Bal na Manhattanie - ebook
Bal na Manhattanie - ebook
Dario De Rossi domyśla się, dlaczego Lloyd Whittaker zaproponował, by na balu charytatywnym towarzyszyła mu jego córka Megan. Liczył, że Megan nakłoni Daria do zmiany biznesowych decyzji. Dario nie pozwoli jednak sobą manipulować. Spędza z Megan cudowną noc, lecz rano kupuje firmę jej ojca, tak jak zamierzał. Nie przewidział tylko, jaką cenę zapłaci Megan za nieudaną misję, i jak zmieni to również jego życie…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-4304-9 |
Rozmiar pliku: | 865 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Jutro spotkasz się z Dariem De Rossim na balu w Westchester i masz go uwieść.
– Jak to? Po co?
Ojciec Megan Whittaker chyba postradał rozum i raczej nie żartował, skoro wygłosił to przedziwne żądanie bez cienia uśmiechu, przy masywnym orzechowym biurku w manhattańskiej siedzibie Whittaker’s Enterprises.
– Żeby uratować firmę – odparł burkliwie. – Nie patrz tak na mnie – dodał. – Myślisz, że prosiłbym o to, gdyby była inna możliwość?
– Cóż… ja… – Chciała mu wierzyć, choć dobrze wiedziała, że miłość do firmy zawsze przewyższała uczucie do córek.
W przeciwieństwie do swojej siostry, Katie, Megan go rozumiała. A ponieważ sama przez ostatnie cztery lata wypracowała sobie w Whittaker’s silną pozycję, nie mogła krytykować oddania firmie należącej do ich rodziny od pięciu pokoleń.
Dlatego nie miała żalu o tę nietypową, jak na stosunki ojciec-córka, czy też pracodawca-pracownica, prośbę. W końcu sukces w biznesie, zwykle odnoszony kosztem życia prywatnego, bywał poważnym testem lojalności.
Tylko że to nie miało sensu. Skoro ojciec potrzebował pomocy femme fatale, powinien wiedzieć, że ona słabo się nadaje do tej roli. Nie dysponowała odpowiednim temperamentem, urodą ani doświadczeniem. Zawsze wolała kostium i płaskie buty niż suknie wieczorowe i wysokie obcasy. Wizyty w salonach piękności uważała za nużące, a nadmierną troskę o własną powierzchowność za stratę czasu i pieniędzy. Dużo ważniejsze w jej ocenie były intelekt i etyka postępowania. Po kilku chybionych randkach uzmysłowiła sobie z ulgą, że nie odziedziczyła nieopanowanego popędu po matce. W wieku dwudziestu czterech lat wciąż była dziewicą i zdecydowanie wolała niż szukać sobie mężczyzny, unikając w ten sposób skrępowania i rozczarowań.
– Ktoś chce nas przejąć – wyjaśnił ojciec. – I jestem prawie pewien, że to on. Jeżeli mam rację, jesteśmy w kłopotach.
– Ale… nie rozumiem…
– Nie musisz. Wystarczy dostać się do jego apartamentu i dowiedzieć, którego z naszych udziałowców namierza. Trzeba go powstrzymać chociaż na jakiś czas.
– Mam go uwieść na potrzeby szpiegostwa przemysłowego?
Usiłowała zrozumieć, o co w tym chodzi, ale uznała w końcu, że ojciec musiał być w ogromnym stresie, skoro zlecił jej to zadanie. Widocznie kłopoty były poważne.
– Masz twarz i figurę matki – powiedział. – A lesbijką chyba nie jesteś?
– To chyba oczywiste, ale…
– No to w czym problem? Masz to w genach, wystarczy zastosować.
Mówił coraz bardziej gorączkowo, a sposób, w jaki wyrażał się o matce, zabolał ją bardziej niż cokolwiek innego.
Zwykle o niej nie wspominał. Alexis Whittaker opuściła ich troje, czyli męża i dwie córki, niedługo po urodzeniu młodszej Katie. Zginęła w wypadku przed dziesięciu laty, kiedy ferrari jej włoskiego kochanka runęło z klifu na wyspie Capri. Megan wciąż pamiętała, jak ojciec przyjechał z tą nowiną do szkoły z internatem w Kornwalii, przepełniony mieszanką smutku, bólu i upokorzenia.
Matka była pięknym, ekstrawaganckim motylem, nadzwyczaj lekkomyślna, również w sprawach dotyczących jej samej. Megan ledwo ją pamiętała, bo nigdy nie odwiedzała córek, dlatego ojciec jak najszybciej wysłał je obie do St. Grey’s. Kiedy zdjęcia jej i Katie z pogrzebu trafiły do internetu, ojciec zabrał je z internatu, zainstalował w apartamencie niedaleko jego własnego na nowojorskiej Piątej Alei, zatrudnił gospodynię i ochroniarza, zapisał do ekskluzywnej, prywatnej szkoły i starał się odwiedzać przynamniej raz w miesiącu. Wrzawa medialna wokół Alexis Whittaker i jej przedwczesnej śmierci w końcu ucichła. Megan przyrzekła sobie chronić ukochaną siostrę przed skutkami działań ekstrawagancji matki i ciężką pracą uwodnić ojcu, że nie jest do swojej rodzicielki ani trochę podobna.
Aż do dziś sądziła, że jej się udało. Przynajmniej to drugie. Bo niestety Katie okazała się równie temperamentna jak matka.
Megan bardzo się starała, żeby ojciec mógł być z niej dumny. Skończyła informatykę w Cambridge z pierwszą lokatą dwa lata przed rówieśnikami, a potem studia magisterskie w Harvard Business School ze specjalizacją e-handlu. Chcąc dowieść swojej wartości, nie tylko w oczach ojca, ale i kolegów z Whittaker’s, odmówiła uprzywilejowanego stanowiska i zaczęła od podstaw w siedzibie rodzinnej firmy na parterze budynku w Midtown. Po sześciu miesiącach zgłosiła się na staż w departamencie technicznym i przez trzy lata wspinała się po szczeblach kariery, by w końcu awansować na szefową trzyosobowego departamentu e-handlu, co miało stanowić dowód, że geny matki nie wpłynęły na jej przyszłość.
– Nie mogę tego zrobić – powiedziała stanowczo.
– Dlaczego, u diabła?
Bo mu się nie spodobam.
– Bo to nie etyczne.
Przypomniała sobie jeden jedyny raz, kiedy spotkała Daria. Rzeczywiście robił wrażenie. To, co o nim słyszała, nie przygotowało jej na widok uderzająco przystojnego mężczyzny, który pojawił się na imprezie charytatywnej w towarzystwie atrakcyjnej modelki, Giselle Monroe. Kiedy ich sobie przedstawiono, przesunął po niej śmiałym, gorącym spojrzeniem. Przez resztę wieczoru unikała go staranie.
– Nie bądź naiwna. W biznesie nie ma mowy o etyce. De Rossi z pewnością nie zawraca sobie tym głowy, więc my też nie musimy.
– Ciekawe, jak zamierzasz go skłonić, żeby przyszedł na bal? – Powoli zaczynała wpadać w desperację.
– To bal charytatywny. Poprosiłem go, żeby ci towarzyszył. Obiecał zrobić mi tę grzeczność.
A więc randka z litości, co już samo w sobie będzie wystarczająco upokarzające, nawet gdyby ukryte zamysły nie były jeszcze gorsze.
– Jego jedyna słabość to skłonność do pięknych kobiet – kontynuował ojciec tym samym pragmatycznym tonem, zupełnie jakby pomysł był całkiem rozsądny. – Jak na razie nie dał się żadnej ogłupić na tyle, by wziąć ślub. I nigdy nie trwa to dłużej niż kilka miesięcy. Aktualnie jest sam, więc to wykorzystaj. I postaraj się o zaproszenie do jego apartamentu na Central Park West, a kiedy już tam będziesz, dobierzesz się do jego komputera. Znasz się na tym, prawda?
Fakt, przemyślał wszystko ze szczegółami.
– Dane na pewno będą chronione hasłem – zauważyła.
– Znam jego hasła.
– Skąd?
– Nieważne. Musisz tylko dopaść komputer, zanim je zmieni. Trzeba działać szybko.
– Nie możesz mnie o to prosić.
Dotąd zawsze się starała zadowolić ojca i zasłużyć na jego zaufanie. Niewielu rzeczy by mu odmówiła, ale to było z wielu powodów nierealne.
– Nie prosiłbyś, gdybym była chłopcem – dodała jeszcze, gwoli sprawiedliwości.
Ojciec nie był złym człowiekiem i na swój szorstki sposób kochał je obie. Najwyraźniej był tak bardzo zestresowany, że zupełnie stracił głowę. Ale skoro De Rosi polował na jego firmę, było to zupełnie zrozumiałe.
Znała jego sposób działania i wiedziała, że jeżeli się na coś uparł, trudno było z nim wygrać. Był w swoim fachu specjalistą. Wrogie przejęcie mogło zaowocować szybkim doprowadzeniem firmy do ruiny i dziedzictwo pokoleń zostałoby zmarnowane. Jednak rozwiązanie wymyślone przez ojca było nie tylko bezprawne, lecz i z góry skazane na porażkę. W taki czy inny sposób musiała mu to uświadomić.
– Gdybyś była chłopcem, a De Rossi gejem, postąpiłbym tak samo.
Niedobrze. Presja była wręcz namacalna.
– Skoro De Rossi umawia się z supermodelkami, to na pewno się mną nie zainteresuje.
Niewysoka i krągła, odziedziczyła figurę po matce, a przy wysokich i smukłych kobietach z otoczenia Daria czuła się jak skrzat. Zresztą była zadowolona, że nie pociąga mężczyzn, bo nie chciała być traktowana jak atrakcyjna ozdoba. Zwłaszcza przez mężczyznę pokroju Daria, prawdopodobnie tak samo bezwzględnego w stosunku do kobiet, jak w interesach.
– Nie oceniaj się niesprawiedliwie. – Ojciec, choć zmęczony, nie rezygnował. – Masz wdzięk po matce i na pewno mu się spodobasz.
– Ale ja…
– Jeżeli odmówisz, mogę poprosić jeszcze tylko jedną osobę…
Od razu jej ulżyło. Więc jest ktoś inny. Nie będzie musiała przeżywać upokorzenia i nieuchronnej porażki.
– Kogo?
– Twoją siostrę Katie.
W jednej chwili panika powróciła.
– Ona ma tylko dziewiętnaście lat! – krzyknęła. – I studiuje na ASP!
Po kilku nieudanych próbach Katie w końcu odkryła swoją pasję i okazała się utalentowaną artystką. Firma ojca kompletnie jej nie obchodziła.
– Płacę za jej studia – przypomniał, a ton, jakim wypowiedział te słowa, zmroził ją do szpiku kości.
Katie i ojciec byli skłóceni od lat, praktycznie odkąd dziewczęta przeniosły się do Nowego Jorku po śmierci matki. Całe miesiące zajęło Megan przekonanie go, by sfinansował studia Katie na ekskluzywnej uczelni, gdzie uzyskała tylko częściowe stypendium, o czym nigdy siostrze nie powiedziała. A teraz nie miała pojęcia, jak zareagowałaby Katie, gdyby wiedziała, że ojciec płaci część jej czesnego i może w każdej chwili przestać, na przykład gdyby odmówiła ratowania Whittaker’s. Ale wątpiła, by to się mogło udać.
– Twoja siostra jest równie szalona i zuchwała, jak twoja matka. Przy właściwej motywacji wykona to zadanie śpiewająco.
Wcale nie, pomyślała. To ją zniszczy.
Katie była równie żywiołowa, jak Megan ostrożna. Ale była też otwarta i podatna na zranienie. Będzie zaszokowana, że ojciec mógł prosić o coś takiego którąś z nich. A jej największym wrogiem była sama Katie. Wybuchowa i nieprzewidywalna do tego stopnia, że Megan nie miała pojęcia, jak zareaguje, wmanewrowana w tę sytuację. Mogłaby się szaleńczo zakochać w De Rossim albo doprowadzić go szału tak skutecznie, że z zemsty zniszczyłby Whittaker’s. Ale jedno było pewne: postawienie kogoś z tak gorącą głową jak Katie na drodze kogoś tak bezwzględnego jak Dario doprowadziłoby do monstrualnej katastrofy, w której to Katie ucierpiałaby najmocniej.
– Nie poprosiłem jej tylko dlatego, że nie ma pojęcia o komputerach – powiedział ojciec. – Zresztą, zdaniem Annalise, on woli dojrzalsze kochanki – dodał. – Ty masz większe szanse. Ale jeśli nie dasz mi wyboru, wytłumaczę twojej siostrze, że zostanie w swojej ulubionej szkole tylko pod warunkiem…
– Dobrze, zrobię to – powiedziała, zanim zdążył dokończyć. – Obiecuję, że się postaram.
Niewielkie miała szanse, ale duma i zasady wydawały się niewysoką ceną za spokój siostry i ocalenie Whittaker’s.
– Dobra dziewczynka. Weź jutro dzień wolny. Annalise zabierze cię do kosmetyczki i pomoże wybrać stosowny strój.
– Dobrze.
Czuła się przytłoczona wagą stojącego przed nią zadania, do którego zupełnie nie była przygotowana. A doskonały gust i pewność siebie Annalise zawsze ją zawstydzały.
– Nie zawiedź mnie. Whittaker’s liczy na ciebie – zakończył, sięgając po rozłożone na biurku dokumenty.
– Postaram się – odpowiedziała z pewnością, której nie czuła.
A kiedy wracała do swojego gabinetu na dziesiątym piętrze siedziby firmy, zadanie, którego się podjęła, ciążyło jej jak ołów.ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Nie ma mowy, Katie. Kiedy tu przyjdzie, masz zostać w swoim pokoju.
Megan drżącymi dłońmi zakładała brylantowy kolczyk, wypożyczony przez Annalise, pasujący do długiej, szafirowej, jedwabnej sukni wybranej przez partnerkę ojca minionego popołudnia, podczas niekończącego się rajdu po sklepach. Bolesne ukłucie przy przebijaniu rzadko używanej dziurki w płatku ucha nie wpłynęło na poprawę nastroju. Jeszcze bardziej roztrzęsiona sięgnęła po drugi kolczyk.
– Ale ja chcę go poznać. Chcę być pewna, że cię nie wykorzysta – odparła nadąsana Katie. – Jest taki przystojny, bogaty i arogancki, a ty nie masz w ogóle doświadczenia z mężczyznami jego pokroju. Widziałaś jego zdjęcie na okładce tego nudnego, biznesowego magazynu? Nawet w garniturze wygląda niemożliwie seksownie.
Owszem, widziała magazyn i nawet przeczytała wywiad z De Rossim, żeby pozyskać tematy do ewentualnej rozmowy, ale zdjęcia tego atrakcyjnego samca przyprawiły ją o panikę. A chybione próby Katie udzielenia jej wsparcia tylko te uczucia potęgowały.
Nie odezwała się jednak. Dario miał przybyć za niecałe pięć minut i dywagacje Katie były ostatnim, czego w tej chwili potrzebowała. Zresztą nie powiedziała siostrze, że stawką tej randki było dalsze funkcjonowanie firmy i uratowanie rodziny przed finansową ruiną. Katie tylko martwiłaby się bardziej, a już sama Megan panikowała za obie.
Wreszcie uporała się z drugim kolczykiem i mogła już tylko czekać na gościa.
– Nie wierzę, że nawet nie pozwolisz mi go poznać. Chcę być pewna, że cię nie skrzywdzi. – Siostra nie opuszczała jej na krok, cała najeżona wyzwaniem i determinacją. – Obiecaj mi przynajmniej, że nie pozwolisz się zaciągnąć do jego miłosnego gniazdka przy Central Park West.
– Jakiego gniazdka? – Parsknęłaby śmiechem na to określenie, gdyby nie skręcający jej wnętrzności lęk.
– Nie rób takiej miny. – Katie sprawiała wrażenie sfrustrowanej. – Tak je nazwała Giselle Monroe w „Post”. Nie czytałaś?
– Nie czytałam i ty też nie powinnaś. To sprośne plotki.
Ostatnim, czego teraz potrzebowała, było czytanie o podbojach De Rossiego. I bez tego była wystarczająco zdenerwowana.
– Zdaniem Giselle facet jest nienasycony – kontynuowała niezrażona Katie. – Potrafi doprowadzić kobietę…
– Na litość! Zamilknij w końcu! – Megan obróciła się na stołku. – Nie czytałam, bo mnie to nie interesuje. To nie jest prawdziwa randka. Ojciec go poprosił, żeby mnie tam zabrał. Może to oleje albo zapomni.
W cichości ducha miała taką nadzieję, ale i poczucie winy, bo przecież była jedyną nadzieją Whittaker’s. Obiecała pomóc, nawet jeżeli komputerowe kody dostępu ukryte w torebce paliły jej świadomość żywym ogniem.
Na dźwięk dzwonka przy frontowym wejściu podskoczyły obie.
– Akurat, oleje albo zapomni. – Katie uśmiechnęła się z tryumfem.
Megan wymamrotała pod nosem niepochlebne słowo, zerkając przy okazji na swoje odbicie. Krój satynowej sukni łagodził jej kształty, przynajmniej tak twierdziła Annalise. Stroju dopełniała narzutka ze sztucznego futra, chroniąca przed kwietniowym chłodem, proste uczesanie utrzymujące nieposłuszne włosy w jakim takim porządku, kosztowny makijaż i wysokie obcasy. Zdaniem Analise wyglądała wyrafinowanie, ale czy rzeczywiście?
Frontowe drzwi zostały otwarte przez gospodynię i obie usłyszały niski pomruk męskiego głosu.
Megan złapała siostrę za rękę.
– Zostań tu, bardzo cię proszę. I bez ciebie to wszystko będzie wystarczająco upokarzające.
Katie uwolniła nadgarstek, a w jej oczach zabłysły iskry sprzeciwu.
– Dlaczego upokarzające?
– Bo nie jestem w jego typie i zgodził się tylko zrobić tacie przysługę.
W dodatku ojciec oczekuje, że go uwiodę, a potem popełnię przestępstwo, żeby uratować Whittaker’s.
– Dlaczego uważasz, że nie jesteś w jego typie? – Katie poparzyła na nią z aprobatą i serce Megan zabiło niespokojnie. – Wyglądasz fantastycznie, zupełnie jak mama. Chciałabym mieć wasze kształty. – Objęła siostrę i przytrzymała w mocnym uścisku. – Zauroczysz go, ty głupia – szepnęła jej do ucha, zanim się odsunęła.
Megan ogarnęło miłe ciepełko. Nawet w najtrudniejszych chwilach Katie wspierała ją i była jej najlepszą przyjaciółką.
– Dlatego mnie potrzebujesz. Dopilnuję, żeby nic głupiego nie wpadło mu do głowy – tłumaczyła jej teraz. – Na pewno nie chcesz, żebym wypróbowała na nim moje świeżo nabyte umiejętności kick-boxingu?
– Przestałaś tam chodzić po dwóch zajęciach.
– Mogę wypróbować na nim moje inne, liczne zdolności.
Megan zachichotała histerycznie. Cokolwiek spotka Daria, jej życie po dzisiejszym wieczorze ulegnie zasadniczej zmianie. Bo albo wyląduje w jego łóżku, albo w więziennej celi. Ale głupawe żarty siostry utwierdziły ją w przekonaniu, że walka o dobro siostry i firmy nawet kosztem jej samej to gra warta świeczki. Nie miała tylko pojęcia, jak się do tego trudnego zadania zabrać.
Do pokoju zajrzała gospodyni, Lydia Brady.
– Megan, przyjechał pan De Rossi. Pięknie wyglądasz, skarbie – dodała z uśmiechem.
– Dziękuję, Lydio.
Uwolniła się z objęć siostry i przybrała wyraz twarzy starannie wyćwiczony przed lustrem. Miły, pewny siebie i, jak miała nadzieję, może choć trochę pociągający.
Obcasy stukały pewnie o marmurową posadzkę, kiedy szła korytarzem, ale kiedy weszła do lobby, gdzie czekał gość, natychmiast straciła cały rezon.
Dario De Rossi spojrzał na nią niebieskimi jak lód oczami. We fraku wyglądał zniewalająco. Wysoki, barczysty, smukły w talii i długonogi – krój frakowej marynarki podkreślał wszystkie te walory. Z pewnością był sporo wyższy od jej ojca.
Odetchnęła głęboko i szła dalej, wdzięczna, że futrzana narzutka zakrywa dekolt, bo oceniające spojrzenie błądziło po jej sylwetce.
– Buonasera, Megan.
Jego angielski był nienaganny, z niemal nieuchwytnym cieniem włoskiego akcentu, i to pozdrowienie w ojczystym języku wydało jej się bardzo intymne, a jeszcze bardziej krępujący był pożądliwy błysk w ciemnych oczach.
– Buonasera, Dario – odruchowo odpowiedziała po włosku.
Uniósł jej dłoń do warg i pocałował, budząc w jej ciele nieznane dotąd dreszcze. Pospiesznie odebrała mu dłoń, a on skupił uwagę na jej włosach.
– To naturalny kolor? – spytał.
– Tak – odparła, zaskoczona widoczną w jego wzroku aprobatą.
W uśmiechu rozbawienia czaiło się coś groźnego, jakby był drapieżnikiem igrającym z ofiarą.
– Mam nadzieję, że cię nie obraziłem – powiedział, a śmiałość spojrzenia przeczyła słowom.
Jeszcze raz zmierzył ją przeciągłym spojrzeniem.
– Rozluźnij się, moja droga – zaproponował z uśmiechem.
Nie potrafiła powstrzymać rumieńca, bo miała wrażenie, że z niej pokpiwa.
Spojrzała na swoje dłonie i rozluźniła trochę uścisk na zdobionej brylancikami torebce. Annalise uprzedziła ją, że wygląd jagnięcia prowadzonego na rzeź nie skusi żadnego mężczyzny.
Oddychaj, pomyślała. Oddychanie pomaga.
Kiedy podniosła głowę, znów napotkała jego przenikliwy wzrok. Patrzył na nią jakby na przestrzał, jakby widział w niej przyszłą zbrodniarkę.
– Przepraszam – mruknęła. – Jestem zmęczona. Miałam pracowity dzień.
Chyba nie mogła zabrzmieć bardziej niedorzecznie. A gdzie ta błyskotliwa rozmowa na temat jego biznesowych osiągnięć, którą tak długo układała sobie w głowie?
– Czym się zmęczyłaś? – zapytał.
– Szukałam sukienki, byłam u fryzjera i stylistki – odpowiedziała szczerze.
Do dzisiejszego dnia nie miała pojęcia, że odwiedzanie butików i salonów urody może być bardziej wyczerpujące niż wspinaczka na Kilimandżaro.
– I to cię tak zmęczyło?
Cierpki ton uzmysłowił jej, że powiedziała coś głupiego i zalała ją fala upokorzenia. Skoro urodził się w slumsach Rzymu, musiał dobrze wiedzieć co to prawdziwe wyczerpanie. Inne informacje o jego pochodzeniu były mgliste, najwyraźniej wolał nie rozmawiać o tym z prasą. Mogła sobie wyobrazić, jak ciężko musiał pracować, by wyrwać się z biedy, odbić się od dna, a teraz utrzymać stan posiadania czy go poszerzyć.
Kiedy spotkali się wzrokiem, spojrzenie niebieskich oczu było łagodniejsze, niż się spodziewała, a nawet zagościł w nich uśmiech.
– Dobrze wydatkowany czas i pieniądze – pochwalił, aż zarumieniła się pod wpływem komplementu.
Potem wyciągnął rękę i uniósł jej twarz, by spojrzeć w oczy. Usztywniła się, zaskoczona swoją reakcją na jego dotyk, i zmusiła się, by nie odsunąć głowy i poddać się pieszczocie, choć nie do końca rozumiała, co się dzieje.
Rozbawienie zniknęło bowiem z jego wzroku, wpatrywał się w nią z niezwykłą intensywnością i w końcu musnął palcami jej wargę.
– Jesteś piękna na swój wyjątkowy sposób – powiedział. – Zwłaszcza te włosy.
To zabrzmiało szczerze i perspektywa tego, co miała zrobić, wydała się jeszcze bardziej przerażająca.
Odpowiedziała uśmiechem, ale kiedy oblizała kompletnie wysuszone wargi, głodny wyraz jego oczu zupełnie ją zdeprymował.
– Masz płomienne włosy – powiedział. – I bardzo jestem ciekaw, czy tak samo ognista jesteś w łóżku.
Powinna była odrzucić jakąś równie prowokującą uwagę, ale nie potrafiła. Była olśniona, zaszokowana, podniecona.
Spodobała mu się. Ale choć powinna się cieszyć, bo taki był jej cel, jakoś nie czuła się z tym dobrze. Nerwowo starała się wymyślić odpowiedź, która nie zdradziłaby jej niedoświadczenia. Annalise uprzedziła, że De Rossi nie uzna jej braku obycia za pociągający.
Myśl, Megan, myśl. Jak postąpiłaby Mata Hari?
– Sam to odkryj – wykrztusiła w końcu. – O ile się odważysz.
– Niewiele jest rzeczy, na które bym się nie odważył – odparł trochę cynicznie.
Opuścił rękę i w końcu mogła odetchnąć z ulgą.
Gra był bardzo niebezpieczna, ale nie miała wyboru, zmuszona bezczelnie udawać bardziej doświadczoną, niż była.
Z uśmiechem zaprosił ją, by poszła przodem.
– Ruszajmy na bal, Kopciuszku.
Roześmiała się wymuszenie i wyminęła go, sztywniejąc, kiedy położył jej dłoń na biodrze. Szła jednak dalej, jakby jego dotyk nie palił jej przez ubranie.
Jazda windą była wykańczająca, bo ten pozornie lekki dotyk trzymał ją w napięciu. Przytrzymywał ją cały czas, kierując tam, gdzie chciał, i nie pozwalając oddalić się od swojego boku.
Wyszli z budynku, mijając portiera. Nocny chłód przyprawił ją o drżenie i skręcił w loki wysunięte z koka pasma.
Czekający przy zaparkowanej limuzynie szofer w liberii otworzył przed nimi drzwi i uśmiechnął się przyjaźnie. Usiadła w zacienionym wnętrzu, a rozcięcie sukni odsłoniło jej udo prawie do biodra, co natychmiast przyciągnęło jego wzrok. Musiała się siłą powstrzymać, żeby nie wyskoczyć przez drugie drzwi.
Podobno jest nienasycony w łóżku – przypomniała sobie słowa siostry. A jeżeli cię zgwałci?
To wszystko wróciło do niej, kiedy usiadł obok niej, wypełniając sobą przestrzeń i niemal przyprawiając ją o klaustrofobię.
Potem pochylił się nad nią, by zapiąć pas. Starała się odsunąć, ale i tak owionął ją jego zapach: drzewo sandałowe, piżmo, woń mężczyzny. Kiedy spotkali się wzrokiem, uśmiechnął się i wsunął pas w uchwyt, muskając przy tym jej biodro.
– Czemu jesteś taka płochliwa, Megan?
– Trochę się denerwuję – odparła szczerze.
Rozejrzała się po wnętrzu samochodu, szukając wiarygodnej wymówki. Powinna z nim flirtować, a nie trząść się ze strachu.
– Chodzi o bal – wyjaśniła. – Nie chciałabym zawieść ojca i naszej firmy, a pierwszy raz reprezentuję ich na tak prestiżowej imprezie.
I była to prawda, bo normalnie sama odpowiedzialność mogła być powodem zdenerwowania.
Gestem posiadacza położył dłoń na jej udzie i ścisnął lekko.
Zauważyła pulsujący w szczęce nerw. Czy możliwe, że działała na niego tak samo jak on na nią?
– Nie zapominaj, że jesteśmy na randce.
– Bardzo dziękuję, że zgodziłeś się mi towarzyszyć. – W końcu przypomniała sobie o dobrych manierach. – To bardzo uprzejmie z twojej strony.
– Uprzejmie? – Wydawał się rozbawiony i zaskoczony tym określeniem. – Niewiele kobiet mogło oskarżyć mnie o coś podobnego.
Mogła to sobie wyobrazić.
– Ojciec jest ci bardzo wdzięczny za tę przysługę.
Prawdopodobnie bardziej, niż mógł się spodziewać. Oby.
– Nie ma za co być wdzięcznym – odparł zagadkowo. – Robię przysługi tylko wtedy, kiedy oczekuję czegoś w zamian.
– A czego oczekujesz ode mnie? – Trochę za późno się zorientowała, jak to zabrzmiało. – To znaczy… ja…
– Od ciebie nie oczekuję niczego – odparł gładko. – Przysługę zrobiłem twojemu ojcu.
Zdumiewająco niebieskie oczy obserwowały ją uważnie, co było dosyć denerwujące. Miała wrażenie, że w samochodzie zaczyna brakować tlenu. Czyżby znał prawdziwy powód, dla którego ojciec go poprosił, by jej towarzyszył? Czy sprawa była już przegrana?
– Nie bądź taka przerażona – powiedział, więc szybko postarała się ukryć lęk. – Nie gryzę. No chyba że tego zechcesz.
Wcisnął guzik intercomu i wydał polecenie kierowcy, a ona zmusiła się do uśmiechu.
To będzie najdłuższa noc jej życia. Już teraz czuła, że reaguje na niego zbyt mocno, i nie miała pojęcia, jak przetrwa te wszystkie godziny, nie zdradzając mu swoich sekretów.