Autodafe. Sztuka unicestwiania książek - ebook
Autodafe. Sztuka unicestwiania książek - ebook
Programem ruchu rewolucyjnego Maja 1968 roku było pełne oswobodzenie jednostki z kajdan tradycji, rodziny i państwa. Na murach Sorbony studenci pozostawili lapidarny program - „zakaz zakazywania”. W tej tautologii zawarta jest przewrotność studenckiej rebelii, jej bolszewicka logika i bezwzględność. Na efekty zniesienia „zakazów” dawnego świata wciąż patrzymy. Michel Onfray, w napisanym z dużym intelektualnym napięciem eseju, zwraca uwagę na dwa główne pola działania synów Maja ’68 - cenzurę i intelektualny ostracyzm, stosowany wobec niewygodnych oponentów. Opisuje mechanizmy odrzucania dzieł „niepokornych”. Kreśli prowadzone w mediach strategie dyfamacyjne, których doświadczył m.in. wybitny sinolog Simon Leys, który śmiał w latach 70. podważać oficjalną wykładnię broniącą dokonań chińskiej „rewolucji kulturalnej”, czy Aleksander Sołżenicyn. Onfray atakuje, wyśmiewa i przestrzega. W ostateczności pokazuje krótki żywot tryumfów hunwejbinów wobec piękna prawdy.
Spis treści
Wprowadzenie
Lewicowa faszosfera 7
Simon Leys
Les Habits neufs du président Mao (1971) 25
Aleksander Sołżenicyn
Archipelag Gułag (1973) 47
Paul Yonnet
Voyage au centre du malaise français (1993) 69
Samuel P. Huntington
Zderzenie cywilizacji (1996) 93
Le Livre noir de la psychanalyse (2005) 115
Sylvain Gouguenheim
Aristote au Mont-Saint-Michel (2008) 139
Podsumowanie
Nihilistyczny wzorzec 159
Kategoria: | Esej |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8196-517-0 |
Rozmiar pliku: | 663 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
LEWICOWA FASZOSFERA
Nie wiadomo, czy nieodżałowanej pamięci Alain Rey zdążyłby umieścić hasło „fachosphère” w swoim Dictionnaire culturel en langue française, zanim kopnął w kalendarz, ale jakiś czas temu uwzględnił w nim słowo „facho”.
Ten ostatni rzeczownik pochodzi – cóż za niespodzianka! – z 1968 roku. To termin potoczny oznaczający faszystę, reakcjonistę. Leksykografowi skojarzył się z określeniem „faf”¹. Jako przykłady użycia przytoczył cytaty z powieści Cécila Saint-Laurenta, autora Caroline chérie, który popierał Vichy nawet po jego upadku, oraz serii San-Antonio, która rozsławiła Béruriera². Świadczy to o jakże wysoce naukowym charakterze tego pojęcia!
Oczywiście to maj ’68 stworzył słowo „facho”, ale to Stalin, który zawarł z Hitlerem niemiecko-sowiecki pakt obowiązujący od 23 sierpnia 1939 roku do 22 czerwca 1941 roku, używał słowa „faszysta” niczym szwajcarskiego scyzoryka do słownego podrzynania gardła każdemu, kto miał nieszczęście mu podpaść! „Faszystami” nazywał swoich dawnych przyjaciół – Zinowjewa, Kamieniewa i Trockiego, żydowskich lekarzy oskarżanych, już wtedy, o… spiskowanie, miliony ludzi, w tym marksistowsko-leninowskich bojowników będących siłą napędową terroru panującego w jądrze rewolucyjnego rządu, i tylu innych, którzy najpierw stali się metaforycznymi ofiarami tego szwajcarskiego scyzoryka, a później zostali ot, tak po prostu deportowani, uwięzieni, straceni, skatowani, zabici. „Faszyści” czy „facho” to, jak widać, terminy iście naukowe! Czyż Stalin nie uchodził w swoich czasach za geniusza językowego?
Przy okazji pośmiejmy się trochę, przypominając, że niejaki André Pierre już 4 lipca 1950 roku opublikował w „Le Monde”, wielkiej tubie postprawdy, artykuł pod tytułem: Les vues de Staline sur la linguistique sont pleines de bon sens. Aucune science, dit-il, ne peut progresser sans la liberté de la critique . Kto chce, niech przetrze oczy ze zdumienia!
Bądźmy jednak poważni…
Maj ’68, który wiele zniszczył i, niestety, nie zbudował niczego godnego odnotowania, przyczynił się do zrewidowania wartości w następnej dekadzie. Wystarczy wspomnieć o pochwale pedofilii (René Schérer), okrzykach oburzenia po krytyce kolejnych apologetów (Alain Finkielkraut w miejsce swojego dawnego profesora… René Schérera), porównywaniu CRS³ do SS (Daniel Cohn-Bendit, a także słynne plakaty z Atelier Populaire des Beaux-Arts, którymi obklejony był cały Paryż…), negowaniu znaczenia rozumu i towarzyszącej mu pochwale szaleństwa i marginesu społecznego kreowanymi na nowe paradygmaty (Gilles Deleuze i Michel Foucault), odrzuceniu fachowości (zrównanie badaczy i „reszty personelu” w Obserwatorium Paryskim w Meudon – ulotka z 25 maja 1968 roku), kulcie dyktatorów (Trocki, Mao, Castro) i faszyzacji – już wtedy – republikanów (de Gaulle ucharakteryzowany na Hitlera na słynnych plakatach z Atelier Populaire).
Źródłem porównań CRS do SS we Francji przed wydarzeniami maja ’68 była przesiąknięta stalinizmem PCF⁴. 5 listopada 1948 roku Simone Téry, która – nie zważając na antyfaszystowski apel z 18 czerwca⁵ – spędziła wojnę w słonecznej Republice Dominikany, opublikowała w „L’Humanité” artykuł zatytułowany: Les C.R.S.S. (cóż za paradoks i uderzające podobieństwo do akronimu „ZSRR”!). Ach, gdybym był freudystą… Komunistyczna dziennikarka relacjonuje w nim strajki górników stłumione przez ministra spraw wewnętrznych Jules’a Mocha, socjalistę, który polecił strzelać do robotników z ostrej amunicji! Pod koniec listopada 1948 roku deputowany z ramienia PCF, Alfred Malleret-Joinville, były członek ruchu oporu z… 1943 roku (jakie poglądy prezentował wcześniej, w latach 1939–1942, w czasach paktu Ribbentrop-Mołotow? Nie wiadomo…), posłużył się analogią na forum Zgromadzenia Narodowego.
Porównywanie przeciwnika – albo każdego, kto odważy się myśleć inaczej – do faszysty jest powszechnym zjawiskiem, od Stalina przez stalinowską PCF do społu z Mitterrandem z Coup d’Etat permanent (pamflet z 1964 roku), aż po czarne bloki (blacks blocs) wspierane przez czołowe media, nie zapominając o lewicy w jej najszerszym spektrum, razem z PS⁶, LFI⁷ i EELV⁸. Jest to ni mniej, ni więcej tylko obelga, która nie opiera się na niczym konkretnym, poza chęcią oczernienia, wykluczenia, wytępienia, metaforycznej dekapitacji – to rodzaj werbalnej gilotyny.
„Faszysta” to signifiant o wyjątkowo precyzyjnym historycznym signifié – jeśli ktoś chce wiedzieć, czym naprawdę jest faszyzm, niech przeczyta Les Décombres Rebateta, a następnie jego Mémoires d’un fasciste.
Gwoli informacji warto napomknąć, że Les Décombres spodobały się Mitterrandowi do tego stopnia, że jego żona Danielle zleciła oprawienie tej książki w czarną skórę! Mitterrandowie wiedzieli, czym naprawdę jest faszyzm, bo to z niego wywodził się przyszły prezydent Republiki. W latach trzydziestych XX wieku uczestniczył w demonstracjach, w których piętnowano imigrantów, w latach czterdziestych popierał Vichy i Pétaina, w latach pięćdziesiątych bronił francuskiej Algierii, w latach osiemdziesiątych składał wieńce na grobie marszałka Pétaina i rehabilitował algierskich puczystów. W maju 1995 roku, podczas ostatniego obiadu po dwóch siedmioletnich kadencjach urzędowania w Pałacu Elizejskim, rozprawiał z Jeanem d’Ormessonem o ogromnych wpływach „żydowskiego lobby” we Francji… Był wierny swoim poglądom, ale nie była to wierność, o jakiej myślimy.
Faszyzm historyczny ma niewiele wspólnego z faszyzmem histerycznym. Zaskakujące – choć w niewielkim stopniu – jest zresztą to, że zwolennicy lewicowego faszyzmu historycznego są propagatorami lewicowego faszyzmu histerycznego. Kiedy bowiem ktoś powołuje się na Związek Radziecki, który przez dwa lata (1939–1941) paktował z reżimem narodowosocjalistycznym; kiedy popiera PCF, która w czerwcu 1940 roku poprosiła nazistowskiego okupanta o pozwolenie na wznowienie działalności we Francji pod pretekstem wspólnych wrogów – Żydów, City, gaullistów, socjaldemokratów i Brytyjczyków; kiedy w 1945 roku w „L’Humanité” komunistyczni dziennikarze nazwali „hitlerowskimi trockistami” algierskich bojowników, którzy cieszyli się z wyzwolenia Sétif i Guelmy, zanim zginęli od policyjnych kul; kiedy w 1952 roku świat przymknął oko na antysemicką politykę Stalina podczas słynnego procesu kremlowskich lekarzy, słowem – kiedy jest się człowiekiem z przeszłością, która okazuje się brzemieniem, nie powinno się tak lekkomyślnie nazywać innych faszystami!
Definicja faszyzmu historycznego jest jasna: odrzuca demokrację, wybory i republikę na rzecz zbrojnego powstania, które zwykle przybiera postać walk ulicznych; piętnuje Deklarację Praw Człowieka, rewolucję francuską i filozofię oświecenia, która deprawuje naród katolicki; kpi z praworządności, proponując w jej miejsce władzę absolutną, spoczywającą w rękach przywódcy, którego słowo jest prawem; otwarcie walczy z Żydami, masonami, a także z protestantami, którzy z perspektywy doktryny są winni utworzenia secesjonistycznego państwa w państwie; podżega do wojen w imię poszerzania przestrzeni życiowej i sławi samcze instynkty, które znajdują ujście w walce, w tym sensie jest ekspansjonistyczny, imperialistyczny i kolonialny; broni rasizmu biologicznego zbudowanego na nierówności rasowej, głosząc przy tym wyższość białego człowieka; przydziela kobiecie rolę żony i matki, sprowadzając ją do łona, na którym odpoczywa wojownik i od którego zależy liczebność białej rasy; promuje kulturę śmierci, czego dowodem jest słynne hasło Viva la muerte! frankistów; broni wojującego europeizmu i dążeń do budowy homogenicznej Europy; pracuje nad stworzeniem na wskroś postchrześcijańskiego „nowego człowieka”.
Żeby nazwać kogoś faszystą, musi on spełniać większość tych historycznych kryteriów.
Obserwuję narodziny neofaszyzmu, który częściowo wpisuje się w powyższą definicję: odrzuca demokrację, republikę, laickość; pochwala przemoc uliczną, która ma na celu narzucenie własnego zdania; kwestionuje rewolucję francuską i filozofię oświecenia; szerzy antysemityzm; nie walczy już z masonami i chrześcijanami, ale piętnuje spiskowców; propaguje tak zwane sprawiedliwe wojny toczone pod pretekstem wyzwalania narodów; dopuszcza się nierównego traktowania ras ludzkich i jednocześnie zaprzecza ich istnieniu, nagminnie spycha przy tym białych i ich kultury na dół ludzkiej piramidy; dopuszcza fallokrację i mizoginię w imię plemiennych zwyczajów i maghrebskich tradycji; promuje maskulinizm i gloryfikuje terrorystów kreowanych na mężnych i odważnych bohaterów walczących o słuszną sprawę; ulega kulturze śmierci, w myśl której bramy raju otwierają się wraz z zabójstwami żydowskich dzieci przed szkołami wyznaniowymi, wiernych – w tym księży – w kościołach czy przypadkowych niewiernych na ulicy; pała nienawiścią do państw i narodów, propagując internacjonalizm, a Europę postrzega jako pierwsze ogniwo w procesie destrukcji narodów, która ma dać początek zglobalizowanemu światu; opracowuje koncepcję nowego, postnaturalnego, sztucznego człowieka, zdolnego do stworzenia nowej cywilizacji, cywilizacji transhumanizmu.
Ten neofaszyzm można przyrównać do wieloramiennej gwiazdy, której centrum stanowi cywilizacja postchrześcijańska, a ramiona to dekolonializm, indygenizm, neofeminizm, rasizm, teoria gender, dyferencjalizm, segregacjonizm, komunitaryzm itd., uczestniczące w realizacji tego neofaszystowskiego projektu – lewicowego…
Ideologia ta pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, które od dawna dążą do wymazania i unicestwienia Francji, a w dalszej kolejności całej europejskiej cywilizacji judeochrześcijańskiej. To, co określa się mianem French Theory, gdy mówi się o niej w języku okupanta, czyli teorii francuskiej, jest próbą odczytania myśli francuskich dekonstrukcjonistów z perspektywy nihilistycznej. Chodzi o porzucenie wartości wyznawanych od wieków na Starym Kontynencie na rzecz nowego świata, zglobalizowanego i kosmopolitycznego, wielokulturowego i skolonizowanego. To kolejny na wskroś faszystowski temat.
Ta amerykańska lewica⁹ – najbystrzejsi i najlepiej wykształceni docenią ten oksymoron – jawi się jako błyszczący i lśniący klejnot, który przyciąga francuską lewicę jak srokę zafascynowaną blaskiem stroju księżniczki. Po upadku muru berlińskiego w 1989 roku i rozpadzie Związku Radzieckiego w 1991 roku, po politycznej klęsce Mitterranda w 1983 roku i jego późniejszym zwrocie w stronę liberalizmu europejskiego w 1992 roku, po upadku PCF i PS – za każdym razem lewica szukała ideologii zastępczej. Z lenistwa, głupoty, braku szarych komórek i potrzeby intelektualnego komfortu tak cenionego przez sytych burżujów ta martwa lewica chciała, aby dostarczono jej już gotową nową ideologię. Sama była zajęta czymś innym niż praca, rozdawała stanowiska i prebendy, względy i przywileje! Znalazła tę gotową ideologię na amerykańskich kampusach, więc odwróciła się plecami do swojej własnej historii, która – gdyby lewica rzeczywiście próbowała się odbudować, a nie towarzyszyć kapitalizmowi w jego przemianach – zapewniłaby jej solidne zaplecze, oparte na takich nazwiskach jak Leroux, Proudhon czy Cabet.------------------------------------------------------------------------
¹ FAF – akronim od hasła France aux Français (Francja dla Francuzów), oznaczający przedstawiciela francuskiej skrajnej prawicy (przyp. tłum.).
² Cykl powieściowy Frédérica Darda o Alexandrze-Benoît Bérurierze (przyp. tłum.).
³ Compagnies républicaines de sécurité – oddziały prewencji francuskiej Police nationale (przyp. tłum.).
⁴ Parti communiste française – Francuska Partia Komunistyczna (przyp. tłum.).
⁵ Apel generała Charles’a de Gaulle’a wygłoszony 18 czerwca 1940 roku w londyńskim radiu BBC, wzywający Francuzów do dalszej walki (przyp. tłum.).
⁶ Parti socialiste – Partia Socjalistyczna (przyp. tłum.).
⁷ La France insoumise – Niepokorna Francja (przyp. tłum.).
⁸ Europe Écologie Les Verts – Europa Ekologia – Zieloni (przyp. tłum.).
⁹ Francuski wyraz gauche oznacza nie tylko lewicę, ale również człowieka nieporadnego, niezręcznego (przyp. tłum.).