Baw się - ebook
Baw się - ebook
Efekt ponad sześcioletniej pracy oraz eksperyment przeprowadzony na języku poetyckim. Roman Honet udowadnia, że istnieje niespodziewanie wiele sposobów na upojenie wierszem. Książka nominowana do Nagrody Literackiej Nike oraz Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius.
Spis treści
O PRZYWRACANIU
o przywracaniu
życie. życie
dzień wypełnionych katedr i stadionów
rok znowu cię ogarnął
zawsze na północ
siedem lat
drzwi dziecinnego pokoju
powrót nie zaczął się nigdzie
październik 1993
zimne pole
O MIESZANIU POKARMÓW
o mieszaniu pokarmów
pieśń o powrotach, całości i częściach
kto jest po stronie myśli
bukiety podróży
kwiaty, larwy
mistrz
noga
lato 1991. golden boy
motyle, dni pośmiertne i ptaki
gorliwy ogród ziemi
baw się
O MILCZENIU
o milczeniu
obraz tamtego lata
rodzaje nocnej alchemii
podróż. rachunek
gdzie podziała się ta dziewczyneczka
otworzyłem sen nie mój
park gier minionych
korona
łuna
zimno
O ZAGLĄDANIU DO TRUMNY
o zaglądaniu do trumny
róża z grobu andersena
propercjusz w grudniu
buma square
denat i srebrny młoteczek
cały w piórach
kadaweryna
z podróży pośmiertnej
martwy diament. martwa latarnia
dalie
O CHŁOPCU Z JEZIORA ŻARTÓW
o chłopcu z jeziora żartów
podwójna brama nocy
pawia
plaża. wigilia
zima. dostawy
cmentarz niewierzących zwierząt
[siostry moje, moje wakacje]
cuda, zapachy
żeby wrzał
drzewo przeludnione
O SNACH
o snach
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65358-59-2 |
Rozmiar pliku: | 542 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
O PRZYWRACANIU
o przywracaniu
życie. życie
dzień wypełnionych katedr i stadionów
rok znowu cię ogarnął
zawsze na północ
siedem lat
drzwi dziecinnego pokoju
powrót nie zaczął się nigdzie
październik 1993
zimne pole
O MIESZANIU POKARMÓW
o mieszaniu pokarmów
pieśń o powrotach, całości i częściach
kto jest po stronie myśli
bukiety podróży
kwiaty, larwy
mistrz
noga
lato 1991. golden boy
motyle, dni pośmiertne i ptaki
gorliwy ogród ziemi
baw się
O MILCZENIU
o milczeniu
obraz tamtego lata
rodzaje nocnej alchemii
podróż. rachunek
gdzie podziała się ta dziewczyneczka
otworzyłem sen nie mój
park gier minionych
korona
łuna
zimno
O ZAGLĄDANIU DO TRUMNY
o zaglądaniu do trumny
róża z grobu andersena
propercjusz w grudniu
buma square
denat i srebrny młoteczek
cały w piórach
kadaweryna
z podróży pośmiertnej
martwy diament. martwa latarnia
dalie
O CHŁOPCU Z JEZIORA ŻARTÓW
o chłopcu z jeziora żartów
podwójna brama nocy
pawia
plaża. wigilia
zima. dostawy
cmentarz niewierzących zwierząt
cuda, zapachy
żeby wrzał
drzewo przeludnione
O SNACH
o snacho przywracaniu
to przedwieczorne ogniska, anyżkowe
cząstki w oddechach kobiet. to wsłuchiwanie się
w szelest autostrad powleczonych przejrzystą
siateczką świateł jak preparaty epoki,
chłód korektorów diora, radiotechnika,
unitra. właśnie to wszystko. chłopcy
noszący w oczach kobaltowy ocean i szpadę,
którzy tak dawno rozmiłowali się w cieniu,
zaczytali, a teraz – patrz –
ogromna siła wyodrębnia ich stamtąd,
wybudza. życie bezbrzeżnie zdrożało,
mówią. rok się przetoczył
i jest ten sam. ta sama próżnia
ma go, ale traciżycie. życie
jeżeli suknia, musi być najdroższa,
jak dla umarłej albo panny młodej.
jeżeli kula, niechaj się roztrzaska, niech
odda tamten księżyc, który był jak ekran,
wakacje i monety – miliony sztuk.
życie. życie. chciałbym mieć ciche jak zbiegły esesman
i umrzeć nagle w porze miodobrania,
oczu przymkniętych w szepcie:
nie obawiaj się. nic nie było przez ciebie
oprócz zapomnienia, kobiet przypadkiem
gościnnych w szaleństwie – wnętrzu
tej pięknej pustki, którą ci zabrano
jeżeli to możliwe,
nie bój się przemianydzień wypełnionych katedr i stadionów
była niedziela – dzień wypełnionych katedr
i stadionów. i moje było bieganie po polach,
moje okręgi spalonego zboża, neony. ziemia
rodziła poziomki, nasycona miarowym poszumem
wiatru, rozmigotaniem błyskawic – zmieniane
nagle w smugę ciemnego pyłu nic nie znaczyły
burze i pożoga. jeśli pomylę trasy i upadnę – była przysięga moja
i zapowiedź – odniosą mnie do domu jak puchar w blasku wiwatów
i gromnic – jeżeli niebo wystąpi przeciwko
mnie – nie znam go. sumiennie przepływały
godziny, żar pracujący w napędach tamtych
zegarów, kiedy układał na mapach zapach
zamiast bunkrów, monety zamiast mórz. lata. oko magiczne.
lampy syczące w radio jak pozłacane embriony.
transmisje. przywołania. mózg – wyjątkowy
gatunek mgły: on dokończy, dopowie moją
historię. on to powtórzy: dziecko, wtedy była ta niedziela,
gdy ludzi wzywał do siebie stadion albo bóg. ten chłopiec biegający
po polach nosił mnie wtedy lekko, jakby mnie
nie było. a przecież byłem mistrzem
jego przypadku. wytaczałem mu łzy. wyznaczałem drogi,
by świat trwał zawsze tam, gdzie trzeba:
obok. i dużo zapamiętał imion, kosztowności
w tamtą niedzielę boga i futbolu, bo już czekały zmrożone,
aby go wypełnić: zachwyt i wstyd. gotowe były kobiety
i trumny. i sen – garb samobieżny. echo
ostatniej powtórki. nie ma. nic nie było