Bestia z pałacu Buckingham - ebook
Bestia z pałacu Buckingham - ebook
Wielka Brytania za ponad sto lat.
Świat okryła ciemność. Londyn stał się miastem ruin, po których błąkają się ludzie w poszukiwaniu pożywienia. Książę Alfred, samotny mól książkowy, nigdy nie opuszcza fortecy, w jaką zmienił się pałac Buckingham.
W nocnym mroku pałacowe korytarze nawiedzają bestie. Kiedy Królowa, ukochana mama Alfreda, zostaje wtrącona do londyńskiej Tower, chłopiec będzie musiał odnaleźć w sobie odwagę, żeby uratować ją… i cały świat!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-62745-65-4 |
Rozmiar pliku: | 29 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
KSIĄŻĘ ALFRED, chorowity dwunastolatek. Nigdy nie opuścił pałacu Buckingham.
KRÓL, niegdyś potężny władca i dobry ojciec. Teraz ma umysł pogrążony w mroku tak gęstym, jak ten, który ogarnął jego królestwo.
KRÓLOWA, niezwykle wytworna dama, ubóstwiana przez syna. Łączy ich niezwykle silna więź.
LORD PROTEKTOR, człek uczony. Karierę na dworze królewskim rozpoczął w pałacowej bibliotece przed czterdziestoma laty. Z czasem zyskał pozycję zaufanego królewskiego doradcy, ale jest żądny potężniejszej władzy.
KRZTYNKA, zwana tak z powodu drobnej postury, bezdomna sierota. Mieszka na ulicach miasta. Jej rodzice zginęli, gdy była brzdącem, i od tamtej pory musiała radzić sobie w życiu sama.
NIANIA, osiemdziesięcioletnia kobieta. Wychowała dwa pokolenia następców tronu. Dawniej opiekowała się Królem, a teraz jest piastunką księcia Alfreda.
KRÓLOWA MATKA, starsza dama; królowa w czasach, gdy jej mąż zasiadał na tronie. Została uznana za zdrajczynię. Żyje na wygnaniu, ale nikt nie wie gdzie. Oczywiście poza nią samą.
LADY AGATA i LADY EMMA, damy dworu Królowej Matki. Były jej służącymi, dbały o stroje, układały bukiety ze świeżych kwiatów i przygotowywały korespondencję. Teraz i one żyją na wygnaniu wraz z czterema innymi służkami: LADY BEATRYCZE, LADY WIRGINIĄ, LADY DAFNE I LADY JUDYTĄ.
EMMA
JUDYTA
AGATA
BEATRYCZE
DAFNE
WIRGINIA
GWARDIA KRÓLEWSKA, elitarna jednostka wojskowa, jej członkowie noszą na twarzach złote maski w kształcie czaszki i powłóczyste czerwone peleryny. Są wyposażeni w broń laserową. Ich zadaniem jest obrona królewskiego pałacu bez względu na straty w ludziach.
KAT, człowiek o wzroście olbrzyma, skrywający twarz pod czarnym kapturem. Do jego obowiązków należy zadawanie tortur i wykonywanie egzekucji w londyńskiej Tower.
Oktobot, ośmioramienny robot pełniący funkcję lokaja.
WSZECHWIDZĄCE OKO, podobny do wielkiej gałki ocznej, latający robot sterowany przez Lorda Protektora. Dzięki OKU monitoruje on wszelkie poczynania w pałacu Buckingham.PROLOG
rólem wszelkich stworzeń jest gryf. W połowie orzeł (król ptaków), a w połowie lew (król zwierząt). Bestia posiada głowę i skrzydła drapieżnego orła, a tułów i tylne nogi mocarnego lwa.
Stwór przez wieki opisywany był w wielu mitach i legendach. Dawne cywilizacje oddawały gryfom cześć, a wzmianki o nich można znaleźć zarówno w podaniach starożytnego Egiptu, jak i starożytnej Grecji.
W średniowieczu pół orzeł, pół lew stał się symbolem boskiej potęgi.
Władzy nad życiem i śmiercią.
Mocy stworzenia świata oraz siły zdolnej go zniszczyć.
Potęgi niewyczerpanej i nieznającej granic.
Groźna z wyglądu istota budziła strach, dlatego władcy i władczynie uczynili z niej znak umieszczany na herbach, flagach i tarczach, który mówił jasno: padnij na kolana przed królewskim majestatem, inaczej skończysz w szponach gryfa.
Gryf przypominał nieco dinozaury, ogromne gady, które zamieszkiwały Ziemię miliony lat temu. W przeciwieństwie jednak do odkopanych kości prehistorycznych zwierząt, jego szkieletu nikt nie odnalazł.
Co nie oznacza, że gryfy nigdy nie istniały.
Ani że pewnego dnia nie powrócą…
Rozdział 1
Mrok
Nastało południe, a niebo wciąż spowijała czerń.
Mrok rozpościerał się nad królestwem już od pół wieku. Nic dziwnego, skoro mieszkańcy Ziemi latami zaniedbywali planetę, która była ich domem.
Spalili lasy do ostatniego drzewa.
Zatruli odpadami rzeki, jeziora i morza, więc wymarły wszystkie gatunki ryb.
Kopali w poszukiwaniu ropy naftowej coraz głębiej i głębiej, póki ziemia nie stała się na wskroś jałowa.
Aż w końcu planeta zemściła się za wyrządzone krzywdy.
Stopniały lodowce Arktyki i Antarktydy. Wywołało to powodzie tak rozległe, że całe kraje znalazły się pod wodą.
Gwałtowne trzęsienia ziemi zburzyły miasta. Pozostały po nich tylko zwały gruzu.
Wybuchały wulkany, wypluwając w powietrze miliony ton popiołu. Bez dostępu promieni słonecznych rośliny uprawne pousychały. Nic nie było w stanie wyrosnąć na ich miejscu.
Królestwem zawładnęła WIECZNA ZIMA.
Jedyny świat, jaki znał Alfred.
Dwunastoletni chłopiec nigdy w życiu nie widział blasku słońca. Czasem wyobrażał sobie, jak to jest poczuć ciepło promieni słonecznych na twarzy albo przebiec się po bujnej łące, czy popływać w połyskującym morzu. Cudowne sny na jawie!
Zadziwiały go napotykane w książkach fotografie słońca. Równiuteńkiego złotego krążka. Teraz także księżyc i gwiazdy stały się niewidoczne. Alfred często rozmyślał o tym, jak mogło wyglądać nocne niebo rozświetlone tysiącami migoczących punkcików.
Chłopiec należał do dzieci, które najbardziej lubiły spędzać czas w samotności, tylko z własną wyobraźnią. Szczerze powiedziawszy, nie miał wyboru, bo od urodzenia był raczej wątłego zdrowia. Zaraz po narodzinach ciężko zachorował i obawiano się, że może nie przeżyć. Ale się udało.
Z trudem, ale się udało.
Chłopaczyna był blady jak śnieg i chudziuteńki jak pajęcza nić. Nosił okulary z grubymi szkłami, żeby cokolwiek widzieć. Nieraz bywał tak słaby, że cały dzień leżał w łóżku. Na szczęście wokół jego posłania piętrzyło się całe mnóstwo książek. Książki, książki, a na nich jeszcze stosik książek. O zwierzętach. O kosmosie. O drzewach. O dinozaurach. I książki o książkach.
Do jego szczególnie ulubionych należały dzieła o tematyce historycznej.
Problem w tym, że w budynku, w którym mieszkał Alfred, obowiązywała cisza nocna, bo właśnie w nocy istniało największe niebezpieczeństwo ataku z zewnątrz. Wedle królewskiego nakazu światła należało bezwzględnie gasić już o ósmej wieczorem. Każdego, kto ośmielił się złamać tę zasadę, czekała surowa kara. A w królestwie obowiązywały kary wyjątkowo okrutne, ponieważ rządzący postanowili przywrócić średniowieczne rodzaje tortur.
Wbrew zakazom rozkochany w książkach chłopak chował się z zapaloną świecą pod kołdrą i po kryjomu czytał dalej…
Tym właśnie zajmował się Alfred w chwili, gdy zaczyna się nasza opowieść. Pochłaniała go lektura opasłego, oprawionego w skórę tomu o rządach królów i królowych Anglii na przestrzeni wieków. Pierwszym władcą, którego imię zapamiętano, był Alfred Wielki. Rozpoczął panowanie niesłychanie dawno temu, bo w roku 871. Chłopiec nosił imię właśnie po pierwszym angielskim monarsze. Jednak przydomek „wielki” wcale do niego nie pasował. Czuł się wręcz przeciwnie.
Akurat wczytywał się w historię ścięcia króla Karola I w roku 1649, gdy nagle sypialnią wstrząsnął ogłuszający łomot.
KABUUM!
Alfred upuścił księgę.
ŁUP!
Świecę też.
PACH! PACH!
Omal nie podpalił pościeli.
Prędko zdławił płomienie, zdmuchnął świecę…
FFFIUUU!
…i odrzucił kołdrę na bok.
SZU!
Olbrzymia eksplozja rozświetliła od zewnątrz pokój jaskrawym czerwono-pomarańczowo-żółtym blaskiem.
Alfred zsunął się z łóżka i zebrał wszystkie siły, żeby dokuśtykać do wielkiego okna wykuszowego. Tych kilka kroków wystarczyło, żeby srodze się zasapał.
— Uch! Uch! Uch!
Wsparł się o ramę okienną i spojrzał przez szybę.
Jego sypialnia mieściła się na najwyższym piętrze pałacu, skąd widać było panoramę Londynu. W oddali płonął budynek. I to nie byle jaki.
Ogień pożerał katedrę Świętego Pawła.
Jedną z najsłynniejszych historycznych budowli świata trawiły płomienie.
Jej potężna biała kopuła pękła jak skorupka jajka, a z wnętrza buchały kłęby czarnego dymu.
O nie!, pomyślał Alfred, Nie! Tylko nie katedra Świętego Pawła!
Przez lata był świadkiem zniszczenia wielu zabytków. Rozbito kolumnę Nelsona.
TRACH!
Londyńskie Oko runęło do Tamizy.
CHLUST!
Dach sali koncertowej Royal Albert Hall zapadł się, gdy uderzyła w niego bomba.
BUUM!
Ale żaden z nich nie był taką świętością dla mieszkańców miasta jak katedra. Gorzej już być nie mogło. Kościół wzniesiono po wielkim pożarze Londynu w 1666 roku. Przepiękna budowla jakimś cudem przetrwała Blitz¹, kiedy nazistowskie samoloty podczas drugiej wojny światowej zrzucały na Londyn deszcz bomb, a teraz obracała się w zgliszcza.
Alfred od razu pomyślał o rewolucjonistach.
Wskazywało to na jeden z ich ataków.
Chłopiec nigdy nie spotkał żadnego członka tej tajnej organizacji, ale wiele o nich słyszał od Lorda Protektora. Rewolucjoniści ponoć sprzeciwiali się ponownemu oddaniu władzy w ręce króla. Zamierzali go zdetronizować i ściąć, tak jak okrągłogłowi zrobili z to Karolem I podczas angielskiej wojny domowej.
Buntownicy nieśli ze sobą śmierć i zniszczenie. Dlatego, zdaniem Lorda Protektora, należało za wszelką cenę zdusić ich rebelię.
TRATATATA!
Rozległ się huk serii wystrzałów z karabinu maszynowego.
— NIEEE!
W oddali słychać było nawoływania.
— AAA!
Czy to krzyk jakiegoś człowieka?
Alfred zadrżał. Chociaż bardzo chciał, za nic nie mógł odwrócić wzroku. W mieście codziennie dochodziło do ataków, ale rzadko do eksplozji tych rozmiarów. Chłopiec przyłożył dłoń do zimnej grubej szyby i przyglądał się spustoszeniu.
Oto królestwo, które pewnego dnia miał odziedziczyć.Rozdział 2
Lwie serce
Bohater naszej opowieści nie przyszedł na świat jako zwykły chłopak. Chociaż czuł się zwyczajnym dzieckiem, dorośli stale mu powtarzali, że się myli.
Alfred nie był po prostu pierwszym lepszym Alfredem.
Urodził się jako książę Alfred.
Jego ojciec to Król.
Pewnego dnia przejmie po nim tron.
Zostanie królem Alfredem II, władcą Wielkiej Brytanii i panem swoich poddanych.
Tyle że dziwnie jest sprawować władzę nad krajem, na którego ziemi nigdy nie postawiło się stopy, i nad obywatelami, których nigdy się nie widziało na oczy. Książę ani razu w swoim życiu nie wyszedł poza bramy pałacu.
Jego smutną twarz najczęściej można było dojrzeć w oknie sypialni na ostatnim piętrze rezydencji. Nad pokojem Alfreda, na dachu budowli, powiewała flaga. Przez setki lat łopotał tam czerwono-biało-niebieski sztandar Wielkiej Brytanii zwany „Union Jack”. Teraz zastąpił go inny, osobiście wybrany przez Lorda Protektora. Złoty gryf pośrodku czarnego tła — symbol nowego porządku. Anglia nie miała rządu, nie powoływano zatem premiera ani nie wybierano polityków, którzy reprezentowaliby obywateli. Nie miała też policji. Przestrzegania prawa pilnowała tylko królewska straż.
Pałac Buckingham pełnił rolę siedziby brytyjskich monarchów przez wiele stuleci, już od panowania Jerzego III. Z książek historycznych Alfred dowiedział się, że budynek został oficjalną królewską rezydencją w roku 1761.
Pałac stanowił niegdyś schronienie.
Teraz stał się fortecą.
Otaczających ją murów strzegli porozstawiani na posterunkach żołnierze. Z daleka łatwo było ich rozpoznać po długich czerwonych szatach, kapturach i przerażających maskach w kształcie złotych czaszek. Każdy z nich miał na ramieniu czarną opaskę ze złotym gryfem. Mimo że strażnicy wyglądem przypominali średniowiecznych rycerzy, uzbrojono ich w nowoczesną broń laserową. Jedno trafienie wystarczyło, żeby kogoś anihilować. Gwardziści mieli za zadanie pilnować wszystkich mieszkańców pałacu Buckingham.
Dni świetności rezydencji dawno minęły. Na posadzkach leżały wytarte dywany, tapety odłaziły ze ścian, ale wciąż dostrzegało się niezwykłość tego miejsca. W sypialni księcia stały wyłącznie bezcenne antyki. Spał po królewsku — na łożu z baldachimem i w jedwabnej piżamie — choć wytworne łóżko trzeszczało podczas każdego ruchu, a piżama była dziurawa.
Pałacowa kuchnia serwowała wszelkiego rodzaju specjały, o ile tylko dało się je wydobyć z puszek konserwowych. Zgromadzone zapasy jedzenia wystarczyłyby na kilkaset lat.
Alfredowi nie groziło w pałacu żadne niebezpieczeństwo. Przynajmniej tak mu się zdawało.
Chłopak przycisnął twarz do szyby i zobaczył, jak zapada się kopuła katedry Świętego Pawła. Nie mógł oderwać wzroku od budzącego grozę widowiska. Wtem z korytarza dobiegły go odgłosy zamieszania. Tuż pod drzwiami swojej sypialni usłyszał krzyki i szamotaninę.
— JAK ŚMIESZ TRAKTOWAĆ TAK KRÓLOWĄ! PRECZ Z ŁAPAMI!
To był głos mamy.
Najszybciej jak umiał, czyli niezbyt energicznie, pokuśtykał przez pokój, żeby sprawdzić, co się dzieje. Zobaczył, że dwóch strażników szarpie Królową. Skoro mieli ochraniać rodzinę królewską, to dlaczego ciągnęli władczynię korytarzem jak jakąś pospolitą przestępczynię?
Czyżby chaos z zewnątrz w końcu wdarł się do pałacu?
— MAMO! — zawołał Alfred.
Królowa miała na sobie długą koronkową koszulę nocną i jeden bambosz. Poturbowana czy nie, próbowała zachować godność. Była kobietą, która niezależnie od sytuacji zawsze starała się prezentować nienagannie.
Alfred nigdy nie widział mamy bez idealnie ułożonych włosów i makijażu. Teraz fryzura ledwo się trzymała, a zamiast makijażu jej twarz pokrywała gruba warstwa kremu na noc. Nie wyglądała najlepiej. Chłopiec nie przypuszczał, że zobaczy kiedyś Królową w takim stanie.
— ALFREDZIE! — zawołała przez ramię, walcząc ze strażnikami, żeby choć na chwilę się zatrzymali.
Zamiary i myśli gwardzistów skrywały złote maski, które zasłaniały im twarze. Ich grobowe milczenie jedynie potęgowało wrażenie, że są jakimiś strasznymi widziadłami ze złego snu.
— Mamo, dokąd oni cię zabierają? — spytał Alfred.
— WRACAJ DO SIEBIE, ALFREDZIE! I ZAMKNIJ DRZWI NA KLUCZ! — krzyknęła Królowa.
— Ale…!
— ZAMKNIJ DRZWI I NIGDZIE NIE WYCHODŹ! OBIECAJ MI!
Chłopiec nie odpowiedział.
— Obiecaj! — błagała matka.
— Obiecuję! — wybełkotał.
Zszokowany Alfred cofnął się i zatrzasnął drzwi sypialni.
TRZASK!
Zamarł z przerażenia. Jego ciało nie mogło wykonać żadnego ruchu. Zupełnie jakby znalazł się pod wodą. Wydawało mu się, że śni koszmar, z którego nie jest w stanie się obudzić.
Wszystko jednak działo się naprawdę.
Poczuł łzy spływające po policzkach. Dowód na to, że nie śni. Jego najukochańsza mama została w środku nocy siłą wywleczona z łóżka, a on nie potrafił nic zrobić. Rozejrzał się po pokoju. Wokół pełno było oprawionych w srebrne ramy fotografii. A na nich…