- W empik go
Bari, wymarzony piesek - ebook
Bari, wymarzony piesek - ebook
Laura jest bardzo szczęśliwa, gdyż spędza całe wakacje w domku letniskowym nad morzem, w ośrodku, gdzie pracuje jej mama. Dziewczynka wie, że do pełni szczęścia brakuje jej tylko psa, z którym mogłaby chodzić na długie spacery po plaży i po nadmorskich klifach. Pewnego dnia do ośrodka przyjeżdża rodzina z przepięknym spanielem Barim.
Dziewczynka zauważa jednak, że gdy rodzina spędza radośnie czas na plaży, szczeniak zostaje sam w domu. Widać od razu, że jest bardzo samotny i nieszczęśliwy. Laura postanawia się nim zaopiekować. Wraz z pieskiem wspólnie spędzają czas i świetnie się bawią. Zostają nierozłączną parą przyjaciół.
Nieubłaganie zbliża się jednak koniec wakacji… Co się wydarzy, kiedy nadejdzie dzień, w którym Laura i Bari będą musieli się rozstać?
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8073-614-6 |
Rozmiar pliku: | 4,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
.
– Wybieracie się gdzieś na wakacje? – spytał Maks, uderzając patykiem w pokrzywy, kiedy razem z Joasią i Laurą wracali ze szkoły. – My w sobotę lecimy do Hiszpanii.
– Tak, ale dopiero pod koniec sierpnia, tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego – odparła Joasia. – Spędzimy tydzień u mojej babci w Szkocji.
– A my nigdzie się nie wybieramy – rzekła ze smutkiem Laura. Wyglądało na to, że prawie każda osoba z jej klasy zamierza pojechać w jakieś wspaniałe miejsce, a ona spędzi całe lato w domu. Westchnęła cicho, po czym zerknęła ponad krzewami jeżyn w stronę morza. Było błękitne, a promienie słońca odbijające się w falach sprawiały, że jego powierzchnia lśniła. Laura wiedziała, że to wielkie szczęście mieszkać w tak pięknym miejscu, ale i tak żałowała, że nie może wyjechać na wakacje gdzieś indziej.
– Moja mama pracuje – opowiadała. – Dla niej lato to najbardziej zajęty okres. Wszystkie domki są zarezerwowane przez całe wakacje. Mówi, że czeka ją bardzo gorący czas.
Joasia współczująco pokiwała głową.
– Nie przejmuj się. Będę tu prawie do końca sierpnia. Możemy chodzić na plażę. Mama zapisała mnie na lekcje pływania na desce. Bardzo chciałabym się tego nauczyć.
Maks prychnął.
– Tak, przyda ci się sporo lekcji.
W odpowiedzi Joasia zdmuchnęła mu w twarz całego dmuchawca, tak że jego blond włosy pokryły się białymi niteczkami. I tak w jedną sekundę postarzał się o sześćdziesiąt lat!
– Hej, weź to ze mnie! Grrr! – Chłopiec machał nerwowo rękami, próbując strząsnąć dmuchawiec. – To swędzi!
– Masz za swoje – rzekła Laura. –
To, że sam surfujesz, odkąd nauczyłeś się chodzić, nie oznacza, że musisz być niemiły dla Joasi. Mieszka tu dopiero od roku! – Mówiąc to, uśmiechnęła się do koleżanki. Cieszyła się, że będzie miała przy sobie kogoś przez prawie całe wakacje.
Wiele kolegów i koleżanek mieszkało w znacznej odległości od Bryzowa i dojeżdżało do szkoły specjalnym autobusem, więc spotykanie się w okresie wakacji nie było łatwe. Mama obiecała Laurze, że postara się wygospodarować trochę czasu, by mogły się wspólnie wybierać nad morze, ale dziewczynka zdawała sobie sprawę, jak bardzo jej mama będzie zajęta. Nie podobało jej się to. Nadzorowanie domków oznaczało gotowość dwadzieścia cztery godziny na dobę, na wypadek gdyby któryś z gości miał jakiś problem.
Laura pomagała, jak tylko mogła, choć przeważnie siedziała i czytała, podczas gdy mama sprzątała domki. Jednak w te wakacje dziewczynka miała już prawie dziesięć lat i wspólnie z mamą uzgodniły, że może zostawać w domu sama. Domki letniskowe oraz dom, w którym mieszkały, zostały przerobione ze starych budynków gospodarczych leżących obok siebie, co oznaczało, że mama nigdy nie będzie daleko. Od początku ostatniego semestru pozwoliła Laurze uczęszczać do szkoły piechotą w towarzystwie Maksa i Joasi. Dziewczynka mogła też chodzić sama lub z przyjaciółmi na plażę, ale nie wolno jej było wtedy pływać.
Mama dotrzymała obietnicy.
Ale najlepsze było to, że w ciągu ostatnich tygodni kobieta pozwalała też Laurze chodzić samej do sklepu na zakupy. Dziewczynka prosiła ją o to od dawna, twierdząc, że przecież wszyscy mieszkańcy Bryzowa ją znają. Okazało się, że fakt, iż mama nie musi się także troszczyć o zakupy, bardzo by im pomógł. Laura uwielbiała, gdy mama wracała do domu, zaglądała do lodówki i cieszyła się, że jest tam wszystko, czego potrzeba.
Właśnie dochodzili do pierwszych zabudowań, a Joasia i Maks pomachali Laurze na pożegnanie, ponieważ musieli skręcić w dróżkę prowadzącą do ich domów. Laura miała jeszcze do pokonania spory odcinek do Bryzowej Farmy, która leżała na drugim końcu wioski.
Dziewczynka przyspieszyła kroku na widok pani Engel, która spacerowała właśnie z Tupciem, terierem rasy Jack Russell. Pani Engel była nauczycielką Laury z podstawówki. Kilka lat temu przeszła na emeryturę i sprawiła sobie do towarzystwa Tupcia.
– Witaj, Lauro! Dziś ostatni dzień szkoły, prawda? – zawołała nauczycielka. – Cieszysz się, że masz już wakacje?
Laura przykucnęła, by podrapać pieska po uszach. Był bardzo słodki, choć pani Engel twierdziła, że potrafi być niegrzeczny i lubi podkradać różne rzeczy.
– Nie zachwycaj się zbytnio tym małym psotnikiem – rzekła. – Dziś rano pożarł mi całego tosta! Chyba nawet go nie przeżuł, tylko połknął w całości. Prawda, łobuzie? – zwróciła się pieszczotliwie do Tupcia, który siedział, uderzając ogonem o chodnik. Lubił głaskanie, a Laura była jedną z jego ulubienic.
– Niegrzeczny piesek – wyszeptała dziewczynka, po czym podrapała go w brodę. – Urośnie ci od tego wielki brzuszek!
– Na szczęście na każdym spacerze chodzi trzy razy więcej ode mnie, bo przecież musi wszystko obwąchać i pogonić każdego napotkanego motyla – ciągnęła pani Engel. – Dziś po południu wybieramy się aż do latarni morskiej. Musi spalić tego tosta! Do zobaczenia, Lauro! Ciesz się pierwszym dniem wakacji!
Laura pomachała pani Engel i Tupciowi, którzy skręcili w boczną uliczkę prowadzącą do ścieżki rekreacyjnej biegnącej aż do latarni morskiej. Obserwowała ich z zazdrością, aż zniknęli za rogiem. Spacery są znacznie milsze, kiedy ma się za towarzysza pieska. Widziała, jak Tupcio łapie rzucane patyki czy frisbee, wskakuje do morza i wyskakuje, obszczekując fale. Może pani Engel pozwoli jej do siebie dołączyć pewnego wakacyjnego dnia? Laura pokiwała głową. Postanowiła, że gdy spotka ją następnym razem, zapyta o to.
Bari człapał niepewnie po domku, obwąchując meble. Nie rozumiał, co się dzieje. Kręciło mu się w głowie i było mu trochę niedobrze po długiej podróży samochodem. A kiedy dotarli na miejsce, okazało się, że to nie jego dom. Znalazł się w nieznanym miejscu.
Na szczęście Ania była obok niego. Tak jak reszta jego właścicieli, biegała teraz po schodach i otwierała wszystkie drzwi. Pełno było przy tym krzyku. Jeden z chłopców potknął się o szczeniaka i nadepnął mu ogon. Od tego czasu szczeniak usuwał się wszystkim z drogi. Pomyślał ze smutkiem, że to może być jego nowy dom, po czym usiadł pod kuchennym stołem w gęstwinie nóg od krzeseł.
– Hej, Bari! – Ania przykucnęła, aby go pogłaskać. – Nic ci nie jest? Znalazłeś już swój koszyk? Popatrz.
Piesek podążył za nią w róg kuchni, a następnie posłusznie obwąchał stojący tam kosz. Na szczęście był to JEGO kosz.
Ania postawiła na podłodze miskę z wodą, którą ochoczo opróżnił. Ale kiedy podniósł wzrok, dziewczyny już nie było, więc położył uszy po sobie. Wczołgał się do kosza, położył pysk na jego brzegu i czekał.
Nie był pewien na co. Może na spacer? Na powrót Ani, która weźmie go na ręce? Leżał tak, nasłuchując i strzygąc uszami. Co jakiś czas gdy słyszał, że ktoś przechodzi obok, uderzał ogonem o wymoszczone dno kosza. Jednak nikt nie przystawał, aby się nim zająć. W końcu Bari zapadł w sen.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------