-
W empik go
Baśń o królu Sałtanie - ebook
Baśń o królu Sałtanie - ebook
Odkryj magiczny świat klasycznej literatury rosyjskiej dzięki "Baśni o królu Sałtanie". Ta ponadczasowa opowieść Aleksandra Puszkina zabierze Cię w fascynującą podróż pełną niezwykłych przygód. Napisana pięknym, poetyckim językiem baśń oczaruje zarówno dzieci, jak i dorosłych, pozwalając przenieść się w świat, gdzie cuda są na porządku dziennym, a dobro zawsze zwycięża.
| Kategoria: | Dla dzieci |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8349-077-9 |
| Rozmiar pliku: | 932 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pod okienkiem trzy dziewice przędły płótno na spódnice. "Gdybym się królową stała, — rzecze jedna, — tobym dała na świat cały taki bal, że jedz tylko, pij i chwal. " — "Gdybym się królową stała, — rzecze druga, — tobym tkała tyle płótna, że do szat, miałby dosyć cały świat. " — "Gdybym ja królową była, to rycerza bym powiła z królem, na miłości znak, " — trzecia siostra rzecze tak.
Ledwie słowa te zamarły, drzwi cichutko się otwarły i trzy siostry drgnęły wnet, bo sam król do izby wszedł. Słuchał gawęd bez kłopotu, bo stał wtedy blisko płotu, lecz wyróżnił głównie tę, co mu syna powić chce.
"Dzięki ci za dobre słowo, — rzekł do trzeciej, — bądź królową, i już na wrześniowe dni bohatera powij mi. Wy zaś, siostry gołąbeczki, wyjeżdżajcie z tej ciupeczki za królową waszą w ślad, a i za mną, w inny świat! Jedna z was, gdy chce, niech przędzie, druga niech kucharką będzie".
- Rzekł i — ach! spełnione sny. — Wyszły za nim siostry trzy. — Sałtan król, nie myśląc wiele, huczne sprawił wnet wesele, a że młodą żonkę ma, uczta była że to ha! Na z słoniowej kości łoże położyli się wielmoże, a gdy wyszli z zamku bram, król z królową został sam. — W kuchni kuchta złością pluje, w tkalni tkaczka lamentuje, bo je zazdrość sroga żre, przez siostrzane gody te.
Wtem wybucha wojna sroga, Sałtan musi iść na wroga, więc choć czuje w sercu ból, żonę swoją żegna król i, nim pomknął, jak ta strzała, prosi by się szanowała. — Walczy król, nie szczędząc życia, a tu przyszedł czas powicia, i wieść poszła w świata krąg, że król syna ma, jak drąg! — I królowa nad dzieciątkiem, jak orlica nad orlątkiem, uradować ojca chce, do obozu gońca szle.
Kuchta z tkaczką, knując cicho, z starą swatką Babarychą, zdradzić swą królowę chcą, więc przejęły pismo to, i, zmienione w całej treści, szlą królowi inne wieści: "Przyszedł dziedzic, jak dla kpin, ni to córka, ni to syn, ni to żabka, ni mysiątko, lecz nieznane nam zwierzątko". Słysząc wieść, zgryziony król wrzasł do gońca: "gębę stul!" A nie mogąc się pocieszać, chciał katować go i wieszać, ale stłumił gniewy swe i sromotę taką szle: "Czekać na mnie, za nic wrzawa, sam ocenię według prawa!"
Wrócił goniec, służby wzór, składa rozkaz ten na dwór. Kuchta z tkaczką, knując cicho z babą swatką Babarychą, wlały w gońca wódki moc i ubierać każą kloc. W torbie pjany poseł niesie rozkaz w innym już zakresie i, jak spisek babi chce, sporządzony w słowa te: "Uczuwając żal głęboki, rozkazuje król — bez zwłoki wrzucić w łono morskich wód matkę i jej wstrętny płód!"
Ha: cóż począć! Rozkaz króla! Dwór z pokorą uszy stula, a że śpiesznym ma być czyn, idzie tam, gdzie z matką syn.
Objawili króla wolę, jej i dziecka marną dolę, odczytali pisma treść i wnet beczkę każą wnieść. W beczce matkę posadzili, syna też w niej zaklepili, i do morza beczkę chlup! — tam gdzie Sałtan obrał grób! —
W sinem morzu gwiazdy płoną, toczą fale wodę słoną; płyną chmury, płyną w dal, płynie beczka pośród fal. — Jak trapiona żalem wdowa, płacze w beczce tej królowa, a syn rośnie jej jak łza, co godzina, nie co dnia! Sieje matka krwawe żale, a królewicz jątrzy falę:
— Ej ty falo, falo ma! Wielką jest potęga twa; jeśli zechcesz, to masz siłę, wszystko zgładzisz, co niemiłe, każdy okręt pójdzie w toń, gdy się z gniewem zbliżysz doń. Lecz niech duszy nam nie bierze! Falo, rzuć nas na wybrzeże!
Usłyszawszy prośbę tą, wody wnet do brzegu mkną, kładą beczkę leciuteńko, fala wraca cichuteńko. Matka z synem ocaleni bujać będą po przestrzeni, bujać będą pełni werw, lecz się trza wydostać wpierw. I to martwi ich troszeczkę, bo któż im otworzy beczkę? Wtem na palce syn się wspiął, dno wypychać głową jął:
RESZTA TEKSTU DOSTĘPNA W PEŁNEJ WERSJI.