- W empik go
Bad Friends - ebook
Bad Friends - ebook
Osiemnastoletnia Kendall Walker i jej mama przeprowadzają się do Londynu. Mają zamieszkać z narzeczonym matki i jego synem Nellsonem, którego dziewczyna jeszcze nie poznała. Na miejscu okazuje się, że chłopak jest do niej wrogo nastawiony i prosi, aby udawała, że się nie znają.
To wszystko sprawia, że Kendall z dużą rezerwą udaje się do nowej szkoły. Miała nadzieję, że potencjalny przybrany brat przynajmniej na początku jej pomoże. Jednak dziewczyna szybko przekonuje się, że jest zdana sama na siebie.
W szkole Kendall obserwuje znajomych Nellsona. W oko szczególnie wpada jej Harry Torres. Kapitan szkolnej drużyny koszykówki błyskawicznie sprawia, że dziewczyna nie potrafi przestać o nim myśleć.
Wkrótce Kendall wpadnie w wir nowych znajomości i szkolnych rozgrywek, w których na szali zostanie postawione jej serce.
Opis pochodzi od wydawcy.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8320-118-4 |
Rozmiar pliku: | 2,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Na pewno cię nie przekonam, żebyśmy tu zostały? – zapytałam, przenosząc wzrok z bagaży na mamę, która w tej chwili pomagała mi w dopinaniu ostatniej walizki; była to zaledwie jedna z kilku, które teraz znajdowały się w pomieszczeniu.
Czterdziestopięciolatka przerwała natarczywe szarpanie się z zamkiem, aby także na mnie spojrzeć. Odgarnęła włosy, które spadały jej na twarz.
– Zawsze marzyłaś, żeby mieszkać w Londynie. Myślałam, że się ucieszysz. – Kobieta posłała w moim kierunku smutne spojrzenie. – Może nie, że będziesz skakać z radości, ale przynajmniej, że nie będziesz aż tak negatywnie nastawiona. Chcę choć raz być szczęśliwa, a mieszkając tak daleko Willa, nie mam na to szans. Przerabiałyśmy ten temat już milion razy.
Nadal na pewno niewystarczająco wiele, pomyślałam gorzko.
– To nie tak, że nie chcę mieszkać w Londynie. Po prostu nawet nie poznałaś mnie z jego synem. – Westchnęłam głośno. – Po tym, co o nim słyszałam, jestem pewna, że od razu mnie znienawidzi – mruknęłam pod nosem, jednak mimo to rodzicielka usłyszała moje słowa.
– Chodź tu do mnie. – Usiadła na łóżku i poklepała miejsce obok siebie.
Nie do końca zadowolona zajęłam je, na co ona od razu oplotła moje ciało rękoma i mnie przytuliła. Skrzywiłam się, spodziewając, że znowu padną słowa, które słyszałam za każdym razem, gdy pojawiał się temat Howardów.
– Nellson nie jest taki zły, tylko nieco… zagubiony – powiedziała smutnym głosem, nie wypuszczając mnie z objęć. – Kocham Williama, ale ty zawsze będziesz na moim pierwszym miejscu, więc obiecuję, że jeśli ty i Nellson będziecie faktycznie mieli złe relacje lub jeśli on będzie dla ciebie niemiły, to wyprowadzimy się z ich domu, zgoda?
– Zgoda.ROZDZIAŁ 2
Niepewnym krokiem przeszłam próg szkoły, która wyglądała niemal identycznie jak te z wszystkich filmów dla nastolatek. Była strasznie duża, miała ogromny plac, na którym gromadzili się uczniowie, a także wielki parking, gdzie zaparkowałam moje auto. Dokładnie od wczoraj byłam bogata (a raczej mieszkałam u bogatych ludzi) i miałam własny samochód. To było chore, ale w tej chwili nie zamierzałam narzekać. Nie, gdy mogłam zrezygnować z autobusu na rzecz mercedesa.
Cieszyłam się, że Nellson chodzi do publicznej szkoły, do której teraz dołączyłam także ja. Prywatna byłaby dla mnie czymś zbyt stresującym. Dzisiaj był pierwszy dzień tego roku szkolnego i szczerze modliłam się, żeby nie być jedyną nową w roczniku.
Przyjeżdżając do Londynu, miałam głupią nadzieję, że dzięki Nellsonowi nie będę się czuła samotnie. Nie miałam nie wiadomo jakich oczekiwań, ale trochę się łudziłam, że polubi mnie i przynajmniej na początku będzie mi pomagał w nowym mieście. Jednak kiedy stanęłam na korytarzu przed salą matematyczną, szybko przekonałam się, że tak się nie stanie. Blondyn na sekundę oderwał wzrok od swojego ciemnowłosego kolegi i koleżanki wyglądającej jakby przyszła na imprezę, a nie do szkoły, aby popatrzeć na mnie. Posłałam w jego kierunku uśmiech, na co on przyłożył palec wskazujący do ust, przypominając mi, że mam udawać, że się nie znamy. Cudownie, Nellson, dzięki bracie.
Usiadłam na ławce, przyglądając się jego znajomym. Czarnowłosy chłopak również miał dość sporo tatuaży, jednak nie posiadał żadnych kolczyków. W jego wypadku tatuaże były raczej pojedynczymi wzorami w jednym stylu, ale nie tworzyły całości. Włosy, teraz luźno roztrzepane, miał krótsze po bokach, a dłuższe u góry. Tleniona blondynka mogła się za to pochwalić piękną figurą, której faktycznie się nie wstydziła pokazywać. Miała na sobie krótką spódniczkę i top odsłaniający trochę jej brzucha. Bez wątpienia w trójkę byli najpiękniejszymi ludźmi na całym korytarzu.
Odetchnęłam z ulgą na dźwięk dzwonka. To było totalnie beznadziejne nie znać nikogo w szkole. Weszłam do sali wraz z resztą uczniów i zajęłam miejsce w ostatniej ławce. Czarnowłosy chłopak usiadł z blondyną, a ja miałam cień nadziei, że Nellson zamiast samotnej ławki wybierze moją. Jak zwykle się myliłam. Ewidentnie stwierdził, że lepiej będzie, gdy obydwoje będziemy siedzieć samotnie. Jak uroczo.
– Nellson, Zane, jak miło, że chociaż w pierwszy dzień przyszliście na czas. – Czarnoskóry nauczyciel spojrzał ze sztucznym uśmiechem na mojego współlokatora i czarnowłosego chłopaka.
– Nie ma problemu – mruknął Nellson w momencie, w którym otworzyły się drzwi do sali.
Obróciłam się, aby spojrzeć na osobę, która się spóźniła. Był to chłopak, którego ciało pokryte było wieloma tatuażami, jak Nellsona, i który miał podobny kolczyk. Jego brązowe włosy były nieco dłuższe, ale kręciły się, co niesamowicie pasowało do jego bladej cery i ładnie zarysowanej szczęki. Był zdecydowanie olśniewający i modliłam się, aby usiadł w mojej ławce. Tak powinno się stać, a przynajmniej tak działo się we wszystkich serialach, które miałam okazje oglądać. Szatyn bez zastanowienia skierował się jednak do ławki Nellsona i usiadł, nie odzywając się nawet słowem.
– A było tak pięknie – skomentował nauczyciel, zyskując uwagę chłopaka.
– Przepraszam – powiedział obojętnym głosem z lekką chrypą. – Autobus się spóźnił.
Mężczyzna w średnim wieku tylko pokręcił głową z rezygnacją, a następnie zaczął czytać listę obecności. Wstrzymywałam oddech aż do momentu wyczytywania mojego nazwiska.
– Walker Kendall. – Wszyscy uczniowie jak na zawołanie zaczęli rozglądać się po klasie i byłam pewna, że dopiero teraz zorientowali się, że w ich grupie jest ktoś nowy.
– Jestem.
– Jesteś nowa w tej szkole, prawda? – zapytał nauczyciel, na co jedynie pokiwałam głową.
