- promocja
- W empik go
BIAŁY KRUK - ebook
BIAŁY KRUK - ebook
Życie siedemnastoletniej Mileny rozpada się na kawałki, gdy tonie jej narzeczony, Miłosz. Dziewczyna postanawia wyruszyć w szaloną, pełną przygód, podróż do świata umarłych, Wyraju, aby go odnaleźć. Milena ma tylko trzy dni na uratowanie ukochanego, droga przed nią jest długa i niebezpieczna a ci, których na niej spotka nie zawsze mają czyste intencje. Witaj w magicznym świecie, w którym starożytne mity i słowiański folklor przeplatają się, tworząc fascynującą historię o miłości i o tym, jak wiele jesteśmy w stanie dla niej poświęcić.
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
Rozmiar pliku: | 105 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Chata czarownicy znajdowała się głęboko w lesie, a dziewczyna nigdy dotąd nie zapuszczała się w tak odległe zakątki gęstego boru. Nie bała się jednak. Ocierając łzy, nie dbając o chłoszczące jej twarz gałęzie ani o cierniste krzewy jeżyn rwące jej spódnicę, szła przed siebie.
Zmierzch zapadł, nim dotarła do domostwa wiedźmy. Porządne obejście i ładna, zadbana chałupka z gankiem obwieszonym schnącymi ziołami i pobrzękującymi dzwonkami zaskoczyły Milenę. Ludzie we wsi mówili przecież, że czarownica, jak Baba Jaga, mieszka w chatce na kurzej nodze, która obraca się dookoła.
„Ludzie ze wsi dużo mówią, a najwięcej to byle co i po próżnicy” – pomyślała dziewczyna.
Na ganku siedziały dwie kobiety, stara i młoda. Stara kurzyła fajkę, młoda głaskała burego kota śpiącego na jej podołku. Obie zdawały się mieć przymknięte oczy, jakby wsłuchiwały się w dźwięki letniego wieczoru. Świerszcze już na dobre rozpoczęły swoje cykania. Miękki ton dzwonków wiszących przy wejściowych drzwiach, trącanych lekkim wiatrem, współgrał z muzyką wieczornych grajków.
Gdy Milena podeszła bliżej, spostrzegła, że czarownica wcale nie była stara, a jedynie białowłosa jak babuleńka, o oczach błękitnych niczym bezchmurne lipcowe niebo oraz rzęsach i brwiach tak jasnych, że niemal niewidocznych. Kobieta uśmiechnęła się na widok dziewczyny i przywitała ją serdecznie, jakby była ona długo wyczekiwanym gościem. Zaprosiła młódkę do środka, nie pytając o nic.
W izbie pachniało przyjemnie ziołami i świeżo ugotowaną strawą. Młodsza z kobiet podała jej kubek koziego mleka i miskę jedzenia. Milena przyjęła je z wdzięcznością. Dopiero teraz poczuła, jak bardzo była głodna.
– Czekałyśmy ciebie od rana – powiedziała czarownica. – Jestem Kennani. A to moja uczennica Moyra. A ty jak masz na imię, dziecko?
– Milena – odrzekła dziewczyna.
– Z czym w takim razie przychodzisz do mnie, Mileno? – zapytała kobieta.
Na te słowa dziewczyna zaczęła szlochać. Czarownica pokiwała głową ze zrozumieniem.
– Masz złamane serce. – Kennani bardziej stwierdziła niż zapytała.
Milena kiwnęła głową.
– Chcesz magicznego dekoktu na odzyskanie ukochanego? – zapytała Moyra.
– Nie! – Milena wykrzyknęła z oburzeniem.
– Nie? – zdumiała się młoda czarownica. – Co zatem cię tu sprowadza?
Milena opowiedziała pokrótce swoją historię. Jej luby był jednym z nielicznych, którzy przetrwali napaść dzikiej bandy na jego sioło. Wraz z matką znaleźli schronienie w chacie sąsiada Mileny. Na początku dziewczyna nie zwracała uwagi na zmarnowanego biedaka, zmuszonego żyć na łasce innych. On również, przygnieciony smutkiem po stracie niemal całej rodziny oraz narzeczonej i upokorzony swoim ubóstwem, nie był zbyt skory do szukania przyjaźni z kimkolwiek. Z czasem, im więcej upływało czasu, im dłużej żyli obok siebie, tym bardziej Milena zaczęła dostrzegać, że milkliwy przybysz to przystojny, robotny i dobry chłopak.
Miłosz stał się jej nieodłącznym towarzyszem. Wszędzie chodzili razem, wspólnie pracowali przy żniwach, zbierali jagody latem, grzyby jesienią czy chrust w zimie. Tak upłynęły dwa lata. Chłopak z pomocą mieszkańców wioski zbudował dla siebie i swojej matki niewielką, lecz wygodną chatkę na skaju ich osady.
Rodzice Mileny wiedzieli, że ona i Miłosz mają się ku sobie i popierali ich przyszły związek. Na jesieni odbyły się zrękowiny, wesele planowali na późną wiosnę. Matka oraz dziewczyna powoli zapełniały jej kufer z wianem. Wszystko zdawało się iść ku dobremu. Niestety przewrotny los postanowił zadrwić z planów młodej pary. Chłopak utonął dziś rano. Miesiąc zaledwie przed ślubem.
– O ja nieszczęsna! Pomóżcie mi, proszę, mateczko! – dziewczyna zalała się łzami.
– Cóż ja ci mogę na to zaradzić, moje dziecko? Weles zabiera według swego uznania. Cóż nam, śmiertelnym, poradzić na to?
– Do naszego sioła przybył kiedyś wędrowny bajarz. Opowiedział historię kniazia z dalekiej krainy, który poszedł w zaświaty po swoją ukochaną. W każdej opowieści jest ziarno prawdy i takem pomyślała, iż to jest sposób na to, żeby uratować mojego Miłosza. Wystarczy, że pójdę po niego tam, gdzie on odszedł, i zawrócę go stamtąd.
– A pamiętasz, jak zakończyła się ta historia? – zapytała czarownica.
– Tak. – Milena spuściła głowę.
– To nie jest wesoła opowieść. A młodzi nie żyli później długo i szczęśliwie.
– Ale mateczko, ja go tak kocham! Ja nie mogę żyć bez niego! Już raczej życie sobie odbiorę, skoro nie możemy być razem!
– Ile razy ja to słyszałam, dziewczyno! – Pokręciła głową czarownica. –Wszelako czas leczy wszystkie rany i człowiek zapomina. Czy tego chce, czy nie chce. Zapomnienie to najlepszy z darów, jaki dali nam bogowie.
Na te słowa Milena zaniosła się jeszcze głośniejszym szlochem.
– Wolę śmierć, niż kiedykolwiek o nim zapomnieć.
– Czego chcesz ode mnie, dziecko? Jestem czarownicą, ale nawet czarownice niewiele mogą poradzić na śmierć. Na to nie ma eliksirów czy ziół.
– Wy jesteście mądrą kobietą, widzicie więcej niż inni. Wskażcie mi drogę. Gdzie mam iść, żeby dotrzeć do świata umarłych? Gdzie jest wejście? O nic więcej nie proszę. Tylko powiedzcie mi to, a będę wam do śmierci wdzięczna.
Kennani pokręciła głową. Usta wykrzywił jej szyderczy uśmiech.
– O to na niewiele mi się zda, skoro chcesz sama wejść w łapy Welesa za niedługi czas. Co mi po dozgonnej wdzięczności kogoś, kto sam się pcha na śmierć? – zaśmiała się.
– Proszę, mateczko! Zostały mi ledwie dwa i pół dnia, zanim spalą jego ciało, żeby posłać jego ducha ku Wyrajowi! Wtedy będzie już za późno! Jeśli mi nie powiecie, skoczę w tę samą rzekę i tak go odnajdę! – Milena padła na kolana przed białogłową i zaczęła całować jej ręce. Szlochała i błagała tak długo, aż Kennani nie miała innego wyjścia, jak ulitować się nad dziewczyną i wyjawić jej to, co tamta pragnęła wiedzieć.
– No chyba jej nie powiesz, jak tam dotrzeć? – oburzyła się Moyra.
– A czemuż by nie?
– Toć to pewna śmierć!
– Skoro chce do rzeki skakać i tak… Chciałabym jej oszczędzić fatygi. A śmierć od wody strasznie jest nieprzyjemna. Ciemno, mokro… Smrodu mułu przez tydzień człek zmyć z siebie nie może… Wiem coś o tym, bo trzy razy mnie rzeką spławiali, by zbadać, czym jest czarownicą, czy nie. Tak jakby nie wiedzieli – zaśmiała się Kennani. – Ale tu taka tradycja, to i co się dziwić. Nietolerancję ciężko wyplenić z ludzkiej natury. W co piątym pokoleniu musi się ujawnić, by dobrym człekom rozum zatruć. Kennani urwała raptem i momentalnie spoważniała. Patrzyła na dziewczynę z uwagą, szeptała coś do siebie w dziwnym języku, którego Milena nie rozumiała.
– Przynieś mi dzban z wodą i misę – odezwała się do Moyry, jakby w końcu podejmując decyzję. Uczennica niechętnie spełniła jej prośbę, gderając pod nosem.
– Unieś ręce nad misą – rozkazała dziewczynie.
Gdy Milena to uczyniła, czarownica przechyliła dzban. Kryształowo czysta woda spłynęła na wyciągnięte dłonie dziewczyny, wypełniła je i zaczęła przeciekać przez jej palce czarnobrunatnymi strugami.
– To jest… krew! – przeraziła się Milena.
– Nie ruszaj się! Pozwól jej przemówić! Spójrz na swoje ręce, są czyste. Woda wie, ma wiadomość dla nas. – Kennani zamieszała wodę w misie, patrzyła w zamyśleniu. Twarz jej posmutniała, oczy się odmieniły. Pociemniały, odmłodniały, oddech czarownicy stał się ciężki, jakby pierś jej przygniatał wielki kamień. Kennani przemyła swoje lico wodą z misy. Jej twarz zmieniła się w oblicze ukochanego Mileny.
– Wróć do domu, Mila. Nic ci po mnie. Śmierć i więcej śmierci, co leci na białych kruczych skrzydłach – rzekła Kennani-Miłosz grubym, męskim głosem. Z jej ust ściekały strużki mulistej wody.