- W empik go
Bł. Stefan Wyszyński - ebook
Bł. Stefan Wyszyński - ebook
Bł. Stefan Wyszyński
Prymas do odkrycia
Choć Prymas Wyszyński jest dla wielu osób postacią niemal mityczną, poznawanie jego nauczania może być pasjonującą przygodą.
Ksiądz Jerzy Jastrzębski zastanawia się: Jak pogodzić modlitwę, pracę i odpoczynek? Jak ustalić odległość między ołtarzem a tronem? Czy Maryja może być wzorem dla kobiet, a św. Józef dla mężczyzn? Jaka była przyjaźń św. Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego? Czy zawierzył on Polskę Matce Bożej z Guadalupe?
Odkryj niezwykłe historie z życia błogosławionego kardynała Wyszyńskiego i poznaj jego sposób myślenia o Bogu, ludziach i świecie.
ks. Jerzy Jastrzębski – kapłan Archidiecezji Warszawskiej, pracuje w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Warszawie. Od wielu lat promuje nauczanie Prymasa Tysiąclecia poprzez publikacje i rekolekcje w Polsce i za granicą. W 2013 roku obronił pracę doktorską poświęconą Prymasowi Tysiąclecia. Uczestniczy w pracach Komitetu Organizacyjnego do spraw beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego. Należy do Wspólnoty Emmanuel.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67291-26-2 |
Rozmiar pliku: | 1 000 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
To była sobota, 5 września roku Pańskiego 2020. Po Mszy Świętej siedzieliśmy przy obiedzie w ogrodzie obok plebanii. Wokół nas rosły obsypane owocami dostojne jabłonie. Wspólnie z przyjaciółmi ze Wspólnoty Emmanuel świętowaliśmy jubileusz 25-lecia kapłaństwa naszego przyjaciela – ks. Henryka Otremby. Potem wstaliśmy od stołu. Składaliśmy Heniowi życzenia. Były różne rozpalające serca śpiewy i liczne rozmowy. Nagle podszedł do mnie człowiek o pogodnej twarzy i śmiało zapytał:
– Słyszałem, że ksiądz ma chorobę o nazwie „kardynał Wyszyński”. Czy to prawda?
– Tak, to prawda. A skąd pan wie? – zapytałem.
– Nazywam się Piotr Mistachowicz. Czytałem wywiad z księdzem opublikowany w książce Szczęśliwa służba i wiem, że od ponad dwudziestu lat promuje ksiądz kard. Stefana Wyszyńskiego i jego nauczanie w Polsce i za granicą. Mówił ksiądz, że choroba, jak ją ksiądz nazywa, „kardynał Wyszyński”, to nieustanny przymus, zaproszenie, jakie ksiądz czuje, aby wszędzie mówić i pisać o tym niezwykłym człowieku. Słyszałem, że napisał ksiądz kilka publikacji na ten temat, wydał dwie płyty i że prowadzi rekolekcje inspirowane nauczaniem kard. Wyszyńskiego. Proponuję, aby napisał ksiądz nową i ciekawą książkę o Prymasie Tysiąclecia dla ludzi, którzy dotąd o nim nie słyszeli, którzy urodzili się po jego śmierci i którym Prymas wydaje się postacią niemal mityczną, postacią jedynie z obrazka, a więc z innej epoki. Proszę napisać książkę, w której podejmie ksiądz próbę odpowiedzi na pytanie: „Co dziś mówi do nas kard. Stefan Wyszyński?”, a ja pomogę w jej wydaniu i upowszechnieniu. Jestem dyrektorem wydawnictwa Esprit z Krakowa.
Stanąłem jak wryty, bo nie wiedziałem, czy to dzieje się naprawdę. Chcąc się upewnić, odpowiedziałem:
– To miłe z pana strony. Jednak czy ja na pewno się nie przesłyszałem? Czy rzeczywiście chce pan wydać moją książkę? Przecież znamy się zaledwie chwilę, a na temat kard. Wyszyńskiego już tyle napisano. Zresztą mamy tylu znanych autorów. Skoro jednak pan mi to proponuje, z radością się zgodzę, bo Prymas Tysiąclecia jest jak niezbadana głębia oceanu. Im głębiej się zanurzasz, tym większe skarby odkrywasz.
– Cieszę się niezmiernie. Ile czasu ksiądz potrzebuje? – zapytał.
– Kilka miesięcy wystarczy, bo mam już sporo różnych materiałów. One pokazują nowe oblicze kard. Wyszyńskiego. Uważam, że jest tam wiele odkrywczych myśli. To jest według mnie Prymas do odkrycia. Czy to byłby dobry tytuł książki?
– Prymas do odkrycia? Brzmi rewelacyjnie – odpowiedział Piotr Mistachowicz i dorzucił: – Jak tylko księdza zobaczyłem, od razu wiedziałem, że ksiądz się zgodzi. Tu jest moja wizytówka. Proszę się odezwać.
– Niech Duch Święty nas prowadzi – odpowiedziałem na pożegnanie.
Czas płynął, a ja przystąpiłem do pracy. W sumie trwa ona nieustannie od ponad dwudziestu lat. Zaczęła się w maju 1981 roku, który był bardzo trudnym miesiącem w historii Polski i świata. Najpierw 13 maja – na szczęście nieudany zamach na św. Jana Pawła II, a potem 28 maja śmierć kard. Stefana Wyszyńskiego. Zanim odbył się pogrzeb Prymasa Tysiąclecia, przy jego trumnie w kościele seminaryjnym w Warszawie trwało czuwanie modlitewne. Tysiące ludzi ze wszystkich stron świata przybywały, aby pomodlić się za świętej pamięci Prymasa i oddać mu hołd. Pośród tej niezliczonej rzeszy wiernych był także mój Tato – Adam Jastrzębski, który najpierw jechał kilka godzin nocnym pociągiem, potem kilka godzin czekał w kolejce, aby na kilkanaście sekund klęknąć przy trumnie Prymasa i pomodlić się za niego. Następnie Tato kolejne kilka godzin podróżował – z przesiadką – nocnym pociągiem i nad ranem wrócił do domu. Spał zaledwie dwie godziny. Ogolił się. Zjadł śniadanie i poszedł do pracy. Miałem wtedy sześć lat. Patrzyłem na mojego Tatę i zastanawiałem się: „Kim jest ten kard. Wyszyński, skoro mój Tato tak długo podróżował i czekał, aby przez niespełna minutę pomodlić się przy trumnie, po czym od razu wrócić do domu i zmęczony, bo zarwawszy dwie noce, iść do pracy. Kim był ten kardynał, o którym słyszałem od Taty, że to wielki człowiek?”. To pytanie wracało do mnie przez wiele lat, aż w końcu postanowiłem – tak jak mój Ojciec – zbliżyć się do Prymasa Tysiąclecia. I choć słuchałem wielu jego kazań, i choć czytałem różne publikacje, i choć spędziłem wiele godzin w bibliotekach i archiwach w Polsce i w Rzymie, studiując prymasowskie nauczanie w tekstach oryginalnych, autoryzowanych i nieautoryzowanych maszynopisach; i choć napisałem i obroniłem doktorat o jego nauczaniu, i choć wygłosiłem o nim wiele wykładów i rekolekcji w Polsce i poza jej granicami, i choć zostałem powołany do Komisji Teologiczno-Historycznej Archidiecezji Warszawskiej Komitetu do spraw Organizacji Beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia – to ciągle mam sokratejskie poczucie scio me nihil scire – wiem, że nic nie wiem. Ciągle i ciągle odkrywam, jak pasjonującą postacią jest kard. Stefan Wyszyński. On ma tyle do powiedzenia na każdy temat, a jego słowa są aktualne pod każdą długością i szerokością geograficzną, w każdym wymiarze życia i na każdej planecie. Prymas Tysiąclecia żył w czasie, kiedy panowała ideologia komunistyczna, której kamieniem węgielnym była „walka klas”, to jest potrzeba ciągłej walki między różnymi grupami społecznymi. Na taką wizję świata nie zgadzał się kard. Wyszyński i dlatego kiedy komuniści głosili „walkę klas”, on głosił przykazanie miłości. Dlatego jestem zdania, że nawet jeślibyśmy założyli cywilizację na Marsie, to ciągle możemy odkrywać, jak wiele mądrych życiowych rad zostawił nam Prymas. W obecnej sytuacji społeczno-politycznej w Polsce mówi się czasami o wojnie „polsko-polskiej”, a każdy kto ogląda serwisy informacyjne w telewizji, zauważa zbyt wysoką temperaturę sporu politycznego. To pokazuje, że słowa Prymasa, takie jak: „rozmawiaj z każdym językiem miłości”, są dla nas cenną wskazówką. Prymas przy każdej okazji mówił o przykazaniu miłości Jezusa Chrystusa, mówił, że walka międzyludzka nie ma przyszłości, gdyż jedynym trwałym fundamentem budowania przyszłości jest przykazanie miłości. Zatem kard. Wyszyński woła dziś do nas: zamiast walczyć ze sobą – miłujecie się. Pięknie świadczą o tym słowa jednego z jego kazań: „Ludzkość jękiem niemowląt, tęsknotą matek i wołaniem mężów krzyczy o jedno tylko prawo, o prawo miłości… Kochajcie!… Kochajcie nas! Wołają tak wszyscy do wszystkich”. Takich mądrych słów kard. Wyszyńskiego na rozmaite tematy jest mnóstwo. I dlatego jest on ciągle „Prymasem do odkrycia”.
Droga Czytelniczko! Drogi Czytelniku!
Zapraszam cię do pasjonującej lektury, dzięki której możesz wyruszyć w pełną niezwykłych tajemnic podróż. Nie obawiaj się. Nie musisz kupować żadnego biletu. Nie musisz pakować żadnej walizki. Nie musisz przechodzić żadnej odprawy paszportowej. Nie musisz mieć negatywnego wyniku testu na COVID-19. Nie. Wystarczy, że zawołasz: „Niech Duch Święty mnie prowadzi!”. Po prostu zwyczajnie zacznij czytać książkę, którą trzymasz w ręku. To piękna chwila twego życia, bo kard. Wyszyński uczy cię sztuki myślenia o Bogu, o ludziach i o świecie. Jestem głęboko przekonany, że lektura słów Prymasa poruszy najgłębsze struny twojej duszy. Czytaj z otwartym umysłem i sercem i nie uciekaj, kiedy będzie trudno, gdyż prawdę o Bogu, o świecie i o sobie odkrywają jedynie ci, którzy są wytrwali.
Być może zastanawiasz się, co ciebie czeka. Już odpowiadam.
Najpierw zobacz, jak Prymas Tysiąclecia uczy nas mądrze łączyć modlitwę, pracę i odpoczynek. Ilu z nas powtarza zdanie: „Nie mam czasu”, a Prymas przez całe swoje życie miał na wszystko czas. Także dlatego, że nie był mocnego zdrowia i doskonale rozumiał, jak ważne jest właściwe – czyli z Bogiem – rozplanowanie wysiłku i wypoczynku. Wszyscy chyba wiemy, że kiedy przyjmował on święcenia kapłańskie, ledwo trzymał się na nogach. Właśnie wtedy prosił Boga, aby pozwolił mu odprawić choć jedną Mszę. Bóg wysłuchał jego modlitwę, bo Prymas żył osiemdziesiąt lat, a Eucharystię sprawował przez ponad pięćdziesiąt sześć lat. I choć większość życia musiał funkcjonować w sytuacji nadzwyczajnej (narodziny w okresie zaborów, wczesna śmierć matki, dwie wojny światowe, uwięzienie przez gestapo, uwięzienie przez aparat władzy PRL i trudne relacje – bo bez konkordatu – państwa z Kościołem), to zawsze z jednej strony błagał Boga i powtarzał: „Ciągnę nie własnymi siłami”, a z drugiej miał bardzo zapełniony i przemyślany kalendarz zajęć.
Kolejnym etapem podróży będą rozważania dotyczące wskazówek kard. Wyszyńskiego na temat poprawnej relacji państwa i Kościoła. Rozważania te noszą tytuł O odpowiedniej odległości pomiędzy ołtarzem a tronem, czyli o zasadach współpracy Kościoła z państwem oraz Paragraf w sercu, czyli o tym, dlaczego państwo powinno kierować się nie tylko sprawiedliwością, ale i miłością. Myśli z obu konferencji prezentowałem między innymi podczas Akademii Kozłowieckiej w Pałacu Zamoyskich w podlubelskiej Kozłówce oraz w ramach Akademii Kampinoskiej w słynnym Zakładzie dla Ociemniałych w podwarszawskich Laskach, gdzie podczas drugiej wojny światowej posługiwał ks. Stefan Wyszyński. Zagadnienia te poruszałem w czasie wykładów zorganizowanych z racji jubileuszu 75-lecia „Ładu Bożego” w Uniejowie w sierpniu 2020 roku. Warto przypomnieć, że ks. Stefan Wyszyński był pomysłodawcą i redaktorem naczelnym tego tygodnika. Obie konferencje ukazują przenikliwość myśli Prymasa, a zarazem jego wielki realizm w kształtowaniu zdrowej współpracy państwa z Kościołem. Zawsze bowiem potrzebna jest przyjazna współpraca władzy świeckiej i władzy religijnej dla dobra wszystkich. Zarówno państwo, jak i Kościół nie powinni walczyć między sobą o zwiększenie strefy wpływów, ale służyć człowiekowi, który jest jednocześnie członkiem Kościoła i obywatelem państwa.
Ponieważ papież Franciszek ogłosił św. Józefa patronem 2021 roku, zamieściłem tu również konferencję Święty Józef – najlepsze lustro dla mężczyzny, która może stać się inspiracją nie tylko dla mężczyzn. Do myśli z tej konferencji odwoływałem się w czasie audycji w radiu, telewizji i Internecie, w trakcie konferencji na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i w słowie do katechetów w Koninie, Zduńskiej Woli i Włocławku, a także podczas licznych kameralnych spotkań autorskich w różnych miejscach w Polsce i poza jej granicami. Wygłaszałem ją wiele razy przy okazji różnych parafialnych rekolekcji, między innymi w Bydgoszczy, Białymstoku, w podwarszawskich Laskach, Bliznem, a także Lipkowie, Powsinie, Uniejowie i Niemysłowie. O nauczaniu Prymasa Tysiąclecia na temat św. Józefa wspominałem również podczas tygodnia społecznego w Radomiu czy angielskim Nottingham i zawsze budziło ono duże zainteresowanie. Po głoszeniu dla Polonii w Wielkiej Brytanii czy dla szafarzy Eucharystii w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie-Wilanowie podchodziło do mnie wiele osób ze słowami: „Nie wiedziałem, że Prymas Wyszyński mówił takie rzeczy. To porusza moje serce”.
Podobne reakcje budziła konferencja pod tytułem Maryja – najlepsze lustro dla kobiety, którą – oprócz konferencji o św. Józefie – z radością przypadło mi wygłosić podczas Weekendu Wspólnoty Emmanuel w Szczecinie w Domu Rekolekcyjnym Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej, jak również dla doradców życia rodzinnego w Domu Rekolekcyjnym Archidiecezji Gdańskiej w Straszynie. Tam także widziałem na twarzach słuchaczy wielkie skupienie, a ich słowa tylko mnie utwierdzały w przekonaniu, że kard. Wyszyński daje wiele mądrych wskazówek dla współczesnych kobiet i mężczyzn, nie tylko żyjących w rodzinach, ale i tych, którzy rodziny nie założyli. Zdarzało się niejednokrotnie, że Bóg posłał mnie, abym głosił konferencje o Maryi i św. Józefie lub też konferencje na inne tematy poruszane przez kard. Wyszyńskiego w miejscach związanych z jego życiem, a więc w jego rodzinnej Zuzeli czy w miejscach jego uwięzienia: Stoczku Warmińskim, Prudniku Śląskim czy Komańczy.
Najbardziej odkrywczym etapem tej podróży przez trzymaną przez ciebie książkę jest – moim zdaniem – lektura kolejnej konferencji pod tytułem Czy Prymas Wyszyński zawierzył Polskę Matce Bożej z Guadalupe? Okazuje się bowiem, że Prymas Tysiąclecia, pragnąc ratować przed wyniszczeniem biologicznym, kulturowym i religijnym naród polski, zawierzył go za przyczyną Matki Bożej, która objawiła się na wzgórzu Tepeyac w Meksyku. Nie mamy co do tego absolutnej pewności, ale wiele przesłanek wskazuje na to, że tak się stało. Potwierdza to Stanisław Skoryna, którego ojciec – Jerzy Skoryna – był głównym organizatorem tej uroczystości w 1959 roku. Z tą opinią zgadza się również prof. Fernando Ojeda Ljanes, który całe życie poświęcił badaniu cudownego wizerunku na tilmie św. Juana Diego. Mieliśmy okazję spotkać się w lutym 2020 roku w powołanym przez niego Centrum Guadalupańskim w Meridzie, na półwyspie Jukatan w Meksyku. Podczas naszej rozmowy stwierdził, że to zawierzenie Polski Matce Bożej z Guadalupe na prośbę Prymasa Tysiąclecia jest bardzo prawdopodobne, gdyż relacje polsko-meksykańskie mają swoją bogatą tradycję. Zarówno wtedy w Meksyku, jak i podczas różnych parafialnych pielgrzymek do Rosji, Izraela, Armenii, Gruzji, Belgii, Francji, USA, Brazylii, Hiszpanii, Portugalii, na Litwę oraz do Italii zawsze przybliżam uczestnikom tych pielgrzymek postać Prymasa Wyszyńskiego i jego miłość do Maryi. Niejednokrotnie zdarzało się, że w spotkaniach tych brali udział nie tylko Polacy mieszkający w odwiedzonych przeze mnie krajach, ale i rdzenni mieszkańcy tych państw. Zawsze z podziwem i uznaniem słuchali przesłania kard. Wyszyńskiego.
Odkrywając Stefana Wyszyńskiego, warto zobaczyć w nim nie tyko prymasa, ale przede wszystkim człowieka – przyjaciela, który miał prawdziwych przyjaciół. To ludzkie oblicze przybliży konferencja O przyjaźni kard. S. Wyszyńskiego ze św. Janem XXIII i św. Janem Pawłem II.
Ostatnim etapem tej pasjonującej – jak ufam – podróży będzie kazanie, które wygłosiłem w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie podczas Mszy Świętej transmitowanej przez program pierwszy Telewizji Polskiej i Telewizję Polonia. Kiedy kard. Kazimierz Nycz zlecił mi to zadanie, na ten dzień była jeszcze zaplanowana beatyfikacja sługi Bożego kardynała Stefana Wyszyńskiego. Jednak z powodu pandemii uroczystość została wstrzymana. Niemniej tego dnia była sprawowana wspomniana Msza Święta i dlatego wygłosiłem podczas niej wcześniej przygotowaną homilię. Ufam, że każdy, kto ją przeczyta, zgodzi się ze mną, że Prymas Wyszyński może być patronem na czas pandemii.
Droga Czytelniczko! Drogi Czytelniku!
Nie zatrzymuję ciebie dłużej. Już za chwilę wypłyniesz w morze i zarzucisz sieci swego serca i rozumu na połów. Czyń to, proszę, rozważnie i odważnie, bo wtedy odkryjesz, iż kard. Stefan Wyszyński był i jest niczym mądry ojciec rodziny, o którym mówił Jezus Chrystus. Prymas ukazuje bowiem nam – swych duchowym dzieciom – zarówno już znane, jak i nieodkryte dotąd skarby. Wypłyń zatem na głębię i wydobądź perły Prymasa Tysiąclecia.
„Dalej podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Zrozumieliście to wszystko?”. Odpowiedzieli Mu: „Tak jest”. A On rzekł do nich: „Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare”. (Mt 13, 47–52)1
JAK POGODZIĆ MODLITWĘ, PRACĘ I ODPOCZYNEK?
Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem. Zarówno sprawiedliwego, jak i bezbożnego będzie sądził Bóg; na każdą bowiem sprawę i na każdy czyn jest czas wyznaczony. (Koh 3, 1.17)
Nie masz czasu? Porozmawiaj z duchowym himalaistą – Prymasem Tysiąclecia
17 lutego 1980 roku cały świat wstrzymał oddech: dwaj Polacy, Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki, jako pierwsi ludzie na świecie zimą wspięli się na wysokość 8848 metrów nad poziomem morza, a więc zdobyli najwyższy szczyt świata, Mount Everest. Z pewnością podczas wyprawy mieli problemy z oddychaniem nie tylko z powodu mniejszej ilości tlenu na tej wysokości. Z pewnością oni także wstrzymali oddech – z podziwu nad tym, jak imponujący widok rozciągał się z wierzchołka najwyższej góry świata. Byli wtedy w najwyższym punkcie ziemi, a więc najbliżej nieba, i możemy się zastanawiać, co wtedy odczuwali i jakie mieli myśli. Z pewnością byli bardzo szczęśliwi, gdyż okazało się, iż zrealizowali swój bardzo ambitny plan. Co sprawiło, że akurat im udało się nie tylko zdobyć ten szczyt, ale i szczęśliwie wrócić najpierw do bazy, a potem do domu? Oczywiście można zawsze powiedzieć, że łaska Boga, i to będzie prawda. Kiedy jednak zastanawiamy się nad tym, jakie czynniki konkretnie się przyczyniły do ich sukcesu, to każdy powie, że było ich wiele. Ważne były zarówno te czynniki niezależne od nich, jak okno pogodowe, oraz te, na które mieli wpływ, a więc właściwy plan i jego konsekwentna realizacja. Dotyczy to zarówno przygotowań w Polsce, jak i samej wspinaczki, kiedy należało przewidzieć dużo więcej, niż nam się wydaje. Jeśli masz zamiar wysoko w Himalajach umyć zęby, to powinieneś już ponad godzinę wcześniej pomyśleć o tym, aby zacząć rozmrażać pastę do zębów. Innym ważnym czynnikiem była świetna kondycja fizyczna, psychiczna i duchowa. Gdyby nie dbałość o to wszystko, Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki nie zdobyliby zimą Mount Everestu. Samo bowiem dźwiganie plecaka pełnego żywności, leków czy profesjonalnego sprzętu wspinaczkowego to za mało. Należy dbać również o zdrowie duszy i ciała. Kto potrafi harmonijnie zatroszczyć się o te trzy wymiary, ten jest zdolny zdobywać najwyższe szczyty świata w sensie dosłownym i przenośnym. Nawet jeśli ktoś nie wierzy w Boga, nadal jest homo sapiens i doświadcza na sobie tych trzech wymiarów, o których wspomina Pismo Święte. Najwyraźniej napisał o tym św. Paweł: „Sam Bóg pokoju niech was całkowicie uświęca, aby nienaruszony duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu zachowały się na przyjście naszego Pana Jezusa Chrystusa” (1 Tes 5, 23). Jest pewne, że Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki w drodze na Mount Everest nie tylko spożywali posiłki czy ciepło się ubierali (troska o ciało), ale i wspierali się mentalnie słowami w stylu: „Zobaczysz, damy radę” (troska o psychikę). Nie wiadomo, czy i jak się modlili do Boga. Jest natomiast wielce prawdopodobne, że na szczycie uklękli, aby wyrazić duchową ekstazę, którą akurat przeżywali (sfera ducha). Podobnie czyni wielu sportowców po spektakularnym zwycięstwie – klękają i wyciągają ręce ku niebu na znak zwycięstwa i w duchu wdzięczności wobec Najwyższego. Ta mistyczna chwila pokazuje doskonale, jak wielowymiarową istotą jest człowiek. To dlatego teologia, odpowiadając na pytanie: „Kim jest człowiek?”, wyjaśnia, że jest on istotą transcendentną, czyli przekraczającą ten świat (od łacińskiego czasownika transcendere, czyli przekraczać). Każdy z nas tęskni za czymś więcej niż tylko spanie czy jedzenie (ciało). Każdy z nas tęskni za czymś więcej niż tylko świetna zabawa czy ciekawy film (troska o psychikę). Każdy z nas nosi w sobie niespokojne serce – duszę, która jest ciągle nienasycona, tęskni za czymś więcej, bo pragnie pokarmu duchowego.
Tę prawdę o człowieku znał doskonale kard. Stefan Wyszyński, który zdobywał najwyższe szczyty duchowe. Choć Prymas Tysiąclecia nie wspinał się w Himalajach, to z pewnością należy do grona duchowych himalaistów. Świadczy o tym jego trudne, a zarazem wspaniałe życie i fakt, że nie tylko w swoich czasach, ale i dziś jest on wspaniałym nauczycielem sztuki mądrego życia. Tej sztuki uczył się u jego boku Karol Wojtyła, przyszły papież, św. Jan Paweł II. Obydwaj przez wiele lat spędzali razem urlop w Tatrach. Obydwaj bardzo się przyjaźnili. Obydwaj odnosili się do siebie z wielkim szacunkiem. Najbardziej wymownym tego przykładem jest scena, która rozegrała się 22 października 1978 roku podczas inauguracji pontyfikatu św. Jana Pawła II. Ojciec święty siedział na tronie, a kardynałowie podchodzili kolejno, aby przyklęknąć przed nowym papieżem i w ten sposób oddać mu hołd i wyrazić szacunek. Kiedy przyszła kolej na kard. Stefana Wyszyńskiego, stało się coś niebywałego. Kiedy kard. Stefan Wyszyński klękał przed nowym papieżem, Jan Paweł II zerwał się z fotela i najpierw próbował podnieść przyklękającego prymasa Polski, a kiedy to się nie udało, sam ukląkł przed klęczącym kard. Stefanem Wyszyńskim. W tej chwili cały świat wstrzymał oddech nie tyle z powodu dalekiego od protokołu dyplomatycznego zachowania papieża, ile z racji, że coś takiego zdarzyło się w historii pierwszy raz. Dotychczas zawsze było tak, że kardynał klękał przed papieżem, a oto teraz pierwszy raz w wielowiekowej historii Kościoła zdarzyło się coś dotąd niespotykanego: kardynał klęczał przez papieżem, a papież klęczał przed kardynałem. Jak widać, historia lubi się powtarzać. 22 października 1978 roku świat wstrzymał oddech, kiedy na szczycie Wzgórza Watykańskiego św. Jan Paweł II i kard. Stefan Wyszyński, dwóch duchowych himalaistów rodem z Polski, razem uklękło, aby uwielbić Boga. Niespełna dwa lata później świat ponownie wstrzymał oddech, kiedy dwóch himalaistów również rodem z Polski, Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki, uklękli na szczycie najwyższej góry świata, aby podziękować Bogu. Jakże tajemnicze i fascynujące są drogi Boga! Brak słów.
A jednak powstaje pytanie, jak to się stało, że papież, osoba piastująca najwyższy urząd na świecie w największej wspólnocie świata, czyli Kościele, nie tylko ukląkł przed prymasem Polski, ale powiedział słynne słowa, że nie byłoby papieża z Polski, gdyby nie niezłomna wiara kard. Stefana Wyszyńskiego, oraz że takiego Prymasa Bóg daje raz na tysiąc lat. Próbując odpowiedzieć na pytanie, w czym tkwi sekret osobowości kard. Stefana Wyszyńskiego, można dojść do wniosku, że – oprócz łaski Boga – prawdopodobnie kluczowy był sposób myślenia i styl życia Prymasa Tysiąclecia, który wielokrotnie przypominał, że przez ziemię idziemy do nieba i jeśli chcemy otrzymać łaskę zbawienia, to musimy żyć stałym rytmem dnia: modlitwa – praca – odpoczynek. Jest to tym bardziej godne podziwu, że Prymas Tysiąclecia nie miał spokojnego życia. Wręcz przeciwnie, większość swoich dni przeżył pośród niepokojów, niekiedy w bardzo realnym niebezpieczeństwie śmierci. Wnikliwe zapoznanie się z jego życiorysem sprawi, że dojdziemy do nadzwyczajnego wniosku: sześćdziesiąt z osiemdziesięciu lat życia Prymasa przypadło na nadzwyczajny okres. A on, pomimo tak trudnych i zmiennych okoliczności, każdego dnia wszystko zawierzał Bogu przez Maryję, a jednocześnie każdego dnia żył stałym rytmem: modlitwa – praca – odpoczynek. W tym właśnie tkwi sekret Prymasa Tysiąclecia pozwalający mu zachować życiowy balans – wyśmienitą kondycję ciała, psychiki oraz duszy – dzięki czemu kardynał wspinał się na najwyższe szczyty, trafnie rozwiązywał nawet najtrudniejsze problemy w życiu osobistym, a także w życiu Kościoła w Polsce i na świecie.