- W empik go
Bądź sobą. Pozbądź się presji - ebook
Bądź sobą. Pozbądź się presji - ebook
„Bądź sobą” to książka łącząca w sobie poradnik z częściową biografią, okraszona przemyśleniami głównego bohatera i malowniczymi metaforami. Dla każdego sfrustrowanego swoim życiem i otoczeniem człowieka, bez podziału na szufladki. Jeśli kiedykolwiek chcesz wieść szczęśliwe życie, a presja otoczenia nie pozwala Ci zaczerpnąć powietrza, powinieneś zastosować co najmniej kilka z przedstawionych w książce metod.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65543-27-1 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dla tych wszystkich
którzy wciąż tkwią w swoim świecie,
ukrywając prawdziwych siebie za maskami,
zamykając się w szafie złudzeń i powtarzając,
że wszystko jest naprawdę „OK”.
Mam nadzieję, że pomogę wam
znaleźć drogę do szczęśliwego życia.
Dla mojej mamy Ewy i mojej najlepszej przyjaciółki A.
Dziękuję, że zawsze przy mnie byłyście,
mimo wszystkich wariactw i dramatów,
jakie Wam serwowałem.
Dla wszystkich moich fanów
dzięki którym mam siłę
i ochotę pisać, nagrywać, tworzyć.
Jesteście super.Zamiast wstępu — Uśmiechnij się
Założę się, że nie dasz rady sobie wyobrazić siebie z rudym kotem w kowbojskim kapeluszu siedzącym na Twojej głowie.
Ojej, udało ci się? No dobra. To w takim razie przegrałem zakład… Dobrze, że nie spytałeś/nie spytałaś, o co się zakładamy, bo musiałbym coś ci dać. A tak — mogę dać ci to z czystej, nieprzymuszonej woli.
Zastanawiałem się dłuższy czas, CO mógłbym Ci dać. Spędziłem na tym godziny. Czasem w środku nocy, czasem w środku dnia. A czasem nawet we śnie. Zastanawiałem się, co najlepszego mam, czym mogę się podzielić z kimś takim jak Ty. I wiesz co? Pomyślałem sobie, że najlepiej będzie, jeśli dam ci mądrą książkę. Nie dlatego, że lubisz takie prezenty, tylko dlatego że to najlepsze co mogę zrobić dla Ciebie.
Napisałem więc książkę, o tym jak przejść z depresji na ekspresję — to znaczy po prostu bycie sobą, niezależnie od tego, kim jesteś. Musisz wiedzieć, że możesz być sobą, nie musisz się dołować z powodu tego, że jesteś inny/inna. To jest Twoja moc.
Dlaczego akurat o depresji? Bo na tym, jak sobie z nią poradzić, znam się najlepiej. Po prostu chciałem dać Ci najlepszą rzecz, jaką mogę stworzyć w tym momencie swojego życia. Czyli spoko książkę o tym, jak być sobą i cieszyć się życiem. Jak wykorzystać pełnię swojego potencjału.
Generalnie, kiedy to piszę, myślę sobie o tym, jak zareagujesz na te słowa. Wyobrażam sobie Ciebie. Oczywiście bez kota na Twojej głowie w kowbojskim kapeluszu na jego głowie. I w dodatku nie rudego. Wyobrażam sobie, jak czytasz te słowa i zastanawiam się, czy zaraz się uśmiechniesz.
Możesz zrobić mi tę przyjemność i teraz się uśmiechnąć? Nie, serio. Uśmiechnij się, bo inaczej do końca życia będę sobie wyobrażać Ciebie z durnym, rudym futrzakiem na czubku głowy.
Dziękuję, teraz jestem gotowy, żeby pisać dalej.
W tej książce zawarłem swoje przemyślenia dotyczące tego, co przeżyłem. Jako że jestem transseksualistą, biseksualistą, artystą, pisarzem, osobą samodzielnie myślącą i zainteresowaną rozwojem duchowym, zdobywaniem niezależności i życiem w zgodzie z naturą… Miałem raczej ciężko w życiu :) Ludzie nie lubią takich outsiderów, a szczególnie jeśli brak im pewności siebie. Jeszcze pół biedy, kiedy masz w sobie dość odwagi, żeby odrzucić wszystkie wątpliwości. Ale ja taki nie byłem od początku.
Poradziłem z presją otoczenia i depresją, więc w związku z tym uznałem, że mogę i chcę podzielić się przemyśleniami, bo może to pomóc innym, którzy nie mogą się odnaleźć w swoim życiu. A bardzo by chcieli. Być może chodzi o Ciebie. Albo o bliską Ci osobę, kolegę, przyjaciółkę, sąsiada.
To bardzo ważne, żeby dzielić się takimi historiami z innymi. Każdy z nas, kto chodzi po tym świecie, wie coś, czego nie wie druga osoba. Ty wiesz coś, ja wiem coś. Ja chciałbym wiedzieć jak najwięcej, dlatego czytam książki i słucham ludzi takich jak Ty.
Wiedza to potęga, którą chcę się dzielić. Z Tobą. Dlatego ta książka jest bardzo osobista — opowiada o tym, co sprawiło, że wiem, jak poradzić sobie z presją otoczenia i depresją z powodu tego, że się nie pasuje do społeczeństwa. Jako, że dałem sobie z tym radę, to warto „mnie poczytać” :)
To nie do końca jest poradnik, a raczej zgrabny miks biografii z poradnikiem. Możliwe, że niezbyt chronologicznie opowiedziałem swoją historię, ale tak naprawdę to nie ma znaczenia.
Zachowaj otwarty umysł, baw się czytając, ale wyciągaj też wnioski dla siebie, żeby poprawić swoje życie, uwolnić się, wyjść w końcu z tej znanej wszystkim szafy. Bądź sobą. Inni są już zajęci!Koszmar na jawie
Kiedy jesteś dzieckiem, to wszystko jest takie proste i piękne. Nie masz wątpliwości, że jesteś ósmym cudem świata i wiesz jak wykorzystywać wszystkie swoje talenty. Dorastając z ciekawością słuchasz innych, starszych i tylko teoretycznie mądrzejszych od Ciebie ludzi i nagle wszystko staje się skomplikowane. Teraz wiem, że to tylko złudzenie optyczne. To trochę jakby ludzie kazali Ci dla wygody zasłonić oczy. Komu z nas przyjdzie do głowy, że zasłanianie oczu wcale nie jest wygodne? Nielicznym, niestety. Zasłaniając oczy przed światem nie dość, że nic nie widzisz, to jeszcze ręce masz zajęte. Gdzie tu wygoda? Ach, no tak. Pewnie chodzi o to, że nie musisz już rozumieć co widzisz — bo nic nie widzisz. I masz zajęcie dla rąk, które nie jest wymagające. Nie, to wciąż jest bardzo kiepskie uzasadnienie. Zdejmuj ręce z oczu, ale już. I popatrz na mnie sprzed kilku lat.
Kilka lat temu jeszcze nie wiedziałem, co mi dolega, a co dopiero jak to leczyć. Myślałem, że wystarczy, że postaram się b a r d z i e j, będę słuchać, co radzą mi koleżanki i co piszą w nastolatkowych gazetkach. Dzieliłem się. To znaczy nie dzieliłem się cukierkami z innymi, tylko dokonywałem podziału na to, co według otoczenia jest poprawne, a co nie. To, co nie było, odrzucałem. Wtedy to było jak sprzątanie w pokoju. Śmieci do śmieci, ubrania do prania, książki na półki. Jednak teraz, gdybyście stanęli obok mnie i spojrzeli na moje życie sprzed kilku lat, zobaczylibyście to samo co ja. Obcinam sobie nogę i mówię, że nie jest mi potrzebna — odrzucam cechy mojego charakteru, mojej osobowości. Czyste szaleństwo. Nie róbcie tego w domu, to bardzo niebezpieczne.
Jak to możliwe, że człowiek jest w stanie sobie wyrządzić taką krzywdę tylko dlatego, że inni powiedzieli, że i c h to nie bolało i pomogło?
W pierwszej chwili, kiedy trochę otrzeźwiałem i pozbyłem się złudzeń, nie mogłem uwierzyć w to, jak bardzo naiwny byłem. Ludzie mówili skacz w ogień, to ci pomoże — a ja nawet się nie zastanawiałem. A przecież jeśli nie rozważasz swoich uczuć, nie podważasz zdania innych, jesteś po prostu zdalnie sterowanym robotem. Uczucia tkwią w Tobie i niszczą Cię jak rdza, ale ty nie wiesz dlaczego jesteś taki smutny/smutna. Dlaczego?
Zacznijmy od początku. Musisz wiedzie, ć kim byłem, kim się stałem i co musiałem przeżyć, żeby zrozumieć, że się pogubiłem. Potem pokażę Ci, jak się zbierałem do kupy. Tylko wtedy zrozumiesz, jak sobie pomóc, jak samemu pozbierać się do kupy.
Ja zawsze byłem inny niż wszystkie dzieci. W wieku siedmiu lat napisałem pierwszą książkę — opowieści z krainy smoków i zilustrowałem ją obrazkami. Uwielbiałem fantastykę już jako dzieciak. Magię, smoki, czarownice, duchy lasu. Wyobrażałem sobie, że żyję w świecie pełym ukrytych stworzeń. Codziennie szukałem ich i prowadziłem dzienniki badawcze. Kiedy o tym myślę, uśmiecham się szeroko. To była prawdziwa m a g i a, jaką znają tylko dzieci. Nie żałuję, próbuję ją odzyskać i żyć nią od nowa.
Chodziłem po drzewach, bawiłem się w wynalazcę, malowałem i fotografowałem. Żywe srebro, wszędzie było mnie pełno, cały czas wymyślałem nowe rzeczy, nowe wynalazki, nowe historyjki i nowe zabawy. Korzystałem ze wszystkich moich mocnych stron, ile wlezie i to przynosiło zachwyt sąsiadów, nauczycieli, mojej mamy i radochę dla mnie, że ich cieszy to, że jestem. To było naturalne, każde dziecko intuicyjnie wykorzystuje swoje najbardziej wyróżniające je cechy jako mocne podparcie dla wszystkiego, co robi i o czym marzy.
Oczywiście bywałem w Kościele. Wyobrażałem sobie Jezusa jako takiego fajnego facia z miłymi oczami, który będzie chciał się ze mną bawić i szukać smoków. A gdyby smok chciał mnie zaatakować, to byłem pewien, że Jezus mnie obroni. Był moim przyjacielem, który zawsze jest obok — tak mówili dorośli, więc tak było. Modliłem się do niego i jego taty — bo ja nie znałem wtedy swojego, więc pomyślałem, że jego ojciec może być moim, skoro tak mówi ksiądz. Takie to jest proste i pełne miłości! Dlaczego dorośli tak nie potrafią?
Moją ulubioną zabawą było udawanie, że jestem postacią z filmu. Chyba od początku miałem w sobie coś z aktora. Indiana Jones chowający się pod łóżkiem przed toczącym się kamieniem, Power Ranger sterujący Zordonem (drzewem). Byłem architektem budującym zamek z tajnymi przejściami. Supermagiem, silniejszym od Voldemorta. Odprawiałem rytuały jak czarownice z Salem, paląc swoje życzenia w ogniu świeczki. Ale dla mnie to była wtedy najsilniejsza magia, płomień ziszczania marzeń!
Czułem w głębi gdzieś, że nie chcę być dziewczyną, ale uznawałem, że może mi to minie albo po prostu będę chłopczycą. Lubiłem jeździć na koniach, na deskorolce, rowerze. Pływałem i podziwiałem swoje mięśnie, porównując je z mięśniami chłopaków z mojej grupy pływackiej. Ubierałem się w cokolwiek, byle wygodnego, bo uwielbiałem się ruszać. Lubiłem się wygłupiać.
Nie widziałem, jak na to patrzą inni. Nie obchodziło mnie to, bo byłem szczęśliwy, wszyscy dorośli wokół mnie też byli ze mnie zadowoleni. Czasem męczyło ich to, że mam niewyczerpane pokłady energii, ale nigdy nie narzekali. Chyba po prostu miałem szczęście, że rodzina nie gasiła mnie nigdy. A może pecha? Nauczyli mnie wszyscy, że dorośli zawsze mają rację. I to się sprawdzało, póki to byli moi dorośli, którzy mnie kochali i nie chcieli mnie ograniczyć.
I trafiłem do piekła — szkoła. Jeszcze w podstawówce nie było tak źle, ale dzieciaki mnie nie lubiły, bo byłem zbyt postrzelony i dziwny. W dodatku miałem same dobre oceny. Za to nauczyciele bardzo mnie lubili. Startowałem w konkursach plastycznych, literackich, olimpiadach. Tu również mnie nie ograniczano — doceniono mój talent artystyczny, pomysłowość. Dorośli popychali mnie we właściwym kierunku — dokładnie takim, w jakim chciałem iść. Nie przejmowałem się tym, że moi rówieśnicy mnie nie lubili. Wychowywałem się bez częstego kontaktu z innymi, byłem i jestem raczej i n t r o w e r t y c z n y. Zresztą na przerwach w podstawówce zawsze czytałem książki, więc nie było ze mną kontaktu. Wolałem przemierzać las z kocimi wojownikami, niż rozmawiać z innymi dzieciakami o głupotach. Nie lubiłem pracy w grupie, jestem indywidualistą. Niby dlaczego mieli mnie darzyć sympatią?
W gimnazjum zderzyłem się z mocnym hejtem. Niestety wtedy już się ugiąłem. Dorośli przestali być moim autorytetem, kiedy poznałem na wpół dorosłych rówieśników. Każdy czymś chciał się popisać, mi to imponowało. Nauczyciele nie pomagali mi już, tylko hamowali mój rozwój. Zamiast wysyłać na konkursy, olimpiady i chwalić za kreatywność — wprowadzali ograniczenia. Nie wolno było rysować w zeszytach, co dla mnie było niewykonalne. Uwielbiałem słuchać lekcji, nie lubiłem ich notować. Wolałem słuchać i rysować. Dostawałem za to opieprz. I skończyło się zaufanie do dorosłych. Moi rówieśnicy wciąż mnie nie lubili ze względu na mój indywidualny styl bycia. I indywidualizm zmieniał się powoli w aspołeczność, ale najpierw przybrał formę sztucznej ekstrawersji.
Już wtedy rozważałem, czy da się być chłopakiem, ale ciągnęło mnie do chłopców, więc uznawałem, że jestem dziewczyną, skoro tak. Kompletnie nie wiedziałem, kto to jest gej, biseksualista czy transseksualista. Jakbym wtedy o tym usłyszał, powiedziałbym: to chyba ja! Ale nie usłyszałem, bo nie mówiono o takich rzeczach. Moja mama miała otwarte podejście do takich spraw (wciąż ma!), więc nie mówiła nic, co mogłoby mnie naprowadzić. Jakby narzekała na homoseksualistów czy cokolwiek — może bym zrozumiał siebie szybciej. Ale tak najwyraźniej miało być.
W podstawówce i w przedszkolu kumplowałem się z chłopakami. Razem wywijaliśmy numery, biliśmy się i tak dalej. W gimnazjum nie miałem kumpli. To znaczy miałem, ale traktowali mnie dziwnie. Raz jak kumpla, raz jak dziewczynę. Wtedy zaczęło mi się mieszać w głowie. Chciałem mieć chłopaka, ale nie chciałem bawić się w te dziewczyńskie rzeczy. W końcu stwierdziłem, że nie ma rady. Jak chcę mieć kogoś, to muszę coś ze sobą zrobić. I wtedy w lustrze przestałem widzieć siebie. Zacząłem widzieć brzydką dziewczynę w niemodnych ubraniach sportowych. Więc… Zacząłem czytać gazety dla dziewczyn 13—16, żeby zrobić coś z tematem. Tony gazet. Studiowałem dziewczyńskość, w sensie dosłownym nie metaforycznym. Przykro mi jak patrzę na to z perspektywy czasu, bo widzę, jaką krzywdę sobie zrobiłem.
Przez całe gimnazjum byłem nieszczęśliwy. Wiecznie miałem złamane serce, wiecznie byłem obiektem kpin z każdego możliwego powodu. Liceum próbowałem skończyć cztery razy i nie udało mi się. Nieważne gdzie trafiałem — czy do szkoły plastycznej, czy do szkoły dla dorosłych — nie pasowałem. Zawalałem coraz więcej spraw. Zacząłem się leczyć — brać leki na depresję i myśli samobójcze. Nie pomagały na długo, ciągle byłem w impasie.
Pewnie mnie rozumiesz. Ja uśmiecham się smutno do klawiatury, kiedy to piszę. Nie było mi łatwo, tak jak nie jest łatwo wszystkim osobom z tym rodzajem depresji. Ktoś wymógł na nas zmiany, których nie potrzebowaliśmy. Potrzebowaliśmy czegoś innego, ale nie mieliśmy pojęcia czego i to nas zgubiło. Zamiast utwardzić się wewnętrznie, utwardziliśmy swoją powierzchowność i zamknęliśmy swoje marzenia, mocne strony i wszystko co dobre pod grubą ochronną skorupą.
Teraz od Ciebie zależy, czy zmienisz tę skorupę w kokon. Ja to zrobiłem. Pomogła mi desperacja i troszkę obojętności na ludzi, którą miałem, kiedy byłem w fazie zwlekania z podcięciem sobie żył czy wzięciem wszystkich psychotropów, jakie miałem pod ręką.
Kilka lat później, kiedy miałem 19 lat, pojechałem na Woodstock. Zdecydowałem się z dnia na dzień. To znaczy wieczorem rozmawiałem z kumpelą, z którą grywałem na forach męskimi postaciami (zajebista zabawa dla pisarza-transseksualisty, nie uważasz?). Powiedziała, że sesję musimy przerwać, bo jedzie na Woodstock. Spytałem co to. Opowiedziała mi. Jako, że miałem wtedy mocną zajawkę na punk, stwierdziłem, że może wyrwę się tam i poznam kogoś fajnego. Albo przynajmniej się upiję w innym miejscu niż w domu. Rano jechałem już do wielkopolskiego. To było coś! Czułem się inaczej, kiedy ludzie w pociągu zaczepiali mnie i pytali, czy jadę na Woodstock (miałem irokeza i punkową kurtkę z ćwiekami, glany do kolan — pewnie dlatego mnie zaczepiali).
Darmowy fragmentPisanie tej książki było dla mnie niesamowitym doświadczeniem. Z każdym rozdziałem porządkowałem na nowo zdobyte doświadczenie. Jednocześnie miałem świadomość, że dzieląc się tym wszystkim, być może pomagam komuś przejść przez piekło. Dla mnie jako osoby dotkniętej cierpieniem tego rodzaju jest bardzo ważne to, że kogoś mogę uratować. Mnie nie ratowano, dlatego cieszy mnie to, że mam w sobie dość odwagi i siły by mówić bez skrępowania o takich rzeczach. Gdyby ktoś miał tyle odwagi, kiedy poszukiwałem siebie — prawdopodobnie nie doświadczyłbym tyle strat i smutku.
Darmowy fragment