Bez wstydu - ebook
Bez wstydu. Bez tabu. Bez niedomówień.
Tematy zdrowia intymnego i seksualności kobiet obrosły w tajemnice i półprawdy. W gabinetach lekarskich zbyt często słyszymy ogólniki, w rozmowach z bliskimi brakuje nam słownictwa, a w życiu codziennym nosimy niepotrzebny ciężar wstydu.
Ta książka rozpoczyna rewolucję. Podejmuje kwestie trudnych do zdiagnozowania schorzeń, w tym psychosomatycznych, np. wulwodynii – choroby często mylonej z nawracającą infekcją. Rozprawia się z mitami dotyczącymi hormonoterapii i raka piersi. Tematy uznawane za tabu stają się częścią otwartej rozmowy: ból przy współżyciu, kobiecy wytrysk, zespół napięcia przedmiesiączkowego. Odpowiada na niewygodne i kontrowersyjne pytania.
Czy "błona dziewicza" stała się narzędziem kontroli nad kobietami? Czy brak spontanicznej ochoty na seks oznacza, że coś jest z nami nie tak? Czy istnieje przyjemność niepochodząca wyłącznie z łechtaczki? Jak eksplorować punkt G? O co wstydzą się zapytać kobiety po leczeniu nowotworowym? Czy można doświadczyć orgazmu podczas karmienia piersią? Kiedy bolesne miesiączki to fizjologia, a kiedy patologia? Czy nasza seksualność kończy się wraz z menopauzą?
To książka dla każdej kobiety – bez względu na wiek.
Napisana z troską, empatią i bezkompromisową rzetelnością. Otwiera oczy i daje siłę.
| Kategoria: | Poradniki |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-68381-22-1 |
| Rozmiar pliku: | 3,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, co chce ci powiedzieć twoje ciało poprzez sygnały wysyłane w postaci bólu, dyskomfortu czy jakiejkolwiek innej odczuwanej niedogodności? Czy słyszysz jego opowieści, te tkwiące w zakamarkach anatomii, w miejscach owianych tajemnicą, w sferach przez wieki nieznanych, niezrozumianych, a czasem wręcz wymazanych z języka rozmowy? Ta książka jest zaproszeniem do świata, który przez lata był przemilczany, ukryty pod warstwami wstydu, tabu i niedomówień. To nie tylko opowieść o ciele i zdrowiu, ale także o kobiecości w całej jej złożoności – o historii, biologii, emocjach i pragnieniach tworzących to, kim jesteśmy.
Pragnę, by ta książka była dla ciebie jak rozmowa z zaufaną przyjaciółką. Taka, podczas której nikt nie boi się trudnych pytań i która otula ciepłem zrozumienia, gdy odpowiedzi bywają skomplikowane. Chciałabym, abyś przeglądając jej karty, mogła dostrzec nie tylko fakty naukowe i medyczne, ale także przestrzeń na własne refleksje, zdziwienia i odkrycia. Witaj w świecie pełnym pytań, które być może kłębiły się w twojej głowie od dawna, ale nigdy nie miały szansy znaleźć odpowiedzi. Witaj w przestrzeni, gdzie wreszcie możemy mówić głośno o tym, co tak często pozostaje niewypowiedziane. Ta książka nie jest tylko o zdrowiu i seksualności – to zaproszenie do odkrycia siebie, do odważnych refleksji o swoim ciele, emocjach, pragnieniach i ograniczeniach.
Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, jak wiele mitów i stereotypów otacza kobiecą seksualność? Dlaczego orgazm kobiety jest wciąż dla wielu tajemnicą? Czy brak spontanicznej ochoty na seks oznacza, że coś jest z tobą nie tak? Czy istnieje przyjemność niepochodząca wyłącznie z łechtaczki? Jak to się dzieje, że nasze ciała potrafią być wilgotne i gotowe na bliskość, czasami bez naszego świadomego udziału?
W tej książce znajdziesz odpowiedzi na te pytania, ale to dopiero początek. Porozmawiamy o tym, co niewidzialne, a zarazem – najbardziej obecne w kobiecym życiu. O bólu przy współżyciu, o zespole napięcia przedmiesiączkowego, o chorobach sromu, o życiu intymnym po leczeniu nowotworowym. Zmierzymy się z wulwodynią – chorobą, która tak często bywa mylona z nawracającą infekcją i pozostaje niewidzialna w dyskusji o zdrowiu intymnym. Przyjrzymy się także okresowi ciąży – czasowi pełnemu zmian i wątpliwości. Omówimy, jak zmienia się libido w ciąży, czy współżycie jest przeciwwskazane, a jeśli nie, to jaka forma bliskości jest najbezpieczniejsza. Porozmawiamy o tym, co może się wydawać niewygodne – np. o tym, czy można doświadczyć orgazmu podczas karmienia piersią.
Bo ta książka jest miejscem, gdzie niewypowiedziane pytania znajdą odpowiedzi, gdzie obawy zostaną zrozumiane, a tematy uznawane za tabu staną się częścią otwartej rozmowy.
Zapraszam cię również do refleksji nad okresem menopauzy – czasem, który przynosi ogromne zmiany w organizmie, a jednocześnie jest dowodem na ewolucyjną wyjątkowość kobiet. Czy nasza seksualność kończy się wraz z rozpoczęciem tej fazy i czy faktycznie hormonoterapia zwiększa ryzyko raka piersi? Po co jest nam ten etap życia, skoro wiąże się z tak dużym kosztem fizycznym i emocjonalnym? Może w tej trudnej przemianie kryje się coś głębszego – jakaś warta odkrycia mądrość?
Chcę, żebyś podczas lektury zadawała sobie pytania i odkryła, że każda refleksja, każde odkrycie, każde słowo w tej książce są dla ciebie – służą zrozumieniu własnego ciała, własnych emocji, własnej seksualności. Pragnę, żebyś poczuła, że nie jesteś sama, że twoje doświadczenia są ważne, że twoje wątpliwości powinny zostać rozwiane.
W tej książce przyjrzymy się temu wszystkiemu z bliska – z szacunkiem, otwartością i ciekawością.
To książka o ciele, ale także o duszy. O tym, jak nasze doświadczenia, kultura, wychowanie i społeczne normy kształtują naszą seksualność, nasze postrzeganie siebie. To książka o bólu, przyjemności, o miłości do samej siebie i o odkrywaniu siebie na nowo. Czy możliwe jest, że wiele z nas nigdy nie spojrzało na swoje ciało z czułością i ciekawością, z jaką patrzymy na świat? Czy naprawdę przez lata tłumiłyśmy pytania o nasze potrzeby, ignorowałyśmy nasze pragnienia, bojąc się oceny i tego, że odpowiedzi okażą się niewygodne?
Przez wieki kobiecość była tajemnicą, której nie dało się zrozumieć, bo nikt nie chciał zadać odpowiednich pytań. Ta książka ma być mostem między tym, co było nieznane, a tym, co możemy wspólnie odkryć. Pragnę, abyś znalazła w niej wiedzę, ale także inspirację – do samodzielnego dociekania, do poszukiwania prawdy, do spojrzenia na siebie w nowej, pełnej akceptacji perspektywie. Bo twoje ciało, twoja kobiecość i twoja historia są wyjątkowe i zasługują na to, by je poznać, pokochać i zrozumieć.
Czy jesteś gotowa wyruszyć w tę podróż? Poruszyć serce, umysł i zmysły, a potem odnaleźć w sobie to, co być może nigdy nie zostało nazwane?
Wierzę, że ta książka może być początkiem czegoś nowego – spojrzenia na siebie, zrozumienia, miłości. Niech każda strona będzie jak otwarcie drzwi do świata, który czeka, byś odkryła go w pełni – dla siebie.
Rozdział 1
O histerycznej przeszłości macicy – czyli czy mieszka w nas zwierzę?
------------------------------------------------------------------------
Z tego rozdziału dowiesz się:
► co ma wspólnego histeria z macicą, czy starożytne przekonania o „wędrującej macicy” naprawdę wpływają na nasze współczesne spojrzenie na kobiece zdrowie
► czy „ból głowy” to wymówka, czy rzeczywisty problem, jak stereotypy wpłynęły na postrzeganie kobiecego bólu
► o wędrującej macicy i stosunkach seksualnych, które miały ją „utrzymywać we właściwym miejscu” – czy te starożytne teorie naprawdę odeszły w zapomnienie?
► czy dawne przekonania o kobietach wciąż żyją we współczesnym świecie i czy istnieją ślady przeszłości, które warto dostrzec
► o dyscyplinowaniu kobiet i tłumieniu ich autonomii – czy naprawdę odeszliśmy od dawnych metod kontrolowania kobiecej seksualności
► o macierzyństwie jako centralnym elemencie kobiecej tożsamości – skąd bierze się ten pogląd i czy dziś mamy odwagę go podważyć
► kim jest współczesna histeryczka i jak zmieniło się postrzeganie kobiet niemieszczących się w tradycyjnych ramach
------------------------------------------------------------------------
Kobiety histeryczki – mit, który nie chce umrzeć
Która z kobiet nie jest histeryczką? Zapytałby tak Hipokrates, wierząc głęboko, że tylko osoby z macicami mogły zachowywać się w sposób demonstracyjny i nadmiernie ekstrawertyczny.
Jak na przestrzeni wieków postrzegano kobiety? Co pokutuje do chwili obecnej i dlaczego kobiece problemy są w dużej mierze upatrywane w psychice, a tym samym – zbyt często bagatelizowane?
Duszność maciczna w starożytnej Grecji czy palona na stosie lub poddawana egzorcyzmom czarownica w średniowieczu – wydawać by się mogło, że to zamierzchła przeszłość niemająca przełożenia na współczesny świat.
Czy rzeczywiście tak jest?
Myślę, że większość kobiet nieraz usłyszała „magiczne” słowa typu:
– „jesteś przewrażliwiona”,
– „zachowujesz się jak jakaś histeryczka”,
– „chłopa (seksu) ci brakuje, wtedy się uspokoisz”,
– zachowujesz się jak „stara baba”.
Współczesna medycyna, choć osiągnęła ogromny postęp, wciąż zmaga się z głęboko zakorzenionymi stereotypami dotyczącymi zdrowia kobiet, a te mogą prowadzić do bagatelizowania ich dolegliwości, opóźniania diagnozy i niewłaściwego leczenia. Problemy zgłaszane przez kobiety w gabinetach lekarskich są niejednokrotnie tłumaczone „kobiecą naturą” – wahaniami nastroju, labilnością emocjonalną czy problemami psychicznymi – zamiast traktowane jako realne objawy poważnych schorzeń wymagających profesjonalnej diagnostyki i terapii.
Jednym z przykładów tego zjawiska jest podejście do kobiet w okresie okołomenopauzalnym. W tym czasie wiele pacjentek zgłasza problemy somatyczne: uderzenia gorąca, bezsenność, wahania nastroju, zmęczenie czy bóle stawów. Często spotykają się jednak z niezrozumieniem, ich problemy są sprowadzane do „naturalnych konsekwencji starzenia się” lub „przesadnej wrażliwości”. Zamiast kompleksowej diagnostyki, mającej na celu zrozumienie źródła ich dolegliwości, kobiety bywają zbywane ogólnikowymi zaleceniami, jak „proszę więcej odpoczywać” czy „to minie z czasem”. W rzeczywistości wiele z tych objawów można skutecznie łagodzić przez odpowiednio dobrane leczenie hormonalne, psychologiczne wsparcie i zmiany w stylu życia, a bagatelizowanie tych problemów prowadzi do niepotrzebnego cierpienia i obniżenia jakości życia kobiet.
Podobnie wygląda sytuacja dotycząca chorób takich jak endometrioza czy wulwodynia, które przez lata pozostają niezdiagnozowane. W przypadku endometriozy, która dotyka milionów kobiet na całym świecie, wiele pacjentek latami słyszy, że „miesiączka musi boleć” lub że ich ból jest normalny i nie wymaga leczenia. Opóźnione diagnozy, często stawiane nawet po 10 latach, wynikają z lekceważenia zgłaszanych objawów i niedostatecznego wyszkolenia personelu medycznego w zakresie rozpoznawania tej choroby.
Wulwodynia, czyli przewlekły ból w obrębie sromu, jest kolejnym przykładem choroby, która przez lata była pomijana w badaniach i praktyce medycznej. Pacjentki zgłaszające ból podczas stosunku, noszenia obcisłych ubrań czy nawet w spoczynku nierzadko słyszą, że ich objawy mają podłoże psychiczne lub że one same są „przewrażliwione”. W konsekwencji wiele kobiet pozostaje bez odpowiedniej pomocy medycznej, a ich problemy postrzega się jako „wymysły” lub wynik trudności emocjonalnych, co tylko pogłębia cierpienie i poczucie izolacji.
Źródłem takich postaw jest głęboko zakorzeniony w kulturze patriarchalnej obraz kobiecego ciała jako bardziej „emocjonalnego” i „trudnego do zrozumienia”. Jako społeczeństwo jesteśmy niewystarczająco wyczuleni na problemy zdrowotne kobiet, a ich dolegliwości są zbyt często bagatelizowane jako „histeria” czy „skutek działania hormonów”. Zamiast traktować objawy bólu i dyskomfortu poważnie, zbyt wielu uznaje je za „naturalną część bycia kobietą”.
Zmiana tego podejścia wymaga przede wszystkim edukacji.
Lekceważenie kobiecych dolegliwości jest już nie tylko kwestią medycyny, ale również problemem społecznym, który wymaga uwagi i zaangażowania.
O wędrującej macicy i stosunkach seksualnych, które trzymają ją we właściwym miejscu
Pierwsze świadectwa dotyczące dolegliwości migrenowych znajdujemy już w starożytnych dziełach takich myślicieli jak Hipokrates i Galen. W tamtych czasach wierzono, że przyczyną bólów oraz zawrotów głowy są „duszności maciczne”. Według ówczesnych przekonań medycznych macica była organem suchym i lekkim, który nabywał wilgoci dopiero po odbyciu stosunku seksualnego. Jeśli macica nie otrzymywała odpowiedniej ilości wody, miała zdolność do „wędrowania” w ciele kobiety w poszukiwaniu wilgoci, co mogło prowadzić do licznych problemów zdrowotnych.
Wierzono, że macica może się przemieszczać w stronę wątroby, gdzie przyklejając się, blokuje drogi oddechowe i powoduje duszności. Gdy natomiast zbliżała się do serca, jej obecność miała wywoływać migreny i zawroty głowy. W opinii starożytnych lekarzy jedynym skutecznym lekarstwem na te przypadłości były regularne stosunki seksualne, które miały zapewniać odpowiednie nawilżenie macicy i zapobiegać jej „wędrowaniu”.
W przypadku braku tego rodzaju terapii kobieta, według ówczesnej wiedzy, wpadała w stan zwany histerią.
Etymologia słowa „histeria” również wiąże się bezpośrednio z macicą. Pochodzi ono od greckiego terminu histéra, oznaczającego macicę, co wskazuje na ścisły związek między tym organem a uznawanymi w przeszłości problemami natury nerwowej u kobiet.
Ślady starożytnych przekonań we współczesnym świecie
Niestety nadal możemy dostrzec ślady starożytnych przekonań w sposobie, w jaki współczesne społeczeństwo bywa skłonne bagatelizować problemy zdrowotne i emocjonalne kobiet, sprowadzając je do stereotypowych i seksistowskich uproszczeń. Jednym z takich przykładów jest popularne powiedzenie: „Chłopa ci brakuje”. Zdaje się ono echem dawnych teorii medycznych, według których kobieca równowaga fizyczna i emocjonalna była uzależniona od obecności mężczyzny i regularnych stosunków seksualnych. Takie stwierdzenie, choć może być wypowiedziane żartobliwie, niesie ze sobą krzywdzące przesłanie, które redukuje złożoność kobiecych doświadczeń i potrzeb do jednej – seksualnej interpretacji.
Od czasów starożytności kobiece dolegliwości często tłumaczono przez pryzmat „macicznych dysfunkcji”, co nie tylko upraszczało medyczne diagnozy, ale także wpisywało się w narrację, że to kobieta, a właściwie jej ciało, jest winne jej problemom. Panaceum na takie histeryczne skłonności miały być regularne stosunki z mężczyzną.
Współczesne odpowiedniki takich poglądów to właśnie wspomniane powiedzenie lub podobne uwagi, które sugerują, że kobiece trudności – niezależnie od tego, czy są to problemy emocjonalne, zdrowotne czy życiowe – mają swoje źródło w braku męskiego wsparcia lub kontaktu seksualnego.
Takie myślenie nie tylko bagatelizuje rzeczywiste potrzeby kobiet, ale także utrwala stereotyp, że kobiety tkwią w zależności od mężczyzn. To z kolei prowadzi do umniejszania takich problemów jak: depresja, migrena, chroniczne zmęczenie czy stres, które wymagają poważnego podejścia i odpowiedniej diagnozy medycznej, a nie komentarzy mających na celu rozśmieszenie otoczenia kosztem osoby zmagającej się z tym wszystkim. Co więcej, tego typu narracje odwracają uwagę od rzeczywistych przyczyn problemów, takich jak hormonalne zaburzenia, presja społeczna czy przemęczenie wynikające z nałożonych na kobiety ról.
Jest to element szerszego problemu w podejściu do zdrowia psychicznego i fizycznego kobiet – ich dolegliwości są często ignorowane, przypisywane „humorom” lub tłumaczone w sposób, który podważa ich wiarygodność. Warto podkreślić, że takie uproszczenia obrażają, ale także opóźniają właściwą pomoc i wsparcie – a te powinny być oferowane wszystkim, niezależnie od płci.
Powiedzenie „chłopa ci brakuje” oraz inne podobne komentarze są więc nie tylko reliktem dawnych, fałszywych przekonań medycznych, lecz także przejawem współczesnego braku empatii i zrozumienia dla złożoności ludzkiego zdrowia i psychiki. W erze, w której coraz świadomiej podchodzimy do kwestii równości i praw człowieka, powinniśmy szczególnie baczyć na używany język i unikać wypowiedzi wzmacniających szkodliwe stereotypy lub umniejszających czyjeś doświadczenia.
O dyscyplinowaniu kobiet oraz tłumieniu ich autonomii i seksualności
W Europie najwięcej procesów o czary odbyło się między XV a XVII w. Palenie kobiet na stosie w epoce polowań na czarownice było złożonym zjawiskiem społecznym i kulturowym, w którym kwestie seksualności odgrywały istotną, choć nie zawsze bezpośrednią rolę. Kobiety padające ofiarą takich prześladowań często były oskarżane o czary, niemoralne praktyki lub kontakty z diabłem – oskarżenia te były jednak ściśle związane z ówczesnym pojmowaniem kobiecej natury, seksualności oraz miejsca kobiet w społeczeństwie.
W tamtych czasach przypisywano im większą podatność na pokusy, zmysłowość i grzech. Uważano, że ich seksualność jest nie tylko nieokiełznana, ale również groźna – mogła prowadzić mężczyzn na zgubną drogę, co czyniło kobiety potencjalnymi narzędziami diabła. W efekcie wiele procesów o czary wiązało się z oskarżeniami dotyczącymi kobiecej seksualności, takimi jak używanie „czarów” do uwodzenia mężczyzn, niszczenie małżeństw czy rzekome praktyki orgiastyczne na sabatach czarownic. Kobiety oskarżane o czary często były wdowami, samotnymi matkami, znachorkami lub po prostu osobami, które nie wpisywały się w ówczesne normy społeczne i seksualne, co czyniło je oczywistym celem agresji wynikającej ze społecznych lęków i niepokojów.
Wielokrotnie polowania na czarownice miały charakter polityczny i ekonomiczny, a kobieca seksualność była nierzadko wygodnym pretekstem do prześladowań. Kobiety niezależne i wyrażające swoje zdanie lub mające wiedzę – np. medyczną – mogły być postrzegane jako zagrożenie dla patriarchalnego porządku. Oskarżenia o czary stawały się narzędziem do ich kontrolowania lub eliminowania. W ten sposób strach przed kobiecą seksualnością i niezależnością splatał się z innymi czynnikami, takimi jak konflikty sąsiedzkie, zazdrość, chciwość czy próba zrzucenia winy za takie nieszczęścia jak nieurodzaj czy epidemie.
Oskarżenia o czary często wiązały się także z kontrolą nad ciałem kobiety i jej reprodukcyjną rolą. Te, które nie rodziły dzieci, były bezdzietne z wyboru lub korzystały z wiedzy o ziołach, mogły być oskarżane o współpracę z diabłem. Tego rodzaju działania postrzegano jako sprzeczne z boskim planem i porządkiem społecznym, w którym rola kobiety była ściśle związana z macierzyństwem i podporządkowaniem mężczyźnie.
W rezultacie polowania na czarownice stały się nie tylko przejawem irracjonalnego strachu przed czarami, ale także narzędziem dyscyplinowania i tłumienia kobiecej autonomii oraz seksualności. Kobiety mające odwagę wykraczać poza wyznaczone im granice były palone na stosach jako przykład dla innych. Wszystko po to, by utrzymać patriarchalny porządek. Wiele z tych procesów opierało się na fałszywych oskarżeniach, konfabulacjach i presji społecznej, ale ich ofiary na zawsze zapisały się w historii jako symbol ofiar systematycznego ucisku i irracjonalnego lęku przed kobiecą siłą i niezależnością.
Macierzyństwo, czyli centralny element kobiecej tożsamości
Współczesne społeczeństwo, choć znacznie bardziej świadome kwestii równości płci i praw człowieka, wciąż zmaga się z utrwalonymi stereotypami i oczekiwaniami wobec kobiet, które nierzadko prowadzą do wykluczenia i dyskryminacji. Jednym z obszarów, gdzie te oczekiwania są najwidoczniejsze, jest postrzeganie kobiecej roli przez pryzmat macierzyństwa. Kobiety nierodzące dzieci – niezależnie od tego, czy wynika to z wyboru, czy z okoliczności, na które nie mają wpływu – często spotykają się z niezrozumieniem, społeczną presją, a czasem nawet jawną krytyką.
Macierzyństwo w wielu kulturach, także współczesnych, jest wciąż postrzegane jako centralny element kobiecej tożsamości. Kobieta decydująca się nie mieć dzieci bywa oceniana jako „egoistyczna”, „nienaturalna” lub „niespełniona”. To podejście wynika z głęboko zakorzenionego przekonania, że celem życia kobiety jest przede wszystkim reprodukcja, a jej wartość mierzy się zdolnością do bycia matką. W rezultacie kobiety bezdzietne nierzadko muszą zmagać się z pytaniami, komentarzami czy sugestiami podważającymi ich wybory lub zdolność do realizowania się w innych rolach.
W przypadku kobiet, które nie mogą mieć dzieci z przyczyn biologicznych, presja społeczna może być jeszcze dotkliwsza. Słyszą one, że „powinny spróbować jeszcze raz”, że „medycyna teraz wszystko może”, a ich bezdzietność bywa postrzegana jako „problem do rozwiązania”. Takie podejście nie tylko ignoruje złożoność i intymność doświadczeń związanych z płodnością, ale także odmawia kobietom prawa do bycia definiowanymi przez coś więcej niż ich zdolność do prokreacji.
Kobiety świadomie wybierające życie bez dzieci również stają w obliczu społecznej stygmatyzacji. Ich decyzje są często traktowane jako sprzeczne z „naturalnym porządkiem”, a one same bywają wykluczane z pewnych społecznych rytuałów czy rozmów, w których dominuje narracja o macierzyństwie. W takich przypadkach społeczeństwo zdaje się zapominać, że kobieta ma prawo do realizowania się w dowolny wybrany przez siebie sposób – zarówno zawodowo lub artystycznie, jak i po prostu jako osoba spełniona w swoim życiu prywatnym, niezależnie od tego, czy ma dzieci.
Nie można jednak zapominać, że te oczekiwania wobec kobiet wynikają z długiej historii patriarchalnych norm, które ograniczały kobiecą wolność i definiowały ich wartość przez pryzmat roli rodzinnej. Współczesna presja na kobiety, aby rodziły dzieci, to w istocie echo tych dawnych przekonań, choć w innej formie. Dziś, choć nie ma stosów, kobiety wciąż muszą się zmagać z bardziej lub mniej subtelnymi formami nacisku mającymi na celu podporządkowanie ich tradycyjnym rolom.
Warto przy tym zauważyć, że presja ta jest szkodliwa nie tylko dla bezdzietnych kobiet, ale także dla tych, które zdecydowały się na macierzyństwo. Oczekiwania, że będą „idealnymi matkami”, gotowymi poświęcić wszystko dla potomstwa, nakładają na nie ogromny ciężar i prowadzą do wypalenia, poczucia winy czy presji, że muszą spełniać społeczne wzorce za wszelką cenę. Tymczasem każda kobieta, niezależnie od swojej decyzji dotyczącej macierzyństwa, powinna mieć prawo do życia zgodnie z własnymi przekonaniami, wartościami i marzeniami.
Aby naprawdę zrozumieć i uszanować kobiety, społeczeństwo musi odejść od traktowania macierzyństwa jako jedynej lub najważniejszej miary kobiecej wartości. Kobiety są jednostkami wielowymiarowymi, zdolnymi do nieskończonej różnorodności ról i osiągnięć wykraczających poza tradycyjne ramy. Wspieranie ich w tych wyborach, zamiast ich oceniania, to klucz do budowania prawdziwie równościowego i empatycznego społeczeństwa.
Kim jest zatem współczesna histeryczka?
To niestety każda z nas, która:
■ „jest przewrażliwiona”,
■ „ma muchy w nosie”,
■ „niepotrzebnie się unosi”,
■ „nie ma poczucia humoru”,
■ „przesadza”,
■ „jest niezrównoważona”,
■ „coś sobie wymyśliła/uroiła”,
■ „jest wariatką”,
■ „dramatyzuje”.
Współczesna „histeryczka” to wciąż kobieta, której głos, ciało i doświadczenia są zbyt często lekceważone, podważane i marginalizowane.
To każda z nas, która odważy się mówić o swoich emocjach, problemach zdrowotnych czy potrzebach, tylko po to, by usłyszeć, że przesadza, dramatyzuje albo że „taka jest kobieca natura”.
To współczesne echo historycznych uprzedzeń, które sprowadzało kobiece dolegliwości i trudności do irracjonalności, „macicznych humorów” czy „słabej psychiki”.
Kiedy mówimy o współczesnej histeryczce, mówimy o każdej kobiecie, której zmagania są bagatelizowane, wyśmiewane lub sprowadzane do stereotypów.
To kobieta, która w pracy słyszy, że jest „zbyt emocjonalna” lub „zbyt trudna”, gdy próbuje stawiać granice lub wyrażać swoje zdanie.
To kobieta, która – gdy jest zmęczona, zestresowana czy przytłoczona – gdy jest jest stygmatyzowana jako „wariatka” lub ktoś, kto „robi z igły widły”.
To również kobieta, która w relacji partnerskiej słyszy, że jest „przewrażliwiona” lub „bez poczucia humoru”, gdy wyraża swoje niezadowolenie lub mówi „nie” z powodu bólu, zmęczenia czy po prostu braku ochoty na seks. Jej potrzeby są ignorowane, a jej odmowa kwestionowana – bo przecież „normalne kobiety” powinny być zawsze gotowe do spełniania oczekiwań partnera bądź partnerki.
Współczesna histeryczka to kobieta, która doświadcza objawów okołomenopauzalnych – od uderzeń gorąca, przez bezsenność, po depresję – i zamiast otrzymać wsparcie medyczne i emocjonalne, słyszy, że „tak już musi być”.
To kobieta, która zgłasza lekarzowi bolesne miesiączki wykluczające ją z życia zawodowego i towarzyskiego, a w odpowiedzi słyszy, że to „normalne” i że „po ciąży przejdzie”.
To kobieta, która zmaga się z bolesnym współżyciem, a jej cierpienie jest bagatelizowane przez sugestie, by „spróbowała się rozluźnić” przy lampce wina zamiast zaproponowania jej rzeczywistej pomocy diagnostycznej.
Histeryczka to każda z nas, która odważa się nazwać swoje problemy, mówić o swoim ciele i zdrowiu i która zamiast wsparcia napotyka mur niewiedzy, stereotypów i lekceważenia.
To kobieta, która walczy nie tylko z bólem fizycznym czy psychicznym, ale także z systemem, który wciąż postrzega kobiece dolegliwości jako mniej istotne, a kobiecą niezależność i emocjonalność jako problematyczne.
Przyklejanie etykiety „histeryczki” to narzędzie władzy i kontroli, które ma na celu uciszenie i dyscyplinowanie kobiet odważających się przekraczać narzucone im granice.
Współczesna „histeria” to nie tylko odrzucenie indywidualnych doświadczeń kobiet, ale także podtrzymywanie patriarchalnych struktur, które definiują, jak kobieta powinna myśleć, czuć i się zachowywać. Walka z tym zjawiskiem stanowi bój o prawo każdej kobiety do bycia słyszaną, szanowaną i traktowaną z godnością, niezależnie od tego, jakie doświadczenia i potrzeby wnosi do świata.
Jako jedna z was – tak, ta „histeryczka”, którą tak łatwo nazwać zbyt emocjonalną, przewrażliwioną czy przesadnie dramatyzującą – napisałam tę książkę z głęboką wiarą, że dotrze ona do jak największej liczby kobiet. Moim pragnieniem jest, aby po jej przeczytaniu każda z was była bardziej świadoma, bardziej czuła wobec siebie i swojego ciała. Abyście zrozumiały, że to, co dzieje się z waszym ciałem – bóle, napięcia, zmęczenie, lęki – nie jest czymś, co należy ignorować, lekceważyć czy bagatelizować, ale wołaniem waszego organizmu o uwagę, pomoc i troskę.
Czy kiedykolwiek się zastanowiłaś, dlaczego tak często przepraszasz za swoje uczucia? Dlaczego się tłumaczysz, gdy czujesz się zmęczona, sfrustrowana, rozdrażniona? Dlaczego próbujesz ukryć ból, który cię paraliżuje, albo zamknąć w sobie emocje, które rwą się, by znaleźć ujście? Czy to dlatego, że wciąż słyszysz, że „taka już jesteś” – trudna, wymagająca, nadmiernie wrażliwa? A może dlatego, że boisz się, że jeśli powiesz o tym głośno, nikt nie potraktuje cię poważnie?
Ta książka jest moją odpowiedzią na te pytania – ale jest też zaproszeniem dla ciebie, byś zaczęła zadawać własne. Czy naprawdę musisz cierpieć, skoro twoje ciało tak wyraźnie mówi ci, że coś jest nie tak? Czy musisz godzić się na niewiedzę lub lekceważenie, gdy wiesz, że twoje zdrowie i samopoczucie są warte więcej niż pospieszne diagnozy i banalne rady? Czy nie masz prawa sięgać po potrzebną pomoc? Nawet jeśli usłyszysz „nie” od jednego lekarza, to znajdziesz specjalistę, który powie: „zrozumiem, pomogę”.
Pisząc tę książkę, chciałam, by była ona głosem solidarności i przypomnieniem, że nie jesteś sama. Każda z nas doświadczyła momentu, w którym czuła się zignorowana, źle zrozumiana, może nawet zawstydzona swoimi problemami. Wszystkie jednak zasługujemy na to, by nas wysłuchano i potraktowano poważnie. Czasem wystarczy jeden krok – jedna decyzja, by nie poddawać się w szukaniu pomocy, by zaufać swojemu ciału, by pozwolić sobie na troskę i miłość wobec siebie – by wszystko zaczęło się zmieniać.
Co zatem teraz zrobisz? Czy zaczniesz wsłuchiwać się w siebie i wysyłane przez ciało sygnały? Czy pozwolisz sobie uwierzyć, że ból – fizyczny, psychiczny, emocjonalny – nie jest twoim przeznaczeniem, ale wezwaniem do działania? Czy przestaniesz tłumić swoje potrzeby i zaczniesz sięgać po życie, które nie jest przepełnione cierpieniem?
Mam nadzieję, że ta książka będzie dla ciebie drogowskazem i wsparciem w tej podróży. Że otworzy przed tobą drzwi do zrozumienia, że zasługujesz na pomoc, troskę i ulgę. Że twoje zdrowie, ciało i uczucia są ważne – ZAWSZE.
Czy jesteś gotowa spojrzeć na siebie z miłością i uwagą, na jakie zasługujesz?
Jeśli tak, zapraszam cię do lektury.
To książka napisana z myślą o tobie – i dla ciebie.