Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Bez zaproszenia - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
2 sierpnia 2025
19,89
1989 pkt
punktów Virtualo

Bez zaproszenia - ebook

„Bez Zaproszenia” to wstrząsający zbiór opowiadań, który wojnę pokazuje nie przez pryzmat strategii czy bohaterstwa, lecz przez pęknięcia w ludzkiej duszy. Żołnierz gubiący resztki człowieczeństwa w okopach, strażak topiący rozpacz w dymie płonącego szpitala, dziecko czekające na mamę, która nie wróci – każda historia to osobna tragedia wyszeptana wśród huku pocisków. Autor z bezwzględną precyzją odsłania mechanizmy przemocy: od bezsilności cywilów po demoralizację żołnierzy, od gwałtu do instynktu przetrwania. Nawet przedmioty tu krzyczą – kula snajperska, umywalka, ptasia noga przybita do ziemi. To nie jest książka o walce. To krwawy fresk o tym, jak wojna niszczy nie tylko ciała, ale i to, co w nas najsłabsze: nadzieję, miłość, poczucie człowieczeństwa. Jeśli myślisz, że wiesz, czym jest wojna – ta książka zweryfikuje twoje złudzenia.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Opowiadania
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788394865290
Rozmiar pliku: 943 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozmowa w Pracy

– W końcu pana znalazłem! Każdy mówił co innego, gdy pytałem gdzie pana znajdę.

– Więc to pan?

– Tak. Udało mi się przybyć zgodnie z planem.

– Myślałem, że punktualność w wojsku zawodowym jest obowiązkiem i nie trzeba jej podkreślać.

– Mamy wojnę, różne sytuacje mogły mieć miejsce po drodze.

– Tak. Choć to trochę dziwne, że wojsko wykręca się wojną od typowo wojskowych kwestii. W czasach pokoju chyba nie ma aż takiego znaczenia, czy rekruci na czas wstaną, zrobią pompki czy zaścielą łóżko, nie sądzi pan?

– Przybyłem na czas, więc nie ma sensu deliberować o punktualności armii. Zatem… Chryste… Czy pan robi to, o czym myślę?

– Raczej mało precyzyjne pytanie, jak na wojskowego. A o czym pan myśli?

– Czy pan strzepuje popiół do ust tego zabitego?

– Hmm… Czyli to jest dla pana szokujące, a nie fakt, że młody chłopak, dosłownie u progu dorosłości, leży tutaj z poderżniętym gardłem?

– Czytałem wszystkie raporty, więc ta pańska praktyka nie jest mi obca.

– Ach… Raporty… To z ich powodu pan tu jest?

– Też. Skąd u pana ta tendencja do pacyfikacji wroga w ten sposób?

– Heh, pacyfikacji. Dobre. Widzę, że niezły z pana ananas. Cóż, właściwe to dość złożona kwestia.

– Chętnie wysłucham. Ogólnie chciałbym porozmawiać o pańskich metodach? Więc o co chodzi z tym podcinaniem gardeł?

– Hmm… Według mnie należy szanować amunicję, dlatego jak kogoś mogę zaje…spacyfikować bez zużycia naboi, to robię to. Nigdy nie wiadomo, kiedy znajdziemy się pod ostrzałem. Lepiej mieć wtedy jak najwięcej pocisków.

– Sądzę, że nie tylko o taki pragmatyzm chodzi…

– Ależ oczywiście, że nie! Ma pan całkowitą rację. Zapewne wie pan, iż nie zawsze połowa mojej twarzy wyglądała jakby leniwy, i do tego niezbyt zdolny, sześciolatek lepił ją z plasteliny. Tę zmianę wizerunku zawdzięczam naszym odpowiednikom po drugiej stronie frontu. Więc to w dużej mierze kwestia osobista.

– Rozumiem. A nie sądzi pan, że to może mieć zbyt demoralizujący wpływ na pańskich podwładnych? To są w większości młodzi ludzie. Pańskie metody, nie tylko bitewne, ale przede wszystkim te związane z pozyskiwaniem informacji, budzą wiele kontrowersji w dowództwie, nawet na szczeblu centralnym.

