- promocja
Basia. Wielka księga przygód 5 - ebook
Basia. Wielka księga przygód 5 - ebook
"Kolejna z serii uwielbianych przez dzieci „Wielkich ksiąg” z przygodami Basi i jej rodziny.
Tym razem Basia wybiera się z Tatą, Jankiem i Frankiem na basen, uczy się, jak mądrze korzystać z tabletu, zastanawia nad upływem czasu, który niekiedy wlecze się niemiłosiernie, a często pędzi jak szalony. W książce przeczytacie też o tym, jak Basia chroni naszą planetę, spędza wspaniałe chwile na przedszkolnym pikniku, trochę choruje, a na koniec wybiera się w niesamowitą podróż na rowerze... Przyjemnej lektury!
Ciepłe i optymistyczne opowiadania o Basi to zaproszenie do świata szczęśliwego dzieciństwa i wspaniałej przygody."
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-7227-8 |
Rozmiar pliku: | 18 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Okropność, jak ten czas wolno płynie – mruknął Misiek Zdzisiek. Bo czas niby cykał sekundami, ale tak naprawdę jakby stał w miejscu. Zawsze tak było, kiedy Misiek czekał na Basię. Na przykład wtedy, gdy Tata zabrał ją na basen, gdzie niedźwiedziom wstęp był wzbroniony. Albo kiedy zgubił się na pikniku. Dobrze, że wreszcie go odnaleźli! Miśkowi łezka zakręciła się w oku. Bo czekanie na Basię było trudne, ale spotkanie z nią najlepsze na świecie. Lepsze nawet od miodu.
Jeszcze straszniejszy od zgubienia był czas, gdy Basia trafiła do szpitala. Wtedy Misiek bał się jak nigdy wcześniej – bo to nie on się zgubił, tylko zdrowie Basi. Dobrze, że tamten czas już minął. A skoro tak, to może i to czekanie wreszcie się skończy?
Misiek otarł łapą łezkę wzruszenia i o czymś sobie przypomniał. Dziadek Henryk powiedział kiedyś, że czas szybciej mija, gdy robi się coś ciekawego. Tylko co? Janek pewnie sięgnąłby po tablet, a Mama nie byłaby tym zachwycona. Misiek Zdzisiek nie chciał jednak tabletu. Wolał… No tak! To jasne jak miód, co mógłby zrobić! Coś nie tylko ciekawego, ale też pożytecznego! Mógł zebrać i posegregować kuchenne śmieci.
Kiedy jakiś czas później Basia z Tatą weszli do kuchni, zastali na podłodze starannie ułożone w osobne stosiki płatki śniadaniowe, okruszki, papierki, klocki i obierki z marchewek. Misiek Zdzisiek leżał pośród nich i spał. Bardzo się zmęczył tym czekaniem. Basia podniosła go i chociaż był przykurzony, przytuliła.
– Byłam w piwnicy po rower – szepnęła do miśkowego ucha. – Jedziemy na wycieczkę!
– Taką dla niedźwiedzi też? – spytał Misiek z niedowierzaniem.
Basia skinęła głową, a Misiek Zdzisiek westchnął. Tym razem z ulgą. Pomyślał, że na wycieczce czas pewnie będzie pędził jak szalony. Bo tak już z nim jest, że stoi wtedy, gdy na coś się czeka, a kiedy to już nadejdzie, tajemniczo przyspiesza.
Tik-tak, tik-tak – zegar w kuchni skomentował te rozważania sekundowym tykaniem.
Mama zachorowała. Leżała w łóżku z gorączką i nie miała siły na nic poza spaniem. Tata ugotował jej rosół, a Basia z Jankiem przygotowali kanapki z kremem czekoladowym. Mama zjadła łyżkę zupy i znów zasnęła.
– To dziwne – powiedział Janek. – Przecież Mama zawsze ma na wszystko siłę.
– Nie zjadła kremu! – Basia wpatrywała się ze zdumieniem w nieruszone kanapki.
– A co będzie, jeśli już zawsze będzie spać? – spytał Janek.
– Nie będzie nam czytać – wyszeptała Basia.
– I nie zrobi zupy pomidorowej z kluseczkami. – Janek złapał się za głowę. – To straszne! Musimy ją obudzić!
– Tylko jak? Tata mówił, że nie wolno nam krzyczeć ani wskakiwać na łóżko.
– Możemy ją połaskotać albo…
Basia nie czekała na dalsze propozycje. Pobiegła do kuchni, gdzie Tata podgrzewał owsiankę.
– Tato! – zawołała. – Musisz pocałować Mamę! Natychmiast!
– Co się stało?! – Tata z wrażenia upuścił łyżkę.
– Jak jej nie pocałujesz, nigdy się nie obudzi! Będzie spać i spać. Jak śpiąca królewna. Janek chce ją łaskotać, ale królewny…
– Łaskotać? Obudzić?! – Tata zakręcił gaz, wyjął Franka z fotelika i ruszył w stronę sypialni. Basia za nim. Weszli w chwili, gdy Janek unosił kołdrę. Tata wyprowadził go z pokoju.
– Nie możecie budzić Mamy – powiedział. – Jest chora i musi odpoczywać. Sen to najlepszy lekarz.
– Lepszy niż ty? – zdziwiła się Basia.
– Przy gorączce tak. Mama dostała lekarstwa i na pewno wyzdrowieje, ale nie można jej przeszkadzać. Potrzebuje ciszy.
– To co będziemy robić? Czekać, aż się obudzi? – jęknął Janek.
– Przez sto lat? – podchwyciła Basia.
– Jeśli damy jej w spokoju pochorować, na pewno wstanie wcześniej. Zadzwoniłem już do Babci Marianny z prośbą o pomoc. Zajmie się Frankiem i będzie w pobliżu, gdyby Mama czegoś potrzebowała. A my w tym czasie pojedziemy na basen.
– Hura! – zawołał Janek.
Basia pobiegła do swojego pokoju po Miśka Zdziśka. Zaniosła go do sypialni rodziców i położyła obok Mamy.
– Pilnuj jej, dopóki nie wrócę – szepnęła.
Tata zawiózł ich do największego parku wodnego w okolicy. Basia już z daleka zobaczyła wystające z budynku kolorowe rury zjeżdżalni. Wyglądały na gigantyczne. „Może to jest basen dla olbrzymów?” – pomyślała i zrobiło jej się dziwnie w brzuchu.
Tata kupił bilety i dostał od kasjerki trzy zegarki z metalową płytką: jeden niebieski i dwa czerwone. Niebieski był dla Taty. Kasjerka powiedziała, że jest na nim dwieście złotych kredytu do baru i restauracji, a na czerwonych po dwadzieścia.
– Dwadzieścia złotych?! – Basia wpatrywała się w zegarek jak zaczarowana. To było więcej, niż Zuzia dostawała kieszonkowego! Baseny dla olbrzymów miały jednak dobre strony.
Poszli do szatni rodzinnej. Basia wysypała na podłogę zawartość torby i zaczęła zdejmować buty. Wtedy Tata zawołał:
– A niech to! Nie wziąłem kąpielówek!
Musieli się spakować i wyjść do sklepu ze strojami do pływania.
_Dalsza część dostępna w wersji pełnej_