- W empik go
Błękitny wiatr - ebook
Błękitny wiatr - ebook
Mieszkańcy błękitnej planety Arkturii, po fiasku poprzednich przedsięwzięć, podejmują kolejną próbę ocalenia planety Ziemi, która stanowi zagrożenie dla całej przestrzeni międzygalaktycznej. Wydaje się, że tym razem wszystko jest dopięte na ostatni guzik i nic nie powinno pokrzyżować ich planów. Jednak już wkrótce okazuje się, że nic nie idzie po ich myśli, a kosmici tracą kontakt z Laurą, swoją wysłanniczką... I gdy wydaje się, że wszystko przepadło, a cały plan spalił na panewce, okazuje się, że jest ktoś, kto być może będzie potrafił przywrócić kanał komunikacyjny pomiędzy Laurą a Arkturianami. Kim jest tajemniczy nieznajomy? Czy uda mu się wypełnić swoje zadanie? Czy Laura zrealizuje w końcu misję, z którą została wysłana na Ziemię?
– Wszystko gotowe – powiedział, stawiając buteleczkę na stole.
– Świetnie, dziękuję! – zawołał radośnie kierownik. – Ksawery, powiadom ekipę zwiadowczą, że zaczynamy akcję podrzucenia.
– Kasjan, znasz dane geograficzne pobytu naszego obiektu, prawda?
Pytany pokiwał twierdząco głową.
– Jedź z nimi, Kasjanie, i dopilnuj, aby wszystko przebiegło zgodnie z planem. Nie spieszcie się. Poczekajcie na dogodną chwilę, nie chcemy przecież siać na Ziemi paniki.
Aneta Zych - urodzona w Zgierzu. Studiowała w Londynie, gdzie mieszka od 2004 roku. Pasjonują ją podróże, a w szczególności wyprawy trekkingowe w góry, na których odnajduje natchnienie i inspiracje do pisania blogów i malowania obrazów olejnych. Ogromnym szacunkiem darzy przyrodę. Interesuje się zagadnieniami rozwoju osobistego i psychologii. Uwielbia muzykę klasyczną i latynoamerykańską. Optymistka – we wszystkim stara się dostrzec pozytywne strony.
Kategoria: | Science Fiction |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8147-073-5 |
Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Drogi Czytelniku, Droga Czytelniczko,
serdecznie dziękuję za zainteresowanie moją książką. Nie wiem, w jaki sposób trafiła ona w Twoje ręce: przez przypadek, z polecenia czy może po prostu jesteś molem książkowym i czytasz co popadnie. Nieważne, jak to było. Ważne, że trzymasz ją w dłoniach i zastanawiasz się, czy warto poświęcić na nią swój cenny czas. Być może zachodzisz w głowę, czy spełni ona Twoje oczekiwania. Pojawia się pytanie: czytać czy nie czytać?
Pragnę ułatwić Ci tę decyzję i w skrócie naświetlić, czego możesz się po niej spodziewać, a czego na pewno tu nie znajdziesz.
Powieść ta jest przygodą rodem z kosmosu, choć poruszone zagadnienia są całkiem przyziemne. Nie znajdziesz tu kryminalnych zagadek, ale zapewniam Cię, że będzie tajemniczo. Brak tu sercowych podbojów i wielkiej, dozgonnej miłości, czeka Cię jednak spotkanie z najbardziej namiętnymi kochankami świata. Obiecuję, że zaśmiejesz się szczerze nie raz, pomimo że sporo tu smutku. Będą również łzy, choć wcale nie jest to ckliwa opowiastka lub łzawy melodramat. Nie ma tu krwawych, drastycznych scen niczym z horroru, a jednak zdarzy się, że Twoje serce zadrży z przestrachu. Nie jest to żaden mądry poradnik, ale być może znajdziesz coś dla siebie. Powieść ta jest pełna stworzeń, istot, wydarzeń i zjawisk, na istnienie których brak namacalnych dowodów, a więc na wszystko należy patrzeć przez pryzmat otwartego umysłu. I tutaj posłużę się słowami Courtlandta Bryana:
„…nie mogę uczciwie stwierdzić, że natrafiłem na jakiekolwiek rzeczowe dowody ich obecności. A jednak, dopóki ktoś nie przedstawi mi dowodu, że istoty takie nie istnieją, zamierzam nadal mieć oczy otwarte na ich «latające spodki» – i, tak jest, zachować otwarty umysł” (Bliskie spotkania czwartego rodzaju).
Sam/sama zdecyduj, czy warto brnąć w to dalej.
Jeśli zniechęciłam Cię do dalszego czytania, to może tak właśnie miało być. Może ta książka nie jest dla Ciebie. Może nic nie wniesie do Twojego życia. No cóż, bywa i tak. Zrozumiem, jeśli odłożysz ją teraz na półkę i nigdy już po nią nie sięgniesz.
Jeśli jednak wciąż tu ze mną jesteś i zamierzasz czytać dalej, to bardzo mnie to cieszy. Mam do Ciebie tylko jedną prośbę. Weź ciepły koc, zaszyj się w kąciku, z kubkiem swojej ulubionej herbaty, puść wodze wyobraźni, niczemu się nie dziw, o nic nie pytaj i pozwól mi porwać się do magicznego świata fantazji, w którym wszystko jest możliwe.
Życzę Ci miłej lektury.
Aneta Zych1. Operacja „Laura”
Na niewielkim placu znajdującym się przed Arkturiańskim Centrum Technologii Przyszłości wylądował okrągły, błękitny statek kosmiczny w kształcie spodka. Drzwi pojazdu rozsunęły się na boki, a ze środka wyszła wysoka, smukła, biała postać o wielkich turkusowych oczach. Z głowy wyrastała jej kilkunastocentymetrowa antenka wyostrzająca zmysł orientacji. W dłoniach liczących po siedem palców trzymała okrągły, przezroczysty pojemniczek z seledynowo-błękitnym płynem. Postać, wchodząc do budynku, od razu skierowała się do wydziału zajmującego się sprawami edukacji międzygalaktycznej. Tam podążyła w kierunku biura kierownika.
W biurze na lewitujących fotelach siedziało kilka istot o podobnej aparycji. Śmiało można było stwierdzić, że różniły się od siebie jedynie kształtem, długością i liczbą antenek na białych, gładkich głowach. Antenki te miały różnorodne zastosowanie. Służyły one za uszy, dodatkowe oczy, odbiorniki energetyczne, nadajniki satelitarne bądź też pobudzały zmysł orientacji.
– Dzień dobry wszystkim – powiedział przybysz, wchodząc do środka, po czym zwrócił się do jednego z kosmitów siedzących w lewitujących fotelach: – Kierowniku, szczepionka jest gotowa.
– Świetnie, dziękuję, Kasjanie – odpowiedział kosmita. Podniósł głowę i rzucił jakby od niechcenia: – Kierownictwo do laboratorium. Czy macie już materiał genetyczny gotowy do połączenia ze szczepionką?
Po chwili ktoś zapukał do drzwi, jednocześnie otwierając je powoli. Do środka wszedł wysoki, smukły, biały kosmita o turkusowych oczach, w okularach z delikatnej mgiełki. Wołali na niego Gerwazy.
– Tak, kierowniku, wszystko gotowe do połączenia. Czekamy tylko na szczepionkę – powiedział okularnik.
– Proszę, oto ona – odparł kierownik, podając Gerwazemu pojemniczek z tajemniczym płynem.
– Cudownie, sprawdzimy tylko jej skład i jeszcze dziś zrobimy połączenie. – Okularnik wziął pojemniczek i wyszedł.
A tymczasem kierownik zarządził załodze Kasjana, aby przygotowano statek do rozpoczęcia operacji „Laura”.
– Myślicie, że tym razem się uda? – zwrócił się do Kasjana i Ksawerego, którzy lewitowali w fotelach.
– Myślę, że mamy dużą szansę. Tym razem wzięliśmy pod uwagę wszystkie aspekty, w których wcześniej nawaliliśmy. Musi się udać – stwierdził Kasjan z pewnością w głosie. Na potwierdzenie swoich słów wyjął turkusową teczkę z dokumentami sprawy i przeczytał głośno, jakby chcąc odhaczyć kolejne punkty: – Pomyśleliśmy o wszystkim: Szczepionkę wyprodukowano na ojczystej planecie, w tym przypadku na Wenus. Mamy gotowy materiał genetyczny pobrany od Nancy – w celu stworzenia genetycznego klona. Mamy namierzone otoczenie sprzyjające komunikacji z bazą, czyli rodzinę artysty malarza. Dzięki temu sprawność kanału komunikacyjnego mamy zapewnioną na stałe. Dodatkowo, aby zamaskować poczucie wyobcowania i niedopasowania, jeden z członków rodziny to w połowie nasz człowiek: pół-Arkturianin. Myślę, że tym razem wszystko powinno się ułożyć zgodnie z planem. – Tymi słowami Kasjan zakończył swój wywód i schował dokumenty do teczki.
– No dobrze – odezwał się kierownik. – W takim razie podrzucenie nastąpi wkrótce po tym, jak otrzymamy gotową mieszankę z laboratorium. Kto będzie sprawował nadzór nad tą sprawą, aby wszystko przebiegło zgodnie z planem?
– Myślałem, że powinienem to być ja – zgłosił się na ochotnika Ksawery, dodając: – W końcu mam już w tym doświadczenie.
– Tak, ale chyba zdajesz sobie sprawę, że tym razem to nie to samo. Po raz pierwszy wysyłamy na misję kobietę, którą co prawda sami stworzyliśmy, ale która przyjmie wychowanie Ziemian. Sprawa jest bardziej skomplikowana niż kiedykolwiek wcześniej.
– Myślisz, że mamy jakąś szansę? W końcu na zacofanej Ziemi panuje przekonanie, że kobiety to słaba płeć, a w związku z tym nie mają one siły przebicia i brak im odwagi.
– A co, niby faceci lepsi? Sześć razy wysyłaliśmy męskiego osobnika i każdy z nich wpadł w pułapkę chciwości, lenistwa lub żądzy władzy, a niby tacy odporni, silni i wytrwali. Zerwali z nami kontakt wkrótce po zesłaniu na Ziemię i straciliśmy ich na zawsze. – Kierownik prychnął z obrzydzeniem na samo wspomnienie.
– Kierowniku, tym razem musi być inaczej – powiedział Kasjan. – Szczepionka została stworzona na planecie Wenus.
– Tak. Tam jest moc – zgodził się kierownik, a po chwili zaśmiał się sam do siebie. – A swoją drogą to nieźle się tam kamuflują, nie sądzicie? Niby mniejsze, lżejsze, bardziej urocze, a rządzą całą galaktyką i nikt nie odważy się im podskoczyć.
– Tak, Wenus to planeta pełna tajemnic. Lepiej z nimi nie zadzierać. – Kierownik pokiwał głową, po czym zwrócił się do Ksawerego: – Nie mam do ciebie żadnych zastrzeżeń, Ksawery, ale uważam, że tym razem lepiej będzie, jeśli to Kasjan zajmie się eskortą Laury. Posiada on łagodny charakter. Można nawet powiedzieć, że jest trochę zniewieściały, a w związku z tym żadna kobieta nie przejdzie obok niego obojętnie. – Zaśmiał się cicho, klepiąc Kasjana po ramieniu.
– Żartujesz sobie?! – obruszył się Kasjan. – Ja zniewieściały?! Nigdy!!! – Po chwili jednak dodał z udawaną skromnością: – No ale skoro już jestem taki przystojny, że kobiety zwracają na mnie uwagę, to ewentualnie mogę zająć się sprawą Laury.
W tym momencie do biura wszedł Gerwazy z przezroczystą buteleczką. W środku, w przejrzystym płynie, pływał maleńki, biały zlepek komórek.
– Wszystko gotowe – powiedział, stawiając buteleczkę na stole.
– Świetnie, dziękuję! – zawołał radośnie kierownik. – Ksawery, powiadom ekipę zwiadowczą, że zaczynamy akcję podrzucenia.
– Kasjan, znasz dane geograficzne pobytu naszego obiektu, prawda?
Pytany pokiwał twierdząco głową.
– Dopilnuj, aby wszystko przebiegło zgodnie z planem. Nie spieszcie się. Poczekajcie na dogodną chwilę, nie chcemy przecież siać na Ziemi paniki.2. Kanał komunikacyjny
Około szesnastu lat później
Kasjan wstał tego dnia wyjątkowo późno. Był wykończony po wcześniejszych wydarzeniach. Laura – jego niesforna podopieczna – ciągle pakowała się w jakieś tarapaty. Miała dopiero piętnaście lat, a jej huśtawki emocjonalne wyprowadzały go z równowagi. To była ich siódma próba i mieli nadzieję, że tym razem będzie udana. Zaszczepili ją wszystkim, co ułatwiało im współpracę. Właśnie wszedł do pomieszczenia kontrolnego, gdzie na dużym ekranie zobaczył, jak jego niesforna podopieczna pakuje przybory artystyczne do kartonowego pudełka i wynosi je na strych z postanowieniem porzucenia sztuki raz na zawsze.
– Nieeee!!! Nie!!! – zawył szaleńczo, po czym, w przypływie złości, złapał latający fotel i rzucił nim o podłogę. Chwycił się za swoją łysą głowę, a w wielkich turkusowych oczyskach widać było desperację i wściekłość.
W reakcji na hałasy do pomieszczenia weszło kilku innych Arkturian, chcąc dowiedzieć się, co to za krzyki.
– Kasjan, o co chodzi? – zapytał jeden z przybyłych.
– Laura właśnie porzuciła sztukę. Zamknęła wszystko w jakimś durnym pudełku i znów złożyła sobie jedną z tych jej dramatycznych obietnic, że „nigdy więcej…” i takie tam ziemskie pierdoły.
– Przecież załatwiliśmy jej to zwycięstwo. Wygrała konkurs. Wszystko było ustawione pod nią. Teraz miała tylko rozwijać się artystycznie i tworzyć, a dzięki temu my mielibyśmy z nią stały kontakt, co pozwoliłoby nam spokojnie realizować plan z jej pomocą. Przecież po to ją wysłaliśmy, żeby mieć wtyczkę. – W głosie kierownika słychać było niepokój.
Poirytowany Kasjan chodził szybko po pokoju w tę i z powrotem.
– Wszystko załatwiłem – potwierdził. – Zajęła pierwsze miejsce, dostała powiadomienie o nagrodzie. Załatwiłem, że nikt nie będzie się jej czepiał o to drobne fałszerstwo, do którego ją namówiliśmy. Daliśmy jej wszystko jak na talerzu, a ona rezygnuje z takiej szansy przez jakieś utarte stereotypy funkcjonujące na tej zacofanej planecie.
– Ostrzegałem cię, że postępowanie Ziemian niezwykle trudno zrozumieć, a nasza wysłanniczka, pomimo że jest jedną z nas, została wychowana przez Ziemian i przyswoiła sobie wiele panujących tam zachowań – mówił spokojnie Arkturianin.
– Nie widziałeś, co się święci? Nie dało się zareagować wcześniej? – zapytał Ksawery.
– Pospałem dzisiaj trochę dłużej, a kiedy się obudziłem, to ona już wynosiła wszystko na strych. To musiała być jakaś spontaniczna, nieprzemyślana decyzja pod wpływem jakiegoś impulsu lub emocji – powiedział zrezygnowany Kasjan.
– Nie ma czasu na bezczynne gadanie. Leć do niej szybko i zrób wszystko, aby ją powstrzymać. Jeśli porzuci sztukę, to nasz kanał komunikacyjny zostanie zamknięty – nakazał zdecydowanym głosem kierownik. Po chwili dodał cicho: – A my po raz siódmy poniesiemy porażkę. Nie możemy do tego dopuścić.
Kasjan natychmiast wyciągnął ze schowka w podłodze lepkie macki ośmiornicy, do których przyczepione były błękitne skrzydła. Macki natychmiast wessały się w jego białe, smukłe plecy, a on poszybował w kierunku Ziemi, machając rozłożystymi skrzydłami.
Członkowie Zespołu do Spraw Edukacji Międzygalaktycznej przywołali kiwnięciem dłoni lewitujące fotele i usiedli w nich wygodnie. Popijając zielony sok z międzygalaktycznych wodorostów, wpatrywali się w duży ekran i obserwowali, jak Kasjan usiłuje zapobiec zamknięciu się kanału komunikacyjnego, dzięki któremu byli w stanie porozumiewać się z Laurą.
Kasjan wpadł na strych w chwili, gdy ta chowała pudełko pod obluzowaną deską drewnianej podłogi.
– Lauro, proszę cię, nie rób tego. Wszystko załatwiłem. Nie będzie żadnych problemów. Obiecuję ci – mówił głośno, wprost do jej ucha.
Niestety nie zwracała na niego uwagi, zupełnie jakby go nie słyszała.
Wyjął z ukrytej w skrzydłach kieszonki ciężki, solidny kamień i przyczepił jej do brzucha. Niech czuje ciężar w żołądku, może wtedy domyśli się, że popełniła błąd.
Ale Laura jedynie złapała się za brzuch i skuliła w sobie, a potem po prostu zeszła na dół po drabinie.
Kasjan nie tracił nadziei. Wyciągnął z ukrytej w skrzydłach kieszeni niewielką skrzyneczkę, a z niej wyjął sakiewkę błękitnego arkturiańskiego pyłku. Obsypał nim Laurę, wierząc, że pomoże to wyostrzyć jej intuicję i wrażliwość, dzięki którym wyczuje jego obecność i zachowana zostanie między nimi jakaś nić porozumienia.
Laura podniosła nagle głowę, rozejrzała się dookoła i zaczęła nasłuchiwać.
W oczach Kasjana zatliły się iskierki nadziei. Arkturianie przed ekranem zastygli w bezruchu.
– Chyba się udało! Śmiało, Kasjan! – kibicowali mu koledzy z pomieszczenia kontrolnego na Arkturii.
– Teraz powinna cię poczuć, a może nawet usłyszeć! – zachęcał kierownik.
– Musisz tworzyć, Lauro!!! Twórczość to ty! Nie porzucaj siebie! Nie możesz być taka jak reszta ziemskich istot, bo jesteś jedną z nas!!! Do dzieła, Lauro! Odwagi!!! Świat czeka na twoje dzieło! Nie możesz zawieść całego wszechświata! – Głos Kasjana był stanowczy, ale spokojny. – Wierzę w ciebie, Lauro! – prosił w desperacji, stojąc tuż przy uchu dziewczyny i co jakiś czas posypując ją arkturiańskim pyłkiem.
Laura ciągle stała zastygła w bezruchu.
Kierownik i zespół spojrzeli na zegary mierzące parametry kanału komunikacyjnego. Wskazówki już prawie dotykały zera, gdy nagle drgnęły. Zatrzymały się tuż przed wskaźnikiem zerowym.
– Dobra robota, Kasjan! – powiedział jakby do ekranu kierownik. – Kanał komunikacyjny przestał się zamykać… Jeszcze mamy szansę – dodał po chwili. Następnie wziął w dłoń nadajnik w kształcie błękitnego odłamka meteoru i zwrócił się bezpośrednio do Kasjana: – To zadziałało, kanał przestał się zamykać. Parametry są bardzo słabe, ale ciągle mamy łączność. Kontynuuj, proszę.
Kasjan otrzymał wiadomość natychmiast przez malutki odbiornik. Zmotywowało go to do dalszych działań. Wyjął ze skrzyneczki małą buteleczkę z płynem uwidaczniającym trzecie oko.
– Jak tam parametry? – zapytał, ufając, że ma jeszcze jakąś szansę.
– Niestety odczyty były zbyt słabe, aby się utrzymać. Wszystkie spadły poniżej zera! Kanał komunikacyjny jest zamknięty. Straciliśmy ją – odpowiedział zrezygnowany kierownik. – Wracaj, Kasjan, nic już nie zrobisz.
– A było tak blisko – mruknął niepocieszony kosmita i poleciał z powrotem na błękitną planetę. Wszedł do pomieszczenia, gdzie czekali na niego pozostali członkowie zespołu zajmującego się tą operacją. – Sorry, chłopaki, nie udało się. Gdybym nie zaspał, to może zdołałbym utrzymać drogę komunikacyjną, a tak było już za późno.
– To nie twoja wina, Kasjanie. Zrobiłeś, co było w twojej mocy. – Kierownik poklepał go po ramieniu i wychodząc, dodał: – Za dwie godziny zebranie zamykające sprawę Laury. Kasjan, napisz, proszę, raport końcowy. Pozbieramy jej akta i odeślemy do archiwum.
Po dwóch godzinach zebrali się w turkusowym gabinecie przy stole w kształcie gwiazdy. Kasjan położył raport przed kierownikiem i usiadł na latającym fotelu. Wszyscy milczeli. Wreszcie kierownik powiedział:
– A więc, panowie, nasza siódma próba zakończyła się niepowodzeniem. Szczerze wierzyłem, że tym razem nam się uda, ale niestety byłem w błędzie. Dziękuję wam za współpracę, byliście genialni, ale to koniec. Ziemia to najbardziej zacofana planeta we wszechświecie i naprawdę trudno się z ziemianami porozumiewać przez ten ich prymitywny system. Szkoda, że nie udało nam się wprowadzić tam trochę nowoczesności.