- W empik go
Bez zgody - ebook
Bez zgody - ebook
Kiedy marzenia okazują się koszmarem, można liczyć już tylko na to, że diabeł odkryje w sobie sumienie
Marina miała własny pomysł na życie, jakże inny od tego, co zaplanowali dla niej rodzice. Marzyła o karierze, błysku fleszy i niezależności. Niestety wymarzony casting dla przyszłych modelek okazał się drogą prowadzącą prosto do piekła.
Ian jest diabłem, który pilnuje, aby Marina nigdy już nie wydostała się z pułapki. Bezwzględny, okrutny, zdolny do wszystkiego. Jest gotów złamać wolę dziewczyny i pozbawić ją osobowości.
Czasem jednak nawet w najciemniejszym miejscu pojawia się światełko nadziei, a najgorsi ludzie miewają swoje dobre strony, ukryte głęboko za murem oziębłości. Czy dla Mariny jest jeszcze nadzieja? Czy okaże się wystarczająco silna, aby pokonać bezlitosnych wrogów?
Zło nie zna litości, ale tylko miłość nie ma reguł.
Książka porusza tematy kontrowersyjne, mogące budzić niepokój.
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67247-93-1 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dwa miesiące wcześniej
– Nie będę słuchała tych głupot!
Nikt nie potrafi doprowadzić mnie do szału w tak ekspresowym tempie jak moja mama. Jednak dziś nie zdążyłam nawet otworzyć ust, a ona już wybuchła. Z ręką w kieszeni stoję oparta o futrynę kuchennych drzwi i zastanawiam się, czy jest sens się odzywać. Jednak muszę walczyć o własne życie.
– Nawet nic nie powiedziałam.
– Nie musiałaś. Twoja mina mówi już wszystko. Za każdym razem, kiedy tak na mnie patrzysz, chcesz porozmawiać o tym, co będziesz robić po studiach. Czy tak trudno zrozumieć, że nie zgadzam się na twoje fanaberie?!
– Moje fanaberie?! – pytam głęboko oburzona i robię krok do przodu. – Rozmawiamy o mojej przyszłości!
– Tak, twoją przyszłością jest rodzinna firma!
– Nie chcę w niej pracować!
– A ja nie chcę tego słuchać! To już postanowione. Koniec. Kropka.
– Jak możesz decydować za mnie?
Mama ciska ścierką o blat i podchodzi do mnie. Jej mina mówi jasno, że gdybym nie była jej córką, już by się na mnie rzuciła.
– Zgodziłaś się.
– Zmusiłaś mnie do tego.
– Nie przypominam sobie, żebym przystawiła ci broń do czoła.
– Nie potrzebujesz do tego broni.
– Wyjdź. Nie chcę z tobą rozmawiać.
– Dobrze. Wyjdę, ale zanim to zrobię, chcę, żebyś wiedziała, że nie znam żadnego dziecka, o którego życiu decydowaliby rodzice, wcześniej nie pytając go o zdanie!
Odwracam się na pięcie i zmierzam prosto do drzwi wyjściowych.
– Gdybym ci na to pozwoliła, z pewnością skończyłabyś marnie!
Trzaskam drzwiami i wyciągam telefon, by napisać do Sofii. Jednak ona zdążyła odezwać się do mnie wcześniej. Czeka na mnie w parku i prosi, żebym jak najszybciej się pojawiła. Odpisuję, że już biegnę, i chowam telefon do kieszeni. Jestem ciekawa, co takiego się wydarzyło, że tak jej zależy na spotkaniu ze mną.
Na miejscu jestem po pięciu minutach. Siadam na ławce obok przyjaciółki, a ona podaje mi jakąś ulotkę.
– Co to takiego?
– Nasza życiowa szansa! – woła podekscytowana. – Ogłosili casting dla początkujących modelek. Warunki, które proponują, robią wrażenie.
Spojrzałam na druczek bez przekonania, zapoznając się z najważniejszymi szczegółami.
– Modelki? Naprawdę? Ja nawet nie wiem, czy się do tego nadaję.
– Ja też nie, ale to naprawdę nasza szansa. Jeśli przejdziemy casting, pojedziemy na kolejny do Las Palmas. A jeśli tam wszystko pójdzie dobrze, nie będziemy musiały martwić się o przyszłość.
Wizja uwolnienia się od dożywotniej pracy w rodzinnej firmie staje przed moimi oczami. Przypominam sobie kłótnię z mamą sprzed chwili, a także setkę poprzednich.
– Niewiele tu napisali.
– Wiem, ale pewnie wszystkiego dowiemy się na miejscu. Może nie chcą ujawniać więcej szczegółów? Wiesz, żeby konkurencja niczego nie podchwyciła.
– To możliwe.
– W internecie znalazłam więcej informacji. Jest tam formularz, który musimy wypełnić, a także cała lista innych wymagań.
– Dużo ich?
– Dużo. Jednak to chyba nie jest problem.
– Nie, ale moja matka w życiu się na to nie zgodzi.
– Myślisz, że moja będzie skakać z radości? Nie powiemy im o wszystkim. Jeśli nas wybiorą, okłamiemy ich, że wcisnęli nam umowę, której nie miałyśmy czasu przeczytać, a był w niej kontrakt na kilka lat.
To, z jaką łatwością Sofia odpowiada na moje pytania, uświadamia mi, że zdążyła wszystko przemyśleć.
– Nawet wizja tygodnia bez mojej matki wydaje mi się kusząca – mówię zamyślona. – Dziś znów się z nią pokłóciłam.
– Bo nie doceniasz tego, co ci daje?
– Mniej więcej. – Wzruszam ramionami. – Mam dość. Nie mogę zaplanować swojego życia, bo ona zrobiła to za mnie. Nie mogę zdecydować, co chcę robić po studiach, bo ona już wszystko dokładnie zaplanowała. Nie mogę nawet marzyć.
– Teraz masz szansę na inne życie.
– Jeśli przejdę casting.
– Daj spokój, przecież jesteś śliczna i masz świetną figurę. Ten casting to tylko formalność!
– Myślę, że zdecydowanie przesadzasz. – Roześmiałam się. – Ale dziękuję.
– A więc bierzemy życie we własne ręce?
Zanim odpowiadam, rozważam wszystko raz jeszcze, na spokojnie. Nie widzę minusów tej decyzji, ale boję się konfrontacji z matką. Z drugiej strony – nie jestem już dzieckiem i mam prawo decydować o swoim życiu.
– Bierzemy.ROZDZIAŁ 1
Wciąż nie wierzę, że to robię, ale spakowana walizka mówi sama za siebie – czekają mnie wakacje w Las Palmas. Jeśli się uda, będę tam całe trzy miesiące, a jeśli nie, jedynie tydzień. To nieważne, nawet siedem dni to atrakcyjna perspektywa. W końcu choć na chwilę uwolnię się od przytłaczającej rzeczywistości i przyszłości, jaka mnie czeka, mimo że wcale jej nie chcę. Wizja pozostania do końca życia w San Jose jest druzgocząca. Rodzice wymusili na mnie zgodę na przejęcie ich firmy, kiedy tylko skończę studia. To raczej mała działalność, zajmują się produkcją przekąsek serowych, których nawet nie lubię. Zawsze się zastanawiałam, jak wyglądałoby nasze życie, gdyby moi rodzice postanowili zamieszkać we Francji, kraju mojej matki. Może wtedy wszystko wyglądałoby inaczej?
Jestem w połowie Hiszpanką, a w połowie Francuzką. Urodę odziedziczyłam po tacie, ale charakter mam mamy. Jestem uparta, choć zdecydowanie nie aż tak, jak moja rodzicielka. Tak naprawdę to ona zmusiła mnie do przystania na ich plany, nie dając sobie wytłumaczyć, że wcale nie chcę zajmować się serami. Ułożyła całą moją przyszłość, po czym poinformowała mnie o swoich zamiarach i nie chciała słuchać sprzeciwu. Niby byłam przyzwyczajona, że zawsze stawia na swoim, ale wtedy nie mogłam uwierzyć, że posunęła się aż do tego. W końcu jednak uległam, pod jej naciskiem i lamentami, którym nie było końca. Z trudem przekonałam ją do moich wakacji w Las Palmas… Które nie do końca są wakacjami. Ja i Sofia przeszłyśmy casting dla początkujących modelek. Choć nasi rodzice nie byli zachwyceni, w końcu ulegli. To ma być tylko zabawa. Nie znam zbyt wielu szczegółów, dopiero na miejscu okaże się, jak to naprawdę będzie wyglądało. Wiem tyle, że organizatorzy konkursu zapewniają nam wszystko, czego potrzebujemy, co więcej – za każdą sesję zarobimy dodatkowe pieniądze. Po tygodniu z dwudziestu dziewczyn wybiorą pięć, które będą miały szansę na profesjonalną karierę w tym biznesie. Dziewczyny muszą nie tylko wyglądać, ale również perfekcyjnie znać angielski, ponieważ wszystko organizowane jest przez Amerykanów. Cieszę się, mimo lekkiego niepokoju, który tłumaczę sobie zwykłą nerwowością przed podróżą. Muszę też na chwilę przestać myśleć o losie, jaki mnie czeka po powrocie.
Po pełnym wzruszeń pożegnaniu ze strony mojej matki wsiadam z ulgą do taksówki, w której czeka już na mnie Sofia.
– Mam nadzieję, że jedziemy na trzy miesiące, moi rodzice doprowadzają mnie do szału – mówi, gdy tylko zamykam drzwi samochodu.
– Co ty powiesz? Przypominam, że sama nie mam wesoło. – Przewracam oczami, przypominając sobie swoją rychłą karierę w przemyśle serowym.
– Ty nie masz jeszcze tak źle. Przynajmniej masz zapewnioną pracę, a ja tylko wysłuchuję narzekań, że marnuję sobie życie.
Nie muszę jej nawet pytać, czy przed wyjazdem pokłóciła się z rodzicami. To oczywiste. Naciskają na nią tak bardzo, że Sofia gubi się we własnych myślach.
– Możemy się zamienić. Ja pomarnuję swoje życie, a ty przejmij firmę moich rodziców i produkuj to serowe gówno.
– Ja lubię ich przekąski.
– W takim razie naprawdę chętnie się zamienię.
Odliczam w myślach każdą sekundę. Chcę już być na miejscu, chcę zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby zostać tam jak najdłużej. Moi rodzice nie znają warunków umowy, jaką podpisałam. Jeśli uda mi się wywalczyć kontrakt z dużą firmą, przez wiele miesięcy będę miała wolną głową, nie tracąc czasu na zastanawianie się, co będzie później. Zrobię sobie przerwę od studiów i będę po prostu czerpać z życia. Liczę na to, że sprawdzę się w modelingu i będę mogła w ten sposób zarabiać. Jeśli wrócę po tygodniu, potraktuję to jako życiową klęskę. Jestem dobrej myśli, może nie uważam się za piękność, ale skoro przeszłam casting, muszę mieć jakieś szanse. Mam dwadzieścia dwa lata, a wciąż czuję się jak dziecko, które musi słuchać rodziców. Marzę, by to w końcu się zmieniło.
Na miejscu pochłaniam oczami każdy centymetr tego raju. Podziwiam ogromną willę, w której będę mieszkać przez najbliższe dni. To wszystko jest jak marzenie: błękitna woda, żółty piasek i zero tłumów. Teren prywatny – dopiero teraz dociera do mnie, co to w ogóle znaczy. Mogłabym tu spędzić resztę życia.
Gdy wszystkie dziewczyny już docierają na miejsce, do środka prowadzi nas bardzo przystojny mężczyzna. Blondyn o niebieskich oczach, który wzbudził już zainteresowanie kilku moich koleżanek. Nie ukrywam, że mi też się podoba, choć jego spojrzenie jest nieco niepokojące, zimne i jednocześnie przepełnione dziwną ekscytacją. Ma na imię Zack i jest jednym z pięciu organizatorów tego konkursu – to jedna z rzeczy, o których nie wiedziałam. Wcześniej poinformowano nas tylko, że wszystko było organizowane w pośpiechu, więc to naturalne, że nie było czasu na szczegóły, o których możemy dowiedzieć się przecież teraz.
Okazuje się, że każda z dziewczyn ma oddzielną sypialnię, żeby uniknąć sprzeczek między tymi bardziej kłótliwymi; pokoje rozdzielono już wcześniej. Mamy godzinę na rozpakowanie i odświeżenie. Zack mówi, że od jutra zaczynamy pierwszy dzień castingu, a dziś mamy się lepiej poznać.
Nie stronię od ludzi, ale każda z tych dziewczyn jest moją potencjalną rywalką. Oczywiście poza Sofią – gdyby jedna z nas miała przejść dalej, chciałabym, żeby to była ona. Wiem, jak bardzo ma dość swoich rodziców. Owszem, ja swoich również, ale oni przynajmniej nie znęcają się nade mną psychicznie. Niestety, moja przyjaciółka od dziecka słucha, że jest do niczego. To straszne, jeśli takie słowa padają z ust rodziców. Wiem, bo moja mama kiedyś powiedziała mi coś podobnego – gdy nie zgodziłam się na przejęcie ich firmy. Oburzona uznała, że przecież i tak nic innego nie umiem robić. To było ponad rok temu, jednak wspomnienie tamtej chwili zostanie ze mną na zawsze. Nie potrafię sobie wyobrazić, co czuje ktoś, kto słyszy to niemal każdego dnia. Tym bardziej że moja przyjaciółka wcale nie jest taka, jaką widzą ją jej rodzice – jest bystra i umie sobie radzić w wielu stresujących sytuacjach. Jedyną jej wadą jest brak zdecydowania. Uważam, że to kwestia czasu, aż zrozumie, co chce w życiu robić. Kierunek studiów, który wybrała, jest na tyle ogólny, że nie wymusza podejmowania wiążących decyzji co do przyszłości już teraz. Dopóki studiuje, nie musi rozglądać się za pracą. A później z pewnością będzie szczęśliwsza ode mnie – dziewczyny, która do końca życia będzie pracować w miejscu, którego nienawidzi.
Zapada wieczór. Wszystkie jesteśmy na tarasie przy basenie. To ogromny plac, więc mamy sporo miejsca, by się unikać. Żadna z nas nie pali się do zawierania przyjaźni. Kilka dziewczyn, tak jak ja i Sofia, trzyma się we dwójkę, reszta samotnie zajmuje swój „teren”. Przyglądamy się sobie, wiem, że każda z nas zastanawia się, czy zostanie wybrana. Gdy na nie patrzę, zaczynam wątpić, że dam radę pokonać piętnaście z nich. Jednak nie zamierzam się poddać, zrobię wszystko, żeby wyrwać się z rodzinnego domu. To moje największe marzenie i zamierzam je spełnić.
Gdy robi się już ciemno, dołącza do nas Zack z dwoma mężczyznami. Każe nam się zbliżyć, bo ma coś ważnego do powiedzenia. Z moją przyjaciółką nie musimy jednak zmieniać miejsca, ponieważ mężczyźni zatrzymują się kilka kroków od nas.
– Teraz posłuchajcie mnie uważnie – Zack zaczyna mówić bardzo poważnym tonem. – To Erick. – Wskazuje na mężczyznę po swojej prawej stronie, po czym przenosi dłoń w lewo. – A to Chris, kolejni organizatorzy. Jutro poznacie dwóch ostatnich, którzy dziś niestety nie mogli się tutaj zjawić. Zasady są proste. Mówicie tylko po angielsku, nie chcemy słyszeć hiszpańskiego, a także innych języków, jakimi potraficie się posługiwać. Jesteście tu równo tydzień, a my w tym czasie ocenimy was pod każdym możliwym względem. Oprócz wyglądu liczy się także charakter – jeśli lubicie się kłócić, od razu możecie spakować swoje walizki. Czy to jasne?
Każda z nas chyba w tej samej sekundzie kiwa głową. Zack wydaje się zimnym, pozbawionym uczuć draniem, choć to może jedynie pozory. Nie znam go przecież, nigdy z nim nie rozmawiałam. Za to kojarzę Chrisa, to on był na castingu, na który poszłyśmy razem z Sofią. On też jest blondynem o niebieskich oczach, ale tylko to ich łączy. Zack ma krótko ścięte włosy, oliwkową karnację i wydatne kości policzkowe, natomiast Chris ma dużo łagodniejsze rysy twarzy i nieco dłuższe włosy. Erick z kolei jest czarnoskórym, postawnym mężczyzną o brązowych oczach, a szelmowski uśmiech nie schodzi mu z twarzy. Z tej trójki to właśnie on wydaje się najsympatyczniejszy, choć mogę się oczywiście mylić.
Niedługo później dostajemy rozkaz, aby iść spać. Wolałabym położyć się w jednym pokoju z Sofią, ale niestety to także jest zakazane. Dziwi nas to, jednak nie mamy zamiaru przez taką błahostkę pożegnać się z marzeniami. Każda z dziewczyn grzecznie wraca do swojego pokoju. Nie ukrywam jednak, że chciałabym, żeby w ciągu najbliższego tygodnia zbuntowała się choć jedna. Im mniej nas zostanie, tym mam większe szanse na przejście dalej, a w tym momencie właśnie na tym zależy mi najbardziej.
Rano dźwięk budzika wyrywa mnie ze snu. Dopiero teraz go tu zauważyłam. Wyłączam alarm i zerkam na godzinę. Jest dopiero siódma rano. Skoro jednak organizatorzy go tu zostawili, nie mam zamiaru im podpaść. Wstaję z łóżka, korzystam z toalety i biorę błyskawiczny prysznic, po czym zakładam na siebie białe bikini, a na nie zwiewną sukienkę w tym samym kolorze. Podchodzę do lusterka i wyciągam kilka kosmetyków, robię szybki makijaż, nie wiedząc, ile czasu mi jeszcze zostało. Na naturalnie długie rzęsy nakładam odrobinę tuszu, a malinowy kolor ust podkreślam bezbarwnym błyszczykiem. Na koniec poprawiam jedynie niesforne czarne loki i jestem gotowa do wyjścia.
Wychodzę na korytarz i niemal na kogoś wpadam. Unoszę głowę i z przerażeniem odkrywam, że tym kimś jest Zack. Wciągam powietrze, czując na sobie jego zimne, przeszywające na wskroś spojrzenie. Przygląda mi się, zaciskając mocno szczękę, a ja mam wrażenie, że za chwilę stracę przytomność.
– Przepraszam – rzucam cicho, gdy tylko odzyskuję mowę.
Ten jedynie kiwa głową, a na jego ustach maluje się chytry uśmiech. Sama nie rozumiem, dlaczego tak bardzo się go boję, ale on naprawdę mnie przeraża. To dziwne. Na początku nie wydawał mi się taki straszny, ale gdy wczoraj zaczął mówić, zauważyłam, że jest w nim coś, co sprawia, że człowiek woli się wycofać, niż wejść z nim w jakąkolwiek konwersację.
Mój pokój jest pierwszy na korytarzu, dlatego Zack szybko znika mi z oczu. Spoglądam w prawo i obserwuję resztę dziewczyn, które zatrzymały się przed swoimi drzwiami. Sofia przygląda mi się z zaskoczeniem i przerażeniem, uśmiecham się do niej, dając znać, że wszystko w porządku.
Stoimy jeszcze kilka minut przed drzwiami swoich pokoi. W końcu słyszymy kroki, a zaraz później pojawia się Chris.
– Zjecie śniadanie na zewnątrz. Pamiętajcie o zasadach dotyczących języka i kłótni. Organizatorzy są już w komplecie, więc od teraz zaczynacie walkę o lepszą przyszłość.
Ruszamy za nim wolnym krokiem. Idę jak zahipnotyzowana, nie odrywając spojrzenia od tyłu jego głowy. Gdy wychodzimy na zewnątrz, od razu szukam wzrokiem ludzi, od których zależeć będzie moja przyszłość. Odnajduję ich po chwili. Siedzą przy stole, pod białym baldachimem, każdy z nich patrzy na nas z zainteresowaniem. Chris zatrzymuje się tuż obok nich, a każda z nas robi to samo. Teraz żałuję, że poszłam pierwsza, jestem najbliżej i czuję na sobie spojrzenia wszystkich mężczyzn.
– To Rick i Ian. – Wskazuje dłonią na nieznanych nam mężczyzn. – Od dziś zaczynacie swój tydzień. Tylko język angielski, zero awantur – powtarza surowo. – A tam zjecie dziś śniadanie.
Wskazuje na półokrągły stół niedaleko miejsca, gdzie jedzą mężczyźni. Krzesła są ustawione tak, żeby każda z nas była odwrócona twarzą do nich. Zerkam jeszcze raz na nowych mężczyzn, Rick jest chyba najmłodszy, może w moim wieku, co mnie nieco zaskakuje. Ma nieco dłuższe, ciemne włosy, pociągłą twarz, a jego skóra jest wyraźnie opalona. Ian to brunet o ciemnozielonych oczach, jest naprawdę przystojny, z dwudniowym zarostem sprawia wrażenie mrocznego i tajemniczego. Cóż, mieszanka wybuchowa, przynajmniej dla mnie. Patrzy na mnie i uświadamiam sobie, że przecież przez cały czas gapię się na niego. Przerażona i zawstydzona odwracam się szybko. Pozostałe dziewczyny zaczynają zajmować swoje miejsca, a ja dopiero do nich dołączam. Na szczęście moja przyjaciółka zaklepała dla mnie krzesło obok siebie.
– Ha… – Gryzę się w język, zero hiszpańskiego. – Widziałaś ich? Czy tylko mi się wydaje, że to zawodowi modele? – szepczę przyjaciółce do ucha.
– Też tak uważam, co jeden, to ładniejszy. Ci dwaj, którzy dzisiaj doszli, to dopiero ciasteczka, aż mi ślinka cieknie.
Cieszę się, że nie tylko ja mam problem z opanowaniem emocji. To naprawdę przystojni mężczyźni, a my mamy na kim zawiesić oko. Opanowuję się szybko, nie chcąc, by ktokolwiek zauważył moje podekscytowanie. Powinnam być w stu procentach profesjonalna.
Kiedy dowiedziałam się, że dostałam się do drugiego etapu, a razem z listem otrzymałam spis badań, jakie muszę przejść, zwątpiłam i chciałam zrezygnować. Było tego naprawdę dużo, nawet wizyta u ginekologa okazała się konieczna. Jednak za wszystko płacili organizatorzy castingu i sami umówili nas na każde badanie, my miałyśmy się stawić tylko w podanym miejscu o określonej godzinie. Teraz nie żałuję żadnej sekundy spędzonej na bieganiu od lekarza do lekarza.
Niektóre ich wymagania i zasady są dość dziwne, ale co ja wiem o świecie mody. Zawsze myślałam, że ze względu na krągłe biodra nie nadaję się do takiej pracy. A jednak na pierwszym castingu właśnie one zostały pochwalone na samym początku. Próbowałam nauczyć się nawet jakiś podstaw tego zawodu, ale po przejrzeniu wielu artykułów doszłam do wniosku, że jest tak wiele sprzecznych informacji, że najlepiej będzie, jeśli przyswoję wszystko na bieżąco.
Nie jestem głodna, więc skubię jedynie winogrona i staram się nie patrzeć w kierunku mężczyzn, jednak od czasu do czasu to robię. Bezustannie nas obserwują, rozmawiają o czymś, o nas? Skóra mnie szczypie, jakby któryś z nich parzył mnie swoim spojrzeniem.
Miałam nadzieję, że testować będą nasze zachowanie przed obiektywem, jednak nic takiego się nie dzieje. Mamy przebrać się w bikini i odpoczywać przy basenie. Jedna z dziewczyn cicho sugeruje, że chcą sobie na nas popatrzeć, z lekkim niesmakiem wstaje jednak od stołu razem z pozostałymi i idzie się przebrać. Zostaję na miejscu sama, bo mam na sobie bikini, ale nie chcę się teraz rozbierać. Wolę poczekać, aż wróci choć jedna z dziewczyn.
– Dlaczego nie poszłaś się przebrać?
Podskakuję na krześle. Tak się skupiłam na przyglądaniu się owocom na tacy, że nie zauważyłam zbliżającego się do mnie Iana. Podnoszę głowę, żeby spojrzeć na niego. Patrzy na mnie tak surowym spojrzeniem, że serce podchodzi mi do gardła. Przełykam głośno ślinę.
– Mam bikini pod sukienką – odpowiadam drżącym głosem.
Nie wiem, dlaczego tak się go nagle boję.
– Więc dlaczego nie ściągnęłaś sukienki?
– Chciałam poczekać, aż przyjdą pozostałe dziewczyny.
– Równie dobrze możesz po prostu iść do pokoju i się spakować. Skoro czekasz na inne, możesz też się poddać i po prostu jechać do domu.
Wstaję z krzesła, dociera do mnie, że on ani trochę nie żartuje. Łapię za koniec sukienki i ściągam ją jednym ruchem. Gdy odkładam materiał na krzesło, znów patrzę na mężczyznę. Przygląda mi się przez kilka sekund, po czym kiwa delikatnie głową i odchodzi. Odprowadzam go wzrokiem aż do samego stołu, gdzie spotykam się ze spojrzeniami każdego z organizatorów. Czuję się dziwnie, jak zwierzyna wystawiona na sprzedaż. Siadam szybko na krześle i spuszczam głowę. Na szczęście dziewczyny zaczynają przychodzić, a oczy organizatorów skupiają się już na nich, jednak Ian wciąż mnie obserwuje. Przez chwilę, pod wpływem emocji, patrzę mu prosto w oczy, zastanawiając się, o czym myśli. Nie wytrzymuję długo, jego spojrzenie jest niemal palące. Odwracam głowę i zaczynam szukać Sofii, która zjawia się niemal na końcu i to w moim bikini. Przymrużam oczy i mierzę ją wrogim spojrzeniem.
– Wybacz, musiałam. Chyba zapomniałam spakować stroje kąpielowe, nie mogłam znaleźć ani jednego. Albo tylko spanikowałam, przez co połowicznie oślepłam.
– Połowicznie? – śmieję się głośno. – Oby to było to, bo sama spakowałam tylko cztery komplety.
Nie przeszkadza mi, że wzięła moje bikini, od dziecka dzielimy się wszystkim, więc to w sumie normalne, że pomyślała o moich ciuchach. Jednak lubię patrzeć, gdy zaczyna się krępować, bo to bardzo rzadki widok. Jest twarda, cholernie twarda, i rzadko kiedy pozwala sobie na emocje ukazujące słabość. Zawsze ją za to podziwiałam. Ludzie często są zaskoczeni, że pod tak eteryczną urodą kryje się prawdziwa diablica. Sofia jest blondynką o delikatnych rysach twarzy i błękitnych oczach. Wydaje się nieśmiała, dopóki ktoś nie nadepnie jej na odcisk. Liczę, że przez najbliższy tydzień nie zrobi niczego głupiego. Myślę, że bardzo jej zależy na przetrwaniu tutaj. Jeśli uda się jej nie odpaść, nie będzie musiała słuchać od rodziców, że nie czeka na nią żadna przyszłość.
– Czy to moja wyobraźnia, czy oni się w nas wpatrują? – szepczę do przyjaciółki.
– Wydaje mi się, że masz rację. Sama czuję ich spojrzenia na sobie i zaczyna mnie to wkurwiać.
– Pewnie nas oceniają.
– Oby szybko przestali.
DZIEŃ CZWARTY
Zostało nas już osiemnaście, a atmosfera zrobiła się bardzo napięta. Zaczynamy bać się tych mężczyzn, ponieważ łatwo wytrącić ich z równowagi, a żadna z nas nie chce wrócić do domu. Dwie dziewczyny, które zostały wczoraj wyrzucone, rozmawiały ze sobą po hiszpańsku. Tylko tyle. A może aż tyle? Zasady były nam znane od początku, możemy się z nimi zgadzać lub nie, możemy je rozumieć lub nie. Jednak na pewno musimy się im podporządkować. Jeszcze na castingu zaznaczono, jak ważne jest porozumiewanie się w języku angielskim. Zack powtarzał to kilkukrotnie, gdy się tu pojawiłyśmy. W pewnym sensie rozumiem ich decyzję. Nie ukrywam nawet, że czuję ulgę, że jest nas trochę mniej. Im więcej osób odejdzie, tym będę miała większe szanse.
Jest już wieczór, godzinę temu większość z nas poszła już do swoich pokoi. Nie wolno nam z nich wychodzić, łazienki są w każdej sypialni, a mężczyźni poinformowali nas, co oznacza cisza nocna w tym miejscu. Jeśli nie mamy ważnego powodu, nie wychodzimy.
Moje okno jest najbliżej tarasu. Gdy zasypiam, budzą mnie odgłosy kłótni. To żeńskie głosy, słyszę hiszpańskie słowa. Wbrew rozsądkowi wstaję z łóżka i wychodzę z pokoju, opieram się o ścianę, delikatnie wychylam głowę, żeby zobaczyć, co dzieję się na zewnątrz. Drzwi na taras są przeszklone, a lampy na zewnątrz pozwalają mi dokładnie przyjrzeć się kłócącym sie osobom. Nie pamiętam ich imion, między wszystkimi dziewczynami panuje bardzo nerwowa atmosfera, każda traktuje pozostałe jak wrogów. Próbuję usłyszeć, czego dotyczy ta sprzeczka, dochodzą do mnie jedynie pojedyncze słowa, ale one kłócą się chyba o to, która z nich jest lepsza.
Ktoś mnie mija, wciągam głośno powietrze. To Zack. Na pewno mnie zauważył, jednak jest chyba coś ważniejszego niż moja ciekawość. Wychodzi z impetem na taras, krzyczy do dziewczyn, że mają się natychmiast spakować. Jedna z nich podchodzi do niego, nie słyszę, co mówi, ale na pewno prosi go, żeby jej nie odsyłał. Zamieram, gdy łapie ją za szyję i wrzeszczy na nią. Cofam się wolno, muszę się schować, wiem, że on mnie widział. Wiem, że może do mnie przyjść, a nie chcę wracać do domu. Gdy jestem przy drzwiach, odwracam się w ich stronę, ale tuż obok ktoś stoi. Znów jestem przerażona. To Ian.
– Co ty tu robisz? – pyta, opierając się o ścianę.
– Usłyszałam kłótnię…
– Zawsze jesteś taka ciekawska?
– Nie. Przepraszam. Proszę mnie nie odsyłać.
Patrzy na mnie, przygląda się mojemu ciału od góry do dołu. Zaczynam czuć się skrępowana. Mam na sobie jedynie kusą koszulkę, która ledwo zakrywa moje pośladki. Cofam się, krzyżując ręce na piersiach.
– Ciekawska i wstydliwa – odzywa się zamyślony.
Nagle na korytarz wchodzą dwie dziewczyny, które przed chwilą zostały wyrzucone. Są zapłakane i przerażone, niemal biegną do swoich pokoi. Zaraz za nimi wraca Zack i staje tuż obok mnie. Przygląda mi się wściekle.
– Już spakowana? – cedzi przez zęby.
– Ona zostaje – Ian z jakiegoś powodu staje w mojej obronie, co nie podoba się jego koledze. – Umie powiedzieć proszę i przepraszam.
Nic z tego nie rozumiem, ale mężczyzna kiwa porozumiewawczo głową i po chwili odchodzi. Patrzę zaskoczona na Iana, a ten uśmiecha się do mnie szelmowsko.
– Szukamy kulturalnych dziewczyn – tłumaczy dziwnym tonem i również odchodzi.
Przerażona wracam do swojego pokoju. Te kilka minut kosztowało mnie tyle stresu i nerwów, że ledwo trzymam się na nogach.
DZIEŃ SZÓSTY
Do tej pory miałyśmy tylko trzy sesje, za to w kilku stylizacjach, nie wymagały od nas specjalnych umiejętności. Były zwykłe, zaskakująco zwykłe. Nic z tego nie rozumiem, ale nie zamierzam o to pytać. Może to też jakiś test. Mam wrażenie, że każde ich polecenie jest swojego rodzaju testem.
Zostało nas trzynaście…
Jutro okaże się, jak będzie wyglądało moje życie. Jeśli przejdę dalej, nie zamierzam wracać do domu, przynajmniej nie tak szybko. Te trzy miesiące to zdecydowanie za mało, żeby odpocząć od rodziców, a ja naprawdę muszę się od nich odciąć. Wiem, jak to brzmi, jednak mam dość marudzenia na temat przejęcia przeze mnie firmy. Chciałabym nie słuchać tego przynajmniej przez najbliższy rok.
Nie rozmawiamy często z organizatorami. Czasami o coś nas zapytają, ale to zdarza się naprawdę rzadko. Każda z nas jednak stara się trzymać jak najdalej od Zacka. To wyjątkowo nerwowy facet. Pilnuje tu wszystkiego, nasłuchuje chyba każdej rozmowy, bo bez problemu wyłapuje język hiszpański. Ze strachu przed nim zaczynam nawet myśleć po angielsku, żeby przypadkiem się nie pomylić, kiedy powiem coś na głos. Czy jeśli przejdę dalej, także będę musiała posługiwać się tylko angielskim?
W nocy nie mogę spać, bardzo chce mi się pić, a nie mam niczego w pokoju. Mogę iść do łazienki i nalać sobie trochę kranówki albo liczyć na szczęście, że nikt mnie nie zobaczy, gdy będę szła do kuchni. Jest bardzo blisko, naprzeciwko drzwi na taras. Dam radę.
Każdy krok stawiam bardzo delikatnie, idę boso, żeby było ciszej. Dochodzę do kuchni, łapię butelkę soku pomarańczowego i odwracam się w stronę wyjścia.
Kurwa. Tylko nie to…
– Mamy monitoring… – Ian mówi bardzo poważnie, gdy patrzę na niego szeroko otwartymi oczami.
– Przepraszam, bardzo chciało mi się pić.
– Dlaczego nie zabrałaś niczego do pokoju? – Podchodzi do mnie wolnym krokiem. – Mogliśmy tego uniknąć. – Zatrzymuje się naprzeciwko mnie. – Szkoda.
Nic więcej nie mówi, po prostu patrzy, jakby wyczekująco. Nie wiem, czy daje mi szansę, ale mam na to wielką nadzieję.
– Czy to znaczy, że wracam do domu?
– Rozważam to.
– Proszę, ja naprawdę chcę tu zostać. Nie pomyślałam wcześniej, żeby zabrać ze sobą coś do pokoju. Przepraszam, to się już więcej nie powtórzy.
Robi jeszcze jeden krok w moim kierunku, stoi tak blisko, że czuję na sobie jego oddech. W pierwszej chwili chcę się cofnąć, ale nie robię tego, może to kolejny test, może sprawdza moją odwagę.
– Powiedz mi, kotku, co ja mam z tobą zrobić? – mówi wolno i spokojnie, a ja zaczynam wariować przez jego spojrzenie. – Jesteś śliczna, szkoda by było odesłać cię do domu. Nie wiem, czy umiesz się podporządkować, mamy zasady, których nikt nie może naginać.
– Nie będę, obiecuję.
Chwyta moją brodę, przejeżdża kciukiem po dolnej wardze i nachyla się do mnie tak blisko, że wstrzymuję oddech. W końcu nie wytrzymuję, cofam się, a raczej próbuję to zrobić. Szybko łapie mnie w pasie i przyciąga do siebie.
– Bądź grzeczna – mówi karcąco. – Potrafisz?
Kiwam wolno głową, a on puszcza mnie po chwili. Uśmiecha się w tak przerażający sposób, że przechodzą mnie ciarki. Odwraca się i odchodzi. Stoję w bezruchu jeszcze długo, zanim dochodzę do siebie na tyle, by móc wrócić do pokoju. Ten mężczyzna działa na mnie bardzo dziwnie. Boję się go, choć nie tak jak Zacka. To zupełnie inny rodzaj lęku, ale nie potrafię nawet go określić.
DZIEŃ SIÓDMY
Już za chwilę dowiemy się, kto zostaje. Coś z tyłu głowy mówi mi, że przejdę dalej. W przeciwnym razie Ian już wczoraj kazałby mi się spakować. Chyba że uznał, że wrócę już z resztą dziewczyn. Mam sto myśli na sekundę i nie potrafię się na niczym skupić.
Stoimy w rzędzie, organizatorzy przyglądają nam się długo, jakby jeszcze zastanawiali się nad decyzją. Sofia łapie moją dłoń, denerwuje się i ja także.
– Powiem wam teraz, jak to będzie wyglądać – zaczyna mówić Ian. – Każdy z nas wybrał jedną dziewczynę jako swoją podopieczną. Przez trzy miesiące będziemy pracować z wami indywidulanie. Najlepszą z was czeka niezwykła nagroda.
– Casilda – odzywa się Erick.
Jedna z dziewczyn piszczy radośnie, patrzę na nią. Jest naprawdę ładna, dziś mogę już to przyznać.
– Sofia – odzywa się Chris, a moja przyjaciółka z wrażenia miażdży mi dłoń.
– Maite – wybiera Rick.
Został tylko Ian i Zack, boję się, że ten drugi wybierze mnie, a wtedy chyba wolałabym sama zrezygnować, niż martwić się o to, co może mi zrobić. Sztywnieję, gdy dostrzegam, że ma zamiar coś powiedzieć i przez chwilę patrzy w moim kierunku.
– Lupe.
Oddycham z ulgą.
– Ja wybieram… – Ian robi przerwę, przygryzam dolną wargę, modląc się, żeby wypowiedział moje imię. – Marinę.
Przez chwilę nie kojarzę, że tak się nazywam, ale pisk Sofii przypomina mi o tym dosadnie. Patrzę na nią, później na mężczyznę, który przygląda mi się z uwagą. Marzenia się jednak spełniają.
– Wszystkie się pakujecie. Dziewczyny, które nie zostały wybrane, wracają do domów, pozostałe jadą dziś z nami – Zack jak zwykle mówi surowo.
Pakuję się ekspresowo, nie zawracając sobie głowy składaniem ubrań. Chcę jak najszybciej trafić do miejsca, gdzie moje marzenia będą mogły się spełnić. Wszystko zajmuje kilkadziesiąt minut, po tym czasie siedzimy już w samochodzie, żegnając się z plażami Las Palmas.
Po drodze do nowego, tajemniczego miejsca zatrzymujemy się w barze, żeby opić nasz sukces. To ma być tylko kieliszek szampana, więc wszystkie ochoczo się na to zgadzamy. Dziwi mnie, że bar, do którego wchodzimy, jest pusty, ale nie mam zamiaru o to pytać – nie, kiedy Zack stoi blisko. Skoro mamy się rozdzielić, oznacza to, że już niedługo nie będę go widzieć. Przez ten krótki czas wolę mu nie podpaść.
Siadamy na skórzanych kanapach, dostajemy szampana, a mężczyźni bursztynowe drinki.
– No dobrze, dziewczyny, pijemy szybko i ruszamy dalej – mówi Erick, unosząc swój kieliszek.
Nikt nic nie mówi, dopijamy drinki, uśmiechając się na myśl o przyszłości. Po pięciu minutach wygląda na to, że za chwilę będziemy znów w drodze. Obserwuję organizatorów, którzy wstają z miejsc i patrzą na nas. Coś się ze mną dzieje, coś zdecydowanie złego. Zerkam na Sofię, ona też to czuje. Dosypali nam czegoś. Odwracam głowę w stronę mężczyzn, którzy nie ukrywają swojego zadowolenia. Chcę tylko mrugnąć, ale nie jestem w stanie na powrót unieść powiek. Zasypiam…