Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Blask nowych dni. Nieopowiedziana historia bojowniczek ruchu oporu w nazistowskich gettach - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
9 kwietnia 2025
64,99
6499 pkt
punktów Virtualo

Blask nowych dni. Nieopowiedziana historia bojowniczek ruchu oporu w nazistowskich gettach - ebook

Jedna z najciekawszych historii II wojny światowej, wstrząsająca i inspirująca. Opowieść o walce o wolność, odwadze, kobiecej przyjaźni i wyjątkowej woli przetrwania. Dynamiczny
i emocjonalny portret zbiorowy zapomnianych bohaterek, młodych żydowskich kobiet, które stały się bojowniczkami ruchu oporu.

Judy Batalion – wnuczka polskich Żydów ocalałych z Holokaustu – przenosi czytelników
i czytelniczki do 1939 roku, aby przedstawić Renię Kukiełkę, przemytniczkę broni i kurierkę, która ryzykując życie, podróżowała po okupowanej Polsce pieszo i pociągiem. Opisuje inne młode Żydówki: kurierki, uzbrojone bojowniczki, agentki wywiadu i sabotażystki, które wykonując swoje misje, nieustannie narażały się na śmiertelne niebezpieczeństwo. Autorka podąża za swoimi bohaterkami przez likwidowane getta, areszty i gestapowskie więzienia aż po obozy koncentracyjne. Z zaangażowaniem i czułością śledzi losy tych kobiet, które miały szansę przeżyć czas Zagłady, aż do początku XXI wieku.

Blask nowych dni, owoc kilku lat intensywnej pracy badawczej i reporterskiej Judy Batalion, osiągnął status bestsellera i zdobył liczne nagrody. Został przetłumaczony na ponad dwadzieścia języków. Prawa do ekranizacji książki nabył Steven Spielberg.

Książkę polecają: Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN i Muzeum Getta Warszawskiego

„Te „dziewczyny z getta” opłacały gestapowskich strażników, ukrywały pistolety w bochenkach chleba i pomagały budować system podziemnych schronów. Flirtowały z nazistami, przekupywały ich ciastkami, winem i wódką, po czym niepostrzeżenie zabijały. Szpiegowały dla Moskwy, rozprowadzały fałszywe dokumenty i ulotki, informowały o tym, co naprawdę dzieje się z Żydami. Pomagały chorym i uczyły dzieci, wysadzały niemieckie linie kolejowe, a w Wilnie – także sieć energetyczną. Udawały chrześcijanki, pracowały jako służące po aryjskiej stronie i pomagały Żydom w ucieczce z getta kanałami i przewodami kominowymi, przez dziury w murach i po dachach domów. Dawały łapówki oprawcom, pisały podziemne biuletyny radiowe, dbały o morale grupy, negocjowały z Polakami, potrafiły nakłonić gestapowców, żeby nosili im walizki z bronią, zainicjowały utworzenie wśród nazistów grupy oporu wobec Hitlera i, rzecz jasna, zajmowały się większością konspiracyjnej administracji.” (Fragment książki)

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67784-75-7
Rozmiar pliku: 5,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

BO­HA­TERKI OPO­WIE­ŚCI

(W ko­lej­no­ści po­ja­wia­nia się)

Re­nia Ku­kiełka: uro­dzona w Ję­drze­jo­wie, łącz­niczka Droru w Bę­dzi­nie.

Sara Ku­kiełka: star­sza sio­stra Reni, człon­kini Droru, opie­kunka ży­dow­skich sie­rot w Bę­dzi­nie.

Cy­wia Lu­bet­kin: uro­dzona w By­te­niu, przy­wód­czyni Droru, człon­kini do­wódz­twa Ży­dow­skiej Or­ga­ni­za­cji Bo­jo­wej (ŻOB), uczest­niczka po­wsta­nia w get­cie war­szaw­skim.

Frumka Płot­nicka: uro­dzona w Piń­sku, człon­kini Droru, or­ga­ni­za­torka ru­chu oporu w Bę­dzi­nie.

Chań­cia Płot­nicka: młod­sza sio­stra Frumki, jedna z li­de­rek Droru i łącz­niczka.

To­sia Alt­man: in­struk­torka Ha-Szo­mer ha-Cair i jedna z naj­ak­tyw­niej­szych łącz­ni­czek war­szaw­skich.

Władka Meed (z domu Fej­gele Pel­tel): ku­rierka Bundu w War­sza­wie.

Chajka Klin­ger: in­struk­torka Ha-Szo­mer ha-Cair i dzia­łaczka ru­chu oporu w Bę­dzi­nie.

Gu­sta Da­wid­son Dra­en­ger: łącz­niczka i li­derka Akiby w Kra­ko­wie.

Hela Ru­fa­isein-Schüp­per: łącz­niczka Akiby w Kra­ko­wie.

Bela Ja­ari Cha­zan: łącz­niczka Droru w Grod­nie, Wil­nie i Bia­łym­stoku. Współ­pra­cow­niczka Lonki Ko­zie­brodz­kiej i Temy Sznaj­der­man.

Cha­sia Bie­licka i Chajka Gros­sman: łącz­niczki Ha-Szo­mer ha-Cair, człon­ki­nie an­ty­fa­szy­stow­skiego pod­zie­mia w Bia­łym­stoku.

Różka Kor­czak: in­struk­torka Ha-Szo­mer ha-Cair, człon­kini Zjed­no­czo­nej Or­ga­ni­za­cji Par­ty­zanc­kiej (Fa­rej­nikte Par­ti­za­ner Or­ga­ni­za­cje, FPO) w Wil­nie, na­stęp­nie do­wód­czyni le­śnego od­działu par­ty­zanc­kiego.

Witka Kemp­ner: in­struk­torka Ha-Szo­mer ha-Cair, człon­kini Zjed­no­czo­nej Or­ga­ni­za­cji Par­ty­zanc­kiej w Wil­nie, do­wód­czyni le­śnego od­działu par­ty­zanc­kiego.

Ze­lda Tre­ger: łącz­niczka Ha-Szo­mer ha-Cair w Wil­nie, na­stęp­nie w par­ty­zantce.

Faye Schul­man (Fajna Ła­zieb­nik): fo­to­grafka, sa­ni­ta­riuszka w od­dzia­łach par­ty­zanc­kich i bo­jow­niczka.

Anna He­il­man: człon­kini Ha-Szo­mer ha-Cair z za­sy­mi­lo­wa­nej ro­dziny war­szaw­skiej, człon­kini ru­chu oporu w Au­schwitz.PRO­LOG

PRZE­BŁY­SKI PRZY­SZŁO­ŚCI – BRO­NIĆ SIĘ CZY RA­TO­WAĆ?

Z lotu ptaka to małe mia­steczko z lśnią­cym zam­kiem i pa­ste­lo­wymi bu­dyn­kami przy cu­kier­ko­wych ulicz­kach można by omył­kowo wziąć za cza­ro­dziej­skie kró­le­stwo. Ist­nie­jący od IX wieku Bę­dzin zo­stał wznie­siony jako gród obronny, który po­sta­wiono na straży sta­ro­żyt­nego szlaku han­dlo­wego łą­czą­cego Ki­jów z Za­cho­dem. Tak jak w wy­padku wielu śre­dnio­wiecz­nych miast w Pol­sce, zwłasz­cza tych na po­łu­dniu kraju, wśród la­sów, Bę­dzin jest po­ło­żony wy­jąt­kowo ma­low­ni­czo. Ostat­nią rze­czą, z jaką mo­głaby się ko­ja­rzyć bujna zie­leń wo­kół, są po­działy i śmierć, cią­gła walka i okrutne wy­roki. Z da­leka nikt by nie po­wie­dział, że to kró­lew­skie mia­sto zwień­czone złotą wie­życzką stało się sym­bo­lem nie­mal cał­ko­wi­tej za­głady Ży­dów.

Bę­dzin w Za­głę­biu Dą­brow­skim był do­mem dla Ży­dów przez setki lat. Pra­co­wali tu i żyli do­stat­nio od XIII stu­le­cia. Pod ko­niec XVI wieku król przy­znał im prawo do wzno­sze­nia boż­nic, ku­po­wa­nia nie­ru­cho­mo­ści, pro­wa­dze­nia nie­ogra­ni­czo­nej dzia­łal­no­ści han­dlo­wej, uboju zwie­rząt i roz­pro­wa­dza­nia al­ko­holu. Przez po­nad dwie­ście lat, do­póki pła­cili po­datki, do­póty byli bez­pieczni i two­rzyli silną sieć re­la­cji han­dlo­wych. Pod ko­niec XVIII wieku mia­sto prze­szło pod pa­no­wa­nie su­ro­wych Pru­sa­ków, póź­niej, w XIX wieku – Ro­sjan, ale grupy miej­sco­wych sprze­ci­wiały się ob­cym rzą­dom i opo­wia­dały się za bra­ter­stwem pol­sko-ży­dow­skim. W XX wieku na­stą­pił roz­kwit go­spo­dar­czy, utwo­rzono no­wo­cze­sne szkoły i Bę­dzin otwo­rzył się na nowe idee, zwłasz­cza so­cja­lizm. Te nurty wy­wo­ły­wały w ło­nie ży­dow­skiej spo­łecz­no­ści na­miętne de­baty i twór­cze róż­nice zdań. Jak grzyby po desz­czu wy­ra­stały ży­dow­skie par­tie po­li­tyczne, ga­zety i ośrodki edu­ka­cyjne. Po­dob­nie jak w wielu mia­stach w ca­łym kraju Ży­dzi sta­no­wili ro­snący od­se­tek lud­no­ści i nie­od­łączny ele­ment ele­ment co­dzien­nego ży­cia. Mó­wiący w ji­dysz miesz­kańcy two­rzyli zrąb po­pu­la­cji w re­gio­nie, a ży­cie w Za­głę­biu stało się in­te­gralną czę­ścią ich toż­sa­mo­ści.

W 1921 roku Bę­dzin na­zy­wano „Je­ro­zo­limą Za­głę­bia Dą­brow­skiego”. Ży­dzi sta­no­wili pra­wie po­łowę miesz­kań­ców mia­sta, z czego w spo­rej czę­ści do­brze sy­tu­owa­nych: le­ka­rzy, praw­ni­ków, kup­ców i wła­ści­cieli przed­się­biorstw pro­duk­cyj­nych. Byli wła­ści­cie­lami sze­ściu­set dwu­dzie­stu sied­miu fa­bryk i warsz­ta­tów. Two­rzyli li­be­ralną grupę świec­kich zwo­len­ni­ków umiar­ko­wa­nego so­cja­li­zmu, która by­wała w ka­wiar­niach, miała domy let­ni­skowe w gó­rach, lu­biła tań­czyć tango, słu­chać jazzu, jeź­dzić na nar­tach i czuła się Eu­ro­pej­czy­kami. Do­brze po­wo­dziło się rów­nież kla­sie ro­bot­ni­czej i Ży­dom re­li­gij­nym – dzia­łały dzie­siątki sy­na­gog i wiele stron­nictw, na które można było gło­so­wać. W 1928 roku w wy­bo­rach do władz sa­mo­rzą­do­wych wy­star­to­wały dwa­dzie­ścia dwa ko­mi­tety, z czego sie­dem­na­ście ży­dow­skich. Ży­dem był wi­ce­bur­mistrz mia­sta. Oczy­wi­ście nikt nie miał po­ję­cia, że dy­na­miczny świat, który stwo­rzyli Ży­dzi, wkrótce ule­gnie cał­ko­wi­temu znisz­cze­niu, a oni będą mu­sieli wal­czyć za­równo o swoje dzie­dzic­two, jak i o wła­sne ży­cie.

* * *

We wrze­śniu 1939 roku ar­mia nie­miecka za­jęła Bę­dzin. Na­zi­ści do­szczęt­nie spa­lili wspa­niałą neo­ro­mań­ską sy­na­gogę – bu­dy­nek dum­nie wzno­szący się u pod­nóża zamku – i za­mor­do­wali wielu ży­dow­skich miesz­kań­ców.

Trzy lata póź­niej dwa­dzie­ścia ty­sięcy osób no­szą­cych na ręku opa­skę z gwiazdą Da­wida prze­sie­dlono do ma­łej dziel­nicy na obrze­żach, gdzie w zruj­no­wa­nych cha­łu­pach i po­je­dyn­czych po­ko­jach gnieź­dziło się po kilka ro­dzin. Lu­dzie, któ­rzy przez setki lat cie­szyli się względ­nym spo­ko­jem, do­stat­kiem i spo­łeczną in­te­gra­cją, któ­rych kul­tura przez stu­le­cia kwi­tła, zo­stali ści­śnięci w kilku nędz­nych kwar­ta­łach. W Bę­dzi­nie po­ja­wił się nowy za­ką­tek. Mroczny, zimny i wil­gotny. Getto.

Getta w Za­głę­biu Dą­brow­skim na­le­żały do ostat­nich w Pol­sce prze­zna­czo­nych do „li­kwi­da­cji” – „osta­teczne roz­wią­za­nie” miało się tu do­peł­nić póź­niej. Za­miast na­tych­mia­sto­wej wy­wózki do obo­zów za­głady, miesz­kań­ców, któ­rzy mieli po­zwo­le­nie na pracę, wy­sy­łano do przy­mu­so­wej pracy w fa­bry­kach broni i warsz­ta­tach w Niem­czech. W Bę­dzi­nie wciąż dzia­łała poczta – można się było kon­tak­to­wać z Ro­sją, ze Sło­wa­cją, z Tur­cją, ze Szwaj­ca­rią i in­nymi nie­aryj­skimi kra­jami. I na­wet w tych naj­mrocz­niej­szych za­kąt­kach po­ja­wiały się ko­mórki ży­dow­skiego ru­chu oporu.

Wśród za­tło­czo­nych do­mów, w któ­rych pa­no­wała at­mos­fera pa­niki, ner­wo­wo­ści i ter­roru, wy­róż­niał się je­den bu­dy­nek. Stał mocno nie tylko dzięki so­lid­nym fun­da­men­tom (w rze­czy­wi­sto­ści wkrótce opie­rał się już na sieci pod­ziem­nych schro­nów), lecz przede wszyst­kim dzięki swoim miesz­kań­com – ich umy­słom, ser­com i mię­śniom. To tu mie­ściła się kwa­tera główna ży­dow­skiego ru­chu oporu. Oporu, który na­ro­dził się z fi­lo­zo­fii sy­jo­ni­zmu pracy, ce­nią­cego spraw­czość, uprawę ziemi, so­cja­lizm i rów­ność. Człon­ki­nie i człon­ko­wie ru­chu – „to­wa­rzy­sze” – wzra­stali w kul­cie pracy fi­zycz­nej i rów­no­upraw­nie­nia ko­biet. Tu­taj znaj­do­wało się cen­trum Droru.

* * *

W lu­tym 1943 roku mróz trzy­mał getto w że­la­znym uchwy­cie, po­wie­trze było cięż­kie jak ołów. W tęt­nią­cym zwy­kle ży­ciem bu­dynku pa­no­wała wy­jąt­kowa ci­sza. Umilkł co­dzienny zgiełk za­jęć or­ga­ni­zo­wa­nych przez Dror – kur­sów ję­zy­ko­wych, kon­cer­tów, se­mi­na­riów na te­mat związku mię­dzy ser­cem a zie­mią. Żad­nego gwaru gło­sów, żad­nego śpiewu.

Re­nia Ku­kiełka, osiem­na­sto­let­nia człon­kini ży­dow­skiego pod­zie­mia, wy­szła z pralni i ru­szyła na spo­tka­nie, które od­by­wało się przy wiel­kim stole na par­te­rze. Tam zwy­kle ob­my­ślano naj­waż­niej­sze plany. Do­brze znała to miej­sce.

– Udało się zdo­być pa­piery dla kilku osób – oznaj­mił Her­szel.

Wszy­scy wes­tchnęli. To była prze­pustka po­zwa­la­jąca wy­do­stać się z Pol­ski i prze­żyć.

Dziś miała za­paść de­cy­zja.

Frumka Płot­nicka stała u szczytu stołu, ciemne oczy pa­trzyły by­stro spod zmarsz­czo­nych brwi. Gdy jako in­tro­wer­tyczna na­sto­latka z bied­niej re­li­gij­nej ro­dziny z Piń­ska do­łą­czyła do ru­chu, wnio­sła ze sobą po­wagę i zdol­ność ana­li­tycz­nego my­śle­nia. Szybko zy­skała sza­cu­nek i wkrótce po wy­bu­chu wojny zo­stała jedną z przy­wód­czyń pod­zie­mia.

Her­szel Sprin­ger, ko­lejny li­der bę­dziń­skiego „od­działu”, znaj­do­wał się po dru­giej stro­nie stołu. Uwiel­biany przez wszyst­kich, miał „tyle lu­do­wo­ści ży­dow­skiej”, że po­tra­fił wdać się w szczerą roz­mowę z każ­dym, od fur­mana po rzeź­nika, i roz­ma­wiać na te­mat naj­drob­niej­szych spraw. Cie­pły, pro­sto­duszny uśmiech Herszla był ko­jącą siłą, która prze­ciw­sta­wiała się po­twor­no­ściom wo­kół. W co­raz bar­dziej wy­lud­nio­nym get­cie już tylko pustka nio­sła się echem.

Re­nia za­jęła miej­sce mię­dzy nimi, wraz z resztą mło­dych.

Czę­sto ła­pała się na tym, że prze­bły­ski rze­czy­wi­sto­ści wpra­wiały ją w osłu­pie­nie. W ciągu za­le­d­wie kilku lat stra­ciła ro­dzi­ców, prze­pa­dło też sze­ścioro jej braci i sióstr. Nie miała po­ję­cia, czy na­dal żyją ani gdzie mogą być. Ra­zem z całą ro­dziną ucie­kała przez za­ście­lone cia­łami pola. Póź­niej błą­kała się cał­kiem sama. Przed kil­koma mie­sią­cami wy­sko­czyła z po­ciągu i jako pol­ska chłopka na­jęła się do po­mocy w pol­sko-nie­miec­kiej ro­dzi­nie. Uparła się, że dla nie­po­znaki bę­dzie cho­dzić ze wszyst­kimi do ko­ścioła, ale za pierw­szym ra­zem cały czas się trzę­sła – bała się, że nie bę­dzie wie­działa, kiedy po­winna stać, kiedy usiąść ani jak się prze­że­gnać. Z na­sto­latki prze­mie­niła się w ak­torkę, która przez cały czas była na sce­nie. Po­lu­biła ją pani domu – chwa­liła, że jest czy­sta, za­radna, a na­wet kul­tu­ralna. „Po­cho­dzę z in­te­li­genc­kiej ro­dziny. – Tylko po czę­ści skła­mała Re­nia. – By­li­śmy za­możni. Ale kiedy ro­dzice umarli, mu­sia­łam iść do pracy”.

Trak­to­wano ją do­brze, lecz gdy tylko udało jej się po­ta­jem­nie skon­tak­to­wać ze swoją sio­strą, Sarą wie­działa, że musi do niej do­łą­czyć – chciała być z ro­dziną, z tymi, któ­rzy z niej oca­leli. Sara zor­ga­ni­zo­wała prze­rzut Reni do Bę­dzina, gdzie mie­ściło się cen­trum Droru, or­ga­ni­za­cji, do któ­rej na­le­żała.

Re­nia pra­co­wała te­raz jako praczka. Była tu nie­le­gal­nie, in­truzka wśród in­tru­zów. Na­zi­ści po­dzie­lili pod­bitą Pol­skę na czę­ści. Re­nia miała do­ku­menty, które upo­waż­niały ją do po­bytu wy­łącz­nie na te­re­nie Ge­ne­ral­nego Gu­ber­na­tor­stwa, ob­szaru ma­ją­cego słu­żyć jako „ra­sowe śmiet­ni­sko” – to stam­tąd bez końca czer­pano nie­wol­ni­czą siłę ro­bo­czą i tam osta­tecz­nie do­szło do ma­so­wej eks­ter­mi­na­cji eu­ro­pej­skich Ży­dów. Nie miała ze­zwo­le­nia na po­byt w Za­głę­biu, które włą­czono do Trze­ciej Rze­szy.

Po pra­wej stro­nie Reni sie­działa Chań­cia, sio­stra i za­ra­zem cał­ko­wite prze­ci­wień­stwo Frumki – jej en­tu­zjazm i nie­słab­nący opty­mizm roz­świe­tlały za­le­ga­jący w sali mrok. Chań­cia uwiel­biała opo­wia­dać, jak to uda­jąc ka­to­liczkę, wo­dziła Niem­ców za nos. Oprócz niej były rów­nież obecne Sara, z rzeź­bioną twa­rzą, wy­dat­nymi ko­śćmi po­licz­ko­wymi i prze­szy­wa­ją­cym spoj­rze­niem ciem­nych oczu, i Aliza Zi­ten­feld, dziew­czyna Herszla, która wspól­nie z Sarą opie­ko­wała się sie­ro­tami w get­cie. Nie­wy­klu­czone, że przy stole zna­la­zła się rów­nież Chajka Klin­ger, szczera i za­dziorna przy­wód­czyni sio­strza­nej grupy, go­towa wal­czyć o swoje ide­ały: prawdę, dzia­ła­nie i god­ność.

– Udało się zdo­być pa­piery dla kilku osób – po­wtó­rzył Her­szel.

Pa­piery ozna­czały wstęp do obozu dla in­ter­no­wa­nych – i ży­cie. Były to fał­szywe pasz­porty kra­jów sprzy­mie­rzo­nych, w któ­rych prze­trzy­my­wano poj­ma­nych Niem­ców. Po­sia­da­czy ta­kich pasz­por­tów na­zi­ści umiesz­czali w spe­cjal­nym obo­zie, by wy­mie­nić ich na schwy­ta­nych współ­o­by­wa­teli – je­den z wielu spo­so­bów ucieczki, o ja­kich Ży­dzi sły­szeli w ostat­nich la­tach. Może aku­rat ten okaże się sku­teczny. Zor­ga­ni­zo­wa­nie i zdo­by­cie do­ku­men­tów za­jęło im wiele mie­sięcy, wy­ma­gało ogrom­nego na­kładu środ­ków i było nie­bez­piecz­nym pro­ce­sem, który obej­mo­wał prze­sy­ła­nie fał­sze­rzom za­szy­fro­wa­nych wia­do­mo­ści ze zdję­ciami. Kto je te­raz do­sta­nie?

A może nikt nie po­wi­nien ich brać?

Bro­nić się czy się ra­to­wać? Wal­czyć czy ucie­kać?

De­ba­to­wali nad tym już wcze­śniej. Kil­koro Ży­dów z jesz­cze mniej­szą liczbą pi­sto­le­tów nie po­kona na­zi­stów, jaki więc sens sta­wiać opór? Czy wal­czyli, bo chcieli umrzeć z god­no­ścią? W imię ze­msty? Ho­noru? Czy po to, żeby siać znisz­cze­nie, ra­to­wać i chro­nić? A je­śli tak, to kogo? Jed­nostki czy or­ga­ni­za­cję? Dzieci czy do­ro­słych? Ar­ty­stów czy przy­wód­ców? Czy Ży­dzi po­winni wal­czyć w get­cie, czy w la­sach? Jako Ży­dzi czy ra­zem z Po­la­kami?

Te­raz nad­szedł czas, by wresz­cie pod­jąć de­cy­zję.

– Frumka! – za­wo­łał Her­szel, pa­trząc jej pro­sto w oczy.

Od­po­wie­działa sta­now­czym spoj­rze­niem, choć nie ode­zwała się ani sło­wem.

Her­szel wy­ja­śnił, że wy­tyczne przy­szły z War­szawy, od Cy­wii Lu­bet­kin, przy­wód­czyni, którą wszy­scy po­wa­żali. Z fał­szy­wym pasz­por­tem Frumka miała się prze­do­stać na Za­chód, aby przed­sta­wić tam sprawę Ży­dów, po­wie­dzieć światu, co się z nimi dzieje. Póź­niej cze­kała ją po­dróż do Pa­le­styny, gdzie miała za­świad­czyć o po­twor­no­ściach po­peł­nia­nych przez na­zi­stów.

– Mam je­chać? – spy­tała Frumka.

Re­nia spoj­rzała na ko­le­żankę, serce wa­liło jej jak mło­tem. Wy­czu­wała, że pod ma­ską spo­koju try­biki by­strego umy­słu Frumki kręcą się jak osza­lałe. Frumka była ich przy­wód­czy­nią, opoką dla wszyst­kich, ko­biet i męż­czyzn. Kto po­je­dzie ra­zem z nią? Co zro­bią bez niej?

– Nie – od­parła Frumka sta­now­czo, ale ła­god­nie. – Skoro mamy zgi­nąć, le­piej zgi­nąć ra­zem. Tylko – za­mil­kła na mo­ment – niech to bę­dzie bo­ha­ter­ska śmierć.

Sły­sząc te słowa, pew­ność w jej gło­sie, wszy­scy ze­brani wes­tchnęli. I na­gle, jakby wró­ciło im ży­cie, za­częli tu­pać, a na­wet się uśmie­chać. Frumka wal­nęła pię­ścią w stół.

– Nad­szedł czas. Pora brać się do dzieła.

Pod­jęli jed­no­myślną de­cy­zję: będą się bro­nić.

Re­nia, za­wsze go­towa, ze­rwała się z krze­sła.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij