Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Bezwzględna. Tom 3 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Format:
EPUB
Data wydania:
20 maja 2025
3119 pkt
punktów Virtualo

Bezwzględna. Tom 3 - ebook

Tragiczny splot uczuć i polityki w finałowym tomie ostrej jak sztylet serii romantasy!
Paedyn Gray staje przed największym dotąd życiowym dylematem. Jak wybrać między powołaniem a pragnieniem, praworządnością a pokusą, przeznaczeniem a pożądaniem?
Cokolwiek postanowi, będzie to brzemienne w skutki – nie tylko dla niej samej, lecz także dla wszystkich mieszkańców kraju. I dla losów królestwa.
Dla Ilyi była gotowa oddać życie.
Ale czy dla dobra królestwa będzie umiała oddać rękę temu, którego nie kocha?

Lauren Roberts jest nową gwiazdą fantastyki. Zadebiutowała powieścią Bezsilna, która od momentu ukazania się w 2023 roku nie schodzi z list bestsellerów „New York Timesa”. Sprzedano już ponad milion egzemplarzy na całym świecie! Kolejno wyszły nowela Niezłomna, drugi tom – Beztroska i trzeci – Bezwzględna. Kiedy Lauren nie pisze o światach fantasy i droczących się ze sobą postaciach, zapewne leży w łóżku i o nich czyta. Od dziecka mieszka w stanie Michigan, jest więc przyzwyczajona do dziurawych dróg, śniegu i spędzania czasu nad jeziorem.
Jeśli lubicie pogadać o czytaniu i pisaniu, zajrzyjcie na Instagrama i TikToka Lauren.

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8387-887-4
Rozmiar pliku: 3,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Istnieje tylko kilka powodów, dla których dwie odziane w peleryny osoby spotykają się w środku nocy.

Jak można się domyślić, lista jest równie krótka, co niestosowna.

Niektórzy robią to z miłości, lecz większość z żądzy.

Żądzy bogactwa. Żądzy osiągnięcia celu. Żądzy zemsty.

Jednak w niektórych przypadkach to miłość jest źródłem tych pragnień. Albo raczej jej strata.

Mimo że takie sprzeczności zdarzają się rzadko, zawsze są tragiczne w skutkach.

*

Zakapturzony mężczyzna ze stoickim wyrazem twarzy opierał się o mur.

Czekał tam już od kilku minut i powoli zaczynał czuć oblewającą go falę niecierpliwości. Czujne spojrzenia przechodniów ciążyły mu na okrytych płaszczem ramionach. Głęboko pod kapturem skrywał się umysł, który krzyczał, by przez to przebrnął, i wytrwale uciszał łagodniejszy głos, który namawiał go, żeby zrezygnował. Ten drugi głos sprawiał mu ból. Mimo to oparł się mocniej o mur, jakby chciał zakotwiczyć się w tej chwili, w decyzji, zanim nieuchronnie dopadną go jej konsekwencje.

Blask księżyca przebijał się przez pęknięcia w kamiennych ścianach otaczających uliczkę. Mężczyzna z jakiegoś dziwnego, niewytłumaczalnego powodu czuł się nieswojo, jak gdyby w jego stronę wyciągały się blade palce.

Tak, zdecydowanie wolał słońce od takich upiornych krajobrazów.

Wyprostował się nagle, gdy zobaczył zbliżający się ku niemu cień. Ten zatrzymał się przed nim, nabierając bardziej uchwytnych, śmiertelnych kształtów. Stali tak, prawdopodobnie twarzą w twarz, choć ich kaptury w pełni skrywały ich tożsamość.

– Wiesz, co musisz zrobić?

Drugi spowity w cienie mężczyzna miał głęboki, miękki głos. Dobierał słowa w taki sposób, że brzmiały pięknie, mimo że kryły straszne intencje.

– W pewnym sensie – odparł pierwszy mężczyzna. Jego znoszone buty zmieniły kierunek na wyszczerbionym bruku, a umysł nadal krzyczał, zagłuszając delikatny głos mówiący mu, żeby nie podejmował tej przeklętej decyzji.

– Wspaniale. – Drugi cień wsunął rękę do kieszeni. – Ufam, że nie zawiedziesz.

– Niczego nie mogę obiecać.

Mężczyzna wyciągnął dłoń, w której trzymał pokaźną sakiewkę z monetami.

– To powinno wynagrodzić ci wszelkie kłopoty.

Pierwszy sięgnął po sakiewkę i przełknął ślinę, gdy poczuł wagę sreber, które skrywała.

– Tak, to powinno wystarczyć.

– A teraz słuchaj. – Mężczyzna zniżył głos. – To musi wyglądać na wypadek, rozumiesz? Nawet dla mnie, mimo że o tym wiem.

Głos pierwszego mężczyzny był cichy.

– Tak będzie.

Gonitwa myśli w jego głowie stała się głośniejsza, jednak miał wprawę w ignorowaniu tego nieustannego chaosu. Nic nie mogło go ocalić przed losem, który go czekał. Nic, nawet ten przekonujący, delikatny głos, który wciąż prosił, by zrezygnował.

Zakapturzona postać skinęła głową i zaczęła powoli znikać w mroku.

– Dlaczego tego chcesz?

Ciekawość mężczyzny wzięła nad nim górę. Musiał zadać to pytanie nieznajomemu, nim tamten całkiem zniknął. Czekając na odpowiedź, przytulił sakiewkę do piersi, pokrzepiony uczuciem bezpieczeństwa, jakie dawały mu monety.

Cienie poruszyły się ciekawsko i nadstawiły uszu.

Mężczyzna nie odwrócił się i rzucił tylko kilka słów:

– Każdy brutalny czyn jest zrodzony z miłości.

Takie rozumowanie było w stanie połączyć drogi nawet najbardziej nieprawdopodobnych sprzymierzeńców. Mimo że zakapturzeni mężczyźni skrywali się w cieniach, to nigdy nie czuli się tak dostrzeżeni jak tej nocy.ROZDZIAŁ 1. PAEDYN

Kropla krwi skapnęła na posadzkę, brudząc nieskazitelny marmur pod moimi trzęsącymi się nogami.

Wbiłam wzrok w szkarłatną plamę, choć jej obraz mi się rozmazywał i dzwoniło mi w uszach.

Miód. To tylko miód.

Czerwień spływała wijącą się strużką w dół mojej nogi. Było jej wystarczająco dużo, żebym zaczęła się chwiać, choć może wynikało to z faktu, że powoli docierał do mnie mój los. Sala tronowa kręciła się jak pierścień na moim kciuku. Zamrugałam, wpatrując się we własne odbicie, ale dojrzałam jedynie wrak dziewczyny. Jej twarz pokrywał brud, a oczy były udręczone wizją przyszłości, której nie mogła przewidzieć. Srebrne włosy muskały jej ramiona, równie blade co spocona twarz, do której przyklejały się kosmyki. Kołysała się, jakby stała na butach kogoś, kogo kochała. Ręce miała skute za plecami, a krew ciekła z rozdartej skóry.

Była w rozsypce. Była utrapiona.

Była przyszłą żoną króla.

Ale to niemożliwe. Odebrałam mu wszystko. Zabije mnie za to, musi to zrobić.

Ścisnęło mnie w piersi, odebrało mi oddech i mowę, bo śmierć była losem, na który przygotowywałam się całe życie – była przeznaczeniem, na które zasługiwałam. Czułam to w splamionych krwią ludzi palcach, czułam to w zerze wyrytym nad moim pędzącym sercem, piętnie, które już zawsze miało mi przypominać, że jestem bezsilna.

Śmierć była jedyną stałą w moim życiu, starą przyjaciółką, która zmieniała moje mroczne sekrety w broń. Śmierć powiedziała, że jestem słaba, ale ja usłyszałam „Zwyczajna”. Powiedziała, że mój los jest przesądzony, lecz dla mnie to była żarliwa obietnica. Wyciągałam do niej zakrwawione ręce, bo znajdowałam spokój w jej nieuchronności.

Teraz zostało tylko dzwonienie w uszach i ogłuszająca cisza nieznanego.

– Paedyn.

Zesztywniałam równocześnie z górującymi nade mną ludźmi. Powinien wyzwać mnie od zdrajczyni. Morderczyni. Zwyczajnej osłabiającej królestwo Elitarnych. Bo dwór znał mnie tylko pod tymi imionami. To jedyne określenia, jakimi obrzucali mnie mieszkańcy Ilyi, gdy paradowałam ulicami w drodze do ich króla. Świetnie podsumowywały one moje krótkie życie.

Powoli śledziłam wzrokiem wzór na posadzce, który wyznaczyły krople mojej krwi.

Miód. To tylko miód.

W polu mojego widzenia pojawiły się wypastowane buty, ich czerń stapiała się z równie ciemnymi spodniami. Powiodłam spojrzeniem w górę po wąskich nogawkach i szwach skrywających silne ciało. Zmusiłam się do uniesienia oczu wyżej. Ujrzałam klamrę paska, po czym pomknęłam wzrokiem do pudełeczka spoczywającego niewinnie w tej uniesionej dłoni. Wiedziałam, co znajdowało się na aksamitnej poduszeczce, widziałam kątem oka, jak lśni. A jednak za nic nie chciałam na niego zerknąć, jakbym w ten sposób mogła powstrzymać błyszczący pierścionek, który niebawem miał zostać wsunięty na mój palec i stać się moimi nowymi kajdanami.

Spojrzałam na pomarszczoną koszulę. Wspinałam się po kolejnych guzikach, aż zawiesiłam wzrok na szyi i otaczającym ją kołnierzyku. Nie spojrzałam temu mężczyźnie w twarz, odkąd z jego ust padł wyrok.

„Zostaniesz moją żoną”.

Czułam się, jakby znów trwał Turniej i jakbym musiała za wszelką cenę udawać kogoś, kim nie byłam. Wtedy też nie mogłam patrzeć mu w oczy, bo miałam wrażenie, że spoglądam w oczy jego ojca.

Zabiłam mężczyznę, którego odbicie niegdyś widziałam w zielonych oczach Kitta. Edric Azer mógł teraz przypominać o sobie jedynie bliznami na mym sercu, które pokaleczył. Mógł mnie nękać jedynie we wspomnieniach. Zadbałam o to.

A jednak nadal nie byłam w stanie zmusić się do spojrzenia na to wcielenie Kitta.

Paliło mnie w gardle.

Możliwe, że zmieniłam go w kogoś gorszego od jego ojca.

– Paedyn. – Jego głos był przerażająco łagodny. Przypominał mi czasy, w których ten ton nie wydawałby się niczym nadzwyczajnym. – Spójrz na mnie.

Nie pierwszy raz wymawiał te słowa w odpowiedzi na ciągłe unikanie przeze mnie jego wzroku. Ale teraz istniało o wiele więcej powodów, dla jakich zwlekałam, o wiele gorszych od podobieństwa do króla, który zlecił zabójstwo mojego taty. Dzieliła nas zdrada. Dzieliło nas cierpienie. A jako król nie mógł tak łatwo zapomnieć o historii, bo pisała ją jego rodzina.

Jakaś znajoma nuta w jego głosie kazała mi unieść podbródek i spojrzenie wyżej, aż napotkałam jego oczy.

Zielone. Wyglądały tak jak dawniej i nigdy nie miały się zmienić. Patrzyliśmy na siebie. Zabójczyni, która straciła tatę, i syn, który od zawsze chciał zasłużyć na aprobatę swojego. To też się nie zmieniło i nigdy nie miało.

Po raz pierwszy od bitwy w Kopule naprawdę dostrzegałam jego naturę, a on moją.

Kąciki jego ust zadrgały. Wargi ułożyły się w coś zbyt złowieszczego jak na uśmiech, lecz zbyt łagodnego na gniewny grymas. Jedno było pewne – budził grozę.

– Przyszła królowa Ilyi nie klęka przed nikim.

W ustach mi zaschło, a dworzanie nachylili się, by lepiej słyszeć swojego króla. Ich niedowierzanie było wręcz namacalne. W sali zapanowała gęsta atmosfera spowodowana całkowitą dezorientacją. Czułam na sobie dziesiątki spojrzeń, wbitych w bliznę na mojej szyi i skórę zbrukaną krwią. Przyglądali się nowej wersji Srebrnej Sensacji. Chociaż teraz, gdy ścięłam włosy, nowa fryzura nie była w stanie ukryć mojej twarzy i malującego się na niej zniszczenia.

Zebrani wlepiali we mnie oczy i próbowali ze mnie cokolwiek wyczytać. Byłam fałszywą Medium. Zwyczajną, która jakimś cudem przetrwała Turniej Czystki, dopuściła się zdrady, zabiła ich króla, a mimo to stała przed nimi, żyła na przekór wszystkiemu.

Nagle usłyszałam Śmierć szepczącą z najmroczniejszego zakątka mojego umysłu. Z tej części, która pogodziła się z jej nieuchronnością w momencie, gdy dowiedziała się, co oznacza brak mocy w tym królestwie. Teraz zostałam nazwana królową, ale jedyne, co słyszałam, to śmiech.

Bo mój los mógł okazać się gorszy od śmierci.

– Rozkujcie ją – rozkazał swobodnie król.

Gdy poczułam muśnięcie szorstkich palców, zabrakło mi tchu.

Kai.

Odwróciłam się, nie mogąc się powstrzymać, nie mogąc się skupić na niczym innym niż na palącej potrzebie spojrzenia na niego.

Jednak nie dostrzegłam szarych oczu. Nie, te były brązowe, nieprzeniknione i pełne palącej nienawiści. To nie te oczy, których teraz szukałam w tłumie. Nie te, które błądziły po mnie z czcią, którą się rozkoszowałam. Nie te oczy, które liczyły każdy pieg na moim nosie, każde drgnięcie mojego ciała.

Mój oddech zaczął drżeć, gdy podszedł do mnie Imperialista, który nieuważnie ściągnął mi kajdany na polu makowym. To on był winny każdej kropli krwi brudzącej marmur. Jego ruchy były zdecydowane. Nie bacząc na nic, szarpnął za łańcuch owinięty wokół moich nadgarstków, jeszcze mocniej rozrywając mi skórę.

Łzy zapiekły mnie w oczy, więc zamrugałam szybko, żeby je powstrzymać. Lekko potrząsnęłam głową, by sprzeciwić się ogarniającej mnie słabości, i przygryzłam drżącą wargę, która mnie zdradzała. Trzęsąc się z bólu, przebiegłam wzrokiem po sali, by go odnaleźć. Gorączkowo przyglądałam się nieznajomym twarzom.

Chrzanić udawanie. Chrzanić ukrywanie się. Chrzanić wszystko poza nim, poza nami i poza tą chwilą, w której go potrzebowałam.

Nigdzie nie było go widać. I po raz pierwszy, odkąd ukradłam mu srebra w Zaułku Łupieżców, poczułam się bezbrzeżnie samotna.

Zamek kliknął i kajdany się otworzyły.

Opadły na posadzkę z brzdękiem, rozbryzgując dokoła krew. Dźwięk poniósł się echem po bogato zdobionej sali tronowej, akcentując ostateczność tej chwili. Wolności, która ma swoją cenę.

– Tak lepiej.

Oderwałam spojrzenie od gapiów i odkryłam, że król uśmiecha się z zadowoleniem. Potarłam obdarte nadgarstki i zobaczyłam, jak Kitt wyciąga do mnie dłoń. W drugiej nadal trzymał czarne pudełeczko, którego unikałam wzrokiem. Zamrugałam z niedowierzaniem, patrząc na jego gest dobrej woli. Ten jeden ruch dzielił zdrajczynię od zostania przyszłą królową.

Kiedy odnalazłam jego spojrzenie, pokrzepiająco kiwnął głową. Jednak w jego oczach widziałam ponaglenie. Nie miałam w tej kwestii nic do powiedzenia.

Tak więc gdy moja brudna od ziemi dłoń napotkała jego palce poplamione atramentem, pozwoliłam mu się podnieść.

Ciekawiło mnie, czy jest w stanie znieść dotyk ręki, która skierowała miecz ku sercu jego ukochanego ojca, a co dopiero włożyć pierścionek na palec, który niegdyś ociekał jego krwią. Jak gdyby w odpowiedzi na moją gonitwę myśli Kitt delikatnie ścisnął moją dłoń. Miało mnie to pocieszyć, a jednak poczułam jeszcze większy niepokój.

– My, Ilyjczycy, wierzymy, że pokonaliśmy Zarazę dekady temu. – Głos Kitta poniósł się po sali tronowej, spokojny i władczy tak samo jak jego ojca. – Tak, nasze moce to dar z czasów Zarazy, ale jednocześnie splunięcie jej w twarz, bo choroba, która miała zabić Ilyjczyków, tylko nas wzmocniła. Elitarni zostali obrońcami naszego słabego królestwa i chronili je przed najeźdźcami. Elitarni, którzy pokazują swoją potęgę w każdym Turnieju Czystki.

Przez salę przetoczyły się pomruki zgody oraz pełne dumy skinienia głów. Przygryzłam język, czując narastającą złość, widoczną w moich zaróżowionych policzkach. Byłam dla nich tylko Zwyczajną rozrywką, przykładem słabości. Zostałam wyniesiona na piedestał, żeby mnie pokazywali palcami i poniżali, zawstydzali i zadawali ciosy.

– Jednak nie tylko Elitarni przetrwali Zarazę, prawda?

Jego pytanie zdusiło nieco płomień mojej wściekłości i poczułam suchość w gardle. Czas zdawał się płynąć wolniej. Zwróciłam twarz w stronę Kitta i czekałam na to, co zaraz powie.

– Przetrwali również Zwyczajni – kontynuował spokojnie. – Ilyjczycy, którzy zdołali przeżyć, a jednak nie dostali żadnych specjalnych umiejętności. Po latach wspólnej egzystencji u boku Elitarnych zostali wygnani i byli prześladowani za brak mocy.

Moja dłoń zaczęła się pocić w jego uścisku. Zastygłam w bezruchu, niepewna, czy to mój wyrok, czy zbawienie, na które czekałam.

Król – Kitt, którego niegdyś znałam – obrzucił poddanych zielonym spojrzeniem. Spomiędzy splotów złotej korony, okalającej głowę niczym aureola, wystawały jego blond włosy. Mówił z pełnym przekonaniem. Spokojnie. Ćwiczył tę przemowę.

– Jeśli pragniemy utrzymać nasze królestwo, musimy z powrotem zaprosić do niego Zwyczajnych.

Kolana się pode mną ugięły, ale Kitt mnie podtrzymał. Zupełnie jakby spodziewał się mojej reakcji, jakby chwycił mnie za dłoń tylko po to, żebym się nie przewróciła, gdy usłyszę jego słowa. Twarze ludzi wokół rozmazały mi się przed oczami; ich usta się poruszały; ręce unosiły w protestach. Ale niczego nie słyszałam, niczego nie widziałam, skupiłam się bez reszty na tej chwili i nadziei, którą niosła.

Słowa Kitta przebiły się przez krzyki tłumu i dzwonienie w moich uszach.

– Odpowiem na wszystkie wasze pytania w swoim czasie, ale dla spokoju waszego ducha pokrótce rozwinę tę myśl już teraz. Odkąd zająłem tron mojego ojca, powoli zaczynałem rozumieć, w jak przerażającym kierunku zmierza Ilya. W ostatnich tygodniach dowiedziałem się więcej o naszym królestwie niż przez wszystkie poprzednie lata. – Wskazał głową postać w tłumie i kontynuował: – Calum był niegdyś moim więźniem, członkiem Rebelii, którego uważałem za radykalistę.

Serce mi stanęło, a wzrok zaczął błądzić, aż…

Znalazłam go, otaczał go tłum. Najpierw ujrzałam jego słomkowe włosy, a potem uważne niebieskie oczy. Kiedy poczuł moje spojrzenie, Calum skinął w pozdrowieniu. Zacisnęłam usta, walcząc z uśmiechem, którym pragnęłam go obdarzyć. Zamiast tego podziękowałam mu w myślach, wiedząc, że pewnie je w tym momencie czyta.

Kitt ciągnął dalej, uciszając szepty sali tronowej:

– Jednak im dłużej przesłuchiwałem go w sprawie zdrady, której się dopuścił, tym lepiej pojmowałem sprawy naszego królestwa. Nasze zasoby dramatycznie się zmniejszyły przez dekady izolacjonizmu. Nie mamy wystarczająco dużego terytorium, żeby pomieścić wzrastającą populację ludzi zamieszkujących slumsy, a według danych zebranych w ostatnich latach zatrważająco uszczupliły się nasze zapasy żywności.

Król mówił o nadciągającej zgubie królestwa, jakby odkąd uciekłam, przez cały czas wpatrywał się w listę porażek i problemów, z którymi zostawił go jego ojciec. Przypomniało mi się, jak na Skwarnej rzuciłam Kaiowi w twarz prawdę o niepewnym statusie królestwa. Całe życie spędziłam w przepełnionych slumsach, w nieustannym głodzie. Nie zdziwiłam się informacją o brakach jedzenia, bo doświadczyłam ich na własnej skórze.

– Dor i Tando nie podzielą się z nami bydłem, zbożem ani wiedzą, jak przystosować się do życia na pustyni. – Kitt obrzucił wzrokiem zszokowany tłum. – Nie możemy poszerzyć naszego terytorium ani wyżywić ludności bez nich. Wody Izramu, Morze Mielizn stały się jeszcze bardziej zdradzieckie. Nawet ryby trzymają się z dala od naszej linii brzegowej. – Jego głos poważniał z każdym słowem. – Jeśli nie otworzymy naszych granic i nie pozwolimy Zwyczajnym żyć między nami, królestwo Elitarnych czeka klęska.

Rozbrzmiały krzyki, ale król uciszył je rozsądnymi argumentami:

– Pobliskie kraje nie będą z nami handlować, jeśli pozostaniemy Elitarnym społeczeństwem. Kiedy mój ojciec rozpoczął Czystkę trzy dekady temu, Ilya odcięła się od Dor, Tando i Izramu. Stracili wtedy możliwość proszenia nas o pomoc, tak samo jak my ich. Nie będzie łatwo naprawić tak zepsute relacje. Te królestwa nie mają dobrego zdania o Elitarnych.

W piersi poczułam ciepło. Było to tak niespotykane dla mnie uczucie, że prawie go nie rozpoznałam – była to nadzieja. Mimo że sama byłam świadkiem wrogości mieszkańców Dor i dzieliłam ich niechęć do Elitarnych. Nie dlatego, że posiadali moc, ale ze względu na to, jak traktowali tych, którzy jej nie mieli. Po dziesiątkach lat pyszałkowatego trzymania innych na dystans Ilyjczycy będą musieli zdobyć się na wielki gest dobrej woli, żeby skłonić sąsiadów do zawiązania sojuszu.

Znów się zachwiałam.

To ja jestem tym gestem dobrej woli.

Zrobiło mi się słabo, byłam sparaliżowana przez czekający mnie los. Jako Zwyczajna od zawsze pragnęłam zjednoczenia Ilyi. Marzyłam o tym, żebym nie musiała udawać kogoś, kim nie byłam. Żebym mogła normalnie żyć we własnym domu. Jednak sceptyczna, waleczna część mnie podpowiadała mi, że to niemożliwe, żeby Kitt również tego pragnął. Jakim cudem, skoro jego ojciec robił co w jego mocy, żeby wyplenić Zwyczajnych?

– A co do Paedyn Gray… – Dźwięk mojego imienia przywrócił mnie do rzeczywistości. – I jej zdrady. To wcale nie jest takie czarno-białe. Nasz związek posłuży za gałązkę oliwną dla pobliskich królestw. W ten sposób pokażemy, że jesteśmy gotowi powitać Zwyczajnych w Ilyi z otwartymi rękami oraz zachęcimy sąsiednie miasta do handlu z Elitarnymi. – Kitt zacisnął wargi w uśmiechu. – Nasze małżeństwo rozpocznie moje panowanie i świetlaną erę dla Ilyi.

Próbowałam rozebrać jego słowa na części, zgłębić każdą sylabę, żeby zrozumieć, co się dzieje. Wtedy zwrócił się bezpośrednio do mnie. Wszystkie myśli wyparowały z mojej głowy, gdy wyciągnął pierścionek z aksamitnego pudełeczka. Przez chwilę byłam pewna, że usłyszy, jak przełykam ślinę, że zobaczy panikę wzbierającą w moich oczach.

Jego spojrzenie złagodniało i dostrzegłam w nim swoje odbicie.

Każdą obawę, każdą cząstkę skrępowania. Widziałam to wszystko, a nawet więcej. Bo pierścionek w jego drżącej dłoni reprezentował to, czego uczono go nienawidzić. A jednak stał tu wbrew życzeniu swojego ukochanego ojca i robił to, żeby uratować królestwo.

Dlatego pozwoliłam mu unieść moją lewą dłoń. Pozwoliłam mu dostrzec moją gotowość, która zduszała każde zmartwienie. Moja kolej, żeby zostać zmianą, o której zawsze marzyłam, nawet jeśli pobudki stojące za tą decyzją nie były takie same jak Kitta. On chciał ocalić swoje królestwo, a ja oddawałam mu swoją dłoń dla samego zjednoczenia Ilyi.

Byłam ofiarą, dla której zginęli Zwyczajni.

Byłam mocą, której im brakowało.

Pierścionek drżał wokół mojego złamanego paznokcia. Oczy Kitta odnalazły moje i czekały na ciche przyzwolenie.

Każdy moment mojego życia prowadził do tego. Tej jednej przelotnej sekundy odwagi.

Skinęłam głową, a Kitt wsunął pierścionek na mój palec.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij