- W empik go
Błogosławione Dianna, Cecylia i Amanda duchowne córki świętego Dominika - ebook
Błogosławione Dianna, Cecylia i Amanda duchowne córki świętego Dominika - ebook
Żywoty i opisanie cnót duchowych córek św. Dominika, wydane przez autora niniejszego opracowania z okazji wyniesienia na ołtarze najpierw bł. Dianny, a nieco później jej towarzyszek – Cecylii i Amandy. Autor opracowania tak o tym pisze zaraz na wstępie: „Zakon świętego Dominika i diecezja bolońska sposobią się do obchodzenia, po raz pierwszy święta bł. Dianny i jej dwóch towarzyszek, Cecylii i Amandy. Ich cześć starodawna jest zatwierdzoną przez świętą Stolicę Apostolską. Dzięki tej decyzyj miły zapach tych trzech uroczystych kwiatów uweseli cały świat”. Publikacja zawiera wiele interesujących informacji dotyczących początków Zakonu dominikanów.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7950-984-3 |
Rozmiar pliku: | 290 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zakon świętego Dominika i dyecezya Bolońska sposobią się do obchodzenia, po raz pierwszy święta bł. Dianny i jej dwóch towarzyszek, Cecylii i Amandy. Ich cześć starodawna jest zatwierdzoną przez świętą Stolicę Apostolską. Dzięki tej decyzyi, miły zapach tych trzech uroczystych kwiatów uweseli cały świat.
Proces ten na korzyść błogosławionej Dianny szczęśliwie się zakończył w lipcu 1888, i przysposabiano okazale Triduum, na uczczenie pierwszej z córek ś-go Dominika, wsławionych po śmierci cudami. Lecz nie byłożby ujmą, czcić osobno tę, którą od XIII-go stulecia, liczne pokolenia głosiły błogosławioną odbierającą cześć, wraz z jej dwoma towarzyszkami złożonemi w tym samym grobie. Z tego powodu rozporządzono proces dodatkowy; i 19 grudnia, 1891, Stolica Apostolska zawyrokowała, że w Officium i we Mszy św. ku czci bł. Dianny, tudzież Martyrologium związek z dostojną familią de Selinguerra był na pewno roztrzygnięty, ponieważ zapomniano owego tajemniczego zwycięscy, „który tysiąc lat temu umarł na Krzyżu, i pociąga do siebie młodość, piękność, miłość, okazując się duszom z takim wdziękiem, któremu one oprzeć się nie mogą, i nagle stają się Jego nieodwołalną zdobyczą” .
Dianna udarowana nadzwyczajną pięknością, bystrym rozumem, dodawała do osobistych przymiotów wykwintność stroju, jaką w jej oczach może usprawiedliwiały wymagania świata i książęce stanowisko; wszelako, pewnego razu ujrzano młodą elegantkę ubraną z mniejszym przepychem; albowiem od kilku tygodni, Bolonia, to miasto w owej dobie oddane zwodniczym ponętom, zostało wstrząśnione i nawrócone słowem Męża Bożego. Reginald, mistrz nauki i wymowy, wysłany przez św. Dominika na pomoc swej Braci ubogo zamieszkałej w klasztorze świętej Maryi de Mascarella, zaraz pierwszem kazaniem zwrócił ogólną uwagę, pozyskał niekłamaną sympatyę ludu całego. Nowy Eliasz śmiało głosił prawdę, a słowa jego jak miecz ognisty przenikały serce słuchaczy. Osobliwie gromił zbytek kobiet. Dianna poznała siebie w portrecie skreślonym przez Męża tego, i jak się wyraża Malwenda, została wzruszoną i na wskroś przeniknioną prawdziwą skruchą, kiedy Reginald powstawał silnie przeciw nadużyciu złota i drogich kamieni mieszanych ze sztucznemi włosami, przytaczał teksty ś-go Piotra i ś-go Pawła, wzbraniające tych wyszukanych ubiorów wielce sprzeciwiących się duchowi pokory, skromności i wstydliwości niewieściej. D. Andalo, ujęta wymową i świątobliwością Kaznodziei, jak również i całe miasto, „zaczeła, mówi spółczesna kronika, gardzić próżnościami świata, a zbliżać się więcej do Braci Zakonu Kaznodziejskiego”.
Synowie świętego Dominika przybyli osiedlić się w Bolonii przy końcu Wielkiego Postu 1218 r. A w październiku tegoż roku odwiedził je ukochany ich Patryarcha, który znalazłszy ie bez sposobu zaspokojenia niezbędnych potrzeb, wznowił dla nich cud, już niegdyś w Rzymie doznany: dwaj Aniołowie przynieśli do refektarza chleb przedziwnie piękny! Dominik odjeżdżając do Hiszpanii, zapowiedział synom swoim przybycie zakonnika, od którego dzielnej pomocy bardzo wiele spodziewać się mogą. Reginald, istotnie pospieszył w objęcia swej braci, a zdążywszy 21 grudnia, niezwłocznie rozpoczął szereg swych kazali, które całą Bolonię wprawiły w zdumienie. Duchowni, prawnicy, mistrzowie i uczniowie uniwersytetu ujęci taką wymową, prosili o przyjęcie do Zakonu, którego jeszcze nie znali. Ubogie mieszkanie Braci Kaznodziejów u świętej Maryi de Mascarella było zbyt szczupłe. Reginald za pośrednictwem Kardynała Hugolina, legata apostolskiego, dostał od Biskupa z Bolonii, obszerniejszy Kościół de Saint Nicolas des Vignes, i już zakonnicy sposobili się do zmienienia siedziby, kiedy niespodziewanie mieli nadzwyczajne trudności. Starożytna familia posiadając przestrzeń ziemi przyległą do pomienionego Kościoła, a tem samem dzierżąc prawo patronatu nad nim, żadną miarą niechce go z rąk wypuścić, choćby nawet za cenę dorównywającą wartości. Tą znakomitą a niedostępną rodziną, jest rodzina de Andala. Bracia już stracili wszelką nadzieję korzystania z przywileju zmiany miejsca. Lecz nagle ustąpiły wszelkie trudności, prośba Dianny usuwa przeszkody. Uszczęśliwiona powodzeniem swego wstawiennictwa, żarliwa prozelitka widzi z niewypowiedzianem zadowolnieniem, opodal swego mieszkania wznoszące się mury klasztoru, gdzie będzie mogła nietylko uczęszczać na modlitwę, aby poznać wolę Bożą, ale wstąpić do takiego Zakonu, którego cel i znaczenie wskazał jej i wyjaśnił św. Patryarcha, a który kwitnął w Prouille, rozwinął się w Madrycie, i miał być w Rzymie. Dianna obiecała ś. Dominikowi zbudować klasztor, któryby nosił imię jego Zakonu i od niego był zależny. Wszelako zobowiązanie uczynione przed ołtarzem Ś-go Mikołaja des Vignes odniosło ten skutek, iż mogła być przypuszczoną do profesyi zakonnej. Od tego czasu uległa prawom posłuszeństwa, przyszła fundatorka złożyła całkowicie swą wolę w ręce Dominika i jego przyszłych przedstawicieli. Tylko Aniołom i kilku wyborowym osobom wiadome było postanowienie Dianny. W oczach świata nie zaszła żadna zmiana. Duchem bowiem należała odtąd do rodziny dominikańskiej, ciałem przebywała w pałacu ojca swego; a kiedy jej delikatne ciało dręczyła ostra włosienica, purpura i stroje jedwabne, które musiała zatrzymać, ukrywały przed okiem ludzkiem surowość jej umartwień. Życie ukryte w Bogu z Jezusem Chrystusem, było jedynem jej życiem. Rano nie wychodziła nigdy z pokoju przed dziewiątą godziną: przepędzała cały ten czas w milczeniu, skupieniu i modlitwie, a resztę dnia poświęcała dobrym uczynkom, pobożnym czytaniom, i niezbędnym stosunkom w kole familijnem i towarzyskiem na korzyść Zakonu swojego. Wiele znakomitych dam, idąc za przykładem córy Andalów, położyło swe zaufanie w Braciach kaznodziejach. Rycerze i książęta rozprawiali z nimi o zbawieniu swej duszy, i współzawodniczyli z sobą o pierwszeństwo niesienia pomocy nowym zakonnikom.II. Córka duchowna ś-go Dominika.
Przy końcu sierpnia, święty Dominik wracając z Hiszpanii i z Francyi, wstąpił do Bolonii, gdzie podziwiał cudowne zmiany dokonane w kilku miesiącach. Zamiast ubogiego mieszkania u świętej Maryi de Mascarella, znalazł w Saint Nicolas des Vignes liczne, szczęśliwe zgromadzenie. Zastanawiając się nad czynną działalnością Reginalda w rozkrzewianiu Zakonu, umyślił przenieść go do Paryża, by tam będąc znany, jeszcze cudowniej mógł wpłynąć na serca słuchaczy. Przed odjazdem do Francyi Reginald nieomieszkał zalecić fundatorowi nowo założonego Zakonu, znamienitej dobrodziejki Braci Kaznodziejów. Dianna widziała Dominika, słuchała mowy jego, pokochała całem sercem, i zasięgała rady co do zbawienia duszy swojej, tak się wyraża ówczesny historyk.
Niezawodnie, znanym jej był z opinii Błogosławiony Patryarcha, albowiem cud zdziałany w zeszłym roku u świętej Maryi de Mascarella, dość głośno odbrzmiewał wszędzie, by nie miał trafić do jej uszu. Wiedziała, jakiego ojca Opatrzność jej zsyła dla zastąpienia tego który miał zniknąć niebawem. Święty Założyciel z natchnienia poznał w tej młodej dziewicy, tak hojnie wzbogaconej darami natury i łaski, jedną ze swych córek przeznaczonych do chwały wiecznej. Jego długie trudy i prace skrapiane potem i łzami a dotąd bezowocne, poczęły wydawać obfite plony. Zachwycony cudowną żyznością swych prac apostolskich błogosławił Boga, że mu zewsząd dostarczał dzieci i uczniów.
Dianna uczyniwszy zupełny rozbrat ze światem i wolna od wszelkich przywiązań ziemskich, nie mogła jednak poznać woli Bożej względem swej przyszłości; lecz jak tylko jej dusza wyrozumiała znak świętego Dominika, do czego zmierzać mamy, aby sobie zapewnić wieczną szczęśliwość, wtenczas o tej wieczności zaczęła mocno myśleć. W niedługim czasie oddała się w ręce Błog. Ojca, i u stóp ołtarza św. Mikołaja uczyniła profesyę w obecności Mistrza Reginalda, Br. Gwali de Brescia, Br. Rudolfa i kilku zacnych dam.
Te zobowiązania wygłoszone po za obrębem klauzury zakonnej, były w zwyczaju. Zawierały ślub, ślub wyszczególniający wstąpienia kiedyś do Zakonu. Błogosławiona Dianna robiła przyrzeczenia wstąpienia do jakiegokolwiek bądż Zgromadzenia.
Dwa lata przeminęło w takim trybie tycia, zbyt długie lata dla Dianny, tęskniącej gorąco do owej chwili, w której na zawsze będzie mogła pożegnać świat. Wtym czasie rozeszła się nowina, że Dominik reformując zakonnice rzymskie, czego tak żywo pożądał Honoriusz III i jego poprzedziciel, założył u św. Syxta (1220), klasztor sióstr Dominikanek na podobieństwo Notre Dame de Rouille. Na tę wiadomośc Dianna zadrgnęła radością, w nadziei, że jej ojczyzna ujrzy niebawem taki sam klasztor, i że tak samo jak w Bolonii, w Prouille (1206), w Madrycie (1219), i w Rzymie, siostry Dominikanki swemi modłami i ofiarnością odżywią Apostolstwo Braci Kaznodziejów. To też kiedy Dominik starał się wprowadzić reformę co do życia zakonnego w Bolonii 1221 roku, Dianna wspomniała mu z większym niż kiedykolwiek zapałem o swoich zamiarach. Świadek jej gorących pragnień zrozumiał błogosławionego Patryarchę, że się zbliża godzina Boża. Zwierzył się swojemu staremu przyjacielowi, Kardynałowi Hougolinowi, legatowi papieskiemu w Lombardyi. Ten głośno zatwierdził prawdziwość powołania Dianny; a zachwycony tem wszystkiem co o niej słyszał, pragnął ją poznać osobiście i niejednokrotnie odwiedził ją w domu jej ojca, niosąc jej zachętę i nadzieję.
Dominik silny tem postanowieniem legata apostolskiego i mając zapewnioną fundacyę swych zakonników u świętego Mikołaja des Vignes, postanowił wziąść się do dzieła. Zebrał Braci w Kapitularzu, by im oznajmić swój zamiar i zasiągnąć ich rady. „Ojcze, odezwali się jednozgodnie, uczynimy wszystko, co uznasz za dobre”.
„A więc, zanim wam dam odpowiedź stanowczą, chcę jeszcze poradzić się Pana nad Pany. Przepędziwszy wedle zwyczaju swego, noc całą na modlitwe, powiedział im: Bracia moi, trzeba nam koniecznie zbudować klasztor sióstr, choćbyśmy mieli przerwać budowę własnego naszego”. A ponieważ na kilka tygodni miał opuścić Bolonię, zlecił tę sprawę czterem najpoważniejszym Ojcom, Bratu Pawłowi z Węgier, Br. Gwali, biskupowi z Brescii, Br. Wenturze z Werony i Br. Rudolfowi z Faënzy.
Mimo to jednak, zyczenia Dianny dopiero po długich przeszkodach miały przyjść do skutku. Rodzice silnie sprzeciwiali się jej powołaniu, a biskup nie chciał uchwalić miejsca wybranego na klasztor. W chwili kiedy Dianna sądziła, te jest bliską swych pragnień, znalazła się wśród fali wzburzonego morza. Zdjęta świętą niecierpliwością urzeczywistnienia pragnień i obietnic swoich, użyła innych środków. W dzień św. Maryi Magdaleny, oznajmiła rodzinie, że pragnie zwiedzić klasztor Ronzano, wznoszący się na wzgórzu niedaleko Bolonii. Ażeby lepiej pokierować swoim zamiarem, wychodzi z wielką okazałością, otoczona licznym orszakiem dam i służących. Przybywszy do klasztoru, sama doń wbiegła, prosząc niezwłocznie o habit zakonny; ceremonia poprzednio umówiona, nie doznała żadnego opóźnienia.
Łatwo zrozumieć przykre zdziwienie i strapienie całego otoczenia.
Skoro tylko wieść rozeszła się o tem dobrowolnem wstąpieniu do klasztoru, krewni i przyjaciele spieszą trumnie do Ronzano. Krzyczą, grożą, a wreszcie z taką brutalną gwałtownością wyrywają ją ze św. schronienia zacną bohaterkę, że aż jej jedno żebro zostało złamane. Ślady tego skaleczenia dały się czuć i widzieć przez całe jej życie. Sprowadzona gwałtem do domu ojcowskiego, niemal cały rok ciężko chorowała.
Dominik powróciwszy do Bolonii, i dowiedziawszy się o wspaniałomyślnym postępku Dianny, bardzo się ucieszył, atoli nadwerężenie jej zdrowia mocno go dotknęło. Nie mogąc sam na sam odwiedzić swej córki duchownej, aby ją wzmocnić, pisał do niej w sekrecie. Jakiż to skarb owe listy, ach! gdyby jaka wierna ręka była je nam przechowała! Lecz oto jednego dnia poselstwo oczekiwane nie przybywa. Niepokojące krążą pogłoski, a wkrótce już prawdziwa wiadomość jak grot przeszywa serce boleścią: Błogosławiony Ojciec umarł! Wśród łez swych dzieci i śpiewu Aniołów, istotnie, święty Patryarcha przeszedł z tego śmiertnego życia do radości wiekuistych. Dla duszy Dianny strata takiego Ojca była nadmiarem doświadczenia. Jednak nie zachwiała się w ufności. Błogosławiony Dominik zanim opuścił to wygnanie, obiecał dzieciom swoim być im więcej użyteczniejszym w niebie niż na ziemi; niemógł przeto zapomnieć o swej umiłowanej córce, i nie przysłać jej drugiego siebie samego, doskonałego pocieszyciela.