- W empik go
Bólem pisane - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 marca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Bólem pisane - ebook
Dobry Bóg wsparł, dając jej siłę po przeżytych traumach, by podnieść się z kolan, oczyścić serce i duszę z bólu. Włożył pióro w dłoń dając dar pisania. Większość jej wierszy jest bólem pisane, stąd tytuł tomiku.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8324-795-3 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przyszłam na świat 01.12.1956 roku w mieście Chojnów, na Dolnym Śląsku, gdzie mieszkam do chwili obecnej. Zawsze miałam wrażliwą duszę i pociąg do muzyki, tańca, książki i poezji, lecz nie dane mi było wcześniej realizować się w tym co lubię. Dobry Bóg wsparł, dając mi siłę po przeżytych traumach, by podnieść się z kolan, oczyścić serce i duszę z bólu. Włożył pióro w dłoń dając dar pisania. Większość moich wierszy jest bólem pisane, stąd tytuł tomiku.
Wcześniej moja poezja zaistniała w trzech antologiach: ASTRUM — Zanim zabierze nas wiatr, Seria „Czas na debiut” 20 — SERCA NATCHNIONE, Wydawnictwo KryWaj ALEJĄ SŁÓW — Kolorem duszy pisania.
„Bólem pisane” to pierwszy mój tomik, za co sercem dziękuję po stokroć kobiecie o wielkim sercu, Agnieszce Anecie Dyszak.
Teresa Siniak-Żywieckakorkociąg
zdawało się być miło
i nagle prysł czar
pozory sztuczna grzeczność
nadal nie łapię tego
co poróżniło aż tak
co zniszczyło relacje cudowne
wcześniej żyliśmy w oddali ale przyjaźnie
choć nie wszyscy
krew z krwi w żyłach płynie
a znów buzuje
jak kwaśne sfermentowane wino
a i ból drąży w sercu
jakby chciał korek wyrwać z zatkanej rany
niczym korkociąg
z wina starej daty
by serce wykrwawiło na amen
w lament już nie wpadnę
no bo i po co
dość zostało łez wylanych
morze czerwone przybrało
bo lata krwawe płynęły
a wciąż zachodzę w głowę
dlaczego tak źle się dzieje
i za co to spotyka
zbuntowane uparta jak muły
nigdy nie przestałam kochać
a zrozumieć przebić się
przez mur tajemnic nie potrafię
a na walkę z wiatrakami brak sił
i szkoda czasu
po cóż rwać włosy z głowy
ten życia etap został w przeszłości
choć wciąż tak bardzo boli
i przykro źle
takie zachowanie odświeża jedynie
stare traumy
i na nic pozorne pojednanie
życie zbyt kruche
a i ku schyłkowi się chyli
kiedyś zapłaczą
ale co z tego
jak już nie będzie pnia żywego
aby swą winorośl przytulić
i powiedzieć szczęścia wy moje
duma rozpiera że
wydany owoc zdrowy
a robak jakiś drąży podjada
dlaczegopióro szczęścia
coś się kończy
coś zaczyna
powiadają że
prawdziwa pewna
jedynie śmierć
więc pnę się gdym żywa
po drabinie radości
niczym bluszcz
przysłaniajac smutną przeszłość
pragnę nowego życia
niechaj się
rozrasta kwiat szczęścia
hulaj duszo
moja
bo większego
piekła nie ma
aniżeli tu
na ziemskim
padole płaczu
Pan dał dar
w rękę wkładając pióro
więc pisz
raduj serca ludzkie
i swoje poezjąmotyl
pachnę wiosną
pachnę ciszą
a wyglądam zjawiskowo
kolorowo me skrzydła maluje natura
lekko lata w mini zwinny
na szpileczkach motyl barwny
nie jednego też zaskoczy charakterem
co niektórzy powiadają tak czy siak
owad
z poczwarki przeobrażony
i żywot już krótki
by świat zawojować
wypuszczając złe emocje w eter
a motyl lata
i zachwyca nie bacząc na nic zwinny barwny
a niech tam plotkują zazdrośnicy
jeśli urok czar
i powab motyli kole w oko załóż na nos ciemne okulary
nie patrz skoro razi
ale nie krytykuj nie osadzaj
życia ni wyglądu
nic komu do tego skąd w motylu tyle wigoru
i jak żyje
bo motylem trzeba się
urodzićserca dylematy
zapomniałam jego oczy
zapomniałam jak całuje
i numeru telefonu zapomniałam
też adresu zapomniałam
aby same nie poniosły nogi
a tu serce ciągle jęczy zwariowane
i funduje częstoskurcze
jak przez chwilę wspomnę czasy dawne
wali wówczas jak szalone
raz za razem jakby wojna wybuchła
bombarduje wprost
wrzeszczy
chcę z powrotem do niej
ale złotko pytam
po co
ona bywa samolubna
i nie chciała obdarować nas kochaniem
przecież serce moje wiesz doskonale że
miłość ością nam w gardle stanęła
po cóż znowu tyle zawirowań rozczarowań
możliwości inne mamy kochać
a z nieszczęśliwą było ze sto nocy złotko
przepłakanych nieprzespanych
bij radośnie ciesz się życiem
i wesoło śpiewaj
żeś wolne
zrozum proszę moje złotko że
świat piękny
i bez dodatkowych problemów szansa że
dłużej pożyjemy
bo prawdziwa miłość chyba zamieszkała
gdzieś w lesie
dylematów biedna miała setki
i nawiała gdzieś
bo rzadko kiedy ją widaćbez zgody mojej
los drogi poplątał
bez zgody mojej
wdzierają się choroby
bez zgody mojej
i wkracza starość nieubłagalnie
bez zgody mojej
tyle złego się dzieje
bez zgody mojej
uciekło lat tyle młodych
bez zgody mojej
życie powala na kolana
bez zgody mojej
czyż już przepadło wszystko
bez zgody mojej
czyż nic z tego o czym marzę pragnę
znaczenia nie ma większego
i przyjdzie przejść życie samej a potem
i bez zgody mojej
dania umrę
nie rozumiem swej drogina bakier z rozsądkiem
choć zwariowane
me życie
to je kocham
wieczorem
i z rana
mimo że
czasem rzuca
w szpony huśtawki
emocjonalnej
i nastrojem huśtając
aż zemdli
a na dokładkę
wsadza
na karuzelę
choć wie
o lęku wysokości
i klaustrofobii
ach życie życie
tyś jedno
więc szalej
do woli
skoro nie wolno mi
to komu
jak nie tobie
ale proszę
co nieco zważaj
i pozwól się
sobą nacieszyćkolczasty dylemat
niby mały epizod
i oby tylko
a wyrwany z pamięci brutalnie
w bólach niczym dziecko na skrobance
z łona matki
gdzie ukryty od lat niepamiętnych
wyszedł jak robak
co drążył układ nerwowy skrywany
jak wstyd największy
a wypuszczony na światło dzienne
pod wpływem hipnozy
spowodował szok
choć winą nie byłam
dzięki temu rozpoczął się powrót
do tak zwanej normalności
od razu lżej na duszy
choć teraz marzę by zapomnieć o
zamierzchłej historii z przeszłości
wybaczyłam
i po co wraca niczym bumerang
i strach spojrzeć w lustro
gdzie za plecami postać stała lata chichocząc
nikt ci nie uwierzy
jam niewinny twego dramatu
próby wyznania bolącej tajemnicy
uznawano za fantazję
a demon rósł w siłę spijając wszelką radość
i ranił niczym drut kolczasty
okradając z wiary w siebie samoakceptacji
los trudnym traktem życia prowadził
walcząc ze sprzecznymi emocjami
miłość w nienawiść zmieniona
radość w żal smutek
i żyć trza było z ciężkim bagażem
uf jak dziś lekko
tak bardzo bym chciała zaufać komuś
i pokochać raz jeszczepotęga
miłości
cudowne uczucie
i potęga niewyobrażalna
szczególnie ta bezwarunkowa
względem dzieci na dobre i złe
bliźniaczy płomień
lecz bywa niestety
i udręką
kiedy połączy nić niewidzialna
szczęścia radości ale też troski lęku
o bliską osobę
nieważna odległość jaka dzieli
intuicyjnie wyczuwasz
choć nie wiesz co się przydarzy
dobro czy zło
kochanej osobie
aż boli
z reguły dwa do trzech dni nim się
zadzieje wyjaśni co?
jakby płomień palił niepokój rozdziera
serce duszę
nazywam to chandrąodmawiam
w kolorze blue
przyszła nostalgia
nie proszona
po co nie wiem
po prostu wpadła
zmartwiła bo
czyżby chciała rozjątrzyć zadrę
ból tęsknota ofiarą
oby znów słotą częstować nie chciała sprawić
by płynął łzawy potok
bo ja się nie zgadzam
nich stoi za płotem minionych zdarzeń
bo idę dalej dumnie
łagodna z uśmiechem na ustach
realizować marzenia
i cieszę się każdym danym mi dniem
gdyż żyję tu i teraz
i odmawiam odłożenia życia na potemstart ¿
i falstart
tak trudno wystartować
by utrzymać tępo
i nie stanęło w miejscu życie
wszak w pocie czoła
sumiennie zaliczone przedbiegi
kiedy cel został wyznaczony
utrzymać się
na powierzchni
niech los w przyszłość
niesie bez mistrzostw bieg życia
zwyczajny w miarę spokojny
by mimo tak poniesionej skali wytrwać
zaliczyć jak trzeba poprzeczkę ale
i zebrać drobne nagrody
by móc zresetować
życiowe porażkiwdech i wydech
zakipiało w głowie
na widok ciebie nie możliwe
wiedziałam już wtedy że
nie jesteś mi obcy
lecz nie myślę że
staniesz raz jeszcze kiedyś
na mojej drodze
choć ufam że
nic się nie dzieje bez przyczyny
i wciąż grzebiesz
w mej głowie
wiedziałeś więcej o mnie
niż ja sama
w stanie byłam przysposobić
jak odbić się od samotności
by wzlecieć w końcu
tam gdzie podąża moje przeznaczeniełzy miłości
„ROZSTANIE JEST NASZYM LOSEM
A SPOTKANIE NADZIEJĄ”
Jan Paweł II
bez miłości życie marne
brak czułości dotyku pocałunku bliskości
zwykłego przytulania nie służy nikomu
marne życie bez miłości
i obecności drugiej połowy serca
gdy rutyna dnia obejmuje łzami
smutkiem istnienie
bez miłości życie marne
kiedy brak człowieka bliskiego
bez wsparcia w potrzebie
czy to w zdrowiu czy chorobie
marne życie bez miłości
większego szczęścia nie ma jak kochać
i czuć się kochanąpięta achillesa
zaufać lata było moją piętą Achillesa
w tej kwestii czeku in blanko
nie wystawiam
a jedynie kredyt zaufania
on winien procentować
kłamstwo zdrada serce kaleczy
zalewa je krew
i zawiedzione zaufanie gaśnie
niczym zapałka
która ponownie nie odpali
i choć wiedziałam że
danie zaufania w ciemno to wielki błąd
diabeł podkusił
i zaufałam miłości
teraz w głowie krzyczy pytanie
jak życiem iść dalej
skoro się wkradło kłamstwo
buzuje krew gorąca
a w ułamku sekundy zamarza
kiedy słyszę zaufaj mi proszę
wiem zawiodłem
ale wszystko naprawię
i niczym zjawa się słaniałam na nogach
nim krew do mózgu wróci
niepojęte zjawisko paraliżuje blokując
wiarę w drugiego człowieka
i pokładane nadzieje we wspólną drogę
pewnie już na dobre zostanę
niewiernym Tomaszemżyciowy ring
ścigam się wciąż z losem
raz on raz ja wygrywam rundę
ale wciąż się zastanawiam
dlaczego
i po co od nowa podstępnie
w ring wciąga
a życie robi za arbitra
i ze spokojem odlicza
gdy na deski powali los
jakby chciał się pochwalić osiągnięciami
nie rozumiem czemuż aż tak bardzo
lubi boksować
nie powiem ni słowa złego
dobry zawodnik z niego
lecz jeszcze brakuje ciut
jakim jest Bógsamotna matka
trudne wiodłam życie
z trójką dzieci lata
bez własnego dachu nad głową
tłukąc się po sublokatorkach piętrzyły się
problemy wciąż
choć pracowita byłam to
wysiłek mój zdawał się
bezskuteczny
ale nie poddałam się
walczyłam z losu przeciwnościami
gdyż w grę wchodziła pociech mych przyszłość
i dumna jestem że
mimo wszystko poradziłam sobie
dzieci wyrosły w świat poszły
niechaj szczęście i zdrowie im sprzyja
dziś sama osiadając na laurach
nic mnie nie goni
niekoniecznie zadowolona bo
choć ciągle miałam pod górę niczym Syzyf
bezcelowe było ręce załamywać
wiecznie zmęczona lecz czułam że
żyjestan zobojętnienia
wciąż uczę się bycia
sam na sam z życiem słuchając
co dzieje we mnie się
i zastanawiam się
jak wytrenować emocje
by utrzymać dystans do życia
chyba czas przestać marzyć
o tym co poza zasięgiem
chcąc żyć po prostu żyć
teraz i tu
w miarę spokojnie bezpiecznie
nim przyjdzie śmierć mimo że
kocham życie nad życie
to nie wiem czy uda się
osiągnąć stan zobojętnienia
aby przestało boleć życiestrachu oczy
przed laty
w moje życie z butami
nie pytając o zgodę wlazł strach
ledwo co udało mi się
paskudę uśpić zdławić słowami
pozytywnymi
z ust ludzi przyjaznych mi
zagasić jak ogień wodą to wraca szaleje
chce władać mym ciałem umysłem
oplatając pajęczą siecią demon podstępny
przerażona kurczę się
do rozmiarów małej dziewczynki
niczym calineczka
pragnąc wtulić się
w ramiona ukochanej osoby
pragnąca zrozumienia zwykłej troski wołam
nic z tego strachu
stawiając sprzeciw tym razem to ty
masz się wycofać
wynocha z mojego życia
samo życie
myślałam że
pokochać
rady nigdy już nie dam
po rozpadzie rodziny smutki walił drzwiami
i oknami przez lata
silna zaradna pracowita
od podstaw nowy budowałam dom
w którym miała być zawsze iskra miłości
zrozumienia zaufania
gdy niespodziewanie zjawiła się
kolejna miłość
spadając jak grom z jasnego nieba
niestety jak szybko zjawiła się
tak mocno zraniła
kochałam prawdziwie żarliwie
i chyba to był błąd
zbyt szybko z uczuciami obnażać się
straciłam grunt pod nogami
kiedy po cudownej upojnej nocy powiedział
ale wiesz że
to był tylko seks
bo nie wiem czy kiedy kolwiek pokocham
gdyż wciąż kocham zmarłą żonę
nie chce cię zranić
ale zranił boleśnie
bo pozwolił się zakochać udając że
pojęcia nie ma o tym
a ślepiec by zauważył na swoje
usprawiedliwiając się
dodał ty zasługujesz na wszystko
co najlepsze w życiu
drań pomyślałam zabawił się
i wycofał tchórz
po co komplikować sobie życie
i miłość została uznana za fatum
teraz wisi na haku wdychając bezradnie
zaoferował przyjaźń dudniło w głowie
bo miałam zasadę że
przyjaciele nie sypiają ze sobą
ale przyjęłam propozycję
aby powoli się otrząsnąć
spróbować odkochać
lecz nie przetrwała i ona
gdyż los pisał swoją dalszą historię
i okazało się że
kochaś kłamca wstrętny po prostu
lubi skakać
z kwiatka na kwiatek
niczym konik polnywdech i wydech
zakipiało w głowie
na widok ciebie nie możliwe
wiedziałam już wtedy że
nie jesteś mi obcy
lecz nie myślę że
staniesz raz jeszcze kiedyś
na mojej drodze
choć ufam że
nic się nie dzieje bez przyczyny
i wciąż grzebiesz
w mej głowie
wiedziałeś więcej o mnie
niż ja sama
w stanie byłam przysposobić
jak odbić się od samotności
by wzlecieć w końcu
tam gdzie podąża moje przeznaczenieżyciowy ring
ścigam się wciąż z losem
raz on raz ja wygrywam rundę
ale wciąż się zastanawiam
dlaczego
i po co od nowa podstępnie
w ring wciąga
a życie robi za arbitra
i ze spokojem odlicza
gdy na deski powali los
jakby chciał się pochwalić osiągnięciami
nie rozumiem czemuż aż tak bardzo
lubi boksować
nie powiem ni słowa złego
dobry zawodnik z niego
lecz jeszcze brakuje ciut
jakim jest Bógw pogoni
życia czas płynie spokojną rzeką
a chciał by jak górski potok
płynąć wartko w pogoni za przygodą
w stronę oceanu odnaleźć raz jeszcze
szczęśliwe wyspy
kiedyś w pogodzie czy sztormie
opłynął morza wzdłuż i szerz
nie omijając niczego
osiadł na mieliźnie
choć wie że
wiek to tylko cyfra gdy w duszy wciąż młody
i nagle zdał sobie sprawę
z dryfowania zbyt długiego
choć własny pesel goni człowieka to
trzeba jeszcze poczuć wiatr w żaglach
coś przeżyć pozytywnego
nim nastanie czas zacumować w porcie
starych wraków na stałeowocna debata
niewiarygodne ale
raz spotkał się diabeł z aniołem
debatując jak smutek przegnać
bo niby ludź
a jednak swój gdyż
diabeł w połowie zaś w drugiej anioł
więc uznali że
trzeba pomóc bratańcowi
psia krew przez duże F zaklął diabeł
do diaska co dzieje się
z tym losem
delikatnie anioł dodaje
czy zerwał współpracę z amorem
a może w robocie się obija
spojrzeli na siebie
i chórem wykrzyknęli
czyż nam może nie wiadomo że
jakiś deficyt narzucił ktoś
wyżej niż my postawiony
anioł podrapał się po piórach
i mówi
86czy ja może zbyt wiele wymagam
dla nieszczęśnika
nie raczej nie mój drogi odpowiada diabeł
merdając ogonem
tak myślę sobie że
jak żyć to na całego
i złapać za rogi życie
bo ileż śnić marzyć można jak on o wielkiej
o miłości
raczej losu to robota
i czas najwyższy
by łaskawie się
zjawiła w realnym życiu swojaka naszego
ta ognista prawdziwa ze szczerością
jaka w tobie mój aniele
i tak do rozpatrzenia została wysłana apelacja
do najwyższych władz w niebienie dane mi…
był taki ktoś
z kim ścieżki splątał los
obudził nadzieję
podarował życiu sens
lecz nie na długo
gdyż przyszła wewnętrzna złość
mając krętactwa dość
i zrozumiały krzyk zagłuszył szept radości
co duszę przestraszył
pociemniało w głowie
i ego rozumu ni intuicji już nie słuchało
a przerażone oczy łzy uroniły
zraszając jaśniejące szczęściem lico
i serce na powrót zamknęło zamek
na siedem spustów
nie rozumiem dlaczego
nie dane na dłużej zostać
ze szczęściem na tydwunożne robale
czemóż to świat tak sparszywiał że
rozpełzły robale
wystarczająco już żyje źle się
a i historia zapisuje tony czynów podłych
bo z gnidy ludzkiej nawet wszy nie będzie
chociaż krew wypije pozostawiając smród
zgnilizny rządów swych nim kraj się podniesie
po cóż jeszcze jadem pluć
jeden na drugiego skoro robale tak
podłe gady żmije nie odpuszczają
lecz dusze ich spłoną w ogniu piekielnym
a narodu całego nie zdławiąserce po renowacji
gotwa oddać serce
miłości w całości
za kawałek nieba wspólnego
a spełnić trzeba
pięć małych próśb
zaledwie
***
a zostanę twoją na dobre i złe
wielbiąc do śmierci
nawet dłużej o ile gotowyś
podarować szczerą bezwarunkową miłość to chociażby
i przez całe wieki kochać
***
a me prośby to:
***
1- przytulaj chętnie ciepło
2 — całuj bez wstydu namiętnie
3 — mocno trzymaj mą dłoń
4 — i nie opuszczaj nigdy w potrzebie
5 — ale kochaj kochaj jak nigdy nikt wcześniej
***
tak tandem stwórzmy nierozłączny
a baldachim z rąk naszych niczym
schron dla miłości
i wówczas niech dzieje się co chce
a nam nie może być źle
Wcześniej moja poezja zaistniała w trzech antologiach: ASTRUM — Zanim zabierze nas wiatr, Seria „Czas na debiut” 20 — SERCA NATCHNIONE, Wydawnictwo KryWaj ALEJĄ SŁÓW — Kolorem duszy pisania.
„Bólem pisane” to pierwszy mój tomik, za co sercem dziękuję po stokroć kobiecie o wielkim sercu, Agnieszce Anecie Dyszak.
Teresa Siniak-Żywieckakorkociąg
zdawało się być miło
i nagle prysł czar
pozory sztuczna grzeczność
nadal nie łapię tego
co poróżniło aż tak
co zniszczyło relacje cudowne
wcześniej żyliśmy w oddali ale przyjaźnie
choć nie wszyscy
krew z krwi w żyłach płynie
a znów buzuje
jak kwaśne sfermentowane wino
a i ból drąży w sercu
jakby chciał korek wyrwać z zatkanej rany
niczym korkociąg
z wina starej daty
by serce wykrwawiło na amen
w lament już nie wpadnę
no bo i po co
dość zostało łez wylanych
morze czerwone przybrało
bo lata krwawe płynęły
a wciąż zachodzę w głowę
dlaczego tak źle się dzieje
i za co to spotyka
zbuntowane uparta jak muły
nigdy nie przestałam kochać
a zrozumieć przebić się
przez mur tajemnic nie potrafię
a na walkę z wiatrakami brak sił
i szkoda czasu
po cóż rwać włosy z głowy
ten życia etap został w przeszłości
choć wciąż tak bardzo boli
i przykro źle
takie zachowanie odświeża jedynie
stare traumy
i na nic pozorne pojednanie
życie zbyt kruche
a i ku schyłkowi się chyli
kiedyś zapłaczą
ale co z tego
jak już nie będzie pnia żywego
aby swą winorośl przytulić
i powiedzieć szczęścia wy moje
duma rozpiera że
wydany owoc zdrowy
a robak jakiś drąży podjada
dlaczegopióro szczęścia
coś się kończy
coś zaczyna
powiadają że
prawdziwa pewna
jedynie śmierć
więc pnę się gdym żywa
po drabinie radości
niczym bluszcz
przysłaniajac smutną przeszłość
pragnę nowego życia
niechaj się
rozrasta kwiat szczęścia
hulaj duszo
moja
bo większego
piekła nie ma
aniżeli tu
na ziemskim
padole płaczu
Pan dał dar
w rękę wkładając pióro
więc pisz
raduj serca ludzkie
i swoje poezjąmotyl
pachnę wiosną
pachnę ciszą
a wyglądam zjawiskowo
kolorowo me skrzydła maluje natura
lekko lata w mini zwinny
na szpileczkach motyl barwny
nie jednego też zaskoczy charakterem
co niektórzy powiadają tak czy siak
owad
z poczwarki przeobrażony
i żywot już krótki
by świat zawojować
wypuszczając złe emocje w eter
a motyl lata
i zachwyca nie bacząc na nic zwinny barwny
a niech tam plotkują zazdrośnicy
jeśli urok czar
i powab motyli kole w oko załóż na nos ciemne okulary
nie patrz skoro razi
ale nie krytykuj nie osadzaj
życia ni wyglądu
nic komu do tego skąd w motylu tyle wigoru
i jak żyje
bo motylem trzeba się
urodzićserca dylematy
zapomniałam jego oczy
zapomniałam jak całuje
i numeru telefonu zapomniałam
też adresu zapomniałam
aby same nie poniosły nogi
a tu serce ciągle jęczy zwariowane
i funduje częstoskurcze
jak przez chwilę wspomnę czasy dawne
wali wówczas jak szalone
raz za razem jakby wojna wybuchła
bombarduje wprost
wrzeszczy
chcę z powrotem do niej
ale złotko pytam
po co
ona bywa samolubna
i nie chciała obdarować nas kochaniem
przecież serce moje wiesz doskonale że
miłość ością nam w gardle stanęła
po cóż znowu tyle zawirowań rozczarowań
możliwości inne mamy kochać
a z nieszczęśliwą było ze sto nocy złotko
przepłakanych nieprzespanych
bij radośnie ciesz się życiem
i wesoło śpiewaj
żeś wolne
zrozum proszę moje złotko że
świat piękny
i bez dodatkowych problemów szansa że
dłużej pożyjemy
bo prawdziwa miłość chyba zamieszkała
gdzieś w lesie
dylematów biedna miała setki
i nawiała gdzieś
bo rzadko kiedy ją widaćbez zgody mojej
los drogi poplątał
bez zgody mojej
wdzierają się choroby
bez zgody mojej
i wkracza starość nieubłagalnie
bez zgody mojej
tyle złego się dzieje
bez zgody mojej
uciekło lat tyle młodych
bez zgody mojej
życie powala na kolana
bez zgody mojej
czyż już przepadło wszystko
bez zgody mojej
czyż nic z tego o czym marzę pragnę
znaczenia nie ma większego
i przyjdzie przejść życie samej a potem
i bez zgody mojej
dania umrę
nie rozumiem swej drogina bakier z rozsądkiem
choć zwariowane
me życie
to je kocham
wieczorem
i z rana
mimo że
czasem rzuca
w szpony huśtawki
emocjonalnej
i nastrojem huśtając
aż zemdli
a na dokładkę
wsadza
na karuzelę
choć wie
o lęku wysokości
i klaustrofobii
ach życie życie
tyś jedno
więc szalej
do woli
skoro nie wolno mi
to komu
jak nie tobie
ale proszę
co nieco zważaj
i pozwól się
sobą nacieszyćkolczasty dylemat
niby mały epizod
i oby tylko
a wyrwany z pamięci brutalnie
w bólach niczym dziecko na skrobance
z łona matki
gdzie ukryty od lat niepamiętnych
wyszedł jak robak
co drążył układ nerwowy skrywany
jak wstyd największy
a wypuszczony na światło dzienne
pod wpływem hipnozy
spowodował szok
choć winą nie byłam
dzięki temu rozpoczął się powrót
do tak zwanej normalności
od razu lżej na duszy
choć teraz marzę by zapomnieć o
zamierzchłej historii z przeszłości
wybaczyłam
i po co wraca niczym bumerang
i strach spojrzeć w lustro
gdzie za plecami postać stała lata chichocząc
nikt ci nie uwierzy
jam niewinny twego dramatu
próby wyznania bolącej tajemnicy
uznawano za fantazję
a demon rósł w siłę spijając wszelką radość
i ranił niczym drut kolczasty
okradając z wiary w siebie samoakceptacji
los trudnym traktem życia prowadził
walcząc ze sprzecznymi emocjami
miłość w nienawiść zmieniona
radość w żal smutek
i żyć trza było z ciężkim bagażem
uf jak dziś lekko
tak bardzo bym chciała zaufać komuś
i pokochać raz jeszczepotęga
miłości
cudowne uczucie
i potęga niewyobrażalna
szczególnie ta bezwarunkowa
względem dzieci na dobre i złe
bliźniaczy płomień
lecz bywa niestety
i udręką
kiedy połączy nić niewidzialna
szczęścia radości ale też troski lęku
o bliską osobę
nieważna odległość jaka dzieli
intuicyjnie wyczuwasz
choć nie wiesz co się przydarzy
dobro czy zło
kochanej osobie
aż boli
z reguły dwa do trzech dni nim się
zadzieje wyjaśni co?
jakby płomień palił niepokój rozdziera
serce duszę
nazywam to chandrąodmawiam
w kolorze blue
przyszła nostalgia
nie proszona
po co nie wiem
po prostu wpadła
zmartwiła bo
czyżby chciała rozjątrzyć zadrę
ból tęsknota ofiarą
oby znów słotą częstować nie chciała sprawić
by płynął łzawy potok
bo ja się nie zgadzam
nich stoi za płotem minionych zdarzeń
bo idę dalej dumnie
łagodna z uśmiechem na ustach
realizować marzenia
i cieszę się każdym danym mi dniem
gdyż żyję tu i teraz
i odmawiam odłożenia życia na potemstart ¿
i falstart
tak trudno wystartować
by utrzymać tępo
i nie stanęło w miejscu życie
wszak w pocie czoła
sumiennie zaliczone przedbiegi
kiedy cel został wyznaczony
utrzymać się
na powierzchni
niech los w przyszłość
niesie bez mistrzostw bieg życia
zwyczajny w miarę spokojny
by mimo tak poniesionej skali wytrwać
zaliczyć jak trzeba poprzeczkę ale
i zebrać drobne nagrody
by móc zresetować
życiowe porażkiwdech i wydech
zakipiało w głowie
na widok ciebie nie możliwe
wiedziałam już wtedy że
nie jesteś mi obcy
lecz nie myślę że
staniesz raz jeszcze kiedyś
na mojej drodze
choć ufam że
nic się nie dzieje bez przyczyny
i wciąż grzebiesz
w mej głowie
wiedziałeś więcej o mnie
niż ja sama
w stanie byłam przysposobić
jak odbić się od samotności
by wzlecieć w końcu
tam gdzie podąża moje przeznaczeniełzy miłości
„ROZSTANIE JEST NASZYM LOSEM
A SPOTKANIE NADZIEJĄ”
Jan Paweł II
bez miłości życie marne
brak czułości dotyku pocałunku bliskości
zwykłego przytulania nie służy nikomu
marne życie bez miłości
i obecności drugiej połowy serca
gdy rutyna dnia obejmuje łzami
smutkiem istnienie
bez miłości życie marne
kiedy brak człowieka bliskiego
bez wsparcia w potrzebie
czy to w zdrowiu czy chorobie
marne życie bez miłości
większego szczęścia nie ma jak kochać
i czuć się kochanąpięta achillesa
zaufać lata było moją piętą Achillesa
w tej kwestii czeku in blanko
nie wystawiam
a jedynie kredyt zaufania
on winien procentować
kłamstwo zdrada serce kaleczy
zalewa je krew
i zawiedzione zaufanie gaśnie
niczym zapałka
która ponownie nie odpali
i choć wiedziałam że
danie zaufania w ciemno to wielki błąd
diabeł podkusił
i zaufałam miłości
teraz w głowie krzyczy pytanie
jak życiem iść dalej
skoro się wkradło kłamstwo
buzuje krew gorąca
a w ułamku sekundy zamarza
kiedy słyszę zaufaj mi proszę
wiem zawiodłem
ale wszystko naprawię
i niczym zjawa się słaniałam na nogach
nim krew do mózgu wróci
niepojęte zjawisko paraliżuje blokując
wiarę w drugiego człowieka
i pokładane nadzieje we wspólną drogę
pewnie już na dobre zostanę
niewiernym Tomaszemżyciowy ring
ścigam się wciąż z losem
raz on raz ja wygrywam rundę
ale wciąż się zastanawiam
dlaczego
i po co od nowa podstępnie
w ring wciąga
a życie robi za arbitra
i ze spokojem odlicza
gdy na deski powali los
jakby chciał się pochwalić osiągnięciami
nie rozumiem czemuż aż tak bardzo
lubi boksować
nie powiem ni słowa złego
dobry zawodnik z niego
lecz jeszcze brakuje ciut
jakim jest Bógsamotna matka
trudne wiodłam życie
z trójką dzieci lata
bez własnego dachu nad głową
tłukąc się po sublokatorkach piętrzyły się
problemy wciąż
choć pracowita byłam to
wysiłek mój zdawał się
bezskuteczny
ale nie poddałam się
walczyłam z losu przeciwnościami
gdyż w grę wchodziła pociech mych przyszłość
i dumna jestem że
mimo wszystko poradziłam sobie
dzieci wyrosły w świat poszły
niechaj szczęście i zdrowie im sprzyja
dziś sama osiadając na laurach
nic mnie nie goni
niekoniecznie zadowolona bo
choć ciągle miałam pod górę niczym Syzyf
bezcelowe było ręce załamywać
wiecznie zmęczona lecz czułam że
żyjestan zobojętnienia
wciąż uczę się bycia
sam na sam z życiem słuchając
co dzieje we mnie się
i zastanawiam się
jak wytrenować emocje
by utrzymać dystans do życia
chyba czas przestać marzyć
o tym co poza zasięgiem
chcąc żyć po prostu żyć
teraz i tu
w miarę spokojnie bezpiecznie
nim przyjdzie śmierć mimo że
kocham życie nad życie
to nie wiem czy uda się
osiągnąć stan zobojętnienia
aby przestało boleć życiestrachu oczy
przed laty
w moje życie z butami
nie pytając o zgodę wlazł strach
ledwo co udało mi się
paskudę uśpić zdławić słowami
pozytywnymi
z ust ludzi przyjaznych mi
zagasić jak ogień wodą to wraca szaleje
chce władać mym ciałem umysłem
oplatając pajęczą siecią demon podstępny
przerażona kurczę się
do rozmiarów małej dziewczynki
niczym calineczka
pragnąc wtulić się
w ramiona ukochanej osoby
pragnąca zrozumienia zwykłej troski wołam
nic z tego strachu
stawiając sprzeciw tym razem to ty
masz się wycofać
wynocha z mojego życia
samo życie
myślałam że
pokochać
rady nigdy już nie dam
po rozpadzie rodziny smutki walił drzwiami
i oknami przez lata
silna zaradna pracowita
od podstaw nowy budowałam dom
w którym miała być zawsze iskra miłości
zrozumienia zaufania
gdy niespodziewanie zjawiła się
kolejna miłość
spadając jak grom z jasnego nieba
niestety jak szybko zjawiła się
tak mocno zraniła
kochałam prawdziwie żarliwie
i chyba to był błąd
zbyt szybko z uczuciami obnażać się
straciłam grunt pod nogami
kiedy po cudownej upojnej nocy powiedział
ale wiesz że
to był tylko seks
bo nie wiem czy kiedy kolwiek pokocham
gdyż wciąż kocham zmarłą żonę
nie chce cię zranić
ale zranił boleśnie
bo pozwolił się zakochać udając że
pojęcia nie ma o tym
a ślepiec by zauważył na swoje
usprawiedliwiając się
dodał ty zasługujesz na wszystko
co najlepsze w życiu
drań pomyślałam zabawił się
i wycofał tchórz
po co komplikować sobie życie
i miłość została uznana za fatum
teraz wisi na haku wdychając bezradnie
zaoferował przyjaźń dudniło w głowie
bo miałam zasadę że
przyjaciele nie sypiają ze sobą
ale przyjęłam propozycję
aby powoli się otrząsnąć
spróbować odkochać
lecz nie przetrwała i ona
gdyż los pisał swoją dalszą historię
i okazało się że
kochaś kłamca wstrętny po prostu
lubi skakać
z kwiatka na kwiatek
niczym konik polnywdech i wydech
zakipiało w głowie
na widok ciebie nie możliwe
wiedziałam już wtedy że
nie jesteś mi obcy
lecz nie myślę że
staniesz raz jeszcze kiedyś
na mojej drodze
choć ufam że
nic się nie dzieje bez przyczyny
i wciąż grzebiesz
w mej głowie
wiedziałeś więcej o mnie
niż ja sama
w stanie byłam przysposobić
jak odbić się od samotności
by wzlecieć w końcu
tam gdzie podąża moje przeznaczenieżyciowy ring
ścigam się wciąż z losem
raz on raz ja wygrywam rundę
ale wciąż się zastanawiam
dlaczego
i po co od nowa podstępnie
w ring wciąga
a życie robi za arbitra
i ze spokojem odlicza
gdy na deski powali los
jakby chciał się pochwalić osiągnięciami
nie rozumiem czemuż aż tak bardzo
lubi boksować
nie powiem ni słowa złego
dobry zawodnik z niego
lecz jeszcze brakuje ciut
jakim jest Bógw pogoni
życia czas płynie spokojną rzeką
a chciał by jak górski potok
płynąć wartko w pogoni za przygodą
w stronę oceanu odnaleźć raz jeszcze
szczęśliwe wyspy
kiedyś w pogodzie czy sztormie
opłynął morza wzdłuż i szerz
nie omijając niczego
osiadł na mieliźnie
choć wie że
wiek to tylko cyfra gdy w duszy wciąż młody
i nagle zdał sobie sprawę
z dryfowania zbyt długiego
choć własny pesel goni człowieka to
trzeba jeszcze poczuć wiatr w żaglach
coś przeżyć pozytywnego
nim nastanie czas zacumować w porcie
starych wraków na stałeowocna debata
niewiarygodne ale
raz spotkał się diabeł z aniołem
debatując jak smutek przegnać
bo niby ludź
a jednak swój gdyż
diabeł w połowie zaś w drugiej anioł
więc uznali że
trzeba pomóc bratańcowi
psia krew przez duże F zaklął diabeł
do diaska co dzieje się
z tym losem
delikatnie anioł dodaje
czy zerwał współpracę z amorem
a może w robocie się obija
spojrzeli na siebie
i chórem wykrzyknęli
czyż nam może nie wiadomo że
jakiś deficyt narzucił ktoś
wyżej niż my postawiony
anioł podrapał się po piórach
i mówi
86czy ja może zbyt wiele wymagam
dla nieszczęśnika
nie raczej nie mój drogi odpowiada diabeł
merdając ogonem
tak myślę sobie że
jak żyć to na całego
i złapać za rogi życie
bo ileż śnić marzyć można jak on o wielkiej
o miłości
raczej losu to robota
i czas najwyższy
by łaskawie się
zjawiła w realnym życiu swojaka naszego
ta ognista prawdziwa ze szczerością
jaka w tobie mój aniele
i tak do rozpatrzenia została wysłana apelacja
do najwyższych władz w niebienie dane mi…
był taki ktoś
z kim ścieżki splątał los
obudził nadzieję
podarował życiu sens
lecz nie na długo
gdyż przyszła wewnętrzna złość
mając krętactwa dość
i zrozumiały krzyk zagłuszył szept radości
co duszę przestraszył
pociemniało w głowie
i ego rozumu ni intuicji już nie słuchało
a przerażone oczy łzy uroniły
zraszając jaśniejące szczęściem lico
i serce na powrót zamknęło zamek
na siedem spustów
nie rozumiem dlaczego
nie dane na dłużej zostać
ze szczęściem na tydwunożne robale
czemóż to świat tak sparszywiał że
rozpełzły robale
wystarczająco już żyje źle się
a i historia zapisuje tony czynów podłych
bo z gnidy ludzkiej nawet wszy nie będzie
chociaż krew wypije pozostawiając smród
zgnilizny rządów swych nim kraj się podniesie
po cóż jeszcze jadem pluć
jeden na drugiego skoro robale tak
podłe gady żmije nie odpuszczają
lecz dusze ich spłoną w ogniu piekielnym
a narodu całego nie zdławiąserce po renowacji
gotwa oddać serce
miłości w całości
za kawałek nieba wspólnego
a spełnić trzeba
pięć małych próśb
zaledwie
***
a zostanę twoją na dobre i złe
wielbiąc do śmierci
nawet dłużej o ile gotowyś
podarować szczerą bezwarunkową miłość to chociażby
i przez całe wieki kochać
***
a me prośby to:
***
1- przytulaj chętnie ciepło
2 — całuj bez wstydu namiętnie
3 — mocno trzymaj mą dłoń
4 — i nie opuszczaj nigdy w potrzebie
5 — ale kochaj kochaj jak nigdy nikt wcześniej
***
tak tandem stwórzmy nierozłączny
a baldachim z rąk naszych niczym
schron dla miłości
i wówczas niech dzieje się co chce
a nam nie może być źle
więcej..