Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Baśniobór. Plaga cieni. Tom 3 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Format:
EPUB
Data wydania:
28 maja 2025
2999 pkt
punktów Virtualo

Baśniobór. Plaga cieni. Tom 3 - ebook

W Baśnioborze trwają wakacje. Seth, wbrew woli dziadka, znów przemierza las i zadaje się z satyrami. Podczas jednej z eskapad wpada na ślad dziwnej plagi: istoty światła przemieniają się w stworzenia ciemności. Zaraza rozprzestrzenia się niezwykle szybko i nie omija nawet najbardziej pokojowych gatunków. Opiekunowie Baśnioboru nie wiedzą, jak temu przeciwdziałać, i usilnie próbują odkryć przyczynę tego przerażającego zjawiska. Tymczasem Kendra dołącza do Rycerzy Świtu, organizacji walczącej ze Stowarzyszeniem Gwiazdy Wieczornej, i wyrusza na niebezpieczną misję. Musi odnaleźć kolejny artefakt, zanim zrobią to wrogowie. Rozpoczyna się wyścig z czasem, którego stawką są losy jednego z rezerwatów…

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8387-955-0
Rozmiar pliku: 2,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ I. NYPSIKI

Pewnego dusznego sierpniowego dnia Seth pędził ledwie widoczną ścieżką, wpatrując się w bujną roślinność po lewej stronie drogi. Wysokie omszałe drzewa rzucały cień na soczyste morze krzewów i paproci. Był cały mokry – z powodu tej wilgotności pot nie chciał schnąć. Co jakiś czas chłopiec oglądał się przez ramię. Denerwował go każdy najlżejszy szmer w krzakach. Baśniobór to niebezpieczny teren do samotnych wypraw, a co gorsza, Seth strasznie się bał, że ktoś go tu zobaczy, tak daleko od ogrodu.

Przez całe długie lato nabrał wprawy w potajemnych ucieczkach do lasu. Wypady z Coulterem były fajne, ale trafiały się zbyt rzadko, żeby zaspokoić apetyt na przygodę. Samotne zapuszczanie się w głąb rezerwatu miało w sobie coś szczególnego. Seth zdążył poznać las dookoła domu i choć dziadkowie się martwili, to dowiódł sam sobie, że potrafi bezpiecznie eksplorować okolicę. Aby unikać śmiertelnych zagrożeń, rzadko oddalał się od ogrodu, a także omijał miejsca, o których wiedział, że są niebezpieczne.

Dziś zrobił wyjątek.

Dziś wyruszył na potajemne spotkanie.

Mimo iż był przekonany, że dobrze zrozumiał wskazówki, to zaczynał się martwić, czy jakimś cudem nie przeoczył ostatniego znaku. Dotychczas nigdy nie szedł tą ścieżką, znajdującą się w sporej odległości od domu. Wciąż bacznie wpatrywał się w krzaki po lewej stronie szlaku.

Tego lata przez Baśniobór przewinęło się wiele osób. Podczas śniadania dziadek Sorenson poinformował Setha, Kendrę, Coultera i Dale’a, że wieczorem wrócą Warren i Tanu. Seth cieszył się na spotkanie z przyjaciółmi, ale wiedział, że im więcej par oczu w domu, tym trudniej będzie się wymknąć na samowolne wyprawy. Dziś zapewne po raz ostatni na jakiś czas miał wybrać się na taką wycieczkę.

Kiedy już tracił nadzieję, zauważył długi patyk z ogromną szyszką na czubku wbity w ziemię nieopodal ścieżki. Niepotrzebnie się martwił, że go przeoczy – znaku nie dało się z niczym pomylić. Zatrzymał się obok niego, a potem wyjął kompas z zestawu kryzysowego, odnalazł północny wschód i ruszył przed siebie, niemal prostopadle do słabo widocznej ścieżki.

Teren łagodnie się wznosił. Seth musiał ominąć jakieś kolczaste rośliny. W górze, na liściastych gałęziach, ćwierkały ptaki. W nieruchomym powietrzu unosił się motyl o dużych barwnych skrzydłach. Ponieważ chłopiec rano wypił mleko, wiedział, że to faktycznie motyl. Gdyby to była wróżka, zobaczyłby ją w prawdziwej postaci.

– Pssst! – syknął jakiś głos z krzaków. – Tutaj.

Gdy Seth się obrócił, spostrzegł satyra Dorena, który wyglądał zza krzewu o szerokich lśniących liściach. Dał znak, by chłopiec się zbliżył.

– Cześć, Doren – powiedział cicho Seth, podchodząc do satyra.

Za krzakiem krył się też Nowel. Miał nieco dłuższe rogi, nieco bardziej rude włosy i nieco bardziej piegowatą skórę niż Doren.

– Gdzie wielkolud? – spytał Nowel.

– Obiecał, że przyjdzie – zapewnił Seth. – Mendigo pracuje za niego w stajni.

– Jak się nie pojawi, to nici z umowy – zagroził Nowel.

– Bez obaw – odparł chłopiec.

– Masz towar? – spytał Doren.

Usiłował zabrzmieć nonszalancko, ale nie potrafił ukryć desperackiego spojrzenia.

– Czterdzieści osiem baterii R14 – oznajmił Seth.

Rozpiął torbę i pozwolił satyrom sprawdzić jej zawartość. Wcześniej tego lata dał im w nagrodę kilkadziesiąt baterii, ponieważ w bardzo trudnych okolicznościach pomogli mu zakraść się wraz z siostrą do domu dziadków. Satyrowie zdążyli już rozładować całą tę partię ciągłym oglądaniem telewizji na przenośnym odbiorniku.

– Doren, popatrz tylko na te baterie – wydyszał Nowel.

– Czekają nas długie godziny rozrywki! – wyszeptał jego kompan podniosłym tonem.

– Naoglądamy się sportu!

– I kryminałów, sitcomów, kreskówek, telenowel, teleturniejów, talk-show, reality show – wymieniał z uwielbieniem Doren.

– A ile tam będzie uroczych pań! – zamruczał Nowel.

– Nawet reklamy są super – dodał podniecony Doren. – Same cuda techniki!

– Gdyby Stan się dowiedział, nieźle by się wkurzył – wymamrotał wesoło drugi satyr.

Seth zdawał sobie sprawę, że to prawda. Dziadek Sorenson dokładał wszelkich starań, żeby do rezerwatu trafiało jak najmniej zdobyczy techniki. Chciał uchronić magiczne stworzenia przed wpływem nowoczesności. Nawet u siebie w domu nie miał telewizora.

– No to gdzie złoto? – zapytał chłopiec.

– Już niedaleko – odparł Nowel.

– Odkąd Neron przeniósł gdzieś swoje zbiory, znacznie trudniej je zdobyć – wyjaśnił Doren przepraszającym tonem.

– To znaczy niełatwo znaleźć takie dostępne – sprostował jego towarzysz. – Bo w Baśnioborze jest dużo skarbów, o których wiemy.

– Ale zazwyczaj są albo chronione, albo obłożone klątwą. Na przykład znamy wspaniały składzik klejnotów schowanych w jamie pod pewnym głazem. Proszę bardzo, można je sobie wziąć, jeśli ktoś ma ochotę na nieuleczalną infekcję skóry.

– Jest też bezcenna kolekcja pozłacanej broni w zbrojowni strzeżonej przez rodzinę mściwych ogrów – dodał Nowel.

– Ale niedaleko znajduje się sporo łatwo dostępnego złota – zapewnił Doren.

– A mnie wciąż się wydaje, że należy mi się wyższa zapłata, skoro muszę wam pomóc je zdobyć – poskarżył się chłopiec.

– Ejże, Seth, nie bądź niewdzięczny! – skarcił go Nowel. – Ustaliliśmy cenę, a ty na nią przystałeś. Uczciwy układ. Wcale nie musisz nam pomagać. Możemy odwołać transakcję.

Seth zerkał to na jednego kozła, to na drugiego. Westchnął, po czym zapiął torbę.

– Chyba masz rację. Za duże ryzyko.

– Albo może podbijmy twoją prowizję na przykład o dwadzieścia procent – wypalił Nowel, kładąc włochatą rękę na torbie.

– Trzydzieści – odparł chłodno Seth.

– Dwadzieścia pięć – skontrował satyr.

Chłopiec ponownie rozpiął suwak.

Doren klasnął w dłonie i zatupał kopytami.

– Kocham happy endy.

– Będzie po wszystkim dopiero wtedy, gdy dostanę złoto – przypomniał Seth. – Na pewno będzie moje? Nie muszę się bać wściekłych trolli?

– Ani klątw – dodał Nowel.

– Ani potężnych istot żądnych odwetu – obiecał Doren.

Seth skrzyżował ręce na piersiach.

– To po co wam moja pomoc?

– Ten składzik to kiedyś była darmocha – wyjaśnił Nowel. – Najłatwiejsza forsa w całym Baśnioborze. Przy wsparciu twojego przerośniętego ochroniarza znowu będzie na wyciągnięcie ręki.

– Hugo nikogo nie będzie musiał pobić, prawda? – upewnił się chłopak.

– Spoko – odparł satyr. – Już to omawialiśmy. Golem nie skrzywdzi nawet muchy.

Doren uniósł dłoń.

– Słyszycie? Ktoś tu idzie.

Seth nic nie słyszał. Nowel zaczął węszyć.

– To golem – oznajmił.

Po kilku chwilach chłopiec wyczuł ciężkie kroki zbliżającego się Hugona. Wkrótce olbrzym się pojawił. Przebijał się przez zarośla. Potężny golem o proporcjach małpy człekokształtnej, ulepiony z ziemi, gliny i kamienia, miał nieproporcjonalnie duże dłonie i stopy. Obecnie jedno ramię było nieco krótsze niż drugie. Stracił kończynę w starciu z Ollochem Żarłocznym i mimo częstych kąpieli błotnych ręka jeszcze nie do końca odrosła.

Golem przystanął. Górował nad Sethem oraz satyrami, którzy sięgali mu ledwo do klatki piersiowej.

– Set – zamruczał głębokim głosem, brzmiącym tak, jakby tarły o siebie wielkie kamienie.

– Cześć, Hugo – odrzekł chłopiec.

Golem dopiero od niedawna próbował wymawiać proste słowa. Rozumiał wszystko, co się do niego mówiło, ale sam bardzo rzadko się odzywał.

– Miło cię widzieć, dryblasie. – Doren uśmiechnął się szeroko i wesoło pomachał mu na powitanie.

– Będzie robił, co trzeba? – spytał Nowel półgębkiem.

– Nie musi się mnie słuchać – powiedział Seth. – Formalnie nie mam nad nim kontroli tak jak dziadkowie. Ale uczy się samodzielnie podejmować decyzje. Przez wakacje wypuszczamy się we dwóch na różne wyprawy. Zwykle zgadza się na wszystko, co proponuję.

– Może być – stwierdził Doren. Klasnął i zatarł ręce. – Nowel, mój współposzukiwaczu złota, wygląda na to, że znowu rozkręcimy interes.

– Kiedy mi w końcu wyjaśnicie, co tu robimy? – spytał Seth błagalnym tonem.

– Słyszałeś kiedyś o nypsikach? – odrzekł Nowel.

Chłopiec zaprzeczył ruchem głowy.

– Takie maleństwa – rozwinął myśl Doren. – Najmniejsi przedstawiciele magicznego ludu.

Obaj satyrowie wyczekująco przyglądali się Sethowi, ale on znów pokręcił głową.

– Są najbliżej spokrewnione ze skrzatami, ale jeszcze mniejsze – wyjaśnił Nowel. – Jak wiesz, skrzaty to eksperci w reperowaniu, wykorzystywaniu gotowych materiałów i kreatywnym recyklingu. Nypsiki także są mistrzami rzemiosła, ale wolą zaczynać od zera. Pozyskują surowce ze źródeł naturalnych.

Doren nachylił się do ucha Setha.

– Fascynują je błyszczące metale i kamienie – szepnął w zaufaniu. – Mają smykałkę do znajdowania takich rzeczy.

Nowel puścił oko.

Chłopiec założył ręce na piersiach.

– A niby dlaczego nie miałyby potem odebrać swojego skarbu?

Satyrowie parsknęli śmiechem. Seth zmarszczył brwi. Nowel położył mu dłoń na ramieniu.

– Seth, nypsiki są o takie duże. – Kciukiem i palcem wskazującym odmierzył mniej więcej centymetr.

Doren parsknął, usiłując powstrzymać się od śmiechu.

– Nie potrafią latać i nie dysponują magią ofensywną.

– W takim razie dalej nie rozumiem, po co wam moja pomoc – stwierdził Seth.

Kozły przestały chichotać.

– No bo owszem, mają pewien przydatny talent: potrafią budować pułapki i sadzić niebezpieczne rośliny – wytłumaczył Doren. – Najwyraźniej maluchom nie spodobało się, że egzekwujemy sobie z Nowelem daninę, więc się obwarowały, żebyśmy się do nich nie dostali. Ale dzięki Hugonowi bez trudu sforsujemy zabezpieczenia.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij