Bóg i biznes. Twórcze współdziałanie - ebook
Bóg i biznes. Twórcze współdziałanie - ebook
Autor docenia ogromną skuteczność rynku i postrzegają globalny kapitalizm jako jedną z najlepszych szans na rozwiązanie problemów świata. Starają się potwierdzić wrodzoną wartość pracy w biznesie jako dzieła pełnego sensu i znaczenia dla Boga. Doceniają tych chrześcijan, którzy zostali powołani do pracy w biznesie i którzy często czują się jak obywatele drugiej kategorii w królestwie Bożym.
Rzeczywiście, czasami biznes określany bywał z ambony jako wyraz grzesznej chciwości, jako zło konieczne, ale na pewno nie jako coś, do czego można by zachęcać. Powołanie do biznesu było umieszczane na trzecim miejscu, za powołaniem do kościoła lub działalności misyjnej oraz za powołaniem do wykonywania jednego z „pożytecznych zawodów”, do których nigdy nie zaliczano biznesu.
Praca w biznesie nigdy nie była hołubiona w społeczności kościelnej. Kiedy ktoś dostawał awans w korporacji, nikt nie zamawiał za niego nabożeństwa, by to uczcić. Przeciwnie, można usłyszeć wiele kazań opowiadających o „wzorowych chrześcijanach”, którzy opuścili udaną praktykę biznesową, by poświęcić się jakiejś misji. Przesłanie było jasne. Człowiek służy Bogu, porzucając biznes. Najwyraźniej coś, co było brudne lub w najlepszym razie obojętne, mogło być odkupione tylko poprzez chrześcijańską służbę na pełen etat.
Krótko mówiąc, wielu właścicieli i menedżerów firm może czuć się wykluczonymi z dzieła Bożego na świecie. Przez większą część dnia pracy ci mężczyźni i kobiety czują się jedynie pośrednio związani z tym, co czyni Bóg. Dla nich praca jest w najlepszym razie instrumentalnym środkiem do wyższego celu. Przez większość swojego życia pracują, wykonując coś, co mogą scharakteryzować jako działania zasadniczo neutralne, jednak za pomocą pieniędzy, jakie otrzymują, mogą wspierać jakiegoś misjonarza, lokalny kościół lub charytatywną działalność misyjną, czyli finansować „prawdziwą pracę dla Boga”.
Ich udział w wielkim planie Bożym ogranicza się do zapewnienia środków innym, a po drodze do przestrzegania osobistego kodeksu etyki, który wzywa ich do działania z pozycji uczciwości i dobroci. W rezultacie święte królestwo Boże wkracza w ich świecką działalność jedynie na poziomie ich postępowania w sferze osobistej. Praca (i jej efekty) pozostają starannie podzielone między to, co świeckie (i co mało znaczy) i to, co święte (i co liczy się ostatecznie).
Jest to jednak fałszywa dychotomia i zła teologia, która opóźnia przyjście królestwa
Bożego.
A jak Bóg widzi biznes? Jeśli Bóg w ogóle wyznaczył dla niego jakieś zadanie, to jakie ono ma być? Co należy robić oraz co jest celem biznesu? A także czego nie powinno się robić – a więc jakie są jego granice?
Mimo wszelkiego dobra, które czyni przedsiębiorczość w świecie, może ona zdziałać dużo więcej. Autorzy rzucają wyzwanie dominującemu obecnie paradygmatowi biznesu. Twierdzą, że prawdziwe zrozumienie Pisma Świętego wymaga ponownego zbadania wielu twierdzeń, które często traktowane są jako oczywiste, i w wielu przypadkach, wręcz postawienia ich na głowie.
Książka ma na celu zachęcić i rzucić wyzwanie. Jej celem jest zaoferowanie ludziom biznesu ram, które pozwolą im dostrzec znaczenie codziennej pracy z punktu widzenia Boga
i jednocześnie wezwanie do bardziej dokładnego dopasowania praktyk biznesowych do wielkich planów Boga dla ludzkości.
Krótko mówiąc, książka ta stara się być zarówno pocieszająca, jak i prorocza, opisywać zarówno to, dlaczego Bóg interesuje się biznesem, jak i to, dlaczego jest jeszcze wiele do zrobienia.
JEFF VAN DUZER, dziekan szkoły biznesu Uniwersytetu Seattle Pacific, ceniony naukowiec a także głęboko wierzący chrześcijanin.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8021-092-9 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przedmowa i podziękowania
Książka ta jest o tym, dlaczego biznes może być — i często jest — potężnym narzędziem w rękach Boga do czynienia dobra. Docenia ona ogromną skuteczność rynku i postrzega globalny kapitalizm jako jedną z najlepszych szans na rozwiązanie problemów świata. Książka ma na celu docenienie tych chrześcijan, którzy zostali powołani do pracy w biznesie i którzy często czuli się jak obywatele drugiej kategorii w królestwie Bożym. Stara się potwierdzić wrodzoną wartość pracy w biznesie jako dzieła pełnego sensu i znaczenia dla Boga.
Jest to jednak także książka, która przekonuje, że mimo wszelkiego dobra, które czyni przedsiębiorczość w świecie, może ona zdziałać dużo więcej. Dąży do rzucenia wyzwania dominującemu obecnie paradygmatowi biznesu. Twierdzi, że prawdziwe zrozumienie Pisma Świętego wymaga ponownego zbadania wielu twierdzeń, które często traktowane są jako oczywiste, oraz, w wielu przypadkach, wręcz postawienia ich na głowie.
Książka ma także na celu zachęcić i rzucić wyzwanie. Jej celem jest zaoferowanie ludziom biznesu ram, które pozwolą im dostrzec znaczenie codziennej pracy z punktu widzenia Boga i jednocześnie wezwanie do bardziej dokładnego dopasowania praktyk biznesowych do wielkich planów Boga dla ludzkości. Krótko mówiąc, książka ta stara się być zarówno pocieszająca, jak i prorocza, opisywać zarówno to, dlaczego Bóg interesuje się biznesem, jak i to, dlaczego jest jeszcze wiele do zrobienia.
Jestem niezmiernie wdzięczny przyjaciołom i doradcom, którzy wskazywali mi drogę. W szczególności chciałbym podziękować moim kolegom ze Szkoły Biznesu i Ekonomii na Uniwersytecie Seattle Pacific, którzy współpracowali ze mną przez wiele lat, pomagając mi rozwijać myśli, które zawarłem w niniejszej książce. Właściwie bardziej sprawiedliwe byłoby wymienienie nas wszystkich jako zbiorowego autora tej książki — oznaczałoby to jednak obarczenie ich błędami, które bez wątpienia popełniłem, i wskazywałoby na nieco większą jednolitość naszych poglądów w detalach niż w rzeczywistości. Chciałbym również wyrazić wdzięczność dla moich kolegów ze Szkoły Teologicznej Seattle Pacific, którzy przez lata ściśle współpracowali z naszą Szkołą Biznesu, komentując, uściślając i kształtując nasz sposób myślenia, który obecnie zawędrował na kartki tej książki.
Jestem także bardzo wdzięczny wielu przyjaciołom ze świata biznesu oraz środowisk kościelnych i akademickich, którzy służyli mi radą, czytali szkice tekstów oraz popychali naprzód mój tok myślenia. W szczególności chciałbym podziękować Danowi Baumgartnerowi, Barry’emu Rowanowi i Dougowi Strongowi za ich gotowość do czytania wielu moich szkiców oraz zasugerowanie mi licznych istotnych poprawek. Jestem również wdzięczny za pomoc i wsparcie Mike’owi Purdy’emu, Timowi Dearbornowi, Gary’emu Karnsowi, Cindy Strong i Bruce’owi Hansenowi (oraz panom z jego grupy biblistycznej).
Na koniec muszę podziękować mojej rodzinie za cierpliwość w wysłuchiwaniu mnie, kiedy opowiadałem do znudzenia o swoich pomysłach. Dziękuję im za wsparcie przy powstawaniu niektórych bardziej żmudnych fragmentów oraz za stałą zachętę. Książka nie powstałaby zwłaszcza bez czułej troski mojej żony Margie, której jestem za to, jak i za wiele więcej rzeczy, dozgonnie wdzięczny.Wstęp
Wstęp
Z wielu powodów może dziwić, że zostałem autorem książki na temat tego, dlaczego Bóg interesuje się biznesem. Wychowałem się na obrzeżach Berkeley w Kalifornii i chodziłem tam do szkoły średniej na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Były to radykalne czasy i radykalne miejsce, a ja pogrążony byłem w ówczesnym etosie kontestacji. To wisiało w powietrzu, którym oddychaliśmy — było rodzajem tła dla wszystkich typowych traum okresu dojrzewania. Byliśmy przeciwko wojnie w Wietnamie. Byliśmy przeciwko policji. Byliśmy przeciwko rządowi. Właściwie byliśmy przeciwko jakiejkolwiek władzy. Wszelki urząd był wrogiem i można aktywnie mu się opierać lub po prostu „włączyć się, dostroić się i odpaść”.
Nasze środowisko kulturowe występowało oczywiście także przeciwko kapitalizmowi i biznesowi. Nawet nie wiedząc, jak to się stało, nauczyłem się myśleć, prawie nieświadomie (a na pewno bezkrytycznie), że biznes i gospodarka rynkowa stanowią źródło wielu szkód i zła w świecie. Chciwi kapitaliści zanieczyszczali środowisko. Wielki biznes korzystał na wojnie i zachęcał do jej kontynuowania. Dyskryminacja Murzynów i kobiet była powszechna. Duże międzynarodowe przedsiębiorstwa grabiły ubogich w krajach nazywanych wówczas Trzecim Światem. I tak dalej. Ponadto jako chrześcijanin byłem pewien, że Bóg zgadza się z tą oceną. Jezus-radykał poprzewracałby stoły tych lichwiarzy i kupców oraz wypędził liderów biznesu ze świątyni.
Gdybyście powiedzieli mi, kiedy kończyłem szkołę średnią, że pewnego dnia zostanę dziekanem w szkole biznesu, odpowiedziałbym, że pewnie musieliście coś palić (a w tamtych czasach pewnie tak właśnie by było).
Trzydzieści lat później, po wielu zmianach w moim życiu, które z perspektywy czasu udowadniają, że Bóg jest Panem i że ma ogromne poczucie humoru, w 2001 roku zostałem czwartym dziekanem szkoły biznesu Uniwersytetu Seattle Pacific. Jest to uniwersytet chrześcijański, powiązany z Kościołem Wolnych Metodystów. Cała jego działalność opiera się na ekumenicznym wyznaniu wiary chrześcijańskiej i szybko odkryłem, że traktuje się tam wiarę bardzo poważnie. Po raz pierwszy w życiu znalazłem się w takim miejscu pracy, które zachęcało mnie do głębokiej i wyraźnej refleksji na temat dziedziny, jaką jest biznes, z punktu widzenia Boga.
Jak to się zaczęło
W tym kontekście kilka moich wczesnych odkryć stało się zaczynem wielu myśli, którymi chcę podzielić się z czytelnikami. Po pierwsze, zdałem sobie sprawę, że już w okresie dorastania miałem w głowie przećwiczoną całą litanię krytyki, którą mogłem przedłożyć światu biznesu. Ale teraz byłem dziekanem szkoły biznesowej. Regularnie zapraszano mnie do wypowiadania się na temat biznesu przed grupami studentów, na spotkaniach międzywydziałowych, w klubach rotariańskich i przed innymi grupami społecznymi z perspektywy lidera i apologety. Ci ludzie chcieli wiedzieć, co się dzieje w naszej szkole i jak liderzy biznesu, których szkolimy, dokonają pozytywnych, życiodajnych zmian na świecie. Stało się dla mnie oczywiste, że stoję przed nowym zadaniem.
Postanowiłem się dowiedzieć, co pozytywnego mogę powiedzieć o biznesie — i nieco ku mojemu zdziwieniu odkryłem, że nie muszę daleko szukać. Szybko dowiedziałem się, że moje uprzedzenia z czasów szkolnych w niektórych przypadkach były po prostu nieprawdziwe i niemal w każdym wypadku żałośnie jednostronne. Zacząłem się spotykać z chrześcijańskimi liderami biznesu, którzy opowiadali mi historie o tym, jak dokładają nadzwyczajnych starań, by dbać o swoich pracowników w trudnych momentach życia. Opowiadali, jak ich firmy dały im możliwość służenia społecznościom. Pokazywali mi, jak produkty które wytwarzają, przywracają zdrowie chorym ludziom czy zapewniają dostęp do Internetu tym, którzy od wieków nie byli w stanie uzyskiwać potrzebnych informacji. Przede wszystkim zaś dzielili się ze mną poczuciem radości i spełnienia, które odnajdowali codziennie w swojej pracy.
Zacząłem również czytać o przykładach działań biznesowych na całym świecie i zdałem sobie sprawę, że biznes generuje kapitał ekonomiczny, który pozwala rozwijać się reszcie społeczeństwa. Zaobserwowałem takie działania na małą skalę, na przykładzie niewielkich pożyczek i inwestycji, które okazały się wystarczające, by budować dobrze prosperujące społeczności. Widziałem, jak często przedsiębiorstwa dostarczały możliwości, których nigdy wcześniej nie było — na przykład wiele dziewcząt może teraz otrzymać wykształcenie, co wcześniej byłoby poza ich zasięgiem. Obserwowałem, jakie korzyści odnoszą bogatsze kraje wraz z wejściem nowych firm na rynek, co pozwala lokalnym społecznościom uniezależniać się od jednego sektora gospodarki. Dowiadywałem się, przypadek po przypadku, jak ludzie biznesu podejmowali role liderów w tworzeniu systemów i struktur mających na celu skuteczniejszą ochronę praw człowieka. Odkryłem, że wiele firm na pierwszym miejscu stawia wysiłki na rzecz rozwiązania problemu globalnych zmian klimatycznych. Krótko mówiąc, uważam, że mam wiele powodów do docenienia roli biznesu w naszym świecie.
Oczywiście, rzeczywistość okazała się złożona. Wszystko rozwijało się przed moimi oczami w czasie, kiedy obserwowaliśmy sprawę upadku Enronu i powszechnych malwersacji w WorldCom, Tyco i wielu innych firmach. Dla mnie jednak dobro, które biznes generuje, nie zniknęło w wyniku tych niepowodzeń. Stało się wręcz bardziej widoczne, wskazało drogę w kierunku pozytywnej roli biznesu w społeczeństwie. Zauważyłem, że często zastępowałem moje wcześniejsze odruchowe krytykowanie biznesu bardziej zrównoważonymi poglądami. Czasami łapałem się na tym, że prawie fanatycznie pragnąłem bronić biznesu, co często charakteryzuje zapał neofity.
Inne moje wczesne odkrycie było znacznie mniej wesołe. Kiedy spotykałem się z liderami biznesu, czasami pytałem, jak zmieniła się w pracy ich tożsamość jako chrześcijan. Innymi słowy, czy to, że byli chrześcijanami, coś zmieniało? Niestety, zbyt często odpowiedź brzmiała mniej więcej tak: „No cóż, Jeff, biznes to biznes, ale staram się być uczciwy i miły”. Innymi słowy, chrześcijanie i niechrześcijanie prowadzą interesy w taki sam sposób. Chrześcijańska działalność gospodarcza nie wyróżnia się niczym szczególnym, podobnie jak związek o wzorze H₂O wytworzony przez chrześcijańskiego naukowca uzyskującego wodę z wodoru i tlenu nadal będzie wodą. Bycie chrześcijaninem oznacza robienie tego samego co wszyscy, ale w uprzejmiejszy sposób — w końcu zacząłem to sobie nazywać lekceważąco „uśmiechniętym Enronem”. I zacząłem zadawać sobie pytanie, czy to naprawdę wszystko, co chrześcijaństwo ma do powiedzenia na temat praktyki gospodarczej.
Moje rozmowy z liderami biznesu ujawniły również inny czynnik, który przyczynił się do powstania tej książki. Dość często ci przywódcy czuli się ignorowani lub traktowani jak obywatele drugiej kategorii w swoich kościołach oraz w szerszej społeczności chrześcijańskiej. Mówili mi, że nigdy nie zapytaliby o poradę biznesową swojego pastora, ponieważ nie miałby on nic do powiedzenia na temat podejmowania decyzji ekonomicznych. Pastorzy nie znali się na biznesie i nie wydawali się szczególnie zainteresowani zdobywaniem takiej wiedzy. I rzeczywiście, czasami biznes określany bywał z ambony jako wyraz grzesznej chciwości, jako zło konieczne, ale na pewno nie jako coś, do czego można by zachęcać. Powołanie do biznesu było umieszczane na trzecim miejscu, za powołaniem do kościoła lub działalności misyjnej oraz za powołaniem do wykonywania jednego z „pożytecznych zawodów”, do których nigdy nie zaliczano biznesu. Praca w biznesie nigdy nie była hołubiona w społeczności kościelnej. Kiedy ktoś dostawał awans w korporacji, nikt nie zamawiał za niego nabożeństwa, by to uczcić. Przeciwnie, można było usłyszeć wiele kazań opowiadających o „wzorowych chrześcijanach”, którzy opuścili udaną praktykę biznesową, by poświęcić się jakiejś misji. Przesłanie było jasne. Człowiek służy Bogu, porzucając biznes. Najwyraźniej coś, co było brudne lub w najlepszym razie obojętne, mogło być odkupione tylko poprzez chrześcijańską służbę na pełen etat.
Krótko mówiąc, wielu właścicieli i menedżerów firm może czuć się wykluczonymi z dzieła Bożego na świecie. Przez większą część dnia pracy ci mężczyźni i kobiety czują się jedynie pośrednio związani z tym, co czyni Bóg. Dla nich praca jest w najlepszym razie instrumentalnym środkiem do wyższego celu. Przez większość swojego życia pracują, wykonując coś, co mogą scharakteryzować jako działania zasadniczo neutralne, jednak za pomocą pieniędzy, jakie otrzymują, mogą wspierać jakiegoś misjonarza, lokalny kościół lub charytatywną działalność misyjną, czyli finansować „prawdziwą pracę dla Boga”. Ich udział w wielkim planie Bożym ogranicza się do zapewnienia środków innym, a po drodze do przestrzegania osobistego kodeksu etyki, który wzywa ich do działania z pozycji uczciwości i dobroci. W rezultacie święte królestwo Boże wkracza w ich świecką działalność jedynie na poziomie ich postępowania w sferze osobistej. Praca (i jej efekty) pozostają starannie podzielone między to, co świeckie (i co mało znaczy) i to, co święte (i co liczy się ostatecznie). Jest to jednak fałszywa dychotomia i zła teologia, która opóźnia przyjście królestwa Bożego.
Moje obserwacje doprowadziły mnie i moich kolegów do rozpoczęcia wieloletnich starań o znalezienie i przeczytanie dostępnej literatury na poruszone tematy. Zadaliśmy konkretne pytania o to, jak Bóg widzi biznes. Jeśli Bóg w ogóle wyznaczył dla niego jakieś zadanie, to jakie ono ma być? Co należy robić oraz co jest celem biznesu? A także czego nie powinno się robić — a więc jakie są jego granice?
Co ważne — z naszego punktu widzenia — kiedy zaczęliśmy tę pracę, okazało się, że bardzo mało napisano na ten temat na poziomie makro (chociaż w ostatnich latach pisze się znacznie więcej). Znaleźliśmy skromną literaturę na temat teologii pracy i nieco obszerniejszą na temat biblijnego rozumienia pieniądza i gromadzenia bogactwa. Znaleźliśmy szereg przydatnych materiałów na temat etyki osobistej w miejscu pracy, ale niewiele lub żadnych prac, które tworzyłyby podstawową strukturę teologiczną dla tej dyscypliny jako całości.
Celem niniejszej książki jest zachęcenie czytelnika do rozmowy o opracowaniu takich ram teologicznych. Nie piszę jej, by krytykować chrześcijan w biznesie. Inne niedawne publikacje dotknęły tematu przyczyn, dla których teologowie i duszpasterze często doświadczają trudności w udzielaniu pomocnych porad swoim parafianom na tematy biznesowe. Nie chciałbym także twierdzić, że książka ta stanowi pierwszy wysiłek w celu zbadania teologii biznesu. „Stoję na barkach” wielu, którzy przede mną pisali o sprawach biznesowych i pokrewnej teologii pracy i bogactwa. Mimo to, przynajmniej w stosunku do innych dociekań teologicznych i do rozwoju systemów etycznych, podstawy teologiczne dla zrozumienia biznesu nadal są słabo rozwinięte.
Trzy rodzaje konfliktu
W miarę jak projekt się rozwijał, pojawiły się trzy konflikty. Po pierwsze, od początku było dla mnie oczywiste, że książka powinna mieć charakter interdyscyplinarny. Chciałbym połączyć w niej studia teologiczne i biblijne z jednej strony, z drugiej zaś te z dziedzin ekonomii i biznesu. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że prace interdyscyplinarne często rozczarowują praktyków i naukowców, ponieważ nieuchronnie brakuje im głębi, którą można osiągnąć, pisząc pracę koncentrującą się na jednej dyscyplinie. Specjaliści obu dyscyplin z pewnością będą chcieli poznać więcej wyjaśnień i niuansów.
Co ważniejsze jednak, taka interdyscyplinarna praca ma nie tylko połączyć wiedzę z różnych dziedzin. Zawsze stara się integrować różne etosy i kultury naukowe. Poszczególne dziedziny nauki rozwinęły się zasadniczo samodzielnie. Jako takie, z czasem wypracowały własne sposoby patrzenia na świat, zadawania pytań, używania języka i poszukiwania prawdy. W zasobach tych dyscyplin zawierają się zasadniczo różne światopoglądy. Wszelkie prace interdyscyplinarne będą wymagać od nauk opuszczenia swojego matecznika i zaistnienia w jednej przestrzeni. Każdy, kto kiedykolwiek spotkał się po raz pierwszy z rodzicami przyszłego współmałżonka swojego dziecka, mógł doświadczyć pewnego poczucia niezręczności. Każda rodzina przynosi na takie spotkanie całe lata nagromadzonych tradycji, wspomnień i opowieści, a teraz, w oczekiwaniu na zbliżający się ślub, te rodzinne kultury będą, przynajmniej od czasu do czasu, musiały współistnieć i mieszać się ze sobą.
Miałem szczęście, że kilku moich kolegów zainteresowanych biznesem i teologią przeczytało wczesny szkic tego tekstu. Ich wrażenia były bardzo pomocne, a jednocześnie dobrze ilustrowały wspomnianą różnorodność światopoglądów. Moi współpracownicy biznesowi krytykowali tekst jako zbyt negatywnie nastawiony do biznesu. Jak sugerował jeden z nich, czasami moje słowa brzmiały, jakbym był „lewicującym autorem, który niechętnie dał się wciągnąć w biznes i zwalcza go, starając się uzasadnić swój udział w nim lub przynajmniej zmienić brzydki kapitalistyczny świat, w którym się znalazł”. Moi przyjaciele-teologowie twierdzili natomiast coś zupełnie przeciwnego. Byłem niewystarczająco wyczulony na słuszną krytykę kierowaną od wieków w stronę biznesu i nadmiernie optymistyczny w kwestii bieżącej sytuacji w biznesie na świecie. Poglądy te wzbudzały najwięcej kontrowersji w kwestii osiągania zysku oraz ekonomii rynkowej — dlatego w dalszej części tekstu starałem się poświęcić więcej miejsca tym konkretnym cechom biznesu w dzisiejszej globalnej gospodarce.
Drugi rodzaj konfliktu odzwierciedla pewne problemy strukturalne wpisujące się w teologiczną refleksję nad nauką stosowaną. Nie zamierzałem napisać książki „rozdwojonej”, takiej, w której pierwsza część poświęcona byłaby Biblii i teologii, a druga traktowałaby wyłącznie o biznesie. Pragnąłem integrować te dwa tematy od początku.
To wyzwanie strukturalne wyniknęło jednak z mojej decyzji, by zbliżyć się do tematu, postrzegając oddzielnie każdy z etapów wielkiej narracji Pisma Świętego. Okazało się, że warto odczytać historię biblijną, patrząc oddzielnie na stworzenie świata, upadek człowieka, odkupienie go i odnowienie stworzenia. Uważam, że wielka narracja dzieli się na te cztery etapy, a każdy z nich wnosi nowe spojrzenie na biznes, tak jak Bóg postrzega go dzisiaj. A zatem refleksja nad każdym z nich ma odrębną wartość.
Jestem bardzo mocno przekonany, że musimy wziąć pod uwagę całą historię, aby w pełni docenić jej znaczenie dla celów i praktyki biznesu. Analiza stworzenia bez uwzględnienia Upadku spowoduje zignorowanie wielu realiów dzisiejszego świata. Refleksja nad Upadkiem bez uwzględnienia ukrzyżowania i zmartwychwstania Chrystusa niesłusznie pozbawi nas nadziei. Spojrzenie na dzieło Chrystusa na krzyżu bez refleksji nad Bożym „ciągiem dalszym” da nam tylko częściowy obraz tego, w jaki sposób zostaliśmy powołani do życia w blasku nowego stworzenia. Spostrzeżenia na temat poszczególnych etapów i zrozumienie nauczania Pisma mogą być oceniane wyłącznie z perspektywy całej opowieści. Innymi słowy, odpowiedzieć na niektóre z wielkich pytań dotyczących biznesu możemy tylko wtedy, kiedy opowiedziana zostanie cała historia.
Zdecydowałem się zatem na kompromis. W czterech pierwszych rozdziałach rozważam jedną z czterech części historii. W każdym przypadku kończę rozdział, krótko podkreślając pewne konsekwencje dla biznesu i dla chrześcijan w świecie stworzonym dla zysku. Mam nadzieję, że pozwoli mi to podkreślić niektóre z konsekwencji wynikających z danego etapu opowieści i okaże się przynajmniej w minimalnym stopniu wystarczające dla tych czytelników, którzy pragną zastosować moje obserwacje w praktyce.
Tylko w ostatnich dwóch rozdziałach — po opowiedzeniu całej historii — przedstawiłem w bardziej kompleksowy sposób, jak to wszystko odnosi się do biznesu. W rozdziale siódmym, przedostatnim, ustalam ogólne ramy dla działalności biznesowej oparte na mojej wcześniejszej narracji biblijnej. Następnie, w rozdziale ósmym, przedstawiam odpowiedzi na kluczowe filozoficzne i praktyczne pytania, które mogą się pojawić, kiedy chrześcijanie starają się wprowadzić w życie służebne podejście do biznesu w swoich miejscach pracy.
Mam nadzieję, że odnajdziesz przydatne wskazówki w kolejnych rozdziałach książki. Ufam także, że zyskasz bogatsze i pełniejsze zrozumienie, jeśli wytrwasz do końca.
Trzeci rodzaj konfliktu wiąże się z podwójnym celem niniejszej książki. Krótko mówiąc, mam nadzieję, że ta książka może odegrać zarówno rolę prorocką, jak i kapłańską. Jednak wydaje mi się, że pomiędzy tymi dwiema funkcjami istnieje pewne napięcie.
W Starym Testamencie jedną z funkcji kapłana było wypowiadanie Bożego błogosławieństwa. Mam nadzieję, że książka ta pomoże praktykom biznesu lepiej zrozumieć, że ich codzienna praca jest błogosławiona przez Boga, ma wielkie znaczenie dla działania Boga w świecie i w związku z tym niesie wielką wartość. Poprzez zapewnienie ram koncepcyjnych dla zrozumienia biznesu z perspektywy Boga chciałbym pomóc chrześcijanom pracującym w biznesie lepiej zrozumieć uświęconą naturę ich codziennych zadań. Krótko mówiąc, mam nadzieję, że książka ta posłuży jako użyteczne przypomnienie faktu, że powołanie do biznesu jest szlachetne i wspiera dzieło królestwa Bożego.
Niniejsza książka ma na celu ukazanie, w jaki sposób codzienne, często pozornie przyziemne, zadania związane z prowadzeniem działalności gospodarczej mogą stanowić narzędzia, które Bóg wykorzystuje do osiągnięcia swoich celów. Oczywiście, zadania te często wyglądają podobnie, gdy wykonywane są przez chrześcijan i niechrześcijan. Analizowanie arkusza kalkulacyjnego, przygotowywanie kwartalnego zestawienia dochodów i zawarcie umowy najmu to akty, które z punktu widzenia zewnętrznego obserwatora mogą wyglądać tak samo, niezależnie od wiary ich wykonawcy. Jednak wewnątrz istnieje różnica. Jeśli chrześcijanie zrozumieją, że ich praca jest dziełem Bożym, może im ona przynieść poczucie radości, sensu, celu, dumy i nadziei, które mogłyby im umknąć. W świecie, w którym w tak wielu miejscach pracy panuje „kryzys znaczenia”, te ramy teologiczne mogą być cenną pomocą.
Pełniąc kapłańską rolę, niniejsza książka stara się przekazać Boże błogosławieństwo dla pracy wykonywanej w naszym upadłym świecie. Pragnie być zapewnieniem, że Bóg używa biznesu do Bożych celów — a w rezultacie, że Bóg lubi biznes i ceni pracę kobiet i mężczyzn zatrudnionych w biznesie.
Książka ta w zamierzeniu autora ma jednak także odgrywać rolę prorocką. Tak, Bóg lubi biznes, ale ma dla niego także cele i plany, do których możemy się dostosować lub im się sprzeciwiać. Jednak rozpaczliwie pragnąc udowodnić Boży charakter pracy biznesowej, nie chcę ograniczyć się do „pokropienia wodą święconą” wszystkich praktyk biznesowych.
Mam nadzieję, że szczególnie poprzez ukazanie paradygmatu alternatywnego do istniejącego nacisku na maksymalizację zysków za wszelką cenę mogę faktycznie odegrać niewielką rolę w ukierunkowaniu biznesu. Biznes nie musi być tylko biznesem. Istnieją alternatywy. Można pojmować i praktykować go inaczej, przy czym różnica może być znaczna. Poprzez skupienie się na analizie działalności gospodarczej z Bożej perspektywy chciałbym wzbudzić w głowach Czytelników głębszą refleksję na temat celu i praktyki biznesu, które, w stosownych przypadkach, mogą prowadzić do realnych zmian postępowania.
Wnioski, jakie pociągnie za sobą ta refleksja, mogą spowodować, że napotkacie te same konflikty, które również ja zaobserwowałem. Z jednej strony, mam nadzieję, że to, co napisałem, może być życiodajną afirmacją dla całej społeczności chrześcijan, którzy zbyt długo czuli, że ich praca — w najlepszym przypadku — ma dla Boga jedynie wartość instrumentalną. W tym celu po prostu chcę potwierdzić fakty. Z drugiej strony, uważam, że dominujący paradygmat, który obecnie reguluje wiele naszych praktyk biznesowych, jest wadliwy i trzeba go zmienić. Pragnę wezwać chrześcijan, by zostali forpocztą tych zmian. Jest to motywujące i trudne. Kapłańskie i prorocze.
Dlaczego to jest ważne?
XXI wiek ma być stuleciem globalnej przedsiębiorczości. Biznes ma kształtować oblicze naszego świata w większym stopniu niż inne obszary instytucjonalne. Same rozmiary zasobów kontrolowanych przez korporacje sprawiają, że niemal na pewno wpływ firm w wielkim stopniu przerośnie wpływy innych tradycyjnych instytucji społecznych. Spośród 150 największych gospodarek na świecie prawie połowa nie jest państwami. Są to firmy. Roczne obroty dwustu najbogatszych korporacji przekraczają wysokość majątku wszystkich gospodarek krajowych świata z wyjątkiem dwudziestu pięciu największych. Co więcej, firmy stają się coraz bardziej wielonarodowe lub ponadnarodowe. Bez względu na tendencję spadkową w globalnym handlu i inwestycjach towarzyszącym recesji obserwowanej w latach 2008-2009, nie wydaje się, abyśmy mieli zostać świadkami długoterminowego spadku transgranicznej wymiany handlowej. Krótko mówiąc, firmy będą na wiele sposobów dyktować, w jakim świecie będziemy żyli. A zatem chrześcijanie zainteresowani szerzeniem Bożego przesłania pokoju, sprawiedliwości i pojednania koniecznie muszą skupić się na biznesie i jego roli w społeczeństwie.Rozdział 1. Na początku
Rozdział 1
Na początku
Oto niedokończona przypowieść: troje uczniów pragnie spotkać się z pastorem, gdyż potrzebują doradztwa zawodowego. Pierwsza uczennica wyjaśnia, że rozważa pójście na studia prawnicze i pyta swojego proboszcza, po co Bogu chrześcijanin-prawnik. Po zastanowieniu się nad jej pytaniem pastor odpowiada, że chrześcijanie są potrzebni w dziedzinie prawa, ponieważ Bóg troszczy się o sprawiedliwość. Zostając prawniczką, może wspomóc Boże dzieło budowy sprawiedliwego społeczeństwa. Kolega dziewczyny mówi, że rozważa karierę w dziedzinie medycyny i pyta, dlaczego Bóg chciałby, by chrześcijanie zostawali lekarzami i pielęgniarzami. „To proste” — odpowiada pastor. „Bóg troszczy się o całego człowieka, a przez karierę w medycynie można odgrywać kluczową rolę w dziele uzdrawiania na tym świecie”. Kolejna uczennica przychodzi na rozmowę i zwierza się, że chciałaby wybrać karierę w biznesie. Pyta proboszcza, dlaczego Bóg mógłby chcieć, by ją realizowała.
Koniec wersji demonstracyjnej.Przypisy
Przypisy
Jak zadrwił pewien długoletni konsultant i doradca biznesowy, „Nie ma czegoś takiego jak chrześcijańska firma. Znacznie lepiej sprawdza się rzeczownik «chrześcijanin» niż przymiotnik «chrześcijański»” (cytat za: Laura Nash, Believers in Business , s. 24).
To poczucie wykluczenia dobrze udokumentowano w literaturze. Por. np.: R. Paul Stevens, Doing God’s Business: Meaning and Motivation for the Marketplace (Grand Rapids: Eerdmans, 2006), s. 79; D. Michael Lindsay, Faith in the Halls of Power: How Evangelicals Joined the American Elite (New York: Oxford University Press, 2007), s. 161–65, 195; David Miller, God at Work: The History and Promise of the Faith at Work Movement (New York: Oxford University Press, 2007), s. 9–13, 63, 91–93.
Na temat teologii pracy zob. np.: D. Sherman, W. Hendricks, Your Work Matters to God (Colorado Springs: NavPress, 1987), Lee Hardy, The Fabric of This World (Grand Rapids: Eerdmans, 1990). Na temat pieniędzy i gromadzenia dóbr zob. Ron Sider, Rich Christians in an Age of Hunger (Downers Grove, Ill.: InterVarsity Press, 1977); oraz Randy Alcorn, Money, Possessions and Eternity (Wheaton, Ill.: Tyndale House, 1989).
Na temat etyki personalnej zob. np. Alexander Hill, Just Business: Christian Ethics for the Marketplace (Downers Grove, Ill.: InterVarsity Press, 1997); Richard C. Chewning, John W. Eby, Shirley J. Roels, Business Through the Eyes of Faith (San Francisco: Harper & Row, 1990).
Por. David W. Miller, God at Work; Laura Nash, Scotty McLennan, Church on Sunday, Work on Monday: The Challenge of Fusing Christian Values with Business Life (San Francisco: Jossey-Bass, 2001).
Wielu autorów napisało prace socjologiczne analizujące, jak właściwie powinni zachowywać się chrześcijanie w biznesie. Należą do nich: Nash, Believers in Business; Miller, God at Work, czy Lindsay, Faith in the Halls of Power. Inni podeszli do tematu bardziej teoretycznie, rozwijając i prezentując spostrzeżenia teologiczne. Zob. np. R. Paul Stevens, Doing God’s Business; Michael Novak, Business as a Calling: Work and the Examined Life (New York: Free Press, 1996); Richard C. Chewning (red.), Biblical Principles and Business: The Foundations (Colorado Springs: NavPress, 1989); Helen Alford, Michael Naughton, Managing as If Faith Mattered: Christian Social Principles in the Modern Organization (Notre Dame, Ind.: University of Notre Dame Press, 2001). Praca Alford i Naughtona jest szczególnie rygorystyczna i dopracowana, opiera się na katolickiej nauce społecznej i jednocześnie ustanawia w ten sposób teologię zarządzania.
„Zadziwiająco mało refleksji teologicznej poświęcano w przeszłości działalności, która zajmuje tak dużo naszego czasu. Na przykład liczba stron zapisanych przez teologów na temat Przeistoczenia – czy ma, czy też nie ma ono miejsca w niedzielę – będzie znacznie przekraczała liczbę stron poświęconych pracy, która wypełnia nasze życie od poniedziałku do soboty” (Miroslav Volf, Work in the Spirit: Toward a Theology of Work , s. 69.
Lista firm Fortune 500 na rok 2008 (zyski z 2007)
Ibid.