Benedykt XVI. Życie - ebook
Benedykt XVI. Życie - ebook
Pełna biografia Benedykta XVI
Czy pontyfikat Benedykta XVI, jak powtarzali jego przeciwnicy, był jedynie pasmem porażek? Czy może wybór tego wybitnego myśliciela i konserwatysty, jednego z najbliższych powierników Jana Pawła II, był efektem strategii hierarchów, by zachować ciągłość nauczania Kościoła? A może prawda jest zupełnie inna? Kim naprawdę jest Joseph Ratzinger i co takiego się wydarzyło, że po ośmiu latach Benedykt XVI ustąpił z urzędu? Czy była to desperacja, czy akt odwagi?
Peter Seewald ukazuje w zupełnie nowym świetle prawdziwy portret Benedykta XVI, chłopaka z alpejskiej wioski, który odmienił papiestwo. Dostajemy obraz nie tylko wybitnego teologa, ale także odważnego zwierzchnika Kościoła, niezwykle otwartego na drugiego człowieka. Autor przeprowadził liczne rozmowy ze świadkami wydarzeń, przyjaciółmi i współpracownikami Josepha Ratzingera. Żaden dziennikarz ani autor nie zna Benedykta XVI lepiej od niego.
Peter Seewald – niemiecki dziennikarz i pisarz, biograf papieża Benedykta XVI. Wśród książek-wywiadów, które na temat wiary i Kościoła Peter Seewald przeprowadził z Josephem Ratzingerem, a później z papieżem Benedyktem XVI są: Sól ziemi, Bóg i świat, Światłość świata oraz opublikowana w 2016 roku Benedykt XVI. Ostatnie rozmowy.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-6262-1 |
Rozmiar pliku: | 15 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
To był zimny i mokry dzień listopadowy w 1992 roku, kiedy pierwszy raz byłem umówiony z Josephem Ratzingerem. Miałem naszkicować jego sylwetkę dla czasopisma „Süddeutsche Zeitung”. Zaskoczyła mnie otwartość, z jaką „Wielki Inkwizytor” podchodzi do swojego gościa.
W ciągu następnych lat zadałem kardynałowi, papieżowi i emerytowi około dwóch tysięcy pytań, może nawet więcej. Przy ostatnich się wahał. Odpowiedź, jak skomentował, „stanowiłaby nieuchronnie ingerencję w działanie obecnego papieża. Wszystkiego, co by zmierzało w tym kierunku, musiałem i chcę unikać”.
Emerytowany Benedykt XVI nigdy nie stał się cieniem papieża, drugim papieżem ani zwłaszcza antypapieżem. Przeciwnie, był skrupulatnie pod tym względem ostrożny i dbał, żeby w żaden sposób nie wchodzić w drogę swemu następcy. Nigdy zresztą nie złożył przysięgi milczenia. W Castel Gandolfo, w swych ostatnich słowach jeszcze jako urzędujący wtedy papież, podkreślił: „Od godziny dwudziestej nie będę już papieżem, nie będę najwyższym pasterzem Kościoła katolickiego (…) Ale swoim sercem, miłością, modlitwą, myśleniem i wszystkimi swoimi duchowymi siłami chciałbym nadal pracować dla wspólnego dobra, dla dobra Kościoła i ludzkości”.
Jaką drogę przebył? Chłopiec z bawarskiej wioski na skraju Alp zostaje głową najstarszej, największej i najbardziej tajemniczej instytucji na świecie, Kościoła katolickiego z miliardem trzystu tysiącami członków! Tym samym po raz pierwszy od pięciuset lat katedrę Piotra ponownie objął Niemiec, teolog, którego kościelne i naukowe dzieło było już wtedy wielkie i znaczące. Joseph Ratzinger napisał historię. Jako _greenhorn_ – żółtodziób – soboru, jako odnowiciel teologii, jako prefekt u boku Karola Wojtyły w czasie sztormu utrzymywał okręt Kościoła na kursie. A nadto jeszcze: jako pierwszy w historii rządzący papież zrezygnował z urzędu z powodu wieku. Nigdy wcześniej nie pojawił się _papa emeritus_.
Nigdy wcześniej żaden człowiek nie zmienił tak z dnia na dzień papiestwa jak on.
W rozumieniu Benedykta XVI i ocenie jego dokonań świat jest głęboko podzielony. Uważa się go za jednego z najmądrzejszych myślicieli naszych czasów, a jednocześnie był i nadal pozostaje postacią irytującą. Człowiekiem niewygodnym, który swych przeciwników przypiera do muru. Jak zauważył francuski filozof Bernard-Henri Lévy, gdy tylko zaczynano mówić o Ratzingerze, w każdej rozmowie dominowały „uprzedzenia, nieszczerość, a nawet zwykła dezinformacja”. Austriacka znawczyni mediów doktor Friederike Glavanovics w swej analizie naukowej stwierdziła, że w przypadku Josepha Ratzingera uderzająca jest tendencja niektórych dziennikarzy do osadzania negatywnych informacji z nim związanych w jeszcze bardziej negatywnym kontekście. Stworzono jego obraz, który „oddaje nie rzeczywistość, lecz służy konkretnemu celowi”.
Kim naprawdę jest ten człowiek? Co stanowi jego przesłanie? Czy rzeczywiście jakaś „trauma roku 1968” zmieniła postępowego teologa w reakcyjnego hamulcowego? Czy był „kardynałem pancernym”, jak go określano? Czy podczas skandalu nadużyć tuszował je i milczał? Czy ten pontyfikat, jak do znudzenia powtarzali jego przeciwnicy, był jednym pasmem porażek? Książka _Benedykt XVI. Życie_, badając pochodzenie, osobowość i dramatyczne zmiany w życiu niemieckiego papieża, a także rekonstruując takie wydarzenia jak afery z Williamsonem i Vatileaks, przynosi zaskakujące rezultaty. Proszę o wybaczenie błędów, których nie można było całkowicie uniknąć mimo najbardziej sumiennego badania. Liczę też na zrozumienie dla nieplanowanej objętości tej pracy; wynika ona z ogromu materiału i znaczenia jej bohatera. Mimo wszystko warto przynajmniej ją przekartkować. Ważne było zachowanie krytycznego dystansu – połączone jednak z bezstronnością oceny, bez której nie jest możliwe należyte zrozumienie.
Żadnej książki nie da się napisać bez pomocy innych, a na pewno nie biografii obejmującej całe jedno stulecie, od końca Republiki Weimarskiej do epoki cyfrowej. Moje podziękowania kieruję do około stu współczesnych świadków, którzy zgodzili się ze mną porozmawiać. Chciałbym również podziękować wszystkim kolegom i przyjaciołom, którzy towarzyszyli mi w tej pracy, udzielając rad i – co nie mniej ważne – modląc się. Wielkie zasługi położyli brat papieża Georg Ratzinger, wzbogacający ją o szczegóły z historii rodziny, i teolog doktor Manuel Schlögl, który przeprowadzał rozmowy ze znajomymi Ratzingera i chętnie przejrzał rękopis. Tanja Pilger brawurowo robiła wypisy z całej góry książek i innych materiałów. Dziękuję Martinie Wendl i mojemu synowi Jakobowi za przepisanie nagrań z taśmy. Mój lektor, „sokole oko”, Johannes Lankes nie tylko był sumiennym korektorem i wniósł do tej książki swoją katolicką wiedzę fachową, ale zapewniał mi też wsparcie psychiczne. Jürgen Bolz, lektor wydawnictwa, od lat zajmował się moimi książkami i z oddaniem kierował również tą. Hans-Peter Übleis z grupy wydawniczej Droemer zainicjował powstanie książki, Margit Ketterle zajmowała się nią cały czas mimo różnych przerw, a Kerstin Schuster zapewniła możliwość jej wydania w wielu obcych językach. Chciałbym podziękować mojej żonie i rodzinie za ich uspokajające wsparcie, co było szczególnie widoczne w chwilach mojej desperacji z powodu ilości materiału i własnej nieporadności.
Chciałbym podziękować arcybiskupowi Georgowi Gänsweinowi za wspieranie projektu od samego początku i za jego imponującą szczerość w rzucaniu światła na związane z nim kwestie. Moje szczególne podziękowania kieruję – do kogo by jeszcze? – do papieża Benedykta, oczywiście! Przez całe lata z anielską cierpliwością odpowiadał na nawet najbardziej absurdalne pytania. Z pewnością był jedynym panującym papieżem, który nawet nagrywał wiadomości na automatyczną sekretarkę, tak jak zrobił to dla moich synów. Szczególnie pamiętam lato 2012 roku. Odwiedziłem go wtedy w Castel Gandolfo. Był w strasznym stanie. Wydawał się nie tylko zmęczony, ale i w dziwny sposób przygnębiony. Dopiero z perspektywy czasu zdałem sobie sprawę, że właśnie w tamtych tygodniach zmagał się z decyzją, która na zawsze miała zmienić papiestwo.
Jako papież przełomu wieków Benedykt XVI jednocześnie kończy stare i zaczyna nowe, jest budowniczym mostów między dwoma światami. Pokazał, że religia i rozum nie są ze sobą sprzeczne. Że właśnie rozum jest gwarantem ochrony religii przed popadaniem w szalone fantazje i fanatyzm. Imponował szlachetnym charakterem, bystrym umysłem, uczciwością analizy oraz głębią i pięknem głoszonego przekazu. Każdy, kto miał z nim do czynienia, wiedział, że to, co głosił, może być niewygodne, ale jest zgodne z nauką Ewangelii, z tradycją ojców Kościoła i reformami II Soboru Watykańskiego. Doradzał też, żeby nie majsterkować przy pozorach, tylko skupiać się na istocie rzeczy, na tym, co najważniejsze w życiu i wierze.
Nikt nie musi podzielać wszystkich jego poglądów, lecz Josepha Ratzingera można niewątpliwie nazwać nie tylko wybitnym uczonym, ale też przypuszczalnie największym teologiem, jaki kiedykolwiek zasiadał na tronie Piotra, a także mistrzem duchowym przekonującym swą prostolinijnością i autentyzmem. Jego wskazówki nic nie straciły ze swej aktualności, wręcz przeciwnie. „To wielki papież – taki hołd złożył mu jego następca – wielki z powodu siły i przenikliwej inteligencji; wielki z powodu swego znaczącego wkładu w teologię; wielki z powodu swej miłości do Kościoła i ludzi”. I wreszcie, co nie najmniej ważne, „wielki ze względu na swe cnoty i wiarę”.
_Monachium, 11 lutego 2020_
_Peter Seewald_ROZDZIAŁ 1
WIELKA SOBOTA
Ulicami przemykali nieliczni przechodnie, kuląc się w płaszczach z wysoko podniesionymi kołnierzami. Powietrze było zimne i wilgotne. Nad słabo oświetlonymi ulicami rozciągała się delikatna mgła, wysoko jednak, między szczytami domów, na szarym nocnym niebie widać było tu i ówdzie pojedyncze błyszczące gwiazdy.
Jest Wielki Piątek 15 kwietnia roku 1927. W kościele Świętego Oswalda trwają ostatnie przygotowania do Świąt Wielkanocnych. Zgodnie z porządkiem sprzed reformy dokonanej przez Piusa XII liturgię wigilii Zmartwychwstania sprawowano nie w nocy z soboty na niedzielę, lecz w Wielką Sobotę rano. Jezus nie żyje. Ukrzyżowany, martwy, pogrzebany. Jak czytamy w greckim tekście apostolskiego wyznania wiary, Jezus zstąpił do „najniższych głębin”, do podziemi opuszczenia przez Boga, które coraz mocniej dawało się odczuć również na ziemi.
Dokonując służbowego obchodu, żandarm Joseph Ratzinger nadzoruje zachodnią część miejscowości, gdzie znajdują się tartak parowy rodziny Brühlów, fabryka lemoniady i prowadzona przez zakonnice ochronka. Uchodzi za prostolinijnego, dzielnego, z gruntu solidnego człowieka. Włosy nosi obcięte krótko, w „niemieckim stylu”. W całej postawie godność i przyzwoitość zdradzają wewnętrzną równowagę: niczego ani zbyt wiele, ani za mało. Metr sześćdziesiąt cztery wzrostu to niezbyt wiele jak dla gwardzisty, za to Joseph jest wyprostowany jak świeca. Obce mu są hipokryzja, próżność i oportunizm. Jest odważny i zawsze gotów stawać w obronie prawdy. Jak wspominał Benedykt XVI, jego ojciec ukończył wprawdzie tylko szkołę podstawową, „był jednak człowiekiem rozsądnym. Myślał inaczej, niż należało wówczas myśleć, z tak suwerenną wyższością, że przekonywał innych”¹.
Miejscowości żandarm Ratzinger strzeże od dwóch lat. Od pewnego czasu jako naczelnik posterunku i szef funkcjonariusza zwanego „mokrym Józiem”. Centrum stanowią kościół, karczma i ratusz. Jest tam nawet dom towarowy. W oknie wystawowym widać narzędzia, fartuchy dla gospodyń i zabawki, a wśród nich małego pluszowego misia, który odegra pewną rolę.
Oczywiście jako żandarm nie zadaje się z byle kim. W niedzielę śpiewa w chórze kościelnym. W domu z zapałem grywa na cytrze, którą odziedziczył po swojej czeskiej matce. Nieraz daje upust swemu temperamentowi. Potwierdza to świadectwo krajowej dyrekcji żandarmerii z 29 października 1920: „W służbie pilny, niezawodny, usłużny i wystarczająco uzdolniony”, ale także „trochę nerwowy”. W każdym razie – i to znacząca uwaga – jego postępowanie „jest bez zarzutu”². Miejscowa gazeta donosi, że szef policji „dzięki swemu poczuciu sprawiedliwości, a także wyrozumiałości i uprzejmości w kontaktach z ludźmi w krótkim czasie zyskał szacunek mieszkańców Marktl”³.
Wiatr przybrał na sile, nos marzł na mrozie. Wydawało się, że zima broni się ostatkiem sił przed nadchodzącą wiosną, ale miało się wrażenie, że w ciszy Wielkiego Tygodnia nastał już w tym miejscu pokój po przegranej bitwie. Dziesięć dni wcześniej żandarm obchodził swoje pięćdziesiąte urodziny. Czy nie nadawałby się raczej na dziadka niż ojca? A Maria, jego żona? Czterdziestotrzyletnią niewiastę z trudem można było nazwać młodą matką. Niektórzy w mieście gorszyli się nawet, „że taka stara kobieta jeszcze rodzi”. A Maria leży właśnie na górze, na pierwszym piętrze ich mieszkania w budynku policyjnym, i w bólach oczekuje swego trzeciego dziecka.
Rok 1927 jest niespokojny. Przeskok od cesarstwa do demokracji, od monarchii do wspólnego decydowania i emancypacji przemienił Niemcy. Kobiety mogły głosować, robotnicy otrzymali prawa. Te przemiany społeczne wywoływały nie tylko nowe nastroje, ale wymagały również nowego stylu życia. „Znajdujemy się w szczególnej sytuacji – mówił dwudziestoletni wtedy Klaus Mann – kiedy wszystko uważa się za możliwe”.
Coś wisi w powietrzu. Zbliża się nowe, nadchodzi fala zmian, które mogą nadać inny kierunek kulturowym prądom. W metropoliach – w filmie, magazynach mody i wydarzeniach sportowych – rozwija się nowoczesna kultura masowa. Teatr nie chce już tylko wystawiać sztuk, chce je także interpretować. Architekci i projektanci wnętrz tworzą nowe środki wyrazu. Mies van der Rohe zyskuje sławę dzięki swemu efektownemu stylowi budowania domów. Psychoanaliza Freuda zapowiada głęboki wgląd w duszę człowieka i przeobraża podejście do seksualności.
Kulturowemu rauszowi ulega na kilka lat szczególnie Berlin, który usiłuje odrzucić wszystkie tabu epoki cesarskiej. Rozwiązła stolica chce pokazać światu, że żyje tak intensywnie i szaleńczo jak Londyn, Paryż i Nowy Jork razem wzięte. Trzydzieści scen teatralnych ubiega się o publikę. W pałacu rozrywki Haus Vaterland na placu Poczdamskim co noc bawi się prawie osiem tysięcy miłośników imprez. Działa więcej niż sto kabaretów, klubów nocnych, _variétés_, teatrów rewiowych i domów publicznych. Jedna z najsłynniejszych artystek tego czasu Anita Berber wysiada z auta na głównej ulicy zachodniego Berlina, Kurfürstendamm, rudowłosa, nosi sobolowe futro, monokl, maluje się jaskrawo. Popularność zyskała, występując nago w takich spektaklach jak _Tänzen des Lasters, des Grauens und der Ekstase_ (Tańce występku, zgrozy i ekstazy). Francuski pisarz Jean Cassou jest zachwycony. Berlin – pisze – jest „najmłodszym, najbardziej szalejącym i najniewinniej perwersyjnym miastem świata”⁴.
Jeśli chodzi o literaturę, rok narodzin przyszłego papieża obrodził niezwykłą twórczością, jaka rzadko z taką intensywnością pojawia się na świecie. Powstają wtedy: wstrząsający _Wilk stepowy_ Hermana Hessego, _Ameryka_ Franza Kafki, _W poszukiwaniu straconego czasu_ Marcela Prousta. W roku 1927 Hemingway publikuje zbiór opowiadań _Men without Women_ (Mężczyźni bez kobiet), Arthur Schnitzler _Grę o brzasku_, Carl Zuckmayer dramat _Schinderhannes_, a_ _młody Bertolt Brecht, twórca _Opery za trzy grosze_ ze_ _światowej sławy balladą o ponurych zbrodniach Mackie Majchra, wybór wierszy _Postylla domowa_. W dziedzinie filozofii niemiecki uczony Martin Heidegger, szukając odpowiedzi na pytania o byt świata, wydał właśnie dzieło _Bycie i czas_, które miało stworzyć podstawy filozofii egzystencjalnej… Tymczasem Cecil B. DeMille, jeden z członków założycieli Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej, w roku 1927 kręci pierwszy w historii kina hit filmowy o Jezusie. Jego tytuł: _Król królów_⁵.
Czy cały świat nie stanął nagle na progu przełomu? W Związku Sowieckim rozpoczęto kolektywizację rolnictwa (spowodowała następnie klęskę głodu, której ofiarą miały paść cztery miliony ludzi). Nad Bosforem Mustafa Kemal Paşa, późniejszy Kemal Atatürk, wygłasza w Ankarze swoją programową mowę o „nowej Turcji”. We Włoszech Benito Mussolini, _duce_, inicjuje faszyzm. W Niemczech ogólny klimat kształtują narastająca inflacja, masowe bezrobocie i walczące ze sobą niezliczone stronnictwa polityczne. W ciągu ośmiu miesięcy gabinet Republiki Weimarskiej zmieniano aż dziewiętnaście razy. Jednocześnie trwała tęsknota za nowym człowiekiem, nadzieją na lepszą przyszłość i oczekiwanie na epokową przemianę.
Tymczasem gdzieś na marginesie wszystkich tych wydarzeń wielki uwodziciel już od dawna zaciera ręce, czując, że wkrótce wybije jego godzina. W lutym 1925 niejaki Adolf Hitler reaktywował Narodowosocjalistyczną Niemiecką Partię Robotników (Nationalsozialistische Deutsche Arbeiterpartei, NSDAP) rozwiązaną w 1923 roku i, jak się wydawało, całkiem skompromitowaną. Po puczu monachijskim i marszu na Feldherrnhalle (Portyk Marszałków) Hitlera skazano go na pięć lat pozbawienia wolności. Winifred Wagner, synowa Ryszarda Wagnera, dostarczała mu do więzienia wełniane kołdry, kurtkę, skarpety i inne rzeczy oraz książki. Helene Bechstein, żona fabrykanta pianin, przyniosła gramofon z muzyką marszową⁶. W roku 1927 mętną, ideologiczno-polityczną i pełną nienawiści antysemicką książkę Hitlera _Mein Kampf_ (Moja walka) ruch uzna za swój oficjalny program. Skupiał wówczas dwadzieścia siedem tysięcy członków. Trzy lata później ich liczba wzrośnie do czterystu tysięcy.
Marktl nad Innem to dwunaste miejsce służby w niezbyt błyskawicznej karierze Ratzingera. Liczące sześciuset mieszkańców miasteczko należy administracyjnie do Górnej Bawarii, lecz w zakresie jurysdykcji kościelnej podlega diecezji pasawskiej w Dolnej Bawarii. W pobliżu, w oddalonej o dwadzieścia kilometrów wsi Pildenau, przyszedł na świat papież Damazy II⁷. Jako biskup Poppo von Brixen 16 lipca 1048 znalazł się w Rzymie z toskańskimi wojskami. Zaraz następnego dnia po abdykacji antypapieża Benedykta IX objął tron Piotrowy. Jego pontyfikat trwał tylko dwadzieścia cztery godziny – zmarł na malarię, a może został otruty, jak przypuszczają niektórzy historycy.
Ratzinger służył w różnych miejscowościach w Bawarii. W poprzednim miejscu pobytu, jedenastym z kolei, w Pleiskirchen koło Altötting, 7 grudnia 1921 przyszła na świat jego córka Maria. Drugie jej imię to Theogona, Bogu poświęcona (to zarazem zakonne imię jej ciotki). 15 stycznia 1924 urodził się Georg, nazwany tak jak ukochany brat matki, który wywędrował do USA.
Co spowodowało, że żandarm Ratzinger nigdzie nie czuł się zadomowiony? Czy dlatego, że był uparty? Czy w gruncie rzeczy nie lubił służby, którą sumiennie pełnił? Gdyby mógł się narodzić na nowo, wtedy – jak zwierzył się pewnemu sąsiadowi – nigdy nie zostałby żandarmem, lecz rolnikiem.
Ratzinger interesuje się duchowością i polityką, paląc cygaretkę marki Virginia, całymi godzinami przegląda codzienną prasę. Jego politycznym idolem jest austriacki kanclerz federalny Ignaz Seipel z partii społeczno-chrześcijańskiej, prałat i teolog. Na półce ma wiele jego książek. Seipel był krytykowany, ale nawet społeczno-demokratyczny wiedeński „Arbeiterzeitung” chwalił go jako „jedynego męża stanu europejskiego formatu, jakiego wydały partie mieszczańskie”. Właściwą miłością życia Ratzingera, całą jego pasją, była religia katolicka. Już jako uczeń podstawówki zwrócił na siebie szczególną uwagę pewnego gorliwego wikarego. Inny nauczyciel dostrzegł muzyczne uzdolnienia chłopca i przyjął go do kościelnego chóru. Podobnie jak jego religijny mentor, dobrotliwy furtian klasztorny brat Konrad z Altötting, również on w młodych latach odczuwał pragnienie poświęcenia się służbie Bożej. Do kapucyńskiego klasztoru Maryi Wspomożycielki w Pasawie go jednak nie przyjęto, ponieważ nie mógł przedstawić oświadczenia o zgodzie rodziców. „Najbardziej interesowała go tematyka religijna” – potwierdził syn, i to „z powodu głębokiej, intensywnej i męskiej pobożności”⁸.
Żandarm Ratzinger ukończył swój obchód służbowy. Zrobiło się potwornie zimno, a lekki opad śniegu przeszedł w zamieć. Od Wielkiego Czwartku w Marktl we wszystkich domach rozważano mękę Chrystusa. Po odprawieniu mszy świętej Wieczerzy Pańskiej zamilkły dzwony. _Triduum Sacrum_ – czas trzech świętych dni, od Wielkiego Czwartku do Wielkiej Soboty – z godziny na godzinę zmierzał do kulminacji. W Wielki Piątek mieszkańcy najbliższych wiosek przybywali do miasteczka, żeby razem z kapłanem odprawić drogę krzyżową. Alkohol i potrawy mięsne stanowiły w tym dniu tabu. W Kościele katolickim Wielki Piątek jest dniem najściślejszego postu. Wolno spożyć w ciągu dnia tylko jeden posiłek. O trzeciej po południu, w godzinie śmierci Chrystusa na krzyżu, wierni gromadzą się na rozważanie Jego męki i konania. W kościołach przygotowuje się groby Pańskie, tak zwane golgoty, przed którymi nabożnie klęczą wierni.
W kościele Świętego Oswalda młodziutki wikary Joseph Stangl rozpoczyna ostatnie przygotowania do uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego. W znajdującym się obok policyjnym budynku, niegdyś książęco-bawarskim urzędowym domu przy placu targowym, na pierwszym piętrze ciągle jeszcze świeci się światło. Przyszła położna Emilie Wallinger. Dziecko się nie spieszyło z przyjściem na świat.
W Wielką Sobotę kwadrans po czwartej nad ranem ujrzał światło dzienne zdrowy, pełen życia, najmłodszy potomek żandarma Joseph Aloisius Ratzinger. Matka jest zbyt słaba, żeby wstać, ale ojciec nie zwleka. Trochę niezgrabnie zanosi dziecko do kościoła. Liturgia już się rozpoczęła, wszystkie okna w są kościele zasłonięto czarnymi płótnami, ciemne wnętrze słabo rozjaśniają świece. Nagle w tej mrocznej ciszy rozlega się wołanie. Z początku przytłumione, potem coraz wyraźniejsze: „_Lumen Christi_”, światło Chrystusa. Rozpoczyna się ceremonia. Biją dzwony – tak potężnie, jakby przez dni milczenia wstąpił w nie nowy duch. Na _Gloria_ włączają się organy. „Chrystus zmartwychwstał!” – woła kapłan. I nagle opadają wszystkie zasłony, wpada potok światła wprost oślepiający zgromadzony tłum.
Jest 8.30, dokładnie cztery godziny z kwadransem od porodu, kiedy żandarm oddaje swe dziecko w ręce zakonnicy Adelmy Rohrhirsch. Zastępuje ona swą siostrę Annę, właściwą chrzestną matkę, która nie mogła być obecna. Gdy kapłan wypowiada formułę chrztu i chwilę wcześniej polewa dziecko świeżo poświęconą wodą, zostaje ono dosłownie z ciałem i duszą zanurzone w tajemnicy paschalnej. Jest to może najszczęśliwsza chwila w życiu ojca. Jego dziecko jest zdrowe. Nazywa się Joseph, podobnie jak on. I jego ojciec. Hebrajskie znaczenie imienia to: „niech doda łask”. Spodobało się Panu w późnym wieku podarować mu syna, i we wszystkich okolicznościach i znakach towarzyszących temu wydarzeniu trudno było nie dostrzec także szczególnego błogosławieństwa, czy może nawet obietnicy związanej z tym dzieckiem.
W sprawach osobistych późniejszy kardynał był zwykle dyskretny, jednak o okolicznościach swych narodzin mówił zawsze jako o znaku szczególnego światła. Pierwszeństwo chrztu „nową wodą wielkanocną” było także w rodzinie „uważane zawsze za pewnego rodzaju przywilej – przywilej, w którym zawiera się szczególna nadzieja, a także szczególna zapowiedź mająca się wyjaśnić z upływem czasu”⁹. Jego rodzice, z uwagi na okoliczności wydarzenia, widzieli w nim „znak mający duże znaczenie”. „Od samego początku także mi o tym mówili” – wspomina. „Świadomość” ta zawsze mu „towarzyszyła” i „coraz mocniej go przenikała”. Pojmował to jako skierowanie do siebie „wezwanie” i usiłował je „zrozumieć coraz głębiej”. Dlatego jego teksty dotyczące Chrystusa w Wielką Sobotę nie były, jak wyjaśniał, „czymś wymyślonym”, „ się splatało z moim najgłębszym wnętrzem, z początkiem mojej egzystencji, w który wtapiałem się nie tylko myślą, ale i życiem”¹⁰.
W wyzwaniu Wielkiej Soboty zawiera się przy tym coś „z kondycji ludzkiej historii w ogóle, z kondycji naszego wieku”, a także coś z jego życia. Znajdujemy tu „ciemność, niepewność, pytania, zagrożenia i niebezpieczeństwa, ale również przeświadczenie, że istnieje światło, że warto żyć i się nie zatrzymywać”. To dzień, „w którym Chrystus” w tajemny sposób ukryty, a jednocześnie obecny „stał się programem mojego życia” – wyznaje.
Dla mieszkańców Marktl rok 1927 był rokiem pamiętnym przede wszystkim z zupełnie innego powodu. Po długim czasie ukończono wreszcie ślimaczącą się budowę nowego mostu nad Innem. Uczczono to uroczystą procesją: na jej czele kroczyli ministranci z krzyżem i proboszcz z mnóstwem kadzidła. Na zakończenie ceremonii była biesiada z piwem i popularną muzyką. Komendant Ratzinger był tam, gdzie należało, i czuwał, żeby wszystko przebiegało jak należy. O tym, że dziecko, które jego Maria w tym roku wydała na świat, również zostanie „budowniczym mostów” – a takie jest znaczenie łacińskiego słowa _pontifex_ – nawet nie marzył.
------------------------------------------------------------------------
1 Joseph Ratzinger, Peter Seewald, _Sól ziemi_, tłum. Grzegorz Sowinski, Kraków 2005, s. 38.
2 Personalakt Ratzinger I w głównym archiwum państwowym w Monachium, w: Johann Nußbaum, _„Ich werde mal Kardinal!”. Wurzeln, Kindheit und Jugend von Papst Benedikt XVI._, Rimsting 2010.
3 Tamże.
4 _Die Weimarer Republik. Deutschlands erste Demokratie_, red. Uwe Klußmann, Joachim Mohr, Hamburg 2014.
5 Werner Stein, _Der große Kulturfahrplan_, München 1979.
6 _Die Weimarer Republik_. _Deutschlands erste Demokratie_, red. Uwe Klußmann, Joachim Mohr, Hamburg 2014.
7 Benno Hubensteiner, _Bayerische Geschichte_, München 1992.
8 Rozmowa Petera Seewalda z Benedyktem XVI.
9 Wywiad Martina Lohmanna z Josephem Ratzingerem dla Bayerischer Rundfunk, wyemitowany 9 kwietnia 1998.
10 Rozmowa Petera Seewalda z Benedyktem XVI.ROZDZIAŁ 2
PRZESZKODA
Późny ożenek z Marią nie był jego winą. Na założenie rodziny Ratzinger mógł się odważyć dopiero po awansie na wachmistrza z miesięcznymi poborami w wysokości stu pięćdziesięciu marek. I chociaż na pierwszy rzut oka mogli wydawać się bardzo różni – ich podobieństwo było oczywiste.
Obydwoje byli inteligentni, dzielni i sprawiali dobre wrażenie. Obydwoje wywodzili się z szanowanych i wielodzietnych rodzin. Obydwoje wcześnie stracili ojca (Maria w wieku dwudziestu ośmiu lat, a Joseph dwudziestu sześciu). Oboje cechowała solidna katolicka pobożność. Przede wszystkim jednak oboje byli jeszcze do wzięcia. Nie tylko dlatego, że mistrz piekarski Schwarzmeier, wdowiec z Monachium z dwojgiem dzieci, któremu przedstawiono Marię, zdecydował się poślubić jej siostrę Sabine, młodszą o dziewięć lat.
Punktem wyjścia ich związku był „Altöttinger Liebfrauenbote”, regionalny tygodnik, po który sięgano w prawie każdym katolickim domu. W numerze z 11 lipca 1920 roku Maria mogła przeczytać następujący anons: „Śred. klasy urzędnik państwowy, wolnego stanu, 43 l., katolik, z nienaganną przeszłością i z tych stron, chce się możliwie szybko ożenić z możliwie dobrą, kat. schludną dziewczyną, która potrafi dobrze gotować, wykonywać wsz. domowe roboty, jest obeznana z szyciem i ma jakiś posag”. Ogłoszeniodawca, który przez wiele skrótów chciał oczywiście co nieco zaoszczędzić, oczekiwał „propozycji, jeśli możl., ze zdjęciem”¹. Anons ten nie był dla żandarma pierwszą próbą znalezienia żony. Cztery miesiące wcześniej w podobnie brzmiącym tekście czytamy, że szuka żony „z wyprawą i mającej trochę majątku”, teraz natomiast „majątek nie jest konieczny, tylko mile widziany”. Ponadto tymczasem awansował, dzięki czemu poprzedni „niższy urzędnik państwowy” stał się bardziej atrakcyjnym „średnim urzędnikiem państwowym”.
Ojciec przyszłego papieża był pierwszym męskim potomkiem w chłopskiej rodzinie z dziewięciorgiem dzieci. Urodził się 6 marca 1877 roku w Rickering w Dolnej Bawarii, w przysiółku z sześcioma domami i około czerdzieściorgiem mieszkańców. Po ukończeniu szkoły musiał pracować w jakimś dworze jako służący. W wieku dwudziestu lat został powołany do wojska. Dwuletnią służbę wojskową odbywa od 14 października 1897 roku w królewsko-bawarskim pułku piechoty w Pasawie, liczącym dwa tysiące lat dawnym rzymskim mieście nad Dunajem. Zostaje starszym szeregowcem, otrzymuje nawet awans na podoficera. Elegancki, rezolutny mężczyzna z modnym wąsem, odznaczony złotą wstęgą strzelca za wyjątkową celność.
Po ukończeniu czynnej służby 19 września 1899 pozostaje jeszcze przez trzy lata w wojsku. Jego ojciec postarzał się tymczasem i chorował, a na ojcowiźnie w Rickering, która mu się należała jako spadek, urządzili się nie tylko jego starsza siostra, ale także młodszy brat Anton. 22 sierpnia 1902 Ratzinger senior jako podoficer rezerwy przenosi się do królewsko-bawarskiego korpusu żandarmerii. Gdy w kwietniu 1919 roku w Monachium Rewolucyjna Rada Robotnicza pod wodzą literata anarchisty Ericha Mühsama oraz Ernsta Tollera proklamowała pierwszą na niemieckiej ziemi socjalistyczną republikę rad, złożył rezygnację. „Przysięgałem na króla – twierdzi stanowczo – nie mogę teraz służyć Republice”². Dopiero kiedy abdykujący Ludwik III zwolnił swoich urzędników z obowiązku składania przysięgi, wrócił do służby.
Ratzingerowie nie byli rodem podobnym do wielu innych. Można niemal mówić o rodzinie księży. W każdym razie od lat pozostawali w służbie Kościoła. Pierwsze świadczące o tym ślady można znaleźć w wieku XIV, w diecezji pasawskiej założonej przez irlandzkiego mnicha Bonifacego, który dotarł prawie na Węgry. W dokumencie kapituły katedralnej z roku 1304 pojawia się dwór Recing należący do właściciela ziemskiego we Freinbergu. W późniejszych wpisach nazwa dóbr Recing występuje już jako Ratzing, Recinger, Räzinger, a potem Ratzinger. Najstarsze poświadczone nazwisko, około roku 1600, to Georg Räzinger, po nim Jakob Räzinger_,_ który ze swoją pierwszą żoną Marią, a po jej śmierci z drugą małżonką Kathariną, spłodził wcale pokaźną liczbę dzieci, w sumie siedemnaścioro³.
Po przeprowadzce Ratzingerowie przejęli gospodarstwo kapituły katedralnej w Pasawie w Lesie Bawarskim, a w końcu, w 1801 roku, gospodarstwo opactwa Niederaltaich nad Dunajem, właśnie Rickering numer 1, w parafii Schwanenkirchen, gdzie urodził się Joseph. Miejsce to musiało mieć jakiś wpływ na wykształcenie najzdolniejszych synów i córek rodu Ratzingerów. Bezpośrednio czy pośrednio dobra w Lesie Bawarskim wydały nie mniej niż dwie zakonnice i pięciu księży. Wśród nich walecznego doktora Georga Ratzingera, który zapisał się w historii Bawarii jako znaczący katolicki polityk społeczny i poseł do parlamentu, oraz jego uzdolnionego brata Thomasa, który jednak porzucił studia teologiczne, żeby zostać prawnikiem. I wreszcie – co ważne – braci Josepha i Georga, do końca dochowujących wierności siedzibie rodu i odwiedzających ją co roku w ostatnią niedzielę sierpnia.
Maria, w dniu ślubu z Josephem licząca sobie lat trzydzieści sześć, kochała życie, była spontaniczna, serdeczna i towarzyska. Była kobietą uczuciową, interesującą się teatrem. Jej rodzice dzięki pracowitości i sprytowi przed pierwszą wojną światową osiągnęli znaczny dobrobyt. Pochodzący ze Szwabii ojciec Isidor Rieger był początkowo rzemieślnikiem, matka Maria Peintner pracowała jako pomoc domowa. W austriackiej miejscowości Hopfgarten dzierżawili piekarnię; dopiero potem, wyruszywszy ze swymi pierwszymi dziećmi Marią i Bennem w podróż drabiniastym wozem, przenieśli się do Bawarii, by tam nad jeziorem Chiemsee prowadzić piekarnię i małe gospodarstwo rolne. Trzecie dziecko, Georg, musiało najpierw pozostać pod opieką przybranych rodziców. W rodzinie miało się urodzić jeszcze siedmioro dzieci, z których dwoje wcześnie zmarło. Ciotka o imieniu Rosl opisywała rodzinę Riegerów jako „pracowitych, dzielnych ludzi” cieszących się „także błogosławieństwem Bożym”. „Modlili się przed jedzeniem i po jedzeniu, a wieczorem najczęściej odmawiali różaniec”⁴. Ojciec pracował w piekarni: od północy do czwartej po południu. Matka wcześnie rano, około czwartej, wstawała, by zająć się trzema krowami, świnią i koniem.
Także dla małej Marii dzień rozpoczynał się w nocy. Przed pójściem do szkoły trzeba było roznieść chleb, obwarzanki i bułki. Do pracy w piekarni wkrótce doszła jeszcze opieka nad siedmiorgiem młodszego rodzeństwa, a matka w tym czasie zaopatrywała hurtowników, rozwożąc pieczywo wozem konnym. Uczęszczająca do szkoły podstawowej Maria w każdą niedzielę od 12.30 do 15.00 uczy się religii w „szkole niedzielnej i świątecznej”. Dwaj jej wujkowie dbali o ołtarze świętego Andrzeja w Salzburgu i w klasztornym kościele Wieczystej Adoracji w Innsbrucku. Jej ojciec Isidor z kolei założył w Rimsting nie tylko towarzystwo upiększania wioski, ale także „związek duszpasterski”. Jego zasługą było podniesienie gminy do rangi normalnej parafii, w której w każdą niedzielę można było odprawiać mszę świętą.
Jak można przeczytać na świadectwie szkolnym Marii, przyszła matka papieża w piętnastym roku życia „została oddana” na służbę u obcych ludzi w Kufstein. Jak wynika z zapisu w księdze meldunkowej miasta Salzburga, od 1 października 1900 do 19 kwietnia 1901 pracuje jako pomoc domowa u „małżonki koncertmistrza” Marii Zinke. Adres to Priesterhausgasse 20, II piętro. Potem zatrudniła się u generała Zecha niedaleko Frankfurtu. Gdy jej bracia podczas pierwszej wojny światowej pełnią służbę wojskową, ona razem z matką prowadzi w Rimsting piekarnię i na krótko przed poznaniem Josepha Ratzingera ląduje jako kucharka od deserów w hotelu Neuwittelsbach Nymphenburgu, monachijskiej dzielnicy bogaczy⁵.
O pierwszym _rendez-vous_ rodziców papieża nic nie wiadomo. Można jednak przypuszczać, że szybko podjęli decyzję. Czas naglił. W roku 1920 w domu Riegerów wybuchła istna gorączka weselna: siostra Ida wyszła za mąż 6 stycznia, Benno ożenił się 3 lutego, brat Isidor 16 października. Joseph i Maria wykorzystali okazję i zaplanowali ślub na 9 listopada. Minęły właśnie dwa lata od zakończenia pierwszej wojny światowej, owej arcykatastrofy, która odcisnęła piętno na XX wieku. Na polach bitew straciło życie ponad dwa miliony niemieckich żołnierzy. Siedemset dwadzieścia tysięcy wróciło z frontów z ciężkimi ranami. „Stare próchno się rozsypało – wołał do wzburzonego tłumu polityk Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (Sozialdemokratische Partei Deutschlands, SPD) Philipp Scheidemann po południu 9 listopada 1918 z balkonu berlińskiego Reichstagu. – Hohenzollernowie abdykowali! Niech żyje Republika Niemiecka!”⁶.
Młoda republika przeżyła straszne lata – pełne ulicznych walk, zbrojnych strajków, powstań robotników, prób puczu i politycznych morderstw, w których wyniku zginęło około pięciu tysięcy osób. 11 lutego 1919 roku po raz pierwszy zebrało się Zgromadzenie Narodowe – dla uniknięcia grożącego w stolicy „nacisku ulicy” nie w Berlinie, lecz w Weimarze. Najcięższą hipoteką okazał się jednak wersalski traktat pokojowy z 28 czerwca 1919, który za wybuch pierwszej wojny światowej obwinił wyłącznie Niemców i ich sprzymierzeńców i tym samym zobowiązał ich do zadośćuczynienia za wszystkie szkody powstałe w jej wyniku.
Alzacja z Lotaryngią zostały oddane Francji, znaczny obszar prowincji poznańskiej Polsce; w sumie siedemdziesiąt tysięcy kilometrów kwadratowych powierzchni kraju, co dorównywało wielkością Bawarii. Inaczej mówiąc: trzy czwarte zasobów rudy żelaznej i jedna czwarta złóż węgla kamiennego. Pod koniec stycznia 1921 roku alianci wysunęli dalsze żądania: dwieście dwadzieścia sześć miliardów marek w złocie wypłacanych w czterdziestu dwóch rocznych ratach (później kwota ta została obniżona do stu trzydziestu dwóch miliardów), a także obowiązek wypłacania rent poszkodowanym przez wojnę aliantom i ich rodzinom. Niemcy miały zostać radykalnie osłabione pod względem ekonomicznym, jednocześnie jednak zwycięskie mocarstwa chciały korzystać z gospodarczych zasobów byłego wroga. Niewykonalne.
Wartość marki zaczyna wkrótce gwałtownie spadać. Znaczek na list zamiejscowy na początku roku 1923 kosztował piętnaście fenigów, a w czerwcu trzeba zapłacić za niego już sto marek, w sierpniu tysiąc, na początku października dwa miliony, w zaś listopadzie aż sto milionów. U szczytu inflacji w listopadzie 1923 roku dolar kosztuje 4,2 biliona marek niemieckich. Jak powiedział brytyjski historyk Frederick Taylor, „kraj upodabniał się do pociągu bez maszynisty, z coraz większą prędkością pędzącego do nieznanego celu”⁷.
Dziesięć dni przed zaplanowanym weselem „wachmistrz Joseph Ratzinger 1” – jedynka została oficjalnie dodana by uniknąć pomylenia go z jego krewnym – w napisanym odręcznie liście „Do Głównej Komendy Żandarmerii w Altötting” prosił o „potrzebne zezwolenie” na „poślubienie kucharki wolnego stanu Marii Peintner”. Gdy list był w drodze na pocztę, Joseph i Maria szli już do urzędu parafialnego w Pleiskirchen, aktualnym miejscu pobytu Ratzingera, żeby w obecności proboszcza i świadków Franza Hingerla i Josefa Mitternmeiera zawrzeć związek małżeński⁸.
Wszystko było przygotowane. Jednak bezpośrednio przed zaślubinami pojawił się olbrzymi problem: „przeszkoda małżeńska”, jak to się oficjalnie nazywa. Co się stało? „Przeszkoda” liczyła pięć liter i została wyszczególniona w dodatku do dokumentu zaślubin. „Maria Peintner, kat. kucharka, Rimsting am Chiemsee” – widniało w danych narzeczonej. Dalej jednak był ów przeklęty skrót „_illeg_.” (nieważne). Znaczyło to dokładnie: Maria nie tylko była dzieckiem nieślubnym, ale też nie została „_legitimiert_”, czyli prawnie, uznana za dziecko swoich rodziców. I do tego nie miała niezbędnych dokumentów.
Także w parafialnej księdze chrztów figurowało nazwisko matki Marii, niejakiej „Marii Peintner z Mühlbach koło Brixen, służącej w Kufstein”, zabrakło natomiast nazwiska ojca. Czyżby piekarz Isidor Rieger był tylko jej ojczymem? I gdzie w ogóle się urodziła? W policyjnej księdze meldunkowej, gdzie została wpisana 6 maja 1920 w Monachium, kiedy zaczynała pracować w hotelu Neuwittelsbach, podała jako miejsce urodzenia Mühlbach koło Brixen w Austrii. Ale czy to była prawda? I dlaczego w szkole w Rimsting znano Marię tylko jako „córkę Riegera”, a na świadectwach figurowała zawsze jako Maria Peintner?
Sprawa pochodzenia matki papieża nie wyjaśniła się aż do naszych czasów. Nawet jako dorośli Joseph, Georg i Maria przyjmowali, że ich matka przyszła na świat w Tyrolu Południowym. Żeby wyjaśnić tę kwestię: Maria była nieślubnym dzieckiem. I nie tylko ona. Także jej matka, a nawet jej ojciec – dziadkowie przyszłego papieża – urodzili się jako dzieci nieślubne. To, co ogólnie uchodziło za hańbę, nie było znowu tak rzadko spotykane. Zgodnie z księgami chrzcielnymi w gminie Mühlbach w Tyrolu Południowym, dzisiejszym Rio di Pusteria, w XIX wieku jedna trzecia kobiet miała dzieci jeszcze przed zamążpójściem. Małżeństwo mógł zawrzeć tylko ten, kto miał na to środki finansowe, a wiele osób ich właśnie nie posiadało.
Z kolei ojciec Marii Isidor Rieger był nieślubnym synem niejakiego Johanna Reissa z Günzburga, rzemieślnika, który zarabiał na życie, naprawiając młyny, i Marii Anny Rieger, córki robotnika na dniówki. Urodził się 22 marca 1860 o ósmej rano w Welden pod Augsburgiem i – jak dosłownie napisano w rejestrze urodzin – został „pilnie” ochrzczony w parafialnym kościele Zwiastowania Maryi. On również nie został prawnie uznany przez swego ojca⁹.
Dodatkowe zamieszanie wynikło stąd, że babka i matka przyszłego papieża nosiły nie tylko to samo imię i nazwisko, ale nadto miejsce urodzenia jednej i drugiej nazywało się tak samo: Mühlbach. Z tym że jedno Mühlbach – miejsce narodzin babki – znajdowało się rzeczywiście w południowym Tyrolu (przyszła na świat w starym młynie w wiosce Raas), a drugie – wieś córki – koło Kiefersfelden, w powiecie Rosenheim. Matka nigdy nie wyjaśniła Marii tego, że urodziła ją 8 stycznia o godzinie czwartej po południu w domu pewnej rodziny, która – jak doszedł do tego pochodzący z Rimsting badacz tamtych stron Johann Nussbaum – wyspecjalizowała się w pomocy przy porodzie ciężarnym niezamężnym kobietom. Powodem braku późniejszego uznania córki przez ojca było skąpstwo matki. Kiedy dziewczyna wyjdzie za mąż – argumentowała – i tak otrzyma inne nazwisko.
Po całym zamieszaniu wesele mogło się jednak odbyć. Zgodnie z planem, Maria i Joseph 9 listopada 1920 roku udali się do Urzędu Stanu Cywilnego w Pleiskirchen i tam zawarli umowę małżeńską. Przy zawieraniu ślubu w kościele Świętego Mikołaja tego samego dnia oficjalnymi świadkami byli rolnik Anton Ratzinger i asystent kasowy Johann Ratzinger. Obraz w ołtarzu przedstawiał Niepokalanie Poczętą Maryję, nad tabernakulum widniał Baranek Boży na księdze z siedmioma pieczęciami.
„Przeszkody małżeńskie” usunął burmistrz Rimsting, który oficjalnie oświadczył, że Maria Peintner jest „ślubną córką piekarzy Isidora Riegera i Marii Rieger z domu Peintner”. Koniec, kropka. „Maria Rieger nazywa się Peintner – napisał burmistrz – ponieważ do chwili obecnej nie nastąpiło uznanie ojcostwa, a niezbędne dokumenty są nieosiągalne z powodu okupacji Tyrolu przez Włochów”. Benedykt XVI był święcie przekonany, że Isidor Rieger był rzeczywiście jego dziadkiem i ojcem jego matki. Brak tego uznania był „prawniczym zaniedbaniem”. Jego dziadkowie wcześnie wyrazili zgodę małżeńską, ale z powodu braku stałego miejsca zamieszkania po prostu nie zawarli od razu ślubu¹⁰. Isidor „bardzo kochał swoją córkę Marię, a ona także go kochała”.
------------------------------------------------------------------------
1 Cyt. za: Johann Nußbaum, _„Ich werde mal Kardinal!”_. _Wurzeln, Kindheit und Jugend von Papst Benedikt XVI_, Rimsting 2010.
2 Rozmowa Petera Seewalda z Georgiem Ratzingerem.
3 Dionys Asenkerschbaumer, Winfried Helm, Ludwig Raischl, _Geburtshaus Papst Benedikt XVI. – Marktl am Inn_, Marktl am Inn 2009.
4 Archiwum autora.
5 Johann Nußbaum, _„Ich werde mal Kardinal!”_, dz. cyt.
6 _Die Weimarer Republik_. _Deutschlands erste Demokratie_, red. Uwe Klußmann, Joachim Mohr, Hamburg 2014.
7 Tamże.
8 Johann Nußbaum, _„Ich werde mal Kardinal!”_, dz. cyt.
9 Genealogia w archiwach autora.
10 Rozmowa Petera Seewalda z Benedyktem XVI.