Bliskie związki - ebook
Bliskie związki - ebook
Jak bardzo jesteś zadowolony ze swojego życia?
Twoją odpowiedź na to pytanie można o wiele trafniej przewidzieć na podstawie odczuwanego przez ciebie zadowolenia z aktualnego bliskiego związku niż satysfakcji z jakiejkolwiek innej sfery życia. Powtórzmy: Nasze szczęście w życiu najmocniej łączy się ze szczęściem (lub jego brakiem) w relacjach intymnych. A zatem powinniśmy o nie dbać!
Czy to prawda, że przeciwieństwa się przyciągają? Czy klucz do dobrego związku tkwi w dobrej komunikacji? Czy mężczyźni mają większe libido niż kobiety? Czy wspólne wychowywanie dzieci cementuje związki? Czy mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus? Czy pierwsze miłosne zranienie wpływa na całe dalsze uczuciowe życie? Czy wszystkie małżeństwa są konsumowane?
"Część ludzi jest przekonana, że prawdziwa miłość uderza jak piorun – przydarza się w najmniej oczekiwanym momencie i doprowadza do nagłego przypływu pożądania do nieznajomego. Czy taka wizja romantycznego zakochania rodem z bajek Disneya ma poparcie w rzeczywistości? Niektórzy twierdzą, że dobre pary nigdy się nie kłócą, zaś inni uznają za normalne rozpoczęcie dnia od wentylowania frustracji o drobnostki. Który model związku ma większe szanse na przetrwanie trudności? Która wizja miłości wspiera długotrwale relacje i pokojowe rozwiazywanie konfliktów w związkach, a która prowadzi do rychłego zakończenia relacji?
Autor książki „Bliskie związki. 25 największych mitów” stara się udzielić kompetentnej odpowiedzi na intrygujące pytania dotyczące bliskich relacji między ludźmi. Ta książka jest wyczerpującym kompendium wyników badań nad szeregiem mitologizowanych w kulturze popularnej kwestii dotyczących bliskich związków, od randkowania począwszy, przez seks, małżeństwo, na rozstaniu par skoczywszy. Do tematu nawiązywania związków oraz przyczyn rozpadu relacji międzyludzkich autor podchodzi bardzo metodycznie. Odpowiedzi Johnsona są szczególnie wyczerpujące, wspierane licznymi wynikami badań, które autor nie tylko przystępnie omawia, ale i dobrze integruje."
Z recenzji dr. hab. Michała Parzuchowskiego, prof. SWPS
Kategoria: | Popularnonaukowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-01-20834-9 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W październiku 2010 roku przyszła kolej na mnie – miałem wygłosić wykład dla pracowników i studentów Wydziału Psychologii na mojej uczelni, Binghamton University. Przeważnie nasze wystąpienia pełne są opisów metodologii i danych, sam wiele takich wygłosiłem. Ale tym razem poczułem, że chcę mieć z tego przyjemność. Kilka miesięcy wcześniej zmarł mój tata i miałem już dość bycia surowym i poważnym. Chciałem opowiedzieć o czymś, co byłoby lekkie i przyjemne. Tego dnia w 2010 roku wygłosiłem więc wykład zatytułowany 30 interesujących odkryć empirycznych o bliskich związkach w 60 minut. Był dokładnie taki lekki i przyjemny, jak chciałem. Na widowni siedział mój przyjaciel i współpracownik Steven Jay Lynn, znany profesor psychologii. To on zaproponował mi napisanie książki do serii zapoczątkowanej przez jego 50 wielkich mitów psychologii popularnej (50 Great Myths of Popular Psychology), napisanych wspólnie ze Scottem O. Lilienfeldem, Johnem Ruscio i nieżyjącym już Barrym L. Beyersteinem. Książka, którą trzymasz w ręku, jest owocem tego zaproszenia. Dlatego rozpocznę podziękowania właśnie od Steve’a, bo gdyby nie on, po prostu by nie powstała. Steve był wspierającym i wspaniałym współpracownikiem od chwili, gdy zimą 1999 roku przyjechałem na rozmowę o pracę w Binghamton University, a on zgarnął mnie z lotniska swoim czerwonym sportowym samochodem. Na każdym kroku mojej kariery Steve zawsze gotów był mi doradzić, podpowiedzieć, pomóc i okazać zainteresowanie. Dzięki niemu jestem lepszym psychologiem. I dlatego jestem mu ogromnie wdzięczny.
Wydział Psychologii na Binghamton University jest doprawdy świetny. Jestem dumny z tego, że mogę być jego częścią. Chcę wymienić zwłaszcza kilku współpracowników, którzy przyczynili się do napisania tej książki. Nicole Cameron pomogła mi zrozumieć zagadnienia modeli zwierzęcych dotyczące zachowań seksualnych i rodzicielskich. Jest mądrą, entuzjastyczną i cierpliwą nauczycielką. Pete Donovick zawsze jest w gotowości, by ze mną pogadać na każdy temat. Peter Gerhardstein, Brandon Gibb i Celia Klin byli świetnymi liderami różnorodnych jednostek akademickich, do których należę. Wszyscy byli cierpliwi i uprzejmi, kiedy podczas pisania tej książki spóźniałem się z realizacją innych zawodowych obowiązków. Mam nadzieję, że każda z tych osób będzie nadal pełniła funkcje kierownicze. Ken Kurtz zawsze okazywał zaciekawienie moją pracą i chciał o niej rozmawiać nawet wtedy, kiedy ja nie miałem na to ochoty. Fajnie mieć współpracownika, który pyta o twoją pracę, dzięki. Richard Mattson jest głównym badaczem w projekcie, przy którym też pracuję. Był cierpliwy i wyrozumiały wobec moich zawodowych dystrakcji i dezorganizacji. Chris Bishop, Meredith Coles, Cindy Connine, Terry Deak, Gina Fleming, Mary Ellen Gates, Jennifer Gillis, Courtney Ignarri, Albrecht Inhoff, Sarah Laszlo, Mark Lenzenweger, Don Levis, Stephen Lisman, Barbara Luka, Ann Merriwether, Ralph Miller, Vladimir Miskovic, Joe Morrissey, Ann Paludi, Ray Romanczyk, María-Teresa Romero, Lisa Savage, Linda Spear, Skip Spear, Greg Strauss, Pam Turrigiano, Cyma Van Petten, Dave Werner i Deanne Westerman są wspaniałymi kolegami, którzy pomagali mi zbyt często, by to tu opisać.
Wszystkim moim przyjaciołom spoza psychologii i współpracownikom z Binghamton University (Anna, Benita, Dave, Dean, Doug, Elisa, Elizabeth, Frank, Howard, Jim, John, Julia, Kelly, Kevin, Melissa, Michael, Michelle, Nancy, Paul, Rebecca, Robert, Scott i Steve) wielkie dzięki za nierzucanie we mnie sprzętami, kiedy zaczynałem dawać wykłady na tematy opisane w tej książce. Jestem szczególnie wdzięczny za tolerancję moim przyjaciołom (oraz ludziom siedzącym blisko nas, jak i wszelkim pracownikom restauracji), którzy musieli znieść niejeden z moich „wykładów” o kobiecej seksualności. Wasza łaskawość nie będzie wam zapomniana i obiecuję, że nigdy więcej nie wspomnę (nawet słowem) o bonobo.
Wprawdzie starałem się, by moja praca ze studentami była ważniejsza od książki, niemniej nie wątpię, że czuli, iż przez ostatnie dwa lata coś mnie od nich odciągało. Jest to szczególnie niesprawiedliwe, ponieważ oni wciąż mnie czegoś uczą i wnoszą ogromną radość do mojej pracy profesora. Oto moi obecni i dawni doktoranci, wobec których mam dług wdzięczności: Karen Aizaga, Davis Brigman, Zachary Collins, Lauren Fishbein, Hayley Fivecoat, Laura Frame, Richard Mattson, Jared McShall, Tarah Midy, Rebecca Osterhout i Dawnelle Paldino. Binghamton University cieszy się opinią, która przyciąga najlepszych studentów z wszelkich publicznych uniwersytetów w Nowym Jorku. A to oznacza, że przez te wszystkie lata miałem wielu fantastycznych magistrantów. Jest ich zbyt wielu, bym mógł ich tu wymienić, niemniej niektórzy byli wyjątkowo pomocni przy powstawaniu tej publikacji. Naquan Ross zainspirował mnie do przemyśleń na temat kilku mitów i kilku głównych źródeł. Meghan Axman, Thomas Costello, Karina Hain i Andrea Joanlanne wraz ze mną sczytywali manuskrypt i sporządzali indeks. I wreszcie moi studenci z zajęć poświęconych bliskim związkom pomogli mi się nauczyć tego, czego nie wiedziałem.
Poza Binghamton University wspierała mnie Laura Bishop, lekarka specjalizująca się w położnictwie i ginekologii. Czytała moje rozdziały poświęcone seksualności i proponowała cenne poprawki. Z Rebeccą Allerton, która jest dyrektorką wykonawczą w Rise (http://rise-ny.org/), organizacji oferującej kompleksową pomoc ofiarom przemocy domowej w Greater Binghamton w rejonie Nowy Jork, pracowałem przez kilka lat jako członek zarządu tej organizacji i jestem ogromnie wdzięczny jej, Mike’owi Coxowi (szefowi policji w Endicott, NY) oraz personelowi Rise za pokazanie mi, jak to jest być na pierwszej linii niesienia pomocy ofiarom przemocy domowej. Zespół wydawnictwa Wiley był wyjątkowo cierpliwy i pomocny w procesie powstawania książki. Na szczególne podziękowania zasługują Kathy Atkinson, Danielle Descoteaux, Gunalan Lakshmipathy, Anna Oxbury, Karen Shield i dział graficzny za stworzenie pięknej okładki.
Miałem szczęście trafiać w życiu na doskonałych nauczycieli. Dudley Weiland uczył mnie w szóstej klasie w Peck Elementary w Arvada w Kolorado. Jego zaangażowanie i prawość inspirowały mnie dawniej i inspirują dziś. W college’u w University of Denver miałem szczęście współpracować z Bernardem Spilką i Howardem Markmanem. Profesor Spilka (Bernie) pokazał mi, jak ważne jest wszechstronne wykształcenie. Na jego zajęciach i dyżurach filozofia, literatura i nauka splotły się w sposób cementujący moją ścieżkę psychologa. Zacząłem pracę w laboratorium Howie’go jako student kodujący nagrania wideo w jednym z jego doniosłych badań. Natychmiast badanie bliskich związków stało się moim konikiem. Howie jest mądry, zmotywowany i wspaniałomyślny. Nieważne, czy pracowaliśmy w laboratorium (z Mari Clements i Scottem Stanleyem), czy graliśmy w uczelnianego hokeja, zawsze się od niego uczyłem (i nadal to robię).
Studia na UCLA dały mi zawód, który uprawiam, i życie, które teraz wiodę. Zwłaszcza mój kliniczny superwizor Andy Christensen, moja grupa oraz mój mentor Tom Bradbury zakorzenili we mnie olbrzymi szacunek do nauki (tzn. prawdy). Andy nauczył mnie, jak prowadzić terapię par, tego, co wiem o micie 23 oraz treści, którą zawarłem w Zakończeniu. Nie można sobie wyobrazić lepszego nauczyciela psychoterapii niż Andy. Wielu przyjaciół nauczyło mnie ciężkiej pracy: Aaron Benjamin, Edith Chen, Jennifer Christian Herman, Victor Chavez, Becky Cobb, Cathy Cohan, Rose Corona, Joanne Davila, Brian Doss, Chris Furmanski, Chris Gipson, Colleen Halliday, Stan Huey, Ben Karney, Norman Kim, Anna Lau, Erika Lawrence, Cari McCarty, Emily McGrath, Greg Miller, Phoebe Moore, Lauri Pasch, Antonio Polo, Ron Rogge, Liza Suarez, Kieran Sullivan, Sylvia Valeri, Steve Wein, Shannon Whaley, Patsy White i Will Yost. Codziennie przychodzili do laboratorium, chociaż zawsze świeciło słońce, a wszyscy mieszkaliśmy przy plaży. I wreszcie mój mentor, Tom Bradbury, jest moim naukowym bohaterem. To on jako profesor, autor i naukowiec określił poziom, do którego aspiruję. Nigdy nie spłacę mojego długu wobec niego.
Utrata ojca pozostawiła pustkę w moim sercu, jeszcze większą boleść wywołała u mojej matki. Małżeństwo moich rodziców wciąż mnie inspiruje, a odporność i wdzięk mojej mamy nadal mnie onieśmielają. Moi bracia, Steve i Ted, są wspaniałymi autorami i dzięki nim poznałem piękno języka. Moja siostra Jolene jest naukowczynią, przedstawicielką organów ścigania, strażniczką w parku narodowym i zaufaną powiernicą. Muszę też otwarcie powiedzieć, że pisząc tę książkę, nie byłem dobrym mężem. Zbyt wiele wieczorów i weekendów poświęcałem na zamartwianie się i przejmowanie. Być może mit 26 powinien brzmieć „pisanie książki o bliskich związkach poprawi twój własny”. Deanne, dziękuję, że byłaś ze mną w tych trudnych i tych lepszych czasach, ale najbardziej dziękuję ci za to, że jesteś. Twoja obecność mnie uspokaja, uczy, inspiruje i ożywia. Dlatego dedykuję tę książkę właśnie mojej żonie Deanne.
Matt JohnsonWprowadzenie
A tak ogólnie: jak bardzo jesteś zadowolony ze swojego życia?
Twoją odpowiedź na to pytanie można o wiele trafniej przewidzieć na podstawie odczuwanego przez ciebie zadowolenia z aktualnego bliskiego związku niż satysfakcji z jakiejkolwiek innej sfery życia. Pozwól, że powtórzę. Nasze szczęście w życiu najmocniej łączy się ze szczęściem (lub jego brakiem) w relacjach intymnych. A zatem powinniśmy o nie dbać!
Zatrzymam się na chwilę i wyjaśnię, że przez „bliskie związki” czy „relacje intymne” rozumiem te, które – choćby potencjalnie – łączą się z seksem. Nie mówię więc o relacjach z rodzicami, dziećmi, przyjaciółmi lub współpracownikami, choć niektóre zasady dotyczące związków intymnych mogą znajdować zastosowanie także w innych rodzajach kontaktów. Teraz, znając definicję bliskich związków, możemy wrócić do omawiania ich doniosłej roli.
Satysfakcja z bliskich relacji wiąże się nie tylko z ogólnym zadowoleniem z życia (Diener, Gohm, Suh i Oishi, 2000; Diener, Suh, Lucas i Smith, 1999), ale można ją powiązać w zasadzie ze wszystkim, co jest dla nas ważne. Jakość naszych bliskich związków zatem łączy się:
- ze zdrowiem fizycznym. Powiązania między jakością relacji intymnych a zdrowiem fizycznym są spójne, niezależnie od tego, czy mierzymy je na poziomie molekularnym (np. Miller, Dopp, Myers, Stevens i Fahey, 1999) czy wskaźnikami zachorowalności (np. Langhinrichsen-Rohling, Snarr, Slep, Heyman i Foran, 2011). Upraszczając, jakość naszych bliskich związków jest kwestią życia i śmierci. Na przykład, jeżeli chorujesz na serce i jesteś w dobrym związku, twoje szanse na długie życie są większe niż wtedy, kiedy twój związek jest zły (Coyne i in., 2001). Zależność między zdrowiem fizycznym a jakością relacji jest nie tylko silna, ale i spójna, niezależnie od rasy i pochodzenia etnicznego (McShall i Johnson, 2015b);
- ze zdrowiem psychicznym. Podobnie jak w wypadku zdrowia fizycznego, satysfakcja z bliskich związków koreluje ze zdrowiem psychicznym. Zależność ta jest tak silna, że dysfunkcje w małżeństwie wiązane są z 10 z 11 najpowszechniejszych chorób psychicznych (Whisman, 2007). Wynik ten (tak jak wyniki dotyczące zdrowia fizycznego) jest spójny, niezależnie od rasy i pochodzenia etnicznego (McShall i Johnson, 2015a);
- z osiągnięciami zawodowymi. Stres w związku wiąże się z wieloma miarami poziomu wykonania w pracy, jak spóźnialstwo i absencja (np. Forthofer, Markman, Cox, Stanley i Kessler, 1996; Leigh i Lust, 1988). A to oznacza, że dysfunkcje w związkach istotnie i znacząco korelują z naszymi finansami, zarówno na poziomie indywidualnym, jak i społecznym.
Innymi słowy, to oczywiste, że związki mają znaczenie. A jednak mimo wszystkich tych danych empirycznych i niepotwierdzonych wzmianek na temat wagi bliskich związków, wciąż panuje w tej sferze zamieszanie. Widzimy je w mediach i próbach radzenia sobie z problemami w związkach wśród naszych przyjaciół.
Cel książki
Celem tej publikacji jest uporządkowanie stanu wiedzy o bliskich związkach poprzez omówienie 25 uporczywych mitów na ich temat. Na kartkach tej książki wielokrotnie dostrzeżesz, że przywołuję dane z badań przeprowadzonych z najwyższą naukową starannością. Zawsze gdy pisze się o ludzkich zachowaniach, pojawia się pokusa sięgania po własne doświadczenia, przemyślenia i osądy. Problem w tym, że mogą nas one sprowadzić na manowce. Chociaż zdarza się, że warto słuchać intuicji (patrz mit 22), najważniejsze i najbardziej fundamentalne lekcje płynące z psychologii mówią nam, że intuicja może nas wprowadzić w błąd. Stąd moja prośba: nie ufaj własnej intuicji, ale też nie ufaj autorytetom (w tym mnie). Jest wielu domniemanych ekspertów od relacji intymnych, mężczyzn i kobiet piszących wciągające książki i zarabiających mnóstwo pieniędzy na opowiadaniu o związkach. Większość z nich ma dobre chęci, a niektórzy całkiem sporą wiedzę, ale – i dotyczy to tak samo wszystkich tez naukowych – sprawdzaj ją, jak mantrę powtarzając: „Pokaż mi dane”. Dlatego ta książka pełna jest cytatów. Starałem się uzasadnić niemal każde stwierdzenie odwołaniem do źródła, w którym możesz sprawdzić naukowe dowody na to, co napisałem. Bez wątpienia w chwili, w której ta książka trafi do druku, pewne opisane przeze mnie odkrycia zostaną wywrócone do góry nogami przez nowe badania albo nowe dane, które wymuszą rewizję moich wniosków. I to jest OK. To właśnie jest ta fajna strona nauki, w tym nauki o bliskich związkach. Inną fajną częścią mojej pracy jest możliwość słuchania, co inni sądzą na temat związków. Zachęcam więc i ciebie do podzielenia się ze mną przemyśleniami o książce lub ogólniej o bliskich relacjach, co możesz zrobić, odwiedzając stronę mojej pracowni na marriage.binghamton.edu.
Struktura książki
Uporządkowanie treści w książce nawiązuje do rozwoju bliskich związków. Zaczynam od mitów na temat seksu – prawdziwego punktu wyjścia tego rozwoju, po czym przechodzę do mitów o wzajemnym przyciąganiu i zalotach, randkach online, relacjach jednopłciowych, czynnikach pozwalających przewidzieć udane związki i, ostatecznie, dochodzę do mitów na temat różnic między płciami, niezgody i rozpadu związku. Każdy rozdział rozpoczyna się krótkim wprowadzeniem, po którym następuje omówienie każdego konkretnego mitu. Czasami pojawiają się ramki z definicjami, teoretycznymi koncepcjami czy luźno powiązanymi wątkami. Wprowadzenia do rozdziałów i ramki mają zapewnić szerszy kontekst mitom i moim omówieniom.
Mam nadzieję, że książka okaże się dla ciebie pomocna.1 Seks
Seks – już samo to słowo niesie ładunek emocjonalny. Ostatecznie „we wszystkim na świecie chodzi o seks, poza seksem. W seksie chodzi o władzę”. Ten cytat, który z dużą częstością i małym prawdopodobieństwem słuszności przypisywany jest Oscarowi Wilde’owi, pokazuje, jak bardzo nas ten temat porusza. Cała sfera seksu przesiąknięta jest jednocześnie wiedzą tajemną, nieporozumieniami i ignorancją. Nieraz w mojej praktyce namawiałem pary, by w ramach samokształcenia podszkoliły się w kwestiach związanych z seksem, ponieważ często słyszałem, że chcą wiedzieć więcej o seksie i urozmaicić swoje pożycie, ale są skołowani wszystkimi tymi zawiłościami ludzkiego ciała (takim parom polecam fantastyczną książkę Paula Joannidesa Jak to się robi? Niezbędnik seksualny z 2012 roku, która jest wszechstronna i zabawna). Oczywiście obok braku wiedzy i wielu błędnych informacji na temat seksu pojawiają się też mity.
Na potrzeby tego rozdziału wybrałem cztery mity typowe dla bliskich związków. Pierwszy dotyczy uporczywego przekonania, że kobiety myślą o seksie rzadziej niż mężczyźni. Drugi – „kultury seksualnych przygód bez zobowiązań” wśród studentów i młodych dorosłych. Trzeci i czwarty charakteryzują małżeństwa, które nie zostały skonsumowane, oraz bliskie związki z bardzo ograniczoną aktywnością seksualną.
Oczywiście są też inne mity na temat seksu w bliskich związkach. Na przykład wielu ludzi jest zaskoczonych informacją, że ponad połowa mężczyzn i kobiet w wieku 60, 70 i 80 lat przyznaje się do aktywności seksualnej dwa do trzech razy w miesiącu (Lindau, Schumm i in., 2007). Rośnie problem chorób przenoszonych drogą płciową wśród starszych dorosłych (Caffrey i O’Neill, 2007; por. Lindau, Laumann i Levinson, 2007). Tak czy inaczej opór przed rozmawianiem o seksie w kontekście bliskich związków, nawet wśród terapeutów par (McCarthy, 2001), prowadzi do powstawania mitów, z którymi trzeba się rozprawić.
Mit #1 Mężczyźni mają większe libido od kobiet
Przekonanie, że mężczyźni są bardziej pożądliwi od kobiet, jest tak mocno zakorzenione, iż jego trafność wydaje się bezsporna (np. Mann, 2014). Głupie kreskówki pokazujące mózg mężczyzny myślący głównie o seksie versus mózg kobiety skupiony przede wszystkim na czekoladzie, związku i zakupach (patrz rycina 1.1) ilustrują to podejście (patrz też mit 21). Wszyscy słyszeliśmy też niepotwierdzone fakty, jak ten, że faceci myślą o seksie co siedem sekund (omówienie tego mitu patrz: Lilienfeld, Lynn, Ruscio i Beyerstein, 2009). To oczywiście nieprawda. Aczkolwiek prawdą jest, że mężczyźni myślą o seksie częściej niż kobiety i szukają go także wtedy, kiedy jest to nierozsądne lub nielegalne (Baumeister, 2000; Baumeister, Catanese i Vohs, 2001). Niemniej jednak istnieją przekonujące dowody na niedocenianie siły kobiecego libido i na to, że nasze przekonanie o tej różnicy między płciami wynika z kultury (Lippa, 2009).
Tłumienie kobiecej seksualności
Nie można rozpocząć poważnego omawiania tej tematyki bez przedyskutowania historii kobiet i ich seksualności. Na przestrzeni wieków mężczyźni opisywali kobiecą seksualność w sposób, który ujawniał zarówno jej ekscytującą, jak i zagrażającą naturę. Ponieważ to mężczyźni pisali większość tekstów, od czasów starożytnych po współczesne, historyczna perspektywa kobiecej seksualności siłą rzeczy jest męska i od kobiecości oderwana. Nawet w historycznych doniesieniach, w których kobiety są seksualnie pobudliwe, wyczuwa się męski punkt widzenia. W pierwszym liście Pawła do Koryntian stwierdza on: „Mąż niech oddaje powinność żonie” (7:3, Biblia Tysiąclecia). W mitologii greckiej Tejrezjasz – mężczyzna, który żył siedem lat przemieniony w kobietę – rozstrzyga między Zeusem i Herą spór dotyczący tego, kto ma więcej przyjemności z seksu. Hera twierdziła, że mężczyzna, Zeus upierał się, że kobieta. Tejrezjasz stwierdził, że mężczyzna przeżywa tylko 10% rozkoszy, jakiej doświadcza kobieta. Na marginesie – Hera była tak wściekła, że Tejrezjasz stanął po stronie Zeusa, iż ukarała go ślepotą. Zeus z powodu poczucia winy pozwolił mu żyć siedmiokrotnie dłużej i przekazał mu dar przewidywania przyszłości. Oto jak czasem mogą się potoczyć losy terapeuty małżeńskiego.
RYCINA 1.1. Rysunek z nieznanego źródła (można go znaleźć w wielu miejscach w internecie) utrwala mit o męskiej versus kobiecej seksualności, podobnie jak kilka innych jawnie seksistowskich stereotypów.
Antyczny nacisk na kobiecą rozkosz seksualną nie ograniczał się do religii i mitologii. Słynny grecki lekarz Galen z Pergamonu (ur. 129 n.e.) uważał, że kobieta musi mieć orgazm, żeby doszło do zapłodnienia. Co ciekawe, środowisko lekarskie wierzyło w to przez 1500 lat! Zatrzymaj się na chwilę i pomyśl o możliwych konsekwencjach tej tezy. Daniel Bergner (2013) wskazuje, że to przekonanie doprowadziło medyczny establishment do chęci zrozumienia „tego drżenia” doświadczanego przez kobiety podczas seksu i jego roli w prokreacji. To błędne założenie sprawiło, że mężczyźni zaczęli jeszcze więcej rozmyślać o własnym przyrodzeniu. Pojawiły się na przykład teorie, że mały członek nie doprowadzi kobiety do przyjemności wystarczającej, by doszło do zapłodnienia. Nawet po tym, jak Gabriele Falloppio w XVI wieku odkrył jajowody, on sam nie przestał się rozpisywać, jak to kształt męskiego napletka może utrudnić kobiecie osiągnięcie orgazmu i tym samym uniemożliwia zapłodnienie (Laqueur, 1990).
Mimo tych i podobnych przykładów z przeszłości świadczących o satysfakcji, którą kobiety mogą czerpać z seksu, na przestrzeni dziejów powstało o wiele więcej przykładów, w których kobieca seksualność była umniejszana czy kwestionowana. I znów, zaczynając od Biblii i mitologii greckiej, zarówno Ewa, jak i Pandora uosabiają niebezpieczeństwo, jakie niesie ze sobą niekontrolowana żądza. Nie dziwi zatem, że z czasem kobiecy Eros (czyli libido, miłość fizyczna) przedstawiany był jako dopuszczalny wyłącznie w łożu małżeńskim, a czasami i tam odmawiano mu racji bytu. Era wiktoriańska była okresem, w którym tłumiono kobiecego Erosa (Dabhoiwala, 2012). Żadna bogobojna chrześcijanka czasów wiktoriańskich nie mogła czerpać przyjemności z seksu. Opis seksu zazwyczaj przypisywany Lady Hillingdon ukazuje sedno panujących w tamtych czasach odczuć towarzyszących kobiecej seksualności: „Kiedy słyszę jego kroki za moimi drzwiami, kładę się na łóżku, rozchylam nogi i myślę o Anglii”. Kobiety w XIX wieku postrzegane były często jako powściągliwa czy pruderyjna przeciwwaga do pożądliwej i nieumiarkowanej męskiej natury. To tłumienie kobiecej seksualności do dziś można odnaleźć w wielu kulturach.
Chcę tu powiedzieć, że nawet jeśli mężczyźni pisali o tym, że kobiety mają popęd seksualny, przeważnie relacje te sprawiały wrażenie naiwnych lub wręcz głupich. Oczywiście stwierdzenie, że kobiety doświadczają dziesięciokrotnie silniejszej rozkoszy niż mężczyźni, jest równie niedorzeczne jak powiedzenie, że seks w ogóle nie dostarcza im przyjemności. Dlatego piszę o tym micie z pełną świadomością, że jestem kolejnym facetem rozpisującym się o kobiecej seksualności. Tak samo jak w odniesieniu do wszystkich innych mitów, odsyłam do źródeł i zachęcam cię do zapoznania się z nimi i zdecydowania, czy twoje interpretacje tych tekstów pokrywają się z moimi. Do omawianego mitu należy podejść z dużą ostrożnością, ponieważ w sprawach związanych z kobiecą seksualnością mężczyźni mylili się w zasadzie od chwili, w której zaczęli się nimi zajmować. Ponadto zachęcam do przyjrzenia się temu mitowi w świetle potężnego zniewolenia doświadczanego przez kobiety, wynikającego z męskich założeń na temat ich seksualności. To zniewolenie może mieć postać zazdrosnego chłopaka, który widząc swoją dziewczynę tańczącą z kimś innym, reaguje przemocą, albo okaleczenia narządów płciowych, żeby kobieta nie mogła czerpać przyjemności z seksu. Na przytaczane przeze mnie badania na temat kobiecego libido należy spojrzeć przez pryzmat zarówno mojej płci, jak i trwającego zniewolenia kobiet z powodu ich seksualności oraz tego, jak jest postrzegana (Baumeister i Twenge, 2002). Mając to na uwadze, przyjrzyjmy się badaniom.
Wątpliwy charakter danych samoopisowych
Jeden z głównych sposobów zbierania danych przez psychologów polega po prostu na zadawaniu pytań osobom badanym. Pytania mogą mieć różnoraką postać, udzielane odpowiedzi określane są mianem danych samoopisowych. Badacze na wiele sposobów próbują zagwarantować trafność takich danych, na przykład możemy stawiać to samo pytanie w różnej formie albo w badaniach nad relacjami możemy zadawać pytanie obu osobom tworzącym parę. Inną metodą pomiaru trafności danych samoopisowych jest zadawanie pytań przy jednoczesnej obserwacji zachowań, o które pytamy. Meredith Chivers pytała mężczyzn i kobiety, co ich podnieca, i obserwowała, jak bardzo podniecają ich rozmaite bodźce seksualne. Przez wiele lat w obserwacji podniecenia seksualnego wykorzystywano przyrząd umożliwiający pomiar przepływu krwi w genitaliach, co omawiam bardziej szczegółowo przy okazji mitu 11 (o płynności kobiecej seksualności). Gwałtowny wzrost dopływu krwi do członka czy ścian pochwy wskazuje na podniecenie seksualne. U mężczyzn ten wzmożony dopływ krwi jest częścią fizjologicznego procesu prowadzącego do erekcji. U kobiet zwiększone ukrwienie prowadzi do wzmożonego wydzielania w pochwie płynu nawilżającego. Pomiarów dokonuje się z użyciem pletyzmografu, który pozwala uchwycić zmiany objętości zarówno ścian pochwy, jak i członka (Burnett, 2012). Chivers porównywała więc deklarowane podniecenie z danymi o przepływie krwi w genitaliach w reakcji na różnorodne bodźce.
W serii badań pokazywała ona mężczyznom i kobietom filmy z erotycznymi scenami (więcej na temat podejścia badawczego porównującego osoby homoseksualne z heteroseksualnymi w omówieniu mitu 11). Były wśród nich filmy przedstawiające mężczyzn uprawiających seks z kobietami, z mężczyznami, kobiety uprawiające seks z kobietami, mężczyzn i kobiety masturbujących się w pojedynkę. Ale też znalazły się filmy niezawierające scen seksualnych, na przykład ukazujące krajobrazy, atrakcyjną kobietę chodzącą nago, atrakcyjnego i dobrze zbudowanego (w każdym sensie) nagiego mężczyznę chodzącego po plaży, ze zwiotczałym penisem oraz nagiego mężczyznę ze wzwodem. I niespodzianka: badaczka pokazywała uczestnikom również uprawiające seks bonobo (szympans karłowaty, gatunek małpy człekokształtnej). W czasie oglądania każdego z tych filmów uczestnicy badania byli podłączeni do pletyzmografu oraz proszeni o ocenę własnego pobudzenia seksualnego na podręcznym urządzeniu. W ten sposób Chivers była w stanie porównać zgłaszane przez uczestników podniecenie z tym mierzonym ilością krwi napływającą do ich genitaliów.
Wśród mężczyzn filmy krajobrazowe i kopulujące małpy wywoływały niewielkie podniecenie, natomiast sceny, po których można się tego spodziewać – w zależności od orientacji seksualnej mężczyzny – prowadziły do znacznego pobudzenia. Co więcej, to, jak mężczyźni oceniali własne podniecenie, dość dobrze pasowało do pomiarów krwi pulsującej w ich członkach.
U kobiet wyłonił się bardzo odmienny obraz. Kobiety oceniały swoje pobudzenie tak, jak się tego spodziewasz. Kobiety heteroseksualne wskazywały na wyższe podniecenie na widok mężczyzny i kobiety oraz niższe na widok mężczyzny z mężczyzną czy też kobiety z kobietą. Oceny lesbijek były wyższe w przypadku scen kobiety z kobietą, niższe na widok mężczyzny z mężczyzną. Wszystkie kobiety oceniały swoje podniecenie jako niskie podczas oglądania krajobrazów i małp. Ale krew przepływająca przez ściany pochwy wskazywała na coś zgoła innego! Wyglądało na to, że kobiety – hetero i homo – są panseksualne. Przepływ krwi u kobiet był wzmożony podczas oglądania filmów niezależnie od tego, kto z kim, odnotowano też ogromną różnicę między subiektywnymi ocenami a ocenami fizjologicznymi. Co ciekawe, u kobiet pojawiał się też umiarkowany dopływ krwi podczas oglądania kopulujących bonobo. Był on większy niż wtedy, kiedy oglądały przystojnego mężczyznę przechadzającego się po plaży z całkiem dorodnym, acz niezbyt gotowym do działania penisem, bujającym się z boku na bok w swobodnym zwisie. Najwyraźniej między zgłaszanym pobudzeniem a tym, które kobiety faktycznie odczuwają, jest spora różnica.
Chivers wielokrotnie zreplikowała uzyskane wyniki (Chivers i Bailey, 2005; Chivers, Rieger, Latty i Bailey, 2004; Chivers, Seto i Blanchard, 2007; Chivers, Seto, Lalumière, Laan i Grimbos, 2010; Chivers i Timmers, 2012; Suschinsky, Lalumière i Chivers, 2009). Poza tym badania Terri Fisher sugerują, że kobiety umyślnie zaprzeczają swojemu pobudzeniu seksualnemu. W serii badań badaczka ta wykazała, że kobiety bardziej od mężczyzn starają się ukryć własną seksualność. Są na przykład mniej skłonne od mężczyzn do ujawnienia, jak często się masturbują, kiedy sądzą, że ktoś – nawet obcy – może zobaczyć ich odpowiedzi (np. Alexander i Fisher, 2003; Fisher, 2013). Dlatego sporo wskazuje na to, że kobiety doświadczają o wiele większego pobudzenia, niż gotowe są przyznać. W wywiadzie Fisher wyjaśniała, że „bycie człowiekiem, który jest istotą seksualną, któremu wolno być istotą seksualną, jest wolnością o wiele chętniej przyznawaną przez społeczeństwo mężczyznom niż kobietom” (podkreślenie w oryginale; Bergner, 2013, s. 17).
Ciemna strona monogamii
Jeżeli kobiety czują się bardziej seksualne, niż się do tego przyznają, dlaczego pary w stałych związkach nie uprawiają więcej seksu? Jedną z głównych skarg, jakich wysłuchuję, będąc terapeutą par, jest pragnienie intensywniejszej seksualnej bliskości. Nawet jeśli nie jest to główny powód, dla którego para zgłasza się na terapię, temat podnoszony jest często (i subtelnie). W mojej praktyce zagadnienie to równie często jest inicjowane przez mężczyzn, co przez kobiety. Brak seksu jest problemem wśród par odwiedzających mój gabinet niezależnie od tego, czy są to pary hetero- czy homoseksualne (obu płci) (patrz mit 12). Zmartwienia wynikające z braku Erosa w stałym związku zdają się uniwersalne dla płci i orientacji. A zatem kobiety są bardziej zmysłowe, niż to deklarują, mężczyźni są równie zmysłowi, jak deklarują – a jednak często słyszę, że pary oglądają telewizję lub czytają, zamiast się kochać.
Wiele wskazuje na to, że u kobiet pojawia się znudzenie. Gdy mężatki myślą o seksie z kimś innym niż ich mąż, ich podniecenie może osiągnąć całkiem konkretne rozmiary. Badacze koncentrujący się na roli kobiecego orgazmu sądzą, że mógł on się wykształcić po to, by zachęcać do seksu z wieloma partnerami. Blaffer Hrdy zaproponowała inną teorię. Jak opisuje ją Bergner (2013), skoro mężczyźni osiągają orgazm zdecydowanie szybciej niż kobiety, a kobiety potrzebują wydłużonej stymulacji ze strony partnera, to znaczy, że kobiety stworzone są do uprawiania seksu z wieloma partnerami, także podczas „jednej seksualnej sesji”. Chociaż jest to sprzeczne z perspektywą przedstawianą przez część znamienitych psychologów ewolucyjnych (np. Buss i Schmitt, 1993), Hrdy przyjmuje, że jej koncepcja ma ewolucyjny sens i że zjawisko to można obserwować u innych gatunków, zarówno usytuowanych na drzewie filogenetycznym blisko (Wallen, 1982), jak i daleko (Erskine, 1989; McClintock i Anisko, 1982) od człowieka. U wielu gatunków naczelnych samice kopulują z licznymi samcami i to one inicjują seks (Wallen, 1995). Także samica skorpiona nie będzie się parzyła z tym samym samcem w ciągu 48 godzin, ale w ciągu godziny od poprzedniej kopulacji zada się z innym. Bergner wskazuje na istnienie wielu wyjaśnień tych zachowań i na to, że naukowcy nie są zgodni co do ich pierwotnej funkcji, niemniej spekuluje się o korzyściach wynikających z takiej strategii parzenia się. Nadal jednak istnieje pytanie: czy dysponujemy danymi na temat kobiet?
RYCINA 1.2. W przedstawionej scenie Claire (Julie Bowen) i Phil (Ty Burrell) z programu telewizyjnego ABC Modern Family (sezon 2, odcinek Bixby’s Back) spotykają się w Walentynki w hotelowym barze i odgrywają obcych sobie ludzi w nadziei na uatrakcyjnienie swojego życia seksualnego
Źródło: ©American Broadcasting Companies, Inc./Karen Neal.
Badania seksualnych fantazji kobiet – a mówiąc wprost, tego, o czym myślą podczas masturbacji – pogłębiają naszą wiedzę. Kobiety dość często fantazjują o seksie z nieznajomymi i jest to dla nich wyjątkowo podniecające. Dość często wyobrażają sobie też tabu, wymuszony lub brutalny seks (Critelli i Bivona, 2008). W tym miejscu muszę podkreślić słowo „fantazja”. Fantazja nie jest tożsama z faktycznym pragnieniem i z całą pewnością nie jest tożsama z przyzwoleniem. Wiele kobiet pozostających w długoletnich związkach mówi o tym, że dobrze znane im cechy partnerów nie są już czymś, co by je podniecało, i że ich fantazje o nowych partnerach, którzy okazują im poważne zainteresowanie, są dla nich pobudzające.
Wnioski
Czy to znaczy, że należy wreszcie skończyć z monogamią? Czy mamy wnioskować, że w celu wzmocnienia seksualności w małżeństwie należy przyłączyć się do klubu swingersów lub zaprosić sąsiada do trójkąta?