Bad Teacher. W mroku zmysłów - ebook
Bad Teacher. W mroku zmysłów - ebook
On pokazał mi, czego potrzebuję. W dniu, w którym po raz pierwszy zobaczyłam mojego nauczyciela – Chrisa Evansa, zapragnęłam poznać go lepiej. Gdy mi na to pozwolił, chciałam więcej. Kiedy pokazał mi, kim jest, nie uciekłam. Był mi niezbędny do życia niczym powietrze. Jego mroczna aura owładnęła mną, zachęcała, bym zrozumiała, co czuje mężczyzna, który uprzytomnił mi, czego potrzebuję. ONA POZWOLIŁA MI BYĆ SOBĄ Veronica Jones była zakazanym owocem, którego nie byłem w stanie sobie odmówić. Nie próbowałem walczyć z tym pragnieniem. Chciałem, żeby była moja, żeby oddała mi się w pełni. Pokazałem jej siebie, a ona zaakceptowała to, kim jestem. Chciała tego, co jej ofiarowałem. Zgodziła się być moją i pozwoliła mi być sobą. „Odważna i bez lukru. Taka jest historia Veronicy i Chrisa. Połączył ich zakazany romans, a dzikie pożądanie zaprowadziło w mrok. On jest panem, ona uczennicą. Czy w świecie kontrowersyjnego seksu jest miejsce na prawdziwą miłość? Koniecznie musicie to przeczytać!” - K.N. Haner, pisarka „Kinga Litkowiec i Agata Sobczak połączyły siły, czego rezultatem jest mieszanka wybuchowa pod tytułem Bad Teacher. Piekielnie ostra historia wciąga czytelnika w perwersyjny, pełen mrocznego pożądania świat. Pozycja obowiązkowa dla czytelniczek gorących romansów. Polecam!” - K.C. Hiddenstorm, pisarka „Jesteś fanką erotycznych książek? Jeśli tak, to trafiłaś idealnie! Bad teacher to powieść stworzona dla Ciebie. Autorki rozpalą Twoją wyobraźnię do czerwoności, a od fabuły nie oderwiesz się nawet na moment. Jeśli jesteś gotowa na prawdziwy rollercoaster, to nie wahaj się sięgnąć po tę pozycję! Przy niej Pięćdziesiąt twarzy Greya to bajka dla grzecznych dziewczynek, z kolei Bad Teacher to lektura dla odważnych kobiet lubiących grzeszne historie. Polecam gorąco!” - Angelika Łabuda, pisarka „Uczennica i nauczyciel, znany schemat? Nie tu! On szuka uległej z pazurem, ona chce zrozumieć jego świat. Będzie mocno, intensywnie, brutalnie, bez zbędnego słodzenia... a do tego zaskakująco. Jeśli interesuje Cię BDMS, to dla Ciebie lektura obowiązkowa!” - Agnieszka Rybska, blonderka „Litkowiec i Sobczak stworzyły iście wybuchowe połączenie! Ten duet rozpali Was do czerwoności. Bad Teacher to książka dla niegrzecznych dziewczynek, która wciąga w swoje szpony już od pierwszej strony. Zdecydowanie must read tej jesieni. Gorąco polecam!” - K.A. Zysk, pisarka
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66754-89-8 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
BDSM – skrótowiec pochodzący od słów „związanie” i „dyscyplina”„dominacja” i „uległość”, sadyzm i masochizm (ang. sadism & masochism, S&M). Odnosi się do szerokiego spektrum działań i form relacji międzyludzkich, które w wielu przypadkach nie są powszechną praktyką w relacjach seksualnych. Oprócz zachowań z zakresu dominacji, składania, dyscypliny, kar, niewoli, fetyszyzmu znajdują się także te dotyczące pełnego spektrum osobowości i interakcji seksualnej. Mimo że niektóre działania mają formę przymusu, BDSM nie jest formą molestowania seksualnego, bowiem odbywają się za zgodą zaangażowanych partnerów. (Źródło: Wikipedia)
Dom/Dominujący/Pan – dominujący partner. (Źródło: Wikipedia)
Sub/Uległa – uległy partner. (Źródło: Wikipedia)
Krzyż świętego Andrzeja – krzyż w kształcie litery X, służący do krępowania sub. (Przyp. redak.)
Wanilia – osoba znajdująca się poza światem BDSM, z jakiś przyczyn nie mogąca tego zmienić. Pojęcie „waniliowy seks” definiuje seks bez udziwnień, jakie występują w relacji dominujący-sub. (Przyp. redak.)1
– Veronica! Wstawaj, pospiesz się! – Budzę się, słysząc głos mojej matki, dobiegający z dołu.
Pieprzyć to. Nie mam ochoty dzisiaj iść do szkoły. Przykrywam głowę poduszką, z nadzieją na ponowne zapadnięcie w sen, ale nic z tego. Do pokoju wpada matka i jednym pociągnięciem zrywa ze mnie nakrycie. Jęczę niezadowolona.
– Wstawaj, słońce. – Próbuje tym razem innej taktyki. – Ostatnio robiłaś to samo. Wiem, że nie znosisz Winters, ale jeszcze trochę i da ci spokój.
Tak, moja mama to prawdziwy skarb, bo potrafi zrozumieć każdą sytuację; ale jednocześnie jest potworem, ponieważ nie daje się nabrać na moje prośby i zmusza mnie, żebym chodziła do szkoły. Nieważne, jak dobrze symuluję, ona i tak stawia za każdym razem na swoim. Tessa Jones jest lwicą, która walczy o młode. Kiedyś poszła do tej jędzy, żeby z nią porozmawiać i dowiedzieć się, dlaczego dostaję cały czas takie złe oceny, a ta ją tylko spławiła i powiedziała, że sama jestem sobie winna. SZMATA. Cały czas to powtarzałam, ale mama uparcie wierzyła, że jeśli do niej pójdzie, to coś wskóra. Tak, osiągnęła tym coś, a mianowicie, miałam bardziej przejebane niż dotychczas.
– Mamoooo… – jęczę jeszcze raz, z nadzieją na jej zmiękczenie, chociaż odrobinę. Nic z tego. Dalej uparcie trwa przy swoim.
Wygania mnie z łóżka, a ja włócząc nogami, udaję się do łazienki. Ospale wykonuję poranną rutynę, przygotowując się na kolejny, cudowny dzień w akademii. Zakładam mundurek, który, niestety, muszę nosić. Krzywię się, gdy zauważam, że zapomniałam zrobić pranie i nie mam już czystych ubrań szkolnych. Muszę sobie gdzieś zapisać, żeby zająć się tym zaraz po powrocie.
Jem szybko przygotowany dla mnie omlet, a po kilku minutach wybiegam z domu. Zaraz spóźnię się na metro. Dzień jak co dzień.
Szlag! Zupełnie się nie przygotowałam do dzisiejszej lekcji. To znaczy, przygotowałam się, ale nie w taki sposób, w jaki ta suka oczekuje. Uczyłam się, jednak ona coś wykombinuje, jak zawsze. Myśli, że jeśli jest nauczycielką, to wszystko jej wolno, ale tak jej się tylko wydaje. Od pierwszego roku mam z nią na pieńku. Małpa co semestr chce mnie usadzić i za każdym razem próbuje oblać na najmniejszym gównie. Gdyby była stara i zgorzkniała, to mogłabym jeszcze zrozumieć tę jej nienawiść do mnie. Jednak wydaje mi się, że jest lekko po trzydziestce, więc tym bardziej nie wiem, czemu akurat ja. Chciała, żebyśmy dzisiaj przygotowali jakąś prezentację, nawet nie pamiętam, na jaki temat miała być. Doszłam do wniosku, że nie ma sensu, abym nad tym ślęczała kilka godzin, bo ona zapewne i tak mnie obleje. Mogłabym iść z tym do dyrektora, jednak po co? Skoro ja jestem tutaj tylko na stypendium, a ona uczy. Zawsze, nawet gdy wiem, że jestem przygotowana, ona znajduje pretekst, aby mnie oblać.
Spoglądam na najlepszą przyjaciółkę, a zarazem moje przeciwieństwo. Samantha, cholerna, jebana, perfekcja, Brown. Poważnie, dziewczyna wcale nie musi się starać, a i tak wygląda zajebiście. Ma średniej długości blond włosy, niebieskie oczy, a do tego zniewalający uśmiech. Pełne wargi, które układają się w takie urocze serduszko, kiedy mówi. Jakby tego było mało, ma jeszcze pieprzyk na policzku, który sprawia, że wydaje się taka słodka i niewinna, przez co ludzie inaczej ją traktują. Patrzę na jej mundurek, który jest schludnie wyprasowany, a koszula i spódnica są dopasowane z krawatem. Potem spoglądam na swoją wersję. Koszula zbyt obcisła w biuście, spódnica wygnieciona, a czerwony krawat kompletnie nie pasuje, ale tylko on był czysty, bo przecież zapomniałam zrobić pranie. Spódnica to robota Lucasa, z którym zaliczyłam małą sesję obściskiwania w kantorku woźnego. Jakoś musiałam spuścić trochę tej ekscytacji, a on wydaje się zawsze chętny na takie małe zabawy. Zwłaszcza w szkole, mam dziwne wrażenie, że to go dodatkowo rajcuje. Nie wnikam, każdy ma swoje własne fetysze. Ja jeszcze swoich nie odkryłam i nie zamierzam tego robić, póki co.
– Czemu wyglądasz, jakby ktoś przed chwilą porządnie cię wytarmosił? – pyta szczera do bólu Sam.
Przewracam oczami, nie odpowiadam jej, bo przecież dobrze wie. To nie tak, że ja i Lucas jesteśmy parą, ale fajnie nam się razem spędza czas, no i on dobrze całuje. Podoba mi się i tak dalej, ale nie jestem pewna, czy chciałabym się z nim publicznie pokazywać, bo to jest kobieciarz, jednak dobrze się z nim bawię.
– Daj spokój, dobrze wiesz. Nie każ mi tego powtarzać – mówię zirytowana.
Podstawy zarządzania firmą to dodatkowy przedmiot w akademii, ale traktowany z ogromną powagą, zupełnie jakby był głównym, obowiązkowym. Myślę, że wpływ na to ma fakt, że to tutaj uczyło się wielu sławnych i bogatych biznesmenów, którzy teraz błyszczą na światowym rynku przedsiębiorców. Akademia Avalon-Note jest jednym z najlepszych prywatnych liceów na świecie i najlepsza w Nowym Jorku. Uczniowie, którzy tu chodzą, są obłędnie bogaci. Nie, chwila, to ich rodzice są nadziani, a oni tylko tym szpanują. Czuję się wśród nich jak kopciuszek, bo wszyscy doskonale wiedzą, że znajduję się tutaj tylko dzięki stypendium sportowemu, które dostaję od początku.
Gdyby nie siatkówka, dzięki której mogę się uczyć w tej szkole, w życiu bym się tutaj nie znalazła. Jestem dobra i zarząd Akademii to docenił, ja zabieram ich na szczyty, a oni płacą za moją edukację. Rodzice nie są biedni, ale czesne w tej szkole jest ogromne. Ciągle słyszę z tego powodu jakieś głupie docinki, jednak z roku na rok robi się ich coraz mniej. Dobrze, że mam już za sobą ponad połowę ostatniej klasy. W końcu uwolnię się od tych snobów.
No tak, pewnie można by pomyśleć, że jestem hipokrytką, bo przyjaźnię się z jedną z tych, którymi gardzę, otóż nie. Sam jest zupełnie niepodobna do wszystkich z tej szkoły. Nie jest toksyczna, jest szczera, uczciwa, pomocna i nigdy się na niej nie zawiodłam. Chciałabym móc powiedzieć również o sobie tyle dobrych rzeczy, ale niestety nie mogę, bo skrywam tajemnicę, której wyjawienie mogłoby wiele zniszczyć. Nie dotyczy to żadnej z nas, ale mam pewne informacje, które ktoś mściwy z wielką chęcią by wykorzystał. Jeśli Sam się kiedykolwiek dowie, że ja to wiedziałam, znienawidzi mnie. Może trochę teraz dramatyzuję, dobra, mocno dramatyzuję, co nie zmienia faktu, że to jest po prostu ważne.
– Eh, ciekawe co dzisiaj tym razem wymyśli panna zrzędząca, i za co tym razem dostanę jedynkę – marudzę, nie mogąc się doczekać, aż panna Winters wejdzie do sali.
Już mam przygotowane w głowie riposty, którymi ją poczęstuję, jak tylko coś do mnie powie, a zrobi to na pewno. Standardowo zajmuję swoją ławkę przy oknie na końcu pomieszczenia. Siedzę tam od samego początku. Ta jędza zawsze, gdy wchodzi do środka, kieruje wzrok w moją stronę. Myślę, jaką wymówkę dać jej na początek, gdy jako pierwszą mnie wywoła. A zrobi to, bo tak się dzieje dosłownie zawsze. Naprawdę, szczerze jej nienawidzę. To się nigdy nie zmienia, a wręcz mam wrażenie, że nawet z czasem się pogłębia.
– Założysz się, że znów jako pierwsza dostanę jedynkę? – rzucam do Brown.
– Nie muszę się zakładać, bo jestem tego tak samo pewna jak tego, że niebo jest niebieskie, a trawa zielona! – Śmieje się moja przyjaciółka.
Dobrze wiedzieć, że moja niedola tak ją bawi. Pora się uspokoić, bo za chwilę zaczynamy przedstawienie zwane moim życiem. Siadam wygodniej, gotowa na kabaret, który niedługo się zacznie. Dzwoni drugi dzwonek, oznaczający, że za chwilę wejdzie nauczyciel.
Jednak mija dziesięć minut, a nikt się nie zjawia.
– Czy to mój szczęśliwy dzień i małpa nie przyjdzie? – Obracam się w stronę Sam.
– Nie licz na to. Ona zawsze się zjawia – odpiera pewnie.
Faktycznie, drzwi w końcu się uchylają, ale to nie panna Winters w nich staje, a jakiś mężczyzna.
Jasna cholera.
Ten gość to chodząca perfekcja, czysty seks.
Ciemne blond włosy w artystycznym nieładzie, gęste brwi, które podkreślają kolor jego zielonych oczu. Wzrokiem sunę dalej i bacznie go obserwuję. Delikatny zarost na szczęce dodaje mu seksapilu. Zaraz padnę trupem. Czy tylko ja widzę te jego piękne, soczyste, pełne usta? Wyglądają obłędnie, aż chciałabym poczuć je na swoich… Co się ze mną dzieje? Nigdy nie leciałam na starszych, a facet na oko jest w wieku tej suki, Winters. Ciekawe, kim on jest?
– Dzień dobry, wybaczcie spóźnienie. Jestem Chris Evans i od dzisiaj będę waszym nowym nauczycielem.
Nawet głos ma seksowny.
O kurwa. To chyba najlepszy dzień w moim życiu.2
Wchodzę do jednej z najbardziej obleganych kawiarni na Manhattanie i od razu rozglądam się za Victorem. Gdy tylko go widzę, przepycham się przez tabun ludzi, którzy stoją w kolejce, czekając na kawę.
– Jeśli nie masz dla mnie podwójnego espresso, wychodzę – ostrzegam go, zajmując miejsce naprzeciwko.
– Jeszcze gorące! – Podaje mi kubek. – Co jest Chris? Po co ci to gówno?
Patrzy na mnie, mrużąc oczy, co oznacza, że mój pomysł w ogóle mu się nie podoba. A co za tym idzie – nie będzie to miła rozmowa.
– Nie nazwałbym tak tego, przyjacielu. W Avalon-Note noszą seksowne mundurki. – Uśmiecham się szeroko i biorę duży łyk kawy.
– Żartujesz? Chcesz teraz pieprzyć dzieci?
– Uczę tylko ostatnią klasę. Tam już nie ma dziewic.
– Brakuje ci wrażeń – stwierdza jakby zawiedziony. – To tylko po to? Chcesz znaleźć sobie nową zabawkę wśród małolat? To chyba trochę niebezpieczne. – Nachyla się do mnie, upewniając się, że nikt go nie usłyszy. – Jesteś właścicielem uznanej firmy architektonicznej, masz zbyt wiele do stracenia, żeby tak ryzykować. Wiesz, co może się stać, jeśli… – urywa, ale wyraz jego twarzy jest niczym niema kontynuacja.
Przyglądam się mu w milczeniu przez dłuższą chwilę. Jego spojrzenie krzyczy, żebym się opamiętał i odwołał wszystko. Nic z tego.
– Nie zamierzam pieprzyć pierwszej lepszej małolaty. Znasz mnie, Victor.
– No dobra. – Wypuszcza głośno powietrze i rozpiera się na kanapie. – Tak sobie myślę, że taka gówniara może być całkiem ciekawą zdobyczą. O ile nie wie, kim jesteś. – Znów patrzy na mnie w ten wkurwiający sposób, a ja znów to ignoruję.
Liczę się z jego zdaniem w wielu kwestiach, ale nie tym razem. Rola nauczyciela podstaw zarządzania firmą w tak prestiżowej szkole to dla mnie spora szansa, a dokładniej mówiąc – możliwość sporego zarobku dla mojej firmy. Atrakcyjne uczennice w kusych spódniczkach to dodatkowy atut tej pracy. Trzy godziny w tygodniu to niewiele, skoro czeka mnie tyle wrażeń.
Z na wpół pełnym kubkiem kawy wsiadam do samochodu i od razu ruszam. Mam niewiele drogi do pokonania, ale zakładam kilka korków po drodze. Szybciej byłoby pieszo, jednak nienawidzę tłumów na chodnikach. W samochodzie mam chociaż spokój i mogę pomyśleć w ciszy, co nieczęsto zdarza się w ciągu dnia.
Jordan dzwoni do mnie, kiedy do pokonania zostaje mi ostatnia przecznica. Facet się niecierpliwi, czy po prostu po raz kolejny zamierza mi wchodzić w dupę? Od roku stara się zdobyć kartę członkowską do największego klubu BDSM w Nowym Jorku. Szanse na to ma raczej niewielkie, ale jego determinacja jest godna podziwu.
Włączam tryb głośnomówiący i odbieram połączenie.
– Jestem prawie na miejscu, William – odzywam się spokojnie.
– To dobrze, myślałem, że już zrezygnowałeś. Czekam na ciebie przed wejściem, chciałbym zamienić z tobą kilka słów, zanim zaczniesz zajęcia.
– Jasne. Zaraz będę.
Problem Williama Jordana polega na tym, że jego fascynacje seksualne nie pokrywają się z wyglądem. Jest już za stary, za gruby i zbyt zwyczajny, żeby jakikolwiek szanujący się klub pragnął go zobaczyć w szeregach swoich członków. Za to jest bogaty, więc nie narzeka na chętne suki, które pozwalają mu zrobić ze sobą wszystko za kilka dolarów. Przebiera w dziwkach, ponieważ nie ma wyjścia. Żadna szanująca się kobieta nie pozwoliłaby mu się dotknąć.
Parkuję na parkingu przeznaczonym dla nauczycieli i dopijam kawę.
– Cieszę się, że nie zmieniłeś zdania! – William wita mnie z przesadnym entuzjazmem. – Lekcja właśnie się zaczęła. Odprowadzę cię do klasy. – Wyciąga rękę w kierunku drzwi, po czym ruszamy w ich stronę. – Chciałbym z tobą porozmawiać na temat uczennic mojej szkoły.
– Daj spokój, Will – odpowiadam lekceważąco. – Nie myślisz chyba, że jestem tu tylko po to. – Patrzę na niego karcąco, a on od razu spuszcza głowę.
Daję sobie rękę uciąć, że sam nie jest w stanie się oprzeć, widząc tyle skąpo ubranych dziewczyn. Z moich informacji wynika, że zanim został dyrektorem tej szkoły, spódniczki mundurków sięgały za kolano, a koszule nie miały zapięcia na guziki. Teraz może sobie chociaż popatrzeć.
Jordan wskazuje mi klasę, w której mam prowadzić zajęcia.
Gdy widzę, że znów chce się odezwać, łapię za klamkę i bez słowa wchodzę do sali.
Gwar, jaki słyszałem jeszcze sekundę temu, nagle cichnie. Słyszę jedynie szepty, które kończą się w momencie, w którym unoszę głowę. Już mi się tu podoba.
– Dzień dobry, wybaczcie spóźnienie. Jestem Chris Evans i od dzisiaj będę waszym nowym nauczycielem – przedstawiam się oficjalnie, po czym siadam przy biurku. – Jakieś pytania?
Rękę podnosi rudy chłopak, siedzący w pierwszej ławce. Gestem daję mu znak, że ma mówić.
– Co się stało z panią Winters?
– Cóż, do końca semestru nie będzie mogła prowadzić zajęć. Problemy zdrowotne – tłumaczę krótko.
– Veronica, może jednak nie oblejesz – żartuje któraś z uczennic.
Z ciekawości patrzę na tył klasy, jak robi to większość uczniów. Skupiają się na ostatniej ławce, w której siedzą dwie ślicznotki. Kurwa, zdecydowanie podjąłem dobrą decyzję.
Zerkam na listę uczniów, jest tylko jedna Veronica, a jej oceny są rzeczywiście kiepskie.
– Obawiam się, że pannie Jonas mało pomoże zmiana nauczyciela – stwierdzam poważnie.
Brunetka o sarnich oczach wpatruje się we mnie błagalnym wzrokiem. Kurwa, tak. Jestem skłonny zmienić jej każdą ocenę, jeśli zrobi to, co jej każę. Speszona moim spojrzeniem opuszcza głowę, udając, że szuka czegoś w książce. Mentalnie uśmiecham się szeroko, choć w rzeczywistości moja twarz pozbawiona jest głębszego wyrazu.
Sprawdzam obecność, po czym przechodzę do tematu lekcji. Dziś mamy omówić cele i ich funkcje w organizacji, co bardzo mnie cieszy. Nie miałem zamiaru przygotowywać się na dzisiejszy dzień, ten temat jest mi bliski. Mówię, a oni wydają się mnie słuchać. Kątem oka obserwuję słodką brunetkę, która nie ma pojęcia, jak bardzo kiepska jest w ukrywaniu zainteresowania. Gdyby tylko zdawała sobie sprawę, że dostrzegam każdy jej gest…
– Na następnych zajęciach zrobię wam prosty test. Obejmie on najważniejsze definicje, których nauczyliście się od początku tego semestru – informuję klasę, gdy dzwoni dzwonek.
Siedzę przy biurku, gdy wychodzą z sali. Nigdzie mi się nie śpieszy. Veronica, razem ze swoją koleżanką, opuszczają pomieszczenie ostatnie. Mała przez krótką chwilę patrzy prosto w moje oczy, jakby się nad czymś zastanawiała. Przyglądam się jej intensywnie, nawet gdy jest już odwrócona tyłem ode mnie. Choć ten widok, trzeba to przyznać, jest równie interesujący.
Wychodzę na końcu, zmierzając prosto do wyjścia. Mam jedynie nadzieję, że nie spotkam dziś więcej Williama. Prędzej czy później wróci do ponowienia swojej prośby, jak robił to już niejednokrotnie wcześniej.
Gdy tylko jestem w samochodzie, wysyłam wiadomość do mojej asystentki. Ktoś musi przygotować te pierdolone testy i tym kimś na pewno nie będę ja. Tego nawet nie miałem w planach, ale trudno mi uwierzyć, że dziewczyna o tak bystrych oczach nie może się niczego nauczyć. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie, to przekreśliłoby moje plany co do niej. Nawet kobieta, z którą zamierzam spędzić tylko jedną noc, oprócz odpowiedniego wyglądu, musi być także inteligentna. Tylko dureń zadaje się z idiotką, a ja z pewnością do durniów nie należę. W przeciwnym razie nie osiągnąłbym tego, czym teraz się otaczam. Oprócz pieniędzy mam coś znacznie ważniejszego – szacunek ludzi. Nieważne, czy ktoś wie, kim jestem, czy nie ma bladego pojęcia o tym, co robię. Lata pracy nad sobą sprawiły, że budzę respekt i lęk w każdym człowieku, z którym rozmawiam. To nie tylko daje mi przewagę w biznesie, ale jest też niezwykle pomocne w kontaktach z kobietami.
Stając w pierwszym z korków w drodze do firmy, sprawdzam swój terminarz. Dopiero teraz przypominam sobie o konferencji z World Indesit, firmą, która może pomnożyć moje zyski dwukrotnie. O ile zdążę…