Niemal wszyscy w tym momencie przenieśli na mnie wzrok. To było bardzo niekomfortowe i mimo wszystko chyba wolałam być traktowana jak powietrze. Miałam taki charakter, że interakcje z nowo poznanymi ludźmi były dla mnie naprawdę stresujące. I nie lubiłam być w centrum uwagi. Nauczyciel nie pytał mnie już o nic aż do końca lekcji, co było dla mnie zbawieniem. Po wyjściu z sali spojrzałam na mój plan lekcji, z którego wynikało, że miałam mieć teraz chemię. Gdy po dwóch minutach wpatrywania się w wiszącą na ścianie mapę szkoły nadal nie miałam pojęcia, gdzie mam iść, poczułam wibrację telefonu.
Nellson: Jakiej sali szukasz?
Rano wymieniliśmy się numerami telefonów, w razie gdybym pilnie potrzebowała jego pomocy w szkole, jednak nie spodziewałam się, że to on będzie tym, który napisze pierwszy. Zobaczyłam, że chłopak nadal rozmawia z przyjaciółmi, spoglądając co chwilę na telefon.
Ja: 001c, nazwy tych sal są chore
Nellson: Cała ta szkoła jest popierdolona, Harry też ma za chwilę chemię, więc po prostu idź za nim.
Ja: Harry to ten, który się spóźnił?
Nellson: Ta, tylko pamiętaj, żeby z nim nie rozmawiać, siostro.
Mimo wszystko zaśmiałam się na wiadomość od blondyna. Gdy tylko Harry odszedł od grupy, poszłam za nim. Miałam nadzieję, że Nellson miał rację i uda mi się trafić do odpowiedniej sali. Idąc przez szkołę, rozglądałam się po korytarzach i obserwowałam ludzi. Budynek był zdecydowanie piękny, co dało mi do zrozumienia, że nie jest to byle jaka szkoła, mimo że publiczna. Spojrzałam na ekran telefonu, aby sprawdzić, która godzina, w momencie, gdy przechodziłam przez drzwi. Do dzwonka zostały dwie minuty, więc idealnie.
– Nie pomyliłaś się przypadkiem? – usłyszałam ochrypły głos i wtedy zorientowałam się, gdzie jestem.
– Cholera, przepraszam – odpowiedziałam pośpiesznie, patrząc na chwilę w oczy nieco rozbawionego szatyna. – Zagapiłam się – tłumaczyłam, wycofując szybko z pieprzonej męskiej toalety.
– Jestem Harry. – To było ostatnie, co usłyszałam przed wyjściem na korytarz z czerwonymi jak cegła policzkami.
Świetnie mi wyszło trzymanie się z daleka od znajomych Nellsona, po prostu zajekurwabiście. Wzięłam głęboki wdech, czując, jak robi mi się gorąco z zażenowania. Moja pierwsza rozmowa z kimkolwiek w tej szkole wynikła z tego, że weszłam do łazienki, gdy przyjaciel Nellsona chciał skorzystać z pisuaru. Wyjęłam z kieszeni telefon, pisząc od razu wiadomość:
Mogę zadzwonić?
Zamiast odpowiedzieć, Nellson zadzwonił na mój telefon, więc odebrałam połączenie.
– Co jest? – spytał Howard, gdy w tle mogłam usłyszeć głosy jego znajomych.
– On nie szedł do sali chemicznej, tylko do toalety – powiedziałam cicho nadal zażenowana.
– To poczekaj po prostu – odparł Nellson nieco zirytowanym głosem.
– Za późno. – Gdy w słuchawce nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, kontynuowałam: – Zapatrzyłam się i przez przypadek weszłam za nim.
Niemal od razu usłyszałam głośny śmiech Nellsona.
– Jesteś naprawdę idiotką, ale chyba zaczynam lubić cię coraz bardziej, siostro.
***
Tego samego dnia siedziałam podczas obiadu przy stole z Nellsonem i moją matką. Stół był strasznie duży, tak jak i cała jadalnia. Prawdopodobnie przy stole zmieściłoby się przynajmniej dwadzieścia osób. Moja mama musiała dowiedzieć się wszystkiego na temat naszego pierwszego dnia w szkole, więc odpowiadałam jej półsłówkami, licząc w tym czasie krzesła. Osiemnaście. Nellson ignorował to, o czym rozmawiałyśmy, ponieważ był zbyt zajęty swoim telefonem.
– Will wróci dopiero wieczorem, macie jakieś plany na dzisiaj? – zapytała, dzięki czemu w końcu zwróciła uwagę blondyna, który podniósł na nią wzrok i lekko zmarszczył brwi.
Przewróciłam oczami, ponieważ, cóż… Jakie mogłam mieć plany w Londynie, nie znając kompletnie nikogo?
– Jadę za chwilę do centrum, a wieczorem do Nicolasa. Nie wrócę na noc – streścił obojętnym głosem.
– Jesteś pewny, że to odpowiednie w środku tygodnia?
Moja matka wyglądała na poważnie zmartwioną. Ta kobieta chyba naprawdę myślała, że wychowa tego dzieciaka. Miał skończone osiemnaście lat i nigdy nie poznał swojej mamy, a ta moja myślała, że nagle ma prawo mówić mu, co jest odpowiednie, a co nie. Nawet mnie to zirytowało.
– Jestem dorosły – prychnął, wstając od stołu. – Kendall, jedziesz ze mną do centrum handlowego?
Otworzyłam szerzej oczy na jego pytanie. Co miałam niby robić z nim w centrum handlowym? Zostaniemy teraz najlepszymi przyjaciółmi i będziemy chodzić razem na zakupy? Mama kiwała mi głową, żebym się zgodziła. Jej jasne włosy latały we wszystkich kierunkach, co wyglądało zabawnie. Przełknęłam ślinę, nie mając pojęcia, co robić. Czułam, że gdybym mu teraz odmówiła, to więcej nie dostałabym podobnej propozycji.
– Czemu chcesz, żebym szła? – Wstałam od stołu i skierowałam się za Nellsonem na korytarz.
– Bo wydajesz się w porządku. – Blondyn spojrzał na mnie i bezczelnie się uśmiechnął, znowu lustrując mnie wzrokiem. – No i jesteś wystarczająco seksowna, że nie jest mi wstyd się z tobą pokazywać.
Uniosłam brwi, starając się nie zaśmiać. Przyrodni brat mówi mi, że jestem seksowna. Starałam się nie zawstydzić, tylko po prostu wmawiać samej sobie, że takie jest jego poczucie humoru i muszę do tego przywyknąć.
– I tak nie mam co robić – zaczęłam, zakładając swoje białe conversy. – Poświęcę się, mimo że akurat ty nie jesteś wystarczający, żebym się mogła z tobą pokazać. – Zmierzyłam go wzrokiem.
– Wychodzimy! – krzyknął Nellson do mojej matki, zanim znaleźliśmy się na zewnątrz. – Przyznaj, że chciałabyś abym cię pieprzył. I oddałabyś wszystko za moje buty Yeezy i bluzę Fendi. Bądź grzeczna, a zobaczymy, co da się zrobić.
Śmiałam się, myśląc o tym, jakie mam szczęście, że on wcale mnie nie nienawidzi i zachowuje się, jakbyśmy się dobrze znali. Nawet jeśli mówił te gówniane i nieco obrzydliwe rzeczy. Zdawałam sobie sprawę, że to żarty, więc z rozbawieniem jedynie pokiwałam głową i zajęłam miejsce w jego czarnym bentleyu.
– W sumie mógłbym cię pieprzyć – kontynuował, gdy zapinaliśmy pasy.
– Za kilka miesięcy będziemy rodzeństwem. – Pokręciłam głową, nawet nie próbując ukryć rozbawienia.
– To jedyne, co mnie powstrzymuje. – Przeniósł wzrok z drogi na mnie tylko po to, aby do mnie porozumiewawczo mrugnąć. – Ale wiesz, mamy jeszcze te kilka miesięcy na nacieszenie się sobą jako całkiem obcy ludzie. Nie powinniśmy skorzystać? Co to za rodzi… – Przerwał i głośno się zaśmiał na widok mojego spojrzenia. – Tylko żartuję, siostrzyczko.
Nellson Howard zdecydowanie nie był normalny.
– Ale znam kogoś, komu się prawdopodobnie spodobałaś. – Nieco spoważniał i popatrzył na mnie, gdy zatrzymaliśmy się na światłach. Wydawał się naprawdę atrakcyjny, gdy lekko mrużył oczy przed słońcem, które padało mu na twarz. Teraz zobaczyłam, jak niesamowicie błękitne są jego tęczówki.
Zmarszczyłam brwi na jego słowa, bo przecież poza nim nie znałam nikogo w tym mieście. Chyba że spodobałam się jego staremu.
– Och, to oczywiste, że komuś się spodobałam. Przecież nie znam tu nikogo – mruknęłam. – Już na sam mój widok można się zakochać – ironizowałam.
– A Harry? – Blondyn się zaśmiał. – Opowiadał, że jakaś dziwna laska weszła za nim do męskiej.
Zażenowana popatrzyłam za szybę. Czyli teraz jestem uważana za dziwną. Niech żyje pierwsze wrażenie!
– Powiedział, że musi być nowa, bo na pewno by nie pominął przez całe dwa lata kogoś takiego – kontynuował nieco szyderczym głosem. – Tylko moja siostra mogła wywrzeć na kimś takie wrażenie. Dobra robota.
Otworzyłam szerzej oczy, przenosząc wzrok na Nellsona, który parkował przy centrum handlowym mieszczącym się bardzo blisko naszego domu. Kolejny plus.
– Dlaczego wam to powiedział?
– Nie nam, tylko mnie. On jest raczej małomównym typem, ale przy okazji moim najbliższym ze wszystkich znajomym. Razem robiliśmy tatuaże, kolczyki. Jest dla mnie… coś jak brat. Będę musiał mu jakoś o tobie powiedzieć w najbliższym czasie, bo nie chcę, żeby się wkurwił.
Przysłuchiwałam się chłopakowi, ciągle dość zaskoczona, bo nigdy nie powiedziałabym, że okaże się tak wygadany i sam z siebie zacznie mi opowiadać o swoim życiu. Ceniłam to i naprawdę się cieszyłam.
– Kurwa, nawet nie wiem, po co ci o wszystkim mówię. – Zaśmiał się, gdy weszliśmy do centrum.
– Jako rodzeństwo musimy wszystko o sobie wiedzieć. – Uśmiechnęłam się szeroko, na co on przewrócił oczami.
Przez chwilę chodziliśmy po różnych sklepach, dyskutując jedynie o tym, czy dane buty są w porządku, czy nie. Wyglądało to tak, że on z reguły wybierał najdroższe modele, a mnie na widok butów za czterysta funtów chciało się płakać. Były piękne i miałam na ich punkcie bzika, zwłaszcza jeśli mowa o ekskluzywnych modelach, ale zdawałam sobie sprawę, że płaci się tu jedynie za markę. Nellson pokazał mi kilka damskich modeli, które były olśniewające.
– A te? – zapytał. – Jesień, kurwa, idzie, musisz mieć coś innego niż te szmaciane tenisówki.
Zagryzłam policzek, widząc cenę jordanów, które przede mną trzymał. Buty nieziemskie, bo i cena z kosmosu.
– Nie podobają mi się – odpowiedziałam, po czym wzruszyłam ramionami.
Jak sama będę kiedyś bogata, to takie kupię. Na ten moment czułam, że wyciąganie od nich takich pieniędzy byłoby słabe.
– Ja pierdolę, liczyłem, że zakupy z tobą będą ciekawsze. Dobra, chodźmy stąd.
Szłam za Nellsonem w ciszy przez całe centrum handlowe, aż w końcu dotarliśmy do iSpota. Ja wchodziłam tam raz na rok, gdy były premiery nowych telefonów, oglądałam je i wychodziłam odprowadzana zirytowanymi spojrzeniami pracowników.
– Podejrzewam, że jako dziewczyna chcesz złotego iPhone’a?
– Co? – Zamrugałam oczami, słysząc pytanie Nellsona.
– Złoty, niebieski czy srebrny? Tego ciemnego nie dostaniesz, bo ja go biorę, a nie mogą nam się mylić – kontynuował, oglądając, jak gdyby nigdy nic, najnowsze aparaty.
– Nie możesz mi tak po prostu kupić telefonu, który jest jakieś cztery razy droższy od mojego aktualnego.
Albo więcej. Spojrzałam na cenę i skinęłam głową sama do siebie. Zdecydowanie więcej niż cztery razy.
– Właściwie to mogę. – Popatrzył na mnie, a następnie na sprzedawcę, który ewidentnie uważał nas za kolejne dzieciak, które przyszły się pobawić sprzętami, na jakie ich nie stać. (Może mieli mnie już na czarnej liście wszystkich iSpotów). – Poproszę dwa iPhone’y z największą ilością pamięci. Jeden grafitowy, a drugi złoty. Dla mnie ten grafitowy max. Oba pro oczywiście.
Oczywiście.
– Nellson!
– Wolisz niebieski? – Chłopak uniósł brwi, na co wyrzuciłam ręce w powietrze.
– Tak, ale nie o to chodzi!
– Zamiast złotego będzie niebieski – powiedział do sprzedawcy, po czym spojrzał na mnie, nie kryjąc rozbawienia. – Wyluzuj, Kendall, ten telefon i tak jest dużo tańszy od samochodu, który ci wybrałem. Jak się jeździ mercedesem? Ładny, prawda? Prosto z salonu. Chciałem ci go okleić folią z napisami „mam zajebistego brata”, ale mój stary się nie zgodził. Nie uważasz, że powinniśmy to przegadać? Uważam, że auto wiele by na tym zyskało.
Przysięgam, że nigdy nie widziałam tak zszokowanego sprzedawcy, i zdecydowanie nie dziwiłam mu się. Chłopak, który kupuje dziewczynie prawdopodobnie najdroższy telefon, jaki mają w salonie, i porównuje go do ceny auta, które jej podarował, musiał srać pieniędzmi. To nie tak, że się nie cieszyłam. Po prostu nie byłam przyzwyczajona i teraz dosłownie zaniemówiłam, gdy Nellson wyjmował z portfela swoją złotą kartę.
– Będzie faktura? – zapytał nadal zdziwiony pracownik.
– Nie, dzięki. – Nellson podał mu kartę, a następnie odebrał telefony. – A w sumie… Dorzuci pan nam dwie pary AirPodsów. Mam ten wcześniejszy model, ale wpadły mi do basenu i coś mi tak dziwnie gra.
– Nellson – jęknęłam, nie dowierzając w to, co się dzieje.
Chłopak obrócił się, posyłając mi rozbawione spojrzenie.
– Kendall, ciszej. Jesteśmy rodzeństwem, nie chcesz chyba, żeby ktoś słyszał, jak jęcz…
– Zamilcz – przerwałam mu, na co tylko szeroko się uśmiechnął.
Wyszliśmy ze sklepu, a ja nadal nie mogłam uwierzyć, że tak po prostu dostałam telefon, o którym zawsze marzyłam. Moja mama nie zarabiała źle, ale na pewno nie zwykła trwonić pieniędzy na tak niepotrzebne i drogie sprzęty.
– Nadal nie jestem wystarczający, abyś chodziła ze mną na zakupy?
Spojrzałam na blondyna, aby zobaczyć jego pogodny uśmiech na twarzy. Nie mogłam zrobić nic innego, niż tylko przytulić go i podziękować. Nie odwzajemnił uścisku, ale też mnie od siebie nie odepchnął.
– Nie ma za co, siostrzyczko. Jako podziękowanie podwieziesz mnie teraz do Nicolasa i wrócisz do domu moim autem. Pamiętaj tylko: rozpierdol mojego bentleya, a ja rozpierdolę ci życie.
Spojrzałam z przerażeniem na jego poważną minę. Jednak on po chwili się zaśmiał.
– Żart. Ale jak rozpierdolisz bentleya, to przynajmniej przeżyj. Nie mam czasu na pogrzeby.
Powoli zaczynałam kochać swoje nowe życie.