- W empik go
Biszkopt , pingwin i reszta - ebook
Biszkopt , pingwin i reszta - ebook
Zbiór opowiadań o zwierzętach i ich relacjach z ludźmi, niekiedy zupełnie nieprawdopodobnych. Bo czy komuś przyjdzie do głowy, że bocianica zaprzyjaźni się z człowiekiem tak, że będzie z nim oglądać telewizję? Albo że wilczyca przyjdzie do leśniczego na śniadanie? Albo że tajną bronią w czasie wojny będą mewy? Dowcipne i wzruszające opowiadania pokazują, jak niezmierzone możliwości drzemią w zwierzętach – zarówno w tych dzikich, jak i w domowych pupilach.
dla dzieci w wieku 5-12 lat
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7551-739-2 |
Rozmiar pliku: | 4,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Stjepan Vokić siedział na starej kanapie przykrytej kraciastym kocem i oglądał telewizję. Leciał jego ulubiony teleturniej.
– Wiem! Znam odpowiedź! – zawołał uradowany Stjepan i klepnął się z rozmachem w kolano. – Swoje lata mam, ale jak widzisz, główka pracuje! – Popukał znacząco palcem w czoło.
W odpowiedzi usłyszał:
– Kle! Kle! – To zaklekotała bocianica Malena, która przysiadła obok i przekrzywiając głowę, wpatrywała się w ekran.
Malena, bez wątpienia, jest jedyną na świecie bocianicą, która ogląda teleturnieje, a czasem nawet jeździ ze swoim opiekunem na samochodowe wycieczki.
Rzecz jasna, zamiast siedzieć na kanapie ze Stjepanem, wolałaby polecieć z bocianami do Afryki, ale Malena nigdy już nigdzie nie poleci. Latem została postrzelona przez myśliwych. Całą noc przeleżała na łące z paskudnie połamanym skrzydłem. Rano znalazł ją Vokić. Zabrał ptaka do domu i sprowadził weterynarza. Ten opatrzył ranę i postawił diagnozę:
– Przeżyje, ale latała nie będzie.
Od tamtego czasu prawe skrzydło Maleny opada bezwładnie tak nisko, że pióra niemal dotykają ziemi. Jest trwale uszkodzone i ptak nigdy nie rozprostuje go i nie poderwie się do lotu.
– Nic się nie martw – dodawał bocianicy otuchy Stjepan. – Może nie będziesz bujać w obłokach, ale na ziemi też da się żyć. Ja jestem tego najlepszym przykładem. Od siedemdziesięciu lat radzę sobie bez skrzydeł.
Pod troskliwą opieką Vokicia rana postrzałowa całkiem nieźle się zagoiła i Malena dochodziła do zdrowia. Stjepan chuchał na nią i dmuchał. Podawał leki, karmił, a nawet smarował jej cienkie czerwone nogi maścią, by nie przesuszały się z braku wody. Mimo to bocianica wydawała się przygnębiona. Krążyła po podwórku i raz po raz niezdarnie podskakiwała. Machała przy tym zdrowym skrzydłem, chcąc unieść się nad ziemię. Bez powodzenia. Długo trwało, zanim zrozumiała, że to na nic, i w końcu przestała próbować. A może zniechęcił ją do tego mróz, który pojawił się w połowie listopada i zamienił podwórkowe kałuże w ślizgawki? W każdym razie kiedy spadł pierwszy śnieg, Stjepan specjalnie dla Maleny wyszykował komórkę przylegającą do domu. Miała tam ciepły kaloryfer, miejsce do spania i akwarium. Wpuszczał do niego świeże ryby, a ona je sobie łowiła, gdy tylko przyszła jej ochota. Ale i tak, ku radości Vokicia, bocianica większość czasu spędzała w jego dużej, jasnej kuchni. Lubiła tam myszkować i zaglądać w każdy kąt. Uwielbiała wyciągać długim dziobem smakołyki ze słoików, a najbardziej podobało jej się wspólne oglądanie telewizji.
Wszystko zmieniło się wraz z nadejściem wiosny. Malena zrobiła się niecierpliwa i dziwnie ożywiona. Nie mogła usiedzieć spokojnie ani w domu, ani w komórce. Krążyła po podwórku, wyciągała w górę szyję i klekotała.
– Czujesz, że ptaki niedługo powrócą – westchnął Stjepan. – Chciałabyś mieć gniazdo i bociana do pary. Wysiadywać jaja i wychować małe boćki. No cóż, z gniazdem ci pomogę, ale o resztę musisz zadbać sama.
Jeszcze tego samego dnia Vokić umocował na dachu wielkie koło od drabiniastego wozu. Ułożył na nim wiele warstw gałęzi, powiązał je sznurkiem, żeby się nie rozlatywały, a środek wymościł trawą i sianem.