– Sądzę, że wojna sama w sobie jest skrajnie demoralizująca. Nikogo z nas nie powinno tu być. My, jak i oni, mieliśmy lepsze rzeczy do robienia w życiu niż zabijanie i umieranie dla gnid w pięknych gabinetach. Oni mogą nas wysyłać na rzeź tylko dlatego, że podczas kampanii ładnie się uśmiechali w spotach. No i sprawili, iż uśmiechy ich kontrkandydatów nie wyglądały tak przyjaźnie.

– Cóż… właściwie wojny były i będą zawsze. Tak już jest…

– I dlatego mamy to zaakceptować…? Czy ma pan córkę?

– Tak, ale za bardzo nie widzę związku…

– Więc powinien być pan dumny, gdyby zdecydowała się zostać prostytutką.

– Jak pan śmie! Wypraszam sobie! Proszę pamiętać, że jestem starszy stopniem! O co panu chodzi?!

– Przecież to, jak wiadomo, zajęcie równie stare, co ludzkość. W takim razie, idąc za pańską logiką odnośnie wojny…

– Rozumiem, co ma pan na myśli. Nie wszystko jest równoznaczne. Widocznie, nie wszystkie sprawy, równie stare jak ludzkość, powinny być traktowane tak samo. Ale chyba nieco odbiegliśmy od odpowiedzi na moje pytanie…

– Chce pan wiedzieć, czemu jestem tak brutalny na wojnie? I dlaczego oczekuję tego od osób, z którymi pracuję?

– Tak… Wie pan, nawet ONZ zwraca na to uwagę… Nie jest to dość powszechne, że oficjalna armia jakiegoś kraju traktuje zwłoki jak popielniczki, czy wydaje rozkaz, by głowami zabitych grać w piłkę. Kontrowersyjne jest też rozrywanie ludzi żywcem przez dwie ciężarówki oraz zmuszenie braci zabitego by kierowali pojazdami.

– Ja chcę po prostu ten koszmar przeżyć. Jesteśmy oddziałem, to im więcej nas przeżyje, tym ja mam większe szanse. Znacznie łatwiej wroga, że tak powiem, ostatecznie spacyfikować, kiedy się go odczłowiecza.

– Ale to pogwałcenie wielu ustaleń konwencji wojennych!

– Konwencje! Szczyt obłudy i cynizmu. Właściwie to sprawiają one, że zwyczajni ludzie są trochę odczłowieczani przez rządzących

– Proszę nie przesadzać! Konwencje są tym, co pozwala zachować jakieś normy etyczne podczas walki.

– No tak, w rzeczy samej, przepiękna idea! Proszę sobie wyobrazić taką scenkę – przychodzi, dajmy na to, jakiś żandarm, policjant czy ktoś tam, do kobiety, która resztkami nadziei stara się sobie wmówić, że na pewno chodzi o coś innego. Przekazuje papiery i mówi: „Pani syn zginął jak bohater. Proszę się nie martwić, wróg użył broni i metod zgodnych z konwencją, taką a taką. Miłego dnia!”

– No wie pan…

– No właśnie ja, do cholery, wiem! Wojna to, przede wszystkim, cierpienie rzeszy normalnych ludzi, a nie chwytliwe hasła z telewizji i książek do historii. Naprawdę, każdy by chętnie przyjął kapitulację, żeby tylko nie tracić bliskich czy domu. Pieprzenie o honorze w mokrych okopach czy śmierdzących ośrodkach dla uchodźców. Żaden rodzic nie powiedział: „Szkoda, że mój syn przeżył, bo przegraliśmy wojnę”. To właśnie pan nie wie. Pan planuje przy mapie lub tabelce w Excelu, że jak tyle osób umrze w cierpieniach to jest to akceptowalne, a jak tyle to już nieco za dużo.

– Taka już moja rola, zawsze jakieś wojsko musi być.

– No właśnie to jest chore! Każde państwo za pieniądze wydane na utrzymacie armii mogłoby wybudować szpitale, inwestować w technologię, czy nawet głupie drogi remontować. Ale trzeba mieć wojsko. Jeśli jeden kraj będzie je miał, to zechce wszystkich atakować.

– Z raportów wynika, że panu się ta sytuacja podoba… Nie brakuje doniesień, że podczas tych wszystkich okrucieństw sprawia pan wrażenie bardzo zadowolonego.

– A czy z raportów wynika, ile osób udało się uratować, dzięki informacjom zdobytym moimi metodami przesłuchań?

– Naprawdę wielu. Został pan za to przecież doceniony, poprzez awans na niezwykle wysoki stopień, jak na poborowego.

– Sram na te wasze cholerne tytuliki i plakietki. Potrzebne mi to jak ślepemu kolorowanki. Wolałbym zostać przy swoim starym życiu i nudnej pracy w korpo. Wie pan jak się tu znalazłem?

– Został pan cofnięty na granicy. W dodatku usiłował pan przekupić pogranicznika, na szczęście ten wykazał się obywatelską postawą.

– Szkoda, że gdy ten sam żołnierz dostał od innego typa dwa tysiące więcej, to stracił z wzroku, hymn, godło i kolory flagi. Pewnie nawet na kilka chwil zapomniał o naszej tradycyjnej kuchni.

– Proszę nie rzucać tak poważnych oskarżeń. I tak teraz nie ma jak tego sprawdzić. Więc… z czego wynika ta brutalność?

– Po prostu chcę przeżyć. Poza tym nasi przeciwnicy nauczyli mnie tego w ramach dokształcenia, by wyrównać nasze szanse.

– Co pan wygaduje?!

– Pan wie, że sam byłem jeńcem. Wiem więc z autopsji, jak skuteczne są takie metody. Proszę mi wierzyć na słowo, że jak komuś żywcem wypala się kwasem oczy, co pół godziny ucina palec, przy okazji zdejmując skórę z dłoni, to robi to wrażenie. Kiedy dzieje się to na twoich oczach, powiesz wszystko, byle tylko w miarę humanitarnie cię zastrzelono.

– Czyli zdradziłby pan wrogowi tajemnice?

– Oczywiście, zwłaszcza że jak pan widzi, już i moją twarzą się zaczęli zajmować. Na szczęście nasz desant mnie odbił. Przy okazji zrobił się tam niezły kipisz. Został z tych śmieci tylko popiół i smród flaków.

– Wtedy, gdy rozprawił się pan ze swoimi oprawcami, wykazał się pan, po raz pierwszy, dużą brutalnością. Spodobał się pan przez to swojemu poprzedniemu dowódcy.

– No i tak zacząłem służbę w pozyskiwaniu informacji. Dowódcy przypadła do gustu moja wydajność; dane zawsze zdobyte i brak jeńców na państwowym garnuszku. Zgodnie z żołnierską obietnicą ci, którzy coś powiedzieli ginęli szybko. I nawet w miarę schludnie.

– Czy ich ciała traktowano z większym poszanowaniem?

– Sądzę, że im to już nie robiło żadnej różnicy.

– Nie uważa pan, że to ważne?

– Ważne jest to, co się z nimi stało. Byli wcześniej dumnymi homo sapiens. Na ogół młodzi, zdrowi. Mieli swoje marzenia, sukcesy, porażki. Ważnych dla siebie ludzi. Hobby, ulubione filmy, sporty czy potrawy. Powiedzieli to, co chcieliśmy i stali się walającym pod nogami odpadkiem. Mokrym bio.

– Nie pochwalam takich porównań. Skoro pan o tym wspomniał. Pan ma kogoś bliskiego?

– Mam nadzieję, że tak. Ale już raczej nigdy ich nie zobaczę. Nawet nie pogadam na głupim Messengerze.

– Czemu?

– Sądzę, że nasi wrogowie, też wiedzą, kim jestem i w jaki sposób działam. Boję się, że mogą chcieć dotrzeć do mojej rodziny, by się na mnie zemścić. Więc dla ich bezpieczeństwa zniknąłem. Dlatego tym bardziej jestem wściekły i jak mam okazję się wyżyć, to robię to. Tak niestety są skonstruowani ludzie. Najgorsze bestie tej planety. A zapewne wszystkich innych też.

– Rozumiem, rozumiem… Teraz najważniejsze pytanie. Czemu pan tu jest? Niedawno został pan ranny, lekarze zalecali, by się pan wycofał z frontu. Najpierw się pan zgodził, a potem zmienił zdanie. Jak pan to wytłumaczy, skoro tak bardzo pan tym gardzi? Nawet nie czuje pan patriotyzmu, co nie trudno wywnioskować z tego, co zostało powiedziane.

– Ze strachu.

– Że pan zostanie przez nich zlikwidowany?

– Boję się siebie.

– To znaczy?

– Czy według pana to podrzynanie gardeł, krzyżowanie żywcem, nadpalanie ciał innych ludzi, nie odciśnie się na mojej psychice? Że będę mógł tak po prostu pójść do pracy czy na zakupy i polubownie rozwiązywać problemy. Ogólnie, czy ja jeszcze mogę być częścią społeczeństwa? Nie sądzę. Przez paru pustych głupców w drogich garniturach, za które sam płaciłem w podatkach, stałem się urządzeniem do tworzenia nieszczęść. Maszyną do osieracania dzieci i niszczenia rodzin. Wręcz wyżymaczką najboleśniejszych łez.

Pewnie sam zginę, zostanę obsrany i obszczany, a moje truchło zjedzą psy lub lisy. Żadnych innych perspektyw już nie mam.

– Rozumiem. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie udana.

– Tylko jak to rozumieć…?Przecież

Boże, co tu się stało?! Gdzie ja jestem? Nic nie widać, wszędzie jest to… no jak to się nazywa… no jakoś tam się nazywa… takie coś, co z ognia wychodzi, jakby chmury… Pamiętam, jak tata grał na gitarze przy ognisku i to coś szło ku niebu. Ale to było tam wtedy, ale gdzie ja jestem teraz? Nie mogę sobie przypomnieć. Przecież podobno mam alzheimera.

Tak mówi moja córka. Ale czy to na pewno moja córka? Pamiętam, że moja córcia była małą, radosną dziewczynką, a ta tutaj to już dorosła kobieta ze zmęczoną twarzą. Pewnie ktoś chce mnie okraść z majątku. Cóż, czasy są ciężkie. Przecież podobno jest wojna.

Ale czy ja mam jakiś majątek? Ciotka miała kupę forsy, może coś mi przepisała. Kto wie, może sam też do czegoś doszedłem w życiu. Pamiętam, że na studiach byłem kelnerem. Na tym chyba ciężko się dorobić na dłuższą metę. Możliwe, że po zdobyciu dyplomu udało mi się… co mi się udało…? A zrobić karierę. Ale czy ja faktycznie studiowałem? Cholera wie, może faktycznie mam tego alzheimera.

No ale moje wyszkolenie… a może to inaczej się mówi…? Chyba wykształcenie? Tak, wykształcenie. Tak czy owak, nie ma to teraz większego znaczenia. Gdzie ja właściwie jestem? Mało widać przez to… no… to coś do diabła! Oprócz ścian nic nie widać! Moja córka miała podobny kolor ścian w pokoju. Ta prawdziwa, nie ta zakłamana starucha! Ciekawe czy nic jej nie grozi? Jest taka malutka, a tu tak gorąco, teraz widzę, że sporo tu ognia. Niby niecodzienna sytuacja, ale przecież podobno jest wojna.

Wojna nie wojna, ale ja najwyraźniej żyję. No, chyba że mi się wydaje. Przecież podobno mam tego aspergera, czy jak to tam się nazywa. A z resztą gdybym jednak nie żył, to nie miałoby większego znaczenia. Lepiej uznać, że jeszcze zaliczam się do żywych i jakoś się wydostać. Może nie wszystko pamiętam, ale przebywanie w płonącym pomieszczeniu, znacząco wpływa na przewidywaną długość życia. Trzeba więc brać tyłek w troki.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij