Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Bad girl - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 stycznia 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bad girl - ebook

Przyszedł czas na prawdziwą bad girl w świecie gorących przystojniaków.

Samantha nie należy do grzecznych dziewczynek. Niebieskie włosy, tatuaże, niewyparzony język, temperament, którego nie sposób ujarzmić, a do tego bardzo sprecyzowane plany na życie – własna knajpa. Sam jest twarda i wie, że droga do celu nie będzie usłana różami. Potrzebuje pieniędzy, aby sfinansować swoje marzenia, a do tego niezbędna jest dobra praca. Tylko kto zatrudni bad girl? Tylko ktoś, kto nie przypuszcza, co Samantha skrywa za twarzą anioła.

Nadszedł zatem dzień, by niepokorna Sam przeistoczyła się w skrupulatną i skorą do pomocy asystentkę biurową. Tatuaże da się schować pod starannie wyprasowaną koszulą, ale czy można ukryć tak barwną osobowość? Nie będzie to łatwe, zwłaszcza że na horyzoncie pojawił się właśnie facet z jej fantazji. Czy spodoba mu się grzeczna wersja Samanthy? A może ten typ woli pewną siebie dziewczynę żądną mocnych wrażeń? Którą twarz zdecyduje się pokazać mu Sam?

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67137-66-9
Rozmiar pliku: 2,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

☆ Beyoncé, _Run The World_ ☆

Poprawiłam spódnicę. Sięgała mi za kolana.

_Jezu, nawet zakonnice się tak nie ubierają._

Ale czego się nie robi dla pieniędzy. Musiałam pamiętać, że to dla wyższego dobra. Zaraz po pracy zamierzałam wskoczyć w dresy i wypić butelkę wina.

Tak, to dobry plan. A teraz głowa do góry, plecy proste i cycki do przodu. Poradzisz sobie, dziewczyno.

Ostatni raz z niechęcią przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Wyglądałam jak podręcznikowy przykład sekretarki. Niestety nie takiej, którą czeka namiętny romans z szefem i seks na biurku. Byłam jej całkowitym przeciwieństwem: ołówkowa spódnica w kolorze błota, którą znalazłam w lumpie, i kremowa bluzka, kiedyś biała, dopóki nie trafiła do pralki ze stringami w panterkę. Tak to jest, gdy robisz pranie po pijaku. Ale najgorsze były buty. Żadne seksowne szpilki, tylko czółenka babuni! Kompletnie aseksualne. Nie przyciągałam niczyjej uwagi, mogłam wtopić się w tłum. Czyli dokładnie odwrotnie, niż robiłam przez większość swojego życia. Nowy szef dostałby zawału, gdyby odkrył, kogo naprawdę zatrudnili w jego firmie. Gdyby zobaczyli prawdziwą mnie, nigdy nie dostałabym tej roboty. Ale wszystko było zakryte, nikt się nie powinien zorientować. To tylko na kilka tygodni, może miesięcy, musiałam wytrzymać.

Weź się w garść.

Drzwi windy się otworzyły. Wysiadłam na piętrze, na którym od teraz miałam spędzać minimum osiem godzin dziennie.

_Po prostu cudownie_.

Ruszyłam do recepcji, żeby zaczekać na jakąś Susan, która miała pokazała mi moje nowe stanowisko pracy.

Przywitała mnie elegancka szatynka za wysokim kontuarem. Przedstawiła się jako Ashley. Wskazała fotel przy oknie, skąd rozciągał się widok na Miami skąpane w porannym słońcu. Odpłynęłam myślami w stronę nowego wyzwania, które mnie czeka: całkowita zmiana wizerunku, wstawanie o nieludzkiej porze, by zasuwać w robocie, której nie chcę, ale potrzebuję. I moje własne biurko.

Zanim skrzywiłam się po raz kolejny tego poranka, usłyszałam stukot szpilek na marmurowych płytkach. Z profesjonalnym uśmiechem na twarzy podeszła do mnie kobieta. Wyglądała na jakieś trzydzieści lat. Zmrużyłam oczy. Jej policzki na pewno nieraz poddane były zabiegom odmładzającym, więc równie dobrze mogła być bliżej czterdziestki. Sprawiała wrażenie bogatej paniusi, która chce mnie przywitać w swojej letniej rezydencji w Hamptons. Jeszcze daleko jej było do suki, ale to mogły być pozory.

