Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Bezdech - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 kwietnia 2022
Ebook
24,99 zł
Audiobook
14,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bezdech - ebook

Jerzy, sławny polski reżyser po dłuższym pobycie w USA nieoczekiwanie pojawia się w Polsce. Mężczyzna ma do załatwienia kilka spraw na czele z odwiedzinami u ojca i odnalezieniem nigdy niewidzianego syna. Czy pożegnalne spotkania zapełnią pustkę w sercu reżysera i pozwolą mu z czystym sumieniem udać się w zaświaty? A może ta cała historia rozgrywa się tylko w jego wyobraźni? ,,Bezdech" to nostalgiczna opowieść o syndromie niespełnienia, lektura odpowiednia dla każdego, kto zastanawia się nad sensem życia i chce przygotować się na to, co ostateczne. Na podstawie książki powstał spektakl w reżyserii Andrzeja Barta, z Bogusławem Lindą w roli głównej i specjalnym udziałem Tadeusza Konwickiego, nagrodzony na XIII Festiwalu ,,Dwa Teatry Sopot 2013" . za oryginalny współczesny polski tekst dramatyczny.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-283-2661-9
Rozmiar pliku: 321 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

NIC BARDZIEJ NIESZCZĘSNEGO OD NIESZCZĘSNEGO CZŁOWIEKA...

Czy czas może mieć szczególne znaczenie dla pasażerów tego właśnie pociągu? Pewne jest tylko, że chcą punktualnie przybyć tam, dokąd jadą. Ostatni wagon obskurny, ale nie bardziej od innych. Na końcu korytarza, blisko drzwi do toalety, stoją dwaj mężczyźni. Nie zagrzeją tu długo miejsca, bo pociąg wkrótce dojedzie do końcowej stacji, wypada więc poświęcić im kilka chwil. Ostatecznie to od nich rozpoczyna się opowieść.

Pięćdziesięcioletniemu blondynowi żona starannie skleiła plastrem oprawki okularów. Przez to omal nie spóźnił się na pociąg. Młodszy, o ładnej pucołowatej twarzy, mógłby ozdobić sobą każdy serial, gdyby akurat potrzebowali kogoś zaraz po wojsku. Starszy, jak to starszy, ma na imię Czesław, imię młodszego niechże zabrzmi śmielej. Sebastian?

Obaj dobrze wychowani, bo wydmuchują dym przez otwarte okno, a przedtem nawet zamknęli drzwi do przedziału, z którego wyszli. Można przypuszczać, że nie chcą dymić dziewczynie z Gałkówka, która chorowita, a uczy się bankowości. Potrafią też pięknie się przekomarzać.

– Skąd mogę wiedzieć? Ja się tylko w nich wżeniłem... Może mam jeszcze odpowiadać za gnoja?

– Coś ty, Czesiu, tak tylko pytam... Ale opłatkiem się dzieliłeś ze zwyrodnialcem.

– A ty z nim piłeś piwo, i dobrze?

– Gdybym wiedział, że on dzieci nawleka, tobym skurwysyna załatwił.

– Za chudy w uszach jesteś.

– Znienacka bym butelką przypierdolił.

– Chyba że tak...

Z drugiego końca wagonu zbliża się mężczyzna ubrany w pognieciony garnitur w odcieniu przydymionego _blue marine._ Czapka dobrze dobrana kolorem, do tego nieduża skórzana torba. Konduktor na tym wagonie kończy poszukiwanie tych, którym zachciałoby się podróży bez biletu. Za miesiąc przejdzie na emeryturę. Nic więc dziwnego, że zna życie i niektórych pasażerów.

– Mało wam mówiłem, że nowe przepisy są?

– Kto tu pali, panie kierowniku? – Czesław zaciąga się i zgrabnie wyrzuca papierosa za okno. W jego ślady idzie Sebastian, ale ma problemy. Niedopałek trafia w ramę. Speszony Sebastian szybko zamyka okno i uśmiecha się do konduktora, że to niby tak specjalnie, dla humoru bardziej.

– Dostanie trzy lata, i to w osobnej celi, żeby go więźniowie nie dymali. Ja bym takiego za jaja powiesił... – Konduktor nawet nie patrzy na podsuwane mu bilety.

– Sam się, kurde blaszka, w sądzie prosił, żeby mu nabiał obcięli, ale mówią, że przepisu nie ma. – Czesław jakby ucieszony, że sprawa szwagra pedofila znana jest na kolei.

– Jak taki chętny, to niech sam sobie utnie, a potem woła klawiszów...

– Hanka też tak powiedziała teściowi.

Konduktor dla porządku otwiera drzwi do toalety. Jednym, lecz bacznym rzutem oka sprawdza, czy nie ukrywa się w niej chytrus chcący oszukać państwo lub jego kolejarską rodzinę. Uspokojony wraca w głąb pociągu.

– I co stary na to? – dopytuje jeszcze Sebastian.

– Powiedział, że sam go wytrzebi po ciemku, i to zaraz na pierwszej przepustce.

Po tych akurat słowach, ale bez żadnego z nimi związku, Jerzy objawia się dwóm poczciwcom. Skąd się tu wziął? Jest tu, bo za wszelką cenę chce tu być. Dlaczego jednak o świcie i w takim miejscu? Najważniejsze nie wpadać w panikę, a przede wszystkim nie litować się nad sobą. Tak właśnie mógł pomyśleć.

Kogo zobaczyli ci niebojący się żadnej pracy ludzie? Kto wyszedł z pustej, zdawałoby się, toalety pociągu podmiejskiego? Na pewno ktoś bardziej zdziwiony od nich, choć słowo „przerażenie” byłoby bliższe prawdy. Na pewno wstydzi się swoich ufarbowanych na biało włosów, bo to, co spodobało się dziennikarce z „Variety”, Czesławowi pewnie wydaje się śmieszne. Nie może, biedak, wiedzieć, że w ten prosty sposób Jerzy maskuje siedemset siwych włosów, które pojawiły się w ciągu jednej nocy. Sebastian wygląda na bystrzaka, więc na pewno gotów jest spytać: „Zaraz, zaraz, a jak je policzył?”. Obaj nie wiedzą, do kogo należała skórzana kurtka z dziwnym napisem na plecach, w której objawił się Jerzy. Może to i dobrze, bo jest możliwość granicząca z pewnością, że nic by to ich nie obeszło.

Czesław wie, jak trudno dorobić na boku, dlatego ma wyraźną ochotę krzyknąć do konduktora i wskazać mu pasażera na gapę. Nie robi tego, bo ten odszedł już dość daleko, ale też pewnie boi się wygłupić.

Jerzy uśmiecha się grzecznie i staje przed ostatnimi drzwiami pociągu, za którymi już tylko uciekający tor. Patrzy i nadsłuchuje, jak w synkopowym rytmie znikają podkłady szyn, jak kolejne słupy trakcji podbijają werbel. Dla złamania monotonii potrzebna jest trąbka. Żaden słodki Chet Baker. Wali po uszach! Gdyby Jerzy miał choćby najmniejszy wpływ na sytuację, w jakiej się znalazł, to właśnie w tym momencie nakazałby pojawić się tytułowi. Niechby brzmiał: _Nic bardziej nieszczęsnego od nieszczęsnego człowieka._ Oczywiście musiałby być Jerzy reżyserem rozmiłowanym w niemieckim teatrze.

Z megafonów spiker w trzech językach wita podróżnych na stacji Łódź Fabryczna i życzy im przyjemnego pobytu w mieście. Jerzy z głupią miną idzie wśród ludzi, którzy przybyli tu w konkretnym celu. Chcą pracować, uczyć się, a przed nocą wrócić do swoich miasteczek czy wiosek. Czesław zreperuje wtedy kurnik, a Sebastian zrobi rundkę wokół rynku. Zanim jednak tak się stanie, Czesław palcem wskaże Jerzego konduktorowi, ten jednak machnie tylko ręką, jakby mówił: „Teraz, to możesz mnie pocałować...”. Sebastian, który nie lubi kapować, poprzestanie na spojrzeniu w stronę oddalającego się szybko cudaka z białymi włosami. Postanowi za to zapamiętać obce słowo wyhaftowane na jego plecach. Uda mu się połowicznie, bo wieczorem będzie pamiętał tylko dwie pierwsze sylaby.

Taksówkarz jest konkretny, musi wiedzieć, dokąd ma jechać. Sytuacja niezręczna, dlatego Jerzy udaje, że czegoś zapomniał, i wysiada. Piekielne wycie wjeżdżającej na dworzec karetki pogotowia może przestraszyć. Jerzy na wszelki wypadek biegnie w stronę przejścia podziemnego prowadzącego do miasta. Swojsko w nim jak w schronie przeciwatomowym, który przetrzymał wybuch bomby. Automat telefoniczny na jednej ze ścian dzwoni mimo urwanej słuchawki. Jerzy przyspiesza kroku. Z podziemia prowadzi sześć wyjść. Zdawać się może, że Jerzy wybiera pierwsze lepsze. Nic bardziej mylnego, bo jak po sznurku trafia do Grand Hotelu.

Lubiłem ten początek. Wyjście Jerzego z pustej toalety podmiejskiego pociągu dobrze otwierało film, a rozmowy o grasującym po wsiach pedofilu pięknie wiodły na manowce wyobraźnię widza.

Rzadko zapisuję daty. A jednak ta wprowadza mnie w tak dobry humor, że niechże się zaprezentuje w całej krasie:

26 października 2012 roku. Z telefonu, który zastaje mnie w Paryżu, dowiaduję się, że jest przyzwolenie, aby w Teatrze TV jeszcze w tym roku zrobić Bezdech. Można więc mieć nadzieję, że ten piętnastoletni scenariusz nie całkiem sczeźnie w niepamięci.PIERWSZY PRZEBIŚNIEG

Skorupka jajka na miękko pęka dopiero za drugim uderzeniem łyżeczki. Nikt nie gra na fortepianie, ale poza tym jakby czas stanął w miejscu. Grupka mężczyzn przy stoliku w kącie sprawia wrażenie, jakby wciąż kupowała i sprzedawała dolary, choć przecież mogą już być dostojnikami. Jerzy nie zauważa, kiedy przy jego stoliku staje olbrzym w czarnym garniturze i niewiele jaśniejszych okularach.

– Przepraszam, czy można się dosiąść?

Wszędzie wolne stoliki, jednak Jerzy kiwa głową potakująco. Pewnie zdziwiony swoją grzecznością. Olbrzym odsuwa usłużnie krzesło i znika. Po chwili siada na nim mężczyzna ubrany w koszulkę koloru pistacji i biały sweter. Może nawet nie siada, ale zajmuje całym sobą. Całym sobą zajmuje też przestrzeń wokół siebie, i to do tego stopnia, że nie wiadomo skąd zjawia się pianistka i zaczyna grać _Ostatnią niedzielę._ Już tylko tym zasłużył, by go nazwać Bossem.

– Poznajesz mnie?

Jerzy bezradnie rozkłada ręce. Gdyby od natychmiastowego rozpoznania tego człowieka zależało jego życie, nie zdążyłby nawet posolić jajka.

– Grałem u ciebie w szkolnej etiudzie. Rozpędzałem potańcówkę, czy coś takiego...

Nagłe olśnienie. Jerzy zadowolony, że nie jest z nim tak źle. Nie wiadomo dlaczego przypomina mu się zdanie doktora Rubenfelda z pierwszej u niego wizyty. „Widzę, że skupienie się najtrudniej panu przychodzi”. Zdania Rubenfelda kosztowały go do tej pory już kilka tysięcy dolarów, ale nikt lepiej nie umiał potwierdzić tego, co Jerzy myślał o sobie.

– Pamiętam. Złamałeś wtedy szczękę komuś ważnemu.

– Jestem teraz w stroju do golfa. To mogło cię zmylić. Grasz też?

Jerzy kiwa głową, że nie, ale Boss nie ma mu tego za złe.

– Dobrze, że przyjechałeś. To miasto jest teraz na twoją miarę. Na Piotrkowskiej mamy już czterdzieści osiem pubów... Ludzie z całego świata walą tu napić się piwa, a najwięcej Anglicy... Jak to dlaczego? Żeby się na nas wzorować – szybko odpowiada na niezadane pytanie.

Przestaje mówić, rozgląda się wokół, a potem nachyla do ucha Jerzego. To, co chce powiedzieć, musi być ważne.

– Widziałem wszystkie twoje filmy. Jeszcze te czarno-białe.

– I nie nudziłeś się? – Tu akurat Jerzy jakby zapomniał, czym jest grzeczność.

– Tego nie powiedziałem. – W głosie Bossa wyraźna uraza, do której ma prawo.

Ciszę, która zapada, można nazwać wieloznaczną. Milkną nawet dostojnicy w rogu sali. Boss zdaje sobie z tego sprawę i próbuje pogodniejszego akcentu.

– Nadworne lekarzysko ciągle mi powtarza: „Mniej nerwów, a więcej pogody ducha...”. Dlatego ćwiczę się w dowcipach. Słyszałeś to? Pomidor idzie z synkiem do kina. Mały, jak to mały, wpada pod samochód. Stary pomidor odwraca się i tylko krzyczy do dzieciaka: „Keczup, pośpiesz się, bo nie zdążymy na _Pulp Fiction...”._

Mężczyzna śmieje się zadowolony, a z nim zdaje się śmiać cały świat. Nawet _Ostatnia niedziela_ brzmi jak ragtime.

– Możesz to wykorzystać. Ale gdybyś potrzebował czegoś specjalnego, to namów mnie, żebym ci opowiedział o swoim życiu. Świat się zatrzęsie z wrażenia... Nie patrz tak. Żaden ze mnie Al Capone. Raczej zwyczajny Rockefeller. A tak między nami, po co przyjechałeś? Będziesz coś kręcił?

– Na razie sam się pokręcę.

– Nieraz tak trzeba... ale pamiętaj, gdybyś potrzebował kasy na film, to znam ludzi, których by to interesowało...

Do tej pory w oczach Jerzego nic, tylko niedowierzanie i strach. Dopiero teraz nagłe przypomnienie sobie czegoś, o co mógłby poprosić.

– Jest coś, w czym mógłbyś mi pomóc...

– Zabrakło ci czegoś do powąchania? Chcesz się wzmocnić emocjonalnie? – W głosie Bossa szczera troska.

Tym razem to Jerzy nachyla się do ucha Bossa. Nie mówi długo, ale chyba robi odpowiednie wrażenie.

– No nie, wszystkiego bym się spodziewał... – Boss rozgląda się po sali bez strachu, ale uważnie. – Mało tego macie w Ameryce?

Pianistka wolałaby pewnie, aby nie pomyślano, że usłyszała cokolwiek. Dlatego zaczyna grać bardzo głośno, a nawet śpiewać, czego nigdy przedtem nie robiła.

Na wystawie Wojtka Ledera. Mimo że tak daleko odszedł od czystego malarstwa, jest jednym z niewielu współczesnych artystów, których obraz powiesiłbym w swoim domu.

Bezdech _zaczynamy na początku grudnia. Bardzo mało czasu._

_Dobrze, że w maju nagrałem dla Teatru Polskiego Radia słuchowisko zrobione z Bezdechu. Tym samym miałem okazję do próby z własnym tekstem, której w telewizji ze względu na pośpiech już nie będzie. No i podyrygowałem sobie jako pisarz Wiedeńskimi Filharmonikami. Zresztą nie za bardzo musiałem dyrygować. Wystarczyło słuchać._

_Witek Adamek, producent i autor zdjęć, z którym pięknie mi się pracowało przy_ Boulevard Voltaire, _dzwoni do wybranych przeze mnie aktorów i zaprasza do współpracy. Nie widzę tego dobrze, bo niełatwo przecież zebrać tak utalentowanych ludzi, jeśli się ich nie zaprasza odpowiednio wcześniej. Każdy ma swoje życie i plany._

_Dla słuchowiska i Teatru TV wyrzuciłem wiele ze scenariusza Bezdechu. Najbardziej żałuję pierwszej sceny. Jednak nawet gdyby to był film, to Dworzec Fabryczny w Łodzi, do którego dojechał pociąg z Jerzym, jest teraz gigantyczną dziurą w ziemi, a w miejscu legendarnej kawiarni Grand Hotelu otworzono bodaj naleśnikarnię. Dzwoni Witek. Głos ma grobowy, a więc już wiem, że ma dla mnie coś wesołego. I rzeczywiście. Bogusław Linda godzi się zagrać Jerzego!_ULICA ZAKĄTNA

Kilka osób ogląda się za Jerzym, który skręca do jednej z bram. Jeszcze niedawno mogło mu to sprawić przyjemność, teraz zajmuje go tylko szukanie znajomej kałuży. Aby ją przeskoczyć, trzeba się było rozpędzić już od bramy właśnie. Teraz nie ma kałuży, bo sucho, jednak dół, w którym zbiera się woda, jakby głębszy. Jerzy chce widzieć tylko dobro, więc cieszą go wrzucone w środek dołu betonowe pustaki, po których w razie deszczu można przejść suchą stopą.

W drugim oknie, licząc od trzepaka, ta sama kobieta z łokciami na parapecie. Ta sama, choć inna, bo tamta nie może żyć tak długo. Dama w oknie przejęła po zmarłej nie tylko powierzchowność, ale też znajomości. Kiedy Jerzy kłania jej się grzecznie, ona kiwa mu głową, a nawet się uśmiecha. Jerzy przystaje i patrzy w okna na drugim piętrze. Nie może widzieć, co się za nimi rozgrywa, mimo że światło zapalone.JAK TO W MAŁŻEŃSTWIE BYWA

Tomasz jest w wieku Jerzego, ale wygląda poważniej. „Poważniej” to zasłona dymna, można go śmiało wziąć za wuja Jerzego. Stoi na tle dębowej biblioteki, trzyma dłoń za pazuchą i ogarnia świat wzrokiem. Gdyby nie broda, miałby dużo z Bonaparta. Niezadowolonego, i to nie bez racji. Bitwa, a może nawet wojna, przegrana. Biurko i fortepian pełne maszynopisów i szklanek z wyschniętymi torebkami herbaty. Na pluszowej kanapie stosy książek i gazet. Odpowiedzialnością za ten bałagan obarcza wiernego generała Davouta i już wie, że nigdy nie mianuje go marszałkiem.

Generał przekroczył trzydziestkę i jest kobietą. To żona Tomasza, ma na imię Eli.

– Czy wiesz, że oni w Wersalu mieli jedną toaletę na dziesięciu dworzan? Brudasy!

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: