- promocja
- W empik go
Boski kurort - ebook
Boski kurort - ebook
Kaja i Liliana od dłuższego czasu tworzą relację, której głównym spoiwem jest pożądanie. Wyjazd do kurortu miał je odprężyć i nadać nowy powiew świeżości w ich związku. Plany jednak komplikuje przystojny szef hotelu, który wywołuje w Kai mnóstwo emocji i otwiera jej oczy na nowe doznania. I nie tylko. Powoli udowadnia jej, że miłość jest tylko jedna... Niestety, przyjaźń z Lilianą stoi pod znakiem zapytania. A gorycz, jaką w sobie nosi przyjaciółka, stopniowo zaczyna się ujawniać. Przyjaźń czy miłość? Czy walka, jaką stoczy ze sobą Kaja, da jej ukojenie i chwilę radości? A może wybierze jednak to, co już sprawdzone, wypróbowane? Czyli stabilność u boku Lilki i bycie na drugim planie?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-9149-8 |
Rozmiar pliku: | 2,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej i podeszłam do ogromnej szyby, która stanowiła jedną ze ścian w moim biurze. Wyjrzałam przez okno, żeby popatrzeć na jesień. Jesienią czułam zazwyczaj największe przygnębienie. Westchnęłam przeciągle i uniosłam głowę, dostrzegając, że na niebie, nie wiadomo skąd, pojawiły się i rozszalały błyskawice.
Dzieliłam biuro z Lilianą Grabowską – kobietą wyzwoloną, pewną siebie, wysoko trzymającą głowę, niezniszczalną i nieziemsko seksowną. O tak, Lilka miała w sobie seksapil, który paraliżował, gdy tylko pojawiała się na horyzoncie. Podniecała mężczyzn i kobiety. Byłam tego doskonałym dowodem. Uwielbiałam ją, ale się z tym kryłam. Lepiej czasem ugryźć się w język, by pozostać blisko kogoś, kogo się ceni.
Dwie godziny temu oddałyśmy projekt naszemu klientowi, który zamierzał otworzyć w Warszawie nowe centrum handlowe. Wiele nowych miejsc pracy. Ogromna perspektywa. Miałyśmy to uczcić we dwie zaraz po oddaniu planu, ale Lilka powiedziała, że ma coś do załatwienia, i zniknęła. Westchnęłam tylko głośno na tę wiadomość i wzruszyłam ramionami. Byłam wykończona ciągłą pracą i wiecznymi nadgodzinami. Marzyłam o wyjeździe, ale nie w interesach. Chciałam odpocząć, zrelaksować się i choć na moment zostawić za sobą firmę i obowiązki, ale w laptopie czekały kolejne zlecenia.
Za oknem szalała burza, a to wyraźnie wpłynęło na moje samopoczucie. Wszystko mnie bolało: ramiona, nogi, głowa, ale przede wszystkim oczy. Zdjęłam z nosa okulary i potarłam powieki, nie zważając na makijaż. Wygładziłam białą bluzkę z kołnierzykiem, a potem ołówkową szarą spódnicę, która sięgała mi do kolan. Zsunęłam ze stóp sześciocentymetrowe szpilki i od razu poczułam upragnioną ulgę.
Nasz gabinet miał trzydzieści sześć metrów kwadratowych. Dwie szyby łączyły się ze sobą, tworząc literę L. Dwie pozostałe ściany były w kolorze piaskowym. Na jednej wisiał portret Marilyn Monroe utrzymany w szarej tonacji z wyjątkiem ogniście czerwonych ust gwiazdy. Połowa jej twarzy była spowita dymem papierosowym. Piękna i wyzwolona kobieta. Właśnie to widziałam, gdy na nią patrzyłam, chociaż jej życie wcale nie było usłane różami, wręcz przeciwnie. Pod obrazem stała czarna skórzana sofa, a tuż obok niej szafka zastawiona butelkami alkoholu. Żadna z nas nie była oczywiście alkoholiczką, ale nie raz, nie dwa interesy szły żwawiej po procentach. Klienci także często korzystali z tej przyjemności. Z małej zamrażarki wyciągnęłam kostki lodu, włożyłam je do szklanki, mocno zastukały w szkło, po czym uzupełniłam ją bursztynowym płynem. Wzięłam łyk mocnej whisky, która z goryczą osadzała się w gardle. Usiadłam wygodnie na czarnej sofie i upiłam kolejny. Na moich ustach zawitał lekki uśmiech. Ta jakże krótka chwila relaksu sprawiła, że poczułam się o niebo lepiej. Przymknęłam oczy i delektowałam się cudowną ciszą, kiedy nagle Lilka wpadła z impetem do mojej oazy i zatrzasnęła za sobą drzwi. Stanęła zdezorientowana, szukając mnie za biurkiem, przy którym zazwyczaj siedzę. Wzrokiem omiotła pomieszczenie, aż w końcu dostrzegła mnie na sofie. Ruszyła w moim kierunku, seksownie poruszając biodrami. Gdybym była teraz z tyłu, naprawdę miałabym niezłe widoki. Lilka była jasną blondynką, a jej włosy sięgały do pasa. Często wiązała je w koński ogon, żeby wyglądać profesjonalnie. Idealnie wydepilowane ciemne brwi podkreślały czarne jak smoła oczy i bardzo długie rzęsy, przez które można było po prostu oszaleć. Idealne cycki, wąska talia i dość szerokie biodra. Na samą myśl, co wyczyniałabym z jej piersiami, robiło mi się gorąco. Kurwa! Z wrażenia aż oblizałam usta. Lilka posłała mi promienny uśmiech. Usta także miała boskie – pełne i kuszące, a teraz na dodatek zdobiła je czerwona matowa pomadka. Miała na sobie idealnie dopasowaną sukienkę sięgającą tuż nad kolano, z dekoltem w kształcie litery V, który właśnie odsłaniał tajemnicę wcięcia jej pięknego biustu.
– Cieszę się, że jeszcze jesteś – stwierdziła, podchodząc do mnie.
Stanęła przede mną w niewielkim rozkroku. Nie mogłam się powstrzymać i wyprostowałam nogę tak, że teraz moja stopa znajdowała się pomiędzy jej gładkimi, seksownymi udami. Spodobało jej się, uśmiechnęła się niegrzecznie i puściła mi oczko.
– Potrzebujesz czegoś? – zapytałam, w dalszym ciągu podziwiając jej idealną sylwetkę.
– Tak, ale to zaraz – zachichotała.
Moja wewnętrzna bogini zaczynała tańczyć.
– Więc?
– Zaraz.
Sięgnęła po szklankę i uzupełniła ją alkoholem. Potem usiadła obok. Teraz nasze ciała były bardzo blisko, wręcz się ze sobą stykały. Delikatna woń jej perfum pieściła moje nozdrza. Od razu przypomniałam sobie zapach jej cipki i nasze namiętne pieszczoty. Na samo wspomnienie przeszły mnie bardzo przyjemne dreszcze.
– Odkąd założyłyśmy firmę, nieustannie pracujemy, ale przez ostatni rok naprawdę ciężko. Jedno zlecenie na miliard złotych i trzy milionowe. Jestem wykończona – westchnęła głośno.
– Ja też – przyznałam.
– Ale mam nadzieję, że czujesz satysfakcję?
– Zdecydowanie.
Zaśmiałam się, opierając wygodnie głowę o zagłówek.
– Zarobiłyśmy sporo kasy. Mój ojciec jest zadowolony. Stwierdził, że masz na mnie dobry wpływ – oświadczyła Lilka, co spowodowało, że wygięłam usta w niewielkim uśmiechu.
– Cieszę się, że się cieszy.
– Ja jeszcze bardziej. Nasz ruch sprzed trzech lat okazał się bardzo dobrym pomysłem.
Spojrzała mi w oczy i przesunęła palcem po moim policzku. Na chwilę przymknęłam powieki i delektowałam się tą intymną chwilą. Nawet najmniejszy dotyk sprawiał mi obłędną przyjemność. Kochałam to. Czułam się wtedy wyjątkowa, piękna i ważna dla niej.
– Twoi rodzice zachowali się naprawdę wspaniałomyślnie, pomagając i wpuszczając w naszą firmę kapitał. Do tej pory żałuję, że miałam odłożone tylko pięćdziesiąt tysięcy. Mam wrażenie, że ta firma powinna być twoja, a nie nasza – stwierdziłam zgodnie z prawdą, co nie spodobało się Lilianie.
– Kaja, przecież to ty jesteś tu mózgiem. Ja tylko dopinam wszystko na ostatni guzik. Brudną robotą zajmujesz się ty. Ja nas reprezentuję ze względu na znane nazwisko. Wiesz, że moi rodzice są dobrze ustawieni. Trzeba to wykorzystać.
– Wiem, dlatego może powinnam być pracownikiem, a nie współwłaścicielką.
– Babskie gadanie. – Spojrzała na mnie z naganą.
Nie skomentowałam tego, a ona nie kontynuowała tematu.
– Uważam, że powinnyśmy wypocząć – wypaliła po chwili. – Zniknęłam dziś z pola widzenia, bo razem z Patrycją szukałam dla nas idealnego miejsca na wypoczynek. Ostatecznie Patrycja zarezerwowała nam pobyt w pięciogwiazdkowym kurorcie na wybrzeżu Włoch. Ponoć prowadzi go seksowny mężczyzna. – Uśmiechnęła się i oblizała swoje piękne, pełne usta. W jej oczach mogłam dostrzec to, co było oczywiste. Była niewiarygodnie podekscytowana. – Mam tylko nadzieję, że Włosi nie okażą się nadętymi dupkami – dodała i ponownie posłała mi uśmiech.
– Nie lubię się tobą dzielić – wyszeptałam i schowałam głowę w dłoniach.
– Daj spokój, kochanie. Odkąd pięć lat temu zerwałaś z Krystianem, z nikim się nie związałaś. Sypiasz tylko ze mną – urwała na moment i przewróciła teatralnie oczami. – No i czasem z moim Kacprem, który, przyznam, pieprzy cię, jak należy. Musisz się z kimś związać, possać, poczuć klapsa… Może nawet zaangażować się emocjonalnie i zrobić krok do przodu? Całe życie chcesz lizać cipki i zabawiać się gumowymi kutasami? Seks z inną laską jest zajebisty, ale żeby kobieta była całkowicie spełniona, potrzebuje faceta.
– Nie potrzebuję tego. Wystarczasz mi ty.
– Cieszę się. Ja, jak wiesz, lubię seks z mężczyznami. Ty też lubiłaś z Krystianem i lubisz z Kacprem, więc może…
Machnęłam ręką, żeby przerwać jej ten wywód.
– Dobra, niech ci będzie, ale teraz… – urwałam, po czym wcisnęłam przycisk na ścianie, który blokował drzwi – usiądź i mnie pocałuj – powiedziałam stanowczo.
Lilka zamoczyła usta w cierpkim alkoholu, postawiła szkło na szafce, podciągnęła spódniczkę do góry i usiadła na mnie okrakiem. Nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Szybko odnalazłam jej język, który owinęłam sobie wokół mojego. Chwyciła śmiało za mój kucyk i pociągnęła go w dół, a tym samym rozpuściła mi włosy. Zatopiła w nich palce, delikatnie masując skórę głowy. Poczułam na ciele przyjemne dreszcze i delikatnie się odchyliłam. Dałam jej dostęp do szyi, którą po chwili kąsała zębami. Należałam do niej. Byłam tylko jej i tylko dla niej.
– Pragnę cię – wyszeptałam.
Dłonie Lilki wędrowały po moich piersiach. Od razu zareagowałam, chwyciłam za materiał jej sukienki i pociągnęłam w dół. Już po chwili była tylko w czarnej seksownej koronkowej bieliźnie. Spojrzałam na jej piersi i przesunęłam po nich opuszką. Lilka zadrżała, a jej biodra zaczęły delikatnie tańczyć. Wiła się i ocierała o mnie cipką, rozgrzewając mnie do czerwoności. Zwilżyłam usta i wyjęłam z miseczki biustonosza jej pierś. Zassałam delikatnie sutek, a ona naprężyła ciało. Dłońmi badałam jej aksamitną skórę. Uwielbiałam ją, jej ciało i to, co dawała mi każdego dnia. Uwielbiałam spędzać z nią czas i przy niej czułam się spełniona. Seks z Lilką był cudowny, taki, jak powinien być. Czasem delikatny, powolny i długi, dostarczający nam obu pełnego spełnienia. Czasem szybki, dynamiczny i bardzo ostry. Lubiłam każdy rodzaj pieszczot. Ona znała moje ciało jak nikt inny i dzięki temu doskonale opanowała sztukę podniecania mnie. Wiedziała, co robić, bo sama była kobietą i wiedziała, jak sama by chciała być traktowana. Patrzyłam to w jej piękne oczy, to na sterczący z podniecenia sutek. Pochyliłam się i ponownie wzięłam go we władanie moich ust. Oblizałam, a potem delikatnie przygryzłam. Z jej ust wydostał się cichy jęk. Na włosach poczułam palce i mocne szarpnięcia. To oznaczało, że jest jej dobrze. Kochałam sprawiać jej przyjemność, bo zdawałam sobie sprawę, że zaraz nastąpi zamiana i to ona będzie sprawiać przyjemność mnie.
– Uwielbiam cię – jęknęłam, odrywając usta od jej piersi. Jej ciało coraz mocniej drżało. Była podniecona i niecierpliwa.
– Oprzyj się – wychrypiała mi w twarz i delikatnie się ode mnie odsunęła, by po chwili rozpiąć mi bluzkę. Zrobiłam to, o co mnie poprosiła. Czekałam na rozwój wydarzeń, a moja cipka coraz mocniej pulsowała z podniecenia. Tak bardzo chciałam już poczuć na niej jej długi i zwinny język. Lila złapała w obie dłonie moje cycki, a następnie zaczęła je mocno uciskać. W jej oczach szalały ekstaza i rozgorączkowanie. Pochyliła się do mnie i szarpnęła za delikatny materiał białego biustonosza, rozrywając go.
O tak! – krzyczałam w duchu i coraz mocniej wypychałam biodra do przodu. Zaczęła pieścić ustami moje piersi, jednocześnie nie wypuszczając ich z rąk. Błądziłam palcami po jej plecach, ramionach i lędźwiach. Przymknęłam powieki i poddałam się chwili. Zapomniałam o całym świecie i zatraciłam się w rozkoszy. Czułam to. Czułam jej delikatne, boskie pieszczoty. Słyszałam szybkie bicie jej serca… Wtedy zeszła z moich kolan i uklękła przede mną. Złapała mnie za kolana i wyszeptała:
– Pociągnij spódniczkę w górę, proszę.
Na samą myśl o tym, co zaraz miało się wydarzyć, zrobiłam się mokra i cholernie spragniona.
Podciągnęłam spódnicę i rozchyliłam bardziej nogi, a wtedy z gardła Lilki wydostał się seksowny warkot. Cieszyłam się, że mam na sobie cieliste pończochy. Przez chwilę nic nie robiła, tylko patrzyła na mnie, doprowadzając tym samym do szału. Płonęłam w środku i jedyne, czego pragnęłam, to jej cudownych pieszczot.
– Dotknij mnie – warknęłam zniecierpliwiona, a ona tylko uśmiechnęła się jeszcze bardziej niegrzecznie. Zrobiła to. Palcem wskazującym przejechała po moim wrażliwym już ciele. Ostatni raz spojrzała w moje niebieskie oczy i zanurkowała między udami. Dosłownie po sekundzie poczułam, jak jej dłonie lekko odsuwają białe koronkowe stringi, a ciepły język bezceremonialnie wbija się w moją cipkę. Krzyknęłam głośno i na moment wstrzymałam oddech, bo przyjemność, jaką mi sprawiła, była niewyobrażalnie wielka. Jedno nagłe wtargnięcie jej języka pomiędzy moje płatki spowodowało, że odleciałam. Na ciele stanęły mi wszystkie włosy, a skórę pokrył pot.
Poczułam pustkę i ból oraz delikatny chłód, kiedy Lilka dmuchnęła mi w mokrą dziurkę i się wyprostowała. Spojrzała na moją rozpaloną twarz i oblizała usta.
– Uwielbiam twój kolczyk – wyszeptała i przesunęła palcem po małym diamenciku, który miałam na łechtaczce. – Cieszę się, że dałaś się namówić na tę błyskotkę – dodała, wciąż mnie masując. Nakręcało mnie, kiedy do mnie mówiła podczas pieszczot. Robiła to w taki wyuzdany sposób, a to z kolei pomagało mi nabrać więcej pewności siebie. Patrzyłyśmy sobie w oczy, a Lilka robiła się coraz bardziej niecierpliwa. Wiedziałam już, co to oznaczało. Nim zdążyłam cokolwiek pomyśleć, ona znowu zaatakowała moją cipkę. Lizała mnie i lekko ssała łechtaczkę, a ja robiłam się coraz bardziej wilgotna.
Włożyła we mnie dwa palce, a kciukiem pocierała łechtaczkę. Pieściłam swoje piersi, pragnąc więcej. Nagle zatrzymała ruchy i wsunęła we mnie język, po czym zassała delikatnie całą moją cipkę. Włączyła na nowo palce. Podciągnęłam wysoko kolana, tak aby stopy oprzeć o jej ramiona. Byłam na skraju. Przyłożyłam do jej dłoni swoją i zaczęłam się dotykać. Robiłyśmy to razem. Jej palce stykały się z moimi i wprowadzały moje ciało w stan cudownej ekstazy. Kiedy doczekałam się upragnionego spełnienia, wydobyłam z gardła przeciągły krzyk, a na ciele poczułam przyjemne mrowienie. Odleciałam do innego świata. W mig opuściło mnie całe zmęczenie, a zastąpiła je euforia. Otworzyłam oczy i napotkałam jej nabrzmiałe usta. Pociągnęłam ją do siebie i delikatnie pocałowałam. Wargi miała wilgotne i lepkie od moich soków. Smakowała mną. Ujęłam jej twarz w dłonie.
Gdybyś tylko wiedziała… – wyszeptałam w myślach.ROZDZIAŁ 2
– Wiem, że nie przepadasz za imprezami, ale dzisiaj mamy co świętować – burknęła zła Lilka, kiedy niezbyt ochoczo zareagowałam na jej pomysł o urządzeniu imprezy. – Zaprosiłam kilka osób z pracy, wpadnij o dwudziestej, tak jak byłyśmy umówione – powiedziała, gładząc włosy, które po naszym zbliżeniu wyglądały, jakby w nie uderzył piorun. Tymczasem ja wkładałam z należytą starannością białą bluzkę w spódnicę. Gdy wszystko leżało jak trzeba, zapięłam z tyłu suwak.
– Niekoniecznie mam chęć na innych ludzi – odparłam szczerze.
– Nie daj się prosić. Puścimy jazzową muzykę – marudziła, robiąc śmieszny dzióbek na ustach. – Wypijemy trochę, zrelaksujemy się. Nie chcę, żebyś siedziała kolejny raz sama w domu nad projektami, za które możemy się wziąć po powrocie z Włoch. Zresztą – machnęła ręką – zawsze mogę je zlecić komuś innemu.
Lilka dokończyła poprawiać swoją garderobę i znowu wyglądała pięknie. Była jak zjawiskowa i nieziemska bogini. Gdybym była mężczyzną, nigdy nie pozwoliłabym jej od siebie odejść. Niestety, byłam tylko kobietą, która raz na jakiś czas uprawiała z nią miłość, i to wyłącznie wtedy, kiedy ona miała na to ochotę… jak dziś. Nie potrafiłam jej odmówić, chociaż może czasami powinnam…
– Na kiedy zaplanowałaś wyjazd? – zapytałam, chcąc choć na moment zmienić temat z niewygodnej dla mnie rozmowy.
– Ty polecisz pierwsza, we wtorek, ja do ciebie dolecę po kilku dniach – odpowiedziała i pokazała w uśmiechu piękne śnieżnobiałe zęby.
– Kacper też jedzie? – Miałam nadzieję, że nie, bo chciałam mieć Lilkę na wyłączność. Nie lubiłam się nią dzielić z jej obecnym kochankiem, a może bardziej partnerem. Wiedziałam, że starała się z nim być, ale mimo wszystko ich układ nie był taki, jak być powinien. Przynajmniej nie w moim odczuciu. Uważałam, że facet ją wykorzystywał, ale ona miała to gdzieś i twierdziła, że przynajmniej jest czysty i dobry w łóżku.
– Z tego, co wiem, w czwartek wyjeżdża do Berlina. Ma konferencję prasową. Szef chciał, żeby był dostępny i relacjonował wszystko na żywo – oznajmiła, patrząc na swoje długie wypielęgnowane czerwone paznokcie.
– Cieszę się, że ci się układa – wyjąkałam. Chciałam być przekonująca, mimo że uważałam całkiem inaczej.
Wzruszyła ramionami i ostatni raz wygładziła swoją seksowną sukienkę. Włosy rozczesała moją szczotką i na nowo związała w koński ogon, a potem spojrzała na mnie z czułością.
– Mam nadzieję, że i tobie w końcu się ułoży. Kacper to fajny gość. Z wielką pałą – zaśmiała się głośno – ale niekoniecznie z odpowiednim portfelem. Wiesz, że mój ojciec średnio lubi osoby niższej rangi. Toleruje tylko nieliczne – stwierdziła i ponownie skontrolowała wygląd paznokci. Stała wyprostowana i pewna siebie, za to ja poczułam się gorsza. Od zawsze tak było mimo usilnych starań Lilki, która uważała, że to ja odwalam w firmie całą ciężką robotę.
– Mnie jakoś polubił – zawahałam się.
Lilka się zaśmiała. Chwyciła za szklankę i łapczywie dokończyła swojego drinka, a potem wyjęła z szuflady mojego biurka perfumy, które od zawsze tam trzymałam, i się nimi spryskała.
– Lubi cię, bo nie wie, że raz na jakiś czas liżemy sobie cipki. Gdyby wiedział… – Spojrzała na mnie porozumiewawczo, a jej wzrok oznaczał, że szydzi z ojca.
– Dobra. Zostawmy to tak, jak jest – stwierdziłam, odblokowując drzwi.
Ruszyłam w stronę biura, usiadłam na skórzanym, czarnym fotelu obrotowym i oparłam głowę o wygodny zagłówek.
– Musimy tam lecieć? – zapytałam, chcąc ją troszkę podenerwować.
– Kaja, błagam cię! – fuknęła w moją stronę. – Odkąd założyłyśmy firmę, nigdzie nie byłyśmy. Ciągle tylko nowe projekty, zlecenia, terminy. Naprawdę czuję się jak zużyta dętka – parsknęła śmiechem, próbując tym samym mnie rozweselić. – Wakacje przydadzą się nam obu. Najlepiej długie… co najmniej trzytygodniowe.
Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na nią zdziwiona. Lilka oparła się biodrem o brzeg biurka i skrzyżowała ręce na piersiach. Wydęła trochę usta, jakby była niepocieszona i lekko rozdrażniona.
– Obie jesteśmy zmęczone i wyglądamy jak zombi. – Mówiąc to, zrobiła śmieszną minę i wystawiła w moją stronę język. – Pojedziemy, podładujemy akumulatory i zobaczysz, że gdy wrócimy, projekty same się za nas zrobią. Poza tym, tak jak już mówiłam, zlecę Maćkowi i Rafałowi, żeby nad nimi usiedli. Niech trochę pomyślą. W końcu po coś ich zatrudniłyśmy.
– Wiesz, że ja… – zaczęłam się jąkać.
– Tak, wiem, lubisz robić wszystko sama.
– Nie zawsze – dodałam szybko.
– Wiesz, o czym mówię. Gdy coś wykonasz sama, masz stuprocentową pewność, że się spisałaś i jest zrobione, jak należy, ale ta twoja kontrola kiedyś doprowadzi cię do grobu. Wyluzuj trochę. Nabierz dystansu. Jesteśmy młode. Rozumiem, że praca jest ważna, ale zdrowie psychiczne za to bezcenne!
Westchnęłam przeciągle, zdając sobie świetnie sprawę z tego, że Lilka ma rację. Nie potrafiłam jednak zwolnić, bo chciałam zadowolić i ją, i jej ojca. Lubiłam swoją pracę. Sprawiała mi przyjemność i czułam się spełniona, ale czasem łapałam się na tym, że za wszelką cenę chcę być perfekcyjna, najlepsza, bezkonkurencyjna. To bardzo męczyło…
– Lecę, kochana – powiedziała nagle, ruszając w stronę drzwi. – W razie czego jestem pod telefonem. Wiesz, gdzie mieszkam. – Uśmiechnęła się zawadiacko. – Zapraszam. I nie bądź na mnie zła za tę imprezę. Sukces będziemy opijać wspólnie we Włoszech. – Zatrzymała się jeszcze przy drzwiach i wskazała prosto na mnie palcem. – Liczę na ciebie, złotko… – Po tych słowach wyszła, a ja zostałam z natłokiem myśli.
W biurze zrobiło się tak bardzo pusto.
Przymknęłam powieki i słuchałam, jak za oknem szumi wiatr, a krople deszczu odbijają się od szyb. Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać, co by się stało, gdybym na pierwszym roku studiów w Warszawie nie oblała Lilki kawą, brudząc jej jasną koronkową bluzkę? Czy byłabym w tym miejscu, w którym jestem teraz? Moja przyjaciółka wykazała się wtedy ogromną wyrozumiałością. Na początku zgromiła mnie wzrokiem, ale kiedy podniosłam głowę, a nasze spojrzenia się skrzyżowały, jej wyraz twarzy złagodniał. Miała zjawiskowo piękne oczy. Przepraszałam gorliwie, a ona tylko machnęła ręką, po czym cicho zachichotała:
– Och, daj spokój. W aucie mam kilka zapasowych szmatek. Zaraz się przebiorę.
– Mimo wszystko przepraszam – dodałam po raz kolejny, czując wewnętrzną potrzebę wypowiedzenia ponownie tych słów.
– Jestem Liliana Grabowska. A tobie jak na imię? – zapytała, wyciągając w moją stronę dłoń.
– Kaja Głowacka – oznajmiłam. Posłałam jej delikatny uśmiech, a kiedy go odwzajemniła, wstrzymałam oddech.
Kiedy uścisnęłam jej dłoń na przywitanie, poczułam na ciele przyjemne wibracje. Już wtedy w wieku dziewiętnastu lat nie byłam dla niej odpowiednią partią, nie dorastałam jej do pięt. Elegancka, zadbana, jak widać, zawsze przygotowana na wszystkie ewentualności. Pewna siebie i przepełniona pozytywną energią. Całkowite przeciwieństwo mnie: zaszczutej, smutnej, zaniedbanej i wylęknionej. Od zawsze słyszałam tylko, że nic nie potrafię. Zupełnie umniejszyłam to, że studiowałam architekturę wnętrz. W końcu powtarzano mi w kółko, że każdy debil idzie na studia.
Po tym pechowym zdarzeniu Lilka od razu zapytała, czy pójdę z nią do samochodu. Zgodziłam się, bo do zajęć miałam jeszcze trochę czasu, a poza tym nie wypadało odmówić. Na parkingu odnalazłyśmy jej samochód. Bez zbędnych ceregieli ściągnęła z siebie mokrą bluzkę i zastąpiła ją świeżą, z równie delikatnej tkaniny. Miała płaski brzuch, wciętą talię i piersi, które doskonale wypełniały stanik. Opalone ciało idealnie kontrastowało z bielą koronki. Odkąd pamiętałam, zawsze zwracałam uwagę na bieliznę. Przyglądałam się zahipnotyzowana, a ona poprawiła włosy i obdarzyła mnie pięknym uśmiechem. Na pełne usta nałożyła błyszczyk i wyciągnęła dłoń w moją stronę.
– Chcesz? – zapytała.
Byłam nią kompletnie oczarowana. Wyglądała jak milion dolarów… a ja przy niej jak Kopciuszek, mimo że miałam wtedy na sobie dopasowane dżinsy i czerwoną bokserkę.
– Na którym roku jesteś? – sprowadziła mnie tym pytaniem na ziemię.
– Na pierwszym. – Mówiąc to, przycisnęłam książki, które trzymałam przed sobą w obu rękach, jeszcze mocniej do piersi.
– Cudnie! Ja też! Pokaż plan – rozkazała.
Od razu zapragnęłam posłusznie zaspokoić jej życzenie w dziwnym poczuciu, że tak powinno być. Że muszę jej ulec. Chciałam wyciągnąć telefon z tylnej kieszeni spodni, ale przez chwilę nie wiedziałam, co zrobić z książkami. Lilka złapała za nie i położyła na masce swojego auta. Spojrzałam na nią z wdzięcznością. Zalogowałam się na stronę uczelni. Zrobiła to samo, a wkrótce potem porównywałyśmy obie rozpiski. Praktycznie wszystkie przedmioty nam się pokrywały.
– Och! Fantastycznie – stwierdziła, klaszcząc w dłonie.
Od tamtej pory nasza przyjaźń rozkwitała przez kolejne trzy lata. Wspólne imprezy, na które wyciągała mnie Lilka, zbliżały nas do siebie. Ja z reguły wolałam siedzieć w swoim małym wynajętym pokoiku, niż wyruszać na podbój świata. Ale ona mi na to nie pozwalała i wpadała niezapowiedziana, wprowadzając w moje monotonne jestestwo mnóstwo życia. Pozwalałam jej na to, choć nie wiedziałam dlaczego. Może jej zazdrościłam? Może chciałam być taka jak ona? Może jej potrzebowałam? Do chwili obecnej uważam, że to było po prostu przeznaczenie.
To dzięki Lilce poznałam Krystiana, w którym szaleńczo się zakochałam na trzecim roku studiów. On zaś wykorzystywał mnie na wszystkie możliwe sposoby. Przyjaciółka próbowała mi to powiedzieć i nawet wskazywała palcem jego błędy, ale oczywiście jej nie wierzyłam. Mało tego – zaczęłam ją oskarżać, że mi zazdrości faceta, bo ona jeszcze się z nikim nie związała na dłużej. To była nasza pierwsza kłótnia, która doprowadziła do zerwania kontaktów na pięć miesięcy. Najgorzej było na uczelni, kiedy mijałam ją bez słowa, udając, że jej nie znam. Pragnęłam do niej podejść, zapytać, co u niej, jak się ma, czy wszystko w porządku, ale blokowała mnie cholerna duma. Po pięciu miesiącach naszej rozłąki nakryłam Krystiana na zdradzie. Tłumaczył, że byłam dla niego za grzeczna, a on musiał się wyszaleć przed założeniem rodziny. Plułam sobie w brodę, że nie wierzyłam Lilce, ale nie potrafiłam przyznać się przed nią do błędu. Zerwałam z nim, a po rozstaniu przez tydzień nie chodziłam na uczelnię. Nie chciało mi się nic, ani pić, ani jeść, ani nawet uczyć. Nie chciało mi się żyć. Wszystko straciło sens. W pewien piątkowy wieczór ktoś zapukał do moich drzwi. To była ona. Lilka. W rękach trzymała szampana i plastikowe kubki. Serce zabiło mi mocniej, kiedy się do mnie uśmiechnęła z wyrozumiałością i czułością.
– Przykro mi – wyszeptała. – Wiem wszystko. Mogę wejść?
Otworzyłam szerzej drzwi, a ona weszła i została ze mną aż do dziś, a mamy już obie po dwadzieścia osiem wiosen.
Tamtego wieczora wypłakałam wszystkie łzy, które były zarezerwowane dla mojego byłego chłopaka, a potem wypiłyśmy całego szampana i jeszcze jednego, którego znalazłam w szafce. Upiłyśmy się do nieprzytomności, a temat Krystiana był od tamtej pory wyciągany tylko wtedy, gdy Lilka widziała, że znów wpadałam w otchłań samotności. To zdarzało się szczególnie w jesienne wieczory. Po Krystianie zablokowałam się na nowe męskie znajomości, a facetów traktowałam z dystansem. Żadnemu nie chciałam i nie potrafiłam zaufać, żadnego też nie potrzebowałam, bo moje potrzeby seksualne zaczęła wtedy zaspokajać właśnie Lilka.
Nasz pierwszy raz… To było po imprezie w klubie, do którego często chodziłyśmy.
Seks z kobietą. Z nią. Z moją Lilką… Na samo wspomnienie za każdym razem na ciele czułam przyjemne dreszcze, a na usta wdzierał mi się szeroki uśmiech.
Marzyłam, by zatrzymać ją przy sobie i nie musieć już nigdy więcej się nią dzielić. Pragnęłam tego, ale od początku wiedziałam, że nigdy nie będzie moja na wyłączność…
* * *
Spojrzałam w stronę okna i zorientowałam się, że na zewnątrz nie było już tych cholernych błyskawic, a deszcz ustał. Objęłam się ramionami i potarłam je dłońmi, czując dziwną pustkę. Towarzyszyła mi od kilku miesięcy, ale usilnie starałam się ją ignorować. Bałam się samotności. Niszczyła mnie od wewnątrz.
Wyłączyłam i zamknęłam laptopa, a potem wstałam z fotela, który wydał z siebie ten charakterystyczny, jakby pełen ulgi, dźwięk. Podeszłam do wieszaka po brązowy płaszcz, założyłam go i przewiązałam się paskiem w pasie, a kołnierz postawiłam, a potem wróciłam jeszcze do biurka, żeby schować do torby telefon i kluczyki. Przez ułamek sekundy zastanawiałam się, czy wziąć ze sobą laptopa do domu, ale odpuściłam. W połowie drogi do drzwi cofnęłam się jednak po niego i spakowałam do skórzanej torby. Weekend bez pracy byłby zbyt nudny – pomyślałam, kierując się przez pusty już hol w stronę wind. Zawsze wychodziłam z pracy ostatnia. Nie czułam też potrzeby rozmawiania z przypadkowymi osobami, które pojawiały się na mojej drodze. Ograniczałam się do minimum, chociaż przez Lilkę często wychodziłam ze strefy komfortu.
Dotarłam do niewielkiego mieszkania wynajmowanego w pobliżu pracy. To kawalerka z małym balkonem, na którym mogłam latem oglądać przepiękne zachody słońca i pić słodkie drinki we własnym towarzystwie. Teraz był mokry i nie miałam nawet najmniejszej ochoty otwierać prowadzących do niego drzwi. Torby postawiłam na sofie, a z ramion zsunęłam płaszcz. W aneksie kuchennym wstawiłam wodę w czajniku i spojrzałam na zegarek. Dochodziła osiemnasta czterdzieści. Miałam jeszcze parę chwil. Ruszyłam do łazienki, w której rozebrałam się do naga i oparłam dłonie o zlew. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze.
Nie byłam brzydka. Długie czarne fale okalały moją twarz: niewielki, lecz zadarty nos, wyraźne kości policzkowe, pełne usta i zielone oczy w mocnej czarnej oprawie. Kredka na powiekach i pomalowane rzęsy służyły mi za cały makijaż w duchu ulubionego minimalizmu. Byłam niewiele tęższa od Lilki, ważyłam sześćdziesiąt pięć kilogramów przy wzroście metr siedemdziesiąt. Nie należałam więc ani do patyczaków, ani do okrąglejszych babeczek.
Przybliżyłam twarz do tafli lustra, ściągnęłam okulary i chwyciłam za pęsetkę. Wyskubałam jeden zabłąkany włos, który zburzał idealnie wyregulowany łuk brwiowy, po czym weszłam pod prysznic. Rozkoszując się ciepłym strumieniem, zastanawiałam się, czy powinnam przyjąć zaproszenie Lilki. Perspektywa świętowania podczas pobytu we Włoszech była zdecydowanie bardziej kusząca niż dzisiejsza impreza, ale czy zawsze musiałam się wahać? Co innego mogło mnie tam dziś czekać? Spłukując namydlone ciało, postanowiłam, że pójdę na spotkanie integracyjne, chociaż naprawdę nie przepadałam za ludźmi. Ale czego nie robi się dla Lilki…
Wybrałam z szafy małą czarną z prześwitującym trójkątem na plecach. Dostałam ją od Lilki na dwudzieste szóste urodziny. Była wyzywająca, więc nie nosiłam jej zbyt często, ale w końcu według jej planu miałam się dzisiaj zabawić... Zamówiłam taksówkę na dziewiętnastą trzydzieści, przygotowałam alkohol i zaczęłam zbierać cztery litery. Zapięłam szczelnie płaszcz, na ramię zarzuciłam torebkę, a ze stołu chwyciłam butelkę białego wina. Ostatni raz spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i w poczuciu, że wyglądam naprawdę dobrze, odebrałam telefon od taksówkarza, po czym zeszłam na dół.