– Dzień dobry, ty musisz być naszą nową młodszą asystentką. Samantha Parker, tak?

– Tak, to ja, dzień dobry. – Podałam jej dłoń i uśmiechnęłam się nieśmiało. Ćwiczyłam to od kilku dni.

– Jestem Susan Cooper, miło mi powitać cię na pokładzie. – Wyciągnęła do mnie rękę. Wyglądała, jakby wyszła prosto od kosmetyczki, a po drodze wstąpiła jeszcze na szybkie zakupy po nową torebkę od Prady.

Nie było jeszcze ósmej, litości.

– Oprowadzę cię po piętrze, chociaż pewnie już widziałaś część biura. To twój pierwszy dzień, dlatego nie zarzucimy cię od razu wszystkimi obowiązkami. Gdybyś miała jakieś pytania, możesz z tym śmiało przyjść do mnie albo do kogoś z twojego działu. Z radością witamy nowe twarze w naszych szeregach i cenimy przyjazne nastawienie wśród współpracowników – wyrecytowała formułkę z podręcznika, który na pewno każą im wkuć, zanim wypuszczą po nowe zdobycze do korpoświata swoją armię cyborgów w szpilkach od Jimmy’ego Choo. – Najpierw pokażę ci część socjalną i łazienki. – Ruszyła w stronę wind. – Później przejdziemy do biur i sali konferencyjnej.

Starałam się nadążyć za stukotem jej obcasów, ale poruszała się bardzo szybko na tych swoich szczudłach. Mijała już windy, gdy nagle rozsunęły się drzwi jednej z nich. Szykowna Susan – od teraz tak ją będę nazywać – nagle się zatrzymała i wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia. Ale już po chwili na jej twarzy zagościł seksowny uśmiech.

– Och, dzień dobry. Nie spodziewałam się dzisiaj pana tak wcześnie – powiedziała uwodzicielskim tonem i wypięła ogromne piersi.

_Serio? Z powodu jakiegoś faceta? Nie bądź żałosna, kochanie_.

Naprawdę nie chciałam przewrócić oczami, ale to było silniejsze ode mnie. Mam nadzieję, że nie było widać przez okulary.

– Witaj, Susan. Wpadłem tylko na chwilę, żeby zostawić Michaelowi dokumenty – odpowiedział mężczyzna.

Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Przysięgam! Ale głos!

Co się ze mną dzieje?

Podeszłam bliżej, by w końcu zobaczyć nowo przybyłego.

Zauważył mnie i nasze spojrzenia się spotkały, a mnie z wrażenia sparaliżowało.

– O, kurwa – wymsknęło mi się z ust, zanim zasłoniłam je ręką.ROZDZIAŁ 2

☆ Taio Cruz, _Break Your Heart_ ☆

– I jak pierwszy dzień w nowej pracy? Poznałaś kogoś? Zostałaś już korposzczurkiem? – Kat podała mi kieliszek wina. Nalała oczywiście do pełna, ta kobieta rozumiała mnie jak nikt inny. Poznałyśmy się na początku liceum. To była przyjaźń od pierwszego zadziornego spojrzenia.

Przechyliłam szkło i wypiłam połowę. Dzisiaj nie miałam ochoty na delektowanie się, chciałam po prostu się narąbać.

– Tego mi było trzeba, dzięki. – Odstawiłam kieliszek na stolik i wyciągnęłam się na kanapie. Zrzuciłam babcine pantofle, które prawie trafiły Clover leżącą na swoim ulubionym miejscu na parapecie. Popatrzyła na mnie z dezaprobatą i wróciła do kocich spraw. – Wybacz, kocie, nie zauważyłam cię – powiedziałam. – Nie, świat szczurów, w ciasnych spódnicach i niewygodnych garniakach, goniących za sukcesem, jeszcze mnie nie pochłonął. – Odwróciłam się do mojej współlokatorki.

– Dzięki Bogu! Nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś nagle zaczęła zachowywać się jak jedna z tych wiecznie niezadowolonych marionetek bez uczuć, żyjących tylko o kawie. – Kat teatralnie westchnęła i złapała się za serce.

Rodzice chcieli, żeby Kat skończyła prawo i pracowała z ojcem w jego kancelarii, ale ona miała inne plany. Będąc dzieckiem, stwierdziła, że chce zostać striptizerką, bo widziała w jakimś filmie kobiety tańczące na rurach i bardzo jej się to spodobało. W okresie dojrzewania zaczęła kształtować swoje feministyczne spojrzenie na świat, wtedy też zdecydowała, że mężczyźni nie są godni podziwiania kobiecego ciała, jeśli nie potrafią odnosić się do nas z szacunkiem. Miało to związek z Billym Andersem, który w dziewiątej klasie, tuż przed balem, zostawił ją dla Harper Stevens, bo tamta miała większe „balony”. Oznajmił to przy całej klasie, gdy Kat zrobiła aferę, bo zobaczyła go obmacującego tyłek rywalki, chociaż dzień wcześniej to z nią się całował na szkolnych trybunach.

Lata mijały, niechęć mojej przyjaciółki do mężczyzn się potęgowała, aż pewnej pijackiej nocy podczas rozmowy od serca w barowej łazience z równie pijaną dziewczyną, którą poznałyśmy pięć minut wcześniej, Katherine Evans podjęła decyzję, która miała wyznaczyć nową ścieżkę jej życia. Postanowiła, że zrobi coś dla całej żeńskiej populacji, ponieważ my, kobiety, zasługujemy na to, by nas czcić. A to mogło się udać tylko wtedy, jeśli weźmiemy sprawy w swoje ręce. Po kilku tygodniach od swojego objawienia Kat rzuciła studia prawnicze, na które zgodziła się pójść po długich negocjacjach z rodzicami, i zapisała się na zajęcia pole dance. Chwytała się dorywczych prac, by zarobić na dodatkowe kursy, aż w końcu została instruktorką. Na zajęciach wpaja uczestniczkom zasadę samouwielbienia, by kobiety mogły poczuć się jak boginie, niezależnie od opinii innych.

– Dobrze wiesz, że gdybym zaczęła żywić się tylko kawą, to wyłącznie z prądem. Zresztą nie porzuciłabym pizzy i lodów miętowych.

– Wiem, bo inaczej z kim bym się objadała podczas piątkowych maratonów? – roześmiała się.

Nasze piątkowe maratony tak naprawdę zazwyczaj odbywały się w sobotę nad ranem, gdy wracałyśmy z imprezy na tyle przytomne, żeby coś obejrzeć. Co w zasadzie rzadko się zdarzało, ponieważ najczęściej padałyśmy na kanapę albo łóżko jednej z nas, by spać do południa. Maraton filmów i seriali zaczynałyśmy wtedy w okolicach obiadu.

– Ale wróćmy do tematu. Jak praca? Jak ludzie? Ładny masz widok z okna? Byli dla ciebie mili? Słyszałaś już jakieś biurowe ploteczki? Jest na kim oko zawiesić?

– Wolniej, nie wszystko naraz! Powiedziałaś to na jednym wydechu? Imponujące. – Sięgnęłam znowu po kieliszek i wypiłam alkohol do końca. Wiedziałam, że czas na opowieść, a do tego musiałam się przygotować.

Kat zauważyła, że gram na czas, i przysunęła się bliżej.

– No, dawaj! Coś się stało, prawda? – Zaczęła się bardziej nakręcać i podskakiwać na kanapie.

– Zaraz wylejesz całe wino, odstaw to.

Posłusznie postawiła kieliszek na stoliku, ale tylko po to, żeby dolać nam więcej alkoholu.

– Peruka ci spadła! Widzieli cię?! Mów!

Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że nadal mam na głowie to cholerstwo. Ściągnęłam blond perukę jednym ruchem i rzuciłam na fotel. Przeczesałam rękami niebieskie pukle.

Tak, w swoim prawdziwym wydaniu nie miałabym najmniejszych szans na tę pracę.

– W biurze jak w biurze. Tak myślę, bo nigdy nie pracowałam w takim miejscu. Szykowna Susan oprowadziła mnie po piętrze i przedstawiła kilku osobom. Większość wyglądała, jakby ta robota wysysała z nich całe życie, ciągle gdzieś biegali, rozmawiali o jakichś tabelkach.

– Nuda. Dawaj coś ciekawszego. Jakieś ciacha w garniturach? Powiedz, że będziesz miała na kogo popatrzeć!

To był ten moment, czas na bombę. Byłam już zdenerwowana. Odchrząknęłam.

– Ludzie chyba nie są źli, ale to dopiero pierwszy dzień. W łazience można jeść z podłogi, tak dbają tam o porządek. Szykowna Susan ma sukowatą twarz, gdy przestaje się uśmiechać, ale nie wydaje się problematyczna. Widziałam najpiękniejszego mężczyznę na świecie, rozmawiałam już z kilkoma osobami, a gdy szłam na prze…

– Wróć! Co?! – Kat przerwała mi gwałtownie. Machnęła kieliszkiem i część wina wylała się na jej wyjściowe dresy.

– Uważaj, bo marnujesz.

– Mam to gdzieś. Powtórz! Powtórz to!

– Że rozmawiałam z ludźmi, a gdy szłam…

– Nie! Wiesz, co! O tym facecie! Mów!

Żarty się skończyły, nakręciła się na poważnie.

– Powiedziałam, że zobaczyłam najpiękniejszego mężczyznę na świecie. Tak było. Widziałam. Z ręką na sercu. – Kiwałam głową i patrzyłam na nią tym samym wzrokiem, z którym ona wielokrotnie tłumaczyła pijanej mnie, że musimy wracać do domu.

– Nie mów do mnie jak do idiotki, kretynko. Rozumiem, ale chcę wiedzieć, jak TY to rozumiesz?!

Sięgnęłam po butelkę i wypiłam z gwinta resztę alkoholu. Pomachałam pustym szkłem.

– Potrzebujemy więcej wina.ROZDZIAŁ 4

☆ Lady Gaga, _Poker Face_ ☆

Silne ramiona obejmowały moje ciało. Wtuliłam się w twardą klatę, która ogrzewała moje plecy.

Mmm, milusio.

Mężczyzna poruszył się i na pośladkach poczułam jego sztywnego penisa. Był nagi.

O, jeszcze lepiej.

Odwróciłam się w jego stronę, by spotkać intensywne spojrzenie niebieskich oczu. A może nie były niebieskie? Miałam zastanowić się nad tą myślą, ale zaczął całować moją szyję, więc skupiłam na tym doznaniu całą uwagę. Jego usta zsuwały się coraz niżej, aż dotarły do piersi.

– Och, tak, tak – wymruczałam, gdy podwinął mi koszulkę i poczułam jego język na prawym sutku. Na chwilę uniósł głowę i mogłam uważniej przyjrzeć się jego twarzy.

Jasna cholera! Przecież to ciacho z firmy!

Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia, a wtedy on zbliżył się i mnie pocałował. I, jasna cholera!, co to był za pocałunek! Odruchowo wsunęłam dłonie w jego gęste włosy i przyciągnęłam jak najbliżej. Jego ręce wędrowały wzdłuż mojego ciała, aż w końcu jedną objął mnie w pasie, a drugą złapał policzek, pogłębiając pocałunek. Nasze języki splatały się ze sobą, nie mogliśmy nasycić się swoją bliskością. Po kilku minutach pieszczot zsunęłam rękę na jego twardego kutasa, a on jęknął seksownie. Uśmiechnęłam się do siebie.

Będziesz błagać o więcej, obiecuję.

Złapałam go za tyłek i ugryzłam w szyję. Chciałam go mieć w środku. Teraz. Natychmiast.

Spojrzał na mnie z błyskiem w oczach, zdejmując moje majtki, oblizał seksownie usta i ustawił się przy moim wejściu. Poruszyłam się, by znalazł się jeszcze bliżej.

Już prawie. Zaraz zobaczysz gwiazdy, przystojniaku.

Przyciągnęłam go do namiętnego pocałunku i…

I wtedy usłyszałam pikanie, które z każdą sekundą stawało się głośniejsze.

Otworzyłam oczy. W pokoju było ciemno, ale delikatne promienie nieśmiało wdzierały się do środka przez szczeliny w żaluzjach. Spojrzałam na szafkę nocną, z której dobiegał uciążliwy hałas.

– Co, do chuja?

Sięgnęłam po telefon, by wyłączyć alarm. Piąta trzydzieści rano. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale nikogo oprócz mnie nie było.

– Oczywiście, że jesteś sama, idiotko – warknęłam cicho.

Kilka minut dłużej i mogłabym dojść chociaż we śnie.

Opadłam na poduszki z głośnym westchnieniem. Zapowiadał się długi dzień.

***

Byłam spóźniona już prawie dziesięć minut, gdy wbiegłam zdyszana do budynku.

Może nikt nie zwróci uwagi, skoro wczoraj byłam wcześniej? Kogo ja oszukuję, wykopią mnie już drugiego dnia.

Starałam się opanować oddech, gdy zbliżałam się do bramek w głównej recepcji. Budynek był nowoczesnym wieżowcem, w którym znajdowało się kilkanaście firm i piętro restauracyjne. Żeby dostać się do Harrison Develop, musiałam pokazać ochroniarzowi identyfikator, który dostałam od Szykownej Susan. Poprzedniego dnia próbowałam ubłagać mięśniaka, by przepuścił mnie bez plakietki, ale stał nieugięty i patrzył na mnie ze zniecierpliwieniem. Pomyślałam wtedy, że od razu by zmienił nastawienie, gdybyśmy poznali się w innych okolicznościach. Musiałam jednak przełknąć dumę i potulnie zadzwonić do Susan, która następnie wykonała telefon do biura ochrony. Goryl w czerni dostał wiadomość przez słuchawkę, zupełnie jakby był członkiem Secret Service, i nieufnie przepuścił mnie przez bramkę. Czułam na sobie jego uważne spojrzenie, gdy wchodziłam do windy. Musieli mu naprawdę dobrze płacić.

Dzisiaj chciałam przejść przez to profesjonalnie. Gdyby sytuacja była inna, moje ciuchy mniej przedpotopowe, a na głowie nie znajdował się mop w kolorze piasku, to już wczoraj spróbowałabym oczarować tego faceta swoim urokiem osobistym. Robiłam tak z każdym bramkarzem w klubach. Z niektórymi znaliśmy się na tyle dobrze, że nie musiałam czekać w kolejkach.

Zobaczyłam swój cel stojący na stanowisku, groźny niczym Cerber przed wejściem do krainy zmarłych.

Hmm, dobra ksywka. Mianuję cię Cerberem, gorylu.

Wyprostowałam się, uniosłam głowę i z lekkim uśmiechem podeszłam do mężczyzny. Był koło czterdziestki, postawny, z włosami ściętymi na zapałkę. Pod czarnym uniformem napinały się mięśnie. Chłop jak dąb.

Pewnie po pracy zamiast wyciskać na siłowni przewraca ciężarówki na parkingach i uprawia zapasy z bykami.

Nieelegancko parsknęłam śmiechem i chociaż starałam się zakryć usta ręką, i tak spojrzał na mnie z politowaniem i uniósł brew.

Oj, daruj sobie, Cerberze. Nie dzisiaj.

– Dzień dobry. – Uśmiechnęłam się i przystawiłam identyfikator do czytnika.

– Dzień dobry – odpowiedział osiłek niskim głosem. Przeszłam przez bramkę. Chciałam posłać mu cukierkowy uśmiech, ale wtedy przemówił. – Spóźniła się pani.

A ty co, zegarynka?

– Tak, zdaję sobie z tego sprawę. – Zacisnęłam usta w wąską linię.

– Proszę tego więcej nie robić, nie lubią tu spóźnialskich.

Wzięłam głęboki oddech, żeby nie odszczeknąć facetowi, co myślę o jego radzie.

Opanuj się, wariatko. Nie rób trzody drugiego dnia.

– Bardzo dziękuję za troskę, postaram się być na czas. – Uśmiechnęłam się przymilnie i pomknęłam do windy. Nacisnęłam przycisk swojego piętra i niechętnie spojrzałam w zamontowane na przeciwnej ścianie lustro. Obraz nędzy i rozpaczy. Zbyt długo kamuflowałam tatuaże i układałam perukę, przez co nie miałam czasu zastanowić się nad strojem. Doszłam do wniosku, że muszę przygotowywać je wcześniej. Złapałam pierwsze z brzegu ciuchy i mogłam im się przyjrzeć dopiero w windzie. Pomięta bluzka w kolorze sraczki, którą zapięłam na wszystkie guziki, sięgająca kostek brązowa plisowana spódnica i babcine mokasyny. Nieodłącznym elementem były plastikowe okulary, które zasłaniały połowę twarzy.

Idealna narzeczona dla bagiennego potwora. Będziemy mieć urocze dzieci.

Winda się zatrzymała, więc wzięłam ostatni uspokajający wdech, zanim z niej wysiadłam.

Ciekawe, co jeszcze dzisiaj pójdzie źle?

Jak się okazało, całkiem sporo rzeczy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: