- W empik go
Betty Zane. Legendy Doliny Ohio. Część I - ebook
Betty Zane. Legendy Doliny Ohio. Część I - ebook
Pierwsze polskie pełne tłumaczenie powieści Zane Greya o początkach zasiedlania Dzikiego Zachodu, widziana oczami autora poprzez pryzmat swojej rodziny.
Betty Zane to debiut literacki Zane’a Greya, niezwykle popularnego amerykańskiego pisarza, autora dziesiątek powieści o Dzikim Zachodzie. Książka, zainspirowana życiem prababki Greya, opowiada o początkach osadnictwa w Wirginii Zachodniej, o burzliwych czasach mężnych pionierów i walecznych Indian. Miejscem akcji jest Fort Henry, niewielki drewniany fort wzniesiony w 1774 roku. To tu osiem lat później doszło do jednej z ostatnich bitew rewolucji amerykańskiej. To tu kilkudziesięcioosobowa załoga – ramię w ramię mężczyźni, kobiety i dzieci – broniła się przed przeważającymi połączonymi siłami Indian i Brytyjczyków. Grey w mistrzowski sposób przedstawia wydarzenia, które doprowadziły do ataku na Fort Henry, sięga po fakty historycznie i na ich kanwie snuje opowieść o Betty Zane, młodej, ślicznej i odważnej dziewczynie, która zasłynęła jako jedna z bohaterek oblężenia. Narażając własne życie i wykazując się ogromnym sprytem i hartem ducha, pod gradem indiańskich pocisków, zdołała dostarczyć do fortu proch i tym samym przyczyniła się do zwycięstwa.
Betty Zane to jednak nie tylko opis bitwy, męstwa osadników i ofiar, które przyszło im ponieść, lecz także opowieść romantyczna, pełna przygód, emocji i wzruszeń. Poznajemy młodziutką Betty, która przybywa z Filadelfii, gdzie mieszkała u ciotki, odebrała wykształcenie, zaznała typowych dla młodzieży atrakcji i była obiektem westchnień licznych adoratorów. Teraz postanawia zamieszkać z braćmi, Ebenezerem, Jonathanem i Isaakiem, na pograniczu. Wraz z Betty oglądamy świat tak inny od miasta, które dotychczas było jej domem. To świat odludny, nieoswojony, niebezpieczny, w którym na każdym kroku czyhają Indianie, ale i na swój sposób piękny – dziki, nieposkromiony, malowniczy, świat wielkich przyjaźni, najwyższych poświęceń i wspaniałych miłości, gdzie ciepło domowego ogniska, rodzina, szacunek i ciężka praca to podstawowe wartości. Poznajemy Alfreda Clarke’a, młodego dzielnego żołnierza, którego los zwiąże się nierozerwalnie z losem szalonej i kapryśnej, acz dumnej dziewczyny; Lewisa Wetzla, tropiciela Indian, najlepszego strzelca i pogromcy czerwonoskórych; Issaca Zane’a i jego indiańską ukochaną Myeerah, a dzięki nim zanurzamy się w świat zwyczajów i tradycji indiańskich plemion.
Dynamiczna, wartka akcja, liczne intrygi, malownicze opisy przyrody, ludzkie postawy w obliczu zagrożenia i śmierci, indiańskie tortury, zdrady oraz codzienność życia pierwszych osadników, ich zmagań z Indianami i niebezpieczeństwami pogranicza, a także wpleciona w to wszystko historia – fakty, prawdziwe wydarzenia i ludzie – to wszystko sprawia, że Betty Zane czyta się jednym tchem.
Seria wydawnicza Wydawnictwa JAMAKASZ „Biblioteka Andrzeja – Szlakiem Przygody” to seria, w której publikowane są tłumaczenia powieści należące do szeroko pojętej literatury przygodowej, głównie pisarzy francuskich z XIX i początków XX wieku, takich jak Louis-Henri Boussenard, Paul d’Ivoi, Gustave Aimard, Arnould Galopin, Aleksander Dumas ojciec czy Michel Zévaco, a także pisarzy angielskich z tego okresu, jak choćby Zane Grey czy Charles Seltzer lub niemieckich, jak Karol May. Celem serii jest popularyzacja nieznanej lub mało znanej w Polsce twórczości bardzo poczytnych w swoim czasie autorów, przeznaczonej głównie dla młodzieży. Seria ukazuje się od 2015 roku. Wszystkie egzemplarze są numerowane i opatrzone podpisem twórcy i redaktora serii.
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65753-20-5 |
Rozmiar pliku: | 6,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pearl Zane Grey urodził się 31 stycznia 1872 roku w Zanesville w stanie Ohio – w mieście, którego współzałożycielami byli jego przodkowie ze strony matki, a zmarł w Altadena, w Kalifornii, 23 października 1939 roku.
Był jednym z najpopularniejszych i najwyżej ocenianych autorów powieści o Dzikim Zachodzie, współtwórcą gatunku literackiego zwanego dziś westernem. Jego dorobek twórczy ocenia się na około 90 książek (głównie powieści), z których ponad dwie trzecie to westerny. Pozostawił po sobie wiele książek dla młodzieży, w tym biografię młodego Jerzego Waszyngtona, publikacje poświęcone swoim wielkim pasjom: bejsbolowi – w który grywał w czasie studiów, a później przez pewien czas półzawodowo – oraz wędkarstwu, a także liczne zbiory opowiadań.
Miłośnik dzieł J.F. Coopera i D. Defoe, a także zeszytowych powieści przygodowych, studiował stomatologię, ale głównie po to, by uzyskać stypendium sportowe. Praktykę dentystyczną porzucił potem na rzecz pisarstwa, podobnie imię Pearl. Debiutował wydaną w 1903 roku powieścią historyczno-przygodową Betty Zane, otwierającą trylogię o jego przodkach z początków Stanów Zjednoczonych. Wydał ją własnymi siłami po odrzuceniu przez wydawnictwo Harper & Brothers.
Przełom w jego twórczości nastąpił dopiero w 1912 roku, gdy to samo wydawnictwo opublikowało, nie bez oporów redaktora naczelnego, Jeźdźców purpurowego stepu. Powieść okazała się bestsellerem i po dziś dzień należy do najpopularniejszych dzieł Greya. Harper wydał też wcześniejsze jego książki, w tym Ostatni człowiek z prerii, a kariera Greya nabrała niepohamowanego rozpędu. Dziś uchodzi za jednego z pierwszych amerykańskich pisarzy milionerów. Doceniono nie tylko umiejętność snucia fascynujących opowieści, ale i dbałość o realia, wiążącą się z jego częstymi podróżami w poszukiwaniu inspiracji.
Jego westerny doczekały się 46 pełnometrażowych ekranizacji i 31 krótszych. Nie był to jedyny związek Zane’a Greya z filmem. W roku 1919 powołał własną wytwórnię filmową. Sprzedana jakiś czas potem, stała się częścią podwalin wielkiego Paramountu.
W Polsce w latach międzywojennych i tuż po wojnie ukazało się w sumie kilkanaście przekładów powieści Zane’a Greya, głównie nakładem wydawnictwa M. Arct. W 1951 roku jego książki zostały objęte zapisem cenzury, nakazującym także niezwłoczne wycofanie ich z bibliotek. Powracać tam i do księgarń zaczęły dopiero w 1989 roku, w postaci publikacji opartych na wydaniach przedwojennych. Dotyczyło to jednak tylko kilku tytułów, i to niekoniecznie tych najciekawszych lub najlepszych.Wstęp
W spokojnym zakątku szacownego miasteczka Wheeling1 w Wirginii Zachodniej stoi pomnik opatrzony napisem: „Władze stanu Wirginia Zachodnia dla upamiętnienia oblężenia Fort Henry2, 11 września 1782 roku, ostatniej bitwy rewolucji amerykańskiej3, umieściły tutaj tę tablicę”. Gdyby nie bohaterstwo pewnej dziewczyny, przytoczona inskrypcja nigdy by nie powstała, a miasto Wheeling bezpowrotnie zniknęłoby z map świata. Zdarzało mi się czytać opowiadania i artykuły poświęcone Elizabeth Zane4 i jej sławnemu wyczynowi, lecz nie są one wiarygodne w niektórych szczegółach, co niewątpliwie wynika z wielce skromnego zasobu danych dostępnych w opisach dziejów naszej zachodniej granicy.
Przez sto lat opowieści o Betty i Isaacu Zane’ach były znane i często powtarzane w mojej rodzinie, snute ze zrozumiałą dumą z osiągnięć przodków, naturalną u wszystkich. Moja babcia lubiła gromadzić wokół siebie dzieci i opowiadać im, że jako mała dziewczynka klęczała u stóp Betty Zane, słuchając, jak starsza pani mówiła o pojmaniu jej brata przez indiańską księżniczkę, o spaleniu Fort Henry i o jej własnym biegu po życie. Jako dziecko nauczyłem się owych opowieści na pamięć.
Przed dwoma laty przyszła do mnie matka ze starym zeszytem, który znalazła w śmieciach wyniesionych na podwórko w celu spalenia. Kajet był przypuszczalnie przez wiele lat ukryty w starej ramce na zdjęcie. Należał do mojego pradziadka, pułkownika Ebenezera Zane’a. Z wyblakłych i zniszczonych wskutek upływu czasu stron tego zeszytu zaczerpnąłem główne fakty mojej opowieści. Żałuję, że ten bogaty materiał nie natrafił na godniejsze do spisania go pióro.
Obecny wiek zajęty dążeniem do postępu pozbawiony jest takich bohaterów, jakich kochają miłośnicy rycerskości i romantyzmu. Posiada zapewne swoich, ale ci, cierpliwi i zatroskani, prą naprzód i mało kto ich rozpoznaje. Czy jednak nie możemy sobie przypomnieć kogoś, kto wiele wycierpiał, dokonał wspaniałych czynów, zginął na polu bitwy – kogoś, czyje imię otaczałaby aureola chwały? Większość z nas ma to szczęście, że zna swych krewnych i powinowatych z przeszłości, budzących dreszcz miłości i szacunku, z jakim marzymy o bohaterskich i męczeńskich czynach, które w kronikach rozbrzmiewają, z każdą następną nutą coraz czyściej i przyjemniej, niby granie rogu myśliwego w mroźny październikowy poranek.
Jeżeli komuś z tych, którzy mają takie wspomnienia, jak i tych, którzy ich nie mają, moja opowieść zapewni przyjemną godzinę, zostanę tym wynagrodzony.
Zane Grey
1 Wheeling – miasteczko na północy stanu Wirginia Zachodnia, na lewym brzegu rzeki Ohio, stanowiącej tu granicę ze stanem Ohio, u stóp Appalachów, stolica hrabstwa Ohio, założone w 1770 r. przez Ebenezera Zane’a pod nazwą Zanesburg.
2 Fort Henry – wzniesiony w 1774 r. na wzgórzu, na dzisiejszym przedmieściu Wheeling, dla ochrony pierwszych osadników przed atakami Indian; porzucony dziesięć lat później, nie został po nim żaden ślad.
3 Rewolucja amerykańska – inna nazwa wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych (1775-1783), wywołana buntem 13 kolonii przeciwko rządowi Wielkiej Brytanii, zakończona poddaniem się sił brytyjskich w Yorktown w 1781 r.; później dochodziło jedynie do małych potyczek, takich jak oblężenie Fort Henry.
4 Informacje dotyczące poszczególnych członków rodziny Zane’ów umieszczone są na końcu książki.Prolog
Szesnastego czerwca 1716 roku Alexander Spotswood5, gubernator Kolonii Wirginia6 i waleczny żołnierz, podwładny Marlborougha w wojnach angielskich, na czele oddziału nieustraszonych kawalerzystów jechał cichą uliczką uroczego, starego Williamsburga7.
Awanturniczy duch tej grupy gnał ją ku krainie opadającego słońca, ku nieznanemu Zachodowi, leżącemu poza wznoszącymi się tak dostojnie przed nią górami o błękitnych szczytach8.
Po miesiącach9 jeźdźcy stanęli na zachodnim paśmie Great North10, wznoszącym się nad malowniczą doliną Shenandoah. Z wierzchołka jednego z najbardziej wyniosłych szczytów, na którym do tej pory nie stanęła nigdy stopa białego człowieka, błyszczącymi oczyma wpatrywali się w rozległe równiny i porastające je lasy. Po powrocie do Williamsburga opowiadali o cudownych bogactwach właśnie odkrytego kraju, co otworzyło drogę przedsiębiorczym pionierom, mającym przezwyciężać przeszkody i zakładać domy w świecie Zachodu.
Minęło jednak ponad pięćdziesiąt lat, zanim biały człowiek przedostał się trochę dalej poza purpurowe turnie tych majestatycznych gór.
Pewnego jasnego poranka w czerwcu 1769 roku można by było dostrzec postać rosłego, barczystego mężczyzny, stojącego na dzikim, poszarpanym przylądku, którego urwista skała wznosi się wysoko nad rzeką Ohio, niedaleko ujścia Wheeling Creek. Był sam, jeśli nie liczyć siedzącego u jego stóp charta szkockiego. Kiedy oparty o długą strzelbę11 podziwiał rozpościerającą się przed nim wspaniałą scenerię, uśmiech rozjaśnił jego ogorzałe policzki, a serce zabiło mocniej, gdy wyobraził sobie przyszłość tego miejsca. Na rzece przed nim leżała wyspa12 tak okrągła i zielona, że przypominała unoszący się spokojnie na wodzie ogromny liść lilii wodnej. Na świeżej zieleni listowia drzew lśniły krople rosy. Za plecami mężczyzny wznosiły się wysokie wzgórza, a przed nim, dokąd mógł sięgnąć wzrokiem, ciągnęła się dziewicza puszcza. Poniżej, z lewej strony, za głębokim wąwozem, widział szeroką, płaską polanę. Kilka rozproszonych poczerniałych pniaków świadczyło o spustoszeniach w lesie, przed laty dokonanych przez pożar. Ziemię porastały tam już krzewy leszczyny i wawrzynu, a pomiędzy nimi przeplatały się kwiaty majowe13, wiciokrzewy i dzikie róże. Ich piękne zapachy unosiły się wokół. Bystry potok płynął skrajem polany. Długi odcinek jego krętego nurtu był spokojny, ale potem strumień spadał szaleńczo ze skalnej półki i w białej kipieli pędził naprzód, jakby znudziły mu się wcześniejsze ograniczenia, aż tracił swą tożsamość w szerokich wodach Ohio. Owym samotnym myśliwym był pułkownik Ebenezer Zane. Należał do tych śmiałków, którzy po ruszeniu na zachód fali osadnictwa porzucali przyjaciół i krewnych i w pojedynkę wyprawiali się w dzikie strony. Wyjechał z domu we wschodniej Wirginii14 i zagłębił się w puszczę, aby po wielu dniach łowów i wędrówek rozpoznawczych dotrzeć do tej odległej doliny Ohio. Jej sceneria wywarła na nim takie wrażenie, że postanowił założyć tam osadę. Miejsce to wziął w posiadanie prawem tomahawka (co polegało na oznaczeniu tomahawkiem kilku drzew), zbudował sobie prostą chatę i całe lato spędził nad Ohio.
Jesienią wyruszył do hrabstwa Berkeley w Wirginii, aby opowiedzieć bliskim o odkrytym przez siebie wspaniałym zakątku. Następnej wiosny namówił grupę osadników, żywiących podobne co on nadzieje, aby wraz z nim wyruszyli na pustkowie. Rodziny – jako że zabranie ich od razu nie byłoby bezpieczne – zostawili w Red Stone15 nad rzeką Monongahelą, mężczyźni zaś, w tym pułkownik Zane, jego bracia: Silas, Andrew, Jonathan i Isaac, Wetzelowie, McCollochowie, Bennetowie, Metzarowie oraz inni16, powędrowali przed siebie.
***
Przemierzana przez nich kraina stanowiła gęstą, przeważnie niedostępną puszczę; siekiera pioniera nie rozbrzmiewała nigdy na tej ziemi, gdzie każdy pręt17 drogi mógł skrywać nieznane zagrożenie.
Owym dzielnym kresowiakom obce było pojęcie strachu; stawiali czoła niebezpiecznym przygodom, znali dobrze okrzyki czerwonoskórych czy świst kuli; polowanie na Indian stanowiło najbardziej emocjonującą pasję w życiu Wetzelów, McCollochów i Jonathana Zane’a; zwłaszcza Wetzelowie18 nie znali innego zajęcia. Strzelbą nauczyli się posługiwać z niesamowitą zręcznością; długie ćwiczenia wyostrzyły ich zmysły, aż dorównywały lisim. Sprawni w każdego rodzaju obróbce drewna, mający wzrok rysia przy wypatrywaniu ścieżek, smugi dymu z ogniska obozowego albo najdrobniejszych oznak wroga, ludzie ci przekradali się puszczą z ostrożnym, lecz zawziętym i stałym uporem, jakim wyróżnia się osadnik.
Wspięli się wreszcie na wyniosłą skarpę nad majestatyczną rzeką, a na widok pofałdowanego, ciągnącego się aż po horyzont zielonego obszaru, ich serca zabiły mocno z nadziei.
Ostre siekiery, dzierżone przez silne dłonie, wkrótce oczyściły polanę i na rzecznej skarpie wzniosły mocne chaty z belek. Następnie Ebenezer Zane i pozostali sprowadzili swoje rodziny, a osada wkrótce zaczęła się powiększać i rozkwitać. Rosnący dostatek przyciągał kłopoty: ataki czerwonoskórych. Strzelali oni do osób opuszczających polanę, do osadników orzących pola i zbierających plony. Grupy wrogich Indian krążyły wokół wioski. Często pierwsza osoba pojawiająca się wczesnym rankiem witana była pociskami skrytego w lesie czerwonoskórego.
Generał George Rodgers Clark19, dowódca Zachodniego Wydziału Wojskowego, przybył do wioski w roku 1774. Ponieważ osadnicy obawiali się napaści dzikich, postanowiono zbudować fort broniący nowo narodzonej osady. Został on zaprojektowany przez generała Clarka, a zbudowany przez miejscowych. Najpierw nazywał się Fort Fincastle, na cześć lorda Dunmore20, który był wówczas gubernatorem Kolonii Wirginia. W roku 1776 zmieniono nazwę na Fort Henry, na cześć Patricka Henry’ego21.
Przez wiele lat pozostawał najsłynniejszym fortem pogranicza, oparł się niezliczonym atakom Indian i dwóm pamiętnym oblężeniom, w roku 1777, nazwanym „rokiem krwawych siódemek”22, i ponownie w 1782. Podczas tego drugiego oblężenia brytyjscy rangersi23 pod dowództwem Hamiltona24 dokonali wraz z Indianami ataku będącego tak naprawdę ostatnią bitwą rewolucji amerykańskiej.
5 Alexander Spotswood (ok. 1676-1740) – brytyjski wojskowy i polityk, twórca pierwszych zakładów metalurgicznych w Ameryce. W 1716 r. dowodził wyprawą zajmującą tereny poza Górami Błękitnymi; chodzi o tzw. Wyprawę Rycerzy Złotej Podkowy (ang. Knights of the Golden Horseshoe Expedition), zorganizowaną w celu szukania nowych ziem do osadnictwa; po powrocie Spotswood dał każdemu oficerowi złotą plakietkę w kształcie podkowy z łacińskim napisem, stąd nazwa wyprawy.
6 Kolonia Wirginia – pierwsza stała kolonia angielska w Ameryce Północnej.
7 Williamsburg – miasto w USA, we wschodniej części stanu Wirginia, powstałe w 1622 r. jako osada Middle Plantation, w 1699 r. po pożarze Jamestown ustanowione stolicą Wirginii; zmiana nazwy na Williamsburg na cześć króla Anglii Wilhelma III.
8 Góry Błękitne (Blue Ridge) – najbardziej wysunięte na wschód pasmo górskie w południowych Appalachach; widziane z oddali góry mają niebieskawy kolor.
9 Znaczna przesada, cała wyprawa trwała pół miesiąca (od 29 sierpnia do 10 września).
10 Great North – pasmo w Górach Błękitnych.
11 Długa strzelba (z ang. long rifle) – broń palna powstała w Pensylwanii na początku XVIII w.; jej długość dobierano tak, żeby oparta kolbą na ziemi sięgała do podbródka właściciela.
12 Wyspa – Wheeling Island na rzece Ohio, naprzeciw ujścia Wheeling Creek, ma ok. 3 km długości i 1 km szerokości, obecna nazwa od 1902 r., przedtem nosiła nazwy Zanes i Madison.
13 Kwiat majowy (Epigaea repens) – inna polska nazwa to epiga, krzewinka z rodziny wrzosowatych, rośnie we wschodniej części Ameryki Północnej, symbol Nowej Szkocji i Massachusetts; wywarem z tej rośliny Indianie leczyli choroby nerek i biegunki.
14 Ebenezer Zane z rodzicami i pięciorgiem rodzeństwa mieszkał w dzisiejszym Moorefield we wschodniej części Wirginii Zachodniej, ok. 170 km na południowy wschód od Wheeling.
15 Red Stone (inaczej Redstone Fort) – drewniany fort zbudowany w 1759 r. w południowo-zachodniej Pensylwanii. Według J.H. Newton, The History of the Panhandle, rodzina Zane’ów osiadła tam dwa lata wcześniej, w 1768 r.
16 Według A.B. Brooks, Story of Fort Henry, 1940, nazwiska pierwszych osadników to: McCulloch, Wetzel, Biggs, Shepherd, Caldwell, Boggs, Scott, Lynn, Mason, Ogle, Bonnett, McMechen i Woods.
17 Pręt – dawna miara długości, pręt anglosaski ma 5,03 m.
18 Wetzelowie – jednym z założycieli Wheeling był John Wetzel, pochodzenia niemieckiego; miał on pięciu synów (Martin, Lewis, Jacob, John i George) oraz dwie córki (Susan i Christina); z bezwzględności i sprawności w walkach z Indianami zasłynął Lewis Wetzel, nazywany Danielem Boone’em Wirginii.
19 George Rodgers Clark (1752-1818) – amerykański wojskowy, walczył w wojnie o niepodległość jako dowódca milicji hrabstwa Kentucky, zdobywał tereny późniejszych stanów Illinois, Ohio, Indiana, od 1781 r. generał, później walczył z Indianami, ale bez powodzenia; zbankrutował, popadł w nędzę i alkoholizm.
20 John Murray, lord Dunmore (1730-1809) – szkocki arystokrata i urzędnik, prowadził wiele wojen przeciwko Indianom po drugiej stronie Appalachów, zwanych wojną Dunmore’a.
21 Patrick Henry (1736-1799) – amerykański polityk, prawnik, republikanin, zwolennik rewolucji amerykańskiej, jeden z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych, pierwszy gubernator stanu Wirginia, także bogaty plantator.
22 Rok 1777 był uważany z góry za niepomyślny, gdyż zawierał trzy siódemki, w których dopatrywano się szubienic; w Ameryce władze brytyjskie znacznie nasiliły wysyłanie grup Indian przeciwko buntującym się mieszkańcom pogranicza, zwłaszcza w Kentucky i Wirginii, dochodziło do wielu napaści i zabójstw osadników.
23 Rangersi – pierwotnie milicja stanu Nowy Jork, zwana Butler’s Rangers od nazwiska dowódcy, pułkownika Johna Butlera, utworzona przez niego w 1777 r., walczyła głównie w stanach Nowy Jork i Pensylwania, słynęła z okrucieństwa, rozwiązana w 1784 r.
24 Dowódcą sił oblegających Fort Henry był według większości źródeł kapitan Pratt; Henry Hamilton (ok. 1734-1796) – zastępca gubernatora Prowincji Quebec, zachęcał Indian do napaści na osady amerykańskie na pograniczu, w 1779 r. został wzięty do niewoli przez pułkownika Clarka, uwolniony podczas wymiany jeńców w 1781 r., wyjechał do Anglii, potem wrócił do Kanady; gubernator Bermudów i Dominiki.Rozdział I
Rodzina Zane’ów wyróżniała się we wczesnych latach, a większość jej członków to postacie historyczne.
Pierwszy Zane, na którego ślady można trafić, był Duńczykiem. Pochodził z arystokratycznego rodu, został wygnany ze swej ojczyzny i przybył do Ameryki z Williamem Pennem25. Przez kilka lat odgrywał ważną rolę w nowej osadzie założonej przez Penna, a jedna z ulic Filadelfii – Zane Street26 – nosi jego nazwisko. Był człowiekiem dumnym i wyniosłym, którego szybko otoczyła silna niechęć pozostałych kwakrów27. Dlatego też odłączył się od nich i przeniósł do Wirginii, osiedlając się nad Potomakiem, w ówczesnym hrabstwie Berkeley. Tam urodziło się jego pięciu synów i jedna córka, bohaterka tej opowieści.
Ebenezer Zane na świat przyszedł 7 października 1747 roku i dorastał w dolinie Potomacu. Tam ożenił się z Elizabeth McColloch, siostrą sławnych braci McCollochów, tak dobrze znanych z opowieści o dziejach pogranicza.
Ebenezer miał niebywałe szczęście, że znalazł taką żonę. Żadnego innego osadnika nie spotkało równie wielkie błogosławieństwo. Elizabeth była kobietą nie tylko urodziwą, lecz także dysponującą ogromną siłą charakteru i łagodnością serca. Wyróżniała się zwłaszcza rzadką umiejętnością leczenia chorych i zręcznością w posługiwaniu się nożem chirurgicznym. Wydobywając z ran zatrute kule czy strzały, przywróciła do zdrowia wielu osadników, opłakanych już przez bliskich.
Bracia Zane dali się dobrze poznać na pograniczu dzięki swej sile, aktywności, sprawności i sprytowi. Wszyscy opanowali sztukę wojenną Indian. Bardzo przyjemnego wyglądu, byli do siebie wyraźnie podobni, mieli gładkie twarze, ostre, regularne rysy, ciemne oczy i długie czarne włosy.
Gdy byli jeszcze chłopcami, wkrótce po przybyciu na pogranicze Wirginii zostali porwani przez Indian i zabrani daleko w głąb lądu, gdzie przez dwa lata pozostawali w niewoli. Następnie Ebenezera, Silasa i Jonathana Zane’ów zabrano do Detroit28 i tam wykupiono. Andrew Zane podczas próby ucieczki, kiedy płynął rzeką Scioto, został postrzelony przez ścigających i zabity29.
Pęta Isaaca Zane’a, ostatniego i najmłodszego brata, okazały się jednak mocniejsze od chęci zysku czy zemsty, które były przyczyną pojmania jego braci. Pokochała go bowiem indiańska księżniczka Myeerah30, córka Tarhego31, wodza potężnego ludu Huronów32. Isaac przy różnych okazjach próbował uciekać, ale bez powodzenia, a w czasie rozpoczęcia naszej opowieści od kilku lat nie było o nim żadnych wiadomości, uważano go więc za zabitego.
W okresie, kiedy Ebenezer Zane i pozostali osadnicy zakładali małą kolonię w dziczy, Elizabeth, jedyna siostra wśród rodzeństwa Zane’ów, mieszkała u swej cioci w Filadelfii, gdzie pobierała nauki.
Dom pułkownika Zane’a – piętrowa chata zbudowana z ledwo ociosanych belek, najwygodniejsza w osadzie – stał na zboczu wzgórza w odległości około stu jardów33 od fortu. Grube drewno, potężne narożniki, groźnie wyglądające otwory strzelnicze oraz zabezpieczone drzwi i okna sprawiały dość odstręczające wrażenie. Na parterze miał trzy izby, kuchnię, zbrojownię ze sprzętem wojskowym i duży wspólny pokój. Kilka sypialni znajdowało się na piętrze, na które wiodły strome schody.
Wnętrze typowego domostwa pioniera ograniczało się przeważnie do gołych ścian, łóżka, stołu i kilku krzeseł – jedynie do rzeczy niezbędnych do życia. Dom pułkownika Zane’a stanowił wyjątek od tej zasady. Najciekawszy był duży pokój. Szpary między belkami wypełniono gliną, a następnie ściany pokryto białą korą brzozy; wisiały na nich zdobycze łowieckie, indiańskie łuki i strzały, fajki i tomahawki. Miejsce nad okapem kominka ozdabiało rozłożyste poroże wspaniałego jelenia. Kanapy przykrywały futra z bizonów. Rozrzucone kobierce z niedźwiedzich skór leżały na deskach podłogi. Ścianę od strony zachodniej wzniesiono nad wielkim kamieniem, w którym wycięto otwarte palenisko.
To poczerniałe wgłębienie, wypełnione płonącymi polanami, radowało swym ciepłem wielu zacnych ludzi. Lord Dunmore, generał Clark, Simon Kenton34 i Daniel Boone35 siedzieli przy tym ogniu. To tam Cornplanter36, wódz plemienia Seneków37, dobił sławnego targu z pułkownikiem Zane’em, wymieniając za beczkę whisky wyspę leżącą na rzece naprzeciw osady. Logan38, wódz plemienia Mingo39 i przyjaciel białych, wypalił tam z pułkownikiem wiele fajek pokoju. W późniejszym okresie, kiedy król Ludwik Filip40, przez Napoleona wygnany z Francji, przybył do Ameryki, podczas swych melancholijnych wędrówek na kilka dni zatrzymał się w Fort Henry. Jego pobyt został zakłócony przez srogą zamieć śnieżną i królewski gość większość czasu przesiedział przy palenisku w domu Zane’ów. Dumając przy trzaskającym ogniu, dostrzegł może promienistą gwiazdę Męża Przeznaczenia41, wznoszącą się ku swemu wspaniałemu zenitowi.
Pewnego chłodnego, nieprzyjemnego wieczora wczesnej wiosny pułkownik wracał z jednej z wypraw myśliwskich, a odgłosy końskich kopyt mieszały się z dobiegającymi z wnętrza chaty ochrypłymi głosami murzyńskich niewolników. Po wejściu do domu Zane’a przywitały serdecznie żona i siostra. Ta druga, po śmierci ciotki w Filadelfii, postanowiła zamieszkać z bratem, co nastąpiło w pod koniec jesieni. Dla wyczerpanego myśliwego, mającego za sobą trzy dni chodzenia po lesie, widok taki był bardzo miły. Czuły pocałunek nadobnej żony, okrzyki rozradowanych dzieci i trzaskanie ognia w palenisku rozgrzały pułkownikowi serce.
Postawiwszy strzelbę w kącie i zrzuciwszy mokry płaszcz myśliwski, odwrócił się i stanął plecami do jasnych płomieni. Ebenezer, nadal młody i energiczny, był przystojnym mężczyzną. Wysoki, choć nie ciężkiej budowy, swą postacią zdradzał wielką siłę i wytrzymałość. Twarz miał gładką, o kwadratowej, potężnej szczęce, jego gęste brwi tworzyły prostą linię, ciemne oczy rozjaśniał blask łaskawości, usta wyrażały zdecydowanie; w istocie całe jego oblicze wskazywało na niezmierną odwagę i łagodność. Towarzyszący mu owczarek niemiecki, zmęczony drogą, położył się przed paleniskiem, łeb składając na łapach wyciągniętych w stronę ciepłego blasku.
– No, no! Umieram z głodu i ogromnie się cieszę, że już jestem w domu – powiedział pułkownik, uśmiechając się z radością do dymiących talerzy, które czarnoskóry służący przyniósł z kuchni.
– A my radzi jesteśmy, że wróciłeś – odparła żona pułkownika. Jej rozpromieniona twarz świadczyła o szczerym zadowoleniu. – Kolacja gotowa. Annie, przynieś śmietanę. Tak, naprawdę się cieszę, że jesteś. Nie mam chwili spokoju, kiedy wyjeżdżasz, zwłaszcza gdy przebywasz z Lewisem Wetzelem42.
– Nasze polowanie nie było udane – rzekł pułkownik nad talerzem pełnym pieczonego indyka. – Niedźwiedzie właśnie budzą się ze snu zimowego i są niezwykle czujne, jak na tę porę roku. Widzieliśmy wiele dowodów ich aktywności, przegniłe pnie rozdarte na kawałki w poszukiwaniu larw i pszczelich barci. Wetzel zabił jelenia i wyłożyliśmy go jako przynętę w miejscu, w którym znaleźliśmy tropy. Tkwiliśmy tam całą noc w mżącym deszczu. Jestem wykończony. Tige też. Wetzel nie przejmuje się pogodą czy brakiem szczęścia i kiedy natknęliśmy się na ślady Indian, odszedł na jedną ze swych samotnych wędrówek, tak że musiałem sam wracać do domu.
– Co za zuchwały człowiek! – zauważyła pani Zane.
– Tak, Wetzel jest zuchwały, albo raczej śmiały. Dzięki niezrównanej pewności siebie wychodzi cało z wielu niebezpieczeństw, w których zwykły człowiek przepadłby bez dwóch zdań. No, Betty, jak się czujesz?
– Całkiem dobrze – powiedziała smukła, ciemnooka dziewczyna, która właśnie usiadła naprzeciw pułkownika.
– Bessie, czy moja siostra dopuściła się jakiejś nieprzystojnej wyprawy, kiedy mnie nie było? Myślę, że jej ostatnia sztuczka, gdy tamtemu biednemu, kulawemu niedźwiedziowi dała wiadro mocnego cydru, powinna na jakiś czas ją powstrzymać.
– Nie, o dziwo była bardzo grzeczna. Nie przypisuję tego jednak jakiejś nadzwyczajnej zmianie charakteru, lecz jedynie zimnej, mokrej pogodzie. Przewiduję w bardzo krótkim czasie katastrofę, jeśli Elizabeth nadal będzie zmuszona siedzieć w domu.
– Naprawdę nie mam tu zbyt wielu okazji do szaleństw. Jeśli deszcz popada jeszcze kilka dni, nie wytrzymam. Chcę jeździć na kucu, chodzić po lesie, pływać canoe43 i świetnie się bawić – rzuciła Elizabeth.
– No, no! Betts, spodziewałem się, że będziesz się nudzić, ale nie trać ducha. W końcu zjawiłaś się tu późną jesienią. Pogoda nie jest dla nas teraz łaskawa. W maju i czerwcu jest tutaj naprawdę przyjemnie. Będę cię mógł zabrać na pola porośnięte białym wiciokrzewem44, kwiatami majowymi i dzikimi różami. Wiem, że kochasz lasy, cierpliwie zaczekaj więc jeszcze trochę.
Elizabeth była rozpieszczana przez braci – jaka dziewczyna nie byłaby, mając pięciu oddanych i gorących wielbicieli? – i każdy najdrobniejszy jej kłopot urastał dla nich do rangi poważnej sprawy. Byli dumni z siostry, zawsze gotowi wychwalać jej urodę i osiągnięcia. Miała charakterystyczne dla Zane’ów ciemne włosy i oczy; taką samą jak bracia owalną twarz i piękną sylwetkę; a jeszcze do tego pewną miękkość rysów i łagodność wyrazu oblicza, które sprawiały, że wydawała się czarująca. Wbrew jednak skromności i niewinności malujących się na jej twarzy panna Zane była uparta, lubiła postawić na swoim, bywała psotna i potrafiła kokietować. Najgorszy wszakże był jej zapalczywy charakter i to, że temperament ponosił ją często z zadziwiającą łatwością.
Pułkownik Zane mawiał, że osiągnięcia jego siostry są niezliczone. Po kilku zaledwie miesiącach mieszkania na pograniczu potrafiła obrabiać len i z cudowną zręcznością tkać zgrzebne płótno. Żona pułkownika, chcąc niekiedy poprawić szwagierce humor, pozwalała, żeby ta przygotowywała obiad, a Elizabeth robiła to w sposób radujący braci i przynoszący gorące pochwały starej kucharki, żony Sama, od dwudziestu lat pracującej u Zane’ów. W niedziele Betty śpiewała w prowizorycznym kościółku, zorganizowanym w budynku świetlicy; urządziła szkółkę niedzielną45 i w niej uczyła; często pokonywała pułkownika Zane’a i majora McCollocha46 w ich ulubione warcaby, a grali w nie ze sobą, odkąd odrośli od ziemi; w gruncie rzeczy dobrze robiła niemal wszystko, od pieczenia ciasta do malowania zrobionych z brzozowej kory ścian swego pokoju. Nie te umiejętności jednak miały znaczenie dla pułkownika Zane’a.
Jeśli pułkownik kiedykolwiek zgrzeszył przesadnym wysławianiem zdolności siostry, to zrobił to, chwaląc jej bystre oko, szybkość nóg, siłę ramion i śmiałość. Opowiadał ludziom w osadzie, z których wielu nie znało Betty, że dziewczyna umie jeździć konno jak Indianin, strzelać z niezaprzeczalną celnością, że odziedziczyła w genach rączość Zane’ów, a także że mogłaby przepłynąć canoe w najgorszym miejscu, jakie tylko zdoła znaleźć. Przechwałki pułkownika pozostawały na razie niepotwierdzone czynami, ale i bez tego Betty pomimo swych licznych wad zaskarbiła sobie miłość mieszkańców fortu. Wszędzie wprowadzała ciepło i radość; starzy ludzie ją kochali, dzieci uwielbiały, a barczyści, rośli młodzieńcy z osady w jej obecności stawali się nieśmiali i milkliwi, lecz przy tym błogo szczęśliwi.
– Betty, nabijesz mi fajkę? – poprosił pułkownik, kiedy skończył kolację i przysunął wielkie krzesło bliżej ognia. Jego najstarszy syn, Noah, krzepki sześciolatek, wspiął mu się na kolana i zasypał pytaniami.
– Czy widziałeś miećwiedzie i bizuny? – Oczy dziecka były okrągłe jak spodki.
– Nie, chłopcze, ani jednego.
– Kiedy będę tak duży, żeby iść z tobą?
– Jeszcze musisz trochę poczekać, Noahu.
– Ale nie boję się miećwiedzia Betty. Warczy na mnie, gdy rzucam mu patyki, i chapie zębami. Czy mogę pójść z tobą następnym razem?
– Mój brat przyszedł dzisiaj z Short Creek47. Był w Fort Pitt48 – wtrąciła pani Zane. Gdy to mówiła, zapukano do drzwi, a kiedy Betty je otworzyła, pojawili się kapitan Boggs49, jego córka Lydia50 i major Samuel McColloch, brat pani Zane.
– Och, pułkowniku! – powiedział kapitan Boggs, przystojny mężczyzna o żołnierskiej postawie. – Spodziewałem się dziś zastać pana w domu. Pogoda jest zbyt paskudna na polowanie i nie zapowiada się na lepszą. Wieje z północnego zachodu, nadciąga burza.
– Witam, panie kapitanie! Co słychać? Sam od dawna nie miałem przyjemności pana widzieć – odparł pułkownik Zane, ściskając ręce gości.
Major McColloch był najstarszy z braci51 noszących to nazwisko. Jako zabójca Indian ustępował jedynie nieustraszonemu Wetzelowi, ale jeśli ten ostatni wolał samotnie szukać szczęścia i tropić czerwonoskórych w nieprzebytych puszczach, to McColloch dowodził wyprawami przeciwko dzikim. Olbrzymiego wzrostu, potężnej postury, ogorzały i brodaty, wyglądał na typowego mieszkańca pogranicza. Oczy miał niebieskie jak jego siostra, a głos o równie przyjemnej barwie.
– Majorze McColloch, czy pamięta mnie pan? – zapytała Betty.
– Oczywiście – odparł z uśmiechem. – Byłaś małą dziewczynką biegającą nad Potomakiem jak szalona, kiedy widziałem cię ostatnio!
– A pamięta pan, że wsadzał mnie na swojego konia i uczył jazdy konnej?
– Doskonale to pamiętam. Nie mogłem pojąć, jak utrzymujesz się na jego grzbiecie.
– Niedługo będę mogła wrócić do tych lekcji. Słyszałam o pana wspaniałym skoku ze wzgórza i chciałabym, żeby mi pan o nim dokładnie opowiedział. Ze wszystkich historii, jakie poznałam po przybyciu do Fort Henry, ta o pańskiej ucieczce i ratującym życie skoku jest najcudowniejsza.
– Tak, Samuelu, zadręczy cię na śmierć pytaniami o tę jazdę i namowami, żebyś nauczył ją skakania w dół przepaści. Wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby spróbowała powtórzyć twój wyczyn. Widziałeś indiańskiego kuca, którego zeszłego lata dostałem od handlarza futrami? Jest dziki jak jeleń, a ona jeździ na nim i jeszcze się nie połamała – powiedział pułkownik Zane.
– Kiedyś opowiem ci o moim skoku ze wzgórza – zwrócił się do Betty major. – Teraz mam do omówienia ważne sprawy.
Było jasne, że zaszło coś nadzwyczajnego, gdyż trzej mężczyźni cofnęli się do składziku, gdzie toczyli cichą, poważną rozmowę.
Lydia Boggs miała osiemnaście lat, jasne włosy i niebieskie oczy. Podobnie jak Betty odebrała dobre wykształcenie, czym przewyższała dziewczęta z pogranicza, które zazwyczaj potrafiły jedynie zajmować się domem i tkać. Po wybuchu wojen indiańskich generał Clark wysłał kapitana Boggsa do Fort Henry, gdzie Lydia mieszkała z ojcem od dwóch lat. Po przybyciu Betty – co przyjęła okrzykami radości – obie dziewczęta szybko się zaprzyjaźniły.
Lydia serdecznie otoczyła ramieniem szyję Betty.
– Czemu dzisiaj nie przyszłaś do fortu? – zapytała.
– Dzień był taki brzydki, wszystko takie nieprzyjemne, że postanowiłam siedzieć w domu.
– Coś cię ominęło – powiedziała znacząco Lydia.
– O czym mówisz? Co mnie ominęło?
– Och, może wcale cię to nie zainteresuje.
– Droczysz się ze mną! No jasne, że zainteresuje. Dzisiaj zaciekawi mnie każdy i wszystko. Powiedz mi, proszę.
– Jest tego niewiele. Jedynie młody żołnierz, który przyszedł z majorem McCollochem.
– Żołnierz? Z Fort Pitt? Czy go znam? Poznałam większość oficerów.
– Nie, nigdy go nie widziałaś. Nikt z nas go nie zna.
– Mało ciekawe – rzuciła Betty z rozczarowaniem. – Obcy są rzeczywiście rzadkością w naszej małej wiosce, ale sądząc po tych, którzy odwiedzali nas dotychczas, wątpię, by ten jakoś szczególnie się wyróżniał.
– Zaczekaj, aż go zobaczysz – odparła Lydia, kiwając głową z powagą.
– Opowiedz mi o nim – poprosiła Betty, teraz zaciekawiona znacznie bardziej.
– Major McColloch przyprowadził go do taty i przedstawił mi. Pochodzi z Południa, z jednej z tych starych rodzin. Widać to po jego opanowanym, swobodnym, niemal zuchwałym zachowaniu. Jest przystojny, wysoki i jasnowłosy, ma szczerą twarz, niczego nie skrywa. I te jego maniery! Nisko mi się ukłonił i byłam naprawdę tak zakłopotana, że ledwo mogłam coś z siebie wydusić. Wiesz, że przywykłam do ogromnych myśliwych łapiących cię za rękę i ściskających ją tak, że chce się krzyczeć. No, ten młody człowiek jest inny. Taki szarmancki. Wszystkie dziewczęta już się w nim kochają. Ty też będziesz.
– Ja? Na pewno nie. Ale to w końcu jakaś odmiana. Musiał wywrzeć na tobie wielkie wrażenie, skoro wszystko tak dobrze zapamiętałaś.
– Betty Zane, zapamiętałam go tak dobrze, bo jest dokładnie taki sam jak ten, którego opisałaś mi pewnego dnia, kiedy sobie marzyłyśmy i opowiadałyśmy sobie, na jakiego mężczyznę czekamy.
– Dziewczęta, przestańcie gadać o bzdurach – skarciła je żona pułkownika, która niepokoiła się rozmową w składziku.– Nie możecie znaleźć sobie lepszego tematu?
W tym czasie pułkownik Zane z towarzyszami omawiał z przejęciem wieści, które nadeszły tego dnia. Zaprzyjaźniony indiański goniec przybył do Short Creek, osady nad rzeką między Fort Henry i Fort Pitt, powiadamiając o napaściach, które Indianie zamierzali przeprowadzić wzdłuż całej doliny Ohio. Major McColloch, ostrzeżony przez Wetzela o rosnącym wzburzeniu Indian, pojechał do Fort Pitt w nadziei na sprowadzenie stamtąd posiłków, ale oprócz młodego żołnierza, który na ochotnika udał się z nim, nie zdołał uzyskać żadnej pomocy, dlatego w wielkim pośpiechu wyruszył z powrotem do Fort Henry.
Wiadomość ta zaniepokoiła kapitana Boggsa, dowodzącego garnizonem, gdyż część jego ludzi wybrała się w górę rzeki na wyrąb drzew i do Fort Henry mieli wrócić tratwą dopiero za dwa tygodnie.
Jonathan Zane, po którego posłano, dołączył teraz do mężczyzn toczących rozmowę i został zapoznany ze szczegółami. Braci Zane’ów zawsze proszono o radę w sprawach dotyczących Indian. Pułkownik Zane miał dobrych przyjaciół w niektórych plemionach, a udzielane przezeń wskazówki były bezcenne. Jonathan Zane nie znosił czerwonoskórych i ich widoku, dlatego mało się nadawał na doradcę, ale jako tropiciel był niezastąpiony. Pułkownik Zane powiedział pozostałym, że Wetzel i on natrafili na ślady Indian niecałe dziesięć mil52 od Fort Henry.
– Możecie polegać na moich słowach. Wielu Wyandotów jest na wojennej ścieżce. Wetzel powiedział mi, żebym się okopał w forcie, i pospiesznie mnie opuścił. Byliśmy przy żurawinowym mokradle u podnóża góry Bald. Nie sądzę, żeby nas od razu zaatakowano. Moim zdaniem Indianie nadciągną z zachodu i będą się trzymali wysokich zboczy potoku Yellow53. Zawsze tak podchodzą. Oczywiście lepiej mieć pewność. Przewiduję, że dziś wieczorem lub jutro Lew przybędzie z wieściami. Na razie poślijmy do lasu paru zwiadowców, a Jonathan i major niech obserwują rzekę.
– Mam nadzieję, że Wetzel wróci – rzekł major. – Ufamy mu, bo o Indianach wie więcej niż ktokolwiek inny. Widziałem go na tydzień przed tym, jak obaj poszliście polować. Wybrałem się do Fort Pitt i próbowałem sprowadzić ludzi, ale garnizon jest tam nieliczny i sami potrzebują obrońców równie mocno, co my. Młody żołnierz nazwiskiem Clarke54 zgodził się przyjść na ochotnika i przyprowadziłem go ze sobą. Nigdy nie walczył z Indianami, ale wygląda na porządnego chłopca i zapewne się przyda. Kapitan Boggs przydzieli mu miejsce w blokhauzie55, jeśli na to przystaniesz.
– Bardzo chętnie. Ucieszymy się, mając go u siebie – odparł pułkownik Zane.
– Nie byłoby tak źle, gdybym nie wysłał ludzi w górę rzeki – powiedział kapitan Boggs zmartwionym głosem. – Jak pan sądzi, czy mogą się natknąć na Indian?
– To możliwe, ale mało prawdopodobne – odrzekł pułkownik Zane. – Indianie są za Ohio. Wetzel jest tam i znajdzie się tutaj na długo przed nimi.
– Mam nadzieję, że będzie tak, jak pan mówi. Bardzo polegam na pańskim osądzie – stwierdził kapitan Boggs. – Wyślę zwiadowców i podejmę wszelkie możliwe środki ostrożności. Teraz musimy wracać. Chodź, Lydio.
– Brrr! To będzie okropna noc – powiedział pułkownik Zane po zamknięciu drzwi za wychodzącymi gośćmi. – Wolę nie spędzać jej poza domem.
– Eb, a co w taką noc zrobi Lew Wetzel? – zapytała z ciekawością Betty.
– Och, będzie mu przytulnie jak królikowi w norce – odparł ze śmiechem pułkownik. – Potrafi w kilka chwil zbudować szałas z kory brzozy, rozpalić w nim ognisko i położyć się wygodnie spać.
– Ebenezerze, o czym były całe te pogaduszki? Co powiedział ci mój brat? – zapytała pani Zane.
– Czekają nas znowu kłopoty z Wyandotami i Szaunisami56. Nie sądzę jednak, Bessie, żeby nastąpiły wkrótce. Jesteśmy tutaj tak dobrze chronieni, że jedynym zagrożeniem jest dla nas przedłużające się oblężenie.
Beztroska i trochę wykrętna odpowiedź pułkownika Zane’a nie zmyliła jego żony. Wiedziała, że jej brat i mąż nie martwiliby się byle czym. Jej zwykle pogodne oblicze przybrało zasępioną minę. Widziała dość walk z Indianami, aby wzdrygnąć się z przerażenia na samą myśl o nich. Jej szwagierka wyglądała na niezatroskaną. Usiadła przy psie i poklepała go po łbie.
– Tige, Indianie! Indianie! – powiedziała.
Pies zawarczał i odsłonił zęby. Samo wspomnienie o Indianach wystarczało, aby wzbudzić w nim gniew.
– Pies był ostatnio niespokojny – mówił dalej pułkownik Zane. – Na tropy Indian trafił przed Wetzelem. Wiesz, jak Tige nienawidzi Indian. To bardzo inteligentne i sprytne zwierzę. Odkąd cztery lata temu przybył do domu z Isaakiem, jest bardzo przydatny dla zwiadowców. Tige szedł za moim bratem, gdy ten ostatnim razem uciekł57 Wyandotom. W niewoli Isaac leczył go i opiekował się nim, kiedy czerwonoskórzy brutalnie go pobili. Czy słyszałaś długie i żałosne wycie, które Tige wydaje niekiedy w środku nocy?
– Słyszałam i zawsze wtedy zakrywam uszy – odparła Betty.
– Tige opłakuje wówczas Isaaca – powiedział pułkownik Zane.
– Biedny Isaac – szepnęła Betty.
– Pamiętasz go? Ostatnim razem widziałaś go dziewięć lat temu – rzekła pani Zane.
– Czy pamiętam Isaaca? No pewnie. Nigdy go nie zapomnę. Zastanawiam się, czy jeszcze żyje.
– Raczej nie. Minęły już cztery lata, odkąd został ponownie porwany. Myślę, że nie trzymano by go tak długo, jeśli oczywiście nie ożenił się z Indianką. Prostota umysłów Indian jest zdumiewająca. Bez trudu potrafiłby ich oszukiwać i sprawiać wrażenie, że jest zadowolony z niewoli. Zapewne spróbował jeszcze raz uciec i został zabity, jak biedny Andrew.
Brat i siostra smutnymi ciemnymi oczami wpatrywali się w ogień, przygasły teraz do poświaty węgli drzewnych. Nic nie przerywało milczenia oprócz wycia nasilającego się wiatru, stukania gradu i szumu kropel deszczu uderzających w dach.
25 William Penn (1644-1718) – angielski prawnik, jeden z przywódców kwakrów, prześladowanych w Wielkiej Brytanii, od króla Karola II uzyskał tereny w Ameryce, popłynął tam w 1682 r. i założył Kolonię Pensylwania.
26 Tak naprawdę ulica nazwę wzięła od Isaaca Zane’a, jednego z największych przedsiębiorców budowlanych w ówczesnej Filadelfii.
27 Kwakrzy – popularna nazwa protestanckiego kościoła Religijnego Towarzystwa Przyjaciół, założonego w XVII w. w Anglii przez George’a Foxa; odrzucają dogmaty, sakramenty, nie mają świątyń i kapłanów, nie chcieli pełnić służby wojskowej, stąd m.in. prześladowania, schronili się Ameryce.
28 Detroit – miasto w północnej części USA, w stanie Michigan, założone w 1701 r.; do 1796 należało do Francji, było wtedy małą osadą, podczas wojny siedmioletniej w 1760 r. zajęte przez oddziały brytyjskie; miejsce handlu z Indianami.
29 Według prawie wszystkich źródeł, Andrew Zane zmarł w 1811 r. w Jefferson w stanie Ohio.
30 Myeerah (ok. 1757-1816) – Biały Żuraw, córka wodza Tarhego i Francuzki Durante; za Isaaca Zane’a wyszła w 1770 lub 1774 r., miała z nim ośmioro dzieci.
31 Tarhe (ok. 1742-1818) – inne wersje to m.in. Tarhee, Tarkee, Takee, przez białych zwany Żuraw (Crane, Grue), imię być może o znaczeniu „jak drzewo” (był bardzo wysoki na swe czasy, miał ok. 190 cm wzrostu); brał udział w wielu walkach do 1794 r., wódz plemienia Wyandotów od 1788, zabiegał o zawarcie pokoju z białymi; zmarł w Cranesville w Ohio, mieście nazwanym na jego cześć.
32 Huroni – plemię indiańskie w Ameryce Północnej (rodzima nazwa to Wyandoci „Wyspiarze”; Huron – nazwa francuska, od hure, łeb dzika), rolnicze, mieszkało nad Wielkimi Jeziorami, sprzymierzeńcy Francuzów, wypierani przez Irokezów na południe, niedobitki osiadły w stanach Wisconsin i Ohio; obecnie jest ich ok. 20 tys.
33 Jard – anglosaska jednostka długości równa 3 stopom (0,914 metra).
34 Simon Kenton (1755-1836) – amerykański pionier i żołnierz, zwiadowca na pograniczu, walczył z Indianami, torturowany i adoptowany przez Szaunisów, pomagał w zasiedlaniu Ohio, od 1810 r. generał miejscowej milicji, w 1812 r. walczył w wojnie z Anglikami.
35 Daniel Boone (1734-1820) – legendarny amerykański pionier i traper, walczył z Indianami, badał pogranicze, działał przy zasiedlaniu Kentucky, uczestnik wojny o niepodległość, potem ścigany przez sądy; bohater wielu dzieł literackich i filmów.
36 Cornplanter (?-1836) – angielskie tłumaczenie (Sadzący kukurydzę) imienia Kaiiontwa’kon należącego do wodza plemienia Seneka, jego matką była Indianka, a ojcem Holender, Johannes Abeel; walczył po stronie brytyjskiej przeciwko osadnikom amerykańskim.
37 Senekowie – plemię indiańskie w Ameryce Północnej, należące do Ligii Irokezów, pierwotnie zamieszkiwali tereny na południe od jeziora Ontario, zajmowali się rolnictwem i łowiectwem, w XVIII w. sprzymierzali się z Brytyjczykami przeciwko Francuzom i osadnikom amerykańskim, później z USA, ostatecznie sprzedali swe ziemie w stanie Nowy Jork, osiedlając się w rezerwatach; obecnie jest ich ok. 20 tys.
38 Logan (ok. 1723-1780) – wódz wojenny plemienia Mingo, imię od przyjaciela jego ojca, Jamesa Logana, urzędnika w Pensylwanii, indiańskie imię sporne (Tah-gah-jute, Tachnechdorus); walczył po stronie brytyjskiej przeciwko osadnikom amerykańskim, zasłynął z mowy, Lamentu Logana, wygłoszonej po wojnie Dunmore’a.
39 Mingo – plemię indiańskie w Ameryce Północnej, powstałe w poł. XVIII w. z części plemion należących do Ligii Irokezów, głównie Cayuga i Seneka, które wywędrowały na tereny stanu Ohio, zajmowało się rolnictwem i łowiectwem, walczyło z Brytyjczykami i Amerykanami, w 1832 r. zmuszone do sprzedaży swych ziem i przesiedlone do Kansas, w 1869 r. do Oklahomy, mieszkało w rezerwatach; obecnie jest ich ok. 5 tys.
40 Ludwik Filip (1773-1850) – król Francuzów w latach 1830-1848, z dynastii Burbonów.
41 Chodzi o Napoleona Bonaparte.
42 Lewis Wetzel (1763-1808) – amerykański osadnik, myśliwy, od 1770 r. z rodziną mieszkał w Wirginii, w 1777 r. z bratem porwany przez Indian, uciekł w 1782 r.; brał udział w obronie Fort Henry; mszcząc się na Indianach za zamordowanie ojca, zabijał ich samotnie; oskarżony o te morderstwa uciekł w 1788 r. do Nowego Orleanu, potem mieszkał w Missisipi; doskonały strzelec.
43 Canoe – tradycyjna lekka łódka wiosłowa Indian Ameryki Północnej, o szkielecie z gałązek pokrytych korą brzozową, z załogą od jednej osoby do kilkunastu.
44 Biały wiciokrzew – obecnie nazywa się tak (white honeysuckle) krzewy (Lonicera albiflora) osiągające 1,2 m wysokości, mające skupienia białych, podłużnych kwiatów i małych, czerwonych owoców, rośnie jednak głównie w Teksasie, Oklahomie i Arizonie, a nie w Wirginii.
45 Szkółka niedzielna – nauczanie religii odbywane w niedziele, niekiedy uczono wtedy także pisania, czytania i prostych rachunków.
46 Samuel McColloch (1746 lub 1752-1782) – zwiadowca, pionier, uczestnik walk z Indianami, major milicji od 1775 r., od 1777 r. dowódca Fort Van Meter; w 1777 r. na czele oddziału 40 ludzi przybył z pomocą obleganym w Fort Henry, ścigany przez Indian wykonał sławny Skok McCollocha (91 m w dół stromego stoku wzgórza); z żoną Mary nie miał dzieci, zginął z rąk Indian w 1782 r.
47 Short Creek – osada w północnej części Wirginii Zachodniej, nad Ohio, około 12 km na północ od Fort Henry; w opisywanych czasach mieszkali tam McCollochowie.
48 Fort Pitt – warownia zbudowana przez Brytyjczyków w latach 1759-1761 na miejscu wcześniejszego francuskiego Fort Duquesne u zbiegu rzek Monongahela i Allegheny, oblegana przez Indian w roku 1763, w roku 1772 przekazana osadnikom, nosiła nazwę Fort Dunmore, sprzedana w 1797 r. i rozebrana.
49 John Boggs (1738/1739-1826) – w 1781 r. mianowany dowódcą Fort Henry, podczas oblężenia w 1782 wyruszył po pomoc i przybył z posiłkami; później założyciel Logan Elm w hrabstwie Pickaway w Ohio, gdzie mieszkał do śmierci.
50 Lydia Boggs Shepherd Cruger (1766-1867) – córka Johna Boggsa, obecna podczas oblężenia Fort Henry w 1782 r.; jej pierwszym mężem był Moses Shepherd, bogaty plantator, którego poznała podczas oblężenia, drugim Daniel Cruger, kongresmen, bezdzietna; w 1849 r. złożyła zeznanie pod przysięgą, że wyczynu przypisywanego Betty Zane dokonała Molly Scott, podważane przez niektórych historyków; słynęła z żelaznego zdrowia i bogactwa.
51 Byli czterej bracia McCollochowie: Samuel (1746-1782), George (1746-1836), John (1756-1821) i Abraham (1768-1839).
52 Chodzi o angielską milę lądową o długości ok. 1609 m.
53 Yellow Creek – rzeczka we wschodniej części stanu Ohio, prawy dopływ Ohio, płynie z zachodu na wschód, z ujściem około 60 km na północ od Wheeling, słynie z masakry Indian Mingo dokonanej w ich obozie nad Yellow Creek 30 kwietnia 1774 roku, zginęli podczas niej między innymi żona i brat wodza Logana.
54 Alfred Clarke – postać fikcyjna, w oblężeniu wzięli udział Harry i James Clarkowie, być może błędnie zamiast Jacoba Clarka (?-1839), drugiego męża Betty Zane, z którą ożenił się przed 1800 r., mieli dwoje dzieci.
55 Blokhauz – ufortyfikowany, wzmocniony budynek ze strzelnicami, stojący samodzielnie i umożliwiający obronę z kilku stron.
56 Szaunisi – rodzima nazwa Ishanibe, plemię indiańskie w Ameryce Północnej, mieszkające w lasach doliny Ohio i na terenach przyległych, pierwotnie wspomagali Francuzów w walkach z Anglikami, z którymi w 1758 r. zawarli traktat wyznaczający Allegheny jako granicę, wkrótce złamany przez osadników; brali udział w wojnie Dunmore’a, w amerykańskiej wojnie o niepodległość jako sprzymierzeńcy Anglików; pokonani, zostali przesiedleni do Kansas; obecnie jest ich ok. 7,5 tys.
57 Według większości przekazów Isaac Zane wiele razy bez przeszkód odwiedzał rodzinę i z własnej woli powracał do Wyandotów, z którymi czuł się mocno związany.