Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Bądź przy mnie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 października 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bądź przy mnie - ebook

Caleb, tatuażysta z Kalifornii, wraca do rodzinnego Nowego Jorku, aby otworzyć swoje studio tatuażu “HEAVEN”. Laura dwudziestoparoletnia kelnerka skrycie kocha się w nim od wielu lat. Dramatyczny wypadek, spowodował, że stali się sobie bliscy. Jednak ich drogi rozeszły się. Czy po powrocie Caleb pomoże Laurze pokonać koszmary?

Ta książka zajęła pierwsze miejsce w rankingu najbardziej imponujących dzieł Wattpad: “Tatuaże” i “Blizny”.

Książka przeznaczona dla osób pełnoletnich.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8351-659-2
Rozmiar pliku: 3,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Jest piękny sierpniowy dzień. Słońce wpada przez szyby samochodu i ogrzewa moją twarz. Niestety, te promienie słońca nie są w stanie ogrzać chłodu, który zadomowił się w moim sercu po stracie najukochańszej babci. Zawsze, gdy przyjeżdżaliśmy w odwiedziny, piekła moje ulubione ciasto marcepanowe. Ilekroć przekroczyliśmy próg jej domu, w powietrzu czuć było aromat tego ciasta. Babcia mieszkała sama. Dziadek zmarł, gdy moja mama była malutka. Babcia wychowała więc córkę samotnie, twierdząc, że tylko raz w życiu oddała swoje serce mężczyźnie i nigdy nie odda go innemu, a męża ślubowała kochać do grobu. Wierzyła, że kiedyś, po śmierci, spotka go ponownie.

Pogrążeni w smutku i w wspomnieniach o babci Victorii, wracamy z pogrzebu. Tata siedzi z przodu samochodu. Jedną rękę ma na kierownicy, a drugą trzyma dłoń mamy. Co jakiś czas ociera jej mokrą od łez twarz. W ten sposób próbuje ją pocieszyć. Uśmiecham się na ten gest, bo mam nadzieję, że tak właśnie będzie kiedyś wyglądało moje małżeństwo. Mama pogrąża się w myślach o babci. Była nie tylko jej mamą, ale i najlepszą przyjaciółką. Dlatego ona sama stara się tak wychować Emmę i mnie, żebyśmy nie postrzegały jej tylko jako rodzica, ale też jako najlepszą przyjaciółkę, do której w każdej chwili można przyjść po radę. Wyciągam rękę, żeby poklepać mamę po ramieniu. Ona odwraca się w moją stronę i dotyka mojej dłoni, uśmiechając się delikatnie w geście zrozumienia. Nie potrzebujemy słów.

Coś wypada mamie z ręki. Nie może po to sięgnąć, więc odpina na chwilę pas. Obok mnie siedzi Emma, która również jest zamyślona. Nie wiem, czy myśli o babci Victorii, czy o Jessem, z którym zerwała, czy może jej myśli są skierowane zupełnie w inną stronę.

Nagle wszystko wokół nas zmienia się w jednej chwili. Cały mój świat wywraca się do góry nogami. Mrużę oczy, ponieważ oślepiające światło wypełnia wnętrze samochodu. Mama woła do taty:

— Richard!!! Uważaj!!! — W jej głosie słychać strach.

Moja siostra krzyczy przerażona. Samochód zjeżdża z drogi. Pojazd obraca się kilka razy. Słyszę dźwięk pękającego metalu, wybuchającą poduszkę powietrzną, w aucie unosi się dziwny zapach. Po chwili nastaje cisza — głucha cisza. Nie słyszę rodziców, siostra nie krzyczy. Mama leży na siedzeniu w dziwnej pozycji, a tata oparty na kierownicy. Boli mnie głowa, świat wiruje coraz bardziej. Po twarzy Emmy ścieka krew. Obraz przed moimi oczami rozmywa się. Zaczyna boleć mnie ramię, w które, jak się okazuje, powbijały się odłamki szkła. Cisza staje się przerażająca i przejmująca. Ogarnia mnie ciemność. Zniknęły ciepłe promienie, które chwile temu ogrzewały moją twarz. Wszystko wokół zlewa się w jedną ciemną plamę.

Jaka ironia losu — wracać z jednego pogrzebu na drugi… Tylko że ten ostatni może być mój. Słyszę jakieś głosy, ktoś coś krzyczy. Chcę wrócić do domu, do rodziców. Gdzie moja siostra? Co się dzieje? Dlaczego tak bardzo mnie wszystko boli? Cal pomóż! Proszę cię! Pomóż mi, tak jak wtedy, gdy stłukłam rękę.

Zanim pochłonie mnie znowu ciemność, w myślach wypowiadam słowa, które jeszcze nigdy nie opuściły moich ust: „Kocham cię, Calebie”.ROZDZIAŁ 1

Laura

Lato w Nowym Jorku potrafi być naprawdę gorące. Była to kiedyś moja ulubiona pora roku. Podobało się mi, jak promienie słoneczne przenikają w głąb każdej komórki ciała, napełniając je ciepłem. Produkcja serotoniny sprawia, że człowiek czuje się lepiej. Szkoda, że mój organizm nie ma wystarczającej ilości tego hormonu, aby poprawić mi nastrój. Ta zdolność została zniszczona w tamtym samochodzie. Jadąca w nim dziewczyna miała kiedyś uśmiech na twarzy, plany i marzenia — umiała być szczęśliwa.

_Niestety jej już nie ma. Nie jestem tą samą dziewczyną, co wcześniej, coś we mnie umarło razem z nimi._

Stoję na ulicy Nassau, przed kawiarenką Starbucks Café, przymykam oczy i wystawiam twarz w stronę słońca, aby przynajmniej ją ogrzać. Szkoda, że jego promienie nie mogą też ogrzać mojej duszy. Czekam na moją szaloną rudowłosą przyjaciółkę Sarah Harper, która kończy w tym roku szkołę medyczną, żeby zdobyć wymarzoną pracę lekarza. Wybrała pediatrię, a ja znam powód, dla którego zdecydowała się akurat na ten kierunek. Również próbowałam studiować, jednak rzeczywistość szybko mnie dopadła — może pieniądze nie są w życiu najważniejsze, ale otwierają wiele drzwi. Niestety z pensji kelnerki nie da się opłacić studiów, ale za to pozwala mi pokryć wszystkie rachunki.

Oczywiście Harperowie nieraz oferowali mi pomoc w nauce. Nie mogłam przyjąć tej pomocy, biorąc pod uwagę wszystko, co dla mnie zrobili po wypadku. Przygarnęli mnie wtedy, gdy cały mój świat się zawalił. To oni pomogli mi wrócić do zdrowia, wożąc mnie po różnych specjalistach.

W wypadku doznałam wstrząsu mózgu i przez tydzień byłam w śpiączce. W wyniku szoku zaczęłam się od czasu do czasu jąkać. Teraz jest już lepiej. Harperowie znaleźli mi najlepszego terapeutę w Nowym Jorku. Pozbyłam się jąkania, głowa boli tylko wtedy, gdy jestem zbyt zmęczona lub kiedy jestem zła. Terapia zadziałała, ale są noce, kiedy budzę się z krzykiem, bo wciąż tkwię w tamtym samochodzie.

Otwieram oczy i patrzę na przechodniów, którzy w codziennym zgiełku nawet nie zwracają uwagi na stojącą dziewczynę z bliznami nie tylko na ciele, ale także na sercu. Odwracam głowę w momencie, gdy podbiega do mnie dziewczyna o rudych włosach i zielonych oczach, których odcień przypomina świeżo skoszoną trawę. Ma na sobie białą koszulkę bez rękawów i dżinsy. Marzę o tym, że pewnego dnia będę mogła nosić koszulkę na ramiączkach i nie chować się za długim rękawem. Sarah obejmuje mnie, chociaż wie, jak bardzo tego nienawidzę.

— Nie powinnam już z tobą rozmawiać. Nie miałaś czasu zobaczyć się ze mną od kilku miesięcy.

Nie wiem, co jej powiedzieć, więc rzucam pierwszą myśl, która przychodzi mi do głowy:

— Przepraszam, byłam trochę zajętą.

— Tak, ciekawe czym. Parzeniem kawy? Rodzice też są źli, że nie wpadłaś nawet na święta wielkanocne. Byliśmy wszyscy, oprócz ciebie.

— Okej, przepraszam. Możemy już napić się kawy?

— Chodź, ale i tak nie unikniesz pogadanki z tatą.

— Dobrze, już dobrze, przepraszam jeszcze raz.

Wchodzimy do kawiarenki i rozglądam się. Widzę, że mimo tego, iż jest wczesna pora, wszystkie miejsca są zajęte. Zamawiamy nasze ulubione napoje i po chwili zajmujemy jedyny wolny boks pod oknem, z tyłu sali.

— Dalej nie rozumiem, czemu, ty, pijąc tę bombę kaloryczną, nie jesteś gruba? — mówię.

Sarah bierze swoją kawę i pociąga przez zieloną słomkę duży łyk, po czym odpowiada, patrząc na mnie z uśmiechem:

— I mówi to dziewczyna, co przy wzroście metr siedemdziesiąt, waży niecałe pięćdziesiąt pięć kilogramów.

Śmiejemy się razem.

— No dobra mów, po co mnie zaciągałaś tu z rana, bo mogłabym w tej chwili przymilać się do mojej podusi.

Sarah jest jedna z nielicznych osób, które wiedzą przez jakie piekło przeszłam w ciągu tych kilku lat.

— Spać to będziesz w grobie.

Tak, mogłam równie dobrze być teraz trzy metry pod ziemią, ale ten u góry postanowił zrobić mi psikusa i zostawić mnie tu na ziemi, zupełnie samą. Moja rodzina nie miała tyle szczęścia, co ja. Sarah zauważa moją nagłą zmianę nastroju. Oczy zachodzą mi łzami i nie muszę długo czekać, by dziewczyna uścisnęła moją dłoń.

— Lauro, przepraszam. Ja i mój niewyparzony język. Przepraszam, to był głupi żart.

Widzę, że czuje się z tym okropnie. Nie chcę, by się tym gryzła, więc próbuję obrócić to w żart:

— Zawsze mogłam być żywym zombie.

Sarah się śmieje i widzę, że jej twarz trochę pogodnieje. Rękami robi gest, jakby próbowała coś od siebie odgonić.

— Proszę cię, żadnych zombie. Wystarczy, że Cal oglądał te wszystkie filmy z chodzącymi żywymi trupami, a potem mnie straszył.

Kiedy słyszę imię Cal, czuję się, jakby nad moją głową ktoś postawił migający neon mówiący: _kocham_. Nie widziałam go, odkąd wyjechał do szkoły. Po wypadku to on każdego dnia motywował mnie do wstania z łóżka i pójścia do szkoły. Czasami, kiedy w nocy dopadały mnie koszmary, on był przy mnie, a wtedy sny stawały się mniej upiorne. Po jego wyjeździe nasz kontakt się urwał. Żeby nie myśleć o nim, zajęłam się szukaniem mieszkania i pracy.

Cal nie przyjechał na zakończenie college’u, więc nie jestem pewna, czy tym razem się pojawi. Jednak ta impreza dotyczy jego rodziców. Zbyt mocno ich kocha, by się nie zjawić, więc wszystko jest możliwe.

Odwracam wzrok i wbijam spojrzenie w widok ulicy za oknem.

— A właśnie — mówię, niby od niechcenia, zerkając ukradkiem na Sarah — będzie Cal?

— Powiedział, że postara się być razem z jego wspólnikiem — odpowiada Sarah, przewracając swoimi zielonymi oczami.

— To super — odpowiadam. Mam nadzieję, że mój głos nie przypomina głosu nastolatki, która dowiedziała się, że zaprasza ją na randkę największe ciacho w szkole. Szybko dodaję: — Co u niego słychać?

— Ukończył studia artystyczne… — Sarah robi przerwę, by napić się kawy — Otworzył studio tatuażu, z przyjacielem ze studiów. Podobno jest całkiem dobry w tym, co robi. Moja znajoma, która mieszka w Kalifornii, mówi, że to jeden z najlepszych salonów, z jakiego korzystała.

Przypomniałam sobie ostatni raz, kiedy się widziałam się z Calem. Powiedział, że jestem dla niego kimś więcej, a i tak mimo tego mnie zostawił. Gdy wyjeżdżał, nie potrafiłam się z nim pożegnać — było to dla mnie zbyt bolesne. Jedyne, co mogłam zrobić, to stać przy oknie i patrzeć jak kolejna osoba, która obiecała mi, że będzie przy mnie, zostawia mnie. Zanim wsiadł do auta, spojrzał się w stronę okna mojego pokoju, po czym spuścił głowę, wsiadł do swojego range rovera i… _odjechał_.

Na początku dzwonił i wysyłał SMS-y codziennie, potem raz w tygodniu, potem raz w miesiącu, aż kontakt całkowicie ustał. To znaczy ja zdecydowałam się nie odbierać i nie odpisywać na jego wiadomości.

Przepłakałam kilka nocy, myśląc o nim. Być może to był jeden z powodów, dla których nie chciałam mieszkać już w domu Harperów.

_Bo jego tam nie było._

Były dni, kiedy chciałam do niego zadzwonić. Kończyło się przeważnie na tym, że wpadałam w panikę i się rozłączałam. Co niby miałabym mu powiedzieć? Wróć, bo nie mogę bez ciebie żyć? Nie mogłam mu tego zrobić. Nie chciałam niszczyć tego, na co tak długo pracował. On po prostu na to nie zasłużył. Muszę odłożyć te myśli na bok, inaczej znowu będę cierpieć.

Przywołuje uśmiech na twarz i odpowiadam:

— Bardzo się cieszę, że w końcu wykorzystał talent do rysowania. Był w tym naprawdę dobry. Wasi rodzice z pewnością będą bardzo szczęśliwi, że w końcu będą mieli znowu swoje dzieci w domu.

Sarah podnosi na mnie wzrok i siada prosto, jakby połknęła kij. Wiedziałam, że to spotkanie ma ukryty cel.

— Cóż, jeśli mówimy o rodzicach. Tata kazał mi przekazać, że jak się nie zjawisz, to przyjedzie po ciebie osobiście i, uwaga cytuje tatę: _„_mimo tego, że jestem cenionym sobie prawnikiem, pozwolę sobie na porwanie jej i przywiezienie, choćby była ubrana w piżamę”.

Obie Wybuchamy śmiechem, a ja omal nie oplułam się kawą.

— Proszę cię, Lauro. Zgódź się. — Wyraz jej twarzy przypomina mi teraz małego, słodkiego szczeniaczka.

— Sarah, już ci mówiłam, to nie dla mnie. — Patrzę na nią surowym wzrokiem. — Wiem, że będą tam współpracownicy mojego i twojego ojca. To nie dla mnie. Nie chcę, żeby ktoś zadawał mi te same głupie pytania: Jak się czujesz Lauro? Bardzo mi przykro… Jak sobie radzisz? __ I całe to gówno, które słyszałam więcej niż raz. Poza tym nie potrzebuję ich współczucia. Nie chcę być w centrum uwagi. Nie było by to w porządku wobec twoich rodziców.

