Basia. Wielka księga przygód 4 - ebook
Basia. Wielka księga przygód 4 - ebook
Tuż przed snem Basia postanawia wgramolić się do łóżka rodziców, by mogli jej co nieco poopowiadać. Takiej okazji nie przepuści też Janek! Pamiętacie, jak zbierał karty piłkarskie? I jak Mama grała w piłkę? Albo jak wybrali się wszyscy do lasu i do muzeum? Właśnie o tym opowiadają Basi i Jankowi rodzice. Wspominają też wspólnie wizytę w bibliotece, inwazję kolorowych zwierzaków tuż przed Wigilią, no i wyprawę na narty. Tyle się działo… a ile jeszcze przed nimi!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-7114-1 |
Rozmiar pliku: | 35 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Dziś zasypiam z wami – oświadczyła. Wdrapała się na łóżko i umościła między rodzicami.
– Najlepiej mi się śpi w waszym łóżku – dodała. – A wam też się przyda, jak nie będziecie tacy samotni beze mnie.
– Całkiem dobrze sobie z Mamą radzimy, kiedy jesteśmy razem – mruknął Tata.
– Wiem, wiem. – Basia poklepała go po ręce. - Ale ze mną będzie wam jeszcze lepiej. Dziadek mówi, że jestem milutka. Misiek Zdzisiek też tak uważa. I jest ciekawy, co nam dziś opowiecie na dobranoc. Może coś o mnie? On bardzo lubi o mnie słuchać. Na przykład o tym, jak byłam całkiem mała. Taka malutka jak ziarenko piasku, a potem jak kamyczek, a jeszcze potem jak kijanka, żabka i wreszcie jak Franek. Tylko trochę mniejsza. Albo o tym, jak był w domu remont.
– Oj, tak. Tego nie da się zapomnieć – wtrąciła Mama. – Myślałam, że nigdy się nie skończy!
– Przyszedł pan Wojciech, który wcale nie miał złotej rączki i chlapał farbą, i wiercił wiertarką. Wrrr!!! – entuzjazmowała się Basia.
– Wlll? – dobiegło z łóżeczka Franka. – Nanek ce wlll!
– No pięknie. – Mama westchnęła. – Teraz zamiast jednego będziemy mieli aż dwoje milutkich dzieci w łóżku.
– Dlaczego dwoje? A ja?! – W progu pokoju stał Janek. Nie bardzo długo stał, bo szybciutko wskoczył obok Basi.
– Teraz to raczej prędko nie zaśniemy. – Tata się roześmiał.
Miał rację. Bo tyle jeszcze zostało do opowiedzenia! Na przykład o tym, jak Janek zbierał karty piłkarskie, a Mama grała w piłkę. Albo o wyprawie do lasu. I o wycieczce do muzeum. A jeszcze o wizycie w bibliotece i o robieniu zwierzaków na choinkę. No i o nartach! Basia słuchała tego wszystkiego bardzo zadowolona. Myślała o tym, że nie ma lepszych opowieści od tych, które mówią o niej samej!
– Musimy zrobić remont – oznajmiła Mama przy kolacji.
– Porozmawiamy o tym jutro, dobrze? – poprosił Tata.
– Kran w łazience kapie – ciągnęła niezrażona Mama – woda w toalecie źle spływa, kontakt nad blatem nie styka, a dziś odpadła klamka w drzwiach do salonu. Nie da się żyć w domu, w którym wszystko się psuje!
– Dziś nie mogę o tym myśleć. Jestem taki zmęczony, że nie pamiętam nawet, jak się nazywam.
Basia wdrapała się Tacie na kolana.
– Jesteś Tata Jacuś – przypomniała – który umie wszystko naprawić. Na przykład pozytywkę od Dziadka Henryka. Prawda?
Tata uśmiechnął się krzywo.
– Bo wiesz, Tato... – Basia spojrzała na niego poważnie – nie da się żyć w domu bez pozytywki.
Temat remontu wrócił następnego dnia. Tym razem przez imponujących rozmiarów rysunek przedstawiający fioletowego żółwia, który pojawił się na ścianie nad łóżkiem Basi.
– Skąd on się tu wziął? – spytał Tata.
Basia rozejrzała się, jakby szukała odpowiedzi w kącie lub na suficie.
– Sam wszedł na ścianę? – zaryzykowała w końcu.
– Szkoda, że sam z niej potem nie zszedł – mruknęła Mama.
– Na pewno pomożesz mu zejść, Tatusiu – powiedziała Basia z przekonaniem. – Przecież ty wszystko umiesz naprawić. Wszyściutko!
Tata stał chwilę bez słowa, a potem ruszył na poszukiwanie gąbki. Żółwia zmywali razem – on i Basia. Kiedy skończyli, Basia spytała:
– Czy zrobiliśmy remont?
– Po remoncie wszystko jest nowe, czyste i piękne – powiedziała Mama rozmarzonym głosem.
Basia westchnęła. Żółw zamienił się w sporą bladofioletową plamę, która była, co prawda, nowa, ale zdecydowanie nie czysta.
Katastrofa wydarzyła się parę dni później. Basia wstała wcześnie rano i pognała do łazienki. Otworzyła drzwi i... Plask! Wdepnęła w coś mokrego.
– Mamo!!! – krzyknęła. – Janek znowu nasikał na podłogę! To jest o-brzyd-li-we!
Zaspana Mama stanęła w progu łazienki.
– Jacku, chodź tu szybko! – zawołała na widok wypływającej spod wanny, stale powiększającej się kałuży.
Basia pobiegła po Janka. Nie mogła dopuścić, żeby spał, kiedy w domu jest prawdziwy potop!
– Muszę zakręcić wodę – powiedział Tata, gdy wygramolił się spod wanny mokry i czerwony na twarzy. – I masz rację – zwrócił się do Mamy. – Trzeba zrobić ten remont.
– Teraz? Zaraz? Zrobisz go sam? – dopytywała Basia.
– Wezwę fachowca – odpowiedział Tata. – Umiem leczyć ludzi i bawić się z wami. Potrafię grać na gitarze, rozpalać ognisko, prowadzić samochód. Ale rur, Basiu, nie umiem naprawiać. Lepiej, żeby zajął się tym hydraulik.
– A kontaktem? – spytał Janek.
– Elektryk.
– A ścianą? – dopytała Basia.
– Potrzebujemy złotej rączki, który zajmie się wszystkim naraz – zawyrokowała Mama.
Basia wstrzymała oddech. Czy to znaczy, że przyjdzie do nich ktoś, kto ma rękę ze złota?
Po zakręceniu wody Tata z Mamą zaczęli dzwonić do znajomych, żeby znaleźć kogoś, kto najlepiej zajmie się ich mieszkaniem. Nie było to proste, bo wszystkie najlepsze ekipy były zajęte. W końcu jednak zdobyli potrzebny telefon.
– Przyjdą za dwa dni – powiedziała Mama. – Do tego czasu powinniśmy zabezpieczyć książki i spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Podczas remontu zamieszkamy u Babci.
Basia i Janek byli tym wszystkim tak przejęci, że przez cały weekend kłócili się, plątali rodzicom pod nogami i nie mogli spać. Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy wcześnie rano w poniedziałek ktoś załomotał do drzwi.
– Ja otworzę! – zawołała Basia i pierwsza pognała do przedpokoju. – Kto tam? – spytała.
_Dalsza część dostępna w wersji pełnej_