Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Błogosławieni, święci, szczęśliwi - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
16 listopada 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
43,99

Błogosławieni, święci, szczęśliwi - ebook

Za życia rzadko uważani za świętych. Zazwyczaj nie pasowali do kanonu. Radykalni, nieprzewidywalni, nie wiadomo było, co o nich myśleć. Arcyludzcy w swoich słabościach, pasji i uporze.

Piotr, gdyby żył kilka wieków później, byłby ekskomunikowany. Mikołaj rozdawał prezenty prostytutkom. Rita żyła rozdarta między dwiema rodzinami, których członkowie mordowali się nawzajem.

Błogosławieni – bo pozwolili Bogu działać. Święci – nie dlatego, że się tacy urodzili. Szczęśliwi – bo spotkali miłość, która zmieniła ich życie.

Nie stawiajmy im pomników, ale dostrzeżmy w nich ludzi z krwi i kości, którymi warto się zainspirować.

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-6811-1
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SŁOWO NA POCZĄTEK, CZYLI O TYM, CZYM JEST, A CZYM NIE JEST ŚWIĘTOŚĆ¹

Co się mieści w słowie „świętość”?

Zacznę od bardzo osobistej refleksji: dwa momenty w życiu uświadomiły mi, co oznacza świętość, kim są święci.

Pierwszy moment był na pierwszym roku w seminarium. Jak się przychodzi do seminarium, ojcowie duchowni bardzo dbają o to, żeby klerykom dawać dobrą lekturę do czytania. Wśród tych lektur są teks­ty o świętych. Ja dostałem książkę o świętym Alojzym Gonzadze. Nic nie wiedziałem o tym świętym, więc chętnie ją przeczytałem. Zaraz na początku było napisane, że święty Alojzy, kiedy był niemowlęciem, to w piątki nie ssał piersi matki, bo pościł. Pomyślałem: okej, to nie dla mnie, bo ja się dobrze odżywiam, nawet w piątki! Zamknąłem tę książkę, poszedłem do ojca duchownego i mówię: „Ojcze, więcej nie czytam książek o świętych, bardzo proszę nie dawać mi już takich książek”.

Później zdarzyła mi się dość podobna przygoda, mianowicie czytałem sobie _Żywoty świętych_ _starego i nowego_ _zakonu_ napisane przez księdza Piotra Skargę. To kiedyś była podstawowa lektura dla katolików w Polsce. Skarga pisze o świętej Kindze, że kiedy tylko mama ją urodziła, to święta Kinga uklękła i zmówiła _Ojcze nasz_ po łacinie. Ja się z trudem uczyłem łaciny na studiach; myślę: ta to miała dobrze… Ledwo się urodziła, już umiała!

Te moje pierwsze spotkania ze świętymi nie były więc najlepsze.

Ale kiedyś przydarzyło mi się spotkanie z osobą naprawdę świętą, choć nie jest ona ani kanonizowana, ani beatyfikowana. To był chyba jeden, jedyny moment w moim życiu, kiedy siedząc w archiwum nad jednym dokumentem, popłakałem się. Ja rzadko płaczę, ale wtedy się wręcz poryczałem. A osoba, której dotyczy ten dokument, jest mi szczególnie bliska z dwóch powodów. Wtedy jeszcze ich zresztą nie znałem. Pierwszy powód jest taki, że była ona siostrą księdza, który mnie ochrzcił – widzicie więc, że historia nie jest odległa. A drugi powód jest taki, że w czasie drugiej wojny światowej w podziemiu miała ona pseudonim „Ryś”. To była kobieta pochodząca z południa Polski, z Orawy. Nazywała się Józefa Mikowa, z domu Machaj.

W czasie wojny przeprowadziła się razem z mężem do Krakowa. Wcześniej pracowali we wsi Lipnica Wielka i uczyli tam ludzi wszystkiego, począwszy od rolnictwa, ogrodnictwa, do podstaw kultury. Mąż pani Józefy był z wykształcenia muzykiem, zbierał pieśni orawskie, był zafascynowany gwarą orawską. A ona, oprócz tego, że uczyła najprostszych rzeczy dotyczących gospodarstwa domowego, była też katechetką, przekazywała wiarę – jako świecka osoba. Gdy wybuchła wojna, włączyli się w działanie armii podziemnej. Najpierw został aresztowany mąż – zginął w Oświęcimiu; potem została też aresztowana pani Józefa. Przetrzymywano ją w Krakowie w budynku, gdzie do dziś mieści się więzienie – tak zwane więzienie Montelupich. Potem przewieziono do Zakopanego. Tam przesłuchiwali ją między innymi jej byli uczniowie, których przygotowywała do bierzmowania. Wyobraźcie sobie, że potrafili w czasie tortur bić ją po głowie krzyżami, które dostali od niej na to bierzmowanie… Po kilku miesiącach tortur w Zakopanem przywieziono ją z powrotem do Krakowa na Montelupich. I właściwie jeden z ostatnich epizodów, jakie można o niej wyczytać, to był ten fragment dokumentu, przy którym się popłakałem.

Panią Józefę zamknięto na tydzień do izolatki, bez jedzenia i bez picia. Po tygodniu naraz otwarły się drzwi i do celi ktoś wrzucił kawałek czarnego chleba. Pierwsza jej myśl była taka, żeby się na ten chleb rzucić i go pochłonąć. Przez tydzień nic przecież nie jad­ła. Ale zaraz potem przyszła jej druga myśl: że może ten chleb jest naszpikowany jakąś chemią i że chodzi o to, żeby w końcu na zeznaniach zaczęła sypać, podawać nazwiska ludzi z całej siatki, żeby zadenuncjowała tych, którzy walczyli w podziemiu z Niemcami. Odłożyła więc ten chleb. I wtedy drzwi się otwarły jeszcze raz i od strażnika, który ją pilnował, usłyszała słowa: „Szczęść Boże!”. Domyśliła się, że to musi być Ślązak, którego wcielono do armii niemieckiej, i że to jednak nie jest podstęp. Ale ciągle się jeszcze bała. Uklęknęła więc w celi i pomodliła się mniej więcej tak (jest zapis tej modlitwy): „Panie Jezu, od półtora roku nie mam możliwości przyjmować Cię w Komunii Świętej. Niemcy zabrali mi wszystko, ale przede wszystkim zabrali mi tę możliwość przyjmowania Ciebie. Teraz chcę więc spożyć jako duchową Komunię z Tobą ten czarny chleb wrzucony ręką żołnierza do mojej celi”. I na kolanach, kawałek po kawałku, zjadła ten chleb jak Komunię.

Myślę, że rozumiecie, czemu mogłem się popłakać.

To był jeden z ostatnich posiłków w jej życiu. Kiedy po tygodniu, całkowicie wycieńczoną, osłabioną, przeniesiono ją do szpitala więziennego, poznała tam kobietę, która ją zadenuncjowała. Przyszła się przyznać i powiedziała, dlaczego to zrobiła. Mianowicie dlatego, że z kolei jej męża Niemcy aresztowali i zagrozili, że go zabiją, jeśli ona nikogo nie wsypie, nie poda żadnego nazwiska. I ta kobieta powiedziała do pani Mikowej: „Podałam ciebie, bo wiedziałam, że na tobie się skończy, że ty nikogo nie wsypiesz”. Jest opis – pozostawiony przez innych więźniów – pojednania tych dwóch kobiet, które płaczą, a pani Józefa przebacza tej drugiej. I tam, w tym szpitalu, Niemcy ją w końcu zabili zastrzykiem. Jej brat, ksiądz, był proboszczem parafii przy kościele Mariackim w Krakowie. Niemcy wydali mu ciało siostry. Kiedy je odbierał, usłyszał od niemieckiego oficera takie zdanie: „Gdybyście mieli dziesięć takich kobiet w Polsce, nas by tu nie było”.

Pani Mikowa jest pochowana w Krakowie, na Cmentarzu Salwatorskim. Nieraz, przechodząc tamtędy, wstępuję, żeby się pomodlić przy jej grobie. Mam takie poczucie, że – niezależnie od tego, że nie została beatyfikowana ani kanonizowana – jej życie to jest absolutnie czysta Ewangelia.

Jednak to nie jest koniec tej historii. Możecie sobie wyobrazić, że ponieważ ta osoba mnie bardzo zainteresowała, zacząłem szukać więcej informacji o niej. I kiedyś przyniesiono mi jej pamiętnik z czasów, kiedy miała lat może dwadzieścia, może dwadzieścia dwa (zginęła, kiedy miała czterdzieści pięć). Dopadłem ten pamiętnik, pochłonąłem go w trzy godziny i… byłem załamany. Bardzo mnie rozczarował. Nie dość, że nie było w nim nic wielkiego, to jeszcze były rzeczy, których wolałbym o niej nie wiedzieć. Na przykład to, do jakiego stosunku do Żydów ją w rodzinie wychowano.

Mówię wam o tych dwóch doświadczeniach, żeby pokazać pewne podstawowe napięcie. Można mówić o świętych w taki sposób, że ktoś się świętym urodził. I nie wiem, jak jest z wami, ale mnie to zupełnie nie pociąga, bo ja się święty nie urodziłem. Ale można też mówić o świętych w taki sposób, żeby pokazać, że ktoś się świętym staje.

Święty to nie jest człowiek bez grzechu. Nie ma takich świętych! Święta bez grzechu jest Maryja i święty bez grzechu jest po trzykroć Święty Bóg objawiony w Jezusie Chrystusie z Nazaretu. Innych świętych bezgrzesznych nie ma. Każdy z tych ludzi dopiero stawał się świętym. Święty to jest ktoś, kto odkrywa, że wiara to jest droga do Boga.

Słuchałem kiedyś katechezy, którą głosił jeden z teologów Domu Papieskiego, ojciec Wojciech Giertych. Mówił za świętym Tomaszem, że są trzy rodzaje wiary w Boga². Pierwszy to wiara w to, że Bóg istnieje. Drugi – to wiara Bogu. To już jest bardzo dużo, jeżeli ktoś może powiedzieć, że wierzy Bogu. Czytam słowo Boga i mówię: wierzę Ci! Ale jest też trzeci rodzaj wiary, po łacinie nazywa się _credo in Deum_ – wierzę „w stronę Boga”. (Teraz się przydaje ta łacina, którą święta Kinga umiała od łona matki!) „Wierzę w stronę Boga” to znaczy: moja wiara prowadzi mnie do Niego; staram się być coraz bliżej Niego. Czasami ta droga wygląda tak, że robię dwa kroki do przodu, cztery do tyłu, ale potem znowu do przodu. Ciągle mam poczucie, że moja wiara jest przede mną. Że może kiedyś – Pan Bóg da – dojdę do celu. Kościół jest po to, żeby mi towarzyszyć na tej drodze.

To jest bardzo ważne. Przez wieki w Kościele mówiono o świętych w taki sposób, jakby ludzie się świętymi rodzili. Podobnie o grzesznikach mówiono, że od urodzenia byli absolutnie do niczego. Pamiętam książkę o Marcinie Lutrze, na którą kiedyś trafiłem – po jej przeczytaniu człowiek miał wrażenie, że ten mały Marcin, kiedy tylko wyszedł z łona matki, od razu myślał, jak tu rozwalić Kościół. „Zaraz go rozwalę, tylko dajcie mi możliwość, poczekajcie, niech tylko podrosnę!” Albo się rodzisz świętym, albo się rodzisz zatraconym grzesznikiem – i to jest w ostrym kontraście ze sobą. Tylko że nikt w to dzisiaj nie wierzy.

Do świętości idzie się pewną drogą. To jest pierwsza rzecz, którą chciałem dziś powiedzieć. Nie gorszcie się grzechami świętych. Bóg ma niesamowitą słabość do grzeszników. Ostatnio słuchałem, jak José Prado Flores zwany Pepe mówił o tym, że Bóg kocha morderców. Zobaczcie, kogo Bóg wybiera. Mojżesz – morderca. Dawid – morderca. Szaweł – morderca. Najwięksi bohaterowie historii zbawienia… Nie czcimy ich dlatego, że byli mordercami, ale czcimy Boga, który potrafi z mordercy zrobić opokę dla ludu Bożego. Nieraz ludzie wpadają rozgorączkowani, mówią, że odkryli, kogo ten Kościół czci. Kościół czci nawróconego człowieka. Za każdym razem.

Druga rzecz. Ze świętymi jest jednak pewien kłopot, i to podwójny. Po pierwsze, święci nigdy nie widzą się jako święci; zawsze myślą o sobie, że są grzesznikami. Po drugie, jak myślę, święci za życia bardzo rzadko uważani są za świętych. Święci zawsze zachowują się w sposób dziwny, mało zrozumiały.

Kilka przykładów. Co myślicie o Franciszku z Asyżu, kiedy rozbiera się do naga na rynku przed katedrą, oddaje ostatnią suknię swojemu ojcu i mówi: „Już nie jesteś moim ojcem. Mam ojca, który jest w niebie”? Zrobilibyście to swojemu tacie? Nie chodzi o tę goliznę na rynku – to może i było malownicze – ale czy zrobilibyście to waszym ojcom?

Co myślicie o świętej Ricie?³ Rita straciła męża, bo rody w okolicy były skłócone i mąż został zabity przez sąsiadów. To był fragment wojny sąsiedzkiej, trwającej z pokolenia na pokolenie. Zabijali się nawzajem skutecznie, w każdym pokoleniu syn miał obowiązek zabić sąsiada, bo on kiedyś zabił jego dziadka. Rita miała dwóch dorastających synów. Wiedziała, że rosną na przyszłych morderców. Wiecie, jak się modliła? „Panie Boże, gdyby mieli być mordercami, to ich wcześniej zabierz”. Modlilibyście się tak za swoje dzieci…? Co o tym myślicie? Pasuje wam to do obrazka? Tacy mają być święci?

Kolejny przykład to święty Mikołaj – historia, która mnie zawsze wciąga⁴. Nie wiem, co wam mówili rodzice, jak byliście mali; mnie mówili tak: ­„Jeśli byłeś grzeczny, Mikołaj da ci prezent, jeśli byłeś niegrzeczny, dostaniesz rózgą”. Czyli Mikołaj to jest symbol sprawiedliwości. Za dobre wynagradza, za złe karze. Zwyk­le w ikonografii Mikołaja przedstawia się jako trzymającego w ręce trzy złote kulki. Jako młody chłopak mieszkał blisko domu wdowca, który miał trzy córki. Rodzina klepała biedę, więc wszystkie córki po kolei lądowały na ulicy jako prostytutki i tak zarabiały na życie. Mikołaj patrzył na to z boku i nie mógł tego znieść. Sam był z bogatego domu. Przez trzy noce z rzędu wrzucał więc po gałce złota sąsiadowi przez okno, żeby każda z dziewcząt miała pieniądze na posag. Nie mówcie zatem, że Mikołaj dawał prezenty grzecznym dzieciom! Mikołaj dawał prezenty prostytutkom – po to, żeby mogły zacząć nowe życie.

Ostatnim człowiekiem, który go rozumiał (poza kardynałem Konradem Krajewskim, oczywiście), był, jak sądzę, wspomniany już skądinąd krakowski ksiądz Piotr Skarga. Założył on Bractwo Miłosierdzia, a przy tym bractwie uruchomił fundusz, który nazywano skrzynką świętego Mikołaja. Pobożni krakusi składali tam ofiary, a Skarga szedł z nimi na ulice, „wyłapywał” młodociane prostytutki i dawał im pieniądze, żeby mogły przestać się poniewierać i zacząć normalne życie. Słowo honoru, nie wiem, czy można by to dzisiaj zrobić w pobożnym Krakowie. Gdybyśmy powiedzieli: „Zbieramy pieniądze na prostytutki”, pierwsi zaprotestowaliby ci najpobożniejsi w mieście. To w ogóle nie pasuje do kanonu! „Niech smarkule idą do jakiejś roboty! Mają dwie ręce, dwie nogi, mają głowę? To do pracy!” Nikt by się dziś nie zapytał o to, o co pytał ksiądz Skarga pod koniec szesnastego wieku: dlaczego te dziewczyny są na ulicy? Najprościej jest kogoś osądzić i potępić. Ale Skarga rozumiał, o co chodziło świętemu Mikołajowi: nie dajesz podarunków grzecznym dzieciom. Dajesz podarunki dzieciom niegrzecznym.

(Kiedyś mówiłem to na kazaniu podczas wizytacji w jednej parafii i potem dostałem ochrzan od proboszcza i wszystkich rodziców. „Ksiądz biskup właśnie rozwalił nam całą naszą pedagogikę”. Ale dzieciaki były przeszczęśliwe).

Święci są zdumiewający. Z jednej strony mamy Franciszka, który mówi swojemu tacie: „Dość, nie jesteś już dłużej moim ojcem, masz tu ostatnią suknię”; z drugiej strony, jak przyjedziecie do Krakowa, znajdziecie tam relikwie Pier Giorgia Frassatiego, błogosławionego. Świetny młody człowiek, również bardzo niekonwencjonalny. Jak trzeba było, to potrafił w gębę dać. Nie uczył się najlepiej, nie znał łaciny od poczęcia, nie przeszedł z jednej klasy do drugiej… Nie pasował do modelu. Raz w życiu się zakochał i nie miał odwagi ożenić się z tą dziewczyną, bo wiedział, że ani mama, ani tata jej nie zaakceptują. Czytasz to i myślisz: niemożliwe, no, na litość boską… niemożliwe! Facet, który potrafił na ulicy prać faszystów po gębie, był tak związany z rodzicami, że zrezygnował z miłości swojego życia, żeby tylko ich nie denerwować.

Święci to ludzie, o których najczęściej nie wiadomo, co myśleć. Jeśli jesteście od początku do końca przewidywalni, to zróbcie coś ze sobą, bo to nie rokuje dobrze! Trzeba być trochę nieprzewidywalnym!

Lubię też historie ze starożytności, lubię opowiadać o takich ludziach jak Perpetua i Felicyta. Gdy poszły na męczeństwo, Perpetua miała dwuletniego synka, a Felicyta urodziła dziecko w więzieniu. Gdy ją aresztowano, była w zaawansowanej ciąży. Wiedziała, że planowo nie zdąży urodzić przed igrzyskami, na których chrześcijanie mieli być zabijani. Dlatego ona i wszyscy chrześcijanie w więzieniu modlili się, żeby urodziła wcześniej. I urodziła – w ósmym miesiącu. Gdy ją wyprowadzano na arenę, mleko kapało jej z piersi… Rozumiecie coś z tego? Bo ja niewiele.

To, co nas w tych wszystkich historiach zastanawia, poraża, to – trzeba użyć tego słowa – radykalizm. Nie fanatyzm, ponieważ święci nie są fanatykami. Szaweł był fanatykiem, był gotów zabijać innych dla swoich poglądów, a Paweł był radykalny. Skąd się ten radykalizm bierze? Tylko stąd, że Paweł został zdobyty przez Jezusa.

Jest taki tekst Grzegorza Wielkiego o tym, że Maria Magdalena – w przeciwieństwie do apostołów – kilka razy zaglądała do pustego grobu i patrzyła na ławę, na której położone było ciało Jezusa. Apostołowie raz zajrzeli i poszli do domu, myśląc, że wiedzą już, o co chodzi. Nic nie wiedzieli. A ona bez przerwy patrzyła na tę ławę, która była pusta, zostały tylko płótna. Grzegorz skojarzył to zaglądanie do grobu z tekstem Pieśni nad Pieśniami, kiedy ukochana mówi: „Szukałam mojego ukochanego na moim łożu, ale go nie znalazłam”. Maria Magdalena w tym ujęciu widziała tę ławę w grobie jako swoje łoże ślubne z Jezusem, a grób – jako sypialnię, jak miejsce, gdzie się spędza noc poślubną. Na krzyżu – pisze bowiem Grzegorz – Chrystus jest nowym Adamem, a my jesteśmy nową Ewą – i zawarte zostaje małżeństwo między Chrystusem a każdą i każdym z nas, po kolei. Wiecie, byłem w tym grobie wiele razy w życiu i do głowy mi nie przyszło, żeby patrzeć na niego jak na łoże poślubne. Tak może myśleć tylko ktoś, kto jest zakochany do wariactwa. Dlaczego Maria Magdalena była tak zakochana w Jezusie? Dlatego że On ją pokochał jako pierwszy.

Wyrzucił z niej siedem złych duchów – siedem, czyli całą pełnię zła. Potem pozwolił jej wędrować z Nim i utrzymywać Go ze swojego mienia. Nieraz się nad tym zastanawiałem. Skąd Maria Magdalena miała pieniądze? Pochodziła z Magdali; Jezus mieszkał w Kafarnaum, gdzie było cztery tysiące mieszkańców, ale położona kilka kilometrów dalej Magdala to było potężne miasto, czterdziestotysięczne. Tam było z kim uprawiać nierząd… Wzięlibyście pieniądze na Kościół z prostytucji? W średniowieczu była zasada: jak się kogoś ekskomunikowało, to nie brało się od niego ani grosza. Ekskomunikowany nie mógł dać na składkę. Chodziło o powiedzenie: mamy cię w nosie, nic od ciebie nie chcemy. A Jezus brał pieniądze od Marii Magdaleny, zarobione tak, jak zarobione. I ona się czuła przy Nim kimś. Odkrywała, że i w niej jest jakieś dobro. Dlatego była tak zakochana, że nie odeszła od tego grobu, dopóki Go nie spotkała. Tradycja mówi, że Maria Magdalena po wniebowstąpieniu Jezusa trzydzieści lat życia spędziła w pustelni, była pustelnicą. Nie pokutując, jak to się zwykle pokazuje; nie o to szło. Chodziło o to, że jak cię w życiu ktoś tak pokochał, to potem żadna inna miłość cię nie zaspokoi. Ona potrzebowała tych lat, żeby być sam na sam z Jezusem – choć inaczej niż wcześniej, bo zmartwychwstał i wstąpił do nieba. Trzydzieści lat mogła Go słuchać, w absolutnej ciszy, i się nie nudziła. Została zdobyta.

Zostajesz zdobyty – wszystko inne przestaje być ważne. Radykalizm Pawła jest szokujący. Przeczytajcie sobie List do Filipian, gdzie Paweł pokazuje, że nic od tej pory się nie liczy. Nic się już nie liczy, jest tylko Jezus, który go zdobył.

Mówię o tym wszystkim dlatego, że świętość to nie jest jakiś ideał. Jest takie sformułowanie: między ideałem a życiem. Świętość to nie jest abstrakcja, to nie są zasady, do których chcesz się wychować. Czytaliście książkę Czesława Miłosza o Europie? Miłosz wspomina w niej swojego katechetę – nazywał się Leo­pold Chomski, uczniowie przezywali go Chomik. Jak wspomina Miłosz, Chomik tak im przedstawiał doskonałość, jakby wszystko sprowadzało się do prawa. Co mogę, czego nie mogę, kiedy nie mogę, kiedy coś jest grzechem ciężkim, kiedy lekkim, a kiedy tylko niedoskonałością. I pisze Miłosz: ta świętość wyglądała mniej więcej tak, jakbyś pracował w bibliotece i najbardziej cieszył się z tego, że nikt do niej nie przychodzi. Ty wtedy możesz spokojnie popracować: poprzekładać książki, wytrzeć z kurzu, zrobić katalog… Byle nikt nie przychodził ich czytać i przeszkadzać ci w pracy. Tylko skoro tak, po co ci ta biblioteka…?

Doskonałość, świętość to nie jest stosunek do jakichś abstrakcyjnych zasad, ale relacja do osoby. A w tej relacji najważniejsze jest to, że najpierw ty zostałeś zdobyty przez osobę. Spotkałeś w życiu tę osobę – w taki sposób, że to spotkanie wszystko w twoim życiu zmienia. Wszystko. Wtedy się robisz radykalny. Fanatycy w życiu nie spotkali Boga. Są zamknięci w swoim własnym świecie, w swoich własnych ideałach. A jeśli ktoś fanatykowi do tych ideałów nie pasuje – to on go zabije.

Istnieje taki termin, który zawsze mnie porażał: „praca nad sobą”. To tak jakby wejść do siebie i czyścić się i czyścić w nieskończoność. I co z tego wyniknie? Samozbawienie?

Z tym się wiąże ostatnia myśl – odkrycie Roku Świętego Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia. W Ewangelii według świętego Łukasza jest tekst, który do mnie bardzo przemawia: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk ٦, 36). Ten tekst poprzedza określona historia. Najpierw w Starym Testamencie Bóg wiele razy mówi: „Będziecie świętymi, bo Ja jestem święty”. To jest ważny moment w objawieniu, ponieważ mówiąc: „Będziesz święty, bo Ja jestem święty”, Pan Bóg mówi: „Jesteś mój”. W taki sam sposób święty jest ołtarz: ołtarz należy do Boga, więc nikt na nim nie zrobi imprezy. Gdyby zrobił, powiemy, że zbezcześcił ołtarz. Na tym ołtarzu stawiamy kielich i odprawiamy w nim Eucharystię. Nikt z tego kielicha wódki nie pije, bo on należy do Boga. Gdy Bóg mówi w Starym Testamencie: „Będziecie święci, bo Ja jestem święty”, to ma na myśli: „Mam do was prawo. Jesteście moi”. Oczywiście człowiek nie może należeć do Boga tak samo jak ołtarz i kielich. Możemy należeć do Boga tylko własną decyzją, w wolności.

Drugi tekst schowany za tym Łukaszowym pochodzi z Ewangelii według świętego Mateusza: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48). I tu kryje się niebezpieczeństwo, ponieważ pada tam słowo _teleos_, które można tłumaczyć jako „doskonały” albo „samowystarczalny”. W ten sposób mówiono o Kościele, który jest _societas perfecta_, czyli społecznością doskonałą; to znaczy, że ma wszystko, co jest potrzebne, żeby funkcjonować, nie potrzebuje nikogo. „Jestem doskonały” w tym ujęciu oznacza: sam sobie poradzę, nikt mi nie jest do niczego potrzebny. Mam swoje cele i dojdę do nich, mam swoje środki. Niestety, to „Bądźcie doskonali” u Mateusza trochę tak właśnie brzmi.

Łukasz, czytając ten tekst, zapisał go jednak inaczej: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny”, ponieważ doskonałość polega na miłosierdziu, na relacji do drugiego, a nie do siebie samego. Nie myślcie o świętości w sposób wsobny: „Ja i moje ideały” – bo to jest bzdura. Świętość to „ja i drugi człowiek”.

I tylko w takim kluczu, jeśli najpierw w Bogu odkryłeś Ojca. To jest piękne, ponieważ Ojciec jest dobry także dla niewdzięcznych i złych. To znaczy dla kogo? To znaczy dla mnie! To ja jestem niewdzięczny i zły w stosunku do Boga, który jest Ojcem. Ale On jest dla mnie dobry. A ponieważ kocha mnie taką miłością, ja mogę próbować tą samą miłością kochać innych. I to jest świętość, a nie jakaś abstrakcyjna „doskonałość”. To dotyczy każdego z nas, to dotyczy także Kościoła, ponieważ nie ma nic gorszego i głupszego niż Kościół skoncentrowany na sobie.

¹ Konferencja wygłoszona 23 lipca 2016 roku w katedrze w Łodzi w ramach festiwalu „Paradise in the City”.

² Zob. też w rozdziale _Odwrócenie porządku u świętego_ _Franciszka_.

³ Zob. też rozdział _Święta Rita z Cascii uczy_ _nas jedności i pojed­nania_.

⁴ Zob. też rozdział _O świętym Mikołaju, który był dobrym człowiekiem_.SEDNO TAJEMNICY PIOTRA⁵

W bazylice Świętego Piotra jest ołtarz Katedry Świętego Piotra, ponieważ od wieków był tam przechowywany pewien drewniany taborecik, według tradycji używany przez apostoła, kiedy ten siadał i nauczał. Piotr zginął, mając sześćdziesiąt kilka lat, myślę więc, że miał już prawo nauczać na siedząco… Poza tym, kiedy za czasów papieża Pawła VI poddano badaniom antropologicznym kości Piotra, odnalezione w czasie drugiej wojny światowej, okazało się, że ich posiadacz miał reumatyzm. Bardzo mnie to poruszyło. Pamiętam, jak zażartowałem na wieść o tym: nic dziwnego, że się nabawił reumatyzmu, skoro chodził po wodzie! Ale ciekawsze jest chyba to, że ten, na którym Jezus zbudował Kościół, mówiąc mu: „Jesteś jak skała”, był starszym panem z reumatyzmem. Naprawdę, to jest sedno tajemnicy Piotra.

Oczywiście bazyliki Świętego Piotra nie byłoby bez jego grobu. Kiedy jedziemy do Watykanu i zwiedzamy bazylikę, wszystko, na co patrzymy, wynika tylko i wyłącznie stąd, że Piotr został tam pochowany. Co tam było dwadzieścia wieków temu? Nie było niczego, na co dziś patrzą pielgrzymi. Był tylko obelisk – świadek męczeństwa Piotra i innych chrześcijan – który do dziś znajduje się na placu Świętego Piotra. Nie stał wówczas dokładnie w tym miejscu co dziś, stał w tak zwanym cyrku Nerona i Kaliguli (zaczął go budować Kaligula, a Neron dokończył, stąd nazwa), w samym jego środku. Patrząc na bruk, można odnaleźć to miejsce, jest oznaczone. W szesnastym wieku, kiedy panowała tendencja podkreślania w Rzymie najważniejszych chrześcijańskich miejsc, obelisk został przesunięty w obecne miejsce.

Przy tej okazji dokonała się pewna symboliczna zmiana: jak podkreśla tradycja, gałka znajdująca się na szczycie obelisku, dziś miedziana, kiedyś była złota. W tej złotej gałce przechowywane były prochy Juliusza Cezara. Rzymianie nie pozwalali się grzebać w mieście; dlatego poza jego ówczesnymi granicami, w tym obelisku, na górze Cezar kazał się pochować. Przenosząc obelisk, prochy Cezara zastąpiono relikwiami Krzyża Świętego. Dziś na jego szczycie widnieje więc krzyż i łacińskie napisy głoszące jego chwałę, triumf krzyża.

_Dalsza część rozdziału dostępna w pełnej wersji_

⁵ Rozważanie wygłoszone 19 lipca 2023 roku w Rzymie podczas Oazy Rzymskiej III stopnia (15–30 lipca).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: