- promocja
- W empik go
Bez tchu. Tom 5 - ebook
Bez tchu. Tom 5 - ebook
Pełne emocji, wzruszeń i gorącego seksu zakończenie serii Rozchwiani.
Czy Łucja i Dymitr będą w końcu razem? Czy córeczka połączy ich drogi, czy może Łucja ułoży sobie życie na nowo i znajdzie szczęście u boku innego mężczyzny? Wybuchowa opowieść o wielkiej namiętności i miłości, która jest na końcu historii, a nie jak większość historii miłosnych się nią zaczyna.
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-8710-1 |
Rozmiar pliku: | 2,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od ponad dwóch tygodni czułam się nieustannie kontrolowana przez kamery. Alex upierał się, żeby je zainstalować w moim gabinecie, więc się zgodziłam. Przecież chodziło o moje bezpieczeństwo. Zdecydowaliśmy się na ten krok, ponieważ kilka dni temu ktoś podrzucił mi robaki do kawy i pudełko ze zdechłym szczurem. O wszystko oskarżyłam Dymitra, ale on oświadczył, że nie ma z tym nic wspólnego. Zdeterminowany, by to wyjaśnić, zabrał pakunek i obiecał, że znajdzie sprawcę. Tydzień później okazało się, że na tekturze znaleziono odciski palców czterech różnych osób. Wyniki pokazały, że dwa z nich należą do mnie i Dymitra. Nie dawała mi jednak spokoju myśl, że ktoś jeszcze trzymał paczkę w rękach. Dymitr okazał się dociekliwy, wspomniał, że trzecią osobą może być Igor, ale moim zdaniem to wykluczone.
Nasze relacje z Dymitrem od tamtej pory były chłodne. Nie potrafiłam na nowo mu zaufać, chociaż naprawdę się zmienił, gdy dostrzegł, że Ania to jego kopia. Starałam się wymazywać tamte wydarzenia z pamięci, ale w jej piwnych oczach widziałam Dymitra. Alex dziwnie trzymał jego stronę, co dodatkowo mnie frustrowało. Na dodatek upierał się, żebym porozmawiała z Dymitrem jeszcze przed naszym ślubem. Uważał, że to niedokończona sprawa, którą powinnam ostatecznie zamknąć, żebym mogła być z nim szczęśliwa. Na pewno miał rację, ale nie chciałam, nie umiałam tego zrobić i unikałam Dymitra jak ognia.
Mimo to się starał. Przychodził punktualnie do pracy i nie nagabywał mnie, jednak ja nie wierzyłam, że raptem się zmienił. Co gorsza, jego obecność mnie drażniła. A szczególnie wzrok. Mimo upływu lat palił mnie, a na takie uczucia jako narzeczona innego nie mogłam sobie pozwolić.
***
Święta wielkanocne minęły nie wiadomo kiedy. Bardzo tęskniłam za przyjaciółmi i rodziną mieszkającą w Walencji. Dużo rozmawiałam z Lily, która dodawała mi otuchy i wierzyła, że wszystko się z czasem poukłada. Niekiedy narzekała, że brzuch jej szybko rośnie, a nogi puchną. W ciąży miała bardzo zmienne nastroje, ale Bonito nigdy jej nie skrytykował. Z tego, co mówiła, wynikało, że był dla niej ogromnym wsparciem. Dbał, opiekował się – i kochał. Uważał, że zasłużyła na wszystko, co najlepsze.
Do tej pory zastanawiam się, jak to się stało, że ich ścieżki się splotły. Pamiętam, jak zapukał do naszego domu, a Lily, myśląc, że to Alex, otworzyła zamaszyście drzwi i powitała Bonita uśmiechem numer pięć. Przyszedł, ponieważ dowiedział się, że związałam się z Alexem. Chciał przeprosić za artykuł, który napisał na zlecenie Martinez. Obawiałam się, że na nowo pojawi się w moim życiu, ale okazało się, że Lily i on potrzebowali się nawzajem. Zaproponowała mu wspólne zwiedzanie Walencji. Nie minęło wiele czasu, a zakochali się w sobie do szaleństwa.
Dużo rozmawialiśmy z Alexem o naszej firmie i o przyszłości. Chcieliśmy wrócić do Hiszpanii. Dlatego postanowiłam zapytać Roksanę lub Marcina, którego oboje uważaliśmy za świetnego pracownika, czy któreś z nich mogłoby pomóc w prowadzeniu firmy. Marcin się zgodził.
Wspólnie z Alexem zdecydowaliśmy, że osiądziemy w Walencji. Tam był nasz dom i tam czułam się naprawdę sobą. Przyznam, że nie mogliśmy się doczekać powrotu do tamtego idealnego życia. Tym bardziej że ślub był zaplanowany za niecałe cztery tygodnie. Chcieliśmy się pobrać w maju. Wiele osób odradzało nam tę datę ze względu na brak literki r w nazwie miesiąca, ale nie przywiązywaliśmy wagi do takich przesądów. Krawcowa dzwoniła i kazała się mierzyć w talii, biuście i biodrach. Stresowałam się tym. Całe szczęście, że mama znała się na tych sprawach i z chęcią mi pomagała.
***
Na zewnątrz świeciło cudowne, jeszcze niezbyt gorące słońce. Śnieg się roztopił i był tylko wspomnieniem. W ciągu ostatnich dwóch tygodni drzewa i krzewy obsypały się pąkami kwiatów. Najlepsza pora roku, wiosna.
– Do zobaczenia, kochanie – szepnął mi Alex do ucha i pocałował mnie w policzek, kiedy znaleźliśmy się na korytarzu na pierwszym piętrze.
Odwzajemniłam pocałunek.
– Pa, kochanie.
Poszliśmy do swoich pokoi, a kiedy byłam już blisko, odwróciłam się, aby zobaczyć, jak mój mężczyzna znika u siebie w gabinecie. Nacisnęłam klamkę i z uśmiechem weszłam do środka. Kiedy tylko otworzyłam drzwi, stanęłam jak wryta. Dokumenty, które trzymałam w pancernych szafach, były porozrzucane po całej podłodze. Między nimi leżał laptop ze stłuczonym ekranem.
Poczułam zimny pot na karku.
Weszłam do środka i ukucnęłam, aby wybrać spomiędzy papierów strzępki zdjęcia, na którym byłam z Anią i Alexem. Czułam ból nie do opisania, czułam też narastający gniew. Kiedy uniosłam głowę, zobaczyłam na ścianie napis: DZIWKA. Łzy płynęły mi po policzkach. Otarłam je nadgarstkiem, przygryzając ze wściekłości wargę. Spojrzałam na resztki fotografii, które miałam w dłoniach, i wtedy zauważyłam na podłodze prostokątny kawałek plastiku. Podniosłam go i…
„Wiedziałam, kurwa! Po prostu wiedziałam!” – krzyczałam w duchu.
Prawo jazdy Dymitra. Zerwałam się na równe nogi. W pierwszej chwili chciałam pobiec do niego i go zamordować, ale opanowałam się i uznałam, że najpierw pójdę do Alexa.
Nim weszłam do jego gabinetu, wzięłam głęboki wdech. Nie chciałam robić z siebie ofiary. Musiałam zmierzyć się ze sprawcą tych cholernych wybryków! Przekroczyłam próg gabinetu Alexa i kiedy zobaczyłam ukochanego, wszystko we mnie pękło. Zaczęłam płakać.
– Łucjo, co się stało?
Podbiegł do mnie. Po chwili czułam, jak jego ramiona otulają moje ciało.
– Zrobił to. Znowu to zrobił – łkałam, ściskając w ręce prawo jazdy Dymitra. – Pieprzony świr!
– Kochanie, uspokój się.
– Jak mam się uspokoić, Alex?! Gabinet wygląda jak po przejściu tornada. On zniszczył nawet nasze zdjęcie! – ryknęłam roztrzęsiona.
– Chcesz mi powiedzieć, że ktoś zdemolował twój pokój?
– Nie ktoś, tylko Dymitr – odparłam rozjuszona.
– Poczekaj tutaj. Pójdę po niego i zaraz obejrzymy nagranie z monitoringu, dobrze?
Przytaknęłam. Poczułam jego usta na czole. Puścił mnie i wyszedł. Tarłam ramiona, próbując się uspokoić. Nie minęło nawet pięć minut, kiedy zobaczyłam w drzwiach Alexa z tym gnojem.
– Nic ci się nie stało? – zapytał Dymitr od progu.
Zmierzyłam go gniewnym wzrokiem. Cholera, mimo wszystko miał w sobie to coś, co mnie nadal powalało, chociaż starałam się do tego nie przyznawać! Podwójnie się zeźliłam. Nie tylko na sytuację, ale też na swoje irracjonalne myśli.
– Wal się – burknęłam.
– Łucjo, nie mów tak! – zbeształ mnie Alex.
– Przestań go bronić. Mam dowód – syknęłam, rzucając na stół prawo jazdy Dymitra.
– Wow. Ciekawe. Bądź tak miła i wytłumacz mi, jak niby tylko prawo jazdy znalazło się w twoim gabinecie, a nie cały portfel? Co, dostało nóg i wyszło sobie? – warknął Dymitr. – Wiem, że mnie nienawidzisz, ale to nie ja – mówił, patrząc mi w oczy.
Na chwilę nawet mu uwierzyłam.
– To się okaże.
Przemilczał tę uwagę i zrezygnowany pokręcił głową.
– Uspokójcie się. Łucjo, wiem, że to dla ciebie ogromny stres, ale mamy nagranie. Zaraz się wszystko wyjaśni – powiedział pojednawczo Alex i podszedł do laptopa.
Szukał w nim czegoś i w końcu odpalił program. Kazał nam podejść i kliknął odtwarzanie. Na początku nic się nie działo, więc przewijał dalej. Dopiero kiedy doszedł do około szóstej rano, na ekranie pojawił się nieznaczny ruch. Wszyscy przysunęliśmy głowy, czekając w napięciu na rozwiązanie zagadki.
– Co to, kurwa, jest? – Alex nachylił się nad laptopem. – Tam jest przejście?
– Nie miałem pojęcia – odpowiedział ten dupek.
Regał z dokumentami przesunął się w kadrze, a po sekundzie do gabinetu weszła postać w czarnym dresie. Ogromny głęboki kaptur zasłaniał twarz. Postawą osobnik ten przypominał mężczyznę, więc bez zastanowienia wypaliłam:
– Specjalnie tak się ubrałeś, żeby nie było widać twarzy?
– Łucjo! – upomniał mnie Alex.
Patrzyliśmy zdenerwowani, jak tajemnicza postać niszczyła wszystko w moim gabinecie. Znalazła klucze do szaf pancernych i wyrzuciła dokumenty, potem chwyciła ramkę z biurka, zręcznie wyciągnęła fotografię i zaczęła ją rwać na kawałki. W oczach stanęły mi łzy. Następnie wyjęła spray i napisała na ścianie DZIWKA. Kątem oka spostrzegłam, że mięśnie Alexa się napięły; przysunął się i mnie objął. Kiedy napastnik skończył swoje dzieło, rozejrzał się dookoła, kiwając głową z aprobatą, a potem pomacał się po kieszeniach spodni. Wyciągnął coś i rzucił na podłogę. Właśnie w tej chwili dotarło do mnie, że Dymitr tego nie zrobił. Poczułam, że się rumienię. Patrzyłam nadal w ekran. Nagle postać odwróciła się centralnie do kamery. Cała krew odpłynęła z mojej twarzy. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa.
To niemożliwe. Przecież widzę, kto to jest!
Igor!
Schowałam głowę w dłonie. Poczułam się wykorzystana i do cna zmanipulowana. Kochałam Igora jak brata. Traktowałam go jak przyjaciela, a on próbował mnie zniszczyć. Wszystko wreszcie nabierało sensu, jednak nadal wydawało się nieprawdopodobne.
– Nie wierzę…
– Kochanie? – usłyszałam głos Alexa.
Dymitr szybko podsunął mi krzesło.
– Dlaczego? – wyszeptałam zrezygnowana, osuwając się na nie.
– Nie wiem. Co chcesz teraz zrobić?
– Jak to co? Musimy wezwać policję! – stwierdził stanowczo Dymitr.
– Nie! – Zerwałam się z krzesła. – Muszę z nim porozmawiać.
– Zwariowałaś? Powiedz, że ona żartuje! – krzyknął Dymitr, patrząc to na mnie, to na Alexa.
– To mój przyjaciel. Może ktoś go zmusił?
– No nie! Kur… Czy ty siebie słyszysz? Mnie oskarżyłaś bez mrugnięcia okiem, a jego bronisz? – mówił z wyrzutem.
– Nie przyszło ci do głowy, że reaguję tak, bo mnie zniszczyłeś? Zawsze wszystkim źle życzyłeś. Odkąd pamiętam, nienawidziłeś Igora.
– Bo…
Nie dałam mu dokończyć, zmroziłam go spojrzeniem.
– Musi być jakieś logiczne wytłumaczenie – stwierdziłam kategorycznie. – Może naprawdę ktoś go zmusił.
– Jakie wytłumaczenie? Kto miałby go zmusić? – zapytał Alex.
– On cię nienawidzi, bo go odtrąciłaś. Serio, nie widzisz tego?
– Bzdura. Zawsze byłam z nim szczera.
Miałam wrażenie, że cała się spociłam. Ręce mi się trzęsły i dudniło serce. Kim w takim razie był naprawdę Igor?
– Co ty pleciesz? Łucjo! Jesteś dorosła, a zachowujesz się jak dziecko! Użyj szarych komórek. Mój ojciec zawsze mówił, że jesteś inteligentna, a patrząc teraz na ciebie z boku, dochodzę do wniosku, że coś mu się pomyliło – wypalił Dymitr.
Jego słowa mocno mnie uraziły. Mimo to postanowiłam je zignorować.
Alex postanowił zainterweniować.
– Stary, wyluzuj i przeproś Łucję.
– Nie mam zamiaru przepraszać. Jestem czysty. Mamy czarno na białym, że za wszystkim stoi Igor. A mimo to Łucja wciąż go broni – syczał przez zaciśnięte zęby, mięśnie szczęki mocno mu się napięły. – To chory skurwiel, który nie może się pogodzić z tym, że wybrałaś jego – powiedział, wskazując Alexa.
– To nieprawda! Udowodnię wam.
Ruszyłam do drzwi. Czułam się zdruzgotana i przytłoczona. Za wszelką cenę musiałam teraz pokazać Dymitrowi, że nie miał racji, mówiąc, że Igor to skurwiel. Nie chciałam mu wierzyć. Od zawsze mogłam liczyć na Igora, więc dlaczego postanowił mnie zniszczyć? Co mu takiego zrobiłam?Rozdział 2. Łucja
Wpadłam do gabinetu Igora jak strzała, wytarłszy po drodze łzy. Przestraszony uniósł głowę i zerwał się z miejsca, zatrzaskując z hukiem laptopa.
– Łucjo, co się stało? – zapytał, a w jego oczach widać było niepokój.
– Powiedz mi, że to nie ty! – krzyknęłam niemal błagalnie.
Igor poprawił koszulę, dłonie schował do kieszeni spodni od garnituru.
– Co nie ja, kochanie? Co się dzieje?
Usłyszałam za sobą ruch, który oznaczał, że Dymitr z Alexem też przyszli.
– Czego tu chcesz? – warknął Igor do brata. – Co jej znowu zrobiłeś? Przyznaj się!
– Nie bądź śmieszny, złamasie. Wszystko już wiemy. U Łucji w gabinecie są kamery. Gra skończona, braciszku – wycedził Dymitr.
Igor raptownie się spiął, a jego twarz nabrała innego wyrazu. Z przymilnego i życzliwego człowieka w jednej sekundzie zmienił się w potwora. Co chwila zaciskał szczęki. On naprawdę to zrobił. Nie mogłam uwierzyć, że jest aż tak fałszywy.
– Dlaczego, Igor?! Dlaczego? Od zawsze uważałam cię za przyjaciela – jęknęłam łamiącym się głosem.
Igor skierował wzrok na mnie, a jego spojrzenie było lodowate, nieobecne, jakby nie należało do niego. Po kręgosłupie przeszły mi ciarki.
– Dlaczego? – powtórzył za mną. W jego głosie było słychać złość. – Naprawdę nie wiesz dlaczego? Zawsze byłem przy tobie, zawsze. Latałem jak wytresowany piesek. Byłem na każde twoje zawołanie. Prosiłem, niemal błagałem, żebyś była ze mną.
– Ale ja zawsze ci mówiłam, żebyś nie robił sobie nadziei. Traktowałam cię jak przyjaciela, sprzymierzeńca, a nie jak partnera czy kochanka. Zawsze byłam z tobą szczera.
Alex stanął zaraz za mną i położył mi dłonie na ramionach. Byłam mu wdzięczna za ten gest.
Jednak Igor nie zamierzał milczeć.
– Przestań pieprzyć! W dupie miałem i nadal mam twoją przyjaźń. Czy ty nie rozumiesz? Kochałem cię jak wariat. Przez te pieprzone pięć lat miałem nadzieję, że kiedy wrócisz, to będziemy razem. Na początku byłaś zapatrzona w tego skurwysyna jak w obrazek. Mimo że cię poniżał, i tak biegałaś na każde jego zawołanie jak suka w rui!
Palce Alexa wbiły się mi w obojczyki, a jego oddech przyspieszył.
– To nieprawda – sprzeciwiłam się nieśmiało.
– Nieprawda? – prychnął i zaśmiał się. – Ty rzeczywiście jesteś głupia. Teraz się zastanawiam, co ja w tobie widziałem przez cały ten czas?!
– Uważaj, co mówisz – wycedził Alex.
– O proszę, pan obrońca się znalazł – drwił. – Chwaliła ci się, jak mój brat zrobił z niej swoją dziwkę?
Niemal zadławiłam się własnym oddechem.
– Zamknij mordę, Igor! – wrzasnął Dymitr, który podszedł bliżej; staliśmy teraz ramię w ramię.
– Nie mówiła! – Zaśmiał się histerycznie. – To ja ci powiem, drogi kolego po fachu. Mógł z nią robić, co chciał. Rżnął ją, gdzie chciał i kiedy chciał, a w przerwach pieprzył też inne laski, ale Łucji to nie przeszkadzało, więc jak będziesz miał ochotę na skok w bok, to śmiało, ona lubi się sobą dzielić.
Miałam wrażenie, że serce wyskoczy mi zaraz z piersi. Czułam się zażenowana i przerażona tym, jak to wyglądało z perspektywy Igora. Czy ja naprawdę byłam taka głupia? Czy tak właśnie odbierali mnie ludzie? Czy naprawdę byłam zwykłą dziwką? Żółć podeszła mi do gardła.
– Ty chory skurwysynu.
Alex odsunął mnie na bok i złapał Igora za marynarkę, a następnie uderzył go w twarz. Ten tylko zaśmiał się jak pomylony.
– Alex, nie warto – wyszeptałam, zginając się wpół. Poczułam smak wymiocin w ustach.
– Łucjo, kochanie. – Ukochany od razu znalazł się przy mnie. – Chodźmy stąd.
– Nie, muszę wszystko wyjaśnić – zaprotestowałam, patrząc w lodowate oczy Igora. – Jeżeli tak o mnie myślisz, to dlaczego udawałeś przyjaciela?
– Szczerze? Bo myślałem, że w końcu dasz nam szansę, że pozwolisz się kochać, ale nie, ty zawsze wolałaś jego – powiedział, spoglądając na Dymitra.
– Bo go kochałam, tak trudno ci to zrozumieć? – syknęłam.
Usłyszałam, jak Dymitr wciąga powietrze, jednak zignorowałam to. Nie mogłam teraz na niego spojrzeć. To przez Dymitra stałam się szmatą i popychadłem. Byłam jego prywatną dziwką, manipulował mną, a ja go, głupia, kochałam.
– Kochałem cię tak samo mocno jak ty jego. Mógłbym przymknąć na to oko i nawet wychować jego dziecko, ale nie, ty musiałaś wyjechać. Napisałaś jakiś głupi list i myślałaś, że to wystarczy?
– Kochałam cię jak przyjaciela, jak brata. Nigdy nie dałam ci jakiegokolwiek znaku, że możemy być razem! Nigdy! Zawsze byłam z tobą szczera.
– Nie dałaś nam nawet szansy – odparł z pogardą. – Zawsze był tylko Dymitr! Dymitr! Dymitr! – Gestykulował i nienawistnie mierzył mnie wzrokiem.
– Igor, ja nie mogłabym być z tobą. Do jasnej cholery, kochałam twojego brata! Nie potrafiłabym związać się z nikim innym w tamtym czasie.
Zaśmiał się.
– Ale temu frajerowi dałaś szansę. – Wskazał na Alexa. – A mnie tylko wykorzystałaś i porzuciłaś jak niechcianą zabawkę. Kiedy przestałem ci być potrzebny, to zwiałaś.
– To nieprawda. Ciągle o tobie myślałam. Brakowało mi ciebie – broniłam się.
– Pierdolenie! Jakbyś tęskniła, to napisałabyś albo zadzwoniła. A ty co?
– Igor, nie mogłam ryzykować, że Dymitr mnie znajdzie. Wiesz doskonale, że chciał mnie zniszczyć.
Próbowałam powstrzymać łzy, kiedy przypomniałam sobie przeszłość. Teraz zrozumiałam, jak bardzo zraniłam Igora swoim zachowaniem. Mogłam definitywnie uciąć znajomość i nie godzić się na przyjaźń.
– Nigdy bym cię nie zdradził – zapewniał.
– Nie mogłam nikomu ufać. Przepraszam – szepnęłam.
– W dupę sobie wsadź swoje „przepraszam”. Jesteś taka sama jak inni! Żałuję tylko, że cię wtedy nie zerżnąłem. – Zaśmiał się histerycznie, a mnie po prostu zatkało.
Reakcja Dymitra była niemal natychmiastowa.
– Zamknij ryj, popaprańcu! – wrzasnął.
– Och! Cudowna Łucja o niczym nie wie, prawda? – szydził Igor.
Spojrzałam na Dymitra i zastanawiałam się, kto tu rozdawał karty, a kto prócz mnie czuł nienawiść i rozczarowanie.
– Zamknij mordę – powtórzył Dymitr.
– O czym on mówi? – zapytałam wściekła, patrząc ostro na Dymitra, lecz ten unikał mojego wzroku. Nagle nasze spojrzenia się spotkały i dostrzegłam w jego oczach ból.
– Łucjo, nie słuchaj tego psychola.
– Dlaczego? Niech zna całą prawdę. Wiesz, czemu cię rzucił? – Uśmiechnął się cynicznie. – Bo myślał, że ze mną sypiasz.
– Niejednokrotnie mi to mówił – odparłam.
– Zabierz stąd Łucję – zwrócił się Dymitr do Alexa, który mocniej ścisnął moje ramię.
– Chcę poznać prawdę! – oznajmiłam. W głębi ducha czułam, że to szerszy temat. Dymitr chciał mnie chronić, a Alex mu w tym pomagał. Tylko dlaczego?
– To nie jest rozmowa na teraz. Alex, proszę, zajmij się Łucją i wezwij policję – powtórzył Dymitr, a Alex kiwnął głową.
– Nie chcę tutaj żadnej policji, ale nie możesz tu zostać. Nie po tym, co sobie powiedzieliśmy, i nie po tym, co zaszło w moim gabinecie – stwierdziłam z żalem.
– Wyrzucasz mnie? – zapytał Igor z ironią.
Zmarszczyłam brwi i zastanawiałam się przez moment, jak pokierować rozmową. Jaką podjąć decyzję? Co powiedziałby na to wszystko Sebastian? Wciągnęłam powietrze i na wydechu zaczęłam mówić.
– Jestem prezesem firmy waszego ojca. I mam pełne prawo cię zwolnić, ale wtedy Sebastian zapewne przekręciłby się w grobie, więc nie uczynię tego. Od jutra masz się tutaj nie pokazywać, a jeśli już, to tylko wtedy, gdy wezwę cię do złożenia raportu. Rozumiesz?
– Nie.
– Zostajesz przeniesiony w trybie natychmiastowym do Kołobrzegu! – warknęłam wściekła. Brzydziłam się go.
Igor zaśmiał się gardłowo.
– Czy ja powiedziałam coś zabawnego? – Próbowałam trzymać nerwy na wodzy. – Nie chcę cię więcej widzieć.
– Wielka szkoda, bo naprawdę fajnie byśmy ze sobą żyli. Muszę ci jeszcze coś zdradzić. Gdy jesteś taka wkurwiona, szybko mi staje.
– Ty psycholu! – wrzasnął Alex i rzucił się na niego.
Uderzał go po twarzy, brzuchu, ciskał na ścianę, a ten nawet się nie bronił. Z ust Igora zaczęła wydobywać się krew, ale nie miałam najmniejszej ochoty powstrzymywać Alexa. Do akcji włączył się Dymitr i rozdzielił mężczyzn.
Alex podszedł i objął mnie w pasie. Pot spływał mu z czoła. Wprost buchała z niego wściekłość.
– Chodźmy stąd – poprosił.
Kiwnęłam głową.
– Zrób mi laskę na odchodne! – zawołał Igor, ale tego już było za wiele.
Nie wytrzymałam, odwróciłam się gwałtownie i z całych sił uderzyłam go w policzek. Głowa odskoczyła mu w bok. Dłoń paliła mnie tak, jakbym dotknęła rozgrzanego palnika.
– Nie masz wstydu! Wynocha stąd!
– Nie bądź śmieszna.
Złapał mnie swoimi ohydnymi dłońmi za ramiona. Alex z Dymitrem doskoczyli do niego i wyrwali mnie z jego uchwytu.
– Wynoś się! – wrzeszczałam rozwścieczona.
On jednak tylko się bezczelnie zaśmiał. Zachowywał się tak, jakby wszystkie te wydarzenia sprawiały mu cholerną radość. Zadrżałam.
– To jeszcze nie wszystko, kochana.
– Grozisz mi? – zdziwiłam się.
– Nie. Ostrzegam.
– Zaraz zmienię zdanie i wylądujesz w pierdlu.
Zamilkł, lecz patrzył tak, jakby chciał mnie zabić.
Razem z Alexem wyszłam z gabinetu Igora, czując się jak parszywa świnia. O wszystko niesłusznie obwiniałam Dymitra, ale nie miałam podstaw, aby mu wierzyć. A może jednak miałam, ale nie potrafiłam tego dostrzec?
Alex objął mnie i wyprowadził z firmy. W jego ramionach odnajdywałam spokój, chociaż dobrze by było porozmawiać teraz z Dymitrem. W pewien sposób czułam się rozdarta.
– Chcę do domu – wyszeptałam roztrzęsiona.
– Wytrzymaj, kochanie, już niedługo – szepnął pocieszająco.
Nie mogłam uwierzyć w to, że byłam taka ślepa. Nawet przez ułamek sekundy pomyślałam, że to przez Igora moje relacje z Dymitrem się pogorszyły. Lecz wtedy przypomniałam sobie Francję oraz jego reakcję na wieść o ciąży i szybko odrzuciłam tę myśl. Igor nie był przecież wszechmogący i nie miał wpływu na to, że widziałam, jak Justyna robiła laskę Dymitrowi.