Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • nowość

Boska nieludzkość - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 listopada 2025
20,19
2019 pkt
punktów Virtualo

Boska nieludzkość - ebook

Czy Bóg jest nieludzki? A może to ludziom brakuje boskości? Przewrotny i ironiczny tytuł zachęca do zagłębienia się w treść utworów, w których autorka opisuje „ciemną noc duszy”, prezentując poezję przepełnioną smutkiem i tęsknotą, a jednocześnie gorzką, ironiczną i dosadną. Tomik podzielony jest na cztery części, każdą z nich poprzedza sentencja wprowadzająca do tematyki.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8431-943-7
Rozmiar pliku: 3,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Początek i koniec niewiele dzieli

dzisiaj rano urodziło mnie kwadrans po kwadransie

kawałek po kawałku

przestałam myśleć o ucieczce

kładąc wzrok na oczekiwaniu bez końca

wyrzucana na brzeg

w sitowiu trudno o poruszenie

myśli splątane uczuciami zostawiły ślady

umyłam je

całe godziny po opróżnieniu bagaży

wysiadając na bocznicy

najnowsze notowania wskazują na polepszenie

sytuacji lądującej na barkach

boli wciąż kiedy bezwiednie przesuwam wzrok

w jej kierunku

przecież mogło być wreszcie bez zaćmień

oraz niewiadomych

dlaczego pierwsze słowo budzi a ostatnie zbijaChoć opowiem ci bajeczkę, tyle mogę dać

nie nadajesz się do niczego

śpiewała mama w kołysankach na niedobranoc

zapomniałam melodię

która zasnęła w środku

przybierając odczyn obojętny

skazana na pobyt

w przedziale przeciętnej umieralności na jedno życie

wychylam się za burtę

by chociaż dotknąć tego co patrzy

zdziwione nieobecnością

nie jestem tym

co mogłoby wstrząsnąć resztą świata

jedynie punktem zaczepienia

na drodze donikądWszystko chodzi parami, tylko nie ona

pani nie potrafi latać bez skrzydeł

dziecko zabijają języki

skrzypią oboje wchodząc po drabinie

niewidzialnych lęków

jest jeszcze chłodniej niż zapowiadała prognoza

pani odpina się od przeciążonych obłoków

spada

na łeb na szyję rękę nogę i ciało

dziecko też

przywiązane nieistniejące samo

bezbronnie podąża w wytyczonym kierunku

zamyka je w sobie

ucisza i tuli do snu śpiewnie

_a a a były sobie trupy dwa_Na bezdrożach nawet raki nie zimują

wśród tłumu śpiących drzew

trudno znaleźć słowa pokrewne

mają geny nieprzystosowane do zmienności

wewnątrzplanetarnych

osamotnione uderzają o wszystko

co pojawia się na drodze

odbite jak echo powroty do miękkich łóżek

swoich stron świata

zamkniętego dla niewtajemniczonych

zbudzone rześkością świtu

i ciepłem wschodzącego słońca

rozwijają skrzydła

by potem kolejny raz przeżyć lot Ikara

tam w górze panuje zbyt duży ruch

a mylne drogowskazy kierują do miejsc

gdzie nic nie docieraTrampolina

w dole jest smutno i pusto

krzyczą w nim kończące się pory roku

na przemian z nałogowym zachmurzeniem

które zwykle zagląda w szyby

myślę o odpłynięciu i porzuceniu znajomych zasad

które spotykam przy każdym otwarciu drzwi

na wysokości zadania są ci

których opuściłam

przez światło notorycznie zapalające się w głowie

idą bez związku ze mną i wszystkim

co przypominałoby żywotność

ciekawe czy ktoś mnie szuka

przeczesując trawę ciepłymi dłońmi

w każdym kilometrze kwadratowym nieistnieniaWołam do ciebie

panie drogi panie

jestem wśród miliardów niezauważanych gwiazd

zbyt nieostrożna i chciwa

łapię wszystko co zdołam sobie wyobrazić

panie drogi panie

rozbieram siebie z samego rana

potem tworzę od nowa

byle tylko cię zadowolić

służę do oblizywania a nawet gryzienia

ze smakiem resztek rozsypanych na podłodze

po której stąpasz

panie drogi panie

byś mógł dalej żyć muszę umrzeć

bo nie mieścimy się razem w sobie

rzuć mnie ptakom na pożarcie

rekinom na lepsze trawienie

i ludziom by zdeptali wszystko

co nie przypomina ciebieSzopka pijanych serc

tato

przywołuję cie do porządku rodzinnego

tato

zostaw te latające talerze

mamo zrób coś

boże gdzie ja jestem

zjadają mnie nieludzie

bezosoby

ratuj

nie przechodź obok

widząc pokalane poczęcie nieużytków

tato-mamo-boże

spadam z księżyca urwana z choinki

prosto w wypalone twarze

ale patrzą wciąż

wzrokiem surowym

potem usprawiedliwiającym się

na koniec martwym

nie wiem dlaczego weszłam do tego domu

pewnie pomyliły mi się drzwi

w amoku nowonarodzenia

Pogrzebana w sobie

spotykam człowieka

eksplodujemy w zależności

od stosunków wewnątrzcielesnych

czasem nadchodzi ratunek

a czasem śmierć wśród murów

wyrosłych w okowach

żaden koniec świata nie przywraca do życia

jedynie zabiera po kawałku

w niebieską dal

ujmę się za sobą żeby zostało cokolwiek

choć wiem że to niepotrzebne przedłużanie

nauczyłam się odchodzić milcząco

bez zbędnych pożegnań

mimo desperackiej potrzeby trwania

by zostawić ślad imienia w ziemiW szerszej perspektywie wymykam się z ust

lepią ze swojej gliny żeby przystosować do ludzkości

myślą że uzyskam pożądany kształt

pieszczotą nakazów i zakazów

pod dyktando wysłowionych oczekiwań

żeby tylko się nie potknąć

nie uderzyć w stół z nożycami

które ucinają członki pisane z innej litery

patrzę zdziwiona i stawiam

metaliczne znaki zapytania

które błyszczą jak eony na firmamencie retoryki

trzeba uważać na wygłodniałych żebraków istnienia

by nie popełnić błądu kolejnych narodzin

i na oczach wszystkich

zostać pożartym przez senI nic tu po mnie

wyrzuć mnie do reszty

po co ci skrawki obijające się o wiatr

nie chcę już rozpalać się w sobie

mówić ciągle pierwsze słowa

na nowe drogi prowadzące donikąd

rozręczyłam się z niepokojem i odeszłam

w świat pozbawiony niewierzytelności

tam wszystko układa się w całość

ja też

zbieram się i zszywam grubymi nićmi

myślisz że nie przetrwam

ale jesteś w błędzie

za każdym razem gdy rozbijasz o nierealność
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij