Biały welon - ebook
Biały welon - ebook
Sir Gideon Albury nie posiadał się ze szczęścia, kiedy wreszcie nadszedł dzień ślubu. Od dwóch miesięcy zabiegał o rękę pięknej, blondwłosej Dominique, która wydawała się ucieleśnieniem jego marzeń. Kiedy jednak tuż po złożeniu przysięgi uniósł welon, zobaczył nieznajomą brunetkę. Okazuje się, że zamiana panny młodej była elementem intrygi uknutej przez przyjaciela Gideona.
Albury staje przed trudnym wyborem: anulować ślub i złamać życie kobiecie, która wyszła za mąż przymuszona szantażem, czy na złość przyjacielowi pozostać w małżeństwie…
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Romans |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-291-2116-3 |
| Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela!
Słowa zabrzmiały gromko w niewielkim kościółku, odbijając się echem od jego murów. Gideon Albury uśmiechnął się do stojącej tuż przed nim postaci w gęstym i długim welonie. Wyglądało na to, że jego wybranka bardzo poważnie potraktowała kwestię dziewiczej skromności.
Jest w końcu damą, kuzynką hrabiego Martleshama, i musi dbać o swoją reputację, pomyślał. W innym wypadku Gideon nie zdecydowałby się na ślub bez zgody ojca. I chociaż uważano go za zepsutego, to jednak nigdy nie posunąłby się do małżeństwa z kobietą z niższych sfer. Ale tak urodziwą młodą damę mógł bez większego wstydu przedstawić lordowi Rotham.
Z trudem koncentrował się na samej uroczystości, myślami przenosząc się do nocy poślubnej, i kiedy znalazła się przed nimi wielka księga parafialna, Gideon bez zawahania wpisał swoje imię i nazwisko do odpowiedniej rubryki. A potem patrzył, jak podpisuje się jego żona. Ręka jej lekko drżała, jakby bała się tego, co miało nastąpić.
W końcu i Martlesham wpisał się do rejestru jako świadek, uśmiechając się szeroko.
– Proszę, to koniec…
– Raczej początek – powiedział Gideon i uśmiechnął się do żony. – Chyba możemy już pozbyć się tego welonu…
Sięgnął w jego stronę, ale powstrzymała jego dłoń.
– Jeszcze nie – szepnęła.
Gideon zaśmiał się lekko.
– Uważaj, kochana, bo uznam cię za zbyt pruderyjną.
Spodziewał się, że usłyszy jej wspaniały, gardłowy śmiech, ale ona milczała, trzymając go mocno za ramię, gdy ją prowadził do kościelnych drzwi.
Wyszli z cienistego wnętrza i natychmiast oślepiło ich wiosenne słońce. Gideon ponownie się zatrzymał i obrócił w stronę żony.
– A teraz pozwól, że cię pocałuję. – Uniósł welon, a uśmiech nagle zniknął z jego twarzy. – Dobry Boże! – jęknął.
Nigdy wcześniej nie widział tej kobiety.