Bal dla księżniczki - ebook
Bal dla księżniczki - ebook
Luca zgodnie z ostatnią wolą zmarłego ojca musi zapewnić swojej przybranej siostrze Sophii opiekę, tak jakby od urodzenia należała do rodziny królewskiej. To oznacza przede wszystkim, że Sophia powinna poślubić mężczyznę o arystokratycznym pochodzeniu. Luca organizuje bal, na który zaprasza kandydatów. Sprawa nie jest jednak taka prosta. Sophia podoba mu się i intryguje go, odkąd się poznali. Teraz uświadamia sobie, że nie wie, czy zniesie jej ślub z innym mężczyzną…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-6394-8 |
Rozmiar pliku: | 626 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nie dorównywała mu pod żadnym względem. Płynęła w niej pospolita krew i wyglądała bardzo zwyczajnie. Nawet ubrania od najlepszych projektantów, profesjonalne zabiegi medycyny estetycznej, najlepsze stylistki i makijażystki nie mogły jej przekształcić w prawdziwą piękność. Przybrana siostra, którą zawsze postrzegał jako szarą, nijaką plamę na ekstrawaganckim portrecie królewskiej rodziny z San Gennaro. Z trudem znosił przebywanie z nią w jednym pałacu, a teraz miał jej znaleźć odpowiedniego męża.
Do tego pragnął jej jak nikogo innego na świecie. Pod każdym względem nad nią górował, a jednak wiedział, że to pragnienie z tysiąca powodów będzie musiało pozostać niespełnione. W nim zalegał mrok, w niej płynęła pospolita krew, ale tak naprawdę znaczenie miało tylko to, że był królem, a ona jego przybraną siostrą.
– Kazałeś mnie wezwać, Luca? – Błękitne spojrzenie Sophii zdradzało jakieś emocje, zapewne niechęć do niego. Ale ta niechęć była wzajemna.
– Tak, wzywałem cię. Jak wiesz, ostatnim życzeniem mojego ojca było, żebym zadbał o ciebie i twoją matkę. Ustanowił was prawnie częścią naszej rodziny i zastrzegł, że masz być traktowana jak jego własna córka.
Sophia spuściła ciemne rzęsy na blade policzki. Miała wyraźne piegi, które niezmiernie go irytowały, bo miał wielką ochotę policzyć je i całować każdy po kolei. Większość kobiet o jej pozycji społecznej skrywałaby je pod makijażem, ale ona tego nie robiła, tak jakby to, że została księżniczką, zupełnie jej nie obchodziło. Była ubrana w prostą sukienkę, w której jej nogi wydawały się niewiarygodnie długie i smukłe, w dodatku nie próbowała ich niczym zakryć. To było niestosowne. Buty miała na płaskim obcasie, żadnej biżuterii, ciemne włosy luźno opadały na ramiona. Luca mógł tylko mieć nadzieję, że jego przybrana siostra nie pokazuje się tak publicznie.
– Tak – powiedziała w końcu i napotkała jego spojrzenie. Poczuł ucisk w żołądku, właściwie nie wiadomo dlaczego. Przecież nie była piękna. Miewał w łóżku znacznie piękniejsze kobiety. Nie mogła się równać z żadną księżniczką na świecie, a jednak od samego początku przykuwała jego uwagę. Od pierwszej chwili, gdy pojawiła się w jego życiu, czuł się zaintrygowany tą dziwną istotą.
Kiedy ich rodzice wzięli ślub, miała dwanaście lat, a on siedemnaście. Sophia chodziła do publicznych szkół, nikt wcześniej nie uczył jej manier i zupełnie nie rozumiała hierarchii obowiązującej w pałacu. Odzywała się w nieodpowiednich momentach, potykała się o własne nogi i traktowała go nadmiernie familiarnie. Jej matka była ciepłą, energiczną kobietą, która na powrót wlała życie w jego ojca – życie, które niemal z niego wyciekło po utracie pierwszej żony. Uczyła się szybko i godnie wypełniała pozycję królowej San Gennaro. Zdawało się jednak, że Sophia czuje opór wobec swojej nowej roli i nowego życia. Okazywała to na wszelkie możliwe sposoby. Gołe nogi i twarz bez makijażu były tego najlepszym dowodem.
Gdy skończyła szesnaście lat, jego irytacja zmieniła się w coś innego, bardziej niepokojącego. Przykuwała jego uwagę jak pająk, który w rogu pokoju tka swoją pajęczynę. Któregoś dnia przybiegła z ogrodu zdyszana jak uczennica, on zaś miał już wtedy siedemnaście lat i wszystko naraz wskoczyło na swoje miejsce. W jednej chwili zrozumiał, że gdyby ją pocałował, ugięłaby się przed nim, a on nie czułby się już tak rozpaczliwie zwiedziony na manowce.
Z roku na rok było coraz gorzej. Fantazje przybierały na sile i nie dotyczyły już tylko pocałunku, ale Luca wiedział, że nic z tego nie będzie. To było niemożliwe. A teraz dekretem ojca Sophia miała zostać uznana za członka jego rodziny, tak jakby łączyła ich wspólna krew, musiał zatem raz na zawsze położyć temu kres.
– Ojciec życzył sobie, żebym zadbał o ciebie w bardzo konkretny sposób, i sądzę, że teraz, gdy od jego śmierci minęło już pół roku, nadszedł czas, bym wypełnił jego wolę.
Na jej czole ukazała się zmarszczka.
– Jakie to było życzenie?
– Chodzi o twoje małżeństwo, sorellina. – Nazwał ją siostrzyczką, żeby przypomnieć sobie, kim dla niego jest.
– Moje małżeństwo, Luca? A może najpierw ktoś zaprosiłby mnie do kina?
– Nie ma takiej potrzeby. Kobieta na twojej pozycji nie chodzi do kina. Zastanawiałem się raczej nad listą mężczyzn, którzy mogliby być odpowiednimi kandydatami na twojego męża.
– Ty chcesz mi wybrać męża? – zapytała z niedowierzaniem.
– Zamierzam ci przedstawić niewielkie grono kandydatów. Nie jestem aż takim arogantem, żeby dokonywać za ciebie ostatecznego wyboru.
Zaśmiała się ostro i nieelegancko.
– Ależ skąd! Arogancji wystarcza ci tylko na to, żeby mnie poinformować, że mam wyjść za mąż i że zacząłeś już planować wesele. Powiedz mi, Luca, czy wybrałeś mi już sukienkę?
Naturalnie, suknia ślubna również podlegała jego aprobacie.
– Jeszcze nie – rzekł krótko.
– A jeśli się nie zgodzę?
– Nie zrobisz tego – oświadczył z niezachwianą pewnością. Był teraz królem i nie mogła mu odmówić. Nie pozwoliłby na to.
– Dlaczego?
– Rzecz jasna możesz sobie kpić z wielkoduszności, jaką okazał ci mój ojciec. Jeśli zechcesz stworzyć między nami przepaść, z pewnością uda ci się to zrobić.
Skrzyżowała ramiona na piersi i wysunęła jedno biodro do przodu.
– Jak mogłabym stworzyć przepaść między mną a tobą, Luca? Przecież nigdy nie byłeś dla mnie kochającym starszym bratem.
– Może dlatego, że ty nigdy nie byłaś dla mnie siostrą – odpowiedział twardo.
Wiedział, że ona nie zrozumie, o co mu chodzi, i rzeczywiście wyraz jej twarzy to potwierdzał.
– Nie muszę robić tego, co ty mi każesz. – Potrząsnęła głową i lśniące ciemne włosy zawirowały wokół jej ramion. – Twój ojciec nie zmuszałby mnie do niechcianego małżeństwa. On mnie kochał i chciał dla mnie tego, co najlepsze.
– Właśnie to uważał za najlepsze – odpowiedział Luca. – Mam to na piśmie. Jeśli chcesz zobaczyć te dokumenty, każę je przysłać do twoich pokoi. W gruncie rzeczy zajmujesz te pokoje tylko dlatego, że ojciec bardzo się o ciebie troszczył. Uczynił wyjątkowy, bezprecedensowy w tym kraju krok i uznał cudze dziecko za własne. Dał ci wszystko, co dałby własnej córce, pochodzącej z jego krwi. Chciał ci wybrać męża o nienagannym pochodzeniu, bo to samo zrobiłby dla własnego dziecka. Możesz odrzucić tę propozycję, ale najpierw zastanów się dobrze, co ona oznacza.
Sophia nie musiała się zastanawiać. Czuła to od samego początku. Serce biło jej mocno, przez skórę przebiegały dreszcze. Na przemian robiło jej się zimno i gorąco. Chodziło o Lucę. Patrzyła na pięknego, surowego przybranego brata, którego nigdy właściwie nie traktowała jak członka rodziny. Jego pięknie rzeźbiona twarz była teraz jeszcze piękniejsza niż wtedy, gdy miał siedemnaście lat. Jako nastolatek niewątpliwie był bardzo przystojny, ale od tamtej pory miękkie rysy twarzy wyostrzyły się, ciemne oczy stwardniały i teraz przypominały dwa kawałki obsydianu.
Jeszcze nigdy w życiu nie spotkała nikogo takiego jak on. Gdy w wieku dwunastu lat została wyniesiona z życia w ubóstwie do tego luksusowego pałacu, była zupełnie zagubiona. A potem spotkała jego i natychmiast poczuła chęć, by go prowokować, zmusić do jakiejkolwiek reakcji, przełamać tę granitową siłę. Pragnęła jego uwagi, choć wówczas jeszcze nie rozumiała, dlaczego i co to oznacza. Zrozumiała to dużo później. Po raz pierwszy coś jej zaczęło świtać podczas balu, na którym Luce towarzyszyła inna kobieta. Już w wieku czternastu lat Sophia wiedziała, że to lodowate wrażenie w żołądku może oznaczać tylko jedno: była zazdrosna. Chciała, żeby to ją Luca prowadził pod ramię, obejmował i tańczył z nią. Chciała, żeby to ją zabrał do swoich pokoi i robił z nią różne sekretne rzeczy, o których niewiele wiedziała, ale tęskniła do nich. Gotowa była zrobić wszystko, byle z nim.
Luca sam przed chwilą powiedział, że nigdy nie uważał jej za siostrę. Nigdy nie okazywał jej uczucia ani troski większej, niż wynikało to z jego obowiązków, ale ona również nigdy nie uważała go za brata. Myślała o nim zupełnie inaczej. Pragnęła go, on tymczasem chciał ją wydać za mąż. Nic jaśniej nie mogłoby świadczyć o tym, że on jej nie chce. Oczywiście wiedziała, że nie jest pięknością i że pod żadnym względem nie jest dla niego odpowiednią kobietą. Nie nadawała się do królewskiego życia, nie była do niego wychowana tak jak on. On sprawiał wrażenie, jakby w jego żyłach rzeczywiście płynęła błękitna krew, jakby był z zupełnie innego świata niż zwykli śmiertelnicy. Ona zaś próbowała przystosować się do swojej roli, ale w wytwornych sukniach zawsze czuła się jak przebrana. Było jasne, że nie jest stworzona do takich kreacji. Powiewne jedwabie, które wspaniale układałyby się na figurach typu kij od szczotki, nie wyglądały najlepiej na jej zaokrąglonych kształtach.
Chociaż doskonale zdawała sobie sprawę, że zupełnie nie pasuje do tego życia i że jej uczucia do Luki nie mają żadnego sensu, one jednak nie chciały przeminąć. Nic nie mogło ich wykorzenić z jej duszy, choć jego słowa przeszywały ją jak sztylety.
Luca miał rację. Król Magnus dał jej wszystko. Dał nowe życie jej matce i uwolnił ją od codziennych zmagań. Kiedy go poznała, pracowała jako zwykła kelnerka na królewskim przyjęciu w Stanach Zjednoczonych. Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. To była historia jak z bajki, tyle że obydwoje mieli dzieci. Sophia była przerażona na myśl, że ma porzucić dotychczasowe życie w Ameryce, przeprowadzić się do obcego kraju i zamieszkać w pałacu. Luca z kolei uznał ją za intruza i odnosił się do niej z niechęcią.
Musiała jednak przyznać, że darzył pewnymi uczuciami jej matkę. Nie czuł do niej niechęci takiej jak do córki i Sophia często myślała, że z punktu widzenia Luki idealną sytuacją byłoby, gdyby mógł zatrzymać jej matkę i swojego ojca, natomiast ona zupełnie zniknęłaby z pola widzenia. No cóż, teraz w końcu próbował się jej pozbyć.
– To niesprawiedliwe – powiedziała, gdy wreszcie udało jej się wykrztusić słowo.
Luca niecierpliwie podniósł głowę i napotkał jej spojrzenie.
– Niesprawiedliwe? Zawsze wiedziałem, że nie jesteś wdzięczna za swój awans życiowy, ale teraz potwierdzasz to w zdumiewający sposób. Uważasz, że to niesprawiedliwe, że mój ojciec chciał się o ciebie zatroszczyć i że ja również tego sobie życzę?
Sophia z trudem zebrała myśli.
– Nie zapominaj, Luca, że ja nie urodziłam się do takiego życia i nie wyrastałam wśród ludzi, którzy mieliby podobne oczekiwania. Nie spodziewałam się, że coś takiego mnie spotka. Przez pierwszych dwanaście lat żyłam w biedzie, ale z przekonaniem, że jeśli będę ciężko pracować, to zostanę, kim zechcę. Potem porwała nas i zmiotła ta fala luksusu i, o dziwo, okazało się, że chociaż mam teraz do dyspozycji wszelkie możliwe środki, to nie mogę być, kim chcę, tak jak wyobrażałam to sobie, kiedy byłam ubogim dzieckiem dorastającym w Stanach Zjednoczonych.
– Bo miałaś głowę pełną iluzji. – W głosie Luki nie było okrucieństwa, ale jego spokój był jeszcze bardziej gryzący. – Nigdy nie miałaś możliwości, żeby zostać, kim zechcesz, Sophio, bo nikt nie ma takich możliwości. Są pewne rzeczy, które możesz osiągnąć, i z całą pewnością twoja pozycja w życiu się poprawiła, temu nie zaprzeczam, ale twoje możliwości nigdy nie były nieograniczone i nie są takie teraz. Mimo wszystko teraz masz znacznie szerszy wachlarz możliwości niż kiedyś.
Serce jej się ścisnęło, bo nie mogła zaprzeczyć, że Luca ma rację. Teraz, gdy dorosła, wiedziała już, że jej dziecięce spojrzenie na świat było naiwne i że faktycznie do pewnego stopnia jest niewdzięczna. Życie w pałacu umożliwiło jej zdobycie doskonałego wykształcenia i świetnych możliwości. Mogła wspierać organizacje dobroczynne i słuszne sprawy, działać na rzecz dzieci z różnych środowisk. Jako księżniczka nie mogła pracować zawodowo, ale też nie musiała się martwić o pieniądze na zapłacenie rachunków. Mimo wszystko nie było jej się łatwo pogodzić z myślą, że ma wyjść za kogoś, kogo wybierze jej przybrany brat, za mężczyznę, który jej nie zna ani nie kocha. Zresztą myśl, że miałaby wyjść za jakiegokolwiek mężczyznę, który nie był Lucą, była dla niej odrażająca. Dla Sophii istniał tylko on, jego błyszczące oczy o twardym spojrzeniu, usta często skrzywione w grymasie, duże, mocne dłonie. Tylko on.
– Wydam bal – powiedział Luca stanowczo. – Będzie na nim kilku mężczyzn, których uważam za odpowiednich dla ciebie kandydatów.
– Brzmi to tak, jakbyś miał zamiar zamówić deskę serów.
– Możesz o tym myśleć, jak chcesz. To twoja sprawa.
– Skąd w ogóle wiesz, że lubię mężczyzn, Luca? Nigdy mnie o to nie pytałeś.
Cofnął się nieco i w jego oczach pojawił się dziwny błysk.
– Jeśli nie pociągają cię mężczyźni – powiedział bezbarwnie – to lepiej powiedz o tym teraz.
– Nie – westchnęła i nagle poczuła się wyzuta z energii. – Nie mam nic przeciwko mężczyznom.
– Cóż, w takim razie mamy o jeden problem mniej.
– A czy to byłby jakiś problem?
– Ile znasz lesbijek wśród księżniczek? – odparował. – Wyższe warstwy społeczne są bardzo konserwatywne. Bez względu na to, co mówią, tutaj, w tym kraju, byłby to wielki skandal. Można rozmawiać o równości, ale pozory i tradycje nigdy nie przestały być tu ważne.
– A moja osoba i tak już gwałci tradycję – zauważyła.
– Owszem – odrzekł ciężko. – To, że mój ojciec dał ci takie same prawa, jakie mam ja, jest zupełnie bezprecedensowe. Nie jesteś jego dzieckiem biologicznym, a w rodzinach królewskich więzy krwi są wszystkim. To jedyne, co się liczy.
– Pójdę na ten bal. – Zgodziła się, bo właściwie nie miała innego wyjścia, pomyślała jednak, że to, co zdarzy się potem, będzie zależało tylko od jej decyzji. Na razie jednak nie miała siły się z nim kłócić.
– Kiedy ma się odbyć? – zapytała.
– Za dwa tygodnie.
– Nie jestem pewna, czy mama zdąży wrócić z Francji.
– Zdąży. Już z nią rozmawiałem.
To ją zdenerwowało jeszcze bardziej. Oczywiście jej matka nie miała pojęcia o uczuciach Sophii do Luki. Sophia mówiła jej wszystko, była z nią zupełnie szczera w każdej sprawie oprócz tej jednej. Mimo wszystko nie mogła uwierzyć, że matka w żaden sposób jej nie ostrzegła.
– Prosiłem, żeby ci o tym nie wspominała – wyjaśnił Luca, jakby czytał w jej myślach.
– No cóż. – Wzruszyła ramionami.
– Nie bądź taka urażona, sorellina. Księżniczce nie wypada się obrażać.
– Jeśli o to chodzi, nigdy nie zachowywałam się tak, jak przystoi księżniczce – opowiedziała sztywno.
– W takim razie zacznij. – Zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów. – Potrzebna ci dobra stylistka.
– Korzystam z usług stylistki mojej matki – powiedziała obronnie.
– W twoim przypadku to się nie sprawdza – rzekł zimno.
Odesłał ją machnięciem ręki, a ona, o dziwo, usłuchała i wyszła na korytarz, z trudem chwytając oddech. Mężczyzna, którego kochała, chciał ją wydać za kogoś innego. Mężczyzna, którego kochała, był jej przybranym bratem. Mężczyzna, którego kochała, był królem. Ze wszystkich tych powodów nie mogła go mieć, ale nie miała pojęcia, co zrobić, żeby przestać go pragnąć.