Boskie dziewczyny. Tom 6. Wytworna Afrodyta - ebook
Boskie dziewczyny. Tom 6. Wytworna Afrodyta - ebook
AFRODYTA MA DO ZAOFEROWANIA O WIELE WIĘCEJ NIŻ TYLKO ŁADNĄ BUZIĘ! Po malutkim nieporozumieniu (no dobra, może nie takim malutkim, w końcu przypadkowo rozpętała wojnę!) Afrodyta oblewa herosologię. Aby poprawić ocenę, wymyśla genialny plan – dodatkowy projekt zaliczeniowy dla zaprzyjaźnionych śmiertelników czyli Klub Samotnych Serc. Trafia do Egiptu, gdzie staje twarzą w twarz z poważną konkurencją – boginią o imieniu Izyda. Rozpoczyna się wyścig o to, która z nich znajdzie odpowiednią parę dla najbardziej irytującego śmiertelnika w historii! Spojrzenie na mity greckie okiem współczesnej nastolatki. Cztery przyszłe gwiazdy Olimpu – Atena, Persefona, Afrodyta i Artemida – uczą się w Akademii Olimpijskiej, w której elita ateńskiej młodzieży szkoli swe boskie umiejętności. Boskie dziewczyny bardzo przypominają współczesne rówieśniczki. Choć czeka je mityczna przyszłość, teraz stawiają czoła typowym nastoletnim problemom – z jednej strony koleżanka dokucza, z drugiej u drzwi stoi pierwsza miłość.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8334-223-8 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
D jak Diwa
„Czyżbym oblała herosologię?” Afrodyta stała na środku sali gimnastycznej Akademii Olimpijskiej i zszokowana wpatrywała się w zwój z ocenami.
To niemożliwe! ‒ pomyślała. Zamknęła roziskrzone niebieskie oczy i otworzyła je ponownie z nadzieją, że coś źle zobaczyła. Niestety w dalszym ciągu była tam litera D. No dobrze, D nie oznaczało jeszcze oblania przedmiotu. Ale było blisko.
Rozejrzała się i zobaczyła wredną Meduzę, która wścibskim wzrokiem obserwowała ją z drugiego końca sali. Oho… Szybko wepchnęła zwój do kieszeni swojego nowego chitonu. Później zastanowi się, jak mogłaby poprawić tę ocenę. Ale na razie, skoro zrobiła już to, po co przyszła, lepiej szybko się wynieść, zanim ktoś zapyta ją o oceny. Nie mogła pozwolić, by ktoś się o tym dowiedział. Wielu uczniów w Akademii Olimpijskiej uważało, że każdy, kto jest piękny, automatycznie jest również głupi. Nie chciała być potwierdzeniem tej tezy. Poza tym to przecież wcale nie była prawda!
W zamyśleniu poprawiła długie, naturalnie falujące złote włosy. Jasne, wszyscy mówili, że jest najładniejszą boginią w Akademii. A jedna zła ocena nie oznacza, że jest D jak durna. Prawda?
Spojrzała na gigantyczną planszę do gry, która teraz zajmowała środek sali gimnastycznej, i ruszyła w jej stronę. Normalnie plansza ta znajdowała się w sali herosologii pana Cyklopa. Tego dnia jednak została tutaj przyniesiona z okazji Dnia Herosów. Dzisiejsza uroczystość rozpoczęła Tydzień Herosów, czyli pięciodniowe ferie.
– Przepraszam. Sorki. Puśćcie mnie – mówiła, przedzierając się przez tłum uczniów otaczających planszę. Każdy młody bóg, na którego spojrzała, natychmiast zachwycał się jej uśmiechem i robił dla niej miejsce, by mogła przejść.
Wow! Ale tu było ludzi! Herosologia należała do najpopularniejszych przedmiotów, więc przyszli prawie wszyscy. Ona przybyła dość późno, ponieważ wcześnie rano zleciała jeszcze na Nieśmiertelny Targ, by kupić opakowania na prezenty, i straciła poczucie czasu. Zwróciła uwagę na jedną ze sklepowych wystaw i skończyła na przymierzaniu jednego chitonu za drugim. Każdemu może się przytrafić, prawda?
W końcu dotarła do planszy, która pokrywała powierzchnię wielkości mniej więcej dwóch ustawionych obok siebie stołów do ping-ponga. Trójwymiarowa mapa świata przedstawiała kolorowe kraje usiane zamkami, wioskami, drogami i wzgórzami. Były one otoczone oceanami pełnymi małych potworów morskich, syren i łuskowatych smoków, które naprawdę się poruszały!
Dziesiątki kilkucentymetrowych posągów herosów stały tu i ówdzie na szczycie plansz – były ruchomymi pionkami do gry. Obok większości z nich spoczywały już małe prezenty. Tradycją było, że w tym szczególnym dniu każdy uczeń nagradza swojego bohatera. (Stąd konieczność wyprawy młodej bogini na targ po opakowania na prezenty).
Niestety, posąg Parysa, jej dzielnego śmiertelnego herosa, został ustawiony z drugiej strony planszy, w górach Ida w Azji. Afrodyta zerknęła z powrotem w stronę drzwi sali gimnastycznej i nagle zapragnęła uciec. Nie mogła jednak odejść bez wręczenia Parysowi daru, który dla niego przyniosła.
Trzymając w ręku swoją różową torbę z zakupami, zaczęła okrążać ogromną planszę. Kątem oka dostrzegła jedną ze swoich najlepszych przyjaciółek, Atenę. Pomachały do siebie. Atena przypięła na piersi zwój z ocenami i promieniała z dumy. Ponieważ była najlepszą uczennicą w szkole, wszyscy spodziewali się, że dostała A.
Nagle rozległ się krzyk i Afrodyta spojrzała na Apolla, który cieszył się razem z Artemidą, kolejną z jej najlepszych przyjaciółek. To oczywiste, że bliźnięta były zadowolone ze swych ocen! Nawet Dionizos, największy leń w szkole, z dumą pokazywał swoje C. Poszło mu lepiej niż jej? To niesprawiedliwe! Przecież poważnie traktował tylko granie w szkolnych przedstawieniach i w kapeli Apolla. A poza tym ciągle tylko żartował. No cóż! Nie sądziła, że zasługuje na D. I gdy tylko nadarzy się okazja, zamierzała porozmawiać z panem Cyklopem na temat poprawy tej oceny.
Gdy wreszcie udało się jej dotrzeć na drugą stronę planszy, odetchnęła z ulgą. Włożyła rękę do torby z zakupami i wyjęła owiniętą w błyszczący papier paczuszkę zawiązaną wstążeczkami. To właśnie ten prezent wybrała na nagrodę dla Parysa.
– Proszę bardzo, mały herosie, mam nadzieję, że ci się spodoba! ‒ Gdy mówiła, magiczne opakowanie prezentu zaczęło samo się odwijać. W małym pudełeczku znajdowała się błyszcząca złota tarcza wysoka na około pięciu centymetrów. – Jest jedyna w swoim rodzaju. Wykonana z prawdziwego czternastokaratowego złota. Znalazłam ją na Nieśmiertelnym Targu, a mój przyjaciel Hefajstos dodał do niej piękny monogram P. P jak Parys. Widzisz?
Ustawiła tarczę na planszy do gry obok bohatera. Wszystko, co zrobili dla swoich figurek, faktycznie przytrafiało się odpowiadającym im prawdziwym śmiertelnym bohaterom żyjącym dużo niżej, na Ziemi. To oznaczało, że naturalnej wielkości, żywy, oddychający Parys otrzymał właśnie od niej wielką złotą tarczę, identyczną jak ta miniaturowa. Słyszał też jej głos, jakby szeptała mu do ucha.
– Przepraszam, że rozkochałam cię w Helenie – kontynuowała Afrodyta. – I za te wszystkie problemy w Troi.
Uczniowie jej klasy mieli wysłać swoich bohaterów na misje. A ona przez przypadek pomogła Parysowi w rozpętaniu wojny. Popełniła jeden mały, malutki błąd. Czy to właśnie dlatego dostała D? Nagle przypomniała sobie, że gdzieś się spieszyła.
Ponownie obeszła planszę do gry i ruszyła w stronę bocznego wyjścia. Może uda się jej wymknąć, zanim ktokolwiek zauważy, że się denerwuje. Zanim ktokolwiek spyta ją o…
Nagle na jej ramieniu wylądowała czyjaś zielona dłoń.
– Hej, jak ci poszło? – zapytała Meduza, która stanęła między nią a drzwiami prowadzącymi na wolność. Afrodyta zamarła i zaczęła wpatrywać się w węże, które wyrastały z głowy Meduzy w miejscu włosów. Wysuwały rozwidlone języki i patrzyły na nią czerwonymi ślepiami. Chwilowo zahipnotyzowana nie odpowiedziała ani słowem.
– Ziemia do Bąbelka! – Meduza pstryknęła palcami, by zwrócić na siebie jej uwagę.
Bogini spojrzała jej w twarz.
– Przestań tak mnie nazywać! – Nienawidziła tego przezwiska. Trochę wstydziła się tego, że urodziła się z morskiej piany, a niektórzy nigdy nie pozwolili jej o tym zapomnieć.
– Ups. Przepraszam. – Meduza wzruszyła ramionami tak, jakby wypowiedziała to przezwisko przez zupełny przypadek. – Odebrałaś swój zwój z oceną?
– Oczywiście – odparła Afrodyta swobodnym tonem. – A ty?
– Dostałam B – odparła Meduza i uśmiechnęła się zadowolona z siebie.
Z tyłu dwaj młodzi bogowie – Apollo i Ares – zaczęli przepychać się do planszy, a potem rozpoczęli wyścigi – wsadzili swoich bohaterów na miniaturowe statki i pływali nimi po Morzu Śródziemnym, robiąc przy tym mnóstwo hałasu. Obok nich stanęło kilku innych młodych bogów, by ich obserwować. Meduza zaczęła więc mówić trochę głośniej, by zostać usłyszaną.
– A ty co dostałaś?
Apollo zerknął na Afrodytę przez ramię.
– Założę się, że A, tak jak Atena.
– Tak, Afrodyta jest lepsza w rozpoczynaniu wojen niż ktokolwiek, kogo znam – przyznał Ares.
Uśmiechnął się do niej, a w jego oczach pojawiły się radosne iskierki. Piękna bogini nie wiedziała, czy powiedział to z podziwem, czy po prostu się z nią droczył. Ale przecież był bogiem wojny, więc może faktycznie uznał, że rozpoczęcie walk to najlepsza rzecz!
– Nie zrobiłam tego specjalnie! – zaprotestowała. – Chciałam tylko, żeby Parys odnalazł miłość.
– Tak – warknęła Meduza. – Tyle że to mój bohater, król Menelaos, zakochał się w niej pierwszy.
Na bogów! ‒ pomyślała Afrodyta. ‒ Odpuść wreszcie!
Wysunęła podbródek, a w jej niebieskich oczach pojawił się groźny błysk.
– A tak w ogóle to kto tu jest boginią miłości? – spytała ostro i oparła dłonie na biodrach. – Ja! – Dla podkreślenia wagi swych słów uderzyła się w pierś. – Więc to ja powinnam decydować, kto się w kim zakocha!
Meduza przewróciła oczami.
– Ale z ciebie diwa!
– Co? – prychnęła Afrodyta i cofnęła się zaskoczona. O czym ona mówi?
– To prawda! – upierała się Meduza. – Zrobiłabyś wszystko, by zwrócić na siebie uwagę. Byłaś w stanie nawet rozpętać wojnę! Ale podobno mieszkańcy ziemi nie są z tego powodu zadowoleni.
Afrodyta rzuciła jej wściekłe spojrzenie. Gdyby była śmiertelniczką, w życiu by się na to nie odważyła. Meduza potrafiła jednym zerknięciem zamieniać ludzi w kamień.
– Mówiłam ci, że to był wypadek.
– Przecież to miłe, że chciała pomóc Parysowi znaleźć miłość – przerwała Persefona, która właśnie podeszła i stanęła obok przyjaciółki.
– A co do wojny, to wszyscy popełniliśmy błędy z naszymi bohaterami – dorzuciła Atena, która wepchnęła się między Afrodytę i Persefonę i objęła obie ramionami. – Na przykład mój Odyseusz, który zgubił się w drodze do domu spod Troi.
Persefona, Atena, Artemida i Afrodyta były najlepszymi przyjaciółkami, a także najpopularniejszymi boginiami w AO. Afrodyta bardzo cieszyła się, że przyjaciółki ją wspierają. Zrobiło się jej lżej na duszy. Mimo to zaniepokoiła się słowami Meduzy na temat rozczarowania śmiertelników.
Zanim jednak zdążyła głębiej zastanowić się nad tym, zza jej pleców odezwała się Artemida.
– Atena ma rację – wtrąciła. – Przyszliśmy do tej akademii po to, by się nauczyć, jak zostać najlepszymi bogami. Błędy są częścią tego procesu. Poza tym doszłam do wniosku, że dzięki tej wojnie tegoroczne zajęcia z herosologii były o wiele ciekawsze niż w latach ubiegłych.
– Tak! – dodał Ares, który podniósł wzrok znad planszy. – Wojna jest fajna.
– Ten komentarz wcale mi nie pomógł – poinformowała go Afrodyta.
Przez cały rok podkochiwała się w Aresie. Nic dziwnego. W końcu był wysokim, umięśnionym blondynem i – zdecydowanie ‒ najprzystojniejszym młodym bogiem w szkole. Ostatnio jednak sytuacja między nimi stała się jeszcze bardziej skomplikowana niż zwykle. Do tego stopnia, iż Afrodyta uznała, że już się odkochała. Na pewno.
Meduza szturchnęła ją łokciem.
– Wyduś to wreszcie z siebie. Co dostałaś?
Ta dziewczyna była irytująca jak harpia! Afrodycie wydawało się, że teraz słucha ich już połowa klasy. Nie chciała kłamać, ale Meduza ją do tego zmusiła. Zmusiła się do promiennego uśmiechu i powiedziała:
– Skoro już musisz wiedzieć, to dostałam…
TRZASK! BUM!
Wszyscy podskoczyli i podnieśli wzrok. Kopulasty dach sali gimnastycznej był otwarty i zobaczyli niebo, które błyskawicznie zasnuwały ciemne chmury. Rozpętała się wielka burza – wydawałoby się znikąd. Z nieba zaczął padać grad wielkości pięści.
– Zamknąć dach! – krzyknął pan Cyklop.
Ares, Apollo i kilku innych bogów pospiesznie zaczęło szarpać długie liny, którymi obsługiwało się ruchomą pokrywę dachu. Inni uczniowie schowali się pod trybunami, aby uniknąć uderzeń lodowych kulek.
Gdy osłona znalazła się już na swoim miejscu, wszyscy, łącznie z Afrodytą, pospieszyli do okien i drzwi, by wyjrzeć na zewnątrz.
– Tylko nie to, znowu! – mruknął ktoś, chyba Atena.
Na zewnątrz dyrektor Zeus tupał głośno na boisku. Ponieważ miał dwa metry piętnaście centymetrów wzrostu, ogromne mięśnie, krzaczastą czerwoną brodę i przeszywające niebieskie oczy, wyglądał strasznie nawet w zwyczajny dzień. A gdy miał kiepski nastrój, wyglądał przerażająco. Teraz zaś był w bardzo, bardzo złym nastroju!
Miał zacięty wyraz twarzy, mięsiste dłonie zwinął w pięści. Wokół niego wirowały dzikie wiatry, wyrywające zwoje z rąk przechodzących uczniów, targające ich włosy i szarpiące za chitony i togi. Na ziemię spadły gromy rozrywające drzewa i całe połacie murawy.
– Ojej! – stwierdziła Persefona. – Ktoś tu ma zły humor.
Afrodyta zerknęła na Atenę. Oprócz bycia Królem Bogów, Władcą Niebios i dyrektorem szkoły, Zeus był również jej ojcem. Nic dziwnego, że przyjaciółka wyglądała na zdenerwowaną i nieco zawstydzoną. Musiało jej być ciężko, gdy tata chodził taki wściekły. Afrodyta szybko ścisnęła jej dłoń. Następnie rozejrzała się za panem Cyklopem. Niezrażony zamieszaniem na zewnątrz nauczyciel siedział samotnie przy stole, na którym znajdował się tort i inne przekąski. Afrodyta zorientowała się, że właśnie ma okazję porozmawiać o swojej ocenie i zdeterminowana ruszyła w jego stronę.
– Panie Cyklopie, ma pan chwilkę? – spytała słodkim głosem.
Czytał dziennik i gdy na nią spojrzał, podskoczyła zdumiona. Jego ogromne oko wydawało się jeszcze większe niż zwykle. Nosił nowe okulary! Ponieważ miał jedno oko na środku czoła, w okularach znajdowała się tylko jedna soczewka, która powiększała jego i tak już gigantyczne oko! Schylił głowę, jakby nagle zrozumiał powód zdziwienia Afrodyty.
– Niezłe okulary… eee… niezły okular – powiedziała, żeby go uspokoić.
– No cóż, mój wzrok nie jest już taki jak kiedyś. – Zdjął okulary i położył je na stole.
Afrodyta pomyślała, że zanim spyta o ocenę, spróbuje mu się trochę przymilić, dodała więc:
– I jakie piękne ma pan sandały! One też są nowe?
Zmrużył oko.
– Chodzi o twoją ocenę?
– Hm... – zawahała się. Skąd wiedział?
Podniósł rękę i pokręcił wielką, łysą głową.
– Nie próbuj mi schlebiać, żebym postawił ci lepszą. Takie sztuczki mogą działać w przypadku młodych bogów, ale ja nie zwracam na to uwagi.
Zmarszczyła czoło, ale szybko rozluźniła mięśnie twarzy, bo przypomniała sobie, że to najlepszy sposób na nabawienie się zmarszczek.
– Ale ja nie rozumiem. Przecież wykonałam wszystkie zadania na ten rok. I miałam stuprocentową frekwencję.
– Spóźniłaś się z oddaniem zadań. I spóźniłaś się na połowę zajęć. Ale to nie dlatego obniżyłem ci ocenę. – Wskazał grę planszową. – Chodzi o to.
– Nadal gniewa się pan o to, co stało się z Parysem?
– Gniewać się? – Uniósł swą jedyną brew. – Afrodyto, rozpoczęłaś wojnę wśród śmiertelników. To niewybaczalne. Wielokrotnie prosiłem cię, żebyś wpadła do mnie do gabinetu. Był wyraźnie zaintrygowany by omówić pracę klasową, ale mnie unikałaś.
Afrodyta bawiła się zawieszką GG, którą nosiły wszystkie Boskie Dziewczyny, czyli jej przyjaciółki, wiszącą na złotym naszyjniku. Niestety zdawała sobie sprawę z tego, że pan Cyklop ma rację. Kilka razy prosił ją, żeby przyszła do niego porozmawiać, ale była zbyt zajęta życiem towarzyskim i nie miała na to czasu. W końcu co było fajniejsze – zakupy i spędzanie czasu z przyjaciółmi czy bycie besztaną przez nauczyciela w szkole? Wiadomo.
Rzuciła okiem w stronę innych uczniów. Nadal stali przy oknach i drzwiach i patrzyli na Zeusa. Póki skupiali się na nim, miała chwilę, by przekonać pana Cyklopa do swoich racji.
– Każdy popełnia błędy – powiedziała, powtarzając słowa przyjaciół. Mówiła tak cicho, by nie usłyszał jej żaden z uczniów. – Poza tym „wojna” to bardzo mocne słowo. O tym, co wydarzyło się w Troi, wolę myśleć jako o… pechowym incydencie. To znaczy… Przecież sam pan mówił, że chce, żebyśmy przygotowali dla naszych herosów próby, podczas których będą mogli dowieść swojej odwagi i męstwa. I że gdyby nie to, byliby zwykłymi śmiertelnikami. Gdybym nie rozpoczęła wojny – to znaczy gdyby nie doszło do tego incydentu – zajęcia nie stałyby się tak ciekawe zarówno dla bohaterów, jak i dla uczniów. Prawda?
Pan Cyklop westchnął.
– Stawianie wyzwań swoim herosom to jedno. A wojna to coś zupełnie innego. Masz szczęście, że Atena wpadła na pomysł z koniem trojańskim. Gdyby nie ona, walka pewnie nadal by się toczyła. Powinnaś się postarać być bardziej podobna do swojej przyjaciółki. Poświęcać trochę mniej czasu na bycie diwą, a więcej na naukę.
– Diwą? – Odrzuciła w tył długie, lśniące, złote włosy, a w jej oczach błysnęła irytacja. Przecież niedawno Meduza nazwała ją tak samo! Oczywiście ani ona, ani pan Cyklop nie wiedzieli, o czym mówią.
– Staraj się tylko pamiętać, że działania bogini wpływają na wszystkich wokół, zarówno na śmiertelników, jak i na nieśmiertelnych. Wielu ludzi na ziemi i w Akademii nie jest teraz z ciebie zbyt zadowolonych.
Rozległ się kolejny straszliwy huk. Spojrzeli w stronę wejścia i zobaczyli jeden z piorunów Zeusa. Nastąpił głośny trzask, gdy uderzył w zegar słoneczny przed salą gimnastyczną.
– Widziałaś? – pisnął pan Cyklop. – Właśnie o tym mówiłem!
– Uważa pan, że to moja wina, że dyrektor Zeus jest taki wściekły? – Afrodyta odwróciła głowę, by spojrzeć na swojego nauczyciela, ale jego krzesło było teraz puste.
– Ja nie myślę. Ja to wiem – rozległ się jego roztrzęsiony, stłumiony głos. Dochodził spod stołu! Nauczyciel udawał, że jest niewzruszony. Ostatni piorun wylądował bliżej niż pozostałe i wreszcie wyprowadził go z równowagi. Afrodyta uniosła brzeg białego obrusu i pochyliła się, by na niego spojrzeć. – Greccy śmiertelnicy są zirytowani twoim wtrącaniem się w ich sprawy – mówił dalej, wciąż skulony ze strachu. – Dyrektor Zeus dostaje od nich ochrzan. Co oznacza, że ja dostaję ochrzan od niego. Wszyscy dostajemy ochrzan!
Afrodyta chciała zapytać, co to jest ten „ochrzan”. Domyśliła się, że to musi być coś paskudnego, skoro każde wypowiedzenie tego słowa coraz bardziej nakręca pana Cyklopa. Zanim jednak zdążyła go o to spytać, mówił dalej.
– A kiedy Zeus jest w złym nastroju, wszyscy nauczyciele są w złym nastroju. Co oznacza, że twoja ocena NIE ZOSTANIE ZMIENIONA.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_JOAN HOLUB jest wielokrotnie nagradzaną autorką ponad stu dwudziestu pięciu książek dla młodych czytelników, w tym _Shampoodle, Knuckleheads, Groundhog Weather School_, _Why Do Dogs Bark?_ i _Doll Hospital_. Wśród boskich dziewczyn najbliższa jest jej Atena, ponieważ uwielbia wymyślać pomysły na nowe książki. Joan bardzo się cieszy, że tata nigdy nie był dyrektorem jej szkoły! Odwiedź ją na stronie www.joanholub.com.
SUZANNE WILLIAMS jest wielokrotnie nagradzaną autorką prawie trzydziestu książek dla dzieci, w tym _Library Lil, Mommy Doesn’t Know My Name, My Dog Never Says Please_ oraz serii Princess Power i Fairy Blossoms. Mąż nazywa ją Boginią Irytujących Pytań (głównie chodzi mu o jej problemy z komputerami). To czyni ją podobną do Pandory, z tą różnicą, że Pandora nigdy nie miała do czynienia z komputerami. Suzanne, podobnie jak Persefona, kocha kwiaty, ale niestety nie ma ręki do roślin. Mieszka w Renton, w stanie Waszyngton. Odwiedź ją pod adresem www.suzanne-williams.com.