Basia. Wielka księga przedszkola - ebook
Basia. Wielka księga przedszkola - ebook
Kiedy Basia pierwszy raz szła do przedszkola, trochę się cieszyła, a trochę bała. Chciała być duża jak Janek, ale nie wiedziała, jak jej będzie w nowym miejscu. Czy pozna kogoś miłego? Co dokładnie będą robić?
Teraz Basia ma pięć lat i wiele przedszkolnych koleżanek i kolegów. Razem bawią się na deszczu i robią pieski z kasztanów, myją zęby i chodzą na rytmikę. Każdego dnia wydarza się coś nowego. I tak Basia i jej przyjaciele razem przeżywają cały przedszkolny rok!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-7120-2 |
Rozmiar pliku: | 17 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kiedy Basia była całkiem mała, chciała robić to samo co Janek. Raczkowała za nim wszędzie i próbowała go naśladować. A kiedy była trochę starsza, nie mogła się doczekać pójścia, jak on, do przedszkola.
– Jak dolosnę, będę pseckolacką – mówiła.
W końcu nadszedł ten czas. Basia szła obok Mamy i Janka, wymachiwała nowiutkim workiem i śpiewała:
– Idę do przedszkola! Tra la la!
– Wiesz o tym, że będziesz w maluchach, a nie w starszakach jak ja? – upewnił się Janek.
– Co z tego! Jestem dużym maluchem – oświadczyła Basia.
W przedszkolu dostała własną szafkę ze znaczkiem wesołego pieska. Pogłaskała znaczek i przywitała się z nim:
– Cześć, piesku.
Powiesiła na haczyku kurtkę i odwróciła się do Mamy.
– Pa, pa – powiedziała. – Możesz sobie iść.
– Chyba jednak zaczekam chwilkę, żeby sprawdzić, czy wszystko u ciebie w porządku – zaproponowała Mama, gdy doszły pod salę grupy „Słoneczka”.
– Przecież jestem już duża – przypomniała jej Basia. Pomachała Mamie i weszła do sali.
Pani przywitała się z Basią i posadziła ją w kręgu obok innych dzieci.
– Będę turlać do was piłeczkę – powiedziała. – Ten, kto ją złapie, niech się przedstawi i powie coś o sobie. Ja mam na imię Marta i będę się z wami bawić i uczyć was podczas pobytu w przedszkolu.
Basia patrzyła uważnie na piłeczkę. Czekała, aż doturla się do niej. Gdy w końcu tak się stało, powiedziała, że lubi żelki i chce mieć psa. Potem pchnęła piłeczkę w stronę niedużego chłopca, który siedział naprzeciwko niej z pochyloną głową. Piłka zatrzymała się przy nim, ale chłopiec jej nie podniósł.
– Nie musisz nic mówić – powiedziała pani. – Czasem trzeba chwilki, żeby się ośmielić.
Chłopiec uniósł głowę i Basia zobaczyła, że w oczach ma łzy.
– Chcę do mamy! – rozpłakał się rozpaczliwie.
Kilkoro innych dzieci też zaczęło płakać. Wtedy Basia poczuła nagle, że wcale nie jest duża. Wręcz przeciwnie, była całkiem malutka. Wstała z kręgu i ruszyła w stronę drzwi.
– Dokąd idziesz, Basiu? Nie możesz sama wychodzić z sali – zawołała za nią pani Marta.
Basia nie słuchała. Nie zamierzała dłużej zostawać w przedszkolu. Po prostu zmieniła zdanie. Wróci do Mamy i zamiast przedszkolaczką będzie zwyczajną domową Basią.
Pani dogoniła ją w szatni.
– Nie możesz wyjść sama z przedszkola – powiedziała.
Basia spojrzała na nią. Pani Marta uśmiechała się ciepło.
– Zostań jeszcze chwilkę i zobaczymy, jak będzie – zaproponowała.
– Jestem za mała na przedszkole – oznajmiła Basia. – Przyjdę tu, jak dorosnę.
– Och, myślę, że jesteś w sam raz – powiedziała pani i wyciągnęła do niej rękę.
– W sam raz na co? – spytała Basia.
– W sam raz na zabawę klockami, granie na instrumentach, słuchanie bajek, jedzenie kluseczek...
– Jakich kluseczek? – Basia spojrzała na panią Martę z zainteresowaniem.
– Z tartą bułką i śmietaną. Będą dziś na obiad – wyjaśniła pani.
– W takim razie zostaję – oświadczyła Basia. Nie zamierzała dopuścić do tego, żeby ktoś zjadł jej kluseczki. Wzięła panią za rękę i wróciła z nią do sali. Płaczące dzieci uspokajały się w kąciku zabaw z miło wyglądającą panią, która śpiewała im piosenki. Basia podeszła do nich.
– Dziś na obiad będą kluseczki – powiedziała. Miała nadzieję, że to poprawi sytuację.
Kluseczki okazały się pyszne, płaczący chłopiec miał na imię Wojtek, a po obiedzie pani Marta czytała dzieciom książkę o trzech świnkach. Basi ulubioną. W trakcie czytania do sali zajrzała Mama.
– Jestem zajęta. Przyjdź później – powiedziała Basia. Nie chciała opuścić zakończenia.
Gdy wracali do domu, Mama spytała:
– I jak było w przedszkolu?
– Superowo – odpowiedziała Basia. – Jutro znowu tam pójdę.
I rzeczywiście poszła. Nie tylko następnego dnia, ale też przez cały przedszkolny rok! A potem przez następny. I kolejny... W końcu była teraz przedszkolaczką, miała przedszkolne koleżanki i kolegów i mogła przeżywać z nimi przygody! Jakie? Przedszkolne, rzecz jasna!Nowa w grupie
Pierwszego dnia po wakacjach okazało się, że do grupy Basi przyszła nowa dziewczynka. Stała obok pani, kiwała się na piętach i dłubała palcem w nosie.
– To jest Dżesika – przedstawiła ją pani Marta.
– Dżesika przez „dż” – rzuciła nowa.
– Mam nadzieję, że będzie ci z nami dobrze – powiedziała do niej pani.
Basia wpatrywała się w nową szeroko otwartymi oczami. Jeszcze nigdy nie widziała kogoś tak cudownie ubranego. Dżesika miała na sobie puchaty sweter z cekinowym jednorożcem, tiulową spódniczkę do połowy łydki, brokatowe rajstopki i kapcie z oczkami. Nawet Zuzia nie miała tak pięknych rzeczy!
Dżesika zauważyła, że Basia się jej przygląda, i podeszła do niej.
– Chcesz pobawić się w dom? – spytała. – Ja będę mamą, a ty dzidziusiem.
– Wolę być pieskiem – powiedziała Basia.
– Jak chcesz. – Dżesika opadła na kolana i, nie zważając na brokatowe rajstopki, powędrowała na czworakach przed siebie, szurając nogami i węsząc. Basia ruszyła tuż za nią.
– Auuu! – zawyła Dżesika tak głośno, że Titi z Anielką schowali się pod stolikiem.
– Auuu! – zawtórowała jej Basia.
Po jakimś czasie Dżesice znudziła się zabawa w pieski. Wstała, otrzepała spódniczkę i oświadczyła:
– Już się z tobą nie bawię.
Basia bardzo się zmartwiła. Lubiła być pieskiem najbardziej na świecie!
Tego dnia w drodze do domu Basia opowiadała tylko o nowej dziewczynce.
– Dżesika ma w domu sto albumów z naklejkami – mówiła. – A w nich całe strony z kotkami i królewnami.
– A co słychać u Anielki i Titiego? – spytała Mama.
– W porządku – powiedziała Basia. – Wiesz, że Dżesika w czasie wakacji karmiła tygrysy? Jej wujek ma zamek, a mama była Miss Świata, ale teraz jest na emeryturze.
– Ach tak... – Mama się zawahała. – Myślisz, Basiu, że to wszystko prawda?
– Oczywiście, że tak! – zapewniła ją Basia.
Następnego dnia nowa powiedziała jednak, że jej mama jest policjantką. Basia nic z tego nie rozumiała. Czy to możliwe, że Dżesika kłamała?
Tydzień później nikt już nie wierzył w opowieści nowej dziewczynki.
– Dżesika kłamczucha! – przezywała ją Zuzia.
– Nie wolno kłamać – pouczał ją Olaf.
Basia nie mogła tego wszystkiego zrozumieć.
– Po co ludzie kłamią? – spytała przy kolacji.
– Żeby coś osiągnąć albo ukryć – powiedziała Mama. – A czasem ze strachu.
Tego też Basia nie potrafiła zrozumieć. No bo czego mogła się bać Dżesika? Przecież miała mamę Miss Świata i wujka z zamkiem. Zaraz, zaraz, przecież to nie była prawda...
Tymczasem do nowej nikt w przedszkolu już się nie odzywał. Ona też niewiele mówiła. Siadała sama przy stoliku w swoim puchatym sweterku, odwrócona do wszystkich plecami.
Pewnego dnia, gdy Basia przechodziła obok, usłyszała dziwny odgłos. Czy to możliwe, żeby Dżesika płakała? Basia usiadła przy stoliku i przyjrzała się nowej uważnie. Dżesika miała potargane włosy, a na policzkach rozmazane łzy i gile.
– Chcesz się pobawić w pieski? – spytała Basia.
Nowa wzruszyła ramionami i pociągnęła nosem. Po chwili jednak opadła na kolana.
– Auu! – zawyła. O wiele ciszej niż pierwszego dnia.
Basia usiadła obok niej. Po chwili przyłączyli się do nich Anielka z Titim. Bawili się razem aż do końca dnia. Basia nadal nie wiedziała, dlaczego Dżesika kłamała. Ale jednego była pewna: nowa była świetnym pieskiem. I naprawdę umiała się bawić!