Mam nadzieję, że tym razem odpuści, ale widzę, że jednak nie ma takiego zamiaru. Chwyta moje dłonie, które obejmują kubek z kawą, jakbym chciała je ogrzać, lecz kubek jest zimny.

— Lauro, proszę. Moja mama będzie naprawdę szczęśliwa. Wiesz, że kocha cię jak własną córkę. Poza tym dawno nie byłaś u nas w domu, a rodzice naprawdę tęsknią za tobą. Nie możesz cały czas ukrywać się przed światem. –Sarah dobrze wie, jak uderzyć w mój słaby punkt.

Wywracam oczami.

— To nieprawda. Wcale się nie ukrywam. — Wzruszam ramionami. — Wszystko jest dobrze — rzucam wyćwiczoną już formułkę, którą zawsze stosuję w takich sytuacjach. Jednak Sarah zna mnie zbyt dobrze, by wierzyć moim słowom.

— Jestem twoją najlepszą przyjaciółką i nie pozwolę, żeby to całe gówno, jak to określiłaś, zrujnowało tę śliczną dziewczynę, którą widzę przed sobą. — Jej dolna warga zaczyna drżeć. — Proszę cię, będę z tobą cały czas. Nie, pozwolę tym snobom cię pożreć. Tyle już przeszłaś.

Odwracam głowę w stronę szyby i patrzę na ludzi, którzy gdzieś biegną, podobnie jak moje myśli. Patrzę na nią bokiem. Kręcę głową. Wypuszczam wolno powietrze. Ona wie, że mi na nich wszystkich bardzo zależy. Nawet na Calu, choć jest teraz tak daleko i poza moim zasięgiem. I myśl, że mogę go zobaczyć oraz świadomość, że mimo wszystko wciąż żywię do niego uczucia, sprawia, że się waham. Wiem, że jak się zgodzę, to moje serce może być znowu złamane. Tylko jedno spotkanie, które może wiele zmienić.

_Tylko jedno spotkanie._

— Nie mam nawet odpowiedniej sukienki!

Tym jednym zdaniem wywołuję uśmiech na twarzy Sarah, bo ona wie, że się zgodziłam.

— No to dopijaj tę swoją kawkę i idziemy na polowanie mega, super, zajebiście, wystrzałowej sukienki, która powali męskie serca na ziemię! — mówi, wykonując przy tym na siedzeniu taniec, podrygując ramionami i klaszcząc w ręce.

Przewracam oczami i zaczynam się śmiać. W głowie słyszę tylko jedno zdanie, jakby ktoś mi je szeptał: _Powal na ziemię tylko jedno serce._

— Sarah wiesz, że się w to nie bawię. — Już widzę w myślach tych wszystkich mężczyzn, którzy chcą bym, zwróciła na nich uwagę.

— Ale popatrzeć, jak niektórym szczęka opada na twój widok, może być warte twojego poświęcenia. To jak? Przyjdziesz?

Jeszcze zapłaci mi za to wkręcenie mnie w tę imprezę.

— Okej. Dobra, zgadzam się. — Unoszę ręce w geście kapitulacji. Na jej twarzy pojawia się uśmiech, więc dodaję: — Ale tylko jedna współczująca osoba i wychodzę.

Sarah potakuje głową, przyjmując każdy mój warunek. Postanawiam więc dorzucić dla pewności:

— I robię to tylko dlatego, że to ich trzydziesta rocznica ślubu i bardzo kocham Luciana i Natalię.

— Obiecuję, że gdy tylko poczujesz się niezręcznie, to jedno słowo i się zabieramy stamtąd!

— To, kto ma być?

— Znając mamę i jej zamiłowanie do organizowania przyjęć to pewnie całe miasto, i jak przystało na żonę najbardziej rozchwytywanego adwokata w Nowym Jorku. No i jeszcze połowa rodziny.

No pięknie! Chociaż z drugiej strony to dobrze, będę miała większą szansę na wmieszanie się w tłum i uniknięcie tych brązowych, ciemnych niczym czekolada oczu, które mnie prześladują.

Żałuję, że nie ma tu teraz mojej mamy i siostry. Pewnie udałybyśmy się na jeden z naszych babskich wypadów, które tak bardzo uwielbiałam, i mama wybrałaby mi jakąś śliczną sukienkę. Kochałam je obie, podobnie jak ten czas spędzany razem.

Szkoda, że nie będzie mi już nigdy dane powiedzieć im prosto w twarz, jak były dla mnie ważne. W życiu najbardziej doceniamy tych, których nam zabraknie.

***

Po zakupach żegnam się z Sarah i idę do swojego mieszkania. Chyba dobrze zrobiłam, że nie wzięłam dziś samochodu, bo w takim ruchu drogowym powrót do domu autem prawdopodobnie tylko przyprawiłby mnie o ból głowy.

Raz na jakiś czas pojawia się ból, który dosłownie rozdziera moją czaszkę, ale na szczęście bywa to rzadko.

Niestety w drodze do domu i tak łapie mnie ból głowy.

— No cudownie. Dziękuję, Sarah! To wszystko przez ten cały stres… Upał… I myślenie o tych brązowych oczach… — mruczę do siebie pod nosem.

Jedyne, co mi pozostało, to wziąć pigułkę, żeby ból nie był jeszcze większy, co groziłoby mi nieprzespaną nocą. Więc otwieram szufladkę w szafeczce przy łóżku i połykam tabletkę. A moje myśli znowu biegną do pewnego tatuatora.

_I wcale nie jestem pewna czy to mi się podoba._ROZDZIAŁ 2

Laura

Mieszkam w stosunkowo spokojnej okolicy, jak się okazało mieszkanie jest nawet w miarę tanie, a poza tym do pracy mam przysłowiowy rzut kamieniem. Kolejną zaletą tego mieszkania jest to, że codziennie rano mogę patrzeć na ten ogrom błękitnego oceanu. Lubię, gdy rano słońce wygląda zza horyzontu. Ma się wrażenie, że wraz ze wschodem słońca, które wychyla się z wody, każdy dzień wstaje z nadzieją, a wraz z nią szansa na lepsze jutro.

A kiedy chcę pobiegać mam blisko do pobliskiej plaży.

Codziennie rano otwieram kawiarnię godzinę przed jej pierwszymi klientami. Lubię, gdy nikogo nie ma, bo wtedy mogę w spokoju wszystko przygotować. Liczę pieniądze w kasetkach, sprawdzam rachunki. Robię plan na najbliższy miesiąc. Kiedy papierkowa robota jest skończona, idę do kafeterii, włączam wszystkie ekspresy do kawy. Dzięki temu, gdy przychodzi Big Jo, zawsze witam go jego ulubioną kawą pistacjową z bitą śmietaną.

Zawsze śmieje się z ludzi, z którymi rozmawiam o Big Jo. Jego pseudonim przywodzi każdemu na myśl wielkiego faceta stojącego przy wejściu do klubu. W rzeczywistości to szczupły, sympatyczny siedemdziesięciolatek, świetny facet. Jego włosy są już pokryte siwizną, dlatego goli je bardzo krótko, prawie do zera. Jego żona zmarła kilka lat temu. Niestety, miała guza mózgu, nieoperacyjnego. Obecnie jest zaręczony ze swoją sąsiadką — Sophie, która również jest przesympatyczną sześćdziesięciolatką. Za kilka miesięcy tych dwoje powie sobie sakramentalne TAK. Jak widać, miłość nie pyta nas o wiek.

Kiedy słyszę dzwonek nad drzwiami wejściowymi, już wiem, że to mój najmilszy, najlepszy szef, jakiego mogłam sobie wymarzyć.

— Hej, mój przystojniaku.

— Hej, cukiereczku, jak tam dzisiaj leci?

— Wszystko jest w porządku. Sydney dzisiaj nie będzie, Mike i ja przygotowujemy się na ciężki dzień.

— Aj, to razem z Mikiem będziesz mieć niezłą zabawę, bo to koniec szkoły, a wszystkie robaczki będą się kręcić, gdzie tylko się da.

— Zawsze tak jest, gdy zaczynają się wakacje.

— Idę na zaplecze, ale gdyby coś się działo, to wołajcie.

— Jak ostatnio, gdy dziewczyna zamówiła latte, a ty zrobiłeś jej podwójne espresso, do którego dodałeś bitą śmietanę i syrop malinowy? — pytam z wykrzywioną twarzą, a wspomnienie tej kawy sprawia, że przechodzą mnie dreszcze. Biedna dziewczyna, kiedy tego spróbowała, była zielona. W ramach przeprosin dostała darmową kawę i miesięczną zniżkę.

Big Jo podnosi ręce w geście poddania się.

— Dobrze, ale na babeczkach znam się doskonale i mogę je sprzedawać.

_Boże zlituj się, zamiast trzech, on sprzeda jeszcze jedną._

Uśmiecham się. Kładę palec wskazujący na ustach, udając, że nad czymś się mocno zastanawiam, po czym nagle go podnoszę, jakbym wpadła na genialny pomysł.

— Już wiem, jak możesz pomóc? — mówię. — Zajmij się robieniem tego, co wychodzi ci najlepiej, czyli robieniem babeczek!

— Mądrala. — Big Jo dotyka palcem czubka mojego nosa i, śmiejąc się pod nosem, rusza na zaplecze.

Tak jak się spodziewałam, lokal od rana jest opanowany przez nastolatków. Przychodzą tu, by spędzić trochę czasu ze znajomymi. Zdarza się też, że w czasie wakacji ktoś zapisuje się na dodatkowe zajęcia i chce w spokoju poczytać lub odrobić lekcje.

Ja też kiedyś taka byłam. W każde wakacje zapisywałam się do klubów literackich, aby móc czytać książki. Marzyłam, że kiedyś będę mogła pomagać dzieciom w nauce, a nawet je uczyć. Lubiłam też spotykać się z przyjaciółmi, chodzić do kina itp. To było kiedyś. Teraz moje życie wygląda inaczej. Czasami mam ochotę stąd wyjechać. Zapomnieć o tym wszystkim, co mnie spotkało. Jednak nie mogę tego zrobić, ponieważ to tutaj, w Nowym Jorku, spoczywają moi rodzice i Emma. Dzięki temu, że co tydzień odwiedzam ich groby, czuję się, jakby byli tu ze mną. Nie mogę wyjechać i ich zostawić.

Po trzech godzinach uwijania się przy klientach, przygotowuję dla Big Jo jego specjalną kawę. Niosę ją do kuchni, gdzie on lukruje eklerki.

— Dziękuję, cukiereczku. Czytasz w moich myślach. Gdyby nie to, że mam moją kochaną Sophie, ożeniłbym się z tobą, bo rozpieszczasz mnie każdego dnia. Ale przykro mi. Możemy się tylko przyjaźnić — mówi żartobliwie.

Uśmiecham się na tę myśl. Szkoda, że moi rodzice nie dożyją tego pięknego wieku. Jestem pewna, że pokochaliby Big Jo tak samo jak ja.

— Cóż, to też dobre rozwiązanie. Myślę, że Sophie jest prawdziwą szczęściarą. — Uśmiecham się i całuję go w policzek.

— A za co to?

Wzruszam ramionami, bo nie jestem pewna swojego głosu.

— Cukiereczku…

Już mam kierować się z powrotem na przód kawiarni, gdy Big Jo dotyka mojego ramienia i mówi:

— Laura, wiesz, że ty też kiedyś zostaniesz panną młodą?

Nie, proszę, nie chcę tu płakać. Nie chcę o tym mówić. Uśmiecham się i całuję go w policzek.

— Dziękuję, Jo. Muszę iść, bo Mike jest tam sam.

Wychodzę pospiesznie z zaplecza, bo jeszcze chwila i zrobię z siebie idiotkę. Boże, dlaczego wszyscy chcą mnie doprowadzić do łez? Jednak, ponieważ Sydney wzięła dzisiaj wolne, żeby odwiedzić chorą matkę, przez resztę dnia nie mam nawet czasu przemyśleć słów Big Jo.

Pod koniec pracy dosłownie padałam na twarz. Jakieś pół godziny przed zamknięciem, nad drzwiami rozlega się dzwonek — znak, że ktoś właśnie wszedł do Café Club. Tym razem jest to mężczyzna około trzydziestki, wysoki, ubrany w czarne dżinsy i czarną koszulkę, która eksponuje mięśnie jego wytatuowanych ramion. Na głowie ma czapkę założoną daszkiem do tyłu. Chyba widzę go pierwszy raz.

— Hej — wita się.

— Hej, co mogę ci podać?

— Duże, podwójne espresso, na wynos.

— Okej, już się robi.

Gdy odwracam się do ekspresu, by zaparzyć, kawę zadaję mu pytanie:

— Jesteś tu chyba nowy? Nie widziałam cię wcześniej.

— Nie, mój wspólnik i ja właśnie przyjechaliśmy z Kalifornii — wyjaśnia. –Otwieramy nasze drugie studio tatuażu, naprzeciwko ciebie, Lauro — dodaje, kiedy odwracam się w jego stronę. Wpatruje się we mnie intensywnie ciemnymi oczami

Skąd on wie, jak się mam na imię? No tak, plakietka z nazwiskiem. Biorę plastikową pokrywkę, aby zamknąć papierowy kubek z logo naszej kawiarni. Posyłam mężczyźnie szeroki uśmiech.

— Cóż, ty znasz moje imię, ale ja nie znam twojego — mówię, podając mu kawę.

Chłopak wyciąga w moją stronę rękę. Tatuaże zdobiące jego ramiona to jakieś słowa, których nie mogę rozszyfrować.

— Wszyscy nazywają mnie Diablo.

Uśmiecham się, słysząc jego przezwisko.

— Nie wiem, czy mogę, zadawać się z kimś, kto ma takie przezwisko. Będę się bała, że chcesz mnie zabrać na dno piekła — rzucam kokieteryjnie, zaskakując samą siebie.

Diablo oprawia swoją czapkę i pochyla się w moją stronę. Rozgląda się, czy nikt nie słyszy. Widząc, że w lokalu jest pusto, mówi:

— Nie martw się, zabieram tam tylko niegrzeczne dziewczyny, ale nie mów tego nikomu. — Mruga do mnie, a kąciki jego ust unoszą się w łobuzerskim uśmiechu.

— Dobrze wiedzieć, bo należę do tych grzecznych. — Śmieję się. — A jak masz naprawdę na imię?

Diablo bierze kubek i upija łyk, po czym odzywa się z błogim uśmiechem na twarzy:

— Mhm… pyszna, piekielna! Taką właśnie lubię, mocną i czarną. Mam na imię Mark — wyjawia wreszcie.

— Okej, Mark, podać coś jeszcze?

— Co byś poleciła? — Przygląda się mi uważnie. Jego oczy mają kolor ciemnego nieba. Jest w nim coś z niegrzecznego chłopca, ale jednocześnie czuję się przy nim bezpiecznie.

Przechyla lekko głowę, a jego spojrzenie pada na ladę chłodniczą wypełnioną naszymi wypiekami.

— Może masz ochotę na babeczki z ciemną czekoladą — proponuję. — W sam raz dla Diablo — dodaję nieco żartobliwym tonem.

— Idealnie! Ta czerń do mnie przemawia. W takim razie poproszę jedną. A może by tak nazwać babeczki moim imieniem, nie wiem, może „Babeczki Diablo”? — Uśmiecha się, ukazując dołeczki w policzkach.

— Nie wiem, czy niebiańskie babeczki nie byłyby zazdrosne. — Puszczam do niego oko, odwzajemniając uśmiech. — Kiedy otwieracie swoje studio? — zagaduję jeszcze.

— Chyba dopiero w przyszłym tygodniu, bo mój kumpel ma w ten weekend jakiś zjazd rodzinny. Poza tym ten palant nie może się na niczym skupić, bo myśli, że będzie tam jego wielka miłość. Dziewczyna, którą kocha od lat, ale nigdy jej tego nie wyznał.

Chociaż nie wierzę w zbiegi okoliczności, to Diablo i jego przyjaciel wybierają się również na imprezę rodziną. Podobnie jak Caleb, Diablo i jego wspólnik są tatuatorami. I do tego ten jego znajomy ma imprezę rodzina w ten sam weekend, co rodzice Sarah i Caleba. Nie sądzę, że chodzi o Cala, bo niby w kim byłby on zakochany i nie wyznał miłości…

Moje myśli wędrują od razu w stronę chłopca o brązowych oczach i ciemnych włosach, do którego wzdycham od młodzieńczych lat. Niestety, on odszedł.

_Odszedł. Zostawił mnie._

Nie zagłębiaj się w te ciemne zakamarki, Lauro — karcę się w myślach. Zamknęłaś tę szufladę z imieniem Caleb. Jeśli ją otworzysz, znajdziesz tylko złamane serce. Szybko otrząsam się ze swoich myśli. I spoglądam na Marka. Już zdążyłam go polubić.

— Wiesz, że powinieneś zmienić ksywkę, bo nie wyglądasz jak diabeł?

Opiera się bokiem o ladę, krzyżuje ręce na piersi i pyta się zaciekawiony:

— A jaka by do mnie pasowała?

— Pozwól mi się zastanowić? — Stukam pomalowanym na jasny róż palcem w usta, jakbym myślała intensywnie. — Już wiem: muffinka, bo jesteś jak słodka, dobra muffinka.

Diablo uśmiecha się, wydając z siebie niski, gardłowy dźwięk.

— Muffin, pomyślę o tym, ale wiesz co, już cię lubię. — Bierze muffinkę, odwija ją z papierka i wgryza się w ciasto. — Mmm… pycha, chyba właśnie zyskałaś nowego klienta. Byleby tylko nie wyszło mi to bokiem.

Ten chłopak ma poczucie humoru, którego mi od dłuższego czasu brakuje. Kiedyś uwielbiałam się śmiać, dziś mój uśmiech jest bardziej wymuszony, przykryty kołdrą bólu, rozczarowania, cierpienia i straty.

— Big Jo się ucieszy, babeczki to jego specjalność, tak samo zresztą jak inne smakołyki.

— Dobra, znikam, bo dziś był ciężki dzień i szczerze mówiąc, padam na twarz, a zostało jeszcze kilka pudeł do rozładowania.

— Jasne. Ja też miałam dziś urwanie głowy, bo to początek wakacji.

— Ile się należy? — pyta Diablo, sięgając po portfel.

— Tym razem nic. To na koszt firmy dla nowego sąsiada.

— Jeszcze raz dziękuję i zapraszam do siebie.

— A masz babeczki?

— Nie, ale zawsze mogę ci zrobić tatuaż w kształcie muffinki.

— To chyba nie moja bajka. Poza tym to musi boleć. — Krzywię się.

— To zależy od nastawienia psychicznego klienta oraz od miejsca, gdzie jest wykonywany. Pamiętaj, większość naszych lęków bierze się z głowy.

Gdy wyobrażam sobie, że ktoś miałby mnie dotknąć, aż czuję na ciele dreszcz, a po plecach spływa kropla potu.

— Chyba masz rację, ale i tak to chyba nie dla mnie.

— Zastanów się. Zmykam. Do zobaczenia — mówi i wychodzi, a ja posyłam mu szeroki uśmiech na pożegnanie.

Pół godziny później udaje się mi wreszcie zamknąć Café Club. Na ulicy widzę Diablo i macham do niego. Właśnie wypakowuje coś ze swojego vana. Również mnie dostrzega i kiwa lekko głową w moją stronę. Dochodzę do rogu ulicy i już mam skręcić, gdy widzę, że obok vana Diablo zatrzymuje się rang rover, z którego wysiada kolejne ciacho. Nieźle, na tej ulicy robi się coraz bardziej słodko. Ogarnia mnie dreszcz emocji, jakiego nie czułam od dawna. Jednak nie zważając na przeczucia, ruszam w stronę domu.

Zaletą mieszkania blisko pracy jest to, że nie trzeba się martwić, że nie będzie miejsca parkingowego, nie zdąży się na czas do pracy, albo że autobus lub metro się spóźni. Kiedy wchodzę do mieszkania, jestem wdzięczna mamie, że nauczyłam mnie utrzymywania porządku. Nie muszę się martwić, że po długim dniu w pracy wrócę do siebie i będę musiała jeszcze sprzątać.

Otwieram lodówkę i stwierdzam, że nie mam dużego wyboru, bo znajdują się w niej resztki soku, kawałek wczorajszej pizzy oraz pół butelki czerwonego wina. No cóż, będę musiała wybrać się na zakupy. Dzisiaj musi mi wystarczyć pizza i sok.

Biorę szybki prysznic i kładę się do łóżka z nadzieją, że nie będę miała koszmarów, ale niestety nadzieja matką głupich.

_Widzę oślepiające światła zbliżające się do naszego samochodu. Są tak blisko._

_Mama krzyczy do taty:_

_— Richard, uważaj!_

_Krzyk przerażenia mojej siostry. Samochód wypada z drogi. Skręcamy kilka razy. Słyszę trzask metalu, wybuchające poduszki powietrzne, pisk w uszach, a potem zapada przerażająca cisza. Odłamki szkła raniące mnie boleśnie. Osuwam się w ciemność. Wołam Cala. Stoi tam, ale dlaczego nie chce mi pomóc?_

_— Proszę, pomóż mi, Cal._

_Wykrzykuję jego imię, jakby był moim kołem ratunkowym, dzięki któremu mogę utrzymać się na powierzchni._

_Boję się ogarniającej mnie ciemności. Jestem przerażona. Cal odwraca się i odchodzi. Nie, zostań… Krzyczę na całe gardło…_

Budzą mnie krzyki, jakby wycie jakiegoś zwierzęcia. To moje krzyki. Ciało pokrywa pot, który sprawia, że piżama klei się do skóry. Kiedy to się skończy? Dlaczego był tam Cal i do tego mnie zostawił, zamiast ratować? Wiem, że to tylko sen, ale jestem na niego zła, że nie chciał mnie uratować. To pewnie ma związek z imprezą u Harperów. Co się stanie, gdy go spotkam?

Boję się znowu zasnąć. Patrzę na zegarek — jest dwadzieścia pięć minut po piątej. Żeby wyrwać się z objęć koszmaru i rozładować całe to napięcie, postanawiam pobiegać w parku. Zakładam strój do biegania i wychodzę z mieszkania.

Biegnę przed siebie, a moje uszy wypełniają dźwięki piosenki Wiz Khalifa z gościnnym udziałem Charlie Puth — _See You Again_. Tak, kiedyś się spotkamy, dotyczy to zarówno Caleba, jak i moich bliskich.

W pewnym momencie mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Rozglądam się dookoła, ale widzę tylko innych biegaczy, których jest niewielu, bo mało kto biega o tej godzinie. Postanawiam zawrócić.

Kiedy docieram do mieszkania, moje ciało wręcz prosi się o prysznic. Otwieram lodówkę i widzę jedynie światło, które mówi do mnie „dzień dobry”. Postanawiam, że na śniadanie zjem kilka krakersów i wypiję filiżankę kawy.

Mam wolny dzień, więc udaję się do teatru, żeby kupić idealny prezent dla Natalii i Luciana. Ponieważ oboje uwielbiają _Skrzypka na dachu_, biorę im dwa bilety na ten spektakl muzyczny. Mam szczęście, że akurat go grają.

Następnie robię zakupy w pobliskim sklepie spożywczy, natomiast na obiad postanawiam zjeść coś na szybko z chińskiej budki. Kiedy wracam do domu, jest już czwarta popołudniu. Muszę zacząć się szykować, żeby zdążyć na siódmą na imprezę Harperów.

Przed wyjściem zerkam jeszcze w lustro i stwierdzam, że wyglądam całkiem nieźle. Mam na sobie czerwoną sukienkę z długim rękawem. Jej przód jest delikatnie plisowany, drapowany, a dekolt w serek powoduje, że moja szyja optycznie wydaje się być dłuższa. Włosy zaczesałam na bok i lekko zakręciłam lokówką, dzięki czemu opadają brązowymi falami na ramiona. Moją twarz zdobi subtelny makijaż.

— Czego się boję? — pytam swoje odbicie w lustrze.

Myślę, że znam odpowiedź — boję się pewnych brązowych oczu.

Słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości na moim telefonie, to pewnie Sarah.

„Hej laska zbierasz się już?” — czytam wiadomość i szybko odpisuję: „Hej piękna, tak jestem już gotowa”.

„Dobra, mam po ciebie przyjechać? To nie problem”. — Harperowie wiedzą, że od czasu do czasu mam problem z wsiadanie za kierownicą. W stresujących sytuacjach wracają wspomnienia wypadku.

„Za chwilę będzie taksówka” — wyjaśniam. — „Nie martw się, dzisiaj jest dobrze” — dodaję.

To wystarcza, aby uspokoić moją przyjaciółkę, która jeszcze pisze:

„Moi rodzice powiedzieli, że bardzo się cieszą, że przyjdziesz”.

„Ja też” — odpowiadam.

Już mam wychodzić, gdy przychodzi jeszcze jedna wiadomość, tym razem z nieznanego numeru:

„Wkrótce” — ten dziwny SMS wygląda, jakby ktoś się pomylił, więc go ignoruję.ROZDZIAŁ 4

Caleb

Patrzę na dziewczynę, która wychodzi ze skulonymi ramionami przez szklane drzwi prowadzące na plażę. Doskonale widać po niej, że coś jest nie tak i niestety myślę, że to po części moja wina.

Podchodzi do mnie Lisa, która pracuje u mnie, w Heaven, i dotyka mojego ramienia, gdy siada obok. Wygląda na zdenerwowaną.

— Lisa? Co jest? Dlaczego jesteś taka zdenerwowana?

— Cal, kiedy byłam w łazience — mówi przejęta — Laura też tam była! Ona myśli, że coś jest między nami! Nie wytłumaczyłeś jej, dlaczego jestem dziś z tobą?! Jeśli to przeze mnie poczuła się urażona, to nie wybaczę sobie! Idź do niej.

— Cholera, nie tak miało być — zapewniam. — Nie obwiniaj się. Przykro mi, że tak wyszło.

— Nie martw się o mnie. Sama o siebie zadbam, w razie potrzeby Mark mnie odwiezie. Znajdź ją, bo naprawdę źle wyglądała.

— Dziękuję, Lisa.

Muszę pomyśleć, jak wynagrodzić Lisie całe to zamieszanie. Teraz najważniejsza rzecz, którą muszę zrobić, to znaleźć pewnego uparciucha.

Zamykam na chwilę oczy, jednocześnie nie mogąc uwierzyć, że to wszystko potoczyło się nie tak. Kiedy je otwieram, widzę ojca, który wpatruje się we mnie intensywnie, po czy, daje mi dyskretny znak głową, żebym poszedł za nią. Nawet bez tego bym za nią poszedł, bo to dzięki niej znalazłem się tutaj.

Gdy już jestem przy drzwiach, czuję czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Nie odwracam się, wiem, kto to — mój ojciec.

— Cal, synu? Mam nadzieję, że wiesz, co robisz? Ona nie zasługuje na więcej bólu. Jeśli chcesz się zabawić jej kosztem, to mimo że jestem twoim ojcem, nie pozwolę ci jej skrzywdzić.

Czy on sobie, kurwa, żartuje? Przecież wiem, że może to będzie błąd i być może będę się smażył w piekle za swój egoizm, ale nie mogę już być daleko od niej. Minęło zbyt wiele czasu.

— Wiem, tato. Jestem ostatnią osobą, która chciałaby ją zranić.

— Cal, musisz jeszcze o czymś wiedzieć.

— Tato, czy to nie może poczekać?

Waha się chwilę z odpowiedzią, ale w końcu przytakuje.

— Jasne, tylko obiecaj mi, że nie zostawisz jej samej.

Dziwna prośba, ale kiwam głową.

— Idź ją znaleźć. Myślę, że to ciebie dzisiaj najbardziej potrzebuje.

Wychodzę tymi samymi drzwiami, którymi jeszcze kilka chwil temu wyszło światło mojego życia. Staję na patio i widzę ją, stojącą nad brzegiem oceanu — dziewczynę o ciemnych włosach i ciemnobrązowych oczach. Obejmuje się ramionami, jakby miała się zaraz rozpaść. Wkładam ręce do kieszeni, bo w tej chwili nie jestem nawet pewien siebie. Marzę o tym, by być tym, który ją tak przytuli, a jedyne ramiona, które będą ją tak obejmowały, to moje. W tle dobiega mnie muzyka, nie słyszę słów piosenki, bo zagłusza je głośne bicie mego serca. Podchodzę do niej powoli.

— Chowasz się?

Widzę, że przeciera oczy. Z pewnością płakała. Do diabła, nienawidzę jej łez.

— Przed czym?

— A może należałoby spytać przed kim?

Odwraca się do mnie powoli. Księżyc odbijający się w wodzie oświetla jej twarz. Widzę, że jest smutna, a jej oczy lśnią od łez. Z powrotem spogląda na ocean i mówi głosem pełnym smutku:

— Przepraszam, muszę iść.

Szybko chwytam ją za łokieć.

— Dlaczego? Przecież nawet nie porozmawialiśmy? Przecież to jest nieuniknione, że będziemy się często widywać. Skoro już wiesz, że jestem właścicielem Heaven.

Widzę, że dopiero teraz to do niej dotarło. Że to moje studio tatuażu jest po drugiej stronie ulicy, gdzie pracuje.

— Co tu robisz, Cal?

Pyta, co ja robię na plaży czy w Nowym Jorku? Czasem trudno za nią nadążyć.

— Szukam jednego uparciucha — opowiadam nieco wymijająco.

— Po co? Wracaj do Lisy, to jej powinieneś dotrzymywać towarzystwa.

Laura wpatruje się we mnie, podczas gdy ja zbliżam się, nie spuszczając z niej oczu.

— Lisa potrafi o siebie zadbać. To duża dziewczynka.

Teraz jestem tak blisko, że nasze ciała dzielą milimetry. Kręci głową. Wiem, że kiedy uniesie, z jej pięknych oczu popłyną łzy.

— Cal? Proszę, nie rób tego? Nie chcę już dłużej cierpieć. To był błąd, że tu przyszłam.

Chwytam jej podbródek między kciuk i palec wskazujący i unoszę tak, żeby na mnie spojrzała. Otwiera wreszcie te piękne oczy.

— Proszę cię. Nie uciekaj ode mnie — mówię spokojnym i stonowanym głosem, choć w środku mnie roznosi.

Ona wie, że nie dam jej spokoju, dopóki nie zrobi tego, co chcę. To była metoda, która zawsze na nią działała. Jedyny sposób, aby skłonić ją do otwarcia się. Widzę, że próbuje kontrolować swoje emocje. Patrzymy na siebie przez chwilę. Ona przykleja swój wyćwiczony uśmiech, który dzisiejszego wieczoru nie schodził z jej twarzy. To cud, że nie połamała jeszcze wszystkich zębów od zaciskania mocno szczęki. Wiem, o co biega — to jej ochrona.

— Nie rób tego!

— Nie robić czego? — pyta zaskoczona.

— Ukrywasz się, udajesz, że wszystko jest w porządku. A w rzeczywistości to bzdura. Nic nie jest w porządku. Czy mam rację? Powiesz mi w końcu, co się dzieje?

Zawsze wiedziała, że i tak ją rozgryzę.

— Wszystko jest w porządku.

Zamykam na chwilę oczy, a z moich ust wydobywa się pozbawione głosu przekleństwo. Wiem, że zrobi wszystko, żebym jej uwierzył, ale znam już te jej sposoby na odwrócenie uwagi.

— Cal, naprawdę wszystko jest w porządku. Słyszałam, że otwierasz studio? Mark wydaje się miłym facetem.

— Wiesz, nie bardzo mam ochotę na rozmowę o studiu. W tej chwili moją głowę zaprząta inna sprawa, a raczej osoba. Taka jedna urocza, uparta osoba. Po prostu chcę z tobą porozmawiać, ale nie dajesz mi do tego okazji. Chcę ci wyjaśnić niektóre sprawy, dlaczego właśnie tu jestem.

Zaczyna się ode mnie odsuwać. A ja już za nią tęsknię. Dość, żarty się skończyły, jestem na nią zły, bo mnie oszukała. Obiecała mi, że zrealizuje swoje marzenia.

— Przed wyjazdem coś mi obiecałaś! — unoszę się. — Że nie zrezygnujesz ze swoich marzeń! Pójdziesz na studia! Będziesz realizować swoje pragnienia. Miałaś dać innym szansę i możliwość zaistnienia w twoim życiu! Do diabła, Laura! Myślałem, że mamy to już za sobą! Tę samą rozmowę! A ty znowu wszystkich odepchnęłaś! Prosiłem cię tysiąc razy, nie rób tego. Ty jednak poszłaś w zaparte, żeby zniszczyć nie tyle innych, ile siebie!

Widzę, że zastanawia się nad moimi słowami.

— Cal, proszę… — chce coś powiedzieć.

Nie mogę. Chyba wszystko, co mogło pójść dzisiaj źle, właśnie zmierza ku katastrofie. Na dodatek znów schowała się za ten swój mur, którego nikt nie jest w stanie pokonać.

— Możesz okłamywać innych, ale chyba zapomniałaś, że ja nie dam się nabrać na te twoje piękne oczka i słodkie słówka! Jeśli jeszcze raz dzisiaj usłyszę z twoich cudownych ust, że wszystko jest w porządku to Bóg mi świadkiem, przełożę cię przez kolano i zleję twój śliczny tyłeczek.

Z wyrazu jej twarzy mogę wyczytać, że jest zaskoczona moimi słowami. Jej oczy rozszerzają się coraz bardziej.

— Nie odważysz się!

Patrzę, jak dziewczyna zaczyna się cofać. Powoli idę w jej stronę.

— Cal? Proszę, nie niszcz mnie bardziej. Czemu mnie nie zostawisz w spokoju? Tam w środku — ręką pokazuje na dom — czeka na ciebie piękna dziewczyna. Więc zostaw mnie i nie każ mi bardziej cierpieć.

Jej oczy zaczynają się szklić. Nie, nie o to mi chodziło. Przysuwam się bliżej niej i łapię ją za łokieć.

— Niszczę cię?! Sama sobie to robisz!

Patrzy na mnie i niespodziewanie pyta:

— Czy ona jest dla ciebie ważna? Zależy ci na niej?

Oczywiście, że Lisa jest dla mnie ważna. To Mark i ja pomogliśmy jej, gdy jej świat się zawalił.

— Tak, jest.

— Wiedziałam, że złamiesz mi serce.

Na jej twarzy znów pojawiają się ślady łez. Wyrywa się z mojego uchwytu i zaczyna biec przed siebie, a ja ruszam za nią. Parę osób wyszło na patio i teraz nas obserwuje, ale mam to gdzieś. W moich żyłach płynie teraz czysta irytacja. Dlaczego ona to robi? To jest autodestrukcja, a ja jej na to nie pozwolę.

— Cholera, Laura, ty nic nie rozumiesz?!

Gdy jestem na tyle blisko, chwytam ją od tyłu i obejmuję ramionami. Czuję, jak jej ciało się spina. Chce się wyrwać z mojego uścisku, ale moje ramiona są jak imadło. Zaczyna się trząść. Co więcej, jej ciałem zaczynają targać łkania.

— Puść mnie, Cal! — Zaczyna się szarpać coraz mocniej.

— Mała. Uspokój się. Porozmawiajmy. Wszystko ci wyjaśnię. Tylko pozwól mi wyjaśnić.

Mówię w jej włosy.

— Cal, jeśli nie puścisz mnie zaraz, to ja zrobię coś, czego będziemy razem żałować.

Wiedziałem, co próbuje zrobić, robiła to już wcześniej. Stara się odgrodzić od innych, to jest jej sposób na ochronę.

— Zrób to! Krzycz, kop, walcz, drap! Lepsze to niż to, co robisz teraz. Próbujesz odciąć się od wszystkich, prawda?! Byleby tylko nikt nie wszedł do twojego świata! Nikt nie przebił się przez ten mur, który jest coraz wyższy. Nie widzisz, jak wszyscy cię kochają? Zależy im na tobie. A ty ciągle ich odpychasz od siebie. Pozwól innym, by ci pomogli. Pozwól sobie na bycie kochanym. Musisz żyć dla nich, dla siebie. Żyj dla mnie. Dość już tej żałoby. Ty żyjesz, a twoim rodzicom i siostrze nie można już pomóc. Nie mogę pozwolić ci zniszczyć siebie. Myślisz, że byliby szczęśliwi, widząc cię w takim stanie. Nie chcieliby tego. Jeśli nadal będziesz tak postępować, nadal będziesz tkwić z nimi w tym aucie, umrzesz, tak jak oni! Nie pozwolę ci na to. Słyszysz mnie? — Wiem, że to świństwo z mojej strony, że wyciągam to teraz, ale to jedyny sposób, żeby do niej dotrzeć. — Już raz odszedłem, chcąc dać ci więcej przestrzeni, żebyś przekonała się, że świat może być piękny i możesz być szczęśliwa, jeśli się na niego otworzysz — dodaję.

— Nienawidzę cię! Nie chcę już nic czuć! Wolę umrzeć niż żyć tutaj, gdzie wszyscy w końcu mnie porzucą! Dlaczego to robisz? Zostaw mnie. Wracaj tam, gdzie byłeś. Wracaj do swojej Lisy. Ona do ciebie bardziej pasuje. Nie potrzebuję cię! Zostaw mnie w spokoju, ja tylko sprawiam, że wszyscy odchodzą. Nie chcę cię zniszczyć. Byłoby lepiej, gdyby to się skończyło. To cierpienie, ten ból. Najlepiej byłoby, gdyby mnie już nie było na świecie. Wtedy nie musiałbyś mnie znowu niańczyć. Już nie mam nic do stracenia. Nie mam nikogo.

Jej cierpienie rani moje serce, jakby ktoś wbił w nie sztylet i przekręcił. Nie zdawałem sobie sprawy, że ma takie myśli. Nieprawda, ona nie może w ten sposób myśleć. Bo moja dusza odejdzie razem z nią. Laura pada na kolana, a ja z nią w tym samym momencie. Przyciągam do siebie jej delikatne ciało. Wydaje się teraz taka krucha. Jej łzy nie przestają płynąć.

— Zostaw mnie. Odejdź. Przy mnie spotka cię tylko ból i cierpienie — mówi zachrypniętym głosem, a jej ciałem co chwilę wstrząsają drgawki spowodowane płaczem.

— Nie. Nie zostawię cię, jestem tu i nigdzie się nie wybieram — zapewniam najspokojniej, jak potrafię.

— Wszyscy odchodzą, wszyscy których kocham. Ty też odejdziesz.

Rozluźniam nieco uścisk, a ona przysiada na swoich piętach i odwraca się do mnie bokiem, wtula się w moją klatkę piersiową. Pozwalam jej wypłakać to wszystko. Czuję, jak jej ciało się trzęsie od szlochu. Moje serce krwawi, gdy widzę ją w tym stanie. Jest całkowicie zdruzgotana.

Gdy jej oddech staje się spokojniejszy, postanawiam ja stąd zabrać. Uchronić choć część jej duszy przed wścibskimi oczami, których mam wrażenie pojawiło się więcej. Wkładam ręce pod jej kolana i delikatnie ją podnoszę. Jest jak lalka, cała ta sytuacja nieźle ja wyczerpała.

— Zostawisz mnie, prawda? Już cię straciłam — chrypi, wtulając się w moje ramiona.

— Nigdzie się nie wybieram. Zostanę z tobą, mała. — Całuję ją w głowę.

Niosę Laurę przez plażę aż do schodów, gdzie podbiega do nas mama. Zasłania usta ręką, widzę, że w jej oczach są łzy. Musiała to wszystko widzieć. Nagle przytomnieje i mówi:

— Zabierz ją do domku gościnnego. Niech tam odpocznie. — Wciska mi do ręki torebkę Laury.

Z Laurą na rękach, kieruję się w stronę domku, o którym wspomniała mama. Kiedy docieramy na miejsce, kładę jej bezwładne ciało delikatnie na łóżku. Ściągam z niej czerwoną sukienkę, w której tak pięknie wyglądała. Nawet nie zdążyłem jej tego powiedzieć. W domku dla gości zawsze mam kilka awaryjnych ubrań, więc wyciągam z szafki koszulkę i zakładam go Laurze. Jest tak otumaniona płaczem, że nie rejestruje tego, co z nią robię. Przykrywam kołdrą jej filigranowe ciało, które jeszcze od czasu do czasu wstrząsają szlochy. Zostawiam ją w sypialni. Wychodzę odebrać telefon, który dzwoni w kieszeni moich spodni. To Sarah.

— Cal, co z nią?

— Zasnęła, ale wszystko poszło nie tak, jak powinno — mówię podchodząc do okna. Spoglądam na ciemny ocean.

— Boże, biedna. Mam nadzieję, że kiedyś uda jej się odzyskać tę radość w sobie, którą kiedyś miała. I że znów ją zobaczę w jej oczach, a nie ten smutek.

— Myślisz, że nie chcę, żeby tak było? Nie pozwolę jej się zniszczyć. Jest dla mnie zbyt ważna.

— Kochasz ją, prawda? — To bardziej stwierdzenie niż pytanie. — I to wcale nie jest miłość, jak do przyjaciółki, tylko jak do kogoś, kto jest dla ciebie ważny, prawda?

Siadam na kanapie i opieram łokieć wolnej ręki na kolanie jednocześnie, masuje dłonią czoło.

— Ona jest całym moim światem, dlatego tu wróciłem, bo nie mogłem już bez niej żyć. Brak bliskości z nią zabijał mnie każdego pieprzonego dnia. Myślałem, że jeśli odejdę, to ona stanie na nogi. Zobaczyłaby, że warto żyć. Okazało się, że byłem jednym z tych, którzy sprowadzili na nią tę ciemność.

— Cal, ale jesteś tu teraz i z tego, co widzę, zależy ci na niej i nie pozwolisz jej upaść. –Ciepły głos Sarah ogrzewa trochę chłód panujący w głębi mojego serca.

— Boję się, że ona się poddała i pogubiła.

— Cal, musisz jej pomóc odnaleźć drogę. Wszyscy jej pomożemy. To też nasza wina. Tyle razy zapewniała mnie, że wszystko jest w porządku, że sama w to uwierzyłam.

— Wiedziałaś, że ona chce umrzeć?

Słyszę, jak jej głos się załamuje. Ta wiadomość musiało ją ruszyć.

— O mój Boże. Nie wiedziałam. Gdybym tylko miała jakieś podejrzenia, dałabym ci znać.

— Niech zgadnę, powtarzała, że wszystko jest dobrze?

— Dokładnie.

To jakaś popieprzona sytuacja, pełna niedomówień. Sarah wzdycha do słuchawki.

— Proszę cię tylko o jedno. Nie skrzywdź jej. Dość ma ran, nie tylko tych na ciele. Gorsze są te rany w głębi duszy.

— Wiem, Sarah. Przecież ja to, kurwa, wiem! Kocham ją i, do cholery, nie wiem, co mam teraz robić.

— Jeśli naprawdę jest, tak jak mówisz, wtedy będziesz wiedział. Kocham cię, wielkoludzie.

— Ja też Cię kocham, szkrabie.

— Jutro zadzwonię.

— Okej.

Rozłączamy się, przez chwilę wpatruję się w sufit i zastanawiam się, w którym momencie ten wieczór obrał zły kierunek. Nalewam sobie szklankę whisky i wypijam ją duszkiem. Pali mnie w gardle, ale niech pali. Niech wypali gulę, która się tam pojawiła.

Wchodzę do sypialni. Laura śpi zwinięta w kłębek. Jej ręce przyciśnięte są do twarzy, a dłonie zaciśnięte w pięści. Wydaje się taka mała w tym ogromnym łóżku. Kładę się obok niej i obiecuję sobie, że zrobię wszystko, by już nigdy nie zobaczyć jej w takim stanie. To boli. To cholernie boli.

Nagle Laura mówi przez sen.

— Zostawisz mnie dla niej, prawda Cal? Zostawisz mnie, jak wszyscy inni?

Co ona do cholery ma na myśli? Nie wiem, czy to gadanie przez sen, czy coś innego? Przyciągam jej wiotkie ciało do siebie. Całuję delikatnie jej włosy i przykrywam ją kocem. Zanim sen mnie złamie, szepczę jej jeszcze kilka słów, które powinienem jej powiedzieć już dawno temu.

— Jestem tu i zostanę z tobą. Nigdzie się nie wybieram, mała. Za bardzo cię kocham, żeby odejść.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: