było. Kochałam go i to nie jest takie proste, by o tym szybko zapomnieć. Moje myśli przerywa głos Patki.
– Widzisz, jaki seksiak stoi przy balkonie i co chwila tu zerka?
– Yhym. – Przewracam oczami.
– Ale ciacho. Może zaproszę jego i jego kolegę do naszego stolika, co?
– Chyba śnisz – odpowiadam i wypijam pół drinka na raz.
– Sztywniara!
– Chcesz, to sobie do nich idź.
– Yhym, a później będę wysłuchiwać, że cię zostawiłam.
– Obiecuję, że nie. Nie chce mi się z nikim gadać, więc jak chcesz się z nimi zabawić, to idź, tylko pamiętaj: wróć!!!
– Ale na pewno?
– Tak, tylko wróć!
– Okej, dzięki, kochana, _love you_ Całuje mnie z całej siły w usta i idzie.