- W empik go
Battle Cry of Freedom Historia Wojny Secesyjnej - ebook
Battle Cry of Freedom Historia Wojny Secesyjnej - ebook
Zdobywca nagrody Pulitzera
"Najlepsze jednotomowe opracowanie dotyczące wojny [secesyjnej] oraz jej przyczyn".
- the Washington Post Book World
Zawierające nowe posłowie od autora, to nowe wydanie zdobywcy nagrody Pulitzera, "Battle Cry of Freedom" wciąż bez wątpienia pozostaje najlepszym jednotomowym opracowaniem historii wojny secesyjnej. Płynna narracja Jamesa McPhersona w pełni łączy wydarzenia polityczne, społeczne i wojskowe, które wypełniały dwie dekady od wybuchu jednej wojny w Meksyku do zakończenia drugiej pod Appomatox.
"Najlepsze jednotomowe opracowanie [okresu wojny secesyjnej] jakie zdarzyło mi się czytać. W zasadzie może być najlepszym do tej pory wydanym... Pisarstwo historyczne najwyższych lotów".
- Hugh Brogan, The New York Times Review
"Zręcznie napisana, wdzięcznie skomponowana, bogato uargumentowana i trzymająca w napięciu... jako opowiadana historia jest bezkonkurencyjna. Pełna szczegółów i cytatów, oparta na solidnie opracowanych wnioskach... Najlepsza historia wojny secesyjnej jaką wciśnięto w jedną okładkę".
- Los Angeles Times Book Review
"Natychmiast zajęła swoje miejsce jako najlepsze jednotomowe opracowanie przyczyn wojny secesyjnej i jej przebiegu... wspaniale opowiedziana i elegancko napisana historia".
- The Philadelphia Inquirer
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-7889-623-4 |
Rozmiar pliku: | 11 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Oryginalne słowa i muzyka tego skocznego utworu zostały napisane latem 1862 r. przez George’a F. Roota, jednego z wiodących kompozytorów wojny secesyjnej na Północy. Melodia tak wpadała w ucho, że południowy kompozytor H. L. Schreiner i pisarz W. H. Barnes zaadaptowali ją dla Konfederacji. Różne wersje stawały się popularne po obu stronach linii Masona-Dixona. Poniżej przedstawiono trzecią zwrotką i refren każdej wersji.
Unia:
We will welcome to our numbers the loyal, true and brave.
Shouting the battle cry of Freedom!
And although they may be poor, not a man shall be a slave.
Shouting the battle cry of Freedom!
The Union forever! Hurrah, boys, hurrah!
Down with the traitors, up with the stars.
While we rally round the flag, boys, we rally once again.
Shouting the battle cry of Freedom!
Konfederacja:
They have laid down their lives on the bloody battle field.
Shout, shout the battle cry of Freedom!
Their motto is resistance – „To the tyrants never yield!”.
Shout, shout the battle cry of Freedom!
Our Dixie forever! She’s never at a loss!
Down with the eagle and up with the cross.
We’ll rally‚ round the bonny flag, we’ll rally once again.
Shout, shout the battle cry of Freedom!PRZEDMOWA DO WYDANIA POLSKIEGO
(…) that government of the people, by the people, for the people,
shall not perish from the earth
A. Lincoln, Gettysburg, 19 listopada 1863 r.
Książka, która leży teraz przed czytelnikiem, nie wymaga specjalnego przedstawienia. Battle Cry of Freedom stanowi jedno z najlepszych anglojęzycznych i najlepsze dostępne w języku polskim źródło wiedzy o przyczynach, które doprowadziły do wybuchu wojny secesyjnej oraz o jej przebiegu – nie tylko na płaszczyźnie wojskowej, ale także ekonomicznej i społecznej. Oczywiście nie należy się spodziewać, że czytelnik znajdzie tu szczegółowe i obszerne opisy poszczególnych kampanii czy bitew. Autor traktuje ten okres jako jedną całość i opisuje działania wojskowe na tyle szczegółowo, na ile jest to konieczne do zrozumienia ich wpływu na wydarzenia w obszarze polityki, jak również do zrozumienia decyzji politycznych stojących za działaniami wojskowymi. James McPherson pomimo skromnej, jak na obejmowane ramy czasowe objętości dzieła zdołał przedstawić ten niezwykle istotny dla historii Stanów Zjednoczonych okres w sposób szczegółowy, a równocześnie przystępny dla czytelnika, który na co dzień nie jest pasjonatem historii. Nie bez powodu książkę nagrodzono Nagrodą Pulitzera.
Książka oparta jest nie tylko na głównych materiałach źródłowych, takich jak „Oficjalne Dzienniki…”, czy szeroko wykorzystywane czterotomowe dzieło Battles and Leaders of American Civil War, ale także o szereg innych materiałów wydanych drukiem, a często także o wyszukiwane przy dużym nakładzie prac badawczych rękopisy czy pozycje książkowe udostępnione autorowi jeszcze przed ich oficjalnym wydaniem. Mimo swojego wieku (pierwsze wydanie ukazało się w 1988 r.) i postępu w badaniach i ocenie wojny secesyjnej – postępu, który zapewne nie doczeka się swojego końca – książka wciąż zachowuje świeżość i umożliwia pełne spojrzenie na wojnę secesyjną jako konflikt, który dogłębnie zmienił Stany Zjednoczone. Sam autor pisząc posłowie do tego wydania stwierdził, że ponowne pisanie czy przeredagowywanie stanowiącej zamkniętą całość książki mija się z celem, a on sam z dużą satysfakcją zauważa, że wiele ukazujących się w ostatnim okresie prac potwierdza lub uzupełnia wnioski, jakie wyciągał pisząc Battle Cry…Ponadto czytelnik w większym stopniu zainteresowany zagadnieniami poruszanymi przez autora znajdzie w książce bogatą – choć i tak niewyczerpującą tematu – bibliografię.
Książka przede wszystkim może stanowić zarówno doskonały wstęp do zapoznania się z tym okresem historii Stanów Zjednoczonych, jak również daje możliwość usystematyzowania już posiadanych wiadomości. Jest to książka, która z pewnością powinna znaleźć się na półkach osób chcących poszerzać swoją wiedzę o tym okresie zanim sięgną po inne, bardziej szczegółowe pozycje. Warto też wziąć pod uwagę, że co do zasady publikowane do tej pory w Polsce pozycje dotyczące wojny secesyjnej obracają się prawie wyłącznie wokół kwestii wojskowych, zaniedbując wszelkie pozostałe lub też traktując o nich bardzo ogólnikowo. Tłumacząc książkę opierałem się przede wszystkim na dwóch źródłach zewnętrznych – Biblii Tysiąclecia, gdy zachodziła konieczność odwołania się do ksiąg Starego i Nowego Testamentu oraz dostępnym na stronach Sejmu RP tłumaczeniu Konstytucji Stanów Zjednoczonych, gdy w tekście pojawiały się fragmenty konstytucji i poprawek do niej, aby zachować spójność tłumaczenia z dotychczas funkcjonującym w języku polskim. Ponadto starałem się zachowywać spójność tłumaczenia z dotychczas publikowanymi w Polsce pozycjami dotyczącymi wojny secesyjnej.
Pozostaje mi tylko życzyć czytelnikowi przyjemnej lektury.
Michał StępowskiWSTĘP OD REDAKCJI
Żaden okres w historii Stanów Zjednoczonych nie jest bardziej wymagający od historyków niż ten wojny secesyjnej. Aby sprostać temu wyjątkowemu wyzwaniu, wszyscy klasyczni autorzy uciekali się do wielotomowych rozwiązań. To Allana Nevinsa na przykład, wymagało ośmiu wielkich tomów, a inne miały taką samą objętość, nawet nie siląc się na próbę bycia spójnymi. Jednym ze znaczących osiągnięć obecnego przedsięwzięcia jest fakt, że autor zdołał opisać ten okres tak dokładnie i cudownie, mieszcząc się w okładkach jednego tomu. Oczywiście jest to duży tom i prawdopodobnie będzie największym z dziesięciu tomów w Oxfordzkiej Historii Stanów Zjednoczonych. To, że pomimo tego jednak obejmuje swoim zasięgiem najkrótszy okres zmusza do pewnego komentarza ze strony redakcji.
Po pierwsze spojrzenie na różnicę pomiędzy długością książki i krótkością okresu historycznego. Niewiele istnieje powiązań pomiędzy wagą, złożonością i ilością wydarzeń historycznych oraz okresem, w jakim zachodzą. Niektóre wydarzenia o kolosalnych konsekwencjach wymagają wieków, zanim dojrzeją; inne, o nie mniejszej wadze, zachodzą z oszałamiającą prędkością. Tu oczywiście mamy do czynienia z historią tego drugiego rodzaju. W swojej przedmowie do niniejszej książki James McPherson mówił o pokoleniu wojny secesyjnej jako o tym, które „przeszło przez doświadczenia, w których czas i świadomość osiągnęły nowe wymiary”. Te wymiary muszą być brane pod uwagę przez historyków zapisujących te doświadczenia. Jeśli uczestnicy wydarzeń mieli możliwość „przeżycia całego życia w trakcie roku”, historycy mogą oczywiście zapełnić więcej kart i rozdziałów, aby w pełni oddać takie lata. To także pozwala zrozumieć, dlaczego o tych konkretnych latach napisano więcej, niż o jakichkolwiek innych w historii Stanów Zjednoczonych. Więcej napisane, więcej bardziej odkryte, więcej pytań i kontrowersji, którym muszą stawiać czoła późniejsi historycy.
Biorąc pod uwagę swobodę dopuszczaną ilością stron, czy nie jest nierozsądnym oczekiwanie bardziej złożonego potraktowania wszystkich aspektów i wątków okresu historycznego? Normalnie, tak. Ale ponownie – trudno ten okres nazwać zwyczajnym. To, co można nazwać w nim normalnością, składa się głównie z kontynuacji znajomych wątków historii Stanów Zjednoczonych: ekspansji na zachód i osadnictwa, walk z Indianami i ich wypierania, gospodarczego wzrostu i rozwoju, fal migracji z Europy, zmagań dyplomatycznych. Żadnego z tych klasycznych elementów nie brakuje w okresie wojny secesyjnej i wszystkim poświęcono pewną uwagę na tych stronach, ale z konieczności są one podrzędne w stosunku do nadrzędnych wydarzeń lub scalone z nimi. Trudno sobie wyobrazić historyka przy zdrowych zmysłach, który zatrzymałby się między hukiem dział Gettysburga i upadkiem Vicksburga, aby wcisnąć tam rozdział poświęcony zmianom w kolonizacji Zachodu. Podobnie jak inni historycy zaangażowani w tworzenie Oxfordzkiej Historii, McPherson poczynił ustalenia z autorami poprzednich i kolejnych tomów, aby uzgodnić odpowiedzialność za opisanie pokrywających się tematów.
Z okresów opisywanych przez niniejszą serię nie ma żadnego, w którym Amerykanie nie byliby zaangażowani w tę czy inną wojnę. Dwie z nich są nazywane światowymi – trzy, jeśli wliczymy jedną w XVIII w. Co można więc powiedzieć, aby usprawiedliwić wyjątkową uwagę i miejsce poświęcone tej konkretnej wojnie? Pod ręką mieliśmy liczne kryteria pozwalające porównać skalę konfliktów. Pośród nich jest liczba zaangażowanych żołnierzy czy okrętów, długość konfliktu, koszt, zdobyte i utracone cele i tak dalej. Jednym, prostym miernikiem jest wysokość poniesionych strat. Po opisaniu scen o zmierzchu 17 września 1862 r., po bitwie nad Antientam, jak zwano ją na Północy czy też pod Sharpsburgiem, jak znano ją na Południu, McPherson pisze:
„Straty nad Antientam czterokrotnie przewyższyły straty poniesione przez amerykańskich żołnierzy na plażach Normandii 6 czerwca 1944 r. Ponad dwukrotnie więcej Amerykanów straciło życie jednego dnia pod Sharpsburgiem, niż padło ich w wojnie 1812 r., wojnie z Meksykiem i wojnie hiszpańsko-amerykańskiej łącznie”.
I wreszcie, straty wśród amerykańskich żołnierzy w wojnie secesyjnej przekroczyły łączne straty we wszystkich konfliktach w jakich kraj wziął udział, wliczając w to obie wojny światowe. Pytanie o zasadność wielkości opracowania poświęconego wydarzeniom wojskowym tego okresu może zostać ponownie rozpatrzone w świetle tych faktów.
C. Vann WoodwardPRZEDMOWA
Obie strony wojny secesyjnej twierdziły, że walczą o wolność. Południe, mówił Jefferson Davis w 1863 r., zostało „zmuszone do chwycenia za broń, aby bronić praw politycznych, wolności, równości i suwerenności stanów, które są dziedzictwem opłaconym krwią rewolucji naszych przodków”. Lecz jeśli Konfederacji powiedzie się ten zryw, twierdził Abraham Lincoln, zniszczy to Unię, „zrodzoną w wolności” przez tychże przodków jako „ostatnią nadzieję” dla zachowania republikańskich wolności na świecie. „Musimy w końcu rozstrzygnąć” mówił Lincoln w 1861 r., „czy w wolnym rządzie mniejszość ma prawo do obalania rządu kiedy będzie miała na to ochotę”.
Północni publicyści wyszydzali twierdzenie Konfederatów, jakoby walczyli za wolność. „Ich mottem”, deklarował poeta i redaktor William Cullen Bryant, „nie jest wolność, lecz niewola”. Lecz Północ z początku nie walczyła, aby uwolnić niewolników. „Nie zamierzam, bezpośrednio czy pośrednio, mieszać się w kwestię niewolnictwa w stanach, w których istnieje”, powiedział Lincoln na początku konfliktu. Kongres znaczącą większością głosów przyjął to samo stanowisko w lipcu 1861 r. Nie minął jednak rok, gdy zarówno Lincoln, jak i Kongres zdecydowali się uczynić wyzwolenie niewolników polityką wojenną Unii. Do czasu Przemówienia Gettysburskiego¹, Północ walczyła o „odrodzenie idei wolności”, aby przekształcić Konstytucję, napisaną przez ojców-założycieli, zgodnie z którą Stany Zjednoczone stały się największym na świecie krajem niewolniczym, w kartę emancypacji dla republiki, w której, jak głosiła północna wersja, „The Battle Cry of Freedom”, „nikt nie będzie niewolnikiem”.
Wielorakie znaczenie niewolnictwa i wolności, oraz to, jak zmieniały się i przekształcały w tyglu wojny, stanowi główny temat tej książki. Ten sam tygiel stopił wiele stanów związanych luźno w federalną Unię ze słabym rządem w nowy Naród, wykuty w ogniu wojny, w której straciło życie więcej Amerykanów, niż we wszystkich innych wojnach toczonych przez ten kraj w historii².
Amerykanie ery wojny secesyjnej żyli w czasach, w których historia i świadomość wkraczały na nowe tory. „To potworne, krytyczne, niespokojne dni, w których decyduje się przyszłość kontynentu na następne dekady” pisał jeden ze współczesnych w zdaniu podobnym do niezliczonych innych, pojawiających się w pamiętnikach i listach wojny secesyjnej. „Uniesienie wojną i zainteresowanie w jej wydarzeniach przyćmiły wszystko inne. Nie myślimy ani nie mówimy o niczym innym”, pisał wirginijski radykał Edmund Ruffin w sierpniu 1861 r., twierdzenie powtórzone trzy dni później przez jankeskiego pisarza Ralpha Waldo Emersona: „Wojna... urosła do takich rozmiarów, że grozi pochłonięciem nas wszystkich – żadne zajęcie jej nie wykluczy i żadna pustelnia nie pozwoli nam się skryć”. Konflikt „ścisnął w kilka lat emocje całego życia”, pisał cywil z Północy w 1865 r. Po Gettysburgu generał George Meade powiedział swojej żonie, że w ciągu ostatnich dziesięciu dni „przeżył równie wiele, co przez ostatnie trzydzieści lat”. Z dalekiego Londynu, gdzie służył ojcu jako prywatny sekretarz w amerykańskiej ambasadzie, młody Henry Adams zastanawiał się, „czy kiedykolwiek ktokolwiek z nas będzie w stanie zadowolić się życiem w pokoju i lenistwie. Nasze pokolenie zostało poruszone od najniższych warstw a w jego historii jest coś, co wywrze piętno na każdym jego przedstawicielu, dopóki wszyscy nie spoczniemy w grobie. Nie możemy być zwyczajni... Niektórzy każdego dnia, bez zastanowienia, przeżywają to, co w innych czasach byłoby dziełem roku czy nawet życia”. W 1882 roku Samuel Clemens stwierdził, że wojna secesyjna wciąż pozostaje centrum tożsamości Południa; pozostaje tym, czym „Anno Domini jest gdziekolwiek indziej; liczą od niej upływ czasu”. Trudno być zaskoczonym, pisał Twain, gdyż „wojna wyrwała instytucje, które przetrwały wieki... zmieniła życie społeczne połowy kraju i odcisnęła swoje piętno tak mocno na całym narodzie, że jej wpływu nie można oszacować przed upływem dwóch czy trzech pokoleń”.
Minęło pięć pokoleń, a wojna wciąż w nas tkwi. Setki „Okrągłych Stołów Wojny Secesyjnej” czy Stowarzyszeń Lincolna” kwitną. Każdego roku tysiące Amerykanów przywdziewa szare lub granatowe mundury i chwyta za repliki karabinów Springfielda, aby odtwarzać bitwy wojny secesyjnej. Pół tuzina popularnych i profesjonalnych magazynów historycznych wciąż kontynuuje zapisywanie każdego dostrzegalnego aspektu wojny. Setki książek dotyczących konfliktu spływa z pras drukarskich każdego roku, powiększając rzeszę ponad 50 000 tytułów, które czynią – z dużą przewagą – wojnę secesyjną najczęściej opisywanym wydarzeniem w amerykańskiej historii. Niektóre z tych książek – szczególnie wielotomowe serie o okresie wojny secesyjnej – osiągnęły status klasyki: siedmiotomowa „Historia Stanów Zjednoczonych” Jamesa Forda Rhodesa, od kompromisu w 1850 r. do kompromisu w 1877 r.; czterotomowe dzieło Ordeal of the Union Allana Nevinsa, od 1847 do 1861 r. i kolejne cztery tomy The War for the Union; 600-stronicowe studium Davida M. Pottera The Impending Crisis 1848-1861; trzy tomy o Armii Potomaku Brude’a Cattona (Mr. Lincoln’s Army; Glory Road i A Stillness at Appomattox), jego kolejne trzy tomy, Centennial History of the Civil War plus dwa tomy opisujące wojenną karierę Ulyssesa S. Granta; wspaniała biografia R. E. Lee Douglasa Southalla Freemana wraz z trzema dodatkowymi tomami Lee’s Lieutenants oraz The Civil War Shelby’ego Foote’a, trzy ogromne tomy, liczące razem niemal trzy tysiące stron.
Obok tych monumentalnych dzieł, niniejsza próba zebrania wojny i jej przyczyn w pojedynczej książce wygląda zaiste skromnie. Pomimo to spróbowałem połączyć wydarzenia polityczne i wojskowe tego okresu z ważnymi społecznymi i ekonomicznymi przemianami, aby utworzyć gładką sieć łączącą dotychczasową wiedzę z moimi własnymi badaniami i interpretacjami. Z wyjątkiem rozdziału I, który kreśli zarys społeczeństwa amerykańskiego i jego ekonomii w połowie lat 50-tych XIX wieku, wybrałem styl narracyjny, aby opowiedzieć swoją historię i wskazać jej morał. Wybór wypływa nie tylko z ogólnego kształtu Oxford History, ale także z mojego przekonania, jak najlepiej spisać historię tych lat kolejnych kryzysów, gwałtownych zmian, dramatycznych wydarzeń i dynamicznych transformacji. Podejście tematyczne nie oddałoby tego dynamizmu, złożonych relacji przyczyn i skutków, intensywności doznań – szczególnie w okresie czterech lat wojny, gdy wydarzenia w wielu obszarach działy się prawie równocześnie i wpływały na siebie tak potężnie i natychmiastowo, że dawały ich uczestnikom wrażenie przeżywania całego życia w rok.
Jako przykład: równoczesnej inwazji Konfederatów na Maryland i Kentucky późnym latem 1862 r. towarzyszyły intensywne działania dyplomatyczne, prowadzące do ewentualnej interwencji europejskiej w wojnie, decyzja Lincolna o wydaniu proklamacji emancypacyjnej, anty-czarne i anty-poborowe zamieszki czy wprowadzenie prawa wojennego na Północy oraz nadzieje Pokojowych Demokratów na przejęcie kontroli nad Kongresem Unii w jesiennych wyborach. Każde z tych wydarzeń wpływało na inne; żadne nie może być zrozumiane w oderwaniu od pozostałych. Tematyczne podejście, które odrębnie opisywałoby wydarzenia wojskowe, dyplomację, niewolnictwo i wyzwolenie, antywojenne niepokoje i wolności obywatelskie oraz politykę Północy w osobnych rozdziałach, zamiast scalać je razem tak, jak ja to uczyniłem, pozostawiłoby czytelnika nieświadomego, czemu bitwa nad Antientam była tak kluczowa dla wyniku wszystkich pozostałych wydarzeń.
Waga Antientam oraz wielu innych bitew w decydowaniu o „przyszłości kontynentu na następne dekady” usprawiedliwia także przestrzeń oddaną w tej książce na działania wojskowe. Większość rzeczy, które uważamy za ważne w tym okresie historii amerykańskiej – los niewolnictwa, struktura społeczeństwa, zarówno na Północy, jak i na Południu, kierunek amerykańskiej ekonomii, los rywalizujących nacjonalizmów na Północy i Południu, definicję wolności czy samo przetrwanie Stanów Zjednoczonych – spoczywało na barkach tych wymęczonych ludzi w granacie i szarości, którzy rozstrzygali to w ciągu czterech lat walk, których zaciętość nie miała sobie równych w świecie Zachodu od czasów wojen napoleońskich do I wojny światowej.
Najprzyjemniejszą częścią pisania książki jest wyrażanie wdzięczności ludziom i instytucjom, które pomogły autorowi. Zasoby Biblioteki Firestone na Uniwersytecie Princeton oraz Biblioteki Henry’ego E. Huntingtona w San Marino, Kalifornia, zapewniły mi większość materiałów, na których oparta jest niniejsza książka. Rok w Centrum Studiów Zaawansowanych na Wydziale Nauk Behawioralnych w Stanford, gdzie powstała część książki, dopełnił wcześniejszy rok prac badawczych w Huntington, dając mi możliwość i czas na czytanie, analizę i pisanie o erze wojny secesyjnej. Te dwa bogate i owocne lata w Kalifornii zostały sfinansowane częściowo przez Uniwersytet Princeton, częściowo przez Narodowy Fundusz dla Nauk Humanistycznych a częściowo przez Bibliotekę Huntingtona i Centrum Studiów Behawioralnych. Im wszystkim jestem szczególnie wdzięczny za wsparcie, jakiego udzielili przy powstawaniu Battle Cry of Freedom. Swoją wdzięczność wyrażam także Gardnerowi Lindzey, Margaret Amara oraz pracownikom Centrum Studiów Behawioralnych, którzy umożliwili mi dostęp do bogactw bibliotek Stanford i Berkeley. Pracownicy Kolekcji Manuskryptów w Bibliotece Kongresu oraz Richard Sommers, archiwista-historyk w Instytucie Historii Wojskowej Armii Stanów Zjednoczonych w Carlisle, Pensylwania, zapewnili mi wszelką pomoc w trakcie moich wizyt w tych wspaniałych zbiorach. Dziękuję także pracownikom działów fotografii i druku w bibliotekach, gdzie pozyskiwałem fotografie ilustrujące książkę. Armisteadowi Robinsonowi winien jestem głęboką wdzięczność za pozwolenie na cytowanie z rękopisu niewydanej jeszcze książki Bitter Fruits of Bondage.
George Fredrickson czytał pierwszą wersję książki i oferował bezcenne rady ku jej poprawieniu, podobnie jak mój kolega Allan Kulikoff, który przeczytał rozdziały 1 i 20. Seldon Meyer, Starszy Wiceprezes Drukarni Uniwersytetu w Oxfordzie pracował przy projekcie od samego początku i prowadził do końca swoją pewną ręką. Redaktor Leona Capeless w Oxfordzie nadała ostatni błysk rękopisowi swoją staranną redakcją i miłym słowem zachęty. Vannowi Woodwardowi zawdzięczam więcej, niż jestem w stanie wyrazić. Nauczyciel, przyjaciel, naukowiec, redaktor, kierował moim dojrzewaniem jako historyka przez prawie trzydzieści lat, dając mi najlepszy przykład mistrzowskiego rzemiosła i czyniąc więcej niż ktokolwiek inny dla ukazania się tej książki. Williemu Lee Rose zawdzięczam także wiele jako przyjacielowi i jako współ-absolwentowi studiów na Uniwersytecie Johna Hopkinsa. Uczynił więcej niż ktokolwiek inny – za wyjątkiem Vanna – aby wtajemniczyć mnie w sekrety gildii.
Bez miłości i wsparcia mojej żony Patricii to dzieło nigdy by nie powstało. Nie tylko wspierała mnie w części badań i czytała pierwsze wersje książki swoim wnikliwym okiem, szukając mylnych lub niejasnych argumentów; dołączyła także do mnie w męczącym, ale kluczowym zadaniu korekty oraz zasugerowała tytuł. Wreszcie Jenny i Dahlii oraz jej przyjaciołom ślę ciepłe podziękowania za pomoc w zrozumieniu potencjału oraz problemów kawalerii wojny secesyjnej.
J. M. M.
Princeton
Czerwiec 1987PROLOG: Z PAŁACÓW MONTEZUMY
Rankiem, 14 września 1847 r., słońce jasno świeciło poprzez mgiełkę Mexico City. Łagodna bryza zaczęła zwiewać zapach prochu unoszący się w powietrzu po krwawej bitwie pod Chapultepec. Nieogoleni i zakurzeni żołnierze Armii Stanów Zjednoczonych w obszarpanych mundurach wkroczyli na Plac Broni, uformowali nierówną linię i stali w znużonym „baczność”, gdy podziurawiona od kul flaga amerykańska wznosiła się ponad starożytną stolicę Azteków. Cywile spoglądali na to w rozczarowanym zdumieniu. Czy to ci obdarci gringos byli ludźmi, którzy rozproszyli wspaniałe zastępy Santa Anny?
Nagle z ulicy dobiegającej do placu buchnęły dźwięki wojskowej muzyki. Beztroscy dragoni z dobytymi szablami przecwałowali na środek placu, eskortując wspaniałego ogiera, dosiadanego przez wysokiego generała, olśniewającego we wspaniałym mundurze, ze złotymi epoletami i ozdobionym białymi piórami kapeluszem. Wśród Meksykanów rozległy się spontaniczne oklaski. Jeśli już musieli znosić upokorzenie kapitulacji to woleli, aby ich zwycięzcy wyglądali przyzwoicie. Gdy kapela wygrywała Yankee Doodle oraz Hail to the Chief generał Winfield Scott zsiadł z konia i przyjął formalną kapitulację miasta. Marines w mundurach przepasanych na krzyż wkrótce patrolowali Pałace Montezumy, podczas gdy w pobliskim Guadelupe Hidalgo amerykański wysłannik Nicholas Trist negocjował traktat, który miał powiększyć terytorium Stanów Zjednoczonych o prawie jedną czwartą i okroić terytorium Meksyku o połowę. Przez poprzednich szesnaście miesięcy siły amerykańskie, dowodzone przez generałów Scotta i Zacharego Taylora wygrały dziesięć większych bitew, większość z nich przeciwko większym armiom meksykańskim broniącym umocnionych pozycji. Diuk Wellington uznał kampanię Scotta przeciwko Mexico City za najwspanialszą w historii nowoczesnej wojskowości.
Ten triumf wieńczyły jednak paradoksy i sprzeczności. Wojna została rozpoczęta przez prezydenta Demokratów w interesie ekspansji terytorialnej, a sprzeciwiali jej się Wigowie, których antywojenne stanowisko pozwoliło im na zdobycie kontroli nad Kongresem w wyborach w 1846 r. Pomimo tego dwóch dowódców zwycięskiej wojny było Wigami. Demokratyczny prezydent James K. Polk zwolnił wigowskiego generała Scotta z dowodzenia po tym, jak ten nakazał oddanie pod sąd polowy dwóch generałów Demokratów, którzy rozsiewali w prasie pogłoski, przypisując sobie chwałę amerykańskiego zwycięstwa. Prezydent odwołał własnego wysłannika, gdyż ten wydawał się zbyt ugodowy w stosunku do Meksykanów. Trist zignorował to i wynegocjował traktat, który uzyskiwał od Meksyku wszystko, czego Polk pierwotnie chciał, lecz mniej niż miał na to ochotę obecnie. Polk pomimo tego wysłał traktat do Senatu, gdzie koalicji Wigów, którzy nie chcieli terytoriów Meksyku i Demokratów, którzy chcieli ich więcej, zabrakło czterech głosów, aby go odrzucić. Antywojenna partia nominowała bohatera wojennego, Zacharego Taylora na prezydenta w 1848 r. i wygrała; ta sama partia nominowała bohatera wojennego Winfielda Scotta cztery lata później i przegrała. Kongresmani z północnych stanów usiłowali wprowadzić zastrzeżenie zabraniające niewolnictwa na terenach zdobytych w wojnie, gdzie dwie trzecie ochotników nadeszło ze stanów niewolniczych. Zachary Taylor był posiadaczem niewolników, lecz gdy został prezydentem sprzeciwiał się rozszerzaniu się niewolnictwa. Rozdźwięk wywołany przez wojnę z Meksykiem wybuchł piętnaście lat później w dużo większym konflikcie, którego późniejszy bohater wojenny został wybrany prezydentem dwie dekady po tym, jak jako porucznik Sam Grant, pomógł wygrać decydującą bitwę pod Chapultepec w wojnie, którą uważał za „jedną z najbardziej niesprawiedliwych toczonych kiedykolwiek przez naród silniejszy przeciwko słabszemu”¹.
Skłóceni Amerykanie wygrali wojnę z Meksykiem, ponieważ ich przeciwnik był jeszcze bardziej podzielony. Wygrali także ze względu na skuteczność i zapał swoich mieszanych dywizji ochotników i sił regularnych, a przede wszystkim, ze względu na profesjonalizm i odwagę swoich młodszych oficerów. Kompetencja tych młodych ludzi niosła za sobą jednak ostateczną ironię wojny z Meksykiem, gdyż wielu spośród najlepszych z nich miało w kolejnej wojnie walczyć przeciwko sobie. W sztabie Scotta służyło razem dwóch świetnych poruczników, Pierre G. T. Beauregard i George B. McClellan. Śmiały zwiad kapitana Roberta E. Lee za liniami wroga przygotował drogę do dwóch kluczowych amerykańskich zwycięstw. W jednym ze swoich raportów kapitan Lee chwalił porucznika Granta. Ten otrzymał oficjalne podziękowania za rolę jaką odegrał w ataku na Mexico City. Podziękowania wręczył mu porucznik John Pemberton, który szesnaście lat później miał skapitulować przed Grantem w Vicksburgu. Porucznicy James Longstreet i Winfield Scott Hancock walczyli ramię w ramię pod Churubusco; szesnaście lat później Longstreet dowodził atakiem na korpus Hancocka na Grzbiecie Cmentarnym; atakiem prowadzonym przez George’a Picketta, który bez wątpienia wspominał dzień, w którym podniósł sztandar 8. pułku piechoty w czasie szturmu na Chapultepec, gdy niosący go porucznik Longstreet padł ranny. Albert Sidney Johnston i Joseph Hooker walczyli razem pod Monterrey; ochotnicy z Missisipi pułkownika Jeffersona Davisa odparli meksykańską szarżę pod Buena Vista, podczas gdy oficerowie artylerii, George H. Thomas i Braxton Bragg walczyli wspólnie w tej bitwie z zapałem równym temu, z jakim mieli walczyć przeciwko sobie jako dowódcy armii na grzbiecie wzgórz w odległym o tysiąc mil Tennessee. Lee, Joseph E. Johnston i George Gordon Meade służyli jako oficerowie inżynierów Scotta w czasie oblężenia Vera Cruz, podczas gdy na morzu, na pokładzie amerykańskiej floty, porucznik Raphael Semmes dzielił kabinę z porucznikiem Johnem Winslowem, którego U.S.S Kearsarge miał zatopić C.S.S Alabama Semmesa siedemnaście lat później i pięć tysięcy mil dalej.
Wojna z Meksykiem spełniła samozwańczy manifest przeznaczenia Stanów Zjednoczonych, który głosił, że będą rozpościerać się na kontynencie od morza do morza. W połowie wieku, narastające bóle tej młodej republiki zagrażały jednak rozdarciem kraju na strzępy zanim osiągnie on wiek dojrzały.