- W empik go
Bez słowa – opowiadanie erotyczne - ebook
Bez słowa – opowiadanie erotyczne - ebook
Odetta od zawsze marzyła o wyjeździe do francuskiej Alzacji, gdzie chciała przeżyć swoją pierwszą zagraniczną przygodę. Do pewnego momentu była przekonana, że będzie dzielić te chwile z miłością swojego życia, ale niestety los zadecydował inaczej.
Mimo iż wszystko od początku idzie nie po jej myśli, zraniona kobieta podejmuje ryzyko i wyrusza w samotną podróż do urokliwego Strasburga. Ku własnemu zdumieniu w knajpie natyka się na mężczyznę, który za pomocą pojedynczego spojrzenia rozbudza w niej chęć do życia.
Pomimo niepewności i wbrew zaniepokojeniu, Odetta oddaje się w ręce pożądania. Tylko czy dobrym pomysłem jest zaufać mężczyźnie, z którym nie zamieniło się nawet słowa?
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-285-6813-2 |
Rozmiar pliku: | 206 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– No i co? Szef dał ci ten urlop? – spytałam, nie zawracając sobie głowy przywitaniem. Nawet ja słyszałam nadzieję we własnym głosie.
Anka się skrzywiła i spojrzała na mnie spod zmarszczonych brwi.
– O nie, nie – zaoponowałam, zanim zdążyła odpowiedzieć. – Nawet mnie nie denerwuj!
– Przykro mi, kochana. – Westchnęła i z jękiem oparła się o zagłówek fotela. – Stwierdził, że nie ma takiej możliwości, żebyśmy dostały wolne w tym samym terminie.
– Chyba sobie żartujesz! – syknęłam. – Przecież prosimy jedynie o przedłużony weekend. To nie będzie nawet pełny tydzień! – Dla podkreślenia słów puknęłam palcem w wytarty blat jej biurka.
– Myślisz, że tego nie wiem? – wycedziła przez zęby. – Ale znasz tego dupka… – Ściszyła głos i przysunęła się do mnie. – Mam go już powyżej dziurek w nosie. Próbowałam z nim dyskutować, ale wiesz, że on zawsze zbywa mnie ostentacyjnym machnięciem ręki, jakbym była jakimś natrętnym owadem. – Potrząsnęła dłonią, prezentując odruch przełożonego.
Pokręciłam głową, przypominając sobie ten parszywy gest. Nasz szef nie miał za grosz ogłady. Gdy chodził, słoma wystawała mu z butów. Niemal dosłownie.
– Wiesz co? – Nagle zaświtał mi w głowie pewien pomysł. – Chrzanić go! Ja cofnę swój wniosek urlopowy, a ty zaraz wypiszesz nowy. Jeśli ja zrezygnuję, to tobie będzie musiał go udzielić… I… po prostu wezmę na ostatnią chwilę L4, tuż przed wylotem – dokończyłam szeptem.
Anka karcąco uniosła brew.
– Zwariowałaś! Wiesz, że to nie przejdzie! Jak ty to sobie wyobrażasz? Weźmiesz zwolnienie lekarskie i polecisz na wakacje?!
– A masz lepszy pomysł? – Zjeżyłam się. W tym momencie chwytałam się ostatniej deski ratunku i nie myślałam o konsekwencjach.
– Odetta, do cholery – skarciła mnie, standardowo używając mojego pełnego imienia, którego szczerze nie znosiłam. Że też moja matka musiała być miłośniczką „Jeziora łabędziego” i nazwała mnie po tytułowej królowej. – Bądź rozsądna! Szef to bałwan, ale nie skończony idiota. Przecież od razu wyczuje pismo nosem! Będzie wiedział, że wyjechałyśmy razem, naśle na ciebie kontrolę z ZUS-u i będziesz miała problemy! Poza tym to nieuczciwe!
Stęknęłam i usiadłam w fotelu. Ona i ten jej niezachwiany kręgosłup moralny.
– No to już sama nie wiem! – Z rezygnacją potarłam twarz. – Wkurza mnie to, że nie możemy razem podróżować! Do tej pory nigdy go o nic nie prosiłyśmy! Zasuwamy jak dzikie bąki, więc ten jeden raz mógłby nam odpuścić! Co za skoń…
– Odi, spójrz na mnie – przerwała mi Anka.
– Mm… – burknęłam.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.