- W empik go
Błądząca we mgle - ebook
Błądząca we mgle - ebook
"Zawalił mi się świat. Tak po prostu, jednego dnia. Odkryłam wtedy, że całe moje siedemnastoletnie życie było wielkim kłamstwem. Co mogłam zrobić? Zanegowałam wszystkie zasady, wartości i inne shity, które mi przez całe życie wpajano. I postanowiłam zemścić się na ojcu, który zamiast leżeć w grobie, żył sobie szczęśliwie w jakiejś pieprzonej Warszawie.
Pożegnałam Nowy Jork, powitałam wolność, szaleństwo i brak ograniczeń. Miałam czerpać z życia i nie liczyć się z nikim. Wydawało mi się, że tego właśnie chcę..."
"Błądząca we mgle" to porywająca, emocjonalna opowieść o nastoletniej Kate próbującej odnaleźć miłość, szczęście i poznać sens wybaczenia. Jaką cenę zapłaciła za poszukiwania nowej siebie? Gdzie ją to doprowadziło? I przede wszystkim - czy było warto?
Magda Mila po raz kolejny udowadnia, że jak mało kto potrafi pisać o ludzkich pragnieniach, tęsknotach, nadziejach i oczekiwaniach. Z właściwym sobie wdziękiem i finezją lawiruje między nienawiścią a miłością, radością a cierpieniem, zdradą a kłamstwami, które trudno wybaczyć. Krótko mówiąc: Jedyna w swoim rodzaju historia, której długo nie zapomnę. Polecam po stokroć! - Krystyna Meszka, Literacki Świat Cyrysi
Pełna emocji — bólu i cierpienia powieść o poszukiwaniu własnej drogi w życiu. „Błądząca we mgle” to najgrzeczniejsza książka spod pióra Magdy, jednak nie brak w niej romantyzmu i erotyzmu. Ta historia złamie wasze serca, a Kate na długo pozostanie w waszej pamięci. Gorąco polecam. - Ewelina Nawara, My fairy book world
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-952706-9-7 |
Rozmiar pliku: | 858 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Koniec sierpnia – Warszawa
Siedzę wciśnięta w fotel i ciężko oddycham. Mam chwilowy kryzys – za mało snu oraz jedzenia, za dużo alkoholu i papierosów. Kręci mi się w głowie, a żołądek jest zaciśnięty w supeł. Zerkam na trzymaną w dłoni szklankę z kolejnym drinkiem, potem patrzę na towarzystwo w pokoju.
Julka – moja przyjaciółka – obściskuje się na kanapie z Marcelem, chłopakiem, który jest całkiem sympatyczny, pod warunkiem, że ma pod ręką jointy. Haribo i Adek – obaj trochę starsi, podobno coś studiują, ale póki co mają wakacje, więc całymi dniami piją, grają na konsoli i bawią się z kolejnymi dziewczynami. No i Zimny, który z nieodgadnioną miną przegląda coś w telefonie.
Julka mi kiedyś tłumaczyła pochodzenie każdej ksywki, ale zapamiętałam tylko to – Zimny, bo Zimnicki. Proste i idealnie pasujące do wyrazu jego oczu. Boję się go. Oczywiście udaję twardzielkę, jednak tak naprawdę zawsze czuję się nieswojo, gdy patrzy na mnie.
Jest szefem całego towarzystwa, wszyscy liczą się z jego zdaniem i robią, co im każe. Nawet jeśli to nielegalne lub po prostu złe. Ukraść coś dla zabawy ze sklepu – lecą w podskokach. Poderwać i przelecieć panienkę, a potem wyśmiać ją przy wszystkich – proszę bardzo.
Czasem zastanawiam się, dlaczego Zimny mnie traktuje inaczej – nie zmusza do uczestniczenia w takich idiotyzmach, ba, zwykle wręcz ignoruje. Julka twierdzi, że zostawia mnie sobie na deser i kiedy już o coś poprosi, to będzie naprawdę poważna sprawa. Wolę się nie zastanawiać, co to miałoby być. Wkurzające jednak, że z tego powodu inni trzymają się na dystans. A ja chciałabym być jedną z nich. Jak Julka – bez oporów i granic szaleć do upadłego i mieć poczucie, że jestem w tej paczce lubiana i akceptowana.
Znowu patrzę na moją przyjaciółkę – rozchichotana leży z Marcelem pod kocem, a ich ruchy są jednoznaczne. Nadal mnie to szokuje, choć już nie powinno. Tu nikt się nie powstrzymuje, seks uprawiają praktycznie wszyscy i wszędzie. Mam nadzieję, że wkrótce wreszcie też będę taka wyluzowana.
Nie, nie jestem całkiem święta – sporo już wiem o przyjemności, jaką może poczuć ciało. Wciąż jednak to moje samotne doświadczenia i nie mogę się już doczekać doznań, które w końcu da mi jakiś seksowny facet.
Podnoszę szklankę do ust, ale fala mdłości każe mi ją odstawić na stolik. Wstaję i przez moment się chwieję. Opieram rękę o oparcie fotela, a gdy odzyskuję równowagę, ruszam w kierunku korytarza. Szarpię za klamkę z nadzieją, że w łazience nikogo nie ma. Wchodzę i zamykam drzwi na klucz. Opieram o nie głowę. Czuję się naprawdę źle.
Staję przy umywalce, przemywam twarz zimną wodą. Mój wzrok pada na zużyte prezerwatywy leżące na blacie. Z obrzydzeniem zrzucam je na podłogę. Potem zerkam w lustro. Wyglądam okropnie – zaczerwienione i podkrążone oczy, blada skóra, matowe, splątane włosy. Muszę coś ze sobą zrobić. Za kilka godzin ma być kolejna impreza, a ja zamierzam się na niej dobrze bawić.
Biorę długi prysznic, który mnie orzeźwia. Krew płynie szybciej, skóra nabiera zdrowszego koloru. Owijam się szlafrokiem i idę do sypialni, którą przedwczoraj zajęłam z Julką.
Na początku miałam opory – w końcu to nie mój dom oraz nie moje rzeczy. Ale przyjaciółka wytłumaczyła mi, jak to funkcjonuje. Jeśli starzy zostawiają komuś wolną chatę – a tak właśnie zrobili rodzice jednego z chłopaków – to wiedzą, co to oznacza. Dlatego nie mam już skrupułów: korzystam z kosmetyków matki Adka, noszę należący do niej szlafrok i śpię w jej pościeli.
Wyciągam telefon z torebki. Chwilę się waham patrząc na ekran. Może jednak powinnam zadzwonić? Mój ojciec – to znaczy człowiek, który jest nim tylko pod względem biologicznym – pewnie już osiwiał z nerwów. Ale w sumie – czy jest mi go żal? Nie, dobrze mu tak.
Odkładam aparat i uśmiecham się pod nosem. Musiał się zdziwić, kiedy zauważył, że telefon zostawiłam w domu. Nie ma pojęcia, że kupiłam drugi. Naprawdę myślał, że się nie zorientuję, że próbuje namierzać ten, który dostałam od niego? Teraz pewnie mnie szuka, z tą swoją świętoszkowatą babą, która zgrywa miłą, a tak naprawdę marzy o tym, żebym wróciła do Stanów.
Jasne, gdzieś tam w środku wiem, że powinnam dać mu znać, co się ze mną dzieje. Ale jeszcze nie dziś. Może jutro. Albo pojutrze. Niech się pomartwi. Niech ma kilka problemów w tym swoim idealnym życiu.
Zakładam spodenki i koszulkę, a potem schodzę do kuchni. Muszę w końcu coś zjeść.
– Tu jesteś – rozlega się za moimi plecami. Czuję czyjeś ręce na biodrach. Odwracam głowę. – Jak się czuje nasza amerykańska dziewczyna? – Marcel przyciąga mnie do siebie.
Odpycham go. Pachnie jeszcze perfumami Julki. Poza tym wiem, że chce się tylko podroczyć. Gdybym próbowała go pocałować i zasugerowała, że mam ochotę na coś więcej, od razu wycofałby się zerkając nerwowo na Zimnego. Wiem, bo już próbowałam, z nim i z Adkiem. Zachowują się tak, jakbym była dla nich owocem zakazanym. Mam nadzieję, że na imprezie będzie inaczej – w końcu pojawią się tam też inni ludzie, spoza tej paczki.
– Jestem głodna.
– Tost? – Zagląda mi przez ramię. – Daj spokój, zaraz coś zamówimy. – Odsuwa się. – Hej, trzeba skombinować jakieś żarcie! – krzyczy w stronę salonu.
– To skombinuj! – ktoś odpowiada.
Wzrusza ramionami, mruga do mnie i sięga po telefon.
– Trzy mega. Sery, pepperoni i hawajska. – Chichocze, kiedy się rozłącza. – Ananaski damy Zimnemu, wścieknie się.
Potem łapie mnie za rękę i ciągnie do pokoju. Jest tu już więcej osób i niektórych nie znam. Wszyscy się na mnie gapią.
– To Kate. – Julka wstaje z kanapy. – Moja przyjaciółka, Amerykanka. – Obejmuje mnie. – A wy możecie się tylko poślinić. – Kiwa palcem w stronę kilku chłopaków.
– Mówi po polsku? – pyta jeden z nich.
– Nie – odpowiada Julka w tym ich dziwnym języku. – Dlatego dzisiejsza impreza jest tylko dla wykształconej elitki. – Mruży złośliwie oczy, kiedy dodaje to po angielsku.
– Nie przeginaj – mówi Zimny podnosząc głowę znad telefonu. – Niech dziunia się uczy polskiego. Ja nie mam ochoty rezygnować z towarzystwa. – Kiwa ręką na jedną z dziewczyn, a ona ochoczo siada mu na kolanach. Jego ręka natychmiast sunie po jej nagim udzie, jednocześnie Zimny wyzywająco na mnie patrzy.
– W porządku. – Poklepuję Julkę po ramieniu. Jestem w Polsce prawie miesiąc, więc przyzwyczaiłam się, że nic nie rozumiem. No, prawie nic – sporo słów już wyłapuję, szczególnie tych wulgarnych i opisujących, co ktoś chętnie by ze mną zrobił. – Pieprz się – mówię po polsku do Zimnego. Nie zamierzam okazywać lęku czy onieśmielenia. A pieprz się mam wyćwiczone perfekcyjnie – dzięki Julce.
Po kilkudziesięciu minutach przyjeżdża dostawca z pizzą. Sięgam po kawałek z pepperoni, zanim wszystkie znikną, i obserwuję minę Zimnego, gdy na jego kolanach ląduje pudełko z hawajską.
– Ananasy poprawiają smak spermy – rechocze Marcel.
Zimny patrzy na niego. Mruży oczy, potem wstaje.
– Moja smakuje idealnie. – Popycha w stronę korytarza dziewczynę, która siedziała mu na kolanach. – Ona to zaraz potwierdzi. – Wychodząc rozpina spodnie.
Zaskoczona wytrzeszczam oczy, ale szybko się opanowuję. Naprawdę nie powinno mnie to już dziwić. Jednocześnie próbuję zignorować ukłucie podniecenia między nogami. Nie rozumiem tego. Przecież nie chciałabym być na jej miejscu – nie w takiej sytuacji i nie z tym człowiekiem. A może właśnie wręcz przeciwnie – tego powinnam pragnąć?
Moje rozważania przerywa Julka.
– Chodź! – Przyjaciółka łapie mnie za rękę i ciągnie do sypialni. – Musimy się przygotować.
Na środku pokoju wysypuje z torby stertę ciuchów i butów.
– Jak myślisz? – Sięga po krótką cekinową sukienkę i pręży się przed lustrem przykładając ją do tułowia. – Mówi jasno: jestem zdzirą, przeleć mnie?
– Absolutnie tak.
– A może spódnica i bluzka? – Podnosi kolejne rzeczy. Chwilę obserwuje swoje odbicie, potem rozbiera się i zakłada je na siebie. Spódniczka jest bardzo krótka, a top kończy się tuż pod biustonoszem odkrywając płaski brzuch. – I jak? – Julka kręci się przed lustrem.
– To zdecydowanie zdzirowate. – Chichoczę.
– Czyli idealnie. Chłopcy wymyślili zawody i musimy być lepsze od tych dwóch panienek.
– Zawody?
– Jedziemy do zajebistego klubu. Wygrywa ta, która pierwsza wyrwie faceta. – Julka rozgląda się marszcząc czoło. – Ty założysz to… i to. – Wygrzebuje podobny zestaw: obcisła koszulka i króciutka spódniczka. – Koniecznie je załóż! Będziemy się dzisiaj pieprzyć z jakimiś zajebistymi gostkami – podśpiewuje pod nosem.
Niezbyt przekonana sięgam po ubrania. Będziemy się pieprzyć… No cóż, ktoś pewnie będzie. Czy wreszcie ja? Zagryzam wargę i ubieram się tak, jak mi każe. Patrzę na swoje odbicie. Przełykam ślinę. Jestem nową Kate. Twardą, zdecydowaną i wolną. Taką, która może zrobić laskę Zimnemu, jeśli zechce. I tą, która będzie się pieprzyć w klubie. Nie zostało już nic z dawnej mnie.2
Połowa czerwca – Nowy Jork
(jedenaście tygodni wcześniej)
James, nasz szofer, jak co dzień odbiera mnie ze szkoły. Zauważam, że jest poważniejszy niż zwykle. Rzucam jakiś żarcik, ale zamiast wybuchu śmiechu widzę w lusterku lekko skrzywione usta.
– Wszystko w porządku? – pytam zaniepokojona.
– Tak – odpowiada.
Czuję jednak, że coś ukrywa. Zerkam przez szybę na zatłoczoną ulicę. Uderzam palcami w udo, potem nerwowo poprawiam spódniczkę – klasyk, którego nie lubię, ale oczywiście poddaję się trendom. Spodnie to obciach, zresztą nie tylko w szkole. Babcia zawsze powtarza, że są dobre do fabryki, a nie dla kobiety z naszej sfery. Podobnie sweterki – najbardziej lubię oversizowe bluzy, ale mogę je nosić tylko na zajęciach sportowych. Więc co rano zakładam grzeczną koszulę i jeszcze grzeczniejszy pastelowy kardigan, a potem męczę się w tych niewygodnych dla mnie ciuchach. Czy narzekam? Nie. To cena życia, jakie mogę wieść.
Odruchowo dotykam łańcuszka z wisiorkiem, który noszę od kiedy pamiętam. Potem znowu zerkam na Jamesa.
– Coś z Olivią? Z Johnem? – pytam o ludzi, którzy mnie wychowują. Zwracam się do nich po imieniu, bo nigdy nie chcieli, żebym ich nazywała babcią i dziadkiem – twierdzą, że zawsze czuli się bardziej jak moi rodzice.
James wpatruje się w szybę i zaciska ręce na kierownicy, jakby toczył wewnętrzną walkę.
– Mają gości i atmosfera jest dość napięta – mówi w końcu.
– Gości? – dziwię się. Nie przypominam sobie, by wspominali, że ktoś ma przyjechać. – Kto to? – Nachylam się, bo jestem coraz bardziej zaciekawiona.
– Nie wiem, Kate.
Kłamie. Nie dość, że wie, to jeszcze mocno go ta wiedza stresuje. Znam Jamesa bardzo dobrze, pracował dla mojego dziadka jeszcze zanim się urodziłam. I dlatego odpuszczam, już nie drążę. Widzę po jego minie, że i tak powiedział mi więcej niż powinien.
– Może ich już nie będzie – jeszcze cicho dodaje.
– Dziękuję. – Kiwam głową.
Nie chcę się denerwować czymś, co prawdopodobnie w ogóle mnie nie dotyczy – bo wtedy pewnie bym wiedziała o tych gościach, prawda? Sięgam po telefon i przeglądam wiadomości.
Amy – moja przyjaciółka – oczywiście musiała mi już podesłać kilka szkolnych plotek. Ktoś po zajęciach kogoś pocałował na korytarzu, a koleś z ostatniej klasy rozbił swój motocykl. Zaraz dostanie nowy, więc w sumie nie wiem, czym się podniecać.
Parskam śmiechem, gdy czytam o podchodach jednej z dziewczyn do szkolnego mistrza tenisa. Żałosne. Jak można się tak poniżać? I to z powodu chłopaka? My z Amy nie musimy być zdesperowane. Obie mamy swoich narzeczonych… no, dobrze, prawie narzeczonych, ale to oznacza, że w szkolnym wyścigu o najlepsze ciacha nie bierzemy już udziału. Uśmiecham się na myśl o Kellanie. Jest taki słodki!
Zresztą tematy damsko-męskie nie są dla nas najistotniejsze, jesteśmy ponad to. Dość grzeczne – nauka i pasje na pierwszym miejscu, a potem długo, długo nic. Z naszymi chłopakami chodzimy do kina i wymieniamy nieśmiałe pocałunki, ale seks jest wykluczony – dopóki się z nami nie zaręczą. Nie imprezujemy, nie znamy smaku wódki, o innych używkach nawet nie wspominam.
Przez to oczywiście nie należymy do tych najpopularniejszych ekip w szkole, ale jesteśmy dość lubiane i szanowane. Dzięki sukcesom – ja wygrywam prawie wszystkie konkursy fotograficzne, a Amy wystawia swoje obrazy w coraz lepszych galeriach, no i naszym rodzinom – obie pochodzimy ze starych nowojorskich rodów od lat osadzonych w tutejszym towarzystwie.
W końcu Jamesowi udaje się przepchnąć przez korki i po kilkunastu minutach przekraczam próg apartamentu, w którym mieszkam. Odruchowo poprawiam jeden nieposłuszny kwiatek wystający z perfekcyjnego bukietu stojącego na stoliku w holu.
Chcę krzyknąć: cześć!, ale zanim to robię, docierają do mnie jakieś głosy. Goście, o których w limuzynie mówił James. Nieruchomieję zaskoczona, bo nagle słyszę, że mój dziadek krzyczy. A on nigdy nie podnosi głosu. Nie zrobił tego, gdy dowiedział się, że jeden ze wspólników zdefraudował pieniądze. Ani gdy zniszczyłam jego ukochany gramofon. Nic nigdy nie było w stanie wyprowadzić go z równowagi.
Teraz jednak jest inaczej, więc zamiast iść do swojego pokoju, robię coś niedopuszczalnego. Zsuwam ostrożnie czółenka ze stóp i na palcach skradam się w stronę gabinetu. Drzwi są zamknięte, ale słyszę wszystko całkiem dobrze.
– Nie możecie, nie macie prawa! Zniszczę was! – To mój dziadek.
Potem słyszę płaczliwy kobiecy głos, którego nie rozpoznaję:
– Nie odejdę, tak tego nie zostawię!
Mrugam próbując zrozumieć, o czym rozmawiają. Kątem oka widzę ruch na końcu korytarza. Zerkam w bok. To Greta, nasza gospodyni i moja dawna niania. Patrzy na mnie, chce coś powiedzieć, ale ja kręcę głową. Kładę palec na wargach. Przerażona zakrywa dłonią usta i cofa się do kuchni. Moje płuca ściska lodowata obręcz, przez chwilę brakuje mi tchu. Czuję, że dzieje się coś strasznego, ale nie mam pojęcia, o co może chodzić.
– Nigdy nie może się dowiedzieć! – znowu podniesiony głos Johna.
– Zgadzam się. Zniszczycie jej życie – to babcia. Jak zwykle zimna i opanowana.
Słyszę szloch, a potem nieznany męski głos:
– Zgodziliśmy się na to, ale dość. Nie może żyć nie znając prawdy.
I znowu ta kobieta:
– Zostało mi tylko kilka miesięcy. Chcę odejść ze świadomością, że ona wie. Ma ojca i sama powinna zdecydować, co z tym zrobić.
Tracę oddech, zataczam się. O kim oni rozmawiają? Na pewno nie o mnie, mój ojciec nie żyje. Zginął w wypadku, razem z mamą, kiedy miałam niecały rok. Przebłyski w głowie. Jej grób. Kwiaty, które co miesiąc tam zanoszę. I miejsce pochówku taty w Anglii, które tylko sobie wyobrażałam, bo nigdy jeszcze nie byłam za oceanem…
Głosy cichną, słyszę szuranie krzesła. Na drżących nogach uciekam do swojej sypialni. Wkopuję się pod kołdrę i zakrywam głowę poduszką. Nie lubię wspomnień o moich rodzicach, bo tak naprawdę ich nie mam. Wszystko, co wiem, usłyszałam od innych. Ale moje myśli i tak podążają własnymi ścieżkami. Thomas i Emily. Bardzo się kochali i byli szczęśliwi, że mnie mają.
Wiele razy fantazjowałam o tym, jak mogłoby wyglądać moje życie. Może miałabym siostrę podobną do Amy? Mieszkalibyśmy w pięknym domu z dużym ogrodem, z kilkoma kotami i psami. Mama przytulałaby mnie przed snem, a tata zabierał na mecze baseballa, który bardzo lubię…
Jasne, z Johnem i Oliwią też tak jest. Prawie. Babcia mnie nie przytula, ale czasem głaszcze po głowie, a z dziadkiem regularnie chodzę na pole golfowe. No i nie mam siostry, choć to wynagradza mi moja cudowna przyjaciółka. Uśmiecham się. Na moment zapominam o awanturze w gabinecie.
Potem jednak słyszę kroki pod drzwiami. Odsuwam kołdrę i siadam na łóżku. Ktoś puka.
– Kate, podobno już wróciłaś?
– Tak – odpowiadam walcząc z drżeniem w głosie. Znowu czuję niepokój, choć nie mam pojęcia, jakie jest jego źródło.
Olivia, jak zwykle wyprostowana, z nienagannym makijażem i idealnie ułożonymi włosami, wchodzi do mojego pokoju. Stara się uśmiechać, ale jej oczy są skupione i poważne.
– Dawno wróciłaś?
– Jakiś czas temu – próbuję przybrać obojętny ton. – Musiałam się położyć, od rana boli mnie głowa. – To słowo-klucz, sugerujące, że mam te dni i należy dać mi spokój.
– Poproszę Gretę, żeby przyniosła ci tabletkę.
– Nie, dziękuję, w końcu mi przejdzie.
– Idziemy z Johnem na spotkanie w kancelarii. Masz jakieś plany na dziś?
– Pouczę się. – Macham ręką w stronę idealnie uporządkowanego biurka.
– Dobrze, kochanie. – Podchodzi do mnie i poprawia mi włosy. Zamyślona głaszcze po policzku. – Bardzo cię kochamy – mówi. Potem odwraca się i wychodzi.
Zszokowana opadam na łóżko. Ostatnio słyszałam te słowa, gdy miałam dwanaście lat i wyłam z powodu złamanej ręki. Jesteś dzielna, kochamy cię…
Mój niepokój narasta, gdy chwilę później idę do kuchni i po drodze zerkam przez otwarte drzwi do gabinetu Johna. Siedzi przy biurku, opiera twarz o dłonie, a jego ramiona drżą, jakby płakał. Spanikowana cofam się i wracam do swojego pokoju. Teraz już jestem pewna, że dzieje się coś bardzo złego.3
Koniec sierpnia – Warszawa
Wysiadam z Julką z taksówki i chwilę czekamy, aż podjadą kolejne. Odrobinę się chwieję na bardzo wysokich obcasach, do których wciąż nie mogę się przyzwyczaić. Moja przyjaciółka jednak twierdzi, że to must-have, jeśli chce się złapać fajnego gościa. A ja chcę. Dlatego poprawiam obcisłe ubrania i prostuję się.
– Właśnie tak! – Julka poklepuje mnie po ramieniu. – Pamiętaj, jedna z nas musi wygrać. – Chichocze. – Ale nie zapomnij o zasadach: omijasz naszych, chyba, że później. Choć Zimny i tak wolałby mnie, a reszta to amatorzy. – Śmieje się.
Biorę głęboki oddech. Amatorka jest tu jedna, ale mam nadzieję, że już niedługo.
Wreszcie wchodzimy do środka. Z zainteresowaniem rozglądam się po klubie. Widziałam wielki napis przy wejściu, że wstęp jest dozwolony od dwudziestu jeden lat, ale nikt nas nie poprosił o dokumenty. Towarzystwo jest różne, wszystkich łączy luz. Duży luz.
Przełykam ślinę obserwując jedną z obściskujących się par. Czy w Nowym Jorku też tak wygląda zabawa? Czy Kellan, mój były już chłopak, na imprezach szalał jak faceci tutaj? Krzywię się z obrzydzeniem. Jasne, że tak. Oszukiwał mnie i zdradzał, a ja naiwnie wierzyłam, że byłam jego ukochaną, jedyną dziewczyną.
Wspomnienia dają mi motywację do działania. Mam tu kogoś wyrwać, żeby wygrać zakład, więc to po prostu zrobię. I potem będę się głośno chwaliła swoim podbojem podczas skacowanego poimprezowego śniadania.
Siadamy w loży, którą mieliśmy zarezerwowaną. Po chwili na stole lądują szklanki z drinkami. Ktoś wciska mi jedną w rękę, wypijam szybko ponad połowę. Potrzebuję rozluźnienia i odwagi.
– To jak? Wygrasz dzisiaj? – Zimny patrzy na mnie.
W pierwszym odruchu mam ochotę grzecznie odpowiedzieć: postaram się. Żałosna, dawna Kate.
– A jak myślisz? – Oblizuję usta i patrzę na niego prowokująco.
– Że nie. Jesteś za słodka.
Jego słowa brzmią jak obelga. Moja przeklęta twarz. Tak, wiem, że jestem słodka. Mam wielkie niebieskie oczy i wydatne usta, a kształt podbródka oraz policzków sprawia, że wyglądam jak uosobienie niewinności. Próbuję sobie dodawać lat i powagi makijażem, ale brakuje mi jeszcze pewności w zachowaniu.
– To się okaże – odpowiadam. Rozglądam się po sali. Nasze rywalki już wyruszyły na łowy. Tańczą wyginając swoje szczupłe ciała; uśmiechają się zalotnie do mężczyzn, którzy je otaczają.
– Chodź! – Julka ciągnie mnie w ich stronę. Zaczyna się poruszać i jest naprawdę niezła. Próbuję naśladować jej gesty, choć wiem, że nie najlepiej mi to wychodzi. Szybko jednak czuję czyjeś ciało przyciskające się do moich pleców, a ręka obejmująca talię pomaga mi utrzymywać właściwy rytm. Nie mam pojęcia, kto mnie przytula, ale pełen akceptacji uśmiech Julki mówi, że jest okej. Tańczę więc, pozwalam na dotyk i bliskość. Wokół jest coraz więcej ludzi – podrygujemy, bawimy się, czasem w większej grupie, czasem solo.
Po kilkudziesięciu minutach czuję już duże zmęczenie i rozglądam się. Julka siedzi na kolanach jakiegoś faceta w naszej loży. Idę w tamtą stronę.
– Wskakuj tutaj. – Przystojny brunet zajmujący miejsce obok nich wyciąga rękę. Mówi po angielsku.
– Uprzedziłam. – Julia się śmieje i całuje w policzek mężczyznę, który ją przytula. – To Grzegorz, a to Kacper. Korposzczury. – Chichocze.
Wyglądają na trochę starszych od nas, ale to chyba nawet lepiej. Siadam Kacprowi na kolanach. Przytrzymuje mnie za biodra.
– Pięknie pachniesz. – Wciąga głośno powietrze.
– Dzięki.
– Czego się napijecie?
Julia odpowiada za mnie, a ja szukam wzrokiem reszty ekipy. Widzę kilku chłopaków oraz Zimnego, który rozmawia z jakąś dziewczyną przy barze. Potem bierze ją za rękę i idzie w stronę toalet. Na moment nieruchomieję. Niedługo ja też to zrobię. Złapię dłoń mężczyzny, albo on moją, i tam pójdziemy. Paraliżuje mnie strach. Naprawdę tego chcę? Dam radę? Zaciskam oczy. Chcę i poradzę sobie. Nie wierzę, że to aż tak trudne.
– Spięta jesteś – słyszę szept za plecami. – Masz. – Facet bierze moją dłoń i otwiera, a potem kładzie na niej dwie tabletki. Zerkam na niego z wahaniem. – Wyluzuj – słyszę.
Obok natychmiast pojawia się druga ręka.
– A ja? – Julka też dostaje pastylki. Od razu pakuje je do ust i popija drinkiem.
Nie mam wyjścia. Robię to samo. Trochę się krzywię, ale skoro dzięki nim zabawa ma być lepsza?
Kacper mnie odwraca. Siedzę teraz bokiem, a on przytrzymuje mi brodę. Patrzy na moje usta i przybliża się. Pierwsze zetkniecie naszych warg jest dla mnie wstrząsem. Może dlatego, że następuje tak szybko i niespodziewanie? A może, bo tak się tego bałam? Nigdy nie całowałam się z kimś, kogo w ogóle nie znam.
Poruszam językiem, próbuję znaleźć w takiej bliskości przyjemność i podniecenie. Nie jest źle. A gdy przestaję myśleć i analizować – nawet całkiem okej. Kacper smakuje whisky, którą pił, czuję też papierosy. Nie lubię ich, ale sama czasem palę – bo wszyscy to robią. Coraz odważniej przesuwam językiem po wnętrzu jego ust, gdy nagle zastygam. Ręka mężczyzny wsuwa się pod moją spódnicę i śmiało zmierza między nogi.
– Spokojnie, będzie jeszcze przyjemniej – Kacper szepcze z półprzymkniętymi oczami. Znowu mnie całuje. Mocno dociska do siebie i jednocześnie wkłada rękę pod majtki.
W pierwszym odruchu chcę się wyrwać, ale przecież nie mogę. Nie ja, nowa Kate. Walcząc ze wstydem rozchylam odrobinę uda i pozwalam się dotknąć. Mężczyzna porusza dłonią. Zastygam zszokowana.
Nikt mnie w taki sposób nie dotykał. Nawet Kellan. A teraz pozwalam na to zupełnie obcemu kolesiowi. Ale w końcu o to właśnie mi chodzi. I nawet czuję lekkie podniecenie, kiedy mnie dotyka. Wzdycham. Mężczyzna cofa rękę i wkłada palce do ust.
– Zaraz będziesz gotowa. – Tym razem już mniej subtelnie wraca między moje nogi.
Jednak panikuję. Zaciskam uda.
– Przepraszam na moment! – Wyrywam się i staję na trzęsących się nogach. Patrzę na Julkę, a raczej na jej głowę, która unosi się rytmicznie nad biodrami tego drugiego faceta.
– Muszę do toalety – mówię. Chwiejnie sunę w stronę bocznego korytarza. Jestem podniecona, ale jednocześnie przerażona. Próbuję się uspokoić, niestety to, co dzieje się wokół, wcale mi nie pomaga. Mijam całujące się pod ścianami pary.
W niedużej wnęce migają mi nagie pośladki jakiegoś faceta, a w kącie toalety, do której w końcu docieram, widzę Zimnego. Stoi oparty plecami o kafelki, patrzy na mnie i jednocześnie dociska głowę dziewczyny do swojego podbrzusza.
– Wygrałaś? – pyta przez zaciśnięte zęby.
– Nie, jeszcze nie – odpowiadam jak automat. Nie mogę oderwać oczu od jej ust przesuwających się po jego penisie.
– Chciałabyś? Nie będzie się liczyć… – mówi między kolejnymi sapnięciami – ale możesz mi possać, niezależnie od tego.
Spanikowana kręcę głową.
– Ja tylko… – Szarpię za drzwi kabiny. Jedne są zamknięte, na szczęście drugie się otwierają. Siadam na ubikacji i głęboko oddycham. Coraz bardziej kręci mi się w głowie. Jednak z uporem powtarzam w myślach: dasz radę!
Kiedy wychodzę, w toalecie są już tylko jakieś dwie dziewczyny. Myję ręce, potem wracam do stolika. Mój znajomy leży na siedzeniu loży i cicho pochrapuje. Czyli jednak jeszcze nie dziś. Odczuwam ulgę. Julka śmieje się głośno na mój widok.
– Kolega odpadł, ale ten tutaj chce nas obie. – Wstaje i razem z nim ciągną mnie w kierunku tańczących ludzi. To jestem w stanie robić. Mogę kołysać się, podrygiwać i pić kolejne drinki, które wkładają mi w ręce. Nie kontroluję już ilości alkoholu, który w siebie wlewam. Jest mi też obojętne, kto mnie dotyka, albo co wykrzykuje Julka, gdy robi nam co chwilę selfie. Na moment przytomnieję, kiedy ktoś mnie obejmuje i popycha w stronę korytarza.
– Chodźcie, śliczne – słyszę ochrypły głos.
Grzegorz prowadzi nas do toalety. Julka wisi na jego ramieniu i chichocze jak oszalała. Ja chciałabym się wyrwać, ale nie mam na to siły. Mój umysł jeszcze pracuje, niestety ciało już nie słucha.
W łazience mężczyzna wpycha nas do kabiny.
– Która pierwsza? – Patrzy na nas rozpinając spodnie.
Przerażenie, które mnie ogarnia, jest tak potężne, że tracę równowagę. Podpieram się o Julkę i o ścianę, a potem opadam na kolana. Pochylam głowę nad sedesem. Słyszę jeszcze tylko:
– Skoro ona nie, to ty się odwracaj, już!
Naprawdę o to mi chodziło? Wyrzucam z siebie zawartość żołądka, słysząc jednocześnie jęk faceta. Przekręcam się. Widzę zgiętą nade mną Julkę opierającą się rękami o ścianę, i nogi stojącego za nią mężczyzny, który raz za razem uderza biodrami o jej pośladki. Znowu fala mdłości, kolejny skurcz wnętrzności. Próbuję zapanować nad zawrotami głowy, ale poddaję się. Ogarnia mnie ciemność.INNE KSIĄŻKI AUTORKI:
„Uratowana”
Producentka telewizyjna i ratownik górski. Ocalił jej życie. A potem je zniszczył. Nika przez dwanaście lat unikała Tatr - chciała zapomnieć. W końcu jednak musi tam wrócić, by zmierzyć się z zawodowym wyzwaniem. Gdy ponownie spotyka Pawła, postanawia się zemścić...
Tajemnice, szalejące emocje i namiętność wbrew rozsądkowi. Dramatyczna przeszłość i kłamstwa, których nie można przebaczyć. Czy plan Niki się powiedzie? A może zemsta wcale nie jest tym, czego naprawdę pragnie?
CYKL „ŻYWIOŁY”
Tom 1: „Tonąca w błękicie”
Powieść erotyczna o szalonym seksie, przekraczaniu granic i potrzebie kochania.
Ona i oni. Atrakcyjna singielka, mężczyzna z tajemniczą przeszłością oraz współczesny Piotruś Pan. Układ bez zobowiązań i szalony seks w trójkącie.
Jednak kiedy troska wygrywa z podnieceniem,a czułość z potrzebą seksualnego spełnienia, dwoje z nich zakochuje się w sobie.
Czy podejmą właściwe decyzje? Czy tajemnice przeszłości i dramatyczna teraźniejszość nie zabiją ich miłości?
Tom 2: „Tańcząca w ogniu – część1”
Singielka, która nie uznaje związków i szuka spełnienia w przypadkowych przygodach.
On – wieczny chłopiec, dla którego życie jest nieustającą imprezą.
Uległa i dominator, podwładna i szef. Powinni stworzyć układ idealny, ale życie nie zawsze pisze proste scenariusze.
Ewę spotyka tragedia, a Piotr boi się dorosnąć. Spłoną w ogniu, który wzniecili, czy rozgrzeją nim swoje serca?
CYKL „DZIKIE NOCE”
Tom 1: „Wolf”
Dominujący, drapieżny, zdeterminowany mężczyzna. Zawsze zdobywa to, czego chce i niszczy każdego, kto zagraża jemu i jego najbliższym.
Silna i niezależna kobieta. Staje mu na drodze gotowa zrobić wszystko, by ocalić swoje marzenie.
Rozpoczynają dramatyczną grę. Emocjonalna walka w mrocznym świecie BDSM prowadzi ich do nieznanych zakamarków własnych dusz.
Czy w tak płomiennej rozgrywce ktokolwiek może zwyciężyć? Czy układ, który zawarli zmieni ich życie na zawsze?
Tom 2: „Cat”
Natasza i Iwo.
Piękna prawniczka kontra policjant, który zamierza aresztować jej szefa.
Domina i mężczyzna, który nigdy jej nie ulegnie.
Sprzeczne cele i pragnienia. Walka oraz głęboko skrywane tajemnice.
Potężna namiętność bez przyszłości, która wstrząsa ich światem.