Basia. Opowieści Miśka Zdziśka - ebook
Basia. Opowieści Miśka Zdziśka - ebook
Misiek Zdzisiek to najlepszy kumpel Basi. Jest z nią na dobre i na złe. Ale ten miś w kolorze miodu nie jest zwykłym pluszakiem. Wiedzie życie pełne przygód – czasem zabawnych, czasem mrożących krew w żyłach. Dzielny miś walczy z łóżkowym potworem, ratuje Małpkę, która ciągle wpada w tarapaty, albo odwiedza swoich niedźwiedzich krewniaków w zoo. Czasem sam bywa w opałach. Jednak nigdy nie traci humoru, bo ma wokół siebie prawdziwych przyjaciół. I ukochaną Basię, rzecz jasna!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-7117-2 |
Rozmiar pliku: | 21 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wstęp to jest takie coś, co jest najpierw, na początku. Trochę jak przedśniadanko. Wiem, bo Basia mi tłumaczyła. Kiedyś myślałem, że wstęp jest jak występ. Powiedziałem to Małpce, a ona zaczęła się wygłupiać.
– Jaki występ? Po co? Dlaczego? – pytała. Stawała na głowie, przewracała się i plątała sobie łapy.
Właśnie wtedy Basia wyjaśniła, że to nie tak z tym wstępem. I że występ Małpki mógłby być wstępem do całego przedstawienia.
Przez jakiś czas wydawało mi się, że to wszystko rozumiem, ale potem Tata powiedział, że ktoś, kto wyjadł ze spiżarni miód, popełnił występek. Wtedy już wszystko mi się pomieszało. Bo czy występek był małym występem, jak ten Małpki, czy wstępem do czegoś więcej? Basia chyba też tego nie rozumiała, ale na szczęście Tata objaś–nił, że występek nie jest jak występ w teatrze, bo to takie mniejsze przestępstwo, które powinno być ukarane. Miałem tylko nadzieję, że występek nie jest małym wstępem do większego przestępstwa i większej kary!
Nie myślcie jednak, że wtedy wszystko było już jasne! Wcale nie... Bo jakiś czas później pojechaliśmy w góry i w czasie wędrówki górską ścieżką Mama nagle zawołała:
– Uważajcie na ten występ skalny!
– Jaki występ? – wyszeptałem do Basi z plecaka. Bo już całkiem mi się pomieszało, czy tym razem chodzi o początek skały, występowanie na scenie czy o to, że skała popełniła małe przestępstwo.
Mama powiedziała, że występ skalny to taki kawałek skały, który wystaje, a więc jakby występuje naprzód, jakby wchodził na scenę. Okropnie to było skomplikowane. Bo nadal nie wiedziałem, czy występ skalny jest wstępem do czegoś więcej... Na przykład do wstępowania, czyli wchodzenia wyżej.
Wtedy w górach, kiedy zasypialiśmy już wieczorem z Basią, Mama powiedziała, że wstęp najlepiej wyjaśnić na książce. Bo tam oznacza on pierwsze słowa, jakie czytamy, te na samym początku. Czasem przedstawiają bohaterów, czasem mówią, o czym dalej będziemy czytać.
„Aha...” – pomyślałem. – „Teraz już rozumiem”.
A skoro tak, to tu, we wstępie do mojej książki przede wszystkim się przedstawię: nazywam się Misiek Zdzisiek i jestem pluszowym misiem. Mam tyle samo lat co Basia i kocham Basię najbardziej na świecie. A zaraz po niej jedzonko. I spanko. I jeszcze przytulanie. W tej książce opowiem wam o przygodach swoich, moich przyjaciół i całej rodziny. Opowiem wam o praniu, zabawach, świętach, wyjazdach, zasypianiu i głupim wirusie. I jeszcze o tym, że dobrze jest być misiem Basi.
A teraz, kiedy już skończyłem ze wstępem, czyli przed-śniadankiem książki, czas na danie główne. Czytajcie! Mam nadzieję, że wam zasmakuje. Ciekawi mnie tylko jedno... Skoro wstęp jest początkiem, to co będzie na końcu... Deserek?
Zabawa w chowanego
Jestem Zdzisiek, miś pluszowy,
Nie drewniany, plastikowy,
Nie z metalu ani z gumy,
Z majeranku czy z kurkumy.
No więc ja, pluszowy miś,
Pomysł taki miałem dziś:
Żeby z Małpką, też pluszową,
Ruszyć łapką, ruszyć głową,
Ruszyć też pluszowym uszkiem,
Noskiem, okiem oraz brzuszkiem,
Nie odkładać ciągle tego.
Czego? Jak to? Chowanego!
Schowaliśmy się więc tak,
Że nie zgadnął nikt już jak,
Że nie zgadnął nikt też gdzie...
Czy to dobrze, czy to źle
Tak się schować... Kto to wie?
Z Małpką jest tak, że nigdy nie wiadomo, co jej przyjdzie do głowy. Bo Małpka w głowie ma czasem banany, a czasem zupełnie nic. Dobrze, że ja mam w głowie coś więcej! Na przykład świetne pomysły. Ostatnio wymyśliłem, żebyśmy pobawili się z Basią w chowanego. Umówiliśmy się tak, że Basia będzie kryła, a my z Małpką się schowamy.
– Dlaczego schowamy? Po co? Gdzie? – dopytywała Małpka.
Musiałem jej wytłumaczyć, że dla zabawy i że musi być cichutko, aby nikt nas nie usłyszał. Basia tymczasem zaczęła odliczanie:
– Jeden, dwa, osiem...
– Dlaczego osiem? – spytała Małpka. – Czego osiem? Bananów?
Wziąłem ją za łapkę i wyprowadziłem z pokoju. Skradaliśmy się korytarzem, a Basia liczyła:
– Osiem, dziesięć, sześćdziesiąt dwadzieścia...
Zaciągnąłem Małpkę do szafy w przedpokoju. Drzwi były uchylone, więc bez trudu wsunęliśmy się do środka.
– Szukam! – zawołała Basia.
– Gdzie? Po co? Kogo szukamy? – dziwiła się Małpka.
– Nie my – szepnąłem. – My się chowamy.
W szafie było ciepło i cicho. W kącie za butami stało pudło z czapkami i szalikami. Wlazłem do niego i ułożyłem się wygodnie na zimowym szalu Basi. Małpka w tym czasie wdrapała się na płaszcz Taty. Zajrzała do kieszeni i znalazła w niej herbatnik. Zamknąłem oczy. Tylko na chwileczkę... Kiedy je otworzyłem, zobaczyłem ciemność. Ktoś zamknął drzwi szafy!
– Basiu, gdzie jesteś?! – zawołałem. – Znajdź mnie!
– Tu jestem! Ale gdzie jestem? Dlaczego? – odpowiedział mi głos Małpki.
Wtedy zrozumiałem, że schowaliśmy się aż za dobrze. „A co, jeśli nikt nigdy nas nie znajdzie?” – pomyślałem i moje pluszowe serduszko zamarło ze strachu.
– Musimy się stąd wydostać – postanowiłem.
– Ale po co? Dlaczego? Jak? – spytała Małpka.
Nie miałem pojęcia, jak taki mały miś jak ja może wydostać się z wielkiej szafy, ale musiałem spróbować. Wygramoliłem się na brzeg pudła i stanąłem na jego krawędzi. Zachwiałem się i dosłownie w ostatniej chwili złapałem za brzeg płaszcza, w którym siedziała Małpka. Płaszcz zsunął się z wieszaka i pofrunął na ziemię. Spadając, strącił kurtkę i przewrócił pudło.
– Ratunku! Pomocy! – krzyknęła Małpka, która wypadła z kieszeni.
Łubudu! Polecieliśmy prosto na drzwi i wypadliśmy ra–zem z płaszczem i zawartością pudła na korytarz.
– Tu jesteście! – zawołała Basia. Podniosła nas z podłogi i mocno przytuliła.
– Możesz mi wyjaśnić, Basiu, co tu się stało? – spytała Mama. Wskazała na podłogę w korytarzu, na której leżały porozrzucane zimowe ubrania.
– Szafa pożarła Miśka Zdziśka i Małpkę – wyjaśniła Basia. – Ale na szczęście ich oddała.
„Oj, tak!” – pomyślałem.
– Bo kiedy jest się małym pluszowym zwierzątkiem – powiedziałem potem do Małpki – najmilszą częścią zabawy w chowanego jest ta, kiedy ktoś cię wreszcie znajdzie i przytuli.
– Tak, tak – zgodziła się ze mną Małpka. – Przytuli i da banana. Dlaczego jednego? Lepiej dwa!