-
W empik go
Bajeczka o Kominiarczyku - ebook
Bajeczka o Kominiarczyku - ebook
Mądre, napisane z humorem opowiadanie Marka Twaina. A tak się ono zaczyna: „Lato nastąpiło i upał najsilniejszy ludzi zmagał w okrutny sposób. Wielu umierało na udar słoneczny, a w armii grasowała dezyderia, ta plaga wojskowości, na którą poradzić tak trudno. Lekarze byli w rozpaczy, leki ich bowiem i nauka — której zresztą niewiele posiadali — wydawały się zupełnie bezskutecznymi. Wówczas cesarz zwołał najsłynniejszych doktorów, surową miał do nich przemowę i zapytał, dlaczego dają jego żołnierzom umierać? Czymże są właściwie, lekarzami, czy tylko po prostu mordercami? Na to, najstarszy i najpoważniejszy morderca — przepraszam, lekarz, chciałem powiedzieć, powstał i w te słowa się odezwał: — Robiliśmy, co mogliśmy, najjaśniejszy panie... Cesarz medycyny nie studiował, zbeształ więc tylko uczonych i kazał im się wynosić sprzed swego oblicza. Kilka dni później sam jednak zachorował. Wiadomość o tym pobiegła z ust do ust i cały kraj w rozpaczy pogrążyła. Wszyscy mówili o tym strasznym nieszczęściu i mało było takich, których nadzieja nie opuściła. Sam cesarz zasmuconym był bardzo i powiedział: — Niech się dzieje wola Boska! Poślijcie po morderców i niechże raz będzie temu koniec. Przyszli wezwani, wzięli go za puls, kazali mu język pokazać i posławszy po domową apteczkę, wylali mu zawartość do jego gardła. Potem usiedli i czekali cierpliwie, nie płacono im bowiem za wizytę, lecz rocznie”. I mogłoby się wydawać, że był to koniec monarchy, na szczęście na dworze pojawił się ktoś, komu udało się zapobiec nieszczęściu!... nazywał się Jimmy i był kominiarczykiem...
| Kategoria: | Powieść |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-7950-912-6 |
| Rozmiar pliku: | 429 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
I.
Lato nastąpiło i upał najsilniejszy ludzi zmagał w okrutny sposób.
Wielu umierało na udar słoneczny, a w armii grasowała dysenterya, ta plaga wojskowości, na którą poradzić tak trudno. Lekarze byli w rozpaczy, leki ich bowiem i nauka — której zresztą niewiele posiadali — wydawały się zupełnie bezskutecznemi.
Wówczas cesarz zwołał najsłynniejszych doktorów, surową miał do nich przemowę i zapytał, dlaczego dają jego żołnierzom umierać? Czemże są właściwie, lekarzami, czy tylko po prostu mordercami? Na to, najstarszy i najpoważniejszy morderca — przepraszam, lekarz, chciałem powiedzieć, powstał i w te słowa się odezwał:
— Robiliśmy, co mogliśmy, najjaśniejszy panie, a że się nam nie udało, przyczyna tego prosta. Oto na tę chorobę niema lekarstwa. Tylko silny bardzo organizm może się jej oprzeć. Stary jestem i wiem o tem. Ani doktór, ani żadne lekarstwa pomódz na nią nie mogą, powtarzam to jeszcze raz. Czasami na pozór lekką ulgę przynoszą, ale w rzeczywistości większa z tego szkoda, niż pożytek.
Cesarz medycyny nie studyował, zbeształ więc tylko uczonych ostatniemi słowami i kazał im się wynosić z przed swego oblicza.
Kilka dni później sam jednak zachorował. Wiadomość o tem pobiegła z ust do ust i cały kraj w rozpacz pogrążyła.
Wszyscy mówili o tem strasznem nieszczęściu i mało były takich, których nadzieja nie opuściła. Sam cesarz zasmuconym był bardzo i powiedział:
— Niech się dzieje wola Boska! Poślijcie po morderców i niechże raz będzie temu koniec.
Przyszli wezwani, wzięli go za puls, kazali mu język pokazać i posławszy po domową apteczkę, wylali mu zawartość jego do gardła. Potem usiedli i czekali cierpliwie, nie płacono im bowiem za wizytę, lecz rocznie.II.
Tommy miał 16 lat i był wesołym chłopakiem, ale nie należał do wyższego towarzystwa. Stanowisko jego było bowiem zbyt skromne, a zajęcie zbyt podłe. Był on tylko pomocnikiem swego ojca, który śmiecie wywoził i różne inne rzeczy. Najlepszy jego przyjaciel nazywał się Jimmy i był kominiarczykiem. Ten miał lat czternaście, dużo zręczności i dobrego serca i utrzymywał chorą matkę z tego, co mu przynosił niebezpieczny jego zawód.
W miesiąc po zachorowaniu cesarza spotkali się obaj przyjaciele o dziewiątej wieczorem. Tommy szedł na nocną robotę, to też nie miał na sobie odświętnego ubrania i nie bardzo przyjemną woń wydawał. Jimmy zaś wracał do domu po całodziennej pracy, miał szczotki na ramieniu, a torbę na sadzę przy boku, sam zaś był tak czarny, że tyko ożywione oczy widać było w jego twarzy.
Usiedli sobie na kamieniu i ucięli gawędkę; oczywiście o chorobie cesarza, bo był to temat, który naówczas cały naród zajmował. Jimmy miał wielki projekt w głowie.
— Słuchaj Tommy — rzekł — ja mogę wyleczyć najjaśniejszego pana; wiem, jak się to robi.
Tommy bardzo się zadziwił.
— Co? Ty??
— Tak, ja.
— Ależ durniu jeden, najwięksi doktorowie tego nie potrafią.
— Wszystko jedno; a ja potrafię. Mogę go wyleczyć w piętnaście minut.
— Et, pleciesz! Po co takie głupstwa gadać?
— To nie głupstwa, a prawda.
Jimmy mówił tak poważnie, że Tommy zaczął ...................III.
Następnego wieczora, około północy, stroskani doktorowie szeptali w pokoju najjaśniejszego pacyenta, albowiem cesarz bardzo źle się miał.
Nie mogli temu zaprzeczyć że czuł się coraz gorzej, ilekroć dali mu połknąć nową kolekcyę lekarstw. Chory leżał z zamkniętemi oczami i do kościotrupa podobny, a ulubiony jego paź wachlarzem spędzał z niego muchy i popłakiwał po cichu. Wtem chłopak usłyszał szelest jedwabnej portiery i ujrzał w drzwiach wielkiego mistrza ceremonii, który gwałtownie kiwał na niego. Zerwał.....................
Lato nastąpiło i upał najsilniejszy ludzi zmagał w okrutny sposób.
Wielu umierało na udar słoneczny, a w armii grasowała dysenterya, ta plaga wojskowości, na którą poradzić tak trudno. Lekarze byli w rozpaczy, leki ich bowiem i nauka — której zresztą niewiele posiadali — wydawały się zupełnie bezskutecznemi.
Wówczas cesarz zwołał najsłynniejszych doktorów, surową miał do nich przemowę i zapytał, dlaczego dają jego żołnierzom umierać? Czemże są właściwie, lekarzami, czy tylko po prostu mordercami? Na to, najstarszy i najpoważniejszy morderca — przepraszam, lekarz, chciałem powiedzieć, powstał i w te słowa się odezwał:
— Robiliśmy, co mogliśmy, najjaśniejszy panie, a że się nam nie udało, przyczyna tego prosta. Oto na tę chorobę niema lekarstwa. Tylko silny bardzo organizm może się jej oprzeć. Stary jestem i wiem o tem. Ani doktór, ani żadne lekarstwa pomódz na nią nie mogą, powtarzam to jeszcze raz. Czasami na pozór lekką ulgę przynoszą, ale w rzeczywistości większa z tego szkoda, niż pożytek.
Cesarz medycyny nie studyował, zbeształ więc tylko uczonych ostatniemi słowami i kazał im się wynosić z przed swego oblicza.
Kilka dni później sam jednak zachorował. Wiadomość o tem pobiegła z ust do ust i cały kraj w rozpacz pogrążyła.
Wszyscy mówili o tem strasznem nieszczęściu i mało były takich, których nadzieja nie opuściła. Sam cesarz zasmuconym był bardzo i powiedział:
— Niech się dzieje wola Boska! Poślijcie po morderców i niechże raz będzie temu koniec.
Przyszli wezwani, wzięli go za puls, kazali mu język pokazać i posławszy po domową apteczkę, wylali mu zawartość jego do gardła. Potem usiedli i czekali cierpliwie, nie płacono im bowiem za wizytę, lecz rocznie.II.
Tommy miał 16 lat i był wesołym chłopakiem, ale nie należał do wyższego towarzystwa. Stanowisko jego było bowiem zbyt skromne, a zajęcie zbyt podłe. Był on tylko pomocnikiem swego ojca, który śmiecie wywoził i różne inne rzeczy. Najlepszy jego przyjaciel nazywał się Jimmy i był kominiarczykiem. Ten miał lat czternaście, dużo zręczności i dobrego serca i utrzymywał chorą matkę z tego, co mu przynosił niebezpieczny jego zawód.
W miesiąc po zachorowaniu cesarza spotkali się obaj przyjaciele o dziewiątej wieczorem. Tommy szedł na nocną robotę, to też nie miał na sobie odświętnego ubrania i nie bardzo przyjemną woń wydawał. Jimmy zaś wracał do domu po całodziennej pracy, miał szczotki na ramieniu, a torbę na sadzę przy boku, sam zaś był tak czarny, że tyko ożywione oczy widać było w jego twarzy.
Usiedli sobie na kamieniu i ucięli gawędkę; oczywiście o chorobie cesarza, bo był to temat, który naówczas cały naród zajmował. Jimmy miał wielki projekt w głowie.
— Słuchaj Tommy — rzekł — ja mogę wyleczyć najjaśniejszego pana; wiem, jak się to robi.
Tommy bardzo się zadziwił.
— Co? Ty??
— Tak, ja.
— Ależ durniu jeden, najwięksi doktorowie tego nie potrafią.
— Wszystko jedno; a ja potrafię. Mogę go wyleczyć w piętnaście minut.
— Et, pleciesz! Po co takie głupstwa gadać?
— To nie głupstwa, a prawda.
Jimmy mówił tak poważnie, że Tommy zaczął ...................III.
Następnego wieczora, około północy, stroskani doktorowie szeptali w pokoju najjaśniejszego pacyenta, albowiem cesarz bardzo źle się miał.
Nie mogli temu zaprzeczyć że czuł się coraz gorzej, ilekroć dali mu połknąć nową kolekcyę lekarstw. Chory leżał z zamkniętemi oczami i do kościotrupa podobny, a ulubiony jego paź wachlarzem spędzał z niego muchy i popłakiwał po cichu. Wtem chłopak usłyszał szelest jedwabnej portiery i ujrzał w drzwiach wielkiego mistrza ceremonii, który gwałtownie kiwał na niego. Zerwał.....................
